Witam wszystkich. Konto założyłam dziś,chciałabym Wam opowiedzieć swoją smutną historię z życia oraz poradzić się,bo jestem już bezsilna wobec tego co się dzieje i działo właściwie od zawsze.
Postaram się napisać wszystko w dużym skrócie.
Obecnie mam 25 lat.
Odkąd pamiętam w moim domu często były awantury powodowane przez ojca,który ma okropnie trudny charakter i ponoć miał ciężkie dzieciństwo,ojca alkoholika,który znęcał się nad rodziną, ponoć nawet bił moją babcie po brzuchu kiedy ta była z moim ojcem w ciąży. Jest trudnym czlowiekiem,który na pokaz uchodzi za osobę niezwykle sympatyczna, zabawną i dobrą, ale w domu dla najbliższych był zawsze tyranem i nie liczył się z niczyim zdaniem. Pamiętam rękoczyny, awantury z BYLE powodu, aby tylko się wyżyć,bo wiedział że może sobie na to pozwolić,a moja mama jest na tyle słaba psychicznie ,że była całe życie przekonana, że sobie sama nie da rady. Finansowo nigdy niczego nam nie brakowało,mój ojciec prowadzi firmę od ponad 20 lat, były fajne wakacje,drogie ciuchy,piękne mieszkanie. Ale nie było miłości,przez co przekonałam się że pieniądze szczęścia nie daja. Zazdrościłam rodzinom moich koleżanek,które może miały ubogie domy i życie,ale za to zdrowe relacje i miłość,której on nigdy nie umiał mi okazać. przez to co się działo,wyrosłam na osobę niezwykle wycofaną,zakompleksioną,nie wierzącą w swoje możliwości,nieśmiałą,zalęknioną. Nie umiem walczyć o swoje, nawet jeśli coś mi wyjdzie,uda się,to i tak zwalam to na inne okoliczności,a nie że sama faktycznie coś umiem/jestem zdolna. Wmawiał mi zawsze,że jestem głupia,niewartościowa,że są ze mną same problemy,mimo że zawsze należałam do spokojnych osób,nie umiałam robić po swojemu bo się zwyczajnie bałam. Do tej pory robią mi problemy o to,że np. śpię u koleżanki lub u chłopaka. Jest to dopiero mój drugi chłopak/partner seksualny,dobrze mi z nim,jego rodzina jest normalna i odpoczywam z tymi ludźmi. Oczywiście moi rodzice go nie akceptują, poprzedniego chłopaka niby lubili ale też nie obyło się bez komentarzy,że jest taki śmaki owaki, za chudy ,zbyt skromnie ubrany,bez pieniędzy. Obecny jest za to przeciwienstwem mojego byłego, jest bardzo wysoki i potężny,może i nawet troche otyły ,co też jest powoden drwin i kpin ze strony mojego ojca,który na prawie każdego z nienawiści zawsze znajdzie jakiś obrazliwy przydomek. Kiedy chce u niego zostac na noc,niestety musze kombinować,mowic ze spie u koleżanki,bo w przeciwnym wypadku by to nie przeszło. mimo że mam swoje lata to oni nadal mnie ograniczają i traktuja jak małe dziecko,w dodatku ojciec potrafi bez powody wyskoczyć do mnie z łapami,zwyzywać mnie. Na domiar złego jestem bardzo wrażliwa z natury,wszystko biore do siebie. W dziecinstwie nawet za przejaw smutku,za płacz,potrafiło mi sie oberwać. Nienawidze go z całych sił ,moja mama tak samo ale jednak musimy to znosic. Raz miarka sie przebrała i oświadczylam,ze sie wyprowadzam. Wtedy prawie mnie pobił, krzyczał że jestem psychiczna, że zmarnuje sobie życie. Mam starszego brata który ma prawie 35 lat, niestety popadł w narkotyki,narobił długów i odcial sie od rodzicow. nie pomoże mi. kiedy dzwonie do niego i szukam pomocy,to mówi ,,nic nowego mi nie powiedzialas, nie tesknie za tym i ciesze sie,ze jestem z dala od tego domu'. Rodzice myślą,że skoro jedno dziecko zle wyszlo to teraz musza dmuchac i chuchac na mnie ,mimo ze jestem odpowiedzialna i nigdy nie robilam zadnych problemów. Robia ze mnie emocjonalna kaleke,jestem znerwicowana,nie moge spac,mam koszmary senne,wszystko biore do siebie,odbieram jako atak,nie umiem juz normalnie zyc. Mam tego dosyc,nawet w dziecinstwie mialam mysli samobójcze. Kazdy mowi,ze jestem bardzo atrakcyjna, wartościowa dziewczyna o dobrym sercu,niestety najbliżsi tego nigdy nie widzieli i mnie nie doceniaja,co boli bardzo. Czasem sama siebie nienawidze kiedy nachodzą mnie mysli,ze pragne smierci ojca. To jest patologia,mimo że z alkoholem raczej nie przesadza,choc nie wiem jak bylo kiedys,mama tez mi wszystkiego nie powie. Nie wiem co mam robic, chcialabym sie wyprowadzic ale nie mam super pracy,mimo ze jestem po studiach,zarobie moze max 1900 zł, chcialabym wynajac pokoj ale wiemm,ze znowu bedzie próba szantazu emocjonalnego ,placz mamy ze ją zostawiam. jestem załamana i zmeczona zyciem. nie wiem co robic. to wszystko jest takie trudne. zrobic nagle po swojemu kiedy cale zycie niczego nie mozesz... ludzie widzą że jestem smutna i przygnebiona choć staraam sie w najmniejszych rzeczach znalezc pocieszenie. Prosze o jakas porade...
2 2016-05-29 00:31:08 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-05-29 00:36:00)
Zmeczonażyciem. Jest mi niezmiernie przykro czytać Twój post...
Podsumuję go krótko - tkwisz w bardzo toksycznym domu i tylko Ty możesz to przerwać.
Ja spotkałam się z takimi typami jak Twój ojciec (poprzez pracę i znajomych) - psychopaci potrafią wspaniale zaprezentować się na zewnątrz, zarobić niezłe pieniądze, stworzyć pozory cudownej szczęśliwej rodziny na zewnątrz, skrzętnie i umiejętnie zaś skrywając piekło, jakie rozgrywa się w czterech ścianach tzw. "domu". I to piekiełko też potrafią wynagrodzić cudownymi chwilami będącymi ... wstępem do dalszej jazdy!
Twoje opisy zachowań ojca po prostu mrożą krew w żyłach.
Ja znam osobiście kogoś, kto podobnie jak Ty przechodził gehennę w rodzinnym domu, z tym że sprawcą przemocy, fizycznej i psychicznej była ... matka.
Ta bliska dziś mi osoba po latach wyznała, dlaczego m.in. tak chętnie spędzała czas u mnie, kiedy byłyśmy nastolatkami... Było dokładnie jak u Ciebie. Nawet ma brata, który odreagowując toksyczną sytuację w domu, wyczyniał cuda wianki, były i ucieczki z domu, i alkohol, i policja...
Powiem Ci, co ona zrobiła. Łatwo jej też nie było, ale znalazła najskuteczniejsze rozwiązanie - zerwała całkowicie kontakt z toksyczną rodziną. Tutaj trudno mówić o jakiejkolwiek zdrowej więzi, czymś, czego warto by się trzymać.
Masz 25 lat. Nie jesteś już w żaden sposób zależna od rodziców. To chore przekonanie pojawiło się na skutek wieloletniego prania mózgu przez tatusia! Możesz podjąć pracę, nawet za te 1900 zł, każdy z nas jakoś tam zaczynał. A ten chłopak, o którym tak ciepło piszesz? Nie możecie jakoś spróbować żyć razem, na własną rękę?
Byłoby Wam łatwiej i finansowo i mielibyście się nawzajem...
Wiem, że boisz się życia w ogóle i w mniej komfortowych warunkach chyba też, przyzwyczajona do dobrego standardu, jaki zapewniał ojciec. Ale mam pytanie - jak długo tak uciągniesz?... Popatrz na swój nick! A masz zaledwie 25 lat!
Brutalnie napiszę o Twojej mamie - ewidentnie jest ofiarą Twojego ojca, ale ... tkwi w tym układzie. Z trzech powodów:
a. boi się go (co zrozumiałe);
b. przyzwyczaiła się do tej sytuacji - częstotliwość chorych sytuacji sprawiła, że wydały jej się całkiem normalne;
c. mimo wyrządzonych krzywd, być może odpowiada jej status materialny.
Wiem, że mnie się łatwo mówi, ja rozumiem, że są ludzie słabi psychicznie, ale ... jak długo można tkwić w takim układzie! Ty już jako dziecko miałaś myśli samobójcze dziewczyno.
Sama osobiście znam jedną taką kobietę, która pozwalała mężowi na podobne sytuacje w domu. Moim zdaniem taką pasywnością krzywdziła nie tylko siebie, ale też swoje dzieci , narażając na ubliżanie, rękoczyny itp. i ucząc ich swoim przykładem bezradności... U niej też było przekonanie, że sobie nie poradzi i musi w tym tkwić. Nigdy zaś nie spróbowała, aby właśnie się przekonać, że się jednak da.
Na forum aż roi się od historii, gdzie w pozornie beznadziejnej sytuacji kobieta znajdowała w sobie siłę i kończyła rozdział zwany "tata-psychopata"!
Piszesz, że boisz się reakcji mamy. Ale to dorosła kobieta, a Ty nie jesteś za nią odpowiedzialna. Ona też dokonuje wyboru... I piszesz czasami w liczbie mnogiej o działaniach obojga rodziców - czyli mama też w porządku nie jest, bo bierze w tej nagonce udział.
Znam takie kobiety, które po dwudziestu kilku latach powiedziały tyranom dość i ... żyją!
A co do mojej przyjaciółki - zerwała kontakt z rodziną, co oczywiście wiązało się z ostracyzmem społecznym w małej mieścinie, w której dorastałyśmy. Ale gdybyś zobaczyła, jak ona teraz żyje i jaka jest szczęśliwa - to widać na każdym zdjęciu, w każdej wiadomości od niej, przy każdym spotkaniu!
Odetnij się od tej toksyny, a ożyjesz, zobaczysz!
A Twoi rodzice się nie zmienią, niestety... Tak żyli przez niemal 40 lat.
PS To, że Twój "tatuś" miał trudne dzieciństwo nie daje mu prawa do działań odwetowych na własnej rodzinie. Mój też przeżył koszmar jako dziecko, ale nigdy nie podniósł na nas ręki, a wręcz przeciwnie, stworzył ciepłą, kochającą się rodzinę.
Żebyś mi tu "tatki" nie usprawiedliwiała!
Jest trudnym czlowiekiem,który na pokaz uchodzi za osobę niezwykle sympatyczna, zabawną i dobrą, ale w domu dla najbliższych był zawsze tyranem i nie liczył się z niczyim zdaniem.
tak bywa bardzo często, nie znam ludzi którzy nawet świadomie o swoich złych cechach czy czynach chcieli by się chwalić poza domem, więc aktorstwo uprawiają
Zazdrościłam rodzinom moich koleżanek,które może miały ubogie domy i życie,ale za to zdrowe relacje i miłość,której on nigdy nie umiał mi okazać. przez to co się działo,wyrosłam na osobę niezwykle wycofaną,zakompleksioną,nie wierzącą w swoje możliwości,nieśmiałą,zalęknioną.
z moich obserwacji jak najbardziej, jednak i tu rzeczywistość potrafi być złudna, "wszędzie dobrze gdzie nas nie ma"
Czasem sama siebie nienawidze kiedy nachodzą mnie mysli,ze pragne smierci ojca. To jest patologia,mimo że z alkoholem raczej nie przesadza,choc nie wiem jak bylo kiedys,mama tez mi wszystkiego nie powie. Nie wiem co mam robic, chcialabym sie wyprowadzic ale nie mam super pracy,mimo ze jestem po studiach,zarobie moze max 1900 zł, chcialabym wynajac pokoj ale wiemm,ze znowu bedzie próba szantazu emocjonalnego ,placz mamy ze ją zostawiam. jestem załamana i zmeczona zyciem. nie wiem co robic. to wszystko jest takie trudne. zrobic nagle po swojemu kiedy cale zycie niczego nie mozesz... ludzie widzą że jestem smutna i przygnebiona choć staraam sie w najmniejszych rzeczach znalezc pocieszenie. Prosze o jakas porade...
popatrz na to tak, jesteś pewna szantażu emocjonalnego, płaczu mamy, załamania i tego nie chcesz, źle Ci z tym
obawiasz się zrobienia kroku, do szczęścia, bo znów obawa że kasy za mało, że trudno, czujesz się zmęczona i tym co jest, i działaniem które trzeba podjąć
życie samo Cię pcha w kierunku niezależności, "dorosłości", pcha Cię do "po swojemu"
masz stracha przed "po swojemu" czy chcesz powielać to co już wiesz że jest do bani
po co to blokować na siłę, płyń z prądem, to twoja rzeka :d
powodzenia i konsekwencji w decyzjach
Naprawdę nie mogę sobie wyobrazić, przemoc w rodzinie jest nie do przyjęcia, więc brute mężczyźni i kobiety tak bezwzględny delikatne i wrażliwe.
Zmeczonażyciem. Jest mi niezmiernie przykro czytać Twój post...
Podsumuję go krótko - tkwisz w bardzo toksycznym domu i tylko Ty możesz to przerwać.
Ja spotkałam się z takimi typami jak Twój ojciec (poprzez pracę i znajomych) - psychopaci potrafią wspaniale zaprezentować się na zewnątrz, zarobić niezłe pieniądze, stworzyć pozory cudownej szczęśliwej rodziny na zewnątrz, skrzętnie i umiejętnie zaś skrywając piekło, jakie rozgrywa się w czterech ścianach tzw. "domu". I to piekiełko też potrafią wynagrodzić cudownymi chwilami będącymi ... wstępem do dalszej jazdy!
Twoje opisy zachowań ojca po prostu mrożą krew w żyłach.
Ja znam osobiście kogoś, kto podobnie jak Ty przechodził gehennę w rodzinnym domu, z tym że sprawcą przemocy, fizycznej i psychicznej była ... matka.
Ta bliska dziś mi osoba po latach wyznała, dlaczego m.in. tak chętnie spędzała czas u mnie, kiedy byłyśmy nastolatkami... Było dokładnie jak u Ciebie. Nawet ma brata, który odreagowując toksyczną sytuację w domu, wyczyniał cuda wianki, były i ucieczki z domu, i alkohol, i policja...
Powiem Ci, co ona zrobiła. Łatwo jej też nie było, ale znalazła najskuteczniejsze rozwiązanie - zerwała całkowicie kontakt z toksyczną rodziną. Tutaj trudno mówić o jakiejkolwiek zdrowej więzi, czymś, czego warto by się trzymać.
Masz 25 lat. Nie jesteś już w żaden sposób zależna od rodziców. To chore przekonanie pojawiło się na skutek wieloletniego prania mózgu przez tatusia! Możesz podjąć pracę, nawet za te 1900 zł, każdy z nas jakoś tam zaczynał. A ten chłopak, o którym tak ciepło piszesz? Nie możecie jakoś spróbować żyć razem, na własną rękę?
Byłoby Wam łatwiej i finansowo i mielibyście się nawzajem...
Wiem, że boisz się życia w ogóle i w mniej komfortowych warunkach chyba też, przyzwyczajona do dobrego standardu, jaki zapewniał ojciec. Ale mam pytanie - jak długo tak uciągniesz?... Popatrz na swój nick! A masz zaledwie 25 lat!
Brutalnie napiszę o Twojej mamie - ewidentnie jest ofiarą Twojego ojca, ale ... tkwi w tym układzie. Z trzech powodów:
a. boi się go (co zrozumiałe);
b. przyzwyczaiła się do tej sytuacji - częstotliwość chorych sytuacji sprawiła, że wydały jej się całkiem normalne;
c. mimo wyrządzonych krzywd, być może odpowiada jej status materialny.Wiem, że mnie się łatwo mówi, ja rozumiem, że są ludzie słabi psychicznie, ale ... jak długo można tkwić w takim układzie! Ty już jako dziecko miałaś myśli samobójcze dziewczyno.
Sama osobiście znam jedną taką kobietę, która pozwalała mężowi na podobne sytuacje w domu. Moim zdaniem taką pasywnością krzywdziła nie tylko siebie, ale też swoje dzieci , narażając na ubliżanie, rękoczyny itp. i ucząc ich swoim przykładem bezradności... U niej też było przekonanie, że sobie nie poradzi i musi w tym tkwić. Nigdy zaś nie spróbowała, aby właśnie się przekonać, że się jednak da.
Na forum aż roi się od historii, gdzie w pozornie beznadziejnej sytuacji kobieta znajdowała w sobie siłę i kończyła rozdział zwany "tata-psychopata"!
Piszesz, że boisz się reakcji mamy. Ale to dorosła kobieta, a Ty nie jesteś za nią odpowiedzialna. Ona też dokonuje wyboru... I piszesz czasami w liczbie mnogiej o działaniach obojga rodziców - czyli mama też w porządku nie jest, bo bierze w tej nagonce udział.
Znam takie kobiety, które po dwudziestu kilku latach powiedziały tyranom dość i ... żyją!
A co do mojej przyjaciółki - zerwała kontakt z rodziną, co oczywiście wiązało się z ostracyzmem społecznym w małej mieścinie, w której dorastałyśmy. Ale gdybyś zobaczyła, jak ona teraz żyje i jaka jest szczęśliwa - to widać na każdym zdjęciu, w każdej wiadomości od niej, przy każdym spotkaniu!
Odetnij się od tej toksyny, a ożyjesz, zobaczysz!
A Twoi rodzice się nie zmienią, niestety... Tak żyli przez niemal 40 lat.
PS To, że Twój "tatuś" miał trudne dzieciństwo nie daje mu prawa do działań odwetowych na własnej rodzinie. Mój też przeżył koszmar jako dziecko, ale nigdy nie podniósł na nas ręki, a wręcz przeciwnie, stworzył ciepłą, kochającą się rodzinę.
Żebyś mi tu "tatki" nie usprawiedliwiała!
I_see_beyond
Dziękuję Ci za odpowiedź i rady.
Zdaję sobie sprawę,że mogę w każdej chwili to przerwać i się wyprowadzić,wynająć pokój o czym marzę od dawna, ale wiem co się będzie działo ponieważ już raz tak zrobiłam. Kiedy sobie przypomnę te straszne słowa i znowu atak na mnie tylko dlatego,że chcę się usamodzielnić, płacz mamy,zarzuty że ją wykończę, to znowu drżę na samą myśl. Ale niestety nie mam innego wyjścia. Rodzice myślą chyba,że będę wiecznie z nimi mieszkać i zgadzać się na wszystkie upokorzenia ze strony ojca i traktowanie mnie jak małego dziecka przez mamę. Ale postanowiłam zadziałać tym razem trochę inaczej. Po tej ostatniej awanturze zadzwoniłam do cioci (siostry mojego ojca) i powiedziałam jej co się działo,co mi leży na sercu. Powiedziała,że z nim porozmawia i żebym poczekała z wyprowadzką do jesieni,bo wakacje to i tak taki czas gdzie oni często wyjeżdżają. A w międzyczasie odkładała pieniądze na życie. I tak właśnie zrobię. Poza tym wiedząc jak mama będzie rozpaczać, co ojciec będzie wyczyniał aby mnie zatrzymać w domu, zadzwonię jeszcze do zaufanej osoby z rodziny mamy i poproszę aby się za mną wstawiła, wytłumaczyła mojej mamie ,że to normalna kolej rzeczy,że dzieci się wyprowadzają, zwłaszcza przy tyranii mojego ojca. Rodzina mojej mamy za nim nie przepada, więc wiedzą jaki jest i być może mi pomogą w tej kwestii...
Dokładnie, takie osoby potrafią doskonale grać, udawać. Mnie zawsze bolało to z jakim uśmiechem i dobrocią mój ojciec traktował inne dzieci w rodzinie i zawsze się zastanawiałam co jest ze mną nie tak,że mnie tak nie traktuje a wręcz przeciwnie,jakbym mu coś zrobiła.
Wiem,ze najlepiej jest zerwać kontakt. Mój brat np. tak zrobił względem ojca, z mamą ma kontakt choć niechętnie do tego podchodzi.
Jeśli chodzi o tego chłopaka to jest dość skomplikowana sprawa, bo on mieszka z mamą, jest ode mnie trochę młodszy i na razie nie myśli o przeprowadzce, spędzam u niego często weekendy, jego rodzina to przeciwieństwo mojej dlatego mi tam tak dobrze. Nie wiem jak będzie, jemu tak dobrze, poza tym nie ma na razie pracy, ciężko by było zamieszkać razem.
Tak, jestem przyzwyczajona do komfortu i życia ponad standard, ale na szczęście nie jestem osobą ,której takie warunki są niezbędne do życia. Nie jestem też materialistką tak jak moja rodzina,mój brat. Nie oceniam ludzi przez pryzmat pieniędzy i posady,jakimś cudem nie przeszło to na mnie.
Jestem w stanie żyć skromnie, ale w spokoju. To właściwie moje marzenie.
Co do mojej mamy to masz we wszystkim rację. Ciągle powtarzała ,,przytakuj,rób co ci mówi to będzie spokój. chcesz awantury? siedź cicho". A tak się składa,że każdy człowiek ma prawo do własnych decyzji,zwłaszcza dorosły. Więc dlaczego ja za każdym razem muszę robić tak jak jemu pasuje, dostosowywać się i nie mieć prawa do swojego zdania? Najlepsze,że później mi wypominają ,że np. w szkole,w pracy jestem taką ,,mimozą
'' i nie jestem asertywna xD Szkoda,że nie pomyślą jeszcze dlaczego tak jest... Mama się go boi bo ponoć taki był od zawsze, a nawet jeszcze gorszy w młodości. Ale zaszła w ciążę, potem po 10 latach urodziłam się ja,też z przypadku i stwierdziła,że nie będzie rozbijać tej rodziny, że co ludzie powiedzą itd. Myślała,że tak będzie dla nas lepiej. A w efekcie skrzywdziła taką decyzją i siebie i dzieci. Jest przekonana,że sobie sama nie poradzi, że nie będzie żyć za 2 tysiące bo na nic jej nie starczy. I dokładnie-chodzi o status materialny oraz o to,że boi się,że nic by nie miała na starość, ze zostanie z niczym,bo on przecież by ją zastraszał, nękał, szantażował. Nawet nie chcę myśleć co by się działo.
Moja mama nie jest złą osobą, ale wieloletnia tyrania zrobiła jej trochę wodę z mózgu i niestety dla świętego spokoju robi wszystko żeby był upragniony spokój,kosztem siebie i mnie. Czyli np. tatusiowi nie podoba się to,że śpię u chłopaka/z chłopakiem, że wracam późno ,to wydzwania do mnie i każe wracać, jak wracam na drugi dzień to muszę słuchać gadania, że jestem taka śmaka owaka, że tak się nie robi, że kto słyszał żeby dziewczyna spała u chłopaka, że jego rodzina będzie mnie mieć za dz.... i takie różne. Jakby zapomnieli,że sami wpadli będąc... 5 lat młodszymi ode mnie w chwili obecnej hipokryzja. Zwłaszcza,że nigdy nie byłam rozwiązła,nie zmieniałam partnerów jak rękawiczki, to dopiero mój drugi chłopak,ale nawet to nie miało znaczenia.kiedy kiedys ojciec zadzwonił do mnie w środku nocy i kazał wracać nazywając mnie ,,ścierą". Pamiętam,że rodzina mojego chłopaka była wtedy w szoku i nie chcieli mnie wypuścić żeby nic mi się nie stało wracając w środku nocy samej. A chlopak się tak zdenerwował,że mało co nie zadzwonił do mojego ojca i mu nie nawtykał. Straszne rzeczy musiałam przechodzić z błahych i niedorzecznych powodów.
Nie usprawiedliwiam, wiem że nie ma prawa na takie działania, to jedynie mama zawsze nam powtarzała ,,zrozumcie go,miał trudne dziecinstwo i nie umie okazać miłości". Mam tak dosyć, jestem w okropnym stanie psychicznym, potrafię się rozpłakać bez powodu, ludzie czasem patrzą na mnie jak na kretynkę. W dodatku mam różne fobie,obsesje, w nocy dręczą mnie koszmary i śnią mi się awantury. Czuję, że przez ten wieloletni stres wyląduję gdzieś w szpitalu. A nawet wyprowadzając się nie cofnę pewnych rzeczy,które wpłynęły na to jaka jestem i to mnie przeraża...
Powiedzcie mi jeszcze proszę co się dzieje w sytuacji kiedy znów ojciec wyskoczyłby do mnie z łapami, czy jeśli zadzwonie wtedy na policję i powiem,że się boję, że jest próba przemocy (bo nie uderzy mnie ale podniesie rękę), to czy będzie jakaś reakcja ze strony policji i co się wtedy dzieje dalej??
Powiedzcie mi jeszcze proszę co się dzieje w sytuacji kiedy znów ojciec wyskoczyłby do mnie z łapami, czy jeśli zadzwonie wtedy na policję i powiem,że się boję, że jest próba przemocy (bo nie uderzy mnie ale podniesie rękę), to czy będzie jakaś reakcja ze strony policji i co się wtedy dzieje dalej??
Założą mu niebieską kartę.
Jesteś dorosła. Usamodzielnij się, nie tkwij bezsensownie w tym syfie.
Kiedy sobie przypomnę te straszne słowa i znowu atak na mnie tylko dlatego,że chcę się usamodzielnić, płacz mamy,zarzuty że ją wykończę, to znowu drżę na samą myśl. Ale niestety nie mam innego wyjścia. Rodzice myślą chyba,że będę wiecznie z nimi mieszkać i zgadzać się na wszystkie upokorzenia ze strony ojca i traktowanie mnie jak małego dziecka przez mamę.
Kochana Dziewczyno, napisałaś wyraźnie, czego chcesz - masz 25 lat i chcesz się usamodzielnić. I rób wszystko w tym kierunku, aby to zrobić. Życie masz jedno, a to, że tak się paskudnie potoczyło Twoje dzieciństwo i młodość nie przekreśla dobrej przyszłości, zaufaj mi!
To było bardzo dobre posunięcie z tym telefonem do cioci. Po pierwsze - wygadałaś się, po drugie - ktoś bliski już wie, co się u Was wyrabia w domu (podejrzewam, że ta wiedza jest od dawna, tylko rodzina przyjęła postawę: "nie moja sprawa, nie będę się wtrącać . Ale Ty głośno zasygnalizowałaś swoją prośbę o pomoc - i wiesz co?... Jestem z Ciebie dumna, bo to nie jest oznaka słabości, ale dojrzałości właśnie. I super pomysł z odkładaniem pieniędzy. Dadzą Ci pewną swobodę decydowania o sobie i start ... w samodzielność.
To żadna hańba czy wstyd zaangażować rodzinę mamy - po to są bliscy, aby sobie pomagać. Nie oczekujesz od nich, że Cię przygarną, będą utrzymywać, tak? Ale zawsze warto mieć kogoś, kto z innej pozycji stanie po naszej stronie tzn. inaczej będzie wyglądała Twoja rozmowa z matką, a inaczej Twojej matki z jej własną siostrą czy bratem.
Słuchaj, ja tak myślę sobie dziś, że mnie ktoś kiedyś też chciał zatrzymać przy sobie (nie moi rodzice, zaznaczam) w zamian za ... uległość, poddanie się kontroli i znoszenie rzeczy, na które absolutnie nie miałam ochoty. Próbowałam przez chwilę tak żyć, bo każdy z nas tkwi na jakimś tam etapie życia w układzie, który wiąże nam ręce. Jak się jednak potem okazuje - pozornie, bo z każdej sytuacji jest wyjście, tylko zawsze płaci się za to jakąś cenę. To jest wybór.
Wybrałam trudniejszą opcję - też zerwałam totalnie te kontakty, bo ... nie mogłam być sobą! Z natury jestem niezależna i uparta, umarłabym tkwiąc tam dalej. Nie myśl, że nie miałam wyrzutów sumienia i nie spotkałam się z trudnymi zachowaniami ze strony tamtych ludzi.
Powtarzam - nie da rady szczęśliwie żyć w takich warunkach. Chyba w ogóle się nie da... Zmęczona Życiem Dziewczyno
Wiem, że się boisz. Ostatnia próba wyprowadzki zakończyła się fatalnie i to naturalne, co teraz czujesz. Jeśli się zdecydujesz na wyprowadzkę, potraktuj wcześniejsze doświadczenie tak: masz już wiedzę, czego możesz się spodziewać i ... przeczekaj burzę! Wszystko ma swój początek i koniec. Gniew ojca też. Histeria matki też. Twoje upokarzanie też. To jest moje przesłanie dla Ciebie.
Tak, jestem przyzwyczajona do komfortu i życia ponad standard, ale na szczęście nie jestem osobą ,której takie warunki są niezbędne do życia. Nie jestem też materialistką tak jak moja rodzina,mój brat. Nie oceniam ludzi przez pryzmat pieniędzy i posady,jakimś cudem nie przeszło to na mnie.
Jestem w stanie żyć skromnie, ale w spokoju. To właściwie moje marzenie.
Ten fragment sobie wydrukuj i odczytuj codziennie, żeby się utrwaliło, gdy przyjdą chwile załamania, a takie będą.
Jeszcze raz powtórzę - matka stosuje wobec Ciebie szantaż emocjonalny. Ty nie jesteś małym dzieckiem to po pierwsze. Po drugie... Jak długo będziesz nad nią rozkładać ten parasol ochronny? To dorosła osoba, która wybrała takie życie, wierz mi - ten temat akurat dobrze znam. I są takie matki, które z pobudek egoistycznych nie pozwalają swoim dzieciom na budowanie własnego szczęścia .
Trudno w takim stanie psychicznym w jakim jesteś dawać radę: bądź silna , ale ... powiedz matce, co czujesz. To co napisałaś tu. Słowo w słowo.
Po prostu. Tylko wcześniej bądź spakowana i wyjdź do swojego nowego miejsca w życiu - dosłownie i w przenośni.
Matka zaleje się łzami, zacznie się znany Ci słowotok, ale Ty zamknij za sobą te drzwi - znów: dosłownie i w przenośni.
Ty doskonale wiesz, co się dzieje i jakie to ma konsekwencje. Rad nie potrzebujesz
Sama to napisałaś:
Mam tak dosyć, jestem w okropnym stanie psychicznym, potrafię się rozpłakać bez powodu, ludzie czasem patrzą na mnie jak na kretynkę. W dodatku mam różne fobie,obsesje, w nocy dręczą mnie koszmary i śnią mi się awantury.Czuję, że przez ten wieloletni stres wyląduję gdzieś w szpitalu. A nawet wyprowadzając się nie cofnę pewnych rzeczy,które wpłynęły na to jaka jestem i to mnie przeraża...
Skarbie, na tym forum występuję pod nickiem I_see_beyond - z takich tam osobistych pobudek tak się nazwałam.
Mam dobrą intuicję, ale ja nie muszę przewidywać dla Ciebie przyszłości, bo Ty sama wiesz, co się stanie... Jest to bardzo prawdopodobne w tej sytuacji.
Uwierz, życie może być piękne - to powtarzam na tym forum do upadłego, a za mną kilka bardzo trudnych tematów życiowych (tu "rozkminiam" tylko jeden, i nie w tym dziale co Ty).
To prawda, czasu nie cofniesz. Dom rodzinny ma i będzie miał na Ciebie wpływ. Ale Ty też masz wpływ na swoje życie - tylko w to uwierz, młoda dziewczyno!
Spróbuj otoczyć się dobrymi ludźmi z pozytywną energią. Na razie wokół Ciebie same wampiry energetyczne
Co do tej niebieskiej karcie, to Cyngli ma rację. A cała "karta" to trochę taki pic na wodę - jak wiele innych rzeczy w tym kraju, choć jej idea jest słuszna. Poznałam jakiś czas temu policjanta - jak będzie okazja, to zapytam, jak to wygląda, ale nie wiem kiedy to będzie i co mi powie.
Ja Ci mówię: uciekaj z tego domu i zacznij żyć na własny rachunek!
Zaglądaj tu, będziemy Cię wspierać!