U mnie z kolei, rodzicie rozwiedli się jak miałam 10 lat, siostra 9. Opieka była naprzemienna - mieszkałam dwa tygodnie u mamy, dwa u taty. Początkowo było to dziwne, potem się przyzwyczaiłam, a teraz żartuje, że nawet dom rodzinny mam podwójny.
Tata ma żonę, mama partnera, ale mieszka sama. Żadne z nich nie ma innych dzieci poza nami, co pewnie ułatwiło sprawę. Alimentów też żadne nie płaciło, jedno drugiemu, więc nie było z tym problemu.
Żona taty nie wtrącała się w nasze wychowanie, moje relacje z nią poprawne - niemniej wiadomo bez szału. Chociaż chętnie napije się z nią kawy, pogadam o głupotach to staram się nie wnikać w jej życie a ona w nasze. Jeśli mnie zaprasza na urodziny, imieniny czy jakieś eventy rodzinne, przychodzę, ale zawsze miałam do niej dość spory dystans.
Jej syn, bardzo pozytywny człowiek - razem mieszkaliśmy na studiach, bo studiowaliśmy w jednym mieście - wiadomo były i zgrzyty, ale dogadujemy się świetnie. Jest ode mnie rok młodszy.
Sielanki wiadomo nie było, ale rodzice rozstali się bez wielkiego darcia szat - mają moim zdaniem bardzo normalne kontakty. Ja jestem im za to bardzo wdzięczna, bo wiem, że wymagało to od nich sporo poświęcenia, żebyśmy mocno nie odczuły rozstania.
Plusem jest to, że tata ożenił się jakieś 4 lata po rozwodzie, także Pani Ania nie była przyczyną rozpadu związku moich rodziców i dlatego też, inaczej z siostrą na nią patrzyłyśmy, ale przyglądałyśmy się jej bacznie, nie ukrywam 
Minusy:
święta ciągle w rozjazdach
dziwne zachowanie teściów taty - byli zaskoczeni, ze z siostrą nie mieszkamy wyłącznie z mamą
żonie taty pewnie było ciężko, bo dwie nastoletnie dziewczyny o już ustalonych nawykach, przyzwyczajeniach w domu - niby 4 pokoje, ale my z siostrą miałyśmy osobne, jej syn swój i oni z tatą jeden - myśle, że to nie było łatwe do zaakceptowania