Cześć dziewczyny... Mam pewien problem, mianowicie kocham faceta, który zle mnie traktuje... Może zacznę od początku... M. poznałam rok temu, na początku miłość od pierwszego wejrzenia, każda chwila spędzania we dwoje, gwiazdy oglądane wieczorem na łące, wspólne wyjazdy za granice... Ogólnie czułam sie jak w niebie z tym przystojniakiem, który zwrócił na mnie uwagę... Do chwili... Kłamstwa zaczęły wychodzić na jaw, M. zaczął mnie zdradzać i robił to od dawna... Powiedział, ze kocha, ze mu zależy, ale ze do ślubu musi sie wyszaleć... Teraz jest jeszcze gorzej, przestał o mnie zabiegać, nie mowi juz o nas, ale czasami wyśle mi kochanego sms'a, który przypomni mi o wszystkim i biegnę do niego jak głupia... Czy on sie zmieni, czy wkoncu zacznie mnie kochać z całego serca?? Tak cholernie mi go brak...
Autorko - seryjnym, udokumentowanym zdradzaczom sadzi się kopa w dupę. Serce poboli, ale ma szansę w końcu się wyleczyć. A jak z nim zostaniesz, to będzie cię tylko systematycznie ranił swoimi "szaleństwami młodości". Szanuj się kobito, bo inaczej nikt szanować cię nie będzie - a już na pewno nie dupek, który ci w twarz mówi, że zdrady to jego przedślubne prawo. Ciekawe, czy jak ty byś chciała z tego prawa skorzystać, to dałby ci błogosławieństwo, czy zwyzywał od dziwek.
Nie on się nie zmieni! Nie zmieni się jeśli jest świadomy swojej zdrady i kwitujej ja w tak szczeniacki sposób iż musi się wyszumieć. Innym jest fakt że ktoś zdrada i tej zdrady żałuję że jest jej świadom i prosi o szansę a później ta szansę w dobry sposób wykorzystuje a innym jest świadomość człowieka że może to robić i jest to dla niego codziennością i taki człowiek poprostu kocha na swój sposób dla niego zdrada to coś osobnego coś innego niż miłość i jeśli całe życie chcesz spędzić z taką właśnie osoba to musisz się liczyć z tym że nigdy nie zaznacz prawdziwego szczęścia prawdziwego spokoju i poczucia ogniska domowego które płonie i którego nikt nie jest w stanie ugasić jeśli naprawdę chcesz być w życiu szczęśliwa musisz się uwolnić za wszelką cenę wmówić sobie swojemu sercu i swojej podświadomości że to nie to i w tym wytrwać.
Problem tkwi w tym, ze moje głupie serce wierzy w to, ze ten człowiek sie zmieni i w magiczny sposób stanie sie inna osoba... I tak juz od roku... On ma 35 lat
To faktycznie...musi się wyszalec
Nie wiem komu bardziej współczuć-Tobie naiwności czy jemu nie?dojrzałości?
Po co sama sobie to robisz?
Przecież cud się nie zdarzy
Problem tkwi w tym, ze moje głupie serce wierzy w to, ze ten człowiek sie zmieni i w magiczny sposób stanie sie inna osoba... I tak juz od roku... On ma 35 lat
W cuda wierzysz?
Będzie tak "wyszumiał" się do póki sprzęcior nie zawiedzie?
Daj sobie z nim spokój, wypłacz żale, wysmarkaj złudne nadzieje i daj sobie szansę na inny, lepszy związek, bo ten facet zagwarantuje ci tylko kolejne zdrady i kłamstwa.
ONI SIE NIGDY NIE ZMIENIAJA KOCHANA!
8 2016-06-16 00:34:55 Ostatnio edytowany przez Kalejdoskopka (2016-06-16 00:36:04)
Problem tkwi w tym, ze moje głupie serce wierzy w to, ze ten człowiek sie zmieni i w magiczny sposób stanie sie inna osoba... I tak juz od roku... On ma 35 lat
Nie ma czegoś takiego, że się zmieni w magiczny sposób, nie ma szans. Znam facetów jego pokroju w wieku 60 lat i nadal jeszcze szumią, bo jeszcze się nie wyszumieli. Nie ma w nim niczego więcej ponad to co już ci pokazał. Jest tylko jedno wyjście, pokazać mu środkowy palec. Poboli, ale przestanie, ale przecież to i tak nie ma szans przetrwać, ten związek nie ma żadnych fundamentów poza twoją fascynacją kanalią, zawali się szybciej niż myślisz. To jest zaburzony koleś i UWIERZ WRESZCIE, ŻE ON NA 100% SIĘ NIE ZMIENI. Nawet terapia nie działa na zaburzenia tego typu.
Polecam ci z czystym sumieniem książkę MOJE DWIE GŁOWY - Maji Friedrich.
Już głupszego wytłumaczenia nie dał rady wymyślić "Musi się wyszaleć przed ślubem" HAHAHAHAHAHA
Autorko, nie trać czasu, bo z pewnością nie zasługujesz na takie traktowanie.
Nic się nie zmieni. Problem jest rzeczywiście ale jest on w obrazie związku między kobietą a mężczyzną jaki Ty masz. Zapewne wynika to z obrazu Twoich rodziców (tak jest najczęściej). Jak oni żyli między sobą. Bo uwierz, osoba z normalnymi wzorcami nigdy nie pozwoli sobie na takie traktowanie, nauczona szacunku do samej siebie. Ty go nie masz. Ale należy ten szacunek do siebie odbudować. Kopany pies nie ma tej inteligencji, myślenia racjonalnego. Ty masz. Wybór należy do Ciebie, nie do serca ale do rozumu. Odwrotnie też rozumiesz głos serca. Skąd wiesz, że to nie jest uzależnienie? Taka nabyta konstrukcja psychiczna brnięcia w związki wyniszczające, oparte na przemocy psychicznej? Co serce ma z tym wspólnego? To że człowiek kogoś chce kochać? To raczej jest normalne, że chce. Ale wybierać powinien rozumem i zasadami. Niszczenie siebie, pozwalanie na to, jest niszczeniem miłości w sobie, wrażliwości w sobie. To nieuświadomione często pozwalanie na działanie zła. A zło niesie za sobą złe skutki a nie dobre. W końcu to sobie uświadom, bo jesteś jak mniemam osobą dorosłą a nie naiwną kilkunastolatką.