oto moja historia, być może banalna, jednak trudno to ogarnąć choć minęło już kilka miesięcy,
mój mąż traci najbliższego przyjaciela po próbie samobójczej, która w efekcie kończy się jego śmiercią, zostaje partnerka owego przyjaciela, nie żona, żonę ów przyjaciel porzucił dla tej właśnie kobiety a ona porzuciła męża dla niego, ja naiwna przejęta nieszczęściem, współczuciem, znałam przyjaciela męża i tę kobietę, sama mówię swojemu bezrobotnemu mężowi by pomógł biedaczce, bo trauma i w ogóle... i niespodzianka, po tym jak po urlopie spędzonym z mężem wróciłam do pracy, zonk dowiaduje się że mój mąż zakochał się w partnerce swojego przyjaciela, która była ponoć tak śmiertelnie zakochana w swoim dopiero co zmarłym prawie mężu...po kilku tygodniach mieszkają sobie razem...szczęśliwi nieszczęściem, które ich zbliżyło...oczywiście nikt i nic się nie liczy
normalne ?