Jestem facetem, ale piszę na Waszym forum, bo oczekuję bezstronnej opinii. Z żoną jesteśmy 50+ , dwoje dzieci. Żona odnowiła znajomości z przeszłości z koleżankami i kolegami. Z początku było fajnie i niewinnie. Najpierw były spotkania w knajpkach (bez partnerów), nawet byli kilka razy zaproszeni do nas do domu. Później do spotkań doszły wyjazdy na wycieczki, najpierw raz w roku a teraz dwa razy w roku, z ich ustaleniem, że nie zabierają ze sobą partnerów. Ze spotkań żona wraca o 1,00 w nocy. Dla żony stały się bardzo ważne te spotkania. Mój sprzeciw co do wyjazdów i spotkań rodzi bardzo ostrą reakcję mojej żony, która twierdzi, że chcę ją zamknąć w złotej klatce. Te wyjazdy bardzo mnie bolą. Napiszcie czy powinienem zacisnąć zęby i pozwolić żonie na te spotkania
ale gdzie jest problem, w czym tkwi? boisz się, że Ciebie zdradza???
A dlaczego "bolą " Ciebie te wyjazdy żony?
Zdarzają się bardzo rzadko, czy żona wraca z nich w stanie wskazującym na "użycie ", utrzymuje ożywiona korespondencję SMS, telefoniczną, czy komputerowa i nie pozwala Ci na zobaczenie z kim i co pisze?
Czy przez te wyjazdy stała się dla Ciebie oziebla, opryskliwa, unikajaca, lekcewazaca?
Jeżeli nie, to tylko zazdroscisz jej fajnej zabawy, bo sam nie potrafisz,sobie zorganizować podobnie miło spędzonego czasu c żona.
Jeżeli żona nie zdradza Ciebie, jej kontakty nie mają negatywnego wpływu na Wasz związek, to dlaczego masz do niej pretensje?
4 2016-05-30 22:02:19 Ostatnio edytowany przez burbon (2016-05-30 22:04:39)
Bardzo dziękuję za szczerą odpowiedź.
Tak naprawdę to właśnie chodzi o zazdrość o tą fajną zabawę, o uczucia które temu towarzyszą. Bardzo chciałbym z nią tam być i przeżywać to razem z nią, ale ten dziwny układ wyklucza to. Boję się, że jest to jak rozpędzony pociąg którego później nie da się zatrzymać. Wycieczki trwają 4 dni, jest alkohol, wspólne spędzanie wieczorów przy gitarze (tyle wiem).
Klepie na internecie, ogląda zdjęcia i buzia jej się śmieje, a mnie szlak trafia. Bywało, że wychodziła z telefonem, ale raczej rozmawiała z koleżanką.
Po powrocie jest kochana, uśmiechnięta, szczęśliwa i wspaniała, to ja jestem opryskliwy i nieprzyjemny.
Co do negatywnego wpływu dla mnie jest wielki, bo emocje są straszne, wyobrażam sobie najgorsze rzeczy i powoli zaczynam w nie wierzyć.
Czy ja powinienem też wyjechać ze znajomymi ?
Tak naprawdę to właśnie chodzi o zazdrość o tą fajną zabawę, o uczucia które temu towarzyszą.
czyli Twoj egoizm. Przecież w zdrowym związku każdy powinien miec coś swojego, prywatnego, cos co daje mu zadowolenie, byleby nie raniło drugiej osoby.
Ty ranisz sam siebie.
Klepie na internecie, ogląda zdjęcia i buzia jej się śmieje, a mnie szlak trafia.
No to posmiej się z nią. NIe potrafisz cieszyć się z tego, że żona jest zadowolona ?
Czy ja powinienem też wyjechać ze znajomymi ?
A chcesz tego ?
Jeżeli tak, to dlaczego tego nie zrobisz ?
Kilka lat temu mój mąż złapał bakcyla strzelniczego. Trzy razy w tygodniu biega na strzelnicę, często wyjeżdża na zawody i turnieje, ma swoje grono znajomych ( również pań), od czasu do czasu idą wspólnie na piwo. Na początku trochę kręciłam nosem, ale jak zobaczyłam ile to mu daje radości, jak odreagowuje stresy związane z pracą, to pomyślałam sobie, że szczęśliwy chłop to czysty zysk dla każdej kobiety. I odpuściłam fochy. Nie wchodzę na jego teren, bo raz, że mnie to całkiem nie interesuje, dwa że każdy powinien mieć kawałek własnej przestrzeni bez ciągłego dzielenia się nią z drugą połową. Jak to powiadają starożytni Indianie: ty masz swoją bandę, a ja swoją, co wcale nie oznacza, że nie trzymam ręki na pulsie..
7 2016-05-31 00:18:00 Ostatnio edytowany przez burbon (2016-05-31 02:33:21)
Jeżeli tak, to dlaczego tego nie zrobisz ?
Myślę że by to wyglądało to jakbym robił na złość
DLACZEGO NIE MOŻNA RAZEM PRZEŻYWAĆ WSPANIAŁYCH CHWIL, MIEĆ WSPÓLNE PIĘKNE WSPOMNIENIA
JAK CIESZYĆ SIĘ NAWET Z NIEWINNEGO FLIRTU
Jeszcze trzęsie mnie to, jak odbierałem żonę po spotkaniach klepał mnie po ramieniu jej podpity kolega i bełkotał ze mam wspaniałą żonę
Zdarzają się bardzo rzadko - a kiedy będzie sporo
2 wyjazdy po 4 +około 4 spotkania to 12 dni ktoś powie że to raz w miesiącu , a ja że to prawie dwa tygodnie jeżeli miałbym też sobie zorganizować czas to miesiąc nie rozumiem tych waszych kobiecych potrzeb . Czy wedwoje też powinniśmy gdzieś wyjechać a morze z dziećmi morze jakieś spotkania rodzinne ,urodziny matki rodzeństwa , a co ze wspólnymi znajomymi czy dla nich nie musimy zarezerwować trochę czasu . Dodajmy jeszcze święta i na prace to chyba zabraknie czasu.
Jednak nie chodzi tu o ilość a o jakość , czy spotkanie w knajpce nie może trwać dwie trzy godziny pry lampce wina i rozchodzimy się o normalnej porze kiedy każdy może e wrócić do domu a nie czekamy a nas kelnerzy wyproszą i wtedy robią błędne oczy bo autobusy przestały jeździć. Miałem dosyć rozwożenia bo dojeżdżaliśmy do domu 2-3cia w nocy a ja rano najczęściej do pracy poprosiłem żonę żeby wracała taksówką i koszty rosną.(a może za to lepiej coś kupić dziecku)
Kilka lat temu mój mąż złapał bakcyla strzelniczego
Rozumiem pasje i spełnianie marzeń. A le co daje siedzenie w knajpie do zamknięcia tu chodzi o towarzystwo wzajemnej adoracji. Dlaczego nie może być to być to spa czy teatr z koleżankami.
To spróbuj być konkurencyjny.
Zaproponuj żonie wspólne, interesujące spędzanie czasu. Tylko we dwoje.
Zorganizuj wyjazd do SPA, kup bilety do teatru, zaproś na kolacje przy świecach w fajnej knajpce, może jakiś weekendowy wypad albo spotkanie w gronie wspólnych znajomych. Teraz sezon na grilla..
Może to zmniejszy częstotliwość spotkań towarzyskich twojej żony...
czy żona wraca z nich w stanie wskazującym na "użycie ",
Czy dopiero powrót z nich w stanie wskazującym na używanie miałby budzić moje obawy? wtedy nie napisał bym zazdrosny a zdradzony?
Co to znaczy że nikomu nie szkodzi, a stracone emocje , dlaczego kobiecie ma sprawiać przyjemność i radość z robienia śniadania innym facetom a zostawia roztrzęsionego swojego męża . Wiedziała że nie chcę żeby jechała ale jej ładowanie akumulatorów było ważniejsze , moje zaś w tym czasie dostały zwarcia.
To nie jest tak ze jej nic niewolno , to trwa 10 lat . oprócz tej grupy ma jeszcze innych znajomych.
Mam w sobie dużo złych emocji , złych skojarzeń i nie jest to takie proste
Jeżeli żona nie zdradza Ciebie - dlaczego zdrada ma zapalić czerwoną lampkę mam na to czekać i dopiero reagować?
Czy na niema takich kobiet które nie szukają wrażeń - czy nie mówi się że okazja czyni złodzieja , mas nigdy to nie dotyczy. To skąd się biorą te wszystkie złe rzeczy na świecie jak zdrady ,romanse. Czy w miarę jedzenia apetyt nierośnie. Dlatego wcześniej tą sytuację do rozpędzonego pociągu. Czy ma każdym kolejnym spotkaniu nie są wobec siebie śmielsi odważniejsi, czy nie łączy ich coraz więcej a nas coraz mniej . To z nimi ma o czym gadać to oni wiedzą z czego się śmieją. Ja mogę być tylko obserwatorem, żadnych emocji poza tymi negatywnymi które sobie wytworzyłem.
11 2016-05-31 07:37:53 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-05-31 07:41:21)
Jesteś potwornym egoistą i zazdrośnikiem.
Twoja żona ma prawo dwa razy do roku sobie wyjechać na parę dni ze swoimi znajomymi.
Ty też możesz spędzać czas ze znajomymi. Jak idę na babski wieczór, to nie zabieram ze sobą męża, bo by się totalnie wynudził. Tak samo nie przyklejam się do niego, jak jedzie na weekend z kumplami na ryby. Daj tej kobiecie odetchnąć i nie rób afery o pierdoły.
I znajdź sobie jakąś pasję, hobby, które będziesz mógł rozwijać, poznaj różnych nowych ludzi i żyj! A nie zazdrość żonie, że ona żyje.
Małżeństwo nie oznacza, że musisz każdą sekundę swojego życia spędzać z mężem/żoną. Zdrowe jest posiadanie swojego ''małego życia'' we wspólnym życiu.
Żona Cię nie zdradza, wraca szczęśliwa, w Waszym małżeństwie niczego nie brakuje. Ciesz się tym, zamiast narzekać.
Może to zmniejszy częstotliwość spotkań towarzyskich twojej żony...
Ludzie, ale to są DWA spotkania w ROKU!
12 2016-05-31 08:03:15 Ostatnio edytowany przez burbon (2016-05-31 08:29:48)
Jesteś potwornym egoistą i zazdrośnikiem.
Jak idę na babski wieczór, to nie zabieram ze sobą męża, bo by się totalnie wynudził. Tak samo nie przyklejam się do niego, jak jedzie na weekend z kumplami na ryby.
Czy agresja i brutalność jest argumentem. Jak możesz porównywać babskie spotkania z wyjazdem tym razem 4 na 4
Czy tylko chodzi żeby komuś dokopać .Ja czuję ze ten układ jest chory.
To my rodzinnie jeździliśmy na urlop w góry .To ten układ wyeliminował mnie z realizacji pasii
Ludzie, ale to są DWA spotkania w ROKU! - CZY PRZECZYTAŁAŚ WSYSTKO ? WYBIERASZ TO CO CI PARUJE TO 12 DNI !
Ludzie, ale to są DWA spotkania w ROKU!
Zrozumiałam, że wyjazdy są 2 razy w roku, a spotkania towarzyskie we własnym gronie nieco częściej, co i tak nie zmienia faktu, że burbon czuje się odrzucony i zaniedbany.
Cyngli napisał/a:Ludzie, ale to są DWA spotkania w ROKU!
Zrozumiałam, że wyjazdy są 2 razy w roku, a spotkania towarzyskie we własnym gronie nieco częściej, co i tak nie zmienia faktu, że burbon czuje się odrzucony i zaniedbany.
Burbon czuje się zaniedbany i odrzucony, ponieważ nie ma kawałka swojej przestrzeni i jest, według mnie, facetem-bluszczem.
Żona nie ma prawa dobrze się bawić bez niego, bo to uraża jego uczucia. To jest skrajny egoizm.
Oboje są po 50-tce, żona odchowała dwoje dzieci, to małżeństwo ze sporym stażem. Skąd myśl, że żonie w głowie zdrada?
Mnie nie dziwi wcale, że poza wspólnymi znajomymi można mieć też swoich znajomych, których się poznało jeszcze w czasach szkolnych, kiedy było siu-bździu w głowie. Partner/partnerka wcale nie musi ich znać, spotykać się z nimi. Dla mnie normalne jest, by w małżeństwie każda ze stron miała trochę wolnej przestrzeni, przecież nie można być non stop ze sobą, 24h na dobę, bo ludzie by świra podostawali. Jest czas spędzony wspólnie i czas spędzony osobno - przy czym ten drugi pozwala za sobą troszkę zatęsknić...
burbon,
z pierwszego Twojego posta zrozumiałam, ze są to spotkania typowo "babskie".
W gronie koleżanek.
Teraz coś piszesz o podpitym koledze, który Ci gratuluje żony i o śniadaniach ktore szykuje dla innych facetów,
czyli są to jednak spotkania mieszane.
A to już nieco zmienia pogląd na te wypady.
Czy to są mężowie tych koleżanek, czy też faceci na "doczepkę" ?
Dlaczego w takim układzie Ty też nie możesz pojechać na taka imprezę koedukacyjna ?
Żona by zaakceptowała Twój wyjazd na 4 dni z Twoimi koleżankami i kolegami ?
16 2016-05-31 09:02:57 Ostatnio edytowany przez RavenKnight (2016-05-31 09:03:05)
Skoro na tych spotkaniach znajdują się inni faceci, a żona zabrania mu iść/jechać ze sobą, to wcale mu się nie dziwię, że się denerwuje.
17 2016-05-31 09:04:46 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-05-31 09:06:37)
Skoro na tych spotkaniach znajdują się inni faceci, a żona zabrania mu iść/jechać ze sobą, to wcale mu się nie dziwię, że się denerwuje.
Jest tam wzmianka o tym, że ustalili z grupą znajomych, że będą się spotykać bez partnerów.
Ja nic złego w tym nie widzę. Też bym męża nie zabrała na spotkanie z ludźmi z liceum. Wynudziłby się jedynie, nie zna tych ludzi, nie ma z nimi wspólnych wspomnień.
A jeszcze mi przyszło do głowy... może te spotkania mają na celu właśnie ''odpoczynek'' od codziennego życia? Dlatego właśnie są bez życiowych partnerów?
Nie wiem, tak tylko się zastanawiam.
RavenKnight napisał/a:Skoro na tych spotkaniach znajdują się inni faceci, a żona zabrania mu iść/jechać ze sobą, to wcale mu się nie dziwię, że się denerwuje.
Jest tam wzmianka o tym, że ustalili z grupą znajomych, że będą się spotykać bez partnerów.
Ja nic złego w tym nie widzę. Też bym męża nie zabrała na spotkanie z ludźmi z liceum. Wynudziłby się jedynie, nie zna tych ludzi, nie ma z nimi wspólnych wspomnień.
z poniższych wpisów autora wynika , ze wyjazdy są koedukacyjne, z udziałem facetów :
dlaczego kobiecie ma sprawiać przyjemność i radość z robienia śniadania innym facetom a zostawia roztrzęsionego swojego męża . Wiedziała że nie chcę żeby jechała ale jej ładowanie akumulatorów było ważniejsze , moje zaś w tym czasie dostały zwarcia.
Jeszcze trzęsie mnie to, jak odbierałem żonę po spotkaniach klepał mnie po ramieniu jej podpity kolega i bełkotał ze mam wspaniałą żonę
Też by mnie trzęsło, gdyby jakis podpity babsztyl chwalił zalety mojego męża po ich wspólnym kilkudniowym wypadzie.
A jeszcze mi przyszło do głowy... może te spotkania mają na celu właśnie ''odpoczynek'' od codziennego życia? Dlatego właśnie są bez życiowych partnerów?
Nie wiem, tak tylko się zastanawiam.
Wiesz, taki taki "odpoczynek od codziennego partnera" nazywa się "skok w bok"
19 2016-05-31 10:07:57 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-05-31 10:10:07)
Acha, czyli jak jadę do kina ze znajomymi, to robię skok w bok?
Skok w bok, to jest zdrada. Wyjście ze znajomymi nie zalicza się do zdrady
To mój szwagier też żonę zdradza, bo nienawidzi jeździć z nią na narty i woli w tym czasie nad jezioro z paczką pojechać?
Myślę, że przesada w drugą stronę jest BARDZO niezdrowa.
P.S Niejednokrotnie mój mąż słyszał od kolegów, że ma ''świetną żonę''. Ot, przyjacielski komplement. Straszne, samo zło.
20 2016-05-31 10:20:01 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2016-05-31 10:22:08)
Acha, czyli jak jadę do kina ze znajomymi, to robię skok w bok?
Skok w bok, to jest zdrada. Wyjście ze znajomymi nie zalicza się do zdrady
To mój szwagier też żonę zdradza, bo nienawidzi jeździć z nią na narty i woli w tym czasie nad jezioro z paczką pojechać?
Myślę, że przesada w drugą stronę jest BARDZO niezdrowa.P.S Niejednokrotnie mój mąż słyszał od kolegów, że ma ''świetną żonę''. Ot, przyjacielski komplement. Straszne, samo zło.
Cyngli,
nie chcę sie z Tobą sprzeczać,
ale podajesz inne przykłady niż te które są udziałem autora.
To nie jest wyjscie do kina, teatru, ale kilkudniowy wypad na popijawę w mieszanym towarzystwie, z zabawą, harcami i noclegami.
Nie jest to kilka godzin "odchamienia" w innym towarzystwie niż mąż.
Gratuluję Tobie tak dobrej oceny ze strony kolegów męża.
Ale, pewnie nie zostałaś tak przez nich oceniona po kilkudniowej balandze znimi sam na sam ?
Myślisz, że wtedy mąż byłby dumny z takiej oceny Twojej osoby ?
Tak to prawda że to są ludzie z klasy ale podstawowej i po trzydziestu latach to i tak znajomości trzeba zacząć od nowa można było w tej grupie stworzyć podstawy spotykania się razem z partnerami . Dużo osób się wykruszyło niektórzy rzadko wpadają , zostali najwytrwalsi w tym moja żona. To też tyczy się tego że napisałem to że teraz było 4 na 4 kiedyś bywało nie do pary.
Napisałem że to ten układ wyeliminował mnie z realizowania pasji. Na prośbę żony dopisuje że nadal urlopy spędzamy w górach. Ale czy zaprowadzi mnie na Giewont jak poszła z kolegami i koleżankami. Teraz planują wejście na Rysy bo raz im się nie udało.
Co do śniadań to mówi że nie pamięta żeby robiły śniadanie dla facetów teraz było szwedzki stół to znaczy wyłożyli wszystko na stół i każdy sobie brał ona nie wie kto wykładał bo bardzo późno przychodziła na śniadanie . Ja pamiętam jak po którejś z pierwszych wycieczek opowiadała jak chłopcy chodzili po bułeczki a one robiły śniadanka.
Mam jeszcze napisać że nie są to całodniowe hulanki i swawole tylko przez cały dzień chodzą po górach a alkohol i gitara to dopiero wieczorem.
22 2016-05-31 13:03:56 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-05-31 13:04:22)
Cyngli napisał/a:Acha, czyli jak jadę do kina ze znajomymi, to robię skok w bok?
Skok w bok, to jest zdrada. Wyjście ze znajomymi nie zalicza się do zdrady
To mój szwagier też żonę zdradza, bo nienawidzi jeździć z nią na narty i woli w tym czasie nad jezioro z paczką pojechać?
Myślę, że przesada w drugą stronę jest BARDZO niezdrowa.P.S Niejednokrotnie mój mąż słyszał od kolegów, że ma ''świetną żonę''. Ot, przyjacielski komplement. Straszne, samo zło.
Cyngli,
nie chcę sie z Tobą sprzeczać,
ale podajesz inne przykłady niż te które są udziałem autora.To nie jest wyjscie do kina, teatru, ale kilkudniowy wypad na popijawę w mieszanym towarzystwie, z zabawą, harcami i noclegami.
Nie jest to kilka godzin "odchamienia" w innym towarzystwie niż mąż.Gratuluję Tobie tak dobrej oceny ze strony kolegów męża.
Ale, pewnie nie zostałaś tak przez nich oceniona po kilkudniowej balandze znimi sam na sam ?
Myślisz, że wtedy mąż byłby dumny z takiej oceny Twojej osoby ?
Secondo, ja tu nie jestem po to, by się sprzeczać.
Przedstawiam moje zdanie.
Zdarzyło mi się być np. na zjeździe tygodniowym również bez męża, gdzie byli i mężczyźni i kobiety.
I też był alkohol - co jest chyba normalne na tego typu imprezach, czy wakacjach.
Ja w tym naprawdę nic zdrożnego nie widzę, dopóki nie są łamane pewne zasady.
Z tego opisu:
Ja pamiętam jak po którejś z pierwszych wycieczek opowiadała jak chłopcy chodzili po bułeczki a one robiły śniadanka.
Mam jeszcze napisać że nie są to całodniowe hulanki i swawole tylko przez cały dzień chodzą po górach a alkohol i gitara to dopiero wieczorem.
wynika, że to są normalne przyjacielskie wyjazdy. Chłopy robią zakupy, a babki gotują. I łażenie po górach, wieczorem ognisko i alkohol. Co w tym nienormalnego? To, że faceci są? Przecież wolno mieć kolegów. To, że jeżdżą bez żon/mężów? Może taką chcą mieć ekipę. Nie wiem, ja tam dalej nic nienormalnego nie widzę.
Po pierwsze, Autorze, weź sobie jakoś życie zorganizuj. Znajdź pozadomowe hobby, może też zorganizuj sobie raz na jakiś czas wyjazd z przyjaciółmi - sam piszesz, że zazdrosny jesteś w dużej mierze o to, że żona się dobrze bawi a ty w tym czasie siedzisz w domu i bąki zbijasz. Poza tym w ten sposób dasz żonie odczuć, czym jest tęsknota. I że masz własne sprawy od żony niezależne. To oczywiste, że ty tęsknisz za nią dużo bardziej siedząc sam w domu, niż ona bawiąc się z przyjaciółmi na wyjeździe. Daj jej szansę poczuć, jak to jest, gdy role się odwrócą.
Z drugiej strony - wyznacz jasno granice. To, że nie masz ochoty odwozić jej czy jej znajomych w środku nocy, po wspólnej zabawie, kiedy następnego dnia idziesz do pracy jest absolutnie zrozumiałe. Powrót taksówką to nie majątek (nawet, jeśli kosztuje ze 30 zł) - jeśli nie spotykają się na tych piwach raz na tydzień.
Z trzeciej wreszcie - zaproponuj żonie wyjazd we dwójkę. Zamiast się nabzdyczać, że nie wiesz, czy będzie chciała jechać z tobą w góry, bo ze znajomymi planuje zdobywać Rysy, zaproponuj jej coś innego. Nie wiem, co twoja żona lubi, gdzie byliście, a czego razem nie widzieliście, ale skoro znasz ją ładnych parę lat, powinieneś wiedzieć, co jej się podoba, jak lubicie wspólnie spędzać czas. Nie rywalizuj z tymi przyjaciółmi na zasadzie "albo oni, albo ja" - raczej pokaż żonie, że z tobą też może fajnie się bawić a nie tylko siedzieć przed telewizorem.
Jasne, że można było w tej grupie stworzyć podstawę do spotykania się parami - pytanie, dlaczego oni nie chcą? Bo mają potrzebę "powrotu do przeszłości"? - możliwe. A może w tej grupie są jakieś stare panny, rozwodnicy - osoby, które na "rodzinnych" spotkaniach nie czułyby się komfortowo. Zawsze można delikatnie zasugerować, żeby spotkać się w takim poszerzonym gronie - niekoniecznie od razu na jakimś wyjeździe ale np. w weekend na grilla czy piknik.
24 2016-05-31 13:18:35 Ostatnio edytowany przez Facet_z_wąsem (2016-05-31 13:19:55)
... Na prośbę żony dopisuje że nadal urlopy spędzamy w górach.
...Mam jeszcze napisać że nie są to całodniowe hulanki i swawole tylko przez cały dzień chodzą po górach a alkohol i gitara to dopiero wieczorem.
Czy ja dobrze rozumiem, że Twoja żona patrzy Ci teraz przez ramie i dyktuje co masz tutaj napisać???
To może poproś, żeby komentarze tez ona pisała. Po co ci opinie innych?
Może jestem skrzywiony własnymi doświadczeniami, ale mi tu coś ewidentnie "śmierdzi". Możecie wspólnie z żoną udawać, że to od sąsiadów.
Po pierwsze, Autorze, weź sobie jakoś życie zorganizuj. Znajdź pozadomowe hobby, może też zorganizuj sobie raz na jakiś czas wyjazd z przyjaciółmi - sam piszesz, że zazdrosny jesteś w dużej mierze o to, że żona się dobrze bawi a ty w tym czasie siedzisz w domu i bąki zbijasz. Poza tym w ten sposób dasz żonie odczuć, czym jest tęsknota. I że masz własne sprawy od żony niezależne. To oczywiste, że ty tęsknisz za nią dużo bardziej siedząc sam w domu, niż ona bawiąc się z przyjaciółmi na wyjeździe. Daj jej szansę poczuć, jak to jest, gdy role się odwrócą.
Z drugiej strony - wyznacz jasno granice. To, że nie masz ochoty odwozić jej czy jej znajomych w środku nocy, po wspólnej zabawie, kiedy następnego dnia idziesz do pracy jest absolutnie zrozumiałe. Powrót taksówką to nie majątek (nawet, jeśli kosztuje ze 30 zł) - jeśli nie spotykają się na tych piwach raz na tydzień.
Z trzeciej wreszcie - zaproponuj żonie wyjazd we dwójkę. Zamiast się nabzdyczać, że nie wiesz, czy będzie chciała jechać z tobą w góry, bo ze znajomymi planuje zdobywać Rysy, zaproponuj jej coś innego. Nie wiem, co twoja żona lubi, gdzie byliście, a czego razem nie widzieliście, ale skoro znasz ją ładnych parę lat, powinieneś wiedzieć, co jej się podoba, jak lubicie wspólnie spędzać czas. Nie rywalizuj z tymi przyjaciółmi na zasadzie "albo oni, albo ja" - raczej pokaż żonie, że z tobą też może fajnie się bawić a nie tylko siedzieć przed telewizorem.
Jasne, że można było w tej grupie stworzyć podstawę do spotykania się parami - pytanie, dlaczego oni nie chcą? Bo mają potrzebę "powrotu do przeszłości"? - możliwe. A może w tej grupie są jakieś stare panny, rozwodnicy - osoby, które na "rodzinnych" spotkaniach nie czułyby się komfortowo. Zawsze można delikatnie zasugerować, żeby spotkać się w takim poszerzonym gronie - niekoniecznie od razu na jakimś wyjeździe ale np. w weekend na grilla czy piknik.
Zgadzam się z tą wypowiedzią w 100%.
burbon wiesz o co ty jesteś tak naprawdę zazdrosny? O to, że twoja żona ma jakieś życie poza tobą, że spędza je tak jak lubi, że cieszy się chwilami tylko dla siebie. Zazdrościsz jej tego, bo sam niczego nie jesteś w stanie sobie zorganizować. Nie masz żadnego swojego hobby, żadnej pasji. Jesteś nijaki w swoim życiu.
Ja tez wyjeżdżam, nawet częściej ze swoja grupą w góry. Na kilka dni. Są tam faceci. I rozmawiam z nimi i głupio przekomarzam, nawet ze sprośnym podtekstem erotycznym. A co gorsze nawet zdarza mi się z nimi spać na wspólnej sali.
I mam w domu podobnego osobnika jak ty, który próbował mi ustawić życie. Rozmowa z nim była krótka, acz konkretna.
Zarówno ja jak i twoja żona mamy pełne prawa obywatelskie i jak na razie w Polsce nie obowiązuje prawo islamskie. Dlatego tez mamy prawo spotykać się i jeździć i kim chcemy. Nie potrzebujemy waszego pozwolenia, bo dziećmi już nie jesteśmy i zabronić nie możecie.
Znajdź sobie jakąś pasję, swoich znajomych. Zrzuć te kapcie i wyjdź do ludzi, bo twoja zazdrość będzie potrzebowała lekarstw.
Po pierwsze, Autorze, weź sobie jakoś życie zorganizuj. Znajdź pozadomowe hobby, może też zorganizuj sobie raz na jakiś czas wyjazd z przyjaciółmi - sam piszesz, że zazdrosny jesteś w dużej mierze o to, że żona się dobrze bawi a ty w tym czasie siedzisz w domu i bąki zbijasz. Poza tym w ten sposób dasz żonie odczuć, czym jest tęsknota. I że masz własne sprawy od żony niezależne. To oczywiste, że ty tęsknisz za nią dużo bardziej siedząc sam w domu, niż ona bawiąc się z przyjaciółmi na wyjeździe. Daj jej szansę poczuć, jak to jest, gdy role się odwrócą.
Z drugiej strony - wyznacz jasno granice. To, że nie masz ochoty odwozić jej czy jej znajomych w środku nocy, po wspólnej zabawie, kiedy następnego dnia idziesz do pracy jest absolutnie zrozumiałe. Powrót taksówką to nie majątek (nawet, jeśli kosztuje ze 30 zł) - jeśli nie spotykają się na tych piwach raz na tydzień.
Z trzeciej wreszcie - zaproponuj żonie wyjazd we dwójkę. Zamiast się nabzdyczać, że nie wiesz, czy będzie chciała jechać z tobą w góry, bo ze znajomymi planuje zdobywać Rysy, zaproponuj jej coś innego. Nie wiem, co twoja żona lubi, gdzie byliście, a czego razem nie widzieliście, ale skoro znasz ją ładnych parę lat, powinieneś wiedzieć, co jej się podoba, jak lubicie wspólnie spędzać czas. Nie rywalizuj z tymi przyjaciółmi na zasadzie "albo oni, albo ja" - raczej pokaż żonie, że z tobą też może fajnie się bawić a nie tylko siedzieć przed telewizorem.
Jasne, że można było w tej grupie stworzyć podstawę do spotykania się parami - pytanie, dlaczego oni nie chcą? Bo mają potrzebę "powrotu do przeszłości"? - możliwe. A może w tej grupie są jakieś stare panny, rozwodnicy - osoby, które na "rodzinnych" spotkaniach nie czułyby się komfortowo. Zawsze można delikatnie zasugerować, żeby spotkać się w takim poszerzonym gronie - niekoniecznie od razu na jakimś wyjeździe ale np. w weekend na grilla czy piknik.
Zacznij organizować sobie życie tak jak to robi twoja żona. Znajdź sobie swoich prywatnych znajomych, żony w to swoje nowe życie nie wprowadzaj, miej swoje tajemnice i swoje prywatne sprawy. Poczujesz się dużo lepiej, a żona może zrozumie co czujesz w tej chwili, a może nie. Może wprost przeciwnie ucieszy się, że już jej nie trujesz. Lubisz jeździć w góry to jedź, jak ruszysz się z domu to towarzystwo samo znajdzie się na szlaku tylko bądź otwarty na nowe znajomości. Może nowopoznane osoby spodobają ci się tak, że już nigdy nie będziesz chciał jechać tam z żoną. Żona nie jest jedynym człowiekiem na świecie więc nie trzymaj się jej tak kurczowo.
Czy ja dobrze rozumiem, że Twoja żona patrzy Ci teraz przez ramie
Oczywiście że wie i widzi odpowiedzi, jest to nasz wspólny problem i razem szukamy rozwiązania. To znaczy ja szukam bo pogubiłem się w tym wszystkim, a ona wie że ma racje i za to też ją kocham.
Autorze, weź sobie jakoś życie zorganizuj. Znajdź pozadomowe hobby, może też zorganizuj sobie raz na jakiś czas wyjazd z przyjaciółmi
Fajnie tylko że ja rozumiem można mieć różne zainteresowania że potrzebują je realizować i jeżeli my nie przepadamy dajemy zielone światło drugiej połowie.
U nas to kiedyś ja bardziej chciałem chodzić po górach i teraz czy to ma tak wyglądać - żona wyjeżdża z paczką, wraca a ja ze swoją paczką w trasę wynajmuje ten sam pokój idę tym samym szlakiem, przecież to jest chore.
Rozmawialiśmy wcześniej że kupie sobie motor (choć nie bardzo nas stać )oczy mi się zaświeciły ale zaraz poczułem się jakbym sprzedał żonę za motor.
Czy naprawdę jest to czysty egoizm i tylko zła zazdrość że chciałbym z nią to robić co ona i ja lubimy .
Żona mówiła że próbowała namówić przyjaciół abym mógł pojechać, ale określili jasno sana albo w ogóle. Przełknąłem tego babola i wyraziłem zgodę.
Z czasem małe niuanse o których między innymi pisałem zaczęły dokuczać coraz bardziej . Gdyby potrafiła sobie odmówić ten wyjazd nie lekceważyć niebyło by sprawy .Ale jak piszecie to nie islam i każdy ma swoje prawa , a gdzie miejsce na uczucie .
KAŻDY SOBIE ....
Facet - zachowujesz się, jakby cię żona na pół roku zostawiała samego w domu. Z prostej w sumie sprawy czynisz gigantyczną katastrofę. Już nie przesadzaj, że jak żona dwa razy do roku wyjedzie na kilka dni ze znajomymi i od czasu do czasu spotka się z nimi na mieście, to nagle na miłość do męża nie ma miejsca i czasu - bez jaj. Dlaczego ona ma sobie odmawiać - bo ciebie boli, że ona ma życie poza waszym małżeństwem i ma ci teraz udowadniać, że to życie może rzucić w kąt na twoje gwizdnięcie?
To, że chcesz robić z żoną to, co lubicie - to nie czysty egoizm. To, że oczekujesz, że żona będzie to robiła tylko z tobą - to jest egoizm. Rozumiem, że problematyczną sferą byłby seks - wtedy to się nazywa zdrada. Ale wyprawa w góry? Podobnie jak nie rozumiem jakim cudem zakup motoru = sprzedanie żony. Fanaberia, na którą was nie stać - ok. Ale jak kupisz sobie motor to co - sypiać będziesz od tej pory w garażu?
Czy ktoś ci z żoną zabrania w góry jeździć? Lubicie oboje, to jeźdźcie - we dwoje. Tatry, Bieszczady, Beskidy - trochę tego w tym kraju jest, na pewno wystarczy i na wyprawy ze znajomymi i z mężem. Ty się na siłę upierasz, że jej wyjazdy ze znajomymi wykluczają wasze wspólne plany. Naprawdę tak jest? Naprawdę nie da się tego pogodzić? Jakoś trudno mi uwierzyć, że mając do dyspozycji 353 dni w roku (minus te 12, które żona spędza na wyjazdach ze znajomymi) nie da się zorganizować jakiejś małżeńskiej wyprawy.
Czy też wyobraziłeś sobie, że oni sobie na tych wyjazdach urządają swingerskie orgie (bo chyba o to ci chodzi w sugestiach, że w ekipie są cztery kobiety i czterech facetów) i to ten wyimaginowany lęk jest źródłem twojego oporu?
Dla mnie z postu na post coraz bardziej wychodzi z ciebie facet-bluszcz, którego niedoścignionym ideałem jest mieć monopol na czas i uwagę partnerki - a jak już ona musi spędzać czas z kimś oprócz ciebie, to ma cię też w to zaangażować. Jako kogo - przyzwoitkę?
Myślę, że rozwiązanie jest proste - zorganizować sobie hobby na czas, w którym żona wyjeżdża w góry - a w wolnych chwilach zaplanować wyjazdy tylko we dwoje.
W końcu rok ma 353 dni, a nie 12.