Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko... - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » RELIGIA - DUCHOWE POSZUKIWANIA » Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 20 ]

1

Temat: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...

Moja przyjaciółka z uśmiechem na ustach często opowiada o sytuacji, gdy jej syn, mający wówczas cztery latka, na pytanie księdza podczas kolędy: „Co ci się w naszej wizycie najbardziej podoba?” odpowiedział: „Księdza sukienka.”.
Syn koleżanki odrobinę podrósł i już nie widzi nic nadzwyczajnego w ubiorze księży. Zdaje się, że również nauczył się nie mówić tego, co myśli.

Księża w sutannach. Biała koszula i jarmułka rabina. Turban, burka...

Przyodzienie podkreśla przynależność do grupy i status społeczny. Bez pudła (chyba) rozpoznajemy po sposobie ubierania przewodników wielu wyznań.

Gdy byłam dzieckiem, a panowały w tamtych latach zupełnie inne realia ekonomiczne, to posiadało się „kościelne” ubrania. Wkładało się je tylko w niedzielę, ortodoksyjnie jedynie na mszę.

Czasy się zmieniły, ubrań ci u nas dostatek, i na obrzędy wybieramy się w luźniejszych strojach.

Czy można rozpoznać wiarę  po ubiorze wyznawcy?

A może wyznawcy chcą się wtopić w otoczenie i nie wyróżniają się jak w przeszłości ubiorem?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...

Wydaje mi się, że na temat można spojrzeć dwojako, zresztą niemal skrajnie. Po jednej stronie mamy osoby dumne ze swojej przynależności do danej grupy społecznej, w kontekście tematu do wiary, które tę przynależność otwarcie podkreślają także swoim wizerunkiem - ubiorem, charakterystycznymi detalami, symboliką. Po drugiej stronie stawiam postawę dokładnie odwrotną - ludzi, którzy uważają, że ważne jest wyłącznie to co mają w środku, a same symbole są nieistotne, dlatego też zupełnie nie mają potrzeby obnoszenia się z jakąkolwiek przynależnością.
Która z tych postaw bardziej do mnie przemawia? Obydwie mają swoje racje i chyba obydwie rozumiem.

3

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...

Olinko, świetnie to przedstawiłaś. Posunę się w tym kierunku dalej i spróbuję przedstawić mój punkt widzenia na demonstrowanie przynależności duchowej przez wygląd zewnętrzny.
Niemal każdy przechodził cielęcy wiek, a jeśli nie, to miał okazję obserwować okres buntu u innych. W tym czasie młodzi ludzie niemal emanują w swoim wyglądzie subkulturą, z którą się utożsamiają. Na ulicach pełno "pawi" z kolorowymi irokezami, metalowców w papach, glany, markowe, sportowe ciuchy itd...
Z czasem człowiek dojrzewa i już nie czuje potrzeby demonstracji. Ale! Poglądy nie tylko dojrzewają, one się (moim zdaniem) precyzują. Gdy człowiek jest pewien swoich przekonań, to nie czuje potrzeby ich pokazywania na zewnątrz.
Myślę, że podobnie jest z dyskutowaniem o czymś. Dopóki nie ukierunkuje się na jakiś aspekt nasze zdanie, to często poruszamy temat, wychwytujemy poglądy innych i rozbudzamy dyskusję, po prostu nawracamy, a jak mamy wyrobioną opinię, to przeważnie milczymy.

Wracając do ubioru w kontekście duchowym, to o ile rozumiem służbowe uniformy, o tyle chodzenie w mundurkach na co dzień uważam za silną potrzebę pokazania przynależności. Takie "zobaczcie wszyscy, należę do społeczności, która właśnie taki nurt wyznaje".

4

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...

Obecnie... Z mojej perspektywy wygląda to tak, że jeśli nie mam na sobie T-shirtu, a koszulkę z nieco większym dekoltem - wystarczy taki za obojczyk, np. w lecie - widać mój medalik. To chyba w przypadku katolików najbardziej rozpoznawalny element ubioru (chociaż też nie wiem ile osób medaliki nosi). Jeśli ktoś spojrzy na mój laptop to oprócz wielu naklejek z konferencji IT mam też jedną "rybkę" z Lednicy. Kilka osób na roku ma takie naklejki z Deon.pl czy Hackatheonu. Przy telefonie też kiedyś nosiłam breloczek z rybką, a przy torebce z aniołkiem. Kolega ma do komórki doczepiony znaczek ŚDM.
Częściej innych katolików rozpoznaję po zachowaniu: gdy idziemy grupowo na kebab w piątek po zajęciach, część osób (w tym ja) bierze tylko wegetariański/bez mięsa, w święta nieobowiązkowe, gdy mamy okienko, idziemy w kilku ludzi do kościoła, ktoś mówi, że był na oazie/grupie.
Nie uważam tego za "epatowanie symbolami", a jedynie za brak wstydu i jawne, acz dyskretne pokazanie swojego wyznania. Nikomu przed nosem medalikiem nie macham big_smile
Z tego, co widzę na ulicy, rozpoznaję kobiety wyznające islam po chustach na głowie oraz mormonów i świadków Jechowy po kilkuosobowych zgromadzeniach w okolicy stoisk z ulotkami promującymi ich wiarę (ci pierwsi są też zawsze w garniturach, a panie w długich spódnicach).

Z drugiej strony mój wujek jest księdzem i jeśli chce coś załatwić w urzędzie czy sklepie - jedzie "w cywilu", nawet bez koloratki. Tłumaczył mi, że to dlatego, że nie chce być traktowany wyjątkowo, ponieważ jest księdzem. Przychodzi do urzędu jako Kowalski i jako Kowalski, a nie x. Kowalski lub ks. Kowalski chce zostać obsłużony. Ubiera się służbowo, gdy idzie pełnić obowiązki duszpasterskie w szkole lub kościele czy gdy odwiedza innego księdza. A i stopień tej "służbistości" jest zmienny - od sutanny po koszulę i koloratkę.

5

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...
Vakme napisał/a:

Obecnie... Z mojej perspektywy wygląda to tak, że jeśli nie mam na sobie T-shirtu, a koszulkę z nieco większym dekoltem - wystarczy taki za obojczyk, np. w lecie - widać mój medalik. To chyba w przypadku katolików najbardziej rozpoznawalny element ubioru (chociaż też nie wiem ile osób medaliki nosi). Jeśli ktoś spojrzy na mój laptop to oprócz wielu naklejek z konferencji IT mam też jedną "rybkę" z Lednicy. Kilka osób na roku ma takie naklejki z Deon.pl czy Hackatheonu. Przy telefonie też kiedyś nosiłam breloczek z rybką, a przy torebce z aniołkiem. Kolega ma do komórki doczepiony znaczek ŚDM.

Medalik, breloczek, kolczyki i inne ozdoby nie zawsze świadczą o wyznaniu właściciela. Czasami ludziom się coś podoba i to noszą, nie zadając sobie trudu sprawdzenia symboliki. Dla osób niewierzących symbolika nie ma znaczenia. Czasami chodzi o wartość estetyczną.

Vakme napisał/a:

Częściej innych katolików rozpoznaję po zachowaniu: gdy idziemy grupowo na kebab w piątek po zajęciach, część osób (w tym ja) bierze tylko wegetariański/bez mięsa, w święta nieobowiązkowe, gdy mamy okienko, idziemy w kilku ludzi do kościoła, ktoś mówi, że był na oazie/grupie.
Nie uważam tego za "epatowanie symbolami", a jedynie za brak wstydu i jawne, acz dyskretne pokazanie swojego wyznania. Nikomu przed nosem medalikiem nie macham big_smile
Z tego, co widzę na ulicy, rozpoznaję kobiety wyznające islam po chustach na głowie oraz mormonów i świadków Jechowy po kilkuosobowych zgromadzeniach w okolicy stoisk z ulotkami promującymi ich wiarę (ci pierwsi są też zawsze w garniturach, a panie w długich spódnicach).

Tu się zgodzę w całej rozciągłości. Czym innym jest życie w wierze, a czym innym demonstrowanie jej wyglądem.

Vakme napisał/a:

Z drugiej strony mój wujek jest księdzem i jeśli chce coś załatwić w urzędzie czy sklepie - jedzie "w cywilu", nawet bez koloratki. Tłumaczył mi, że to dlatego, że nie chce być traktowany wyjątkowo, ponieważ jest księdzem. Przychodzi do urzędu jako Kowalski i jako Kowalski, a nie x. Kowalski lub ks. Kowalski chce zostać obsłużony. Ubiera się służbowo, gdy idzie pełnić obowiązki duszpasterskie w szkole lub kościele czy gdy odwiedza innego księdza. A i stopień tej "służbistości" jest zmienny - od sutanny po koszulę i koloratkę.

No, właśnie. Wierzący ubierze się odświętnie, albo jak nakazuje doktryna, gdy ma uczestniczyć w obrzędach religijnych.


Gdzie są granice pomiędzy demonstracją, a życiem w zgodzie z wyznaniem?

6

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...
ewelinaL napisał/a:

Gdzie są granice pomiędzy demonstracją, a życiem w zgodzie z wyznaniem?

Wydaje mi się (może akurat źle) że ta granica pomiędzy demonstracją a życiem w zgodzie z wyznaniem przebiega w naszej głowie. I zależy od wieku, doświadczenia, inteligencji oraz poczucia własnej wartości. Bo tak jak zauważyliście najczęściej ubiorem i wyglądem podkreśla swoje poglądy młodzież (czyli ludzie jeszcze mało doświadczeni). A drugą taką grupą są - według mnie - ludzie o niskim poczuciu własnej wartości, którzy przez sposób ubierania się oraz pogardę dla tych którzy odbiegają od ich poglądów chcą się dowartościować. Głównie chodzi mi tu o typ "babć moherowych" które krzywym okiem spojrzą na kobietę w spódnicy przed kolano...

7

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...
ewelinaL napisał/a:
Vakme napisał/a:

Obecnie... Z mojej perspektywy wygląda to tak, że jeśli nie mam na sobie T-shirtu, a koszulkę z nieco większym dekoltem - wystarczy taki za obojczyk, np. w lecie - widać mój medalik. To chyba w przypadku katolików najbardziej rozpoznawalny element ubioru (chociaż też nie wiem ile osób medaliki nosi). Jeśli ktoś spojrzy na mój laptop to oprócz wielu naklejek z konferencji IT mam też jedną "rybkę" z Lednicy. Kilka osób na roku ma takie naklejki z Deon.pl czy Hackatheonu. Przy telefonie też kiedyś nosiłam breloczek z rybką, a przy torebce z aniołkiem. Kolega ma do komórki doczepiony znaczek ŚDM.

Medalik, breloczek, kolczyki i inne ozdoby nie zawsze świadczą o wyznaniu właściciela. Czasami ludziom się coś podoba i to noszą, nie zadając sobie trudu sprawdzenia symboliki. Dla osób niewierzących symbolika nie ma znaczenia. Czasami chodzi o wartość estetyczną.

Co do medalika czy rybki się zgodzę, o ile nie jest podpisana. Symbol ŚDM noszą ludzie zazwyczaj związani z nim - wierzący. Część rybek, typu ta z Lednicy, można dostać tylko tam lub w specjalnych sklepach.
Ale tak, co do reszty masz rację - krzyż może nosić także got lub metalowiec, aniołka w sumie każdy. Rybę/medalik maryjny... raczej nie przychodzi mi do głowy, kto poza katolikami/chrześcijanami, ale ludzie są różni, więc załóżmy, że im się podoba i noszą.

ewelinaL napisał/a:

Gdzie są granice pomiędzy demonstracją, a życiem w zgodzie z wyznaniem?

IMO wtedy, gdy wchodzi to z butami w twoją wolność osobistą. Typu: "ja nie jem mięsa w piątek, ale ty też nie powinieneś, bo to mnie gorszy, co z tego, że jesteś ateistą i cię to nie obchodzi" z epatowania zachowaniem.
Z demonstracją wyglądem... przyznam, że w przypadku katolików trudno. Ale ludzie są różni. Komuś może przeszkadzać widok siostry zakonnej w tramwaju. Komuś procesja na Boże Ciało. A jeszcze komuś, że w czasie tej procesji na boisku obok ktoś gra w piłkę.

bbasia napisał/a:

Wydaje mi się (może akurat źle) że ta granica pomiędzy demonstracją a życiem w zgodzie z wyznaniem przebiega w naszej głowie.

O właśnie, o to to. Są ludzie bardziej i mniej tolerancyjni. Fanatyzm leci w dwie strony.

8

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...
bbasia napisał/a:
ewelinaL napisał/a:

Gdzie są granice pomiędzy demonstracją, a życiem w zgodzie z wyznaniem?

Wydaje mi się (może akurat źle) że ta granica pomiędzy demonstracją a życiem w zgodzie z wyznaniem przebiega w naszej głowie. I zależy od wieku, doświadczenia, inteligencji oraz poczucia własnej wartości. Bo tak jak zauważyliście najczęściej ubiorem i wyglądem podkreśla swoje poglądy młodzież (czyli ludzie jeszcze mało doświadczeni). A drugą taką grupą są - według mnie - ludzie o niskim poczuciu własnej wartości, którzy przez sposób ubierania się oraz pogardę dla tych którzy odbiegają od ich poglądów chcą się dowartościować. Głównie chodzi mi tu o typ "babć moherowych" które krzywym okiem spojrzą na kobietę w spódnicy przed kolano...

Nie sposób się z Tobą Basiu nie zgodzić.
Nawiążę jeszcze do grupy "o niskim poczuci wartości". Uważam podobnie. Wspominam swoje buntownicze lata i myślę: "kogo obchodził mój niepowtarzalny wygląd?" Oczywiście mnie. Kiedyś demonstracja buntu była dla mnie ważna. Noszone przez wiele miesięcy wycieruchy mówiły za mnie.
Nie rozrzewniajmy się... Ktoś tu dorósł, chociaż na łebowskie trampki spogląda łapczywie;)

Vakme napisał/a:
ewelinaL napisał/a:
Vakme napisał/a:

Obecnie... Z mojej perspektywy wygląda to tak, że jeśli nie mam na sobie T-shirtu, a koszulkę z nieco większym dekoltem - wystarczy taki za obojczyk, np. w lecie - widać mój medalik. To chyba w przypadku katolików najbardziej rozpoznawalny element ubioru (chociaż też nie wiem ile osób medaliki nosi). Jeśli ktoś spojrzy na mój laptop to oprócz wielu naklejek z konferencji IT mam też jedną "rybkę" z Lednicy. Kilka osób na roku ma takie naklejki z Deon.pl czy Hackatheonu. Przy telefonie też kiedyś nosiłam breloczek z rybką, a przy torebce z aniołkiem. Kolega ma do komórki doczepiony znaczek ŚDM.

Medalik, breloczek, kolczyki i inne ozdoby nie zawsze świadczą o wyznaniu właściciela. Czasami ludziom się coś podoba i to noszą, nie zadając sobie trudu sprawdzenia symboliki. Dla osób niewierzących symbolika nie ma znaczenia. Czasami chodzi o wartość estetyczną.

Co do medalika czy rybki się zgodzę, o ile nie jest podpisana. Symbol ŚDM noszą ludzie zazwyczaj związani z nim - wierzący. Część rybek, typu ta z Lednicy, można dostać tylko tam lub w specjalnych sklepach.
Ale tak, co do reszty masz rację - krzyż może nosić także got lub metalowiec, aniołka w sumie każdy. Rybę/medalik maryjny... raczej nie przychodzi mi do głowy, kto poza katolikami/chrześcijanami, ale ludzie są różni, więc załóżmy, że im się podoba i noszą.

Nie tak szybko...
Obracam się, obracałam (jeszcze nie umiem określić czasu) w kręgach "gangów motocyklowych". Wiesz ile blach (emblematów ze zlotów) sprzedają albo załatwiają sobie przez kumpli dla chwały? To tylko jedno środowisko, ale schemat we wszystkich jest ten sam.

Vakme napisał/a:
ewelinaL napisał/a:

Gdzie są granice pomiędzy demonstracją, a życiem w zgodzie z wyznaniem?

IMO wtedy, gdy wchodzi to z butami w twoją wolność osobistą. Typu: "ja nie jem mięsa w piątek, ale ty też nie powinieneś, bo to mnie gorszy, co z tego, że jesteś ateistą i cię to nie obchodzi" z epatowania zachowaniem.
Z demonstracją wyglądem... przyznam, że w przypadku katolików trudno. Ale ludzie są różni. Komuś może przeszkadzać widok siostry zakonnej w tramwaju. Komuś procesja na Boże Ciało. A jeszcze komuś, że w czasie tej procesji na boisku obok ktoś gra w piłkę.

Co znaczy IMO? Łomatko! Siedzę w necie i nie kumam;) Czyżbyś wyrażała swoje zdanie? (Sprawdziłam... W końcu wypadało;)
Należy Ci polać, bo dobrze prawisz. Normalnie już Cię lubię.
Masz rację. Nie wolno deptać podeszwami cudzych przekonań. Żadne racje i chęć nawracania nie usprawiedliwiają ataków na psychikę innych.
Ale, czy demonstracyjny ubiór jest atakiem?

Vakme napisał/a:
bbasia napisał/a:

Wydaje mi się (może akurat źle) że ta granica pomiędzy demonstracją a życiem w zgodzie z wyznaniem przebiega w naszej głowie.

O właśnie, o to to. Są ludzie bardziej i mniej tolerancyjni. Fanatyzm leci w dwie strony.

Co znaczy, że fanatyzm leci w dwie strony? Mamy niewłaściwe (Polacy) poczucie tolerancji?

9

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...

Vakme, bardzo podoba mi się to, co piszesz i sposób, w jaki podchodzisz do tematu. 

Bardzo szanuję ludzi głębokiej wiary, czyli pod warunkiem, że nie jest to wiara na pokaz i - jak wspomniałyście - kiedy nie usiłują narzucać innym własnego sposobu widzenia świata.
Symbole symbolami, kiedy jednak ktoś się z nimi obnosi, równocześnie słowami podkreślając przynależność do danej grupy, a jednak swoim zachowaniem zdaje się temu przeczyć, to pojawia się rażąca niespójność. 

ewelinaL napisał/a:

Mamy niewłaściwe (Polacy) poczucie tolerancji?

Ja sądzę, że my w ogóle mamy problem z szeroko pojętą tolerancją.

10

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...
ewelinaL napisał/a:

Nie tak szybko...
Obracam się, obracałam (jeszcze nie umiem określić czasu) w kręgach "gangów motocyklowych". Wiesz ile blach (emblematów ze zlotów) sprzedają albo załatwiają sobie przez kumpli dla chwały? To tylko jedno środowisko, ale schemat we wszystkich jest ten sam.

Masz mnie, nie pomyślałam o tym smile

ewelinaL napisał/a:

Co znaczy IMO? Łomatko! Siedzę w necie i nie kumam;) Czyżbyś wyrażała swoje zdanie? (Sprawdziłam... W końcu wypadało;)
Należy Ci polać, bo dobrze prawisz. Normalnie już Cię lubię.
Masz rację. Nie wolno deptać podeszwami cudzych przekonań. Żadne racje i chęć nawracania nie usprawiedliwiają ataków na psychikę innych.
Ale, czy demonstracyjny ubiór jest atakiem?

Przepraszam za niezrozumiałe słowa smile Dość często używam takich wyrażeń jak IMO (już wiesz), IMHO (to samo, uprzejmiej), OT(offtop) czy BTW (poza tym), przyzwyczajenie z Tumblra. Jeśli coś jest niejasne, pytaj zaraz.
Zależy, kto co uzna za demonstracyjny ubiór. Apateiście czy ateiście widok siostry zakonnej nie będzie przeszkadzał, bo zgodnie z definicją nie obchodzi ich to, ale takiemu antyteiście czy antyklerykałowi już tak. I może to wyrazić np. pogardą czy po prostu pozostać zniesmaczony.
Pozostaje pytanie: kto wtedy atakuje kogo? Kto słusznie? Czy uczucia "religijne" antyteisty nie zostały urażone? Zakładam, że przykładowa siostra nic nie zauważyła.

ewelinaL napisał/a:

Co znaczy, że fanatyzm leci w dwie strony? Mamy niewłaściwe (Polacy) poczucie tolerancji?

Może mylnie się wyraziłam. Chodziło o to, że w Polsce równie łatwo można spotkać fanatyków wierzących (vide roszczeniowe mocherowe babcie) jak i niewierzących (typu tzw. "gimboateusze", KK jest zły BO JEST ZUY). Owszem, jest spora grupa tych pośrodku (i sama się do niej zaliczam), ale co z tego, jak ci skrajni głośniej krzyczą i robią więcej szumu wokół siebie?

Duży problem stanowi także (z mojego doświadczenia) poziom wiedzy i świadomości religijnej Polaków. Długo mi zajęło, żeby wytłumaczyć się mojej rodzinie czy wierzącym znajomym, że ateista =/= satanista (pochodzę z małej wioski). I na odwrót: miałam znajomego, który lubił atakować KK. On atakował, ja broniłam, znajomość się skończyła (a przynajmniej ochłodła) wtedy, gdy oboje uznaliśmy, że za bardzo się różnimy i nie damy się przekonać nawzajem do swoich racji. Tyle, że to było w słodkich czasach liceum i przyznaję, że dziś te rozmowy przeprowadziłabym inaczej, a na pewno dużo spokojniej big_smile

Czasami też wypowiadam się na temat muzułmanów, bo miałam z nimi bezpośrednią styczność przez pewien czas, a problem tolerancji związanej z nimi jest duży ostatnio, ale nie chcę tutaj robić zbytniego OT.

11

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...

Problem jest taki że wierzący ostatni czasy wstydzą się przyznawać do wiaru w obawie że ktoś posądzi ich za ciemnogród. Tylko pytanie czy wtedy taka wiara jest prawdziwa?

12

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...
Olinka napisał/a:
ewelinaL napisał/a:

Mamy niewłaściwe (Polacy) poczucie tolerancji?

Ja sądzę, że my w ogóle mamy problem z szeroko pojętą tolerancją.

Również uważam, że hasło "tolerancja" w polskiej praktyce rozmija się z definicją.

Vakme napisał/a:
ewelinaL napisał/a:

Co znaczy IMO? Łomatko! Siedzę w necie i nie kumam;) Czyżbyś wyrażała swoje zdanie? (Sprawdziłam... W końcu wypadało;)
Należy Ci polać, bo dobrze prawisz. Normalnie już Cię lubię.
Masz rację. Nie wolno deptać podeszwami cudzych przekonań. Żadne racje i chęć nawracania nie usprawiedliwiają ataków na psychikę innych.
Ale, czy demonstracyjny ubiór jest atakiem?

Przepraszam za niezrozumiałe słowa smile Dość często używam takich wyrażeń jak IMO (już wiesz), IMHO (to samo, uprzejmiej), OT(offtop) czy BTW (poza tym), przyzwyczajenie z Tumblra. Jeśli coś jest niejasne, pytaj zaraz.

OT, wygłupiam się. Z czasem się przyzwyczaisz. Wystarczy ignorować wink

Revenn napisał/a:

Problem jest taki że wierzący ostatni czasy wstydzą się przyznawać do wiaru w obawie że ktoś posądzi ich za ciemnogród. Tylko pytanie czy wtedy taka wiara jest prawdziwa?

Prawdziwie wierzący, nie muszą się przyznawać do wiary. Moim zdaniem wiara, to styl życia.

13

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...
ewelinaL napisał/a:

Masz rację. Nie wolno deptać podeszwami cudzych przekonań. Żadne racje i chęć nawracania nie usprawiedliwiają ataków na psychikę innych.
Ale, czy demonstracyjny ubiór jest atakiem?

Wrócę jeszcze do powyższego stwierdzenia.
Wydaje mi się, że to właśnie ta usilna chęć nawracania jest zdecydowanie bardziej demonstracyjnym aktem obnoszenia się ze swoją wiarą niż podkreślanie tego jakimkolwiek wizerunkiem. Jeśli ktoś jest wolny od uprzedzeń, to żaden ubiór i żadne symbole nie będą razić go w oczy ani wywoływać niechęci. Jeśli jednak ten sam człowiek (mowa o pokazującym wiarę ubiorem) zaczyna z butami wchodzić w tak delikatną sferę, jaką są nasze własne przekonania, to mamy prawo poczuć się atakowani. Wtedy naturalną koleją rzeczy jest obrona, która nierzadko zostaje wtedy odbierana jak niechęć do czyjejś wiary, choć to przecież nie o wiarę jako taką chodzi, a o postawę konkretnego człowieka. W ten sposób spirala wzajemnej niechęci i niezrozumienia zaczyna się nakręcać.

14

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...
Olinka napisał/a:

Jeśli jednak ten sam człowiek (mowa o pokazującym wiarę ubiorem) zaczyna z butami wchodzić w tak delikatną sferę, jaką są nasze własne przekonania, to mamy prawo poczuć się atakowani.

I często przez takich właśnie ludzi "wdrukowuje się" nam w świadomość złe skojarzenie. Którego czasem mimo najlepszych chęci trudno jest się pozbyć. I podchodzimy już podświadomie do takich ludzi z dystansem i uprzedzeniem. Osobiście nie mam złych skojarzeń z księżmi(akurat na mojej drodze zjawiali się albo normalni albo wręcz bardzo fajni). Ale mam uprzedzenia do osób typu "lala dyskotekowa". I naprawdę jestem zdziwiona jak taka osoba okazuje się całkiem normalną i inteligentną osobą.

15

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...

Kaplan to tylko urzadnik, nic po za tym, sam nie zna prawdy tylko udaje poboznego aby dostawac pieniadze, czyli nabiera ludzi na kawal bo to co mowi w kosciele on sam nie wierzy a chce abyscie sami a to wierzyli...

16

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...

Kawał ? Skąd wiesz co jest kawałem, prawdą czy kłamstwem? Gdyby uważał że to jest kawał czy bujda to nie poszedłby nigdy na księdza.

17

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...
bbasia napisał/a:

I często przez takich właśnie ludzi "wdrukowuje się" nam w świadomość złe skojarzenie. Którego czasem mimo najlepszych chęci trudno jest się pozbyć. I podchodzimy już podświadomie do takich ludzi z dystansem i uprzedzeniem.

Oczywiście, że tak. Z jednej strony chyba nikt z nas nie lubi, kiedy usiłuje mu się coś narzucać, zwłaszcza jedynie słuszne prawdy, a z drugiej właśnie z powodu nacisków rodzi się niechęć, a potem uprzedzenia. Kiedy wiem, że ktoś mnie będzie atakował, nawet słowem, to albo się z nim konfrontuję, albo - kiedy w konfrontacji nie widzę sensu - po prostu go unikam. Nie waham się nawet użyć stwierdzenia, że takie zachowania są zwyczajnie toksyczne.

Columbus napisał/a:

Kaplan to tylko urzadnik, nic po za tym, sam nie zna prawdy tylko udaje poboznego aby dostawac pieniadze, czyli nabiera ludzi na kawal bo to co mowi w kosciele on sam nie wierzy a chce abyscie sami a to wierzyli...

Bez względu na Twoje osobiste przekonania, zupełnie niepotrzebnie usiłujesz deprecjonować czyjąś wiarę. Ponadto generalizujesz, a to zwykle bywa dla kogoś krzywdzące. Ludzie naprawdę nie muszą się ze sobą zgadzać, za to ważny jest sposób, w jaki wyrażają swoje poglądy.

18

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...

Mowie wam prawde i dlatego mi nie wierzycie...
Problem w tym ze ani wy ani oni nie zrozumieli nauk mistrza Jezusa, religia zostala zmanupulowana aby ludzie nie dotarli do prawdy, gdybyscie wiedzieli o czym mowil mistrz Jezus to nie bylibyscie z kosciolem, on ostrzegal przed nimi.

Powinniscie poznac prawde i prawda was uwolni...

19

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...

Zagadnienie, które chcę poruszyć, być może nie do końca zgodne jest z tematem tego wątku, ale to właśnie on przyszedł mi na myśl, kiedy zaczęłam zastanawiać się nad wymianą zdań na jednym z serwisów społecznościowych, jakiej byłam bierną obserwatorką.

Otóż ktoś udostępnił zdjęcie, a na nim widać było rękę z tatuażem przedstawiającym religijną maksymę. Pod nim pojawiły się komentarze, że tatuaż fajny, że się podoba, że to (cokolwiek to znaczy) dla przypomnienia, ale też krytyczne, przy czym te nie tyle dotyczyły estetyki czy przesłania tatuażu, co samego faktu, że (tu cytuję) "nasze ciała nie należą w sferze wiary do nas".
Biorąc pod uwagę, że moim zdaniem trzeba mieć odwagę, a jednocześnie absolutną pewność co do swojej deklaracji wiary, żeby tego rodzaju symbol umieścić na własnym ciele, to zaskoczyło mnie, że ktoś uznał ten gest za niestosowny, bo przecież "nie godzi się swobodnie dysponować własnym ciałem". Przyznaję, że jest to dla mnie kompletnie nierozumiałe nie tylko dlatego, że wiele ograniczeń narzucanych przez naszą chrześcijańską religię jest dla mnie niezrozumiałych, ale także, bo - patrząc na temat obiektywnie - nie ma chyba bardziej demonstracyjnej, a tym samym wymownej możliwości pokazania innym, że wiara jest komuś bliska, jak umieszczenie jej symbolu na własnym ciele. To także znak, że ktoś nie traktuje jej powierzchownie, ale głęboko wierzy, że to już na zawsze.

20

Odp: Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...
Olinka napisał/a:

(...)krytyczne, przy czym te nie tyle dotyczyły estetyki czy przesłania tatuażu, co samego faktu, że (tu cytuję) "nasze ciała nie należą w sferze wiary do nas".
Biorąc pod uwagę, że moim zdaniem trzeba mieć odwagę, a jednocześnie absolutną pewność co do swojej deklaracji wiary, żeby tego rodzaju symbol umieścić na własnym ciele, to zaskoczyło mnie, że ktoś uznał ten gest za niestosowny, bo przecież "nie godzi się swobodnie dysponować własnym ciałem". Przyznaję, że jest to dla mnie kompletnie nierozumiałe nie tylko dlatego, że wiele ograniczeń narzucanych przez naszą chrześcijańską religię jest dla mnie niezrozumiałych, ale także, bo - patrząc na temat obiektywnie - nie ma chyba bardziej demonstracyjnej, a tym samym wymownej możliwości pokazania innym, że wiara jest komuś bliska, jak umieszczenie jej symbolu na własnym ciele. To także znak, że ktoś nie traktuje jej powierzchownie, ale głęboko wierzy, że to już na zawsze.

Kościół potępia zdobnictwo ciała tatuażami. Tak jest od wieków. (Awersja do czarnej magii, ludowych obrzędów i korzeni, takie tam przeciwwskazania;) Dla mnie interesujące jest, że nie potępia równocześnie kolczyków w uszach, to też ingerencja w nasze ciała.
Od wieków w pewnych nurtach Kościoła nic się nie zmieniło. To, co uznano za zagrożenie w tradycjach nawróconych dzikusów, zostało przełożone i do dziś funkcjonuje w cywilizowanym świecie. W pewnym sensie chodziło, by prymitywne ludy nie okaleczały swoimi obrzędami (ba!, aby w ogóle nie uprawiały innych obrzędów jak kościelne) ciał bezbronnych dzieci, a z racji, że należy być konsekwentnym, to to, co jest be w buszu, musi być też be wszędzie.
Wydaje mi się, że ludzie nie zawsze zastanawiają się nad przyczynami swojego zachowania, powielają je automatycznie, bo tak było zawsze.

Posty [ 20 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » RELIGIA - DUCHOWE POSZUKIWANIA » Pan w sukience, czyli szaty kapłanów i nie tylko...

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024