Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Strony 1 2 3 9 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 551 ]

Temat: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Jutro minie 19 lat jak się poznaliśmy. Dzisiaj prześpię pierwsza noc w innym łóżku, innym domu niż Ona. Nie dlatego, że gdzieś wyjechała, na chwilę. Nie dlatego, że ja jestem gdzieś daleko i potem wrócę. Już nie wrócę. Ona już nie wróci. Wszystkie uczucia, emocje, przyzwyczajenia, nałogi jeszcze krzyczą we mnie, że to nie może się tak skończyć, że jeszcze wszystko się odmieni, ze obudzę się z tego złego snu. Rozum mówi, że to jednak już się skończyło, że już się nie odwróci,  że to rzeczywistość a nie zły sen. Musza to napisać. Muszę to powtarzać sobie - TO KONIEC. Muszę powtarzać po to, żeby nie dać się zwodzić tej fałszywej dzi...ce, która ma na imię NADZIEJA. Ta historia już się wydarzyła. Wczoraj już nie ma.  Jedyne na co mam wpływ, co mogę zmienić to zakończenie historii po tytułem "Moje życie".
Chciałbym opowiedzieć Wam te historię. Nie wiem do końca po co. Może dlatego, że w tej chwili nie mam przy sobie nikogo, z kim mógłbym szczerze porozmawiać, wygadać się.
Zbiorę myśli i napiszę. Ale jeszcze chwila. Jeszcze jeden papieros...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Facet_z_wąsem napisał/a:

Zbiorę myśli i napiszę. Ale jeszcze chwila. Jeszcze jeden papieros...

Czekamy..

3

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Dawaj, Amigo...

4

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Strasznie dramatyczne... :-)

5

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

W moim domu nigdy nie było idealnie. Problemy z choroba alkoholowa ojca, problemy finansowe. Zawsze bylem trochę introwertyczny, skryty, wycofany. Kończyłem studia, myślałem znajdę pracę, stanę na nogi, zacznę żyć własnym życiem. Był piękny majowy poranek kiedy zobaczyłem swojego ojca wiszącego na drzewie obok domu. Brat - 6 lat młodszy, jeszcze właściwie nastolatek. Matka - w histerii, zupełnie rozbita. Musiałem ogarnąć wszystko: finanse, pogrzeb, księdza, który potraktował mnie nie fajnie - czego chcesz, przecież to samobójca - a dla mnie to był człowiek, ojciec, a nie samobójca. Jakoś ogarnąłem. Skończyłem studia, znalazłem prace, żyłem.
Były urodziny mojego brata - ognisko, impreza w plenerze. Były tam koleżanki dziewczyny mojego brata. Razem mieszkały na stancji. No i pojawiła się Ona. Przysiadła się i zaczęliśmy rozmawiać. Gadalismy, piliśmy wódkę z gwinta, łaziliśmy po okolicy. I chyba od razu wtedy poczuliśmy oboje że jest to "coś". Obudziliśmy się rano obok siebie w moim łóżku. Oboje trochę zdziwieni, trochę zawstydzeni. Od tamtej nocy byliśmy razem - MY.

6

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Poczułem to wszystko co się wtedy czuje - słynne motylki (dlaczego akurat motylki smile ), brak grawitacji itd. Poznawaliśmy się coraz bardziej i coraz bardziej nam się to podobało. Była 6 lat młodsza, 2 cm wyższa (podobno to nigdy nie miało dla Niej znaczenia heheh), zawsze wesołe brązowe oczy, długie proste ciemno-orzechowe włosy. Była wrażliwa, inteligentna, delikatna, może nawet trochę zalękniona. I chciała być ze mną. Poczułem się pierwszy raz jak ktoś wyjątkowy. Poczułem swoją wartość, to że mogę być dla kogoś atrakcyjny, interesujący. Wiem - to nie w sobie odnalazłem to wszystko - potrzebowałem swojego odbicia w Jej oczach. Dzisiaj już wiem, że więcej brałem niż byłem w stanie Jej dać. Samemu brakowało mi pewności siebie, zdecydowania, odwagi, wiary.
To był piękny szalony. Praca, potem do Niej. Szalony seks, nie kończące się rozmowy, noce spędzane gdzieś na placu zabaw, wyjazdy nad jezioro ze starym namiotem i jednym kocem. Miałem wtedy 26 lat a zachowywałem się jak szalony zakochany nastolatek. No i przyszły efekty tego szaleństwa, po pół roku. Usłyszałem: "chyba jestem w ciąży". Wizyta u lekarza i upssss niespodzianka - Będziemy mieli bliźniaki. Trzeba być szczęściarzem żeby trafić kumulację smile. Szczęści pomieszane z odrobina strachu i niepewności. No bo przecież ja nie mam własnego mieszkania. Mieszkam z matką i młodszym bratem w małym starym domu. Ona mieszka na stancji razem z koleżankami, trochę pracuje, zaczęła zaocznie studiować. Ale nic to damy radę. Razem możemy wszystko. Szybka decyzja - bierzemy ślub, organizujemy jakiś dach nad głową.

Muszę trochę popracować. Dalej opowiem później.

7

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Pisz, czekamy...

8

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

No więc bierzemy ślub, cywilny, żeby uporządkować sprawy formalno-prawne. Kościelny odkładamy na lepsze czasy. Wynajmujemy mieszkanie. Początkowo mieszkają z nami dwie koleżanki. Rodzą  się nasze córki bliźniaczki. Dwie  śliczne zdrowe dziewczyny. Żona  rezygnuje z pracy i ze studiów. Koleżanki, które z nami mieszkały wyprowadzają się. Zostajemy sami. Jest niewielka pomoc rodziny (głównie rodziny żony) ale tylko w wymiarze finansowym. Jest ciężko ale jest dobrze. Jesteśmy szczęśliwi. Żona zajmuje się dziećmi w dzień. Ja pomagam jak wracam z pracy. Biorę dodatkowe "fuchy" do domu, bo pensja marna wydatków sporo. i jeszcze to wynajęte duże i drogie mieszkanie, które zostało tylko dla nas. Czasem siedzę nocami przy komputerze jak moje dziewczyny już śpią, potem 2-3 godz. snu i do biura. Dzieci rosną, wszystko jest wspaniale ale finansowo nie wyrabiamy. Szukamy mniejszego i tańszego mieszkania ale z marnym skutkiem. W końcu decyzja - przeprowadzamy się do mojego domu, w którym mieszka moja mama. Brat miedzy czasie tez się ożenił i wyprowadził.  Robimy remont starego małego domku i przeprowadzamy się. Moja matka z początku krzywo na to patrzy - ktoś wprowadza się do domu w którym to ona zawsze była gospodynią. Dom jest mój, wiec musiała się z tym pogodzić. Z czasem  moja matka przyzwyczaja sie do tego, że mieszkamy razem i nawet zaczyna jej to odpowiadać. To my robimy remonty i troszczymy się o wszystko, opłacamy rachunki itp. Moja matka czasami coś się dorzuca.
To był błąd - nie potrafiłem  od początku określić jasnych zasad: kto za co płaci, za co odpowiada, za co odpowiada. Relacje pomiędzy żoną i moją matką są poprawne ale raczej chłodne. Obydwie lepiej czują się w domu gdy tej drugiej nie ma. Tu znowu nawaliłem ja - nie potrafiłem jasno i wyraźnie powiedzieć a potem wyegzekwować tego, że teraz tutaj, w tym domu najważniejszą kobietą jest moja żona. Córki kończą 6 lat. Żona zaczyna pracować. Praca jest ciężka i raczej marna ale po 6 latach zajmowania się tylko domem i rodziną żona chce wreszcie pracować zawodowo. Zaczynamy dojrzewać do decyzji, że chcemy zbudować swój własny dom. Kawałek działki jest. Funduszy zero, ale mamy nadzieje że przy pomocy rodziny i własnymi siłami damy radę z jakimś małym kredytem. Siłą napędową wszystkich działań jest żona. To Ona roztacza wizje, to Ona powtarza że się uda gdy ja mam wątpliwości. Tam gdzie ja widzę zagrożenia i problemy, Ona podpowiada mi możliwe rozwiązania. Często buja w obłokach i przecenia nasze możliwości ale to dzięki Jej dopingowi ja sam przekonuje się, że potrafię murować, układać strop, robić zbrojenia, projektować i szalować schody. Gdy zaczyna brakować członków rodziny, którzy tak chętnie mieli pomagać, sami we dwoje dźwigamy pustaki i belki stropowe. Dom zaczyna powoli rosnąć, już widać jego kształt, już ma ściany i dach.

CDN.

9

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Żona zmienia pracę na trochę lepszą, potem na jeszcze inną. Zaczyna się odnajdować  w pracy zawodowej. Ja też zmieniam pracę na lepszą, bardziej odpowiedzialną ale lepiej płatną. Już stać nas na kredyt. Niestety firma, w której pracuje żona,  się rozpada. Lekka załamka... Budowa prawie stoi. Ja sam coś dłubię na ile mogę. Stawiam ścianki działowe, robię jakiej instalacje. Pojawia się konflikt pomiędzy moją żoną i jej rodziną (a właściwie jej matką). Sprawa głupia, (chodzi o pieniądze i pomoc przy budowie naszego domu) która urasta do takiego konfliktu, że moja teściowa mówi mojej żonie, że nie ma już córki, nie chce jej znać i wiele innych przykrych rzeczy. Żona bez pracy przez kilka miesięcy łapie doła, pojawia sie depresja. Ja próbuje ją pocieszać, mobilizować do szukania pracy, ale słyszę, żebym jej nie naciskał, że musi wszystko przemyśleć, zastanowić się co chce dalej w życiu robić. Zaczynam dostrzegać, że coś jest nie tak, że już ją nie interesuje co robię na budowie. Gdy ja wieczorami muruję a zaprawa mi zamarza bo już jesień i zimno, Ona jedzie "do koleżanki pogadać". Gdy ja wracam z budowy je...ny o północy ONA już spi. Zaczyna coś rzucać w stylu "już straciłam zapał" "nie wiem czy chcę tego domu i tu mieszkać" "niedługo córki dorosną i pójdą w świat więc po co nam ten dom i kredyt na resztę życia". W końcu żona znajduje sobie prace. Idzie na szkolenie, na którym większość to ludzie dużo młodsi. Dobrze sobie radzi, wraca w niej życie i uśmiech. Jest z siebie dumna. Ciesze się i ja ale zaczynam zauważać, że Ona jest coraz dalej ode mnie i naszych wspólnych spraw a coraz bardziej jest zajęta sobą, swoją pracą i  nowo poznanymi ludźmi. Budowa domu całkiem zdycha. Ja chce abyśmy wspólnie podjęli jakieś decyzje co dalej. Ona cały czas leczy się na depresje i mówi, że w tej chwili nie potrafi podjąć żadnych decyzji. Dziwna trochę jak dla mnie ta depresja - do pracy idzie z zapałem, jak ma jakiś "wyjazd firmowy" czy "imprezę" jest w doskonałym nastroju,  gdy wraca do domu jest zmęczona, apatyczna, dużo śpi, czasem płacze "bez powodu". Staram się być wyrozumiały, wspierać ale zaczyna do mnie docierać, że dzieje się coś złego. Po jednej ze sprzeczek, ale pomiędzy mną a córkami, wychodzę wieczorem z domu, bez telefonu, nie mówiąc dokąd idę. Spaceruję godzinę. Po drodze kupuje 2 piwa, żeby szybko i spokojnie zasnąć. Gdy wracam do domu na drodze spotykam żonę, która wyjechała samochodem żeby mnie poszukać. Wracamy pod dom. Siedzimy w samochodzie i pijąc piwo zaczynamy rozmawiać a właściwie to ja zaczynam monolog. Mowie jej, że widzę jak się oddala ode mnie, jak coraz mniej rozmawiamy, przytulamy się, całujemy, że prawie się nie kochamy. Najpierw zaczyna coś...że jest w dołku, że zmęczona, że takie tam... Pytam wprost: Masz kogoś? Zakochałaś sie? Masz romans? Takie rzeczy się zdarzają.

Spytałem to dostałem odpowiedź: Nie, nie mam romansu. Nie zdradzam cię. Ale...... ale pojawił się w moim życiu ktoś, kto trochę zamieszał mi w głowie, w sercu.." Mniej więcej tak to brzmiało. Spytałem czy jeszcze mnie kocha. Odpowiedziała, po dłuższym namyśle że chyba tak, ale już nie tak jak kiedyś. Potem było dużo długich nocny rozmów...
Postaram sie opisać jak najkrócej ale za chwilę

10

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Jesteś bardzo dzielny! Pisz co dalej.

11

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Skoro jest ktoś, to chciałem wiedzieć na czym ta jego obecność w Jej życiu polega. Powiedziała (teraz wiem, że wtedy jeszcze powiedziała prawdę) że są to rozmowy telefoniczne, sms-y bez żadnego podtekstu erotycznego. Takie o życiu, smutkach  i radościach, jakieś pozdrawiania się wspieranie itp. Poza tym trzy spotkania , w kawiarni, gdzieś na mieście. Powiedziałem Jej, że od takich rozmów ma mnie (ewentualnie przyjaciółkę), że chciałbym żeby ze mną dzieliła się swoimi radościami i smutkami, że nie wierzę w czysta przyjaźń damsko-męską. Poza tym, że jeżeli okłamuje mnie, żeby spotkać się z "przyjacielem na kawę" to albo ja jestem dla niej tak mało ważny albo "przyjaciel" jest kimś bardzo ważnym.  Nie chciała mi powiedzieć kto to jest. Oczywiście moja pierwsza reakcja była najgorsza z możliwych.  Powiedziałem Jej jak bardzo Ją kocham, jak wiele dla mnie znaczy, że nie wyobrażam sobie życia bez Niej i zrobię wszystko aby ratować nasze małżeństwo. Na drugi dzień już wiedziałem kim jest "on - przyjaciel" . Ktoś powie, że takich rzeczy się nie robi ale pokażcie mi faceta, który mając możliwość sprawdzenia billingu żony nie zrobiłby tego wiedząc, że jest ktoś trzeci. Jeb..... kolejny raz. Coraz trudniej ustać na nogach. Jest tylu facetów. Dlaczego właśnie on, jedyny człowiek poza Nią, do którego miałem pełne zaufanie, który był mi bliski - mój brat.  Dlaczego zabierając mi siebie zabrała mi też brata? Takich rzeczy nie robi się komuś z kim przeżyło się 18 lat? Robi się... Miłość to nie wojna - tu nie bierze się jeńców, tu strzela się w plecy albo  w tył głowy z zaskoczenia.
Sorry muszę na chwilę przerwać.... jednak nie jestem jeszcze tak tardy..

12

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Facet_z_wąsem napisał/a:

Dlaczego właśnie on, jedyny człowiek poza Nią, do którego miałem pełne zaufanie, który był mi bliski - mój brat..

Bo życie to jest suka. sad
Współczuję Ci.

13

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Podniosłem się, otrzepałem, poprawiłem przedziałek smile Żartuję, przedziałka już od dawna nie mam z czego robić. Nie powiedziałem Jej, że wiem kto jest tajemniczym "przyjacielem, który wspierał Ją gdy było Jej ciężko a ja byłem zbyt zajęty, żeby zauważyć jak Jej źle i jak płacze w poduszkę" Taki cytat. Rozmowy, rozmowy, wspólne płakanie, nawet wspólne upijanie się. Wytrzymałem tak miesiąc, co jakiś czas prosząc by to Ona powiedziała mi prawdę. Mówiłem, że tak będzie Jej lżej, że i tak mleko już się rozlało. Cały czas twierdziła, że tak naprawdę nie zrobiła przecież nic złego, że i tak ona zapłaci za to najwyższą cenę, że ukrywała to bo wiedziała, że nikt nie zrozumie dlaczego od 1,5 roku prowadzi prawie codzienne długie rozmowy z kimś, z kim wcześniej zamieniała kilka zdań przy okazji świąt, rodzinnych uroczystości czy innych spotkań. Po miesiącu powiedziałem Jej, że wiem kto to. Nie zaskoczyło to Jej. Domyślała się, że wiem. Co z tym zrobimy? - Nie wiem. Przychodziły mi rożne pomysły do głowy - jeden głupszy od drugiego. Raz nawet powiedziałem, że skoro to jest naprawdę tylko przyjaźń, to przecież możemy swobodnie usiąść we trojkę, napić się piwa, pogadać o muzyce, o życiu - jak z każdym innym wspólnym dobrym znajomym. Głupi ja... jak śpiewa Organek. Porozmawiałem z bratem szczerze, nie raz, i na trzeźwo i przy wódce. Powiedział mi, że on miał świadomość tego, że to nie jest czysta przyjaźń, że nieźle zawróciła mu w głowie. Powiedział, że nie przekroczyli pewnej granicy, ale że czuł, że było blisko. Przestraszyli się chyba oboje, że teraz dowie się cała rodzina - jego żona i dzieci, nasza matka, nasze dzieci. Nie wie nikt i ode mnie się nie dowie. Ich kontakt się urwał. Oczywiście spotykamy się wszyscy, mieszkamy niedaleko, nasze dzieci się lubią. Z zewnątrz wszystko wygląda jak dawniej, ale my troje wiemy, że już nigdy nie będzie jak dawniej.

To był akt pierwszy a dalej będzie jak u Hitchcocka smile. Cholera, może to dobra metoda - wyśmiać coś czego się boimy, co jest straszne....

14

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

U Hitchcocka zaczyna się od trzęsienia ziemi a później jest coraz gorzej, mam nadzieję, że aż tak gwałtownie u Ciebie nie będzie... Historia i tak jak z filmu, współczuję i czekamy na dalszy ciąg..

15

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Dlaczego to wszystko jest takie banalne? Dlaczego takie schematyczne? Dlaczego dopiero po fakcie wszystko wydaje się takie jasne i oczywiste. Jakim trzeba być ślepcem by nie widzieć czerwonego światła świecącego prosto w oczy. Standard: Brak ochoty na rozmowę, na bliskość, czułość. Zablokowany i wyciszony telefon (nigdy wcześniej nie przyszło mi nawet do głowy, żeby sprawdzać czy jest zablokowany, czy leży gdzieś na wierzchu). Coraz częstsza potrzeba spotkania się wieczorem "z koleżanką na kawę". Przecież to takie czytelne. Tak ale nie dla faceta, który ma zaufanie bo wierzy, że na tym opiera się związek. Wierzy, że ludzie są ze sobą dlatego że chcą, że razem jest im lepiej niż osobno....
Ale do rzeczy.
Jakieś trzy miesiące później. Ona opowiada mi dużo o swojej pracy, swoich kolegach (pracuje z samymi facetami). Opowiada, że miło Jej jest, jak usłyszy miłe słowo, nawet komplement. Szczególnie jeden kolega jest miły, kibicuje jej i wspiera w pracy a czasem nawet powie komplement. Jest inteligentny... a raz to nawet powiedział "żeby tak na niego nie patrzyła bo zauroczyły go Jej oczy"   ....mać, mać, mać - odpowiedziało echo. Znowu w wykaz połączeń. No przecież jest inteligentna, przecież wie, że to tylko kilka kliknięć i jeżeli zechce to będę wiedział kiedy, ile i z kim pisze czy rozmawia.
Chciałem wiedzieć to się dowiedzialem... Sms-y do "kolegi" rano, zaraz po przebudzeniu (no bo przecież trzeba się przywitać z kolegą, spytać jak spał) potem kilka albo i 15, 20 w czasie pracy, nieraz jeszcze jakieś późnym wieczorem (no bo przecież można napisać "dobranoc, miłych snów" jak mąż w łazience). Pojechałem po nią do pracy, ale nie wróciliśmy od razu do domu. Powiedziałem Jej w tym samochodzie, a właściwie wykrzyczałem, co o tym myślę, jak to dla mnie wygląda i że sobie tego nie życzę. Przyznała, że zachowała się jak gimnazjalistka, płakała. Zapytała czy mogę Jej  jeszcze wybaczyć. Powiedziałem, że spróbuje. Cholera, dlaczego tak na mnie działają Jej łzy. Poprosiłem o pokazanie telefonu, ale oczywiście sms-y były już wykasowane. Podobno ma taki zwyczaj, że zawsze kasuje - smile heheheh - to sam z siebie się śmieję, że prawie w to uwierzyłem. Obiecała, że ograniczy kontakt z "kolegą" do czysto służbowego. Nie pracowali razem w sensie fizycznym, ale współpracowali i musieli wymieniać się czasem informacjami, coś ustalać, czasem spotykali się w firmie, czasem u klientów.
No i tak się to toczyło....

16

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Rzuć fajki i zgol wąsa, zobaczysz że świat stanie się lepszy. smile

17

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Gdyby nie ta Jej depresja, na którą można wiele zgonić. Dużo przeczytałem na ten temat - na czym polega, jak się objawia, jak można pomoc osobie w depresji. Widziałem, że nie trzeba naciskać ale doceniać postępy, że trzeba pozwolić "czuć się źle", płakać bez powodu. Wiedziałem, że trzeba po prostu być obok itd. Gdy slyszałem od Niej, że "nie ma dnia żeby nie myślała o śmierci", że tylko drobne radości, które z takim trudem odnajduje, pozwalają Jej przeżyć każdy następny dzień, to podejrzewałem, że może to być kolejna gra. Może to taki szantaż psychiczny - "jak mi nie pozwolisz żyć, tak jak ja chcę, to się zabiję " I nawet gdybym miał 99% pewności, że to tylko gra i szantaż emocjonalny, to zawsze pozostaje ten 1% niepewności. A co jeśli Ona naprawdę tak czuje? A co jeśli powiem "nie strasz mnie, gdybyś chciała to zrobić to byś zrobiła" a Ona pójdzie i to zrobi. Strach odbiera siły i nie pozwala logicznie myśleć... Jeżeli od tego ma zależeć Jej życie, życie matki moich córek, to ja schowam swoją godność głęboko w kieszeni, odwieszę jaja na wieszak i będę cierpliwy. Tak długo jak długo będzie trzeba lub dopóki nie zabraknie mi siły.

18

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
madoja napisał/a:

Rzuć fajki i zgol wąsa, zobaczysz że świat stanie się lepszy. smile

Wąsy już zgoliłem. Fajki też rzucę - to nic trudnego, rzucałem już wiele razy smile

19

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Żeby nie było jak w telenoweli, postaram się jak najkrócej.
Ona poszła za moją namową na terapię do psychologa, ale pani psycholog po 2 spotkaniu poprosiła, żebyśmy przychodzili oboje. Chodziliśmy razem kilka razy. Myślę, że to było bez sensu bo Ona nie może się otworzyć, nie jest szczera. Koncentruje się na problemach nieistotnych a nie chce dostrzec tego, że nie mamy do siebie zaufania, że mnie okłamuje, że zdradza emocjonalnie (do fizycznej zdrady się nie przyznaje, chociaż pewnych sytuacji, dla mnie oczywistych, nie jest w stanie wytłumaczyć). Jedyny wniosek i rada pani psycholog - wyprowadzić się gdzieś, gdzie każdy będzie miał swoje miejsce i przestrzeń, gdzie nie będzie z nami mojej matki. OK. Wynajmuję mieszkanie kupujemy meble i rożne inne rzeczy. Córki mają swoje oddzielne pokoje, my swoją sypialnie. Po tygodniu dwóch, gdy mija wrażenie "nowości" Ona znowu najczęściej albo siedzi w kuchni patrząc się tępo w ścianę  albo ucieka w sen, albo wychodzi "do koleżanki". Jest dla mnie miła, uprzejma ale chłodna i nieobecna. Nie ma z Jej strony bliskości, czułości, nie ma dotyku. Sex w zasadzie całkiem zdechł. Nigdy nie była szczególnie aktywna czy szalona w łóżku (przynajmniej ze mną) To ja zwykle coś inicjowałem,  zawsze miałem ochotę na częściej, dłużej, więcej. Długo oboje dochodziliśmy do tego, żeby Jej też było dobrze. Po jakimś czasie nauczyliśmy się siebie nawzajem i było nam w łóżku razem naprawdę dobrze, nie było fajerwerków ale było dobrze. Teraz kicha. Przez ostatnie 2-3 miesiące Ona 2 razy chciała  się ze mną kochać a właściwie to odpowiedziała na mój wyraźny sygnał. Czułem się trochę jakbym Ją gwałcił - nieobecna, prawie zero aktywności. To nie było fajne. Nasze rozmowy stają się coraz dziwniejsze. Są to właściwie moje monologi, moje pytania. Mówię jej co czuje, co myśle. Mówię, że wiem o jej kłamstwach, że czuje się zdradzony, że nie chcę Jej takiej jaka jest teraz. Mówię, że jest wolna i ma prawo zrobić co zechce, że nie będę za nią biegł i prosił żeby została, ale nie zgadzam się na trwanie w sytuacji, która jest teraz. Ona mówi, że ma mętlik w głowie, że nie potrafi odczuwać uczuć, że z nikim nie jest i nie zamierza być, że nic od nikogo nie chce i nie jest w stanie dać. Mówi, że nie wierzy sama sobie, nie potrafi przewidzieć swoich decyzji i postępowania. Mówi mi, że ja oczekuje od niej jasnych zero-jedynkowych decyzji i wyjaśnień, że widzę czarne i białe  a nie dostrzegam odcieni szarości.....
...... mać, czy ktoś to rozumie? Czy tylko ja jestem taki tępy ?
... odcienie szarości... Czy można być "trochę w ciąży" ?
Tracę zdolność trzeźwego i logicznego myślenia.

20

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Przepięknie.
Wziąłeś się za ratowanie żony, małżeństwa? Póki co, sam ciągniesz ten wózek. Na wózku masz żonę, córki, swoje wyobrażenia o związku. Długo tak pociągniesz?
Pojadę trochę sloganami. "W związku wygrywa ten, komu mniej zależy". Masz poczucie straty żony, walczysz o jej powrót. Dało to coś? Dlaczego nie dasz jej odczuć, że ona traci Ciebie? Byłoby to nieuczciwe? Tego nie wiesz, bo to nie jest ta sama kobieta, jaką znałeś.
"Brudy pierze się we własnym domu" . Nie licząc psycholożki bawisz się sam w terapeutę własnej żony. Masz jakieś papiery na to? Przygotowanie? Nawet gdyby jest konflikt interesów i nie zobaczysz wszystkiego takim jakim jest. Poza tym jesteś na tę chwilę tylko przeszkodą dla żony na drodze do jej szczęścia. Między jej poczuciem winy i poczuciem krzywdy nie ma miejsca na Twoje racje. Są tylko jej uczucia i strach.
Żyjesz z nią w typowym trójkącie. I nie Ty w tym trójkącie jesteś najważniejszy. Daj jej jasny wybór, bo takim przyzwoleniem na dotychczasowy stan rzeczy niewiele zdziałasz.

21

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Córki wszystko widzą. Za chwile skończą 18 lat. Są mądre i wrażliwe. Staramy się nie rozmawiać przy nich. Mówić im tylko tyle ile jest konieczne, żeby nie czuły się oszukiwane czy zepchnięte na bok. Powinny wiedzieć co się dzieje ale nie muszą znać szczegółów, szczególnie takich, które mogą spowodować, że stracą szacunek do swojej matki czy do mnie. Kiedyś wszystko ocenią same.
Ogólna stagnacja. Skoro Ona nie chce/nie potrafi zmienić nic to ja muszę coś zmienić. Proszę Ją, żeby wyszła ze mną z domu na godzinę. Wsiadamy w samochód, wyjeżdżamy gdzieś poza miasto.
Rozmowa.
Mówię Jej:
- że dokładnie zrozumiałem, że mnie nie kocha i rozumiem, że to definitywny koniec naszego związku,
- że wiem, że mnie zdradza, okłamuje
- że nie chcę dalej brać udziału w tym co się dzieje,
- że nie mogę Jej zaakceptować takiej, jaka jest teraz i tego co robi, że mam swoje zasady
- że chcę żeby była szczęśliwa ale ja też mam prawo do szczęścia do tego aby ktoś mnie szanował, kochał,
- że wyprowadzam się z domu, już od zaraz.
Ona słucha, milczy, płacze i w końcu mówi:
- że się całkiem pogubiła i jest gdzieś bardzo daleko,
- że wie, że jest zła, każdemu przynosi tylko cierpienie i nie powinna być z nikim.
- że bardzo żałuje, że mnie tak skrzywdziła
- że chciała być szczęśliwa ale nie zasługuje na szczęście,
- że jestem najbardziej wartościowym człowiekiem jakiego spotkała w życiu i chce żebym był szczęśliwy ale Ona daje mi tylko cierpienie.
Mówię Jej jeszcze jak ja to wszystko widzę, bo całej prawdy nie pozwoliła mi poznać.
"Dla mnie wygląda to tak: W chwili gdy byłaś w dołku, potrzebowałaś wsparcia, pocieszenia a jednocześnie chciałaś poczuć swoją wartość, atrakcyjność jako kobieta, chciałaś poczuć, że ktoś o Ciebie zabiega, stara się - pojawił się "kolega". Wystarczyło kilka sztuczek, słów: że masz miły głos, że świetnie się z Tobą rozmawia, że on tez czuje się samotny, żona go nie rozumie i prawie ze sobą nie śpią itd - standard. Poczułaś, że spotkałaś człowieka na którego czekałaś cale życie, prawdziwa miłość, motylki, adrenalina ..... bla bla bla. Jeżeli czujesz, wiesz że jest to coś prawdziwego, wspaniałego, to zawalczcie o to, o swoje szczęście. Jeżeli dla niego jest to też coś prawdziwego i jedynego, niech on o Ciebie zawalczy. Niech zostawi żonę i dzieci, niech spali dla Ciebie swój cały świat. Myślę jednak, że gdy mu powiesz, że chcesz z nim być, podwinie ogon, zmięknie mu faja i szybko ucieknie do żony, ciepłych obiadków i kapci. Jeżeli odpowiada Ci rola bycia czyjąś wieczną kochanką, uzupełniaczem, plastrem, atrakcją i dodatkiem do czyjegoś życia, to tylko Twój wybór, do którego masz pełne prawo."
Powiedziałem: "Jeżeli się mylę, to mnie popraw" wtedy Ona zaśmiała się przez łzy i powiedziała: "Nie, nie mylisz się. Może ten kopniak od Ciebie to najlepsze co możesz mi dać. Dziękuję ci za to. Potrzebowałam tego. To będzie bardzo trudne, ale zrobię wszystko, żeby posprzątać w burdelu swojego życia. Pozamiatam tam - obiecuję ci" .
Powiedziałem Jej jeszcze, żeby to zrobiła, dla siebie, bo zasługuje na to by być w życiu szczęśliwa.
Wróciliśmy do domu, było już późno. Położyliśmy się obok siebie w jednym łóżku. Ona poprosiła, żebym się przekręcił i przytuliła się bardzo mocno, tak jak kiedyś, tak jak nie robiła tego już od roku. Wzieła mnie za rękę. Potem jeszcze kilka razy ściskała mocniej moją dłoń. Nie mówiłem nic. Zasnęliśmy.
Następnego dnia , czyli wczoraj, wziąłem trochę swoich rzeczy i wróciłem do swojego starego domu. Rozstaliśmy się w zgodzie. Dzieci wiedzą, że jestem niedaleko i zawsze dla nich dostępny. Ona wie, że nie będę dzwonił, sprawdzał, szukał kontaktu. Nie powiedziałem, że coś zamykam na amen, na zawsze ale Ona wie, że tylko gdy coś się naprawdę zmieniło, będzie mogła mnie spytać czy chcę... A wtedy ja mogę jeszcze raz na wszystko popatrzeć i zastanowić się: czego ja chcę? Amen.

A teraz możecie mi nawsadzać, wytknąć wszystkie błędy i wszystkie braki. To też jest mi potrzebne.
Możecie tez wesprzeć dobrym słowem, albo jakimkolwiek bo potrzebuje teraz kontaktu z ludźmi, nawet takiego wirtualnego.

22 Ostatnio edytowany przez rezolutna (2016-05-10 13:35:50)

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Zachowałes się bardzo fair. Biorąc pod uwagę okoliczności (romans? z Twoim bratem!) to nawet za bardzo fair. Pozostaje Ci teraz czekać na jej ruch. Pytanie tylko czy ona jest w stanie coś postanowić. Nie chcę jej bronić, ale jeśli rzeczywiście cierpi na depresję, to możesz się nie doczekać. Będzie tkwiła w takim dołku i tkwiła. Czy ona się leczy? Chodzi na jakąś terapię? Od tego trzeba by zacząć. Wiem, że pisałeś o psychologu, ale nie jest dla mnie jasne czy to było tylko kilka spotkań czy też ona jest w regularnej terapii. To drugie może być konieczne.

23

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Twoja żona zachowuje się - wnioskując z tego opisu - jak mała, rozmarzona dziewczynka, którą wsadzono w dorosłość. Wymyśliła sobie scenariusz, do którego nie do końca pasujesz i spędza życie doznając ciągłego dysonansu, przez co jest smutna i nieobecna. Problem w tym, że większość takich "wizji związku" wymyślanych w młodości to bzdury i bzdety, niemożliwe do zrealizowania (i zwykle "realizowane" w marzeniach z nierealnie idealnym partnerem). Twoja żona z jednej strony jest tego świadoma, z drugiej - miota się, dając się nabrać na jakieś uśmiechy i zaloty (bo w wyobrażeniach też tak się zaczyna - tyle, że prozy życia nie uniknie się nawet z najbardziej cudownym partnerem).

Wychodzi z tego małe, skrzywdzone dziecko, które nadyma buzię, że życie jest "nie fair" i wpada w dołek.

Nie dziwię się, że odchodzisz. I naprawdę - szkoda Twojego czasu. Twoja żona wydaje się być osobą, która kocha iluzje.

24 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2016-05-10 14:07:24)

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Facet_z_wąsem napisał/a:

Nie powiedziałem, że coś zamykam na amen, na zawsze ale Ona wie, że tylko gdy coś się naprawdę zmieniło, będzie mogła mnie spytać czy chcę... A wtedy ja mogę jeszcze raz na wszystko popatrzeć i zastanowić się: czego ja chcę? Amen.

Moja rada dla Ciebie, czyli od kogoś, kto był w tym miejscu, w którym Ty jesteś teraz:
Nie czekaj na jej ruch, na jej "przemianę", ale zajmij się sobą. Nie czekaj aż ona zrozumie i ZOBACZY Ciebie. Zamiast tego zastanów się, kim jesteś, jaki jesteś, czego chcesz od życia, dokąd zmierzasz, co Ciebie cieszy na codzień, czego nie chcesz już repetować i od czego Cię odrzuca. Buduj swoją teraźniejszość i przyszłość na sobie, swoich marzeniach, pragnieniach i potrzebach. Kryzys, który teraz przechodzisz jest bardzo dobrym czasem, aby znaleźć odpowiedzi na pytania, których wcześniej nawet bałeś się sobie zadać smile

25

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
rezolutna napisał/a:

Zachowałes się bardzo fair. Biorąc pod uwagę okoliczności (romans? z Twoim bratem!) to nawet za bardzo fair. Pozostaje Ci teraz czekać na jej ruch. Pytanie tylko czy ona jest w stanie coś postanowić. Nie chcę jej bronić, ale jeśli rzeczywiście cierpi na depresję, to możesz się nie doczekać. Będzie tkwiła w takim dołku i tkwiła. Czy ona się leczy? Chodzi na jakąś terapię? Od tego trzeba by zacząć. Wiem, że pisałeś o psychologu, ale nie jest dla mnie jasne czy to było tylko kilka spotkań czy też ona jest w regularnej terapii. To drugie może być konieczne.

Teraz tylko farmaceutyki. Nie chodzi na terapię. Tez uważam, że powinna ale to nie może wyjść ode mnie bo odniesie przeciwny skutek (na złość mamie...). Poza tym nie chcę się z Nią teraz kontaktować. Teraz Jej dla mnie nie ma, a przynajmniej Ona tak ma to odbierać. Może spróbuje porozmawiać dyskretnie z kimś, do kogo Ona ma zaufanie, ale to też będzie trudne.

26

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Tak, macie racje. Już chyba nie mam złudzeń, że dałoby się uratować nasz związek.  To że nie chcę dłużej żyć z taką kobietą nie powoduje jednak, że przestanie mnie obchodzić czy matka moich dzieci wyląduje na oddziale zamkniętym, czy po kolejnej przygodzie pt. " ten jeden jedyny facet, który miał zmienić mój świat, wykorzystał, pobzykał i wyrzucił jak prezerwatywę" strzeli sobie samobója.
Nie wiem, czy jest to chęć widzenia siebie samego jako kogoś szlachetnego, czy zwykłe tchórzostwo - jak ocenią to inni. Nie chcę być facetem, który zostawia chorą żonę w trudnej sytuacji i idzie szukać swojego szczęścia tam gdzie łatwiej.
Nie chcę Jej już "dla siebie" (a może tylko się okłamuję) ale chce, żeby miała normalne, fajne życie, żeby nasze córki miały szczęśliwą matkę.

Dzięki za wszystkie komentarze. Aż dziwne, że chciało wam się czytać taką telenowelę

27 Ostatnio edytowany przez Facet_z_wąsem (2016-05-10 15:39:04)

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Przyszłość napisał/a:

Nie czekaj na jej ruch, na jej "przemianę", ale zajmij się sobą. Nie czekaj aż ona zrozumie i ZOBACZY Ciebie. Zamiast tego zastanów się, kim jesteś, jaki jesteś, czego chcesz od życia, dokąd zmierzasz, co Ciebie cieszy na codzień, czego nie chcesz już repetować i od czego Cię odrzuca. Buduj swoją teraźniejszość i przyszłość na sobie, swoich marzeniach, pragnieniach i potrzebach. Kryzys, który teraz przechodzisz jest bardzo dobrym czasem, aby znaleźć odpowiedzi na pytania, których wcześniej nawet bałeś się sobie zadać smile

Nie czekam na jej przemianę. Nie czekam, że się zmieni i wróci. Nawet gdyby tak się stało, to ja prawdopodobnie będę już w trochę innym miejscu. Będę już inaczej oceniał i siebie i ją. Nie wiem czy będę miał ochotę interesować się tym czy Ona się zmieniła i jakie to ma dla mnie znaczenie. Jednak dzisiaj chciałbym, żeby coś zmieniła. No chyba, że będzie  potrafiła żyć szczęśliwie nie zmieniając niczego - wtedy niech nie zmienia. Nie ma we mnie nienawiści i nie chciałbym, żeby się pojawiła. Jest smutek, żal, nawet wkur...enie. Mam nadzieję, że będzie coraz więcej spokoju, zdrowej obojętności, radości.

PS. Może, ktoś podpowie - jakieś piguły pomagające trochę wyciszyć emocje i spokojnie zasnąć. Próbowałem jakieś ziołowe bez recepty na bazie melisy i kozłka ale działanie marne a nie  chcę sie wspomagać co wieczór dwoma browarami, bo to nie skończy się dobrze. Czy lekarz rodzinny może przepisać coś sensownego? Musze pracować, myśleć logicznie i jeździć samochodem ale chciałbym też spokojnie przespać noc, a z tym czasem jest problem. Wiem, wiem - sport, wysiłek fizyczny. Jeżdżę na rowerze. Pogoda dobra i czasu więcej, więc mam nadzieję wrocić do tego, co sprawia mi dużą frajdę.

28

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Dla mnie to manipulacja z jej strony. "Nie jestem Ciebie warta, tylko Cię krzywdzę, jesteś najwspanialszym co mnie spotkało, a ja jestem taka zła". Robi z siebie ofiarę żeby nie wzbudzać w Tobie negatywnych emocji, ale litość. Żebyś chciał się nią opiekować dalej, to jest emocjonalny szantaż. Depresja, samobójstwo itd. Nie wiesz czy jej choroba jest prawdziwa czy na daną chwilę po prostu wygodna. Przecież fajnie jest mieć wymówkę, której nikt nie może podważyć bo ona jest chora i to nie na byle co, ale na depresję! Sama się w taki dołek wkopała, jak zdradzała to oczy jej się śmiały i wtedy nie miała depresji. Podziwiam Twoją tolerancję. Wiem, że to matka Twoich dzieci i dalej darzysz ją uczuciem, ale czas spojrzeć na to trochę surowym okiem. Nie nienawidź jej, ale nie ulegaj każdej mrzonce jaką prawi. Skup się na córkach żeby nie odczuły waszego rozstania i na sobie. Ona musi teraz dorosnąć i zacząć podejmować decyzje na nowo.

29

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Facet_z_wąsem napisał/a:

Nie ma we mnie nienawiści i nie chciałbym, żeby się pojawiła. Jest smutek, żal, nawet wkur...enie. Mam nadzieję, że będzie coraz więcej spokoju, zdrowej obojętności, radości.

Będzie więcej spokoju i chcianych uczuć, gdy pozwolisz sobie na wyrzucenie tych emocji, których teraz nie akceptujesz w sobie. Jest takie powiedzenie "albo ekspresja, albo depresja", więc najlepsze co możesz teraz zrobić dla siebie to wyrażać to wszystko, co czujesz. Pewnie już wypisanie się tutaj dało Tobie więcej spokoju.

30

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Dlaczego nie pójdziesz do psychiatry po odpowiednie tablety, antydepresanty? Nie wszystko jest ogłupiające. Brałem swojego czasu i są takie, po których można pracować, prowadzić auto.

31

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Przyszłość napisał/a:
Facet_z_wąsem napisał/a:

Nie ma we mnie nienawiści i nie chciałbym, żeby się pojawiła. Jest smutek, żal, nawet wkur...enie. Mam nadzieję, że będzie coraz więcej spokoju, zdrowej obojętności, radości.

Będzie więcej spokoju i chcianych uczuć, gdy pozwolisz sobie na wyrzucenie tych emocji, których teraz nie akceptujesz w sobie. Jest takie powiedzenie "albo ekspresja, albo depresja", więc najlepsze co możesz teraz zrobić dla siebie to wyrażać to wszystko, co czujesz. Pewnie już wypisanie się tutaj dało Tobie więcej spokoju.

Tak trochę pomogło. Czasem gdy sam jadę samochodem to daję radio na max i wydzieram się, krzyczę (śpiewać niestety nie potrafię smile ) - trochę pomaga. Ekspresja mówisz. Nie raz mam ochotę czymś rzucać, rozbijać, krzyczeć, przeklinać. Zawsze uważałem, że prawdziwy, silny facet tak się nie zachowuje, ale czy ja zawsze muszę być silny?

Wczoraj moja matka spytała mnie czy jestem pewny, że robię dobrze zostawiając ją samą, w depresji? Czy jestem pewien, że Ona nic sobie nie zrobi? Nieee, kur...a nie jestem pewien, ale to ONA wybrała życie beze mnie. Nie wiem czy nie odkręci gazu, czy nie nażre się prochów czy co tam jeszcze. .... mać. Mój ojciec popełnił samobójstwo.... Może dlatego jest we mnie gdzieś ten strach

32 Ostatnio edytowany przez After (2016-05-10 16:49:34)

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Witaj
Nie wiesz, jak bardzo Ci współczuję. Bo zostałeś zdradzony nie tylko przez nią, ale i to jest najgorsze, przez własnego brata..
Nie chroń go! 
Bo już i tak brata nie masz!

Tak na szybko, bo dzisiaj nie mam za bardzo czasu..
Jeśli chodzi o tabletki, szukaj na bazie magnolii. Nie są drogie (cosik ok 30 zł) Najważniejsze - nie otumaniaja ani nie uzależniają. Poszukaj w necie, wujek Google Ci pomoże

Cała masa błędów, a największym jest Twoja wyprowadzka...
Raz, że pozbawiasz się kontroli sytuacji..
Dwa, zostawiasz dzieci z chorą psychicznie kobietą. Jeśli ma zdiagnozowaną depresję przez lekarza psychiatre, to jeśli się coś stanie, narażasz i obciażasz tym swoje dzieci
I trzy, może to być odebrane w sądzie jako porzucenie rodziny
Widzę po tym jak piszesz, że nadal jesteś w głębokim szoku..
Im szybciej z tego wyjdziesz, tym szybciej wróci logika i myślenie.. 
Bo to co wiesz to tylko wierzchołek. Nie wierz ani zdrajcom, ani w bajki, typu że seksu nie było!  Bo był i tutaj możesz tego pewien w 99,999 %..

Wiem, że boisz się zobaczyć prawdę, ale to jest jedyna droga, aby wyjść z tego jak najszybciej i jak najmniej poobijanym..
Bylem w tym samym miejscu, co Ty.
I doskonale wiem, przez co przechodzisz. Ale roczulanie się nad nią, karmienie się tym co było przed zdradą jest kompletnie pozbawione sensu.
Bo ona to już zupełnie ktoś inny.
To nie ta kobieta, która została Twoją żona. To nie ta sama osoba, którą kochałeś..
Więc nie karm swojej głowy wspomnieniami tylko zobacz wreszcie do cholery jej prawdziwe oblicze

Masz dowody? To nie wiem, na co Ty czekasz!
Działaj.. Zabezpiecz to co masz, i do adwokata
Również od strony finansowej masz być zabezpieczony, abyś nie stracił tego co zostało. Opłaty oczywiście na pół, no i jeśli konto wspólne - załóż osobne i tam niech trafia to co zarabiasz.
Nie rozczulaj się nad nią, bo jakoś tak się dziwnie składa, że depresja ją dopada tylko przy Tobie..
To, że teraz będzie Tobą manipulować możesz być pewien..
Powiedz jej brutalnie :jakakolwiek próba samobójcza - laduje w psychiatryku..
Masz dwoje dzieci i to one i ich bezpieczeństwo są teraz najważniejsze. Nie ona..
Wracaj! Właśnie z powyższych powodów..
3maj się

33

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Chlopie, takie sa kobiety. Nie ma sie co przejmowac, kazdemu sie moze zdarzyc, predzej czy pozniej. Dbaj o cory, reszte p...zawijaj sie od niej i ukladaj sobie zycie. Nie jamnicz, nie warto! Glowa do gory, ten schemat wielu juz przerabialo. big_smile

34 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2016-05-10 17:10:55)

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Facet_z_wąsem napisał/a:

Czasem gdy sam jadę samochodem to daję radio na max i wydzieram się, krzyczę (śpiewać niestety nie potrafię smile ) - trochę pomaga. Ekspresja mówisz. Nie raz mam ochotę czymś rzucać, rozbijać, krzyczeć, przeklinać. Zawsze uważałem, że prawdziwy, silny facet tak się nie zachowuje, ale czy ja zawsze muszę być silny?

Żółwik smile
Też swego czasu jednym z moich ulubionych środków ekspresji były krzyki w aucie do podkręconego na maxa radia. Do tego jeszcze gaz do dechy. Z perspektywy czasu, dociskania pedału gazu nie polecam z wiadomych względów, ale krzyki były...oczyszczające.
Jeśli masz ochotę coś porozbijać,mto może komuś trzeba drewno porąbać, czy coś w tym stylu wink

Facet_z_wąsem napisał/a:

Wczoraj moja matka spytała mnie czy jestem pewny, że robię dobrze zostawiając ją samą, w depresji? Czy jestem pewien, że Ona nic sobie nie zrobi? Nieee, kur...a nie jestem pewien, ale to ONA wybrała życie beze mnie. Nie wiem czy nie odkręci gazu, czy nie nażre się prochów czy co tam jeszcze. .... mać. Mój ojciec popełnił samobójstwo.... Może dlatego jest we mnie gdzieś ten strach

Dobrze, że masz świadomość lęków i obaw, które mają swe źrodła w przeszłości.
Ale pamiętaj, że Twoja żona jest dorosłą kobietą, która odpowiada za swoje wybory i ponosi konsekwencje swoich decyzji. Zresztą musiałbyś jej pilnować non stop, żeby mieć pewność, że nic głupiego nie strzeli jej do głowy, a Twoje córki są już niemal dorosłe. Nie rób z siebie męczennika, który musi niańczyć własną żonę, a jeśli ona wymaga profesjonalnej pomocy, to zrób wszystko żeby ją otrzymała.

35 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-05-10 22:24:37)

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Muszę Ci powiedzieć, Facecie_z_wąsem, że mnie Twoja historia, bardzo poruszyła. W ogóle - świetnie piszesz, jak dla mnie.

Kochanka mojego prawie-byłego-męża też po raz pierwszy zdradziła męża ... z jego własnym bratem. To musi być cholerny cios prosto w serce - od dwojga najbliższych ludzi, podwójna zdrada...

Ja też mam swoją "meksykańską telenowelę", która wkrótce zakończy się w sądzie. Brat męża mojej kochanicy zmarł w ubiegłym roku. W tym samym czasie trwał w najlepsze romans mojego męża i tej kretynki. Widziałam klepsydrę - ze zmarłym żegnali się wszyscy: żona, rodzice, siostra. Zdradzony brat i mąż w jednej osobie nie podpisał się na tym ostatnim pożegnaniu. Dla mnie komunikat jasny.

Mówi się, o facetach w tzw. średnim wieku i ich kryzysie - "włos siwieje, doopa szaleje." Twojej żonie, o której zresztą w moim odczuciu piszesz z szacunkiem i ... niewygasłą miłością w sercu, przydarzyło się właśnie coś takiego, tylko ja nie znam żeńskiego odpowiednika tego stanu.

Dla mnie Twoja żona to typ wiecznej dziewczynki - w necie jest wiele artykułów na ten temat, poczytaj, może to trochę pomoże zrozumieć, co się stało.

Wiesz co, wszyscy mamy swoje wzloty i upadki, sensownie piszesz o możliwych przyczynach jej załamania, ale od tego ma się męża/żonę (najbliższą osobę), sprawdzonych przyjaciół, żeby rozmawiać i problemy rozwiązywać.

Ja nie wierzę w żadne"przyjaźnie" damsko-męskie. Zawsze kończy się tak samo. Ktoś w swojej stopce umieścił piękne zdanie, że takowa istnieje między bratem a siostrą i gejem i lesbijką.

Najtrudniej chyba zaakceptować fakt, że ona nie jest tą osobą sprzed lat, w której tak szaleńczo się zakochałeś. I trudno zaakceptować fakt, że pomimo wspólnie przeżytych lat, wspaniałych dzieci, wspólnego dorobku, do którego dochodziliście z takim trudem, ona ... przestała Cię kochać. Piszę z autopsji. Bo tak to niestety wygląda.

Nie wpłyniesz na nią - choćby się skały zes...ły. Ja uważam, że i tak długo to znosiłeś i jestem zdania, że wyprowadzka była bardzo dobrym pomysłem. Pomyśl o sobie, zbierz myśli w spokoju. Jesteś blisko, dziewczyny są prawie dorosłe, gdyby coś się Twoim córkom złego działo - zdążysz zareagować.

Umknęło mi to - czy Twoja żona ma zdiagnozowaną depresję czy to wygodna wymówka, bardzo popularna dziś, bo co gorszy dzień to "depresja"?

Odniosę się do strachu, że zostawiając ją samą, możesz przyczynić się do jej samobójstwa - nie możesz. Nie masz na to wpływu , tak jak nie miałeś wpływu na to, co zrobił Twój ojciec.

W kwestii problemów ze snem - idź do lekarza rodzinnego, poproś o coś na wyciszenie. Początki są zawsze bardzo trudne, dla nas wszystkich, twardzieli też tongue Te ziółka w tym stadium są po prostu zbyt słabe. Tydzień, dwa brania leków nie uzależni, a pozwoli się wyciszyć, nabrać dystansu, logicznie zaplanować działania, wyspać się właśnie.

36

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Aż mnie coś wewnętrznie skręca jak czytam takie historie.. Facetów, którzy naprawdę kochają -co najlepiej widać po reakcji w kryzysie, bo jak jest tęcza i latają jednorożce to wiadomo, że to żądna sztuka.

Też jestem pod dużym wrażeniem tego w jaki sposób o tym wszystkim piszesz, przebija przez Ciebie szacunek i troska. Nie wiem gdzie szukać takich facetów w 21 wieku wink (musiałam! tongue)
A tak na poważnie, zdrada jest czymś paskudnym, ale zdrada z kimś z rodziny to już k.o. Cios poniżej pasa bez 2 zdań.

Przypomniała mi się historia stara jak świat.. Mam starszą siostrę, której mąż (odkąd pamiętam chyba, czyli odkąd skończyłam 18 lat hmm) przeżywa "kryzys wieku średniego". Pamiętam jego namowy na seks, długie rozmowy podczas których próbował stworzyć wrażenie jak to świetnie się rozumiemy i że to ze mną powinien być itp.
Gdyby nie moje jasne zasady i co tu dużo gadać, jednak Miłość do Siostry, mogło to się skończyć jak u Ciebie i w tysiącach innych tego typu historii.

Niestety moja siostra i tak mnie znienawidziła, pomimo że nigdy do niczego z mojej strony nie doszło i nie byłam niczemu winna. A nawet, paradoksalnie, to ode mnie dowiedziała się co się dzieje. Cóż..zadziałało klasyczne wyparcie i wolała pozbyć się ze swojego życia mnie niż rozprawić z mężem.

U Ciebie inaczej, wyszło przypadkiem. Podziwiam Cię tym bardziej za siłę i za to, że potrafisz rozmawiać z bratem.
No nic, jestem tu i śledzę dalej Twoją historię.

37

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Dziękuję wam Elle88, I_see_beyond i pozostałym. Mądre z was kobiety. Gdzie teraz takich szukać smile  Jutro napisze więcej jak będę przy komputerze bo z telefonu trudno mi pisać
Próbuję zasnąć.  Pozdrawiam

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

jestes wspaniały

39

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
I_see_beyond napisał/a:

W ogóle - świetnie piszesz, jak dla mnie.

smile Może powinienem zacząć pisać?. Drugim Twardochem czy Miłoszewskim pewnie nie zostanę, ale może "drugą Chmielewską"? smile

I_see_beyond napisał/a:

Mówi się, o facetach w tzw. średnim wieku i ich kryzysie - "włos siwieje, doopa szaleje." Twojej żonie, o której zresztą w moim odczuciu piszesz z szacunkiem i ... niewygasłą miłością w sercu, przydarzyło się właśnie coś takiego, tylko ja nie znam żeńskiego odpowiednika tego stanu.

Coś w tym jest. Kilka miesięcy temu świętowaliśmy Jej 40-te urodziny. Ja znam tylko określenie "ryczące czterdziestki" ale nie wiem czy oddaje ono właśnie taki stan.

I_see_beyond napisał/a:

Umknęło mi to - czy Twoja żona ma zdiagnozowaną depresję czy to wygodna wymówka, bardzo popularna dziś, bo co gorszy dzień to "depresja"?

Była na jednej wizycie u psychiatry, który chyba tylko na podstawie krótkiej rozmowy, wywiadu, przepisał Fevarin. Po dwóch miesiącach dostała kolejną receptę nie będąc nawet w gabinecie. Dla mnie objawy depresji u żony były co najmniej "mało typowe", ale nie mnie to oceniać, nie jestem przecież specjalistą

40

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Elle88 napisał/a:

Też jestem pod dużym wrażeniem tego w jaki sposób o tym wszystkim piszesz, przebija przez Ciebie szacunek i troska. Nie wiem gdzie szukać takich facetów w 21 wieku wink (musiałam! tongue)

smile Być może, aby stać się "dobrym i mądrym facetem" trzeba pobyć chwilę ze "złą kobietą". Żeby móc patrzeć na życie i ludzi tak jak Ty to robisz, trzeba dostać po tyłku od "fiutosterowalnego barana".
Pan Bóg (czy ktokolwiek inny), tworząc ten świat, całkiem niegłupio wszystko wymyślił, ale zapomniał o tym, żeby dać nam instrukcję obsługi.
Zaczynam filozofować.... smile

Elle88 napisał/a:

No nic, jestem tu i śledzę dalej Twoją historię.

Fajnie, że jesteś. Nie wiem, czy będzie o czym pisać, bo właściwie wszystko się już wydarzyło. A może się mylę. Może teraz własnie zaczyna się  "moja historia".

41

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Facet_z_wąsem napisał/a:
I_see_beyond napisał/a:

W ogóle - świetnie piszesz, jak dla mnie.

smile Może powinienem zacząć pisać?. Drugim Twardochem czy Miłoszewskim pewnie nie zostanę, ale może "drugą Chmielewską"? smile

Jeśli do szuflady, to jasne:) Na publikację trzeba mieć wujka w wydawnictwie albo kupę kasy. Przerobiłem to już w życiu.

42

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Jeszcze kolejne pytanie do Was, ludzi mądrych i doświadczonych. Czy powinienem poinformować o wszystkim żonę mojego "zastępcy - następcy". Czy pozwolić jej żyć szczęśliwie (mam nadzieję) w nieświadomości i przekonaniu, że ma cudownego męża? Gdy to zrobię to pewnie zburzę jej spokojny świat a sam stanę się dla wszystkich "posłańcem przynoszącym złą wiadomość". Z drugiej strony - przecież ona też ma prawo znać prawdę i świadomie decydować o swoim życiu. Tylko czy prawda jest zawsze najważniejsza? Czy znajomość prawdy sprawia, że żyje nam się lepiej, jesteśmy szczęśliwsi?

43

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
WaltonSimons napisał/a:
Facet_z_wąsem napisał/a:
I_see_beyond napisał/a:

W ogóle - świetnie piszesz, jak dla mnie.

smile Może powinienem zacząć pisać?. Drugim Twardochem czy Miłoszewskim pewnie nie zostanę, ale może "drugą Chmielewską"? smile

Jeśli do szuflady, to jasne:) Na publikację trzeba mieć wujka w wydawnictwie albo kupę kasy. Przerobiłem to już w życiu.

Nowa Chmielewska zdecydowanie się przyda, jestem za smile
Osobiście również przyłączam się do pozytywnego odbioru twoich działań - trzymam kciuki za dalsze smile

44

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Był tutaj taki temat. Może ktoś podrzuci Ci linka.
Problem mimo wszystko tkwi w Tobie. Starasz się być w porządku wobec żony, dzieci, rodziny. Tak naprawdę poruszasz się w sferze domysłów, tyle wiesz, ile sam wyszarpałeś. Przeczytaj uważnie post Aftera. Nie wiesz, czy zauroczenie trwa nadal, chciałbyś platonicznej relacji żony i brata. Taki mechanizm wypierania. Gdy będziesz miał twarde dowody i pewność trwania romansu nadal zdecydujesz o powiadomieniu szwagierki. Wówczas ma to sens, by sama zadecydowała.
Myślałeś nad formą rozejścia się? Są różne następstwa prawne Twojej decyzji, a poczucie "przyjacielskiego" zakończenia to najmniejszy ważny powód.

45 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2016-05-11 12:51:22)

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Z tego co zrozumialam to obecnie zona zauroczona jest innym panem a nie szwagrem..
Btw Autorze jestem pod wrazeniem Twej postawy smile

46

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Tak by skakała po kwiatkach? Pewno autor sprostuje, ale myślę że standardowo nadal usycha za tym jednym.

47

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Po pierwsze, wroc do domu. Po drugie, skontaktuj sie z adwokatem. Po trzecie, w tajemnicy, just in case, zbieraj dowody jej niewiernosci - nagrywaj rozmowy z zona, bratem, zbieraj bilingi etc. Jak bedziesz mial gotowe portfolio, skladasz pozew rozwodowy. Jak nie bedzie chciala sie z Toba rozstac po dobroci, a to jest calkiem prawdopodobne ze na rozprawie poznasz jej prawdziwa twarz, to wtedy robisz pozytek ze zgromadzonych materialow. Cale zycie myslales o zonie, teraz czas pomyslec o sobie. Problem jaki widze jest taki, ze ty pomimo wszystko caly czas kochasz te kobiete, a raczej jestes od niej w jakis sposob emocjonalnie uzalezniony i skonczy sie to tak, ze albo od niej nie odejdziesz, a ta cala szopka z wyprowadzka miala tylko na celu wywarcie na nia presji, albo odejdziesz ale boso, na jej warunkach. W kazdym razie zycze powodzenia i szczescia, bo wydajesz sie byc madrym, dobrym czlowiekiem.

48

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
apologises napisał/a:

Nie wiesz, czy zauroczenie trwa nadal, chciałbyś platonicznej relacji żony i brata. Taki mechanizm wypierania. Gdy będziesz miał twarde dowody i pewność trwania romansu nadal zdecydujesz o powiadomieniu szwagierki. Wówczas ma to sens, by sama zadecydowała.

Sprawa z moim bratem to już przeszłość (mam prawie pewność). Przynajmniej na płaszczyźnie czynów, kontaktów, spotkań itp. Co jest w ich sercach tego nie wie nikt. Od kilku miesięcy jest "kolega z pracy" i myślę, że tutaj sprawy zaszły o wiele dalej. Mam niemal pewność, że jest to regularny romans (również zdrada fizyczna i to nie jednokrotna)  a nie tylko czule słówka i trzymanie się za rączki. Twardych 100% dowodów nie mam, ale mam dowody na to, że np spotkali się na 3 godz. u niego w mieszkaniu, oczywiście w tajemnicy przede mną i jego rodziną. Trudno mi uwierzyć, że "oglądali znaczki" i gadali przy kawie.
Było jeszcze kilka sytuacji, kiedy moja żona jechała wieczorem np "do koleżanki" i wracała po 3 - 4 godz. a ja wiem, że u koleżanki nie była. Gdy jej mówiłem, że wiem, że to kłamstwa, nie zaprzeczała że skłamała. Mówiła: "Skąd wiesz?" "To nie tak jak myślisz", "Może kiedyś będę mogła ci to wszystko wytłumaczyć"

49

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Facet_z_wąsem napisał/a:

smile Może powinienem zacząć pisać?. Drugim Twardochem czy Miłoszewskim pewnie nie zostanę, ale może "drugą Chmielewską"? smile

Wiesz, jak ja potwierdziłam to, co od dawna przeczuwałam, a więc romans mojego męża, nogi się pode mną ugięły i przez chwilę było mi tak ciężko, że czułam nawet ból fizyczny - bolało mnie wszystko: czułam ucisk w sercu, pulsowały mi skronie, mięśnie były napięte do granic możliwości. Ważne, żeby napięciu, jakie towarzyszy takiemu stresowi, dać ujście. Jedni zalecają ruch na świeżym powietrzu (słusznie), inni rozmowy z zaufanymi ludźmi (też mądre), a część zrobienie czegoś kreatywnego. To może być na przykład pisanie tongue Mnie pomogło. Pisałam "dziennik do szuflady", potem dzieliłam się na bieżąco wiadomościami e-mail z najbliższą Przyjaciółką - ona stwierdziła po "przepracowaniu mojej traumy", że tak dobrej "książki", gdzie przewijają się i wątki rodzinne z głęboko skrywanymi rodzinnymi tajemnicami, i kryminalne (!tak) i konkretne studium przypadku- dawno nie czytała tongue

Jeśli uznasz, że jest jeszcze coś do opowiedzenia w Twojej historii, podziel się tym z nami na forum. Wyrzucenie z siebie takich rzeczy jest jak katharsis, długo człowiek takich emocji w sobie nie utrzyma. Pomożesz też innym - ja dzięki Tobie mogłam wczuć się w sytuację męża kochanicy mojego-prawie-ex, lepiej zrozumieć to, co przydarzyło się mnie. Za to Ci dziękuję.

A piszesz naprawdę dobrze :d Biorąc pod uwagę sytuację w jakiej się znajdujesz - żadnego chaosu! I tak jak pisałam wcześniej - jesteś przenikliwy, zwróciłeś uwagę na najistotniejsze elementy historii.

Nigdy nie wiesz, czy kryzys życiowy nie wyzwoli w Tobie jakiś tam głęboko skrywanych talentów tongue


Facet_z_wąsem napisał/a:

Coś w tym jest. Kilka miesięcy temu świętowaliśmy Jej 40-te urodziny. Ja znam tylko określenie "ryczące czterdziestki" ale nie wiem czy oddaje ono właśnie taki stan.

Chyba to jest to właśnie - niezbyt pochlebne określenie na kobietę w przedziale 40-50 która szaleje, bo czuje oddech czasu na karku tongue

Facet_z_wąsem napisał/a:

Być może, aby stać się "dobrym i mądrym facetem" trzeba pobyć chwilę ze "złą kobietą".

Tak. Za każdego doświadczenia płynie nauka tongue

Trzymaj się, Facecie_z_wąsem smile

Będę zaglądać!

50

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Jakby nie patrzeć, musisz z powrotem się wprowadzić.
Choćby ze względu na dzieci..
Drugorzędne znaczenie tutaj ma czy rzeczywiście ma zdiagnozowana depresję, czy też symuluje (a w necie jest mnóstwo opisów jak to robić).
Co prawda ten lek, który ma zapisany jest stosowany przy stanach depresyjnych, ale czy ona go bierze, czy też ląduje w koszu na śmieci lub w toalecie tego nie wiesz..
Po drugie, tak jak już wcześniej wspomniałem, nie dostarczaj jej broni przeciwko sobie


Czytam te wszystkie peany pańJaki jaki to jesteś szlachetny.
Pytanie podstawowe:wobec kogo jesteś tak wspaniałomyślny ?
Jeśli wobec Twojej żony - jej już nie ma.
Jeśli wobec tej, która skrzywdziła nie Tylko Ciebie ale również Twoje dzieci przyczyniając się do rozpadu ich dotychczasowego świata, to Twoja postawa jest bardzo naiwną, a wręcz szkodliwą.
Dla Ciebie..

Chcesz jak najszybciej się pozbierać - zacznij widzieć  rzeczywisty obraz.
Czyli klamcy, oszustki, manipulatorki,
Obraz osoby, która w imię swojego egoizmu jest zdolna wbić nóż w plecy temu, który za nią kiedyś dałby się pokroić..
Wbij sobie do głowy, że tej osoby, którą jeszcze darzysz uczuciem już nie ma!

A Twoja dobroć jest odbierana przez nią jako Twoja słabość. Tak zawsze jest, że one liczą się i szanują wyłącznie silnych.
Najwyższa pora zacząć się martwić i zatroszczyć o siebie, a nie martwić się o nią..
Aha, nie daj się wbić w poczucie winy.. To była jej decyzja i jej wybór.. Pytała się Ciebie , czy może sobie pobzykac się z Twoim bratem?
Co do tego czy powiedzieć..
Załatw sprawę ich rękami. Chyba wiesz o co chodzi?
Teraz najważniejsze abyś uzbroil się w siłę argumentów (dowody) aby następnie użyć argumentu siły..
Czyli to Ty zaczniesz dyktować warunki..

Podsłuch w jej torebce, program na jej fona..
Nie czekaj biernie na rozwój wydarzeń tylko przejmij nad nimi kontrolę!
Najpierw poznaj przeciwnika - kim jest ten koleś, czy jest żonaty...
Wiedza, a nie Twoje domysły to podstawa..
Twoja wyprowadzka to nie tylko dostarczanie jej amunicji.
To również danie jej pełnej swobody i wolnej ręki
I brak możliwości kontroli sytuacji..
To na razie tyle

51 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-05-11 14:14:45)

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Facet_z_wąsem napisał/a:

Jeszcze kolejne pytanie do Was, ludzi mądrych i doświadczonych. Czy powinienem poinformować o wszystkim żonę mojego "zastępcy - następcy". Czy pozwolić jej żyć szczęśliwie (mam nadzieję) w nieświadomości i przekonaniu, że ma cudownego męża? Gdy to zrobię to pewnie zburzę jej spokojny świat a sam stanę się dla wszystkich "posłańcem przynoszącym złą wiadomość". Z drugiej strony - przecież ona też ma prawo znać prawdę i świadomie decydować o swoim życiu. Tylko czy prawda jest zawsze najważniejsza? Czy znajomość prawdy sprawia, że żyje nam się lepiej, jesteśmy szczęśliwsi?

Wiesz co, ja rozmawiałam dwukrotnie z mężem kochanicy. Podobne pytanie zadała mi na innym wątku Lilka: Ratować żonę z toksycznej miłości czy sobie odpuścić? - czy porozmawiać z tamtym właśnie. Odpisałam jej na to pytanie poruszając jeszcze coś związanego z nią. Moja odpowiedź znajduje się na str. 63, post nr 2,381.

http://www.netkobiety.pl/viewtopic.php? … 1&p=63

Jeśli chcesz, zobacz, jak wyglądało to u mnie.

Trochę dosadnie pewne rzeczy tam opisałam, ale nie rozmawiałam niestety z mężczyzną na poziomie, jaki prezentuje tu Facet_z_wąsem sad Dużo w tym opisie emocji i dosadnego tłumaczenia jak 13-latkowi! Mój kwiecisty język odzwierciedla sytuację, jaka miała miejsce rok temu. tongue I poziom emocjonalny mojego męża będącego wtedy w jakimś amoku. Zbyt subtelne sformułowania, szczególnie dotyczące spraw łózkowych, nie docierały do niego wtedy sad

52 Ostatnio edytowany przez Marajka (2016-05-11 14:21:11)

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Facet_z_wąsem napisał/a:

Jeszcze kolejne pytanie do Was, ludzi mądrych i doświadczonych. Czy powinienem poinformować o wszystkim żonę mojego "zastępcy - następcy". Czy pozwolić jej żyć szczęśliwie (mam nadzieję) w nieświadomości i przekonaniu, że ma cudownego męża? Gdy to zrobię to pewnie zburzę jej spokojny świat a sam stanę się dla wszystkich "posłańcem przynoszącym złą wiadomość". Z drugiej strony - przecież ona też ma prawo znać prawdę i świadomie decydować o swoim życiu. Tylko czy prawda jest zawsze najważniejsza? Czy znajomość prawdy sprawia, że żyje nam się lepiej, jesteśmy szczęśliwsi?

Zadaj sobie pytanie, jakim motywem kierowalbys sie, informujac ja? Chodzi o prawdziwy motyw, nie ten tutaj podany, ze ona "ma prawo wiedziec...".
Jak juz bedziesz znal swoj prawdziwy motyw, to wtedy mozesz sam zdecydowac, czy to zrobic czy nie.
Nie chodzi o moralnosc, chodzi o szczerosc w stosunku do siebie samego.

A tak poza tym to ja nie doradzalabym zadnego powrotu do wspolnego mieszkania, nie widze takiej potrzeby.
Teraz chodzi o Ciebie i uporzadkowanie we wlasnym wnetrzu, do tego potrzeba czasu i spokoju i bycia sam na sam ze soba, nawet jesli czuje sie to jako dolegliwosc.
Jej obecnosc jest tu tylko przeszkoda.
A te wszystkie formalne rzeczy mozesz porzadkowac i bez jej stalej obecnosci.
Ja sobie z soba poradzic? Przede wszystkim przestan klasyfikowac te emocje i odczucia, ktore teraz masz, jako cos zlego i niepozadanego.
Jak przestaniesz stawiac im opor, walczyc z nimi i pozwolisz im byc, to od razu bedzie Ci lepiej. Problem jest wlasnie w tym, ze nie chcesz ich miec.
Moze znasz kojaca sile placzu, gdy sie go juz do siebie dopusci? Albo sile gniewu, gdy nie kieruje sie go slepo przeciwko komus czy czemus, tylko zaczyna czuc jako sile zyciowa?
Wiekszosc ludzi stwarza sobie wlasne piekielko. Chca tylko okreslone odczucia, a innych nie chca. I to tylko to odrzucenie powoduje meke, nie odczucia same w sobie.
Sprobuj. Jesli choc raz uda Ci sie zaakceptowac niechciane uczucie, gdy ta akceptacje przezyjesz, to bedziesz wiedzial i w przyszlych sytuacjach, jak sobie z samym soba poradzic.
Wiedz, ze emocje to nie Ty! One sa, pobeda i przejda. Nie identyfikuj sie z nimi, tylko czuj i przygladaj sie jak badacz. Ty i Twoje odczucia. Juz sama obserwacja zaczyna cos zmieniac.

53

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
After napisał/a:

Jakby nie patrzeć, musisz z powrotem się wprowadzić.
Choćby ze względu na dzieci..
Drugorzędne znaczenie tutaj ma czy rzeczywiście ma zdiagnozowana depresję, czy też symuluje (a w necie jest mnóstwo opisów jak to robić).
Co prawda ten lek, który ma zapisany jest stosowany przy stanach depresyjnych, ale czy ona go bierze, czy też ląduje w koszu na śmieci lub w toalecie tego nie wiesz.

Czytam te wszystkie peany pańJaki jaki to jesteś szlachetny.
Pytanie podstawowe:wobec kogo jesteś tak wspaniałomyślny ?
Jeśli wobec Twojej żony - jej już nie ma.
Jeśli wobec tej, która skrzywdziła nie Tylko Ciebie ale również Twoje dzieci przyczyniając się do rozpadu ich dotychczasowego świata, to Twoja postawa jest bardzo naiwną, a wręcz szkodliwą.
Dla Ciebie..

Dzięki za szczere słowa. Nie oczekuję poklepywania po ramieniu i słów uznania "jaki to ja szlachetny". Potrzebuję takich właśnie twardych kopniaków, które pozwolą mi zobaczyć sprawy takimi, jakimi są. Potrzebuję spojrzenia i rady rożnych osób, chłodnego i racjonalnego.
Wiem, że kobieta, którą kochałem już nie istnieje, że osoba będąca moją żoną to ktoś zupełnie inny, nieznany mi i obcy. Niestety człowiek kieruje się nie tylko rozumem, ale również emocjami, tymi świadomymi i tymi o których nawet nie wie. Potrzebuję chwili czasu aby się trochę otrząsnąć i zacząć myśleć chłodno i logicznie. Muszę trochę pobyć sam. Gdy jestem z nią, emocje są jeszcze silniejsze i mącą umysł. Wiem, że to już inna osoba, ale tak samo patrzy, uśmiecha się, placze,  tak samo pachnie...
Powiesz: Głupi naiwny romantyk ? Nie. Ale nie robot z dobrze działającym procesorem.

After napisał/a:

Podsłuch w jej torebce, program na jej fona..
Nie czekaj biernie na rozwój wydarzeń tylko przejmij nad nimi kontrolę!
Najpierw poznaj przeciwnika - kim jest ten koleś, czy jest żonaty...
Wiedza, a nie Twoje domysły to podstawa..

To na razie tyle

Podsłuch - myślałem o tym. Da się zrobić. Mam trochę opory przed takimi chwytami ale mógłbym to zrobić. (wiem, powiesz, że ona nie miała oporów jak rozkładała nogi przed innym).
Z telefonem gorzej, jest zablokowany kodem - bilingi to nie problem. Sam zawaliłem sprawę, bo w przypływie emocji wysypałem się, że  zaglądałem do jej telefonu. Następnego dnia hasło było zmienione. Ma też służbowy, również zahasłowany i tutaj z bilingiem trudniej.
Co do poznania przeciwnika - wiem kim jest "koleś", jak się nazywa, znam adres. Wiem, że ma żonę i wiem gdzie do szkoły chodzi jego syn.
Może coś doradzisz w sprawie programu na telefon, gdyby udało mi sie do niego dostać. Szpiegiem jeszcze nie byłem, doświadczenia nie mam.

54

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Marajka napisał/a:

Zadaj sobie pytanie, jakim motywem kierowalbys sie, informujac ja? Chodzi o prawdziwy motyw, nie ten tutaj podany, ze ona "ma prawo wiedziec...".
Jak juz bedziesz znal swoj prawdziwy motyw, to wtedy mozesz sam zdecydowac, czy to zrobic czy nie.
Nie chodzi o moralnosc, chodzi o szczerosc w stosunku do siebie samego.

Masz rację. Muszę się nad tym zastanowić

Marajka napisał/a:

A tak poza tym to ja nie doradzalabym zadnego powrotu do wspolnego mieszkania, nie widze takiej potrzeby.
Teraz chodzi o Ciebie i uporzadkowanie we wlasnym wnetrzu, do tego potrzeba czasu i spokoju i bycia sam na sam ze soba, nawet jesli czuje sie to jako dolegliwosc.
Jej obecnosc jest tu tylko przeszkoda.

Tak na dzisiaj - nie zamierzam wracać. Będę musiał się jeszcze tam pojawiać, choćby po swoje rzeczy (wziąłem tylko kilka niezbędnych) ale mam to zamiar robić albo pod jej nieobecność albo możliwie jak najkrócej (bez rozsiadania się na kawkę i pogawędkę z nią).
A co do emocji  - przeczytam to co napisałaś jeszcze kilka razy i spróbuję

55 Ostatnio edytowany przez krych23 (2016-05-11 17:33:32)

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Hej
Dobrze, że zdecydowales się napisać tutaj na forum. Sluchaj się ludzi, przezyli swoje. Postapisz i tak jak zechcesz, Twoje życie "przyjacielu niedoli".
Ode mnie:
Bardzo nieprzyjemny moment w życiu, przykro mi. Bedzie jeszcze dobrze, uwierz mi. Teraz jednak masz działać, nie zamulac, rozumiem, iz mozesz być w szoku, emocje swiruja. Na wszelki wypadek zbieraj dowody. Masz pelne prawo w takiej sytuacji zadbać o swoj tylek.
Dbaj o siebie. Macie w PL tabletki "Kalms"? Ziolowe uspokajające. Jak ziolka nie daja rady to ogarnij cos mocniejszego.
Malo alkohoku. Zmuszaj sie do jedzenia i tak schudniesz.
Twoja zona jest w amoku, zauroczeniowym, ale to ciągle amok, nie patrz na nią już.
Poczytaj mój wątek, tam są napisane ciekawe rzeczy. Przed Tobą caly proces zmian. Emocje, życie, swiadomosc.
Dasz radę, trzymamy kciuki za Ciebie.

Edit - nie uważam, ze jesteś bez szans na "powrót" niewiernej. Jeśli jednak macie być jeszcze ze sobą - DZIALAJ.

56

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Facet_z_wąsem napisał/a:

Dzięki za szczere słowa. Nie oczekuję poklepywania po ramieniu i słów uznania "jaki to ja szlachetny". Potrzebuję takich właśnie twardych kopniaków, które pozwolą mi zobaczyć sprawy takimi, jakimi są. Potrzebuję spojrzenia i rady rożnych osób, chłodnego i racjonalnego.

To, Facecie_z_wąsem, masz na tym forum zagwarantowane tongue

Ja jestem dziwnie spokojna, że sobie poradzisz z tym problemem, ja Cię nie poklepuję po ramieniu, widzę, że masz trzeźwy osąd sprawy i sensowną strategię na najbliższy czas:

Facet_z_wąsem napisał/a:

Potrzebuję chwili czasu aby się trochę otrząsnąć i zacząć myśleć chłodno i logicznie. Muszę trochę pobyć sam.

Jestem oszczędna w dawaniu rad, ale moja sugestia jest taka: jak już zabierzesz te rzeczy z domu, dasz sobie trochę czasu na ochłonięcie z pierwszych, silnych emocji, udaj się do prawnika - żebyś od początku wiedział na czym stoisz pod kątem prawnym. Zapytasz na pewno o rozwód z orzekaniem o winie - jeśli się na takowy zdecydujesz, pamiętaj, że dowody mają być przekonujące dla sądu. Warto skonsultować się z 2-3 prawnikami, koszty konsultacji są do przełknięcia. Prawnik prawnikowi nie równy, honoraria różne, doświadczenie w prowadzeniu spraw również.

My Cię tu będziemy w razie czego wspierać, ale widzę, że konkretny z Ciebie gość. Poradzisz sobie.

I rady i opinie będą różne, wiadomo, każdy z nas patrzy przez pryzmat własnych doświadczeń. Obgadamy sobie tu co nieco, ale wybór zawsze należy ostatecznie do Ciebie - w każdej kwestii.

Mam pewną wizję przebiegu Twojej sprawy, zobaczymy, czy tak się to potoczy.

Weź jeszcze pod uwagę to, co pisze Krych23:

krych23 napisał/a:

nie uważam, ze jesteś bez szans na "powrót" niewiernej

Oni/One lubią powracać gdzieś tak w połowie drogi, kiedy "my" już sobie całkiem nieźle radzimy bez nich tongue

57

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

To dodaje siły, gdy ktoś wierzy, że sobie poradzę. Więcej napiszę jutro jak będę przy komputerze.  Nigdy nie lubiłem pisać na telefonie, ale może czas polubić.  I_see... Też chciałbym mieć taką wizję, dzisiaj niestety nie potrafię przewidzieć co przyniesie jutro.  Przeczytałem wątek Krycha23.

58

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Pisz. Czekamy. smile

59

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
I_see_beyond napisał/a:

...ale wybór zawsze należy ostatecznie do Ciebie - w każdej kwestii.

Mam pewną wizję przebiegu Twojej sprawy, zobaczymy, czy tak się to potoczy.

Weź jeszcze pod uwagę to, co pisze Krych23:

krych23 napisał/a:

nie uważam, ze jesteś bez szans na "powrót" niewiernej

Oni/One lubią powracać gdzieś tak w połowie drogi, kiedy "my" już sobie całkiem nieźle radzimy bez nich tongue

Tak. Chętnie wysłucham wszystkich opinii i rad, rozważę je, ale decyzję i tak podejmę ja sam. Jeżeli uznam, że chcę postąpić  inaczej, niż sugeruje mi większość, to tak postąpię. To ja będę ponosił konsekwencje.
Jeżeli chodzi o "szanse na powrót niewiernej" - nie wiem czy są, być może. Nie uzależniam teraz swoich decyzji i działań od tego. Gdyby nawet tak się stało, to wtedy będę się zastanawiał co z tym zrobić. Dzisiaj mam duże wątpliwości czy będę chciał takiego "powrotu" Może jutro będę myślał inaczej.

U mnie bez zmian. Nie kontaktuję się z nią. Kontakt tylko z córkami i to bez wypytywania "co u mamy? czy jest w domu?' itd. Jutro będę w domu ale mam nadzieję, że jej nie będzie. Jest jeszcze kilka spraw "technicznych" które muszę z nią obgadać, ale to może jeszcze chwile zaczekać.

60

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Przeczytałam Twoją historię i jest mi potwornie wstyd, za siebie. Od kilku tygodni próbuję gdzieś wylać moje żale z powodu rozstania, którego doświadczyłam. Miłość mojego życia, najpiękniejsza jaka mogła przyjść. Zakochaliśmy się w sobie 10 lat temu, byliśmy bardzo młodzi. Dał mi wszystko czego potrzebowałam. Mam ciężki charakter po bardzo ciężkich rodzinnych przejściach, ale On to akceptował. Akceptował moje humory, ucieczki i kłótnie. Zawsze otaczał opieką i troską. Mieliśmy razem zamieszkać, mieć dziecko, a ja ciągle zwlekałam. Bałam się, że gdy oddam Mu całą siebie On odejdzie. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Jakiś rok temu zaczął się oddalać, a ja nie zrobiłam nic. Czułam frustrację i złość, aż do kłotni miesiąc temu kiedy wykrzyczał mi, że nie dostał nic w zamian i chyba już mnie nie kocha. Dostałam potężnego kopa i zasłużyłam na to. Od tego czasu przeprowadziliśmy mnóstwo rozmów. Kiedy oddalam się On próbuje się zbliżyć, ale kiedy chcę namówić Go do powrotu twierdzi, że nie wie czy jeszcze będzie w stanie zaufać i nie wie co czuje. Któregoś dnia wykrzyczał, że nie przestał mnie kochać, ale gdy dochodzi do spokojnej rozmowy mówi, że nie wie, że potrzebuje czasu. Potwornie boję się, że Go straciłam. Byłam durną kobietą, która bała się życia i dopiero teraz jest gotowa czerpać z niego pełnymi garściami. Twierdzi, że jeszcze nie odszedł, ale potrzebuje czasu, a ja trwam i drżę, że ten czas dla mnie nie nadejdzie, że nie wykorzystałam swojej szansy. Wiem, że dużo ludzi napisze tu jaka byłam głupia i powinnam pozwolić Mu odejść, ale zdaję sobie sprawę ze swoich błędów. Ktoś kiedyś okrutnie mnie zepsuł, a On mnie naprawił. Dopiero teraz to zrozumiałam. Bez Niego nie mam nic i niczego innego nie chcę...

61 Ostatnio edytowany przez Facet_z_wąsem (2016-05-12 12:55:37)

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Margo101 napisał/a:

Przeczytałam Twoją historię i jest mi potwornie wstyd, za siebie. Od kilku tygodni próbuję gdzieś wylać moje żale z powodu rozstania, którego doświadczyłam. Miłość mojego życia, najpiękniejsza jaka mogła przyjść. Zakochaliśmy się w sobie 10 lat temu, byliśmy bardzo młodzi. Dał mi wszystko czego potrzebowałam. Mam ciężki charakter po bardzo ciężkich rodzinnych przejściach, ale On to akceptował. Akceptował moje humory, ucieczki i kłótnie. Zawsze otaczał opieką i troską. Mieliśmy razem zamieszkać, mieć dziecko, a ja ciągle zwlekałam. Bałam się, że gdy oddam Mu całą siebie On odejdzie. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Jakiś rok temu zaczął się oddalać, a ja nie zrobiłam nic. Czułam frustrację i złość, aż do kłotni miesiąc temu kiedy wykrzyczał mi, że nie dostał nic w zamian i chyba już mnie nie kocha. Dostałam potężnego kopa i zasłużyłam na to. Od tego czasu przeprowadziliśmy mnóstwo rozmów. Kiedy oddalam się On próbuje się zbliżyć, ale kiedy chcę namówić Go do powrotu twierdzi, że nie wie czy jeszcze będzie w stanie zaufać i nie wie co czuje. Któregoś dnia wykrzyczał, że nie przestał mnie kochać, ale gdy dochodzi do spokojnej rozmowy mówi, że nie wie, że potrzebuje czasu. Potwornie boję się, że Go straciłam. Byłam durną kobietą, która bała się życia i dopiero teraz jest gotowa czerpać z niego pełnymi garściami. Twierdzi, że jeszcze nie odszedł, ale potrzebuje czasu, a ja trwam i drżę, że ten czas dla mnie nie nadejdzie, że nie wykorzystałam swojej szansy. Wiem, że dużo ludzi napisze tu jaka byłam głupia i powinnam pozwolić Mu odejść, ale zdaję sobie sprawę ze swoich błędów. Ktoś kiedyś okrutnie mnie zepsuł, a On mnie naprawił. Dopiero teraz to zrozumiałam. Bez Niego nie mam nic i niczego innego nie chcę...

Witaj. Margo.
Jestem chyba ostatnią osobą, którą powinna udzielać rad, bo sam ich potrzebuję. Powiem Ci tylko, że to nieprawda, że bez niego nie masz nic. Masz siebie i siebie możesz mu dać. Dopóki będziesz myśleć, że nie masz nic, nic nie będziesz w stanie dać partnerowi/mężowi i on nie będzie miał powodu aby chcieć z Tobą być. Wydaje mi się, że musisz sama zastanowić się co Ty masz do zaoferowania, jaka jesteś, co jest w Tobie dobrego i pozwolić mu to zauważyć. Związek, miłość polega również na chęci oddania części siebie, części swojego życia, drugiej osobie. Ale tylko części i to tej dobrej. Nie można mówić "kochaj mnie, bądź ze mną ale ja nic dla Ciebie nie mam i niczego nie będę mogła Ci dać "

62

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Jak widzisz ja też jestem kobietą, która dużo spaprała a teraz prosi o wybaczenie. Nie wiem czy Ty powinieneś wybaczyć, próbować jeszcze raz. Czasem nie jest warto, ale dopóki tli się miłość to jest również nadzieja. Nie wiem co siedzi w głowie Twojej żony, ale wiem, że kobiety, które robią dużo złego potrafią też zrozumieć i odwdzięczyć się za zaufanie i danie im kolejnej szansy. Ja jestem gotowa dać z siebie wszystko.

63 Ostatnio edytowany przez Margo101 (2016-05-12 12:57:47)

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

"Witaj. Margo.
Jestem chyba ostatnią osobą, którą powinna udzielać rad, bo sam ich potrzebuję. Powiem Ci tylko, że to nieprawda, że bez niego nie masz nic. Masz siebie i siebie możesz mu dać. Dopóki będziesz myśleć, że nie masz nic, nic nie będziesz w stanie dać partnerowi/mężowi i on nie będzie miał powodu aby chcieć z Tobą być"

Witaj smile Dziękuję za te słowa. Po prostu nie jestem kobietą, która powie Ci "odpuść Ją sobie". Stoję po przeciwnej stronie barykady i z całych sił próbuję uwierzyć, że takie związki jak Twój mogą być jeszcze szczęśliwe. To zależy jak bardzo Ona się stara i ile zrozumiała. Mój M. ciągle powtarza, że ludzie się nie zmieniają. Być może ma rację, ale ludzie się uczą i potrafią zrozumieć swoje błędy. Znam jedno takie małżeństwo. Wielka miłość na początku, dzieci, a potem szara codzienność, jego wyjazdy, zdrady, jej zakochanie się w innym i małżeńskie awantury i groźby, żeby się wyprowadził. To było 3 lata temu. Dzisiaj mają rocznego synka (drugie dziecko) i kochają się jak wiele lat temu. Chcę wierzyć, że to możliwe, że nie tylko im udało się odzyskać miłość i naprawić stare błędy.

64

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Facet_z_wąsem napisał/a:
madoja napisał/a:

Rzuć fajki i zgol wąsa, zobaczysz że świat stanie się lepszy. smile

Wąsy już zgoliłem. Fajki też rzucę - to nic trudnego, rzucałem już wiele razy smile

Jak się czujesz bez wąsa, facecie z wąsem? smile

65

Odp: Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.
Margo101 napisał/a:

Jak widzisz ja też jestem kobietą, która dużo spaprała a teraz prosi o wybaczenie. Nie wiem czy Ty powinieneś wybaczyć, próbować jeszcze raz. Czasem nie jest warto, ale dopóki tli się miłość to jest również nadzieja. Nie wiem co siedzi w głowie Twojej żony, ale wiem, że kobiety, które robią dużo złego potrafią też zrozumieć i odwdzięczyć się za zaufanie i danie im kolejnej szansy. Ja jestem gotowa dać z siebie wszystko.

Gdybym to ja był Twoim partnerem (mężem?) to powiedziałbym Ci: Daj z siebie wszystko, pokaż jaka jesteś teraz. Przekonaj mnie, że zrozumiałaś nie słowami "przepraszam i zaufaj mi" ale czynami, swoją postawą. Daj mi szansę zobaczyć w Tobie coś co pomoże mi wybaczyć i kochać"
Ale to ja... Nie wiem co "spaprałaś" Nie znam Ciebie ani Twojego faceta.

Posty [ 1 do 65 z 551 ]

Strony 1 2 3 9 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Odchodzę - Proszę wesprzyjcie, bo muszę być silny.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024