Witaj ponownie Excop, miło poczytać opinii doświadczonej osoby...
Tak, jest to recydywa ogólna, pierwszy wyrok 1,5 roku (z 1996 r.) został wydany w zawieszeniu, drugi 2,3 miesiące - bezwględne pozbawienie wolności. Nie stawił się więc pierwszy z nich sąd odwiesił. Łącznie jest to 3 lata i 9 miesięcy, biorąc pod uwagę okresy zatrzymania sprzed 100 lat, odsiedział już 7 miesięcy. Absolutnie nie próbujemy udawać, że nic się nie stało, kara to kara i trzeba ją odbyć, stąd pisze, że nie mamy żadnych argumentów za sobą. Po takim okresie ukrywania się o przepustkach zapewne możemy zapomnieć.
Napisałam, że zostały jeszcze 2 lata bo liczę na wyrok łączny 3 lata, w skrajnych okresach optymizmu - na pełna absorpcję czyli 2,3. Bez względu na decyzję sądu będziemy ubiegać się o przedterminowe warunkowe zwolnienie, bardzo na nie liczymy.
Pytasz jak żyliśmy... jak normalni młodzi ludzie w dużym mieście, wygodnie. Bardzo się kochamy, mamy dużo marzeń, ambicji. Przez ostatnie 10 lat układaliśmy sobie życie, cięzko pracowaliśmy, dorobilismy sie mieszkania. Stworzyliśmy sobie dwuosobową rodzinę jakiej żadne z nas wcześniej nie miało. Ta ciemna chmura wisiała nad nami zawsze ale nauczyliśmy się z nią żyć. Czujemy ulgę, że to w końcu się skończy, że będziemy wolni. W końcu pojedziemy na wakacje
Ale cierpimy bardzo, więzienie, izolacja od rodziny to straszna kara. Okrutna.
Z tym przedawnieniem to wiesz... jak widzisz musielibysmy czekać nie 10, a 15 lat. To nie jest wyjście.
Byłeś sędzią? Jak patrzyłeś na takie sprawy? Wybacz bezpośredniość, nie wiem co powiedzieć w sądzie, jak błagać o najniższy wyrok kary. Czy tacy kosmici jak my, bezdzietni, normalnie sytuowani, bez papierowych argumentów mają szansę na wyrozumiałość?