Witam
Mam dość duży problem. Boli mnie to okropnie i wypala od środka. Jestem z moim chłopakiem od ponad 2 lat, a znamy się dość długo. Jest dla mnie dobry, kocha mnie, widzi we mnie cały świat. Problem niestety leży we mnie :-(
Pewnego dnia (czulam sie zle kilka dni wcześniej) Obudziłam się z okropną myślą "ja już go nie kocham" i zaczęły się bóle w klatce piersiowej płacz dniami i nocami, okropne poczucie winy, odrealnienie jak by mnie ktoś oderwał od mojego życia. Uczucie jakby mój facet nie był moim jak bym była sama, nie potrafie sie śmiać do teraz. Mam blokade uczuciową chyba.Jak by przy mnie człowiek umarł to by mnie to nie ruszyło. Nie chce takiego zobojętnienia na wszystko. Jak sie do niego przytulam to mam poczucie winy że go krzywdze, że nie chce tego, że go nie kocham (a kocham go i pragne przy nim być) te natręctwa nie dają mi spokoju. Chce w końcu być normalna, chce mu powiedzieć kocham cie najmocniej na świecie bez żadnej wątpliwości, a jak przestałam kochać to chce od nowa go pokochać jest cudowny. Nie chce innego tylko nie wiem co sie ze mną dzieje. Pomocy :-( nie chce go stracić. Chciałam sie rozstać, ale jeden dzień było dobrze a potem wróciłam bo nie chce go zostawiać jest ważny dla mnie. Mam blokade uczuciową co to może być że mam takie natrętne myśli które skupiły się na najważniejszej osobie dla mnie i wywołują napady paniki blokadę i płacz .. i wyrzuty że go w ten sposób krzywdzę. Chce być pewna że go kocham.Ratujcie :-(
"Jak sie do niego przytulam to mam poczucie winy że go krzywdze, że nie chce tego, że go nie kocham (a kocham go i pragne przy nim być)"
Masz poczucie, że go nie kochasz, a go kochasz. Gdzieś tu któraś strona nie ma racji...
Powiem tak, jak czytam co napisałaś, co czuję niepokój - poważnie. Skorzystaj z pomocy profesjonalisty, bo to wszystko brzmi dosyć poważnie. Ludzie całkowicie zdrowi nie zmieniają się tak z dnia na dzień bez powodu (a wnioskuję z tego co pisałaś, że wcześniej było wszystko OK). Przyczyn może być 150 ale pomóc może ci raczej tylko lekarz. Polecam ogólnego, a potem psychologa. No chyba że chcesz to zbagatelizować. Myślę, że więcej ci nikt na forum nie będzie mógł poradzić.
Właśnie kochałam go nad życie, pociągał mnie fizycznie, aż do tego dnia co pojawiły się te pytania potem na 1 dzień odzyskałam normalność prawie płakałam ze szczęścia że go mam, że znowu czuje miłość, pociąg seksualny znowu podobał mi sie tak jak zawsze. To było najlepsze uczucie w życiu jakie mi przyszło po tym okropnym czasie. A na drugi dzień ten bezsens wrócił ze zdwojoną siłą i zrobiłam sie nerwowa i znowu plączą mi sie te bezsensowne pytania po głowie, i na co sie jeszcze te natręctwa uwzieły? Na to że nie chce ślubu ani narzeczeństwa a marzyłam o tym o dzieciach o rodzinie dopóki nie przyszedł ten jeb**y dzień z tą chorobą bo jak to inaczej nazwać. Zniknęły marzenia plany na przyszłość, przyszedł lęk, odrealnienie i uczucie jak by moja głowa mówiła że moj chłopak nie jest moj.. Mam dosyć jak nie potrafie kochać to chce sie nauczyć tego od nowa bo naprawde mi na nim zależy.. ochota na seks też odeszła wraz z tymi myślami.. mam dosyć.. chce w końcu być normalna
Słuchaj, ja mam dwie teorie.
Albo nagle twoje marzenia, plany stały się realne i stanęłaś przed możliwością, że tak, to jest ten facet, nadszedł czas, żeby się zadeklarować, żeby stworzyć coś stabilnego, określić się, stać się dojrzałym człowiekiem z pełnią świadomości, że ten związek będzie miał trudne chwile, że będzie czasem ciężko, ale jest to moment, kiedy czuję, że chciałabym założyć rodzinę ---- i wtedy pojawił się lęk -> nie jestem na to gotowa! jestem za młoda! boję się!
Może nawet nie jest to do końca świadome, ale może są takie przestrzenie w waszej relacje, które nie są przegadane? Co do których się nie dogadujecie? Są takie chwile, kiedy czujesz, że macie zupełnie inne poglądy na świat?
Istnieje taka możliwość, że jest to lęk przed podjęciem odpowiedzialności.
ALBO. Jest to jakiś wczesny objaw zaburzeń psychicznych? Kto wie. Zwłaszcza twoje słowa, że twoja głowa mówi, jakby twój chłopak nie był twój - brzmi już nieciekawie. Oczywiście sam lęk i pozostałe uczucia też nie są za fajne.
Więc moja porada? Skonsultuj to. Nie daj sobie wmówić, że to nic takiego, że zmyślasz, że się wygłupiasz, że przejdzie. Przegadaj to z profesjonalistą.
Przecież gadamy ze sobą o wszystkim nie ma tematu który nie byłby poruszony. Jak hest przy mnie to nie mam takich myśli są ale stłumione. Nie mogło mi przejść z dnia na dzień że już nie chce go itd. Ja go chce tylko coś mi chtba zrobiło bariere uczuciową. Teraz chce mi się płakać non stop. Nie godze sie z tym, że go nie kocham. Jak mówie np. Ja że" kocham cię najbardziej na świecie" drugi głos chuj wie skąd mówi "ale przecież on ci nie potrzebny". Jednak jak go przy mnie nie ma są też te myśli, ale stłumione. tęsknota jest bo jak tylko pies zaszczeka to pierwsza myśl może to on, jak źle sie czuje to jest "chciałabym by był przy mnie teraz" myśle o nim cały czas i tych odczuć te te myśli na "nie" nie podwarzają. Nie chce tak się czuć. Marzyłam o rodzinie wspólnej o dzieciach. A teraz czuje się tak jak by te marzenia nie były moje i wspomnienia z nim też. Jeszcze co do tego że wszystkie są miłe radosne, najlepsze jakie miałam, a głowa mówi że są złe te wspomnienia . Ja nawet już śmiać się nie umiem to mnie wykańcza
Słuchaj, czego jeszcze potrzebujesz? Napisałaś już, jak się czujesz, ja ci mogę poradzić tylko tyle ile już napisałam. To, że będziesz tu opisywać jak się czujesz ci nie pomoże. Rozumiem, że to chujowe, tak się czuć, pewnie jesteś zdezorientowana i może nawet przestraszona. I teraz coś z tym trzeba zrobić.
7 2016-04-19 21:38:52 Ostatnio edytowany przez Patrysja.Xd (2016-04-19 21:44:50)
3Ale też jak bym nie kochała to szczerze miałabym go w dupie, a ja lubie jak przy mnie jest, lubie jak mnie przytula, ciągnie mnie do niego, rozstaliśmy się na 1 dzień i wróciłam do niego, bo chciałam i jak bym nie kochała to : nie interesowałoby mnie co robi, nie tesknilabym,nie interesowałoby mnie co zjadł, kiedy przyjdzie do mnie, nie myślałabym o nim. A tak naprawde wszystko co tu opisałam to prawda interesuje mnie to wszystko i tesknie. Chyba że już emocje opadły i fakt nie jest jak podczas "zakochania" tylko już siebie doskonale znamy, sw ciała, intencje, uczucia, charaktery. Raz jest tak że mogłabym go jak to sie mówi zgwałcić z miłości (zagłaskać, wycałować, wyściskać itd.) A raz tak mi złe myśli mowia ze nie jest moj ze go ranie tym ze ty go przeciez nie kochasz. zawsze o nim mysle nie ma tak ze zapomne moze na 5 min. Jak cos robie a tak to zawsze jest w mojej glowie. I martwie sie tez o niego. Moze po prostu to kryzys przychodzi doroslosc itd. Tez przez te złe myśli denerwuje sie na siebie że wogole tak myśle. Fakt jest przystojny podobs mi się tylko nie czuje sie tego tak jak przez 1 miesiąc tylko to juz ponad 2 lata emocje non stop nie beda wrzec jak na poczatku. Nie chce sie poddawać chce walczyć dla niego zawsze walczyć nawet z tymi zlymi natrętnymi bezpodstawnymi myślami z chuj wie jakiego kija urwanych. Dla niego nawet pojde do lekarza żeby tylko byc przy nim i kochac tak jak dawniej jesli nie umiem teraz.
Pomocy !! Bylo dobrze znowu sie zjeb*ło..
Chciałabym podzielić z moim problemem. Zaczął się wczoraj wieczorem. Wróciły natrętne myśli jeszcze gorsze niż miałam. To mnie wykańcza 2 raz już. Rycze jak krowa bo sobie nie radze. Mam wspaniałego mężczyzne, kocham go najbardziej na świecie. 2 razy kontaktowałam sie z jego kolegą bo nir miałam z nim kontaktu i raz posmialiśmy sie z jednej dziewczyny przez wiadomości. Potem wieczorem przyszła nerwica i od nowa zabiła moją osobe. Przyszły myśli, że on jest tw facetem nie T. I zaczol sie placz i lęk że spodoba mi sie inny, że odkocham się w swoim mężczyźnie. Jak sb powtarzam że kocham T. to nerwica mowi imię tej osoby, która tak naprawde jest mi obojętna. Zablokowałam ja na czacie nawet by nie pisała. Jestem za przeproszeniem wkurwiona na siebie za takie myśli, nienawidze siebie i tego że go poznałam nie chce sie w nim zakochać ani myśleć, nienawidze i żałuje tych 2 rozmów dosłownie dwóch. Nerwica mówi że mi sie podoba itd. A to nie prawda. Wytwarza myśli niedorzeczne.Np. wyobrażam sb jak moj mezczyzna mnie przytula a jakies natrectwo mi ukazuje wizerunek tego kolegi jego i to mnie przeraza bo nie chce tak myslec. Zawsze mysle o moim skarbie, a o nim nir chce nienawdze siebie za to i placze bo chce sie pozbyc tego szmaciarza z glowy i miec spokoj jak dawniej. Juz myslałam by sie zabic za takie myśli. Są na to jakieś leki ? Żeby pamięć wyłączyć,myśli,myślenie? Nie chce tych myśli z kosmosu ochydnych myśli. Jak wyobrazam sb mojego mezczyzne jak mnie przytula to sie uspokajam na moment a nerwica wkreca wizerunek tamtego i mam ochote krzyczeć. Boję się, że jak pojde dalej do szkoły to znowu tak beďe mieć. Nie mam z nim kontaktu a to mnie wypala i chcialabym sie schowac przed tymi myslami by zniknely bo kocham tylko mojego skarba i tylko jego. Rycze jak krowa bo znowu to sie zaczyna ale teraz sa leki ze zakocham sie w tamtym a nie chce nienawidze siebie za takie mysli i za to ze pozwolilam sb go poznac, mi się on nie podoba nie jest w moim typie a nerwica mowi "podoba ci sie" i jak ja mam funkcjonowc normalnie.. wczoraj rano jeszcze sie smialam .. wieczorem juz ryczalam i do tej pory rycze.. pomożcie jak sie pozbyć takich natręctw, jakieś leki? Cokolwiek by żyć z myśla o ukochanym a nie o jakimś obcym frajerze obojętnym mi który mógłby nie istnieć.. :'(
Co zrobiłaś w międzyczasie? Pisałaś tu parę tygodni temu. Byłaś u lekarza?
10 2016-04-28 00:50:19 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2016-04-28 00:53:32)
Ale w sumie jak coś tam sobie pofantazjujesz to przecież nic się nie stanie ?
Często jest tak że fantazje a próba ich realizacji w rzeczywistości to zupełnie chybiony pomysł.
W tym sensie ze ta druga osoba może mieć to zupełnie w nosie, albo jest zupełnie inna niż się wydaje w tym idealnym obrazie w głowie.
Może być nawet tak że potrzebujesz takich emocji jakie sobie tworzysz.
W sensie tego wewnętrznego rozbicia, dylematów , jakiejś wewnętrznej walki.
Tylko dlaczego ?
Powodów może być naprawdę sporo teraz nie czujesz takiego zaangażowania jak kiedyś albo sama w jakiś sposób chcesz poczuć jak obecny związek jest dla ciebie ważny.
Ale z zupełnie innych dziwnych hormonalnych powodów albo cholera wie czego.
Jak to przeszkadza normalnie funkcjonować najlepiej wybrać się do znachora
11 2016-04-28 09:36:37 Ostatnio edytowany przez Patrysja.Xd (2016-04-28 09:41:02)
Było wszystko dobrze. Jest mówie sobie że kocham swojego faceta. A mi głowa nasuwa morde tego jego kolegi i mowi ze to jest Twoj T. A ja wrecz wyzywam już siebie i chce mi sie ryczeć przez to że sie zakocham w tym jego koledze i mam lęk przed wogóle kontaktem czy rozmową czy nawet zobaczenirm jego zdjęcia na fb. Boje sie jak cholera. Nie chce myśleć po prostu ignoruje to natręctwo i myśle o moim facecie ale przy nerwicy lękowej ciężko przypomnieć sobie pozytywne wspomnienia z ukochanym jesli nasuwa ci sie ryj tego kolegi. Jest mi obojętny. Chciałabym go tak wyrzucić. Jak myśli poprzednie które wyciszyłam myśląc o swoim ukochanym i wygadywaniu się teściowej. Jakoś minęło. Czemu tak się dzieje chce myśleć tylko o swoim ukochanym. Czy z tego że mam lęk przed zakochaniem się w innej osobie (bo nie chce) nerwica mi robi swój scenariusz i wmawia (tak jak poprzednio myśli że nie kocham,że spodoba mi się inny itd.) że sie w nim zakocham? Nie chce tego. Dla mnie liczy się tylko mój skarb i nie chce tych myśli. Nw jechać do wróżki jakiejś na Ukrainie. Jak to Kossakowski jeździł. Prosić o wybawienie i uleczenie?
Co zrobiłaś w międzyczasie? Pisałaś tu parę tygodni temu. Byłaś u lekarza?
Nie byłam u lekarza po prostu sama jakoś sobie z tym poradziłam. Miałam 3 napady nerwicy płakałam i nie mogłam się uspokoić. Serce myślałam że mi rozsadzi dosłownie. Teraz biorę leki ziołowe od nowa na nerwy. Może jakaś klątwa, zły omen? Nigdy tak nie miałam. Nareszcie czułam tą ciepła miłość do ukochanego. I znowu mam dołek pojawiło się kolejne natręctwo ktore od nowa niszczy mnie od środka. Nienawidze za to siebie. Czy to przez lęk przed tym że jak poznam nową osobę to zaraz się zakocham itd. ? Takie natrętne myśli że ten kolega jest tw facetem... już były myśli by sie zabić i mieć spokój i nareszcie być pewnym swoich uczuć i tego że będę przy nim zawsze. Raptem 2 rozmowy o tym by T. Sie odezwał i już nerwica zaatakowała że "tyle z nim pisałaś zaraz sie zakochasz i zaczęło się od nowa tak jak z tymi myślami że nie kocham. Nienawidze siebie za to. Nw albo zrobie tak jak wcześniej.Albo muszę się zabawić z moim facetem. Jakiś dziki seks czy coś.. więcej czasu z nim. Trochę leków ziołowych. A jak nie pomoże może jakąś znajde znahorke, znahora wróżke który uzdrowi. Byłam u księdza to mnie tak pocieszył że ryczałam jeszcze bardziej. :-(
Dziewczyno, IDZ DO LEKARZA.
Monoceros napisał/a:Co zrobiłaś w międzyczasie? Pisałaś tu parę tygodni temu. Byłaś u lekarza?
Nie byłam u lekarza po prostu sama jakoś sobie z tym poradziłam. Miałam 3 napady nerwicy płakałam i nie mogłam się uspokoić. Serce myślałam że mi rozsadzi dosłownie. Teraz biorę leki ziołowe od nowa na nerwy. Może jakaś klątwa, zły omen? Nigdy tak nie miałam. Nareszcie czułam tą ciepła miłość do ukochanego. I znowu mam dołek pojawiło się kolejne natręctwo ktore od nowa niszczy mnie od środka. Nienawidze za to siebie. Czy to przez lęk przed tym że jak poznam nową osobę to zaraz się zakocham itd. ? Takie natrętne myśli że ten kolega jest tw facetem... już były myśli by sie zabić i mieć spokój i nareszcie być pewnym swoich uczuć i tego że będę przy nim zawsze. Raptem 2 rozmowy o tym by T. Sie odezwał i już nerwica zaatakowała że "tyle z nim pisałaś zaraz sie zakochasz i zaczęło się od nowa tak jak z tymi myślami że nie kocham. Nienawidze siebie za to. Nw albo zrobie tak jak wcześniej.Albo muszę się zabawić z moim facetem. Jakiś dziki seks czy coś.. więcej czasu z nim. Trochę leków ziołowych. A jak nie pomoże może jakąś znajde znahorke, znahora wróżke który uzdrowi. Byłam u księdza to mnie tak pocieszył że ryczałam jeszcze bardziej. :-(
Okej, ja się wymiksowuję z tej rozmowy. Ostatecznie to twój wybór, w co chcesz wierzyć, może ci wróżka pomoże jeśli wystarczająco mocno się w to wkręcisz. Na jak długo podziała - nie wiem.
Jedno wiem - skoro twierdzisz "sama sobie z tym poradziłam" i za parę tygodni wraca to samo, to znaczy, że się NIE wyleczyłaś. Nic nie zmieniłaś. Na chwilę wszystko ucichło a teraz wróciło ze zdwojoną mocą i mogę ci prawie zagwarantować, że dopóki nie pójdziesz do profesjonalisty, będziesz się tak bujać z tymi uczuciami.
Powodzenia.
Chyba masz racje. Lepiej będzie iść. Nie chce stracić osoby mi bardzo bliskiej i też che w końcu mieć spokój. Tylko ja nie wiem czy mi potrzebny psychiatra czy psychoterapełta. Cieszę się że mam wsparcie od mojego ukochanego to mi daje siłę by iść.
Ale podjęłam już decyzję. Będę walczyć o mój związek nawet sama ze sobą. Może mi czegoś brakuje. Porozmawiać też mogę z z moim mężczyzną. To jest tak, że myśle o T. A nasuwa mi głowa jego twarz. Tak naprawde jest mi on obojętny i nie chce mieć z nim kontaktu ani go widzieć. Myślę, że lęk wytworzył taką jakby reakcję obronną przed tym co jest istotne. Kocham T. A nerwica mówi zakochasz siè w tamtym. Dosłownie ta sama historia w stylu "czy kocham itd" i tez mam objawy takie jak dawniej. Ale tez jak jestem przy moim ukochanym zapominam o tamtym. A jak juz zapomne to mi sie przypomina.. i bledne kolo.
Zacznij od lekarza ogólnego albo psychologa najlepiej - obaj mogą skierować cię do psychiatry. Psycholog może ci polecić terapię.
Powodzenia.
18 2016-04-30 10:04:01 Ostatnio edytowany przez Patrysja.Xd (2016-04-30 10:16:24)
Bo też to jest dziwne że wsysko o czym marzyłam, myślałam ogólnie ślub wspólne życie itd. Przyćmiły myśli że boję się tego wszystkiego , pragnęłam ślubu teraz się go boje i nie chce chwilowo, bo boje się że on odejdzie albo ja.Przez te myśli wszystko sie zawaliło a było tak pięknie. Wszystko to co było takie pewne związek, ślub, dzieci, wspólne życie stanęły pod znakiem zapytania. Że nie chce tego itd. Ale przyszło to z załamaniem nerwowym i tym pytaniem "czy naprawde kocham" . Raz jest tak że chce tego wszystkiego a raz tak że nie czuje nic i chciałabym uciec. Chce by ta moja pewność wróciła.
Hej . Nie wiem czy jesteś jesZcze aktywna ale gdybyś była to napisz bo widzisz mam to samo co Ty i jest poprawa . Chciałabym Ci pomóc .
Natalia07 mam ten sam problem co Wy. Mogłabyś skontaktować się ze mną? To dla mnie ważne.
Jestem . Czekam na wiadomość . U mnie znowu źle . Czasem brakuje mi sił i wątpię w to wszystko cY warto . Nie wiem co robić . Pogubiłam się strasznie
22 2016-08-13 16:24:47 Ostatnio edytowany przez Daniela Czerwińska (2016-08-13 16:27:58)
Idź do lekarza, a dokładniej na psychoterapię, najlepiej behawioralną. Natrętne myśli można stopować, bo to zwykły nawyk. Ja je ignorowałam, za każdym razem jak się pojawiły mówiłam: Stop! Te myśli nie są dla mnie dobre i podjęłam decyzję, że skupię się na czymś innym. To, co opisujesz wygląda na stan derealizacji, depersonalizacji, możesz poczytać sobie forum zaburzeni.pl, ale i tak najlepiej i najszybciej jest iść do psychoterapeuty, bo ja nikt ci diagnozy przez net nie postawi. Też mam ten stan nieczucia. Mało co mnie rusza.