Kochane,
mam problem z moim facetem. Uważa, że dostaje ode mnie za dużo miłości. Sprostujmy to jednak... on pracuje czasem po 12 godzin dziennie, kiedy wraca do domu zostają nam dla siebie może dwie godziny i to spędzone najczęściej w łóżku, przed senem. Mam wrażenie, że on także się do mnie przytula, całuje i jakoś nigdy mu to nie przeszkadzało. Często mówi mi coś miłego i sam czeka aż ja powiem coś jemu. Pyta pieszczotliwie, czy go kocham. Mówi do mnie bardzo ładnie. Wyjeżdża jednak niedługo i ostatnio powiedziałam mu, że cenię sobie spędzony razem czas, bo za chwilę nie będziemy się widzieć przez 2 tygodnie. On uznał, że go osaczam. Tylko, że nie robię niczego więcej niż wcześniej. Irytuje mnie to, bo czasem mam wrażenie, że daję od siebie bardzo wiele, dbam o niego, o dom, załatwiam też wiele spraw tylko dla niego, żeby on jak wróci z pracy nie musiał się już niczym martwić. Słyszę jednak dużo wyrzutów. Stale mu coś nie pasuje... to za dużo miłości mu daję, to nie mam pasji (on jest kucharzem i kocha to, co robi), to oglądam wieczorem serial (ale nie rozumie, że po dniu na uczelni, załatwianiu innych spraw i nauce, bo przygotowuje się do magisterki, mam potrzebę 30 min spoczynku), że za mało się ruszam, że myślę o problemach (mam chorą babcię i mamę, a nawet z nim o tym nie rozmawiam, bo uważa, że same są sobie winne, bo choroby się przyciąga). Czuję się sfrustrowana, bo ja czasem potrzebuję głupiego przytulenia, a stale coś jest nie tak! Już nie wspomnę, że ostatnio uznał, że nie ma ochoty na seks ze mną, bo za dużo dostaje miłości. Co o tym sądzicie?