Czy to ja mam takie przykre wyobrażenia i doświadczenia, czy obracam się w złym towarzystwie?Czy jest tak naprawdę? Świat stanął na głowie?
Do tej pory moje związki nie wychodziły, a to raz zostałam odrzucona, a innym razem Pan stanowczo żądał abym mu się całkowicie podporządkowała.
Wierząc (początkowo), że mam poważny problem i dzięki temu nie umiem nawiązać fajnej relacji z mężczyznami zaczęłam przyglądać się związkom moich koleżanek. Chciałam zrozumieć jakie błędy popełniam i uznałam, że może mam problem w komunikowaniu się z mężczyznami, ale to co zaobserwowałam przeszło moje wyobrażenia.
Jedna koleżanka daje się poniżać swojemu "mężczyźnie", inna była świadkiem tego jak jej facet całuje inna dziewczynę (spuściła wzrok niewzruszona, a mnie zbeształa, kiedy chciałam dać swojemu ex szanse- oczywiście mój ex mnie nie zdradził ) Jeszcze inna koleżanka, która strasznie mnie uczulała na szacunek wobec samej siebie, po kłótni ze swoim facetem (on chciał wyjść od niej z domu i zrobić przerwę) pobiegła za nim i desperacko nie chciała go wypuścić z domu. Inna koleżanka stwierdziła, że jest bardzo szczęśliwa w związku z facetem, dla którego sprzedaje swoją duszę. Całe życie mu podporządkowała. Swojego już nie ma. Jest tylko ON. Mnie jednak traktowała z góry, kiedy żaliłam się jej z moich problemów związkowych. Swojemu ostatniemu mężczyźnie nie chciałam się dać podporządkować. Wszystko sprowadzało się do tego, że większość rzeczy musiało być tak jak on tego chce. Sprawa zakończona.
Po tym wszystkim przestałam wierzyć w szczere, zdrowe relacje. Może trochę przesadzam, ale wydaje mi się, że aby utrzymać faceta kobieta musi się całkowicie mu podporządkować, a dziewczyna która ma silny charakter i nie pozwoli się źle traktować nie ma szans utrzymać mężczyznę przy sobie (przecież w jego życiu pojawi się kobieta która pozwoli sobie na dużo więcej) . Mam nadzieje, że to tylko mi się WYDAJE. Proszę przywróćcie mi wiarę...