Witam ,mam 20 lat. Pisze tu ponieważ nie radzę sobie ze wszystkim ... Mam już dość życia , codzienności , wszystkiego... Mam cicha nadzieje że ktoś mnie tu wysłucha, pocieszy, może coś mądrego podpowie...
Zacznę od początku tego roku zaczełam gorzej się czuć, coraz gorzej sobie radzę z codziennością. Są różne chwile, raz jest lepiej , raz gorzej... Nie mam już siły przebywać z ludźmi, obcować z nimi. Mieszkam w domu rodzinnym z rodzicami. Mam ich juz serdecznie dość , a z drugiej strony ich kocham i chce dla nich dobrze. Tylko jest mi nie zmiernie przykro z powodu ich traktowania. Nigdy nie usłyszałam że coś dobrze zrobiłam, zawsze słysze od nich krytykę : "Ty sobie nie poradzisz, szkoda bys marnowała czas ..." itd. Nie pamiętam kiedy ostatnio zapytali się co u mnie , jak sobie radzę na studiach, nic. Natomiast nad moim bratem nadskakują, pytaja o wszystko, jak w pracy. Jego dziewczyna też jest ich ulubienicą. W sumie to moja mama bardziej ją traktuje jak córkę niż mnie . Ja dla mojej mamy przestałam istnieć ... /Nie jestem w żadnen sposób zazdrosna o dziewczyne mojego brata, jest mi tak cholernie przykro że dla niej obca osoba jest ważniejsza niż ja. Dla niej zawsze znajdzie czas porozmawia, wesprze. Ja nawet nie pamiętam kiedy ost raz to zrobiła dla mnie. Nie jestem dzieckiem i niechce być w centrum uwagi, ale to boli nie zależnie od wieku , gdy rodzice mają Cię w dupie...
Ze studiami też ciągle mam podgórkę, tak chciałam mieć stypendium naukowe, pozaliczać wszystko w terminie. Ale mam już dość , opuszczam zajecia , nie moge się skupić na nauce. Kończy mi się już sesja , która kiepsko mi poszła... Czuje się teraz taka wypompowana z życia, nie mam ochoty na nic...
Mam wrażenie że nic mnie nie czeka , ciągle jest coś lub ktoś przeciwko mnie .. Czasem mam wrażenie że urodziłam się po to żeby inni mieli się na kim wyżyć.
Mam ochotę wyprowadzić się z domu , bo nie czuje się potrzebna rodzicom , wogóle nikomu nie jestem potrzebna... wyjechałabym gdzieś daleko...
Nie wiem co mam juz robić , jeszcze z roku temu byłam radosną dziewczyną , a teraz czuje się jak staruszka .. Nie mam na nic sił ...
Co się zmieniło, że jeszcze rok temu byłaś radosna a teraz już nie? Czy to, że pojawiła się dziewczyna brata?
Swoich rodziców już nie zmienisz, nie doczekasz się od nich wsparcia, pochwał. Po prostu staraj się żyć dla siebie. Przyłóż się do studiów i ciesz się sukcesami, znajdź sobie dobrych, życzliwych znajomych, przyjaciół, z którymi będziesz się dobrze czuła. Jeśli nie możesz się wyprowadzić to postaraj się mniej przebywać w tym toksycznym dla Ciebie domu, a więcej na uczelni, u znajomych, może na jakichś dodatkowych zajęciach (na przykład typu fitness) czy kursach (na przykład językowych czy fotografii). Dobrze by było gdybyś miała jakąś pasję, z której będziesz czerpać satysfakcję i dzięki której poznasz ciekawych, wartościowych ludzi.
Co się zmieniło, że jeszcze rok temu byłaś radosna a teraz już nie? Czy to, że pojawiła się dziewczyna brata?
Swoich rodziców już nie zmienisz, nie doczekasz się od nich wsparcia, pochwał. Po prostu staraj się żyć dla siebie. Przyłóż się do studiów i ciesz się sukcesami, znajdź sobie dobrych, życzliwych znajomych, przyjaciół, z którymi będziesz się dobrze czuła. Jeśli nie możesz się wyprowadzić to postaraj się mniej przebywać w tym toksycznym dla Ciebie domu, a więcej na uczelni, u znajomych, może na jakichś dodatkowych zajęciach (na przykład typu fitness) czy kursach (na przykład językowych czy fotografii). Dobrze by było gdybyś miała jakąś pasję, z której będziesz czerpać satysfakcję i dzięki której poznasz ciekawych, wartościowych ludzi.
Pare rzeczy się wydarzyło studia, nowe otoczenie, stresujaca praca (w której już nie pracuje na szczęście od ładnych paru miesięcy, ale skutki jej nadal gdzieś zostały w mojej psychice). W domu ta ciągła walka o uwagę. Musze ciągle coś pokazywać rodzicom, że super się ucze, że coś robię w życiu. Wszystko po to by zauważyli że ja tez się do czegoś nadaje. W domu nikt się z moim zdaniem nie liczy.. A to strasznie ciężkie.. W sumie niczego mi nie brakuje, rzeczy materialne mam zapewnione. Jak to mówią rodzice:" Nie mam na co narzekać .. " Ale im jestem starsza tym bardziej widzę jakie błędy moi rodzice popełnili, ile tego ciepła mi od nich zabrakło. Mam coraz większe wrażenie że ja nie pasuje się do mojej rodziny, jestem zbyt uczuciowa, oni zbyt chłodni... Mam ochotę wyjechać gdzieś daleko, nikomu nie mówić gdzie i zacząć wszystko od nowa... Ta cała sytuacja poteguje to wszystko ze mam już dosyć życia ...
Studia na początku mnie cieszyły, teraz nie mam motywacji. Jest mi obojętne czy będę je mieć czy nie . Ma to gdzieś ....
Nie widzę sensu zakładać rodziny. Po co jak mi rodzina kojarzy się z brakiem ciepła, byciem tą najgorszą ...
Całe życie miałam wpajane że moje problemy są nie ważne błahe i z takim przeświadczeniem żyje jako 20 letnia osoba. Moja samoocena jest równa zero.. naprawdę ciężko sie żyje majac tyle przeszkód w swoim zyciu i nie mająć wsparcia od bliskich ..
Kochana, ja po części rozumiem Cię i to aż za dobrze. Ja nigdy od swoich rodziców nie usłyszałam 'kocham cię' albo 'jesteśmy z ciebie dumni'. Nie zostałam od nich nauczona miłości, okazywania uczuć itd. Nigdy też nie miałam przyjaciół i zawsze czułam się samotna, odrzucona i nieakceptowana przez wszystkich dookoła. W szkole nie uczyłam się dobrze, byłam nawet prześladowana przez rówieśników przez jakiś czas. Dużo płakałam, miałam tragicznie niską samoocenę, a nawet myśli samobójcze...
Ale.... wszystko zmieniło sie, kiedy poznałam swojego obecnego męża. Całkowicie odmienił moje życie. Pokazał czym jest miłość, jego rodzina i przyjaciele mnie pokochali i jestem teraz szczęśliwa. Z rodzicami jest jak jest, ale już sie tym nie przejmuję, bo mam Jego.
Autorko, uwierz w siebie! Wyjdz do ludzi, jesteś młoda i na pewno wartościową osobą! Znajdziesz kogoś kto Ci to udowodni, wierzę w to i Ty też uwierz. Spełniaj swoje marzenia, znajdx hobby, a dzięki temu poznasz nowych ludzi. Wierzę w Ciebie. Powodzenia :-)
Kochana, ja po części rozumiem Cię i to aż za dobrze. Ja nigdy od swoich rodziców nie usłyszałam 'kocham cię' albo 'jesteśmy z ciebie dumni'. Nie zostałam od nich nauczona miłości, okazywania uczuć itd. Nigdy też nie miałam przyjaciół i zawsze czułam się samotna, odrzucona i nieakceptowana przez wszystkich dookoła. W szkole nie uczyłam się dobrze, byłam nawet prześladowana przez rówieśników przez jakiś czas. Dużo płakałam, miałam tragicznie niską samoocenę, a nawet myśli samobójcze...
Ale.... wszystko zmieniło sie, kiedy poznałam swojego obecnego męża. Całkowicie odmienił moje życie. Pokazał czym jest miłość, jego rodzina i przyjaciele mnie pokochali i jestem teraz szczęśliwa. Z rodzicami jest jak jest, ale już sie tym nie przejmuję, bo mam Jego.
Autorko, uwierz w siebie! Wyjdz do ludzi, jesteś młoda i na pewno wartościową osobą! Znajdziesz kogoś kto Ci to udowodni, wierzę w to i Ty też uwierz. Spełniaj swoje marzenia, znajdx hobby, a dzięki temu poznasz nowych ludzi. Wierzę w Ciebie. Powodzenia :-)
Mam chlopaka, w sumie jego obecność dodaje mi sporo otuchy, bo mam dla kogo żyć. Jest moim oparciem, ale nie mówie mu o wielu sprawach bo nie umiem sie otworzyc. Tak jak wczesniej wspomnialam, wpojono mi że moje problemy sa nieważne ... Poza tym mamy jakieś ciche dni, czuc między nami dystans. A jego rodzice, niby ok ale czuje że nie przepadaja za mna ... Widocznie taki mój los ze ludzie mnie unikają, nie moge miec nikogo bliskiego .. Nie radze sobie nie potrafie udźwignąc tego wszystkiego, ciagle mam pod górkę ...
Po to też są partnerzy, aby mieć w nich oparcie. Mimo, że nie umiesz się otworzyć przed nim, spróbuj... A co jeśli okaże się to strzałem w dziesiątkę i Twój chłopak okaże się tym "wybawicielem", jak było w moim przypadku?
Pomyśl... może oddalacie się od siebie, bo nie mówisz mu o wielu sprawach? On czuje, że jesteś zamknięta, nieszczera... Może on czuje, że nie zna Cię do końca, bo wszystko w sobie tłamsisz... Bądź otwarta, powiedz mu o wszystkim, powiedz jak się czujesz.
Spróbuj chociaż.
Uśmiechu życzę!
Laska to nie jest tak że nie możesz mieć nikogo bliskiego tylko nie dopuszczasz do siebie nikogo twierdząc , po co jestem nieważna - bład .
Masz chłopaka jest dla Ciebie wsparciem tak ? Czyli On widzi w Tobie te dobre cechy których Ty być może nie widzisz . On nie jest wróżką ani jasnowidzem jeśli Ty sama nie powiesz o co Ci chodzi w danym momencie to On nie będzie Ci umiał pomóc . Logiczne prawda ? Więc tak jak Nina radzi mów mu o wszystkim .. przytul się i tak od serca wygadaj się to pomaga .
Wiem co piszę jakoś nie mam specjalnie wsparcia od mamy . Typ wychowania nakarmiać ubrać dbać o dobre stopnie i zachowanie a jak jiż jesteś dorosła to sobie radź . Jak mi idzie dobrze to jest niewzduszona tym stanem poprostu tak ma być a jak coś bywało nie tak to hmm no nie mówiłam bo nie potrzebuje wszechwiedzącego pouczania mnie a zero wsparcia .
Mam lat 24 wyprowadziłam się z domu mając 18 lat w 6 miesiącu ciąży . Sama bo ojciec dziecka to idiota był i jest i no i nie byłam z nim sama se radziłam ciąża szkoła dziecko potem jak się córa urodziła moja mama do dnia dzisiejszego 6 lat ANI RAZU nie pilnowala mi dziecka . Pomagały koleżanki rodzicego tego debila ale moja mama NIE .
Mam też dwóch młodszych braci i to na nich sie skupia cała uwaga , okey są młodsi . Ja byłam od sprzatania zakupów pilnowania młodych nie narzekania i dobrego pokazywania sie ludziom tj zachowanie oceny .
Jak jestem ? Stanowczo i twierdząco nie chce być jak moja mama dla moich dzieci . Mówie córce codziennie że ją kocham Ja od mojej mamy nie usłyszalam tego . Chodzimy na aycieczki jakieś wyjazdy - moja mama zabierała tylko braci Ja nigdy nie mogłam jechać bo trzeba dom wysprząać i mam być w domu . Mam obecnie partnera razem wychowujemy córe teraz mamy kolene w drodze dalej chodze do szkoły policealna sami se radzimy moja mama raz u nas była widzi wszystko okey wypiła kawe u cześć . Zadzwonić sama NIGDY nie zadzwoni a odebrać .... hm raz na 4 5 miesiecy ...
Też mam niskosamoocene , jestem niby miła uśmiechnjeta ale ludzi biore na dystans nie pozwalam nikomu sie wtrącać czy żeby wiedział ktoś o moich problemach . Mój partner jest jedyną osobą który wie o mnie wszystko . Wysłucha doradzi pośmieje się pomilczy czasem opiepszy jak trzeba
Także nie zamykaj się przed chłopakiem . I skoro masz już 20 lat i potrafisz sama o sobie decydować to zacznij sama się utrzymaywać radź se sama . Wtedy też czesto stosunki rodzinne się poprawiają bo nie siedzi sie nikomu na głowie . Żyj swoim życiem . Wyjdź z koleżanką do kina na dyskoteke wyjedź z chłopakiem na weekend .Chcesz wyjechać za granice ? To wyjedź . Masz 20 lat nie jesteś dzieckiem . Jak zaczniesz sie czymś zajmować to mniej będziesz myślała o takich rzeczach jak dziewczyna brata i dlaczego mama jest taka dla mnie . A przy najmniej mniej będziesz mhśleć bo co innego będziesz mieć na głowie .
Powodzenia
Dziękuje dziewczyny za te posty. Fajnie że ktokolwiek mi odpisał, to dla mnie bardzo ważne
Może i macie racje by pogadać z chłopakiem, wiem że by mnie pocieszył... Chociaż tyle albo aż tyle. Przyznam że ciężko mi przed kimkolwiek się otworzyć, nie potrafię chyba uwierzyć w dobroć ludzi. Zazdroszcze innym tego że mają wsparcie w rodzinie , bliskich. Nie wierze że może mnie jeszcze coś dobrego spotkać w życiu...
Chciałabym miec dobre relacje z rodzicami, ale nie potrafie ich zrozumieć.
Nie radzę sobie poprostu psychiczne sobie nie radzę... Moja psychika jest w fatalnym stanie. Myślalam nad psychologiem by pomógł mi stanąć na nogi, nie wiem czy to by było dobre rozwiązanie..
Myślalam nad psychologiem by pomógł mi stanąć na nogi, nie wiem czy to by było dobre rozwiązanie..
Na pewno pomoże! Spróbuj, po to oni są!
Wiem, że na pewno jest Ci trudno, ale otwórz się przed chłopakiem. On jest Twoją najbliższą osobą, musi wiedzieć co się z Tobą dzieje!
Głowa do góry!
zagubiona psycholog to dobry pomysł . Sama korzystałam .. zawsze jakiś mały krok w przód nie do tyłu . Aaaa powiec jest opcja żebyś się wyprowadziła z chłopakiem lub sama ? Jakaś kawalerka ? Masz prace lub jakiś dochód ... to też troszkę odciąża psychicznie ..
Postaraj się cieszyć małymi rzeczami , dniem dzisiejszym . Że chłopak przytulił że wyszliście gdzieś że ładna pogoda takie tam . Skup sie na tu i teraz nie roztrząsajbtak rodziców bo ... to nic nie da . Oni są jacy są .A może jakaś kawa i szczera rozmowa z mama ?????
zagubiona psycholog to dobry pomysł . Sama korzystałam .. zawsze jakiś mały krok w przód nie do tyłu . Aaaa powiec jest opcja żebyś się wyprowadziła z chłopakiem lub sama ? Jakaś kawalerka ? Masz prace lub jakiś dochód ... to też troszkę odciąża psychicznie ..
Postaraj się cieszyć małymi rzeczami , dniem dzisiejszym . Że chłopak przytulił że wyszliście gdzieś że ładna pogoda takie tam . Skup sie na tu i teraz nie roztrząsajbtak rodziców bo ... to nic nie da . Oni są jacy są .A może jakaś kawa i szczera rozmowa z mama ?????
Z moja mama juz nie próbuje rozmawiac. Zawsze gdy powiem jej ze cos mnie boli w jej zachowaniu lub dlaczego taka jest dla mnie to zaczyna krzyczec i konczy sie awanturą ;/ i za kazdym razem powtarza że ja ja obgaduje do innych , co nie jest prawdą. Nigdy jej nie obgadałam , nawet chłopakowi nigdy nie powiedziałam złego słowa na jej temat Ja z nią juz nie potrafir rozmawiac... Chciałabym normalnie usiąść pogadać , pójść na zakupy czy coś ale po co jak usłysze zaraz krytyke że źle wyglądam , a ktos tam coś lepiej robi ode mnie
W takim wypadku - Czy jesteś w stanie wynająć sobie kawalerke jakieś mieszkanko i się usamodzielnić ? Praca jakaś ?
W takim wypadku - Czy jesteś w stanie wynająć sobie kawalerke jakieś mieszkanko i się usamodzielnić ? Praca jakaś ?
Narazie nie mogę sie usamodzielnić, nie mam za co wynajac stancji.
Denerwuje mnie to strasznie, nie mam co liczyć na rodzine ... Bo zawsze mój brat i jego dziewczyna jest najważniejsza. Czasem mam wrażenie że jakby cos mi się stało czy potrzebowała jakies pomocy, to prędzej bym dostałam tą pomoc od obcych niż od rodziny.