Witam, proszę doradzcie!
W walentynki mąż mi powiedział że nie chce ze mną być. Udało mi sie go przekonać żeby został i żebyśmy ratowali te 10 lat razem- w czerwcu minie 4 lata po ślubie. Bardzo sie starałam żeby wszystko było dobrze. Niestety po dwóch miesiącach znów powiedział mi to samo dodając że mnie nie kocha. Mimo że przez ten okres mówil ze kocha i chce zeby wszystko sie udalo.
Od ponad dwóch lat staraliśmy się o dziecko. Nie powiem że byłam bez winy.. przez ten czas byłam cały czas złośliwa i szukałam powodu żeby się z nim kłócić. Powiedział że odsuwał się ode mnie bo nie wiedział mi jak pomóc, tyle że on zamiast mnie pocieszać uciekał z domu na piwo, a ja ze swoim problem zostawalam sama. Bałam się że przez to że nie mogę zajść w ciąże zawodze jego siebie rodziców.. nie dawałam już rady z tym wszystkim.
Namowilam go na terapie, niestety mimo zapewnien ze idzie tam dla nas , na wizycie powiedzial ze jest tu tylko dla tego ze ja go namowilam. Tym samym bardzo mnie zszokowal. Psycholog powiedziala ze w takim wypadku nie jest nam w stanie pomoc bo to musi byc nasza wspolna decyzja.
Po spotkaniu dadal ze juz przed slubem czul ze jest cos nie tak, co calkowicie mnie zalamalo.. mimo tego wszystkiego bardzo go kocham, nie potrawie bez niego zyc i funkcjonowac. Moze on to wszystko powiedzial w emocjach.. nie wiem.. Teraz stwierdzil ze musimy od siebie odpoczac. Wiec wyprowadzialam sie z domu.. Jestem calkowicie zalamana.. nie wiem co mam zrobic, chce walczyc ale nie wiem jak to zrobic. Nie chce tego odpuscic bo jak pisalam ja go kocham. Czy da sie cos jeszcze zrobic? Czy moze byc jeszcze kiedys dobrze?
Jednym słowem - czy da się go przekonać, żeby cię znów pokochał? NIE.
Przykro mi, ale nie da się "wyżebrać" miłości. Bez względu na to czy wcześniej ta miłość z jego strony była, czy nie; czy zaczęło się psuć przed ślubem czy podczas starań o dziecko. Jeśli teraz, na dzień dzisiejszy on mówi, że cię nie kocha i nie chce próbować reperować związku - to nie masz wyjścia, musisz przyjąć to do wiadomości. Nie jesteś w stanie naprawić związku w pojedynkę i później podtrzymywać go samodzielnie. Nie jest możliwe "kochać za dwóch". Pani psycholog nie bez powodu rozłożyła ręce i posłała was do domu - związek istnieje wyłącznie pomiędzy dwójką ludzi i OBOJE muszą chcieć go i nad nim pracować. Nie ma żadnej innej cudownej metody.
Przykro mi, że zostałaś zraniona. Niewątpliwie przeżywasz teraz osobistą tragedię. Ale im szybciej przyjmiesz do wiadomości realia tym lepiej dla ciebie. Bo na siłę faceta do siebie nie przykleisz - on prędzej czy później odejdzie. Pytanie, czy rozstaniecie się w sposób cywilizowany czy on cię będzie musiał strzepnąć jak upartego rzepa.
Ciagle wierze ze ta rozlaka cos da, ze zrozumie ze brakuje mu mnie. Wiem ze to złudne nadzieje ale to mnie jeszcze trzyma w "calosci"..Serce peklo i boje sie przyszlosci ktora byla zwiazana tylko z nim. Ja wiem ze nie mozna prosic sie o milosc, ale zalezy mi na osobie ktora pokochalam i kocham niezmiennie.
Rozumiem i współczuję - ale im dłużej karmisz się chciejstwem, tym bardziej przedłużasz własne cierpienie. Bo już teraz cierpisz, a póki nie zmierzysz się z rzeczywistością, nie zaczniesz leczyć złamanego serca.
Poza tym wielka miłość wielką miłością, ale powtarzanie sobie, że żyć bez faceta nie możesz, mimo że on cię nie kocha, to tylko krzywdzenie się. Choćby i to była miłość twego życia, jesteś w stanie żyć bez niego. Nie jesteś jemiołą przyssaną do gałęzi drzewa.
Jedyne co mi przychodzi do głowy, daj mu spokój, nie staraj sie moze zrozumie, ze to koniec. "Koniec" w małżeństwie czyni cuda.
Co do meritum sprawny, jeżeli prawdą jest,że nie chciał być z Tobą od dawna. To może dobrze, ze nie macie dzieci. Rozstanie to zawsze cierpienie ale tez zawsze szansa i tak chyba lepiej myśleć. Jesli dojdzie do Twojej świadomości, ze możesz żyć bez niego, to juz reszta będzie z górki. Powodzenia
6 2016-05-13 10:46:34 Ostatnio edytowany przez anna.zerka (2016-05-13 10:48:57)
Wszystko staram sie zrozumiec,ale tak ciezko poukladac w glowie dlaczego tak dlugo klamal.. nie dawal po sobie poznac ze tak to sie moze skonczyc:( mowil ze kocha, mowil o przyszlosci wspolnej, o dziecku z nim ktore tak pragnelam.. a teraz czuje ze zylam w jego klamstwach. Mowil mi to co chcialam uslyszec, nie to co czul:( tak ciezko to wszystko ogarnac w glowie. Poki co czuje ze moj caly swiat legl w gruzach. Ze nie dzwigne tego! 10 lat ktore byly dla mnie przepiekne zostaly zniszczone. Wiem ze powinnam sie dzwignac i myslec teraz o sobie ale na razie czuje sie zabawka ktora wyrzucil ze swojego zycia bo mu sie znudzila..kocham go bardzo i wiem ze wszystko moglabym mu wybaczyc:( i ukladac wszystko od nowa.. ale to juz nie moja decyzja..
Aniu, najtrudniejsze są początki. To naturalne, że czujesz, jakby cały świat Ci runął. Prawda jest też taka, że dopiero, gdy przyjmiesz to, że Twój związek się skończył, będziesz mogła zacząć wychodzić na prostą. Potrzeba Ci czasu i troski o samą siebie. Proś i korzystaj z pomocy bliskich, przyjaciół. Mów im, co czujesz, czego potrzebujesz.
Czas po rozstaniu najlepiej jest spędzić skupiając się na sobie, na odzyskiwaniu sił, na przebudowywaniu swojego życia. Ciągłe rozpamiętywanie przeszłości, skupianie się na mężu, przyniesie Ci tylko więcej bólu.
Przytulam Cię mocno.
Wczoraj z nim rozmawialam przez telefon(obecnie wzielalam kilka rzeczy i mieszkan u rodzicow). Mowilam mu ze bardzo mnie zranil slowami ze juz przed slubem mial watpliwosci. Bardzo przepraszal i mowil ze to nieprawda.. ze nawet nie pamieta ze tak powiedzial i ze na pewno nigdy nie wzialby slubu , gdyby mial watpliwosci. Mowilam mu ze ja mu wiele rzeczy wybaczalam, mahnelam reka bo przeciez nie mozna sie gniewac na osobe ktora tak bardzo sie kocha:( mowi ze wie ze tak bylo. Pytalam dlaczego w takim razie on nie wybaczal tylko budowal wokol siebie otoczke przez ktora coraz bardziej mnie odrzucal:( nie wie, na to pytanie nie otrzymalam odpowiedzi:( Powiedzial ze potrzebuje rozlaki zeby wszystko poukladac, powiedzialam mu ze wiem po co ta rozlaka, w koncu trzeba pomyslec co z mieszkaniem, co autem itd. Powiedzial ze nie po to mu rozlaka a po to zeby pomyslec na spokojnie i ze on nie podjal jeszcze decyzji odejscia. Tym samym kolejna nadzieja na "jutro" z nim:( wierze bardzo, nadal wierze ze zycie mi da szanse na budowanie go z Mezem, ktorego kocham!!
On Ci mówi że chce od Ciebie odpocząć, a Ty dzwonisz z pretensjami że coś tam Cię boli.
Jedynym sposobem żeby za Tobą zatęsknił jest to, żebyś odcięła się od niego. Przestań być takim bluszczem. Chwytasz się jak tonący brzytwy nawet cienia nadziei (np. tego że "zapomniał" że coś Ci powiedział), zupełnie bagatelizując wszystkie inne jego słowa, że nie kocha, że chce odpocząć, że nie chce ratować. Sądzisz że rozmowami i stałą obecności w jego życiu nakłonisz go do powrotu, a jest dokładnie odwrotnie. Będzie miał Cię dość coraz bardziej i bardziej.
Daj mu więc święty spokój, bo może faktycznie za jakis czas on za tobą zatęskni. Czasem zdarzają się cuda.
Przeczytaj dokładnie to, co napisała ruda i weź sobie każde jej słowo głęboko do serca. Ruda bowiem ma rację.
Tak więc postaraj się zachować spokój i nie narzucaj się mężowi. CZAS POKAŻE CO STANIE SIĘ DALEJ. SPOKOJNIE.
11 2016-05-14 10:39:42 Ostatnio edytowany przez pannapanna (2016-05-14 10:42:22)
Każdego można zniechęcić do siebie.
Dlaczego miałaś do niego wieczne pretensje gdy staraliście się o dziecko?
Moim zdaniem dlatego że byłaś go tak pewna że pokazałaś swój prawdziwy charakter.
A ten charakter czyli osoby która się wiecznie o coś czeoa i ma pretensje jest nie do przyjęcia dla nikogo. Myślałaś że on będzie to tolerował akceptował i głaskał cię po główce.
A miłość między kobietą a mężczyzną nie jest dana raz na zawsze tylko trzeba się o nią cały czas starać.
Nadal zamęczasz tego kolesia swoimi telefonami i pretensjami.
Tak jak my tu rozumiemy że wymyślasz preteksty żeby do niego zadzwonić, tak on doskonale też to rozumie. Pewnie jak widzi że ty dzwonisz to myśli: Jezu, czego znowu chce to wariatka?
Szanująca się kobieta bez względu na to co czuję i jak bardzo cierpi po tym jak ktoś jej powie że jej nie kocha po prostu się odsuwa.
Możesz sobie nawet wyć w domu do poduszki ale przy nim powinnaś zachować klasę.
Odpuść sobie dziewczyno żeby ten facet się nie znienawidził do końca.
(...) Powiedzial ze potrzebuje rozlaki zeby wszystko poukladac, powiedzialam mu ze wiem po co ta rozlaka, w koncu trzeba pomyslec co z mieszkaniem, co autem itd. Powiedzial ze nie po to mu rozlaka a po to zeby pomyslec na spokojnie i ze on nie podjal jeszcze decyzji odejscia. Tym samym kolejna nadzieja na "jutro" z nim:( wierze bardzo, nadal wierze ze zycie mi da szanse na budowanie go z Mezem, ktorego kocham!!
Sama widzisz co piszą Ci tu inne osoby... Ja też do tego grona musze dołączyć. Z opisu całej sytuacji widzę związek, w którym jedna strona (Ty Autorko) jest zakochana, zaangazowana i "chcąca", a druga ma na to wyj****e i jest z musu. Wybacz, ale nie widze tu śladów miłości z jego strony. Jesteście młodym (przynajmniej stażem) małżeństwem i tego typu zachowania i słowa ze strony Twojego partnera tylko potwierdzają moje odczucie. Na obecnym etapie powinniście CHCIEĆ BYĆ ZE SOBĄ a nie ...odpoczywać od siebie. Myślę - obym był złym prorokiem - iż w tle jest jakaś osoba trzecia, jakaś "przyjaciółka", jakaś "była" Twojego małżonka i -o ile nie ma z tą osobą kontaktu teraz - jest obecna w jego myslach. Ty byłas tylko jakimś erzacem, zastępnikiem tej osoby, z którą z jakichś względów on nie mógł być. Tak podejrzewam...
Nie rozumiem Twojej decyzji o wyprowadzce. To Twoje, jego czy Wasze mieszkanie? Masz swiadomość, że przebywając poza domem (wspólnym mieszkaniem) przez pół roku ...dajesz małżonkowi podstawy do wniesienia pozwu rozwodowego z Twojej winy (porzucenie małżeństwa)? Bierz to pod uwagę...
Kwestia terapii. Jesli takie jest/było jego podejście do tej formy RATUNKU MAŁŻEŃSTWA (a taka terapia to własnie ratunek w takich sytuacjach) to raczej nie ma na co liczyć - on związku z Tobą nie ceni i ma ochotę sie z tego wymiksować. Przykro mi...
Swoje spostrzeżenia pisze na podstawie własnych przeżyć - żeby nie było, iż teoretyzuję... Małżeństwo, w którym było źle (kłótnie i awantury przez nia wszczynane "o nic", wieczna krytyka i brak szacunku do mnie), terapia (przeze mnie zaaranżowana), na którą małżonka jakoś ...nie miała ochoty (to ja ponoć miałem problem nie ona), krążący w tle jej "przyjaciel" (były sprzed lat), jej samowolna wyprowadzka z naszego domu i porzucenie małżeństwa bez żadnych powodów ...po niespełna roku od ślubu. I natychmiastowe życie "na luzie": odnowienie kontaktów z "przyjacielem" (jeździła do niego), założenie konta na portalu randkowym itd... Małżeństwo umarło, cóż bywa...
Myślę, że powinnaś całkowicie zweryfikować swoje podejście do tego człowieka - według mnie on nie zasługuje na obecność w Twoim życiu, na Twoje uczucie i jakiekolwiek plany z nim związane. Ty chyba kochasz jedynie swoje - o nim - wyobrażenie. A to zupełnie inny, obcy i obojętny człowiek.
Dzień dobry. Wróć autorko do mieszkania. To nie ty chciałaś odejść, tylko on, więc niech sam się wyprowadzi, skoro potrzebuje "odpoczynku".
Jak długo nie będziesz mieszkała u siebie? Aż co się wydarzy?
Jesli chodzi o mieszkanie to jest nasze wspolne. Kredyt jest na nas dwoje. Wiem ze teraz zle zrobilam wyprowadzajac sie, ale bylam w takich emocjach ze sensownie o tym nie myslalam.. teraz wiem ze jesli to on chce "odpoczynku"to on powienien sie wyprowdzic. Moze o tym nie myslalam bo to ja mam niestacjonarny tryb pracy. Z kazdego miejsca moge pracowac.
Z tym dzwonieniem to nie tak, to on dzwonil pytal gdzie jestem.. to dlatego powiedzialam mu jeszcze raz o tym co czuje w takiej sytuacji. Po spakowaniu sie to on pisal"gdzie jestem" czy "jestem cala i ze sie martwi", "prosil zebym nic glupiego nie zrobila". Nie odzywalam sie ale.. jak rozmawialismy nie wytrzymalam.
Jesli chodzi o czas starania sie i to ze wiem ze bylam niemila i szukalam powod do klotni. To przez to ze nie radzilam sobie w tej sytuacji w ktorej bylam, nie czulam od niego wsparcia, mowil ze nie wie jak.mi pomoc, ale nie proponowal mi jakis wyjsc razem zebym zapomniala ze kolejny "stracony"miesiac to nie dramat. Balam sie ze jesli sie nie uda to on sie na mnie zawiedzie, ze poszuka innej ktora bedzie mu mogla dziecko dac. Teraz wiem ze moglam otwarcie mowic o tym co od niego oczekuje w tych trudnych dla mnie chwilach. Naprawde ciezko zrozumiec tej niemocy jesli sie w takiej sytuacji nie jest. To boli i czuje sie ze z kazdym miesiacem czlowiek sie powoli rozpada.. a poza tym gadanie ludzi do okola "a kiedy wy", "kariere pewnie chce robic a potem dziecko". To bolalo i dobijalo..
Nie myslcie ze on byl"czysty" przez te wszystkie lata. Ja tolerowalam jego wyjscia do rana z kolegami na piwo, tolerowalam jego wyjzdy ze znajomymi z pracy na wycieczki integracyjne-to wszystko wcale nie bylo raz w miesiacu. Wiele razy sie na nim zawiodlam ale wybaczalam bo go kocham. Dlatego nie rozumie dlaczego on nie daje szans jak dokladnie wie ze wiele razy mnie zawiodl po calosci. I mialam prawo zeby byc na niego zla. Zawsze mu ufalam i wierzylam ze kocha bo przeciez tak mowil.
16 2016-05-14 14:06:29 Ostatnio edytowany przez bywalec (2016-05-14 14:10:18)
Nie myslcie ze on byl"czysty" przez te wszystkie lata. Ja tolerowalam jego wyjscia do rana z kolegami na piwo, tolerowalam jego wyjzdy ze znajomymi z pracy na wycieczki integracyjne-to wszystko wcale nie bylo raz w miesiacu. Wiele razy sie na nim zawiodlam ale wybaczalam bo go kocham. Dlatego nie rozumie dlaczego on nie daje szans jak dokladnie wie ze wiele razy mnie zawiodl po calosci. I mialam prawo zeby byc na niego zla. Zawsze mu ufalam i wierzylam ze kocha bo przeciez tak mowil.
Jak widzisz - ja jakoś nie myslę, ze "on był czysty". A teraz, po Twoim wpisie widzę juz wiecej...
No cóż - wyglada na to, ze bycie mężem, bycie w związku i - związane z tym jakieś ograniczenia - go ...przerosły. Tak, przerosły - może wyobrażał sobie, że małżeństwo to taki luźny związek bez przejmowania sie drugą osobą? Chyba tak.
Napisz cos wiecej o Waszych relacjach: ile sie znaliście wczesniej, czy mieszkaliście ze sobą przed slubem, po ile macie lat... To moze wiecej tu pomóc.
Pojawiło sie na tym forum wiele wątków opisujących sytuacje podobne jak Twoja.
I w wielu z nich przewija sie też kwestia starania sie o dziecko. I tak jak w tamtych - w Twojej sytuacji - dobrze, ze tego dziecka jeszcze nie ma...
Poslubiłaś chyba takiego "Piotrusia pana" niezdolnego do życia w małżeństwie. Pojawienie sie dziecka i związane z tym kolejne ograniczenia i potrzeby wyrzeczeń ...tylko przyspieszyłyby rozpad związku. Najnormalniej uciekłby w siną dal dalej sie bawić w dorosłość...
Aniu... bo tu trzeba sobie uświadomić tylko jedno... Miłość.
Rozumiesz? Miłość jeśli jest, to... jest wszystko.
I nie ma potrzeby licytowania kto co bardziej lub mniej. Kto teraz komu winien czy nie.
Kurcze... Miłość jest prosta!
A ludzie czasami takie pogmatwania sobie na niej poczynają...
Zawsze mu ufalam i wierzylam ze kocha bo przeciez tak mowil.
A co miał ci mówić? Miał mówić, że cię nie kocha? Widocznie miał wtedy powody do tego, by chcieć żyć z tobą, to logiczne jest, że mówił, iż cię kocha, a może rzeczywiście wtedy cię kochał? Nie roztrząsaj tego teraz, bo to bez sensu. To co było jest już historią i dlatego nalezy zamknać tamten rozdział. Przecież nie bedziesz przekonywała go do tego, by on z tobą był powołując się na jego słowa sprzed lat.
Bylo, minęło i tyle. Liczy się teraz tylko to, że on ciebie nie chce. Powodów takiego stanu rzeczy może byc też wiele.
Może ma ciebie dosyć, bo w pewnym momencie poczuł się jak byk rozpłodowy, który na dodatek średnio się sprawdzał?
Może przez panujące między wami nerwowe napięcie związane z problemami z zajściem przez was w ciążę on stracił serce do ciebie i przestałaś go pociągać jako kobieta?
Może jest zmęczony zyciem w małżeństwie?
Podobno pierwszy powazny kryzys w małżeństwie przychodzi po roku, drugi po pięciu latach, a po dekadzie prawie każde małżeństwo miewa problemy.
A może on ma kogoś na oku? Trudno bowiem uwierzyć, by młody zdrowy mężczyzna, który na dodatek nic nie czuje do swojej stałej partnerki wytrzymał w celibacie. On nie ma przecież najmniejszej nawet motywacji do tego, by być ci wiernym. Mało tego- on nawet nie uważałby, że w takiej sytuacji, jaka jest między wami teraz, pójście z boczniara do łóżka mogłoby zostać nazwane zdradą.
Żyj więc teraz spokojnie i przestań za nim latać.
Wróć do swojego domu, bo to co się między wami dzieje, to nie jest jakas tam małżeńska kłótnia, tylko przymiarka do rozwodu. To także twój dom. Masz prawo mieszkac w swoim domu.
skąd wiesz czy on nie sprowadza sobie boczniar pod twój dach? Facet ma wolna chatę, żyje jak pączek w maśle i w takich warunkach miałby chcieć sobie pogorszyć ciebie sprowadzając do domu? No zastanów się.
On o ciebie jest spokojny, bo ty gachów pod dach rodziców, u których mieszkasz sprowadzać sobie nie będziesz- ty natomiast nie wiesz kto kotłuje się w twoim łózku.
Na koniec on powie, że porzuciłas dom, a on pojęcia nie ma o co ci chodzi. Nie bądź więc głupia.
Zamiast mazać się jak dziewuszka zacznij myśleć jak dorosła kobieta i bierz zycie za bary, byś na koniec nie wylądowała pod mostem.
19 2016-05-14 17:18:04 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-05-14 19:30:27)
Droga anna.zerka, ufna kochająca istotko. Z jednej strony empatyczna część mojej osobowości pozwala wczuć się w Twój dramat -10 wspólnie spędzonych lat to ogrom inwestycji emocjonalnych. Z drugiej zaś własne doświadczenia życiowe i płynąca z nich nauka sprawiają, że chce mi się krzyczeć: „O nie, nie! Następna!”
Obym nie była jak bywalec złym prorokiem, ale jak słyszę słowa: "Nie kocham Cię", "musimy od siebie odpocząć", to ... dla mnie czytelny sygnał, że w związku dzieje się naprawdę źle i osoba, która tak mówi po prostu nie chce w nim być.
Ktoś kiedyś powiedział, że w związku zawsze jedna strona kocha bardziej. Tu bez wątpienia tą kochającą stroną jesteś Ty. I nie boję się użyć słowa – bez wzajemności . Widzę to wyraźnie, iż ciągle wierzysz, że Twoja miłość w magiczny sposób Twego księcia przyciągnie do Ciebie. I jesteś zszokowana, że ktoś, kogo kochasz, może się tak zachowywać.
Mam dwie opcje - albo optymistyczną, zacząć Cię pocieszać, że wszystko się ułoży, że ten czas rozłąki pozwoli Wam od siebie rzeczywiście "odpocząć" (pytanie na jak długo), że on coś przemyśli i zrozumie, wróci i wszystko zakończy się happy endem .
Wersja pesymistyczna, moim zdaniem, na tym etapie, pozwala na bardziej realną ocenę sytuacji, w której się znajdujesz i wewnętrzne przygotowanie się ewentualnie na to, czego boisz się w tej chwili najbardziej – a więc definitywne rozstanie.
Oczywiście, zarzuci ktoś może, że zaraz tam zakładam zły scenariusz. Ale powiem wprost: ten koleś, o którym tak piszesz, nie podoba mi się. Mam ten problem, nie lubię ludzi wahających się w kwestiach zasadniczych. A kłamców i tchórzy, szczególnie.
Czasami kobiety mają to do siebie, że tolerują zbyt wiele i zbyt długo, a potem jeszcze zdziwione zadają pytanie „Dlaczego on mnie nie chce?”
W Twoich wypowiedziach ja wychwytuję taką oto mroczniejszą stronę księcia. Wypunktuję Ci to, to może łatwiej będzie to Tobie dostrzec:
- już przed ślubem miał wątpliwości;
- akurat sobie wybrał datę, żeby Ci zakomunikować koniec swojej miłości do Ciebie - walentynki (empatyczny z niego gość, nie ma co);
- Ty go przekonujesz , żeby został, Ty się starasz,
- jak dla mnie, na wizycie u psychologa zachował się bezczelnie – komunikat dostałaś jasny: „ona mnie tu zaciągnęła siłą, ja nie chcę tu być”;
- następny, który ma pamięć wybiórczą – pamięta to, co wygodne i używa mojego ulubionego „nie wiem”;
- ale za to „dokładnie wie, że wiele razy mnie zawiódł po całości”. I co z tym zrobił – dodam o siebie?
Wybaczyłabym mu wszystko, nie gniewa się na osobę, którą się kocha ….
Ty startujesz do konkursu na kobietę bez skazy, ideał, którego nie ma? A gdzie Twoje emocje? I Ty w tym wszystkim?
Nie bierz winy na siebie, że byłaś drażliwa względem niego, kiedy staraliście się bezskutecznie o dziecko. To jest bardzo trudny temat. W tych staraniach to kobieta jest przeważnie bardziej obciążona i psychicznie i fizycznie, kto przechodził, ten wie, o czym mówię. Ja rozumiem, że dla jaśnie pana smutna, drażliwa żona jest niemiła oku, ale staraliście się wspólnie o to dziecko, tak? I powinien być dla Ciebie oparciem w tych trudnych chwilach. Był? Opowiedz mi konkretnie, jaki był jego wkład (oprócz jasno nasuwającej się odpowiedzi) w te starania?
Powiem Ci, mamą biologiczną jeszcze nie jesteś, ale że matkujesz Piotrusiowi Panowi i cholernie mu pobłażasz - to widzę jak na dłoni. Nie kocha Cię, to już ustaliliśmy (powiedział i zademonstrował – wyraźniej się nie da).Unikam kontrowersyjnych wypowiedzi, ale czasem natura lepiej wie od nas, kiedy i jak zadziałać. To typ ucieczkowicza, chciał się wymiksować już przed ślubem, już go widzę za następne 10 lat jak ucieka od Ciebie i dzieci!
Nie podoba mi się jeszcze jedna rzecz – dlaczego to Ty wyprowadzasz się z Waszego domu, kiedy to on postanawia Cię opuścić? Rozumiem emocje, pierwszy szok, tłumaczenia, że Tobie łatwiej, może w Tobie też chęć ucieczki od przykrej sytuacji, ale … to on odszedł z Waszego domu i od Ciebie. Emocjonalnie. I to dawno.
Odniosę się do tego, co mi się też nie spodobało, choć ostatnio widzę same piękne rzeczy wokół siebie
nie potrafie bez niego zyc i funkcjonować
.
Potrafisz, tylko jeszcze o tym nie wiesz. I na razie bronisz się przed przyjęciem tego faktu do świadomości.
kocham go bardzo i wiem ze wszystko moglabym mu wybaczyc:( i ukladac wszystko od nowa.. ale to juz nie moja decyzja..
.
To fakt, ale przestań mu w końcu wybaczać wszystko – zobacz, gdzie Cię ta Twoja dobroć wyprowadziła – z własnego domu! A układać wszystko od nowa zawsze można, w każdym wieku i jest to właśnie Twoja decyzja – bo niby czyja?
Iza Nowalska trafnie to ujęła – Twój związek się skończył. Ty tego jeszcze nie chcesz zobaczyć, bo żyjesz nadzieją (co jest naturalne, ona umiera ostatnia, gdy włączy się zdrowy rozsądek).
Aniu, mam nadzieję, że Ty nie z tych, co to myślą, że jak bez faceta, to życie się kończy? Ja ci powiem, dopiero się zaczyna i jest wstępem do nowych, wspaniałych rzeczy.
Coś mi się wydaje dziecinko, że wrócisz tu jeszcze – z argumentami na obronę księcia, albo z okruchami jego zainteresowania Tobą, które weźmiesz za dobrą monetę, że jednak się zastanowił, zrozumiał i postanowił wrócić. Tak na moje oko to …Ty długo jeszcze nie przejrzysz na oczy, w czym obecnie tkwisz.
Pozwól, że jako puentę mego elaboratu (przejęłam się Tobą
) posłużę się cytatem zacnej pannypanny, która jest UWAGA! ZMIENIONO!!! twardą babką z charakterem (i poczuciem humoru)
. Niech to Ci otworzy oczy:
Szanująca się kobieta bez względu na to co czuję i jak bardzo cierpi po tym jak ktoś jej powie że jej nie kocha po prostu się odsuwa.
Odsuń się od niego … dla siebie .
Życzę Ci wszystkiego dobrego i ... więcej wiary w siebie
PS Po namyśle dodam ... Ale jak chcesz walczyć o to małżeństwo, to to oczywiście rób. Wybór należy do Ciebie
posłużę się cytatem zacnej pannypanny, która nota bene jest mężczyzną
Charakter mam może twardy, ale dwa cycki tez mam
Słowo daję, że jestem kobietą
21 2016-05-14 19:22:10 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-05-14 19:25:40)
Sorry pannapanna To gdzie ja znalazłam w wypowiedzi końcówkę -em?
Już edytuję swój post
Wczoraj zdarzyło mi się czytać wątek z facetem "Cioteczka Dobra Rada"
Zakręciłam się, zresztą teraz trans jakoś tak chyba na fali
I_see_beyond napisał/a:posłużę się cytatem zacnej pannypanny, która nota bene jest mężczyzną
Charakter mam może twardy, ale dwa cycki tez mam
E tam, są faceci którzy też mają cycki.