Hej, dziewczęta i chłopcy
chciałabym wysłuchać Waszych opinii na temat mojej historii, ponieważ mam mętlik w głowie. Postaram się ją możliwie krótko opisać
Poznałam parę miesięcy temu pewnego mężczyznę przez Internet, bardzo dobrze nam się rozmawiało, jednak nie były to codzienne rozmowy, raczej takie co 2 dni. Po pewnym czasie z jego inicjatywy przenieśliśmy tę znajomość na rozmowy telefoniczne, ponieważ, jak sam przyznał, wtedy można lepiej się poznać. Wolał najpierw się porozmawiać przez telefon i mieć jakąś namiastkę osobowości, niż się spotkać.
Po pewnym czasie jednak doszło do spotkania. Poszliśmy na kawę, jednak było to takie bardzo kumpelskie spotkanie (nie odprowadził mnie do domu, nie zaproponował, że skoro on zaprosił, to on stawia - ot taki wypad znajomych na kawę).
Po tym spotkaniu nie odezwał się 2 dni, aż w końcu zadzwonił. I znowu, znajomość toczyła się powoli, telefony co 2-3 dni mniej więcej. Po półtora tygodnia zaproponował spotkanie nr 2. Poszliśmy na spacer, było sympatycznie. W pewnym momencie, kiedy siedzieliśmy na ławce, podsunął się bliżej, tak jakby chciał mnie objąć (?). Ja się trochę wystraszyłam i szybko znalazłam wymówkę i odsunęłam od niego. Do końca jednak spotkanie przebiegało w świetnej atmosferze, bo dobrze się rozumiemy
Po drugim spotkaniu nie odezwał się znowu 3 dni, więc wodzona impulsem, napisałam do niego, że musimy zakończyć tę znajomość, bo nie prowadzi donikąd...ale chyba się pośpieszyłam. On napisał, że jestem bardzo sympatyczna i może w przyszłości jakoś nasze drogi się zejdą.
Teraz, Kochani, do Was pytanie, co o tym sądzicie. Brakuje mi go, świetnie nam się rozmawiało, ale był taki ostrożny, że coś we mnie pękło i pod wpływem emocji napisałam o zakończeniu tej znajomości. Może warto było czekać na rozwój sytuacji? Myślicie, że warto to jakoś odkręcić?
Dzię-ku-ję za to, że dotrwaliście do tego momentu!