Hej, mam do Was pytanie, ponieważ chciałabym, aby ktoś z zewnątrz ocenił sytuację, w jakiej się znajduję i może coś doradzil.
Pochodzę z małej miejscowości i rodziny wielopokoleniowej. Mieszkaliśmy całe życie z dziadkami - rodzicami ojca - w jednym domu. Po skończeniu studiów i znalezieniu stabilnej pracy wyprowadziłam się do wynajmowanego mieszkania w dużym mieście. Był taki czas, że musiałam odpocząć od mojej rodziny..od ciągłych pytań: co, gdzie, jak, kiedy, z kim? Przyznam, że lubię być niezależna, ale to przez doświadczenia życiowe, gdzie w okresie mojego dzieciństwa i nastoletniego życia rodzice lubili sprawować kontrolę właśnie nad tym co, gdzie, itd. Po prostu teraz mam agresję do tego typu pytań i od razu wystawiam kolce. Reaguje złością i niechęcią w udzielaniu odpowiedzi.
Ostatnio wiele dzieje się w życiu mojej rodziny i mnie - śmierć najpierw jednej babci, teraz drugiej, ciąży mojej siostry, rozwodu drugiej siostry, które mieszka na stałe za granicą, muszę (bo niezbyt za tym przepadam) często przyjeżdżać do domu. I sytuacja, która zawsze mnie umieralam zatacza koło, czyli znowu pytania typu: co, jak, itd.
Chciałabym mieć jak najlepsze stosunki z najbliższą rodziną, utrzymywać z nimi kontakt, ale męczy mnie już to wszystko. Np. dzisiaj wychodząc rano z domu i jadąc na imprezę biegowa do tego dużego miasta mama pytała gdzie idę, od tego się zaczęło. Odp krótko - mam do załatwienia sprawę. Po 2 godz zaczęły się tel i smsa gdzie jestem, kiedy wrócę, nic nie mówiła, że mnie nie będzie. Jutro mam pogrzeb babci, więc siłą rzeczy do jutro jestem jeszcze w domu rodzinnym. I teraz moje pytanie - jak postępować w takiej sytuacji? Próbowałam już wszystkiego, odpowiadałam zgodnie z prawdą na wszystkie pytania, unikalne odpowiedzi, nawet próbowałam zatajac prawdę (nie jestem z tego dumna), mówiłam, że to moje sprawy i nie muszę wszystkim wszystkiego mówić - nic nie działa. Co ciekawe, jak jestem poza domem nikt nie zadzwoni i nie zapyta co u mnie. Ten problem pojawia się kiedy przyjadę do domu na weekend. Czy ja rzeczywiście muszę odp na te wszystkie pytania? Nie wracam po nocy i w różnym stanie do domu tylko spać, czyli jak do hotelu - co wiele razy slyszalam. Pomagam jak mogę, sprzątam, gotuje, robię różne inne rzeczy, pomimo, że w sumie już tam nie mieszkam.
Czy ja przesadzam? Jak sobie z tym radzić?
2 2016-06-13 18:28:34 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2016-06-13 18:30:37)
Nie masz obowiązku odpowiadać na takie pytania, bo zwyczajnie naruszają Twoją granicę i prywatność stąd u Ciebie te "kolce". Przeżyłam i przeżywam to nadal, więc Cię rozumiem. Stale trzeba pilnować granic i wkoło powtarzać rodzinie "to moja sprawa gdzie idę, jestem dorosła" "mam kilka spraw do załatwienia" itp. Wiesz.. nie musisz ciągle jeździć do domu, a tym bardziej co weekend. Absolutnie. Rozumiem, że teraz macie pogrzeb w rodzinie i potrzebna była Twoja pomoc, ale po pogrzebie wracaj do siebie. Siostra się rozwodzi? No przykre, ale wesprzeć ją możesz telefonicznie. Druga w ciąży? Cieszyć się trzeba, ale nie oznacza to że musisz non stop siedzieć w domu rodzinnym. Każdy ma swoje życie i swoje sprawy nie będziesz wyrodną córką, jeśli nie będziesz non stop przyjeżdżać, bez przesady. To wszystko siedzi w głowie.
p.s u mnie w rodzinie są non stop pytania typu: gdzie, po co, po ile kupiłaś, skąd to, ile zarabiasz. A potem fala krytyki. Ja odpowiadam że to moja sprawa i ja się ich o to nie wypytuje. Wszyscy są potem obrażeni, a ja jestem czarną owcą ale cóż.. cena wolności.
U mnie jest podobnie. Wieczne komentarze, że można było lepiej, taniej, itd. Jestem czarną owca, bo żyje inaczej niż oni. Tylko jest mi czasem przykro, słuchając tego wszystkiego.
Zastanawiam się po prostu, może jest jeszcze jakiś sposób, którego sama nie odkryłam. Nie mam chęci ciągle walczyć o swoje i akceptację dla moich decyzji. Później słyszę: chciałaś - masz.
Dzięki za odpowiedź.
Wiesz różne są rodziny.. czasami konsekwencją wolności i niezależności jest bycie czarną owcą.. Ale granice trzeba stawiać, bo ani się obejrzysz a nie będziesz miała swojego życia. Moja rodzina kochałaby mnie i lubiła gdybym żyła tak jak oni, ale nie chcę i wolę ponieść cenę wyobcowania przez nich, niż się kisić jak oni. Na pewno jest Ci przykro momentami.. każdy chcę bezwarunkowej akceptacji zwłaszcza od rodziców, niestety nie każdy rodzic potrafi to dać. Możesz tylko być mądrzejsza na przyszłość i swoje dziecko akceptować i wspierać. Musisz walczyć o siebie ZAWSZE! całe życie to walka o siebie, potem o swoich bliskich ale wydaje mi się, że w przypadku takiej rodziny jak Twoja to walka z wiatrakami.. już sobie odpowiedziałaś na pytanie: " Jestem czarną owca, bo żyje inaczej niż oni." Żyj tak jak Ty tego pragniesz, bo masz się czuć dobrze a Twoje życie jest wyjątkowe, zwłaszcza że mamy tylko jedno. Z czasem rodzice będą zadawać mniej pytań, ale nie licz że nagle staną się wspierający, akceptujący czy przestaną naruszać Twoją prywatność. Trzeba świadomości i chęci zmiany - a u nich tego brak, więc musisz pogodzić się z sytuacją.