Czy ktoś ma pomysł jak sklasyfikować ten typ zachowania ? Pytam z powodów czysto obserwacyjnych. Jakiś czas temu rozstałem się z partnerką z którą mam dziecko - ma ona jeszcze jedno dziecko z innym mężczyzną, ale ten dał sobie spokój wiele lat temu. Generalnie co pół roku jestem w sądzie na rozprawach i eks partnerka robi wszystko by uprzykrzyć mi życie. Moje nieszczęście stało się powodem szczęścia w jej życiu. Ja tego kompletnie nie rozumiem. Podnoszenie alimentów co rok, próby ograniczana władzy rodzicielskiej lub w ogóle jej pozbawienie (odrzucane przez sąd) czy kierowanie nas na badania (które wykazują, że jest ona osobą apodyktyczną i ograniczającą mi kontakt z dzieckiem). Nieustannie kierowane w moją stronę sarkastyczne uwagi i naigrywanie się ze mnie oraz utrudnianie kontaktów z dzieckiem. Oczernianie mnie publicznie. Niejednokrotnie oskarżała mnie o rzeczy, które nigdy się nie wydarzyły - tak jakby wymyśliła je w swojej głowie i te wyobrażenia przenosiła na obraz rzeczywistości. Ona w ogóle ma czasem jakieś niebezpiecznie napady emocjonalne.
Jakiś czas temu przygruchała sobie nowego faceta i zaczęła się z tym obnosić - telefonuje do niego podczas moich wizyt z dzieckiem i rozmawia sarkastycznie o mnie ze swoim nowym partnerem i oboje się ze mnie naśmiewają. Niejednokrotnie wypowiada głośne komentarze, że jak tylko opuszczę mieszkanie to pojadą oni z nowym "wujkiem" i moim dzieckiem na przejażdżkę. Kwestia polega na tym, że mnie to totalnie nie interesuje. Po prostu, ja nie potrafię tego zrozumieć. No ma baba nowego faceta to niech się nim cieszy. Co mnie to obchodzi ? Ma prawo do poznania nowego mężczyzny i co mi do tego. Interesowało mnie to jak jeszcze z nią byłem, ale uznałem, że nie poświęcę reszty życia na to by szarpać się z babą i śledzić czy aby mnie nie zdradza. No tak to żyć się nie dało i zwyczajnie przestało mnie to obchodzić. Wyzywa mnie od śmiecia, gnoja, zera, dupka, itd. Ja nie potrafię tego zrozumieć bo jeżeli się zakochała no to niech się cieszy tym nowym mężczyzną. Niech się cieszy miłością i nowym szczęściem. Dlaczego ja nadal jestem je potrzebny jako obiekt złych emocji - jako bufor w który ona może się wyładować ? Skąd chęć by mnie o tym informować i wymusić na mnie by mnie to zaczęło obchodzić (w sensie żebym cierpiał z tego powodu, że ona się z kimś spotyka) ?
Czy ktoś potrafi zrozumieć dlaczego ona się tak zachowuje ? Przecież na zdrowy rozum oni dla siebie potrzebują więcej czasu i wiem, że dziecko niejednokrotnie pozostaje pod opieką jej rodziców. W czym więc problem żeby dziecko przebywało ze mną częściej ? Nie potrafię zrozumieć jej motywacji i zachowania bo z jednej strony skarży się sądom, że dzieckiem się nie interesuję, ale z drugiej strony ona sama nie ma czasu na własne dziecko, a mnie dziecka powierzyć nie chce. No absurd. Przecież ona podejmuje działania zupełnie się wykluczające i sprzeczne.