Myśli, które chciałabym tu przelać trzymam tylko dla siebie. Duszę je od dłuższego czasu, chyba sama przed sobą się ich wstydzę i odwlekam podjęcie ważnej decyzji.
Zaczęłam spotykać się ze swoim dobrym kolegą, którego znam od dawna, ale nigdy nie rozpatrywałam go w kategoriach mężczyzny dla siebie. Po tym, jak przyznał, że nie jestem mu obojętna przez pewien czas odmawiałam mu spotkań poza pracą (znamy się właśnie z pracy), ponieważ nie chciałam niczego więcej. Mówił, że jestem w innej (tzn. lepszej) lidze, więc nigdy nawet nie marzył o tym, że na niego spojrzę... Nie pamiętam już dlaczego spotkaliśmy się pierwszy raz. Potem kolejny i następny. Zachowujemy się jak para, ale parą nie jesteśmy. Nie jesteśmy dlatego, że nie chcę/nie potrafię podjąć decyzji i trzymam go w niepewności.
W tej historii jest ktoś jeszcze. Facet, którego poznałam właśnie przez mojego przyjaciela i z którym miałam się umówić zanim to wszystko się zaczęło, ale do spotkania ostatecznie nie doszło. Ilekroć go widzę zastanawiam się, jakby było mi z nim. Jest całkowicie w moim typie, mamy podobne zainteresowania czy poczucie humoru. Myślę, że świetnie do siebie pasujemy i z tego co wiem, jemu też się podobałam (sam zresztą zainicjował naszą znajomość).
Z moim kumplem tak jak wspominałam znam się od dawna. Myślę, że wiemy o sobie wszystko (łącznie z rzeczami złymi). Od zawsze świetnie się dogadywaliśmy i nadawaliśmy na tych samych falach. Nie jest w moim typie (choć odkąd zbliżyliśmy się do siebie mogę śmiało powiedzieć, że mam do niego pociąg - kiedy pierwszy raz chciał mnie pocałować, a ja odmówiłam, to w głębi duszy chciałam, żeby to zrobił), jest ode mnie młodszy (zawsze umawiałam się ze starszymi, ale nie odczuwam tej różnicy wieku - mimo wszystko rozpatruję to w kategoriach wad). Zawsze dużo się ze sobą śmiejemy, bardzo lubię spędzać z nim czas, jest dla mnie bardzo dobry i widzę, że naprawdę mu zależy, seks jest świetny (dodam, że pierwszy raz jestem w relacji z łóżkiem w tle nie będąc w związku). Sprawia, że czuję się dobrze sama ze sobą. Wychowaliśmy się w innych środowiskach, co niekoniecznie jest złe, ale chyba nie do końca mi odpowiada (przejawia się to chociażby w stylu bycia, sposobie wysławiania itd).
Staram się zrozumieć co tak naprawdę mi nie odpowiada lub czego się boję. Na pewno bałabym się reakcji otoczenia na wieść o tym, że z nim jestem (łącznie z moimi znajomymi). Kiedy gdzieś wyjdziemy (bo większość czasu spędzamy u niego) i np. pocałuje mnie w czoło czy obejmie, nie czuję się z tym w stu procentach komfortowo. Nieustannie myślę o tym co by było, gdybym spotkała się z tamtym. Nie miałabym problemu przedstawić go rodzinie czy znajomym (ale dlaczego?). Przewagą tamtego nad "moim" jest również fakt, że (przynajmniej pozornie) bardziej o siebie dba (nie mówię tu o higienie, ale np. siłowni, aktywności fizycznej - "mój" od tego stroni) i wygląda na to, że ma większe ambicje (np. chce uczyć się języków, podczas gdy "mój" nie robi nic w tym kierunku). Boję się, że przy nim przestanę się rozwijać.
Dlaczego skoro jest mi dobrze (bardzo dobrze) z kolegą, nie chcę powiedzieć "tak", ale nie chciałabym też tego przerwać?
Wiem, że zasługuję na jedno - na kopnięcie w dupę. Tym czasem ciągnę tę sytuację, nie potrafiąc się określić, a co gorsza nie potrafię jemu odpowiedzieć na pytanie dlaczego tak jest. Nawet sobie nie potrafię...