Witam, zwracam się do Was z prośbą o poradę, o podzielenie się swoimi doświadczeniami. Nie panikuje jakoś bardzo, ale chciałabym się dowiedzieć czy któraś tak miała, może to nic groźnego lub czego się spodziewać.
Otóż, od około 2 lat mam nadżerkę, co roku robiona cytologia, w każdej to samo, że obraz niezbyt czytelny z powodu licznych erytrocytów, ale żadnych zmian złośliwych i nowotworowych nie ma. Ostatnią cytologię robiłam rok temu w kwietniu/maju. Nadżerka była leczona farmakologicznie, dzisiaj podobno jest bardzo malutka.
Przez ostatni rok chodziłam w zasadzie do ginekologa tylko po receptę, chodziłam na NFZ. O ile dobrze pamiętam to może około pół roku temu zostałam zbadana, ale pan doktor stwierdził, że wszystko jest okej, mała infekcja, przepisał leki, nadżerką kazał się nie przejmować.
Jakiś czas temu zauważyłam u siebie objawy grzybicy pochwy (jeden partner), od czasu do czasu pobolewało mnie podbrzusze lub jajnik, krwawienie z odstawienia było zawsze. Wybrałam się w końcu do ginekologa prywatnie (dobry specjalista), który stwierdził, że owszem nadżerka jest rzeczywiście mała, ale za to duży stan zapalny, no i krew. Dotknął jakiegoś miejsca w pochwie grzebyczkiem (potocznie nazywam) do pobierania cytologi i pokazał, że nawet przy lekkim dotknięciu krew zaczyna lecieć i trzeba to wyleczyć, bo jak będę w ciąży, to każde takie krwawienie będzie mnie niepotrzebnie stresować. Tylko jakoś tak zapomniałam zapytać czego on dotknął, czy nadżerki, czy jakiegoś innego miejsca? Przyznam, że do tej pory ani po stosunku, ani po samodzielnym badaniu nawet nie zauważyłam śladów krwi, nawet teraz kiedy sprawdzam, to jej nie ma. Chciałam żeby zrobił mi USG dopochwowe, ale powiedział, że na następnej wizycie, bo teraz jeżeli jest stan zapalny, to nie chce bardziej podrażniać, przepisał globulki Pimafucin i maść, kazał po skończeniu przyjść. Zauważyłam jednak, że przy drugiej lub trzeciej tabletce rano (globulki stosuje na noc) kiedy wydostaje się reszta leku na wkładce zawsze pojawiało się plamienie lub przy podcieraniu zauważyłam śluz z krwią, nie były to jakieś ogromne ilości, ale jednak mnie zaniepokoiło. Tłumacze sobie, że może po prostu to wypływa z tego miejsca które jest chore, ale sama już nie wiem.. Zadzwoniłam do niego żeby umówić się na wizytę (mam ją jutro) i powiedziałam w zasadzie jak to wygląda, zapytał jaka to krew, czy brązowa, powiedziałam, że nie, że właśnie świeża, zdziwił się, ale nie podniósł alarmu, kazał przyjść, mówił, że tak jak na ostatniej wizycie informował, zrobimy cytologię, itd. Tyle, że jakoś nachodzą mnie głupie myśli, że w ten rok rozwinął mi się rak 
Że nie będę mogła mieć dzieci, że może mam bardzo chore jajniki, etc.. Nie paraliżuje mnie ten strach, ale jednak się martwie i wiem, że jutro do 20 pewnie będę się zastanawiać, czy to wszystko da się wyleczyć. Oczywiście jutro o wszystko go wypytam, ale musiałam to z siebie wyrzucić..
