Witam. Sam nie wiem co tu robie i nawet nie wiem jak trafiłem na forum kobiet. Może potrzebuje pomocy, zrozumienia, rady, może muszę sie wygadac, a moze ktoś otworzy mi oczy.
Ok 6-7 lat temu poznałem Bohaterkę mojej tragicznej opowieści. Rzuciłem dla Niej wówczas moją pierwsza miłość. Mieszkaliśmy oddzielnie ja wynajmuje mieszkanie, ona z rodzicami. Mieliśmy plan wyremontować Jej pietro i zamieszkać razem. Niestety mam na sobie piętno późno zdiagnozowanego DDA. Odbijało sie to Niej. Moja niska samoocena, ciagłe bezpodstawne sceny zazdrości i związane z tym wyzwiska. W październiku ubiegłego roku napisała że to koniec. Prosiłem, błagałem, płakałem. Byłem nawet blisko samobójstwa, bo wiedziałem ze ja straciłem. A tak wylądowałem na prochach. Chodze do psychologa od listopada bieżącego roku. Mimo iż cały czas mówila ze nie ma szans na to by zacząc na nowo, ja wierzyłem ze jesli sie zmienie, jesli zrozumiem czemu tak sie zachowywałem to wrócimy do siebie. Z czasem zaczyna mi jej brakować coraz bardziej, zaczałem pisac, brak odzewu. Na moich 10 smsów z wyznaniem miłości, ze skrucha, z przeprosinami i zapewnieniami ze dorosłem i sie zmieniłem, jeden sms od Niej ze to koniec i ma juz kogoś nowego. Dzis zadzwonil do mnie ten typ. Powiedzial ze na poczatku jak czytał moje smsy to go to bawiło i mobilizowal zeby sie bardziej starac, ale żeby juz dał sobie spokój
Załamałem sie całkowicie.
Naprawdę wierzyłem w nas, wiem ze bardzo mocno mnie kochała, przez wiele lat moich kompleksów to Ona trzymała ten związek. Zrobilem tak wiele, ktoś kto wie czym jest DDA zrozumie jak cieżko jest chodzic na terapie i opowiadac to wszystko. A z tego co ten typ powiedział to ona mu pokazywała te smsy, rzeczy które wstydziłem sie jej powiedziec ona pokazywała swojemu nowemu fagasowi.
Najgorsze jest to ze nie potrafie o niej nie myslec, o tym gdzie bysmy byli gdybym wczesniej tam poszedł, jak mnie prosiła. Na tej terapi zrozumiałem czemu tak sie zachowywałem, czemu nie umiałem okzac jej miłości. Zrozumiałem tez jak bardzo ja kocham i jak mi na niej zalezy. Co z tego skoro ona ma juz nowego.
Po tak długim zwiazku i miłości która przetrwała wiele, naprawde, Ona po niecalym poł roku znalazl sobie kogos nowego.
A moje zycie runęło tak jak wtedy gdy mnie rzuciła. Chodziłem na ta terapie bo wierzyłem, bo wiem ze Ja kocham, wiem czego chce i jestem tego pewny. Tylko teraz to wszystko juz nie ma sensu. Próbowałem w tym czasie spotykac sie z innymi dziewczynami ale to nie to. Żadna z nich nie była Nią.
I zostałęm sam, na mocnych prochach antydepresyjnych które powoli przestają juz działać.
Nie potrafie o Niej nie myślec, walcze z sobą zeby nie napisac smsa, ale wiem że i tak ta walkę przegram.
Jestem pewny ze bardzo mocno mnie kochała jak to możliwe ze tak łatwo zapomniała i znalazla sobie zastepstwo?
Nie potrafie tego pojąć, nie moge sobie bez niej poradzic. wiem ze to wszystko sie stało przezemnie, ale chcialemto naprawic.
Prosze tylko nie piszcie czegoś w stylu "jak kochasz to daj odejść", bo dla mnie kazdy dzien bez niej to meka, i kazdagodzina to wieczność.
to trwa juz od października, wiec czas nie leczy ran.
2 2016-03-11 05:32:17 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-03-11 05:36:27)
Chłopie, od dupy strony się za sprawę zabierasz. Problemem jest (i zawsze było) Twoje podejście do siebie i DDA (jedno z drugiego wynika), a główni to , że NIC z tym przez tyle lat nie zrobiłeś.
Zamiast zając się rozwiązaniem swojego problemu, Ty zajmowałeś się skakaniem nad tą panienką. Ona była tylko 'odbiciem' tego co w Tobie siedzi, żebyś mógł "odrobić lekcje", to nie jest Twoja partnerka docelowa. Partnerów docelowych poznajemy na innym etapie życia: silni psychicznie, emocjonalnie i 'w formie'. Tu była relacja: Pacjent i jego Terapeutka. Tego już nie ma i dobrze.
Przestań pisać te brednie, że bez niej nie ma życia itp., bo zanim ją poznałeś jakoś żyłeś, a po drugie i najważniejsze - nie ma żadnego "love" z człowiekiem, który nie kocha sam siebie - to po pierwszej. Jeśli kiedykolwiek będziesz liczył na to, że związek jest lekarstwem na problemy ze sobą, albo że ktoś je za Ciebie rozwiąże to się grubo przeliczysz jeszcze nie raz.
Jeśli tego teraz potrzebujesz to sobie trochę porozpaczaj, ale przyjmij do wiadomości, że rozwiązaniem nie jest jej powrót, tylko podjęcie wszelkich możliwych działań (może terapii? nie żadne prochy, ani antydepresanty - to leczenie objawów nie przyczyny) żebyś wylazł z tego bagna, które Ci się kotłuje w głowie i stanął SAM na własnych nogach.
Jako kobieta mówię Ci, że ŻADNA nie doceni faceta, który sam dla siebie nie jest kapitanem i nie ogarnia siebie. To się wyczuwa na kilometr i wykorzystuje - taka brutalna prawda.
A rozstanie przejdziesz, jak każdy, trochę poturbowany, ale silniejszy, z większą wiedzą o swoich słabościach i błędach - i to będzie do poprawki, większym wglądem w siebie, swoich silnych i słabszych stron. Uwierz mi, że wtedy jest się "bulletproof" a nie ma nic lepszego niż to poczucie, że jesteś nie do złamania.
Elle88, długo nie rozumiałem problemu DDA , nie przyjmowałem do siebie tego, śmiałem sie z tych co chodzą do psychologa. Prochy biore bo byłem w słabym stanie psychicznym, do psychologa chodze od listopadai chcialem tam chodzic. Tylko że jesli Kobieta która mnie bardzo mocno kochała przez 7 lat odpuszcza po pól roku. to jaki jest sens dalej to ciągnąć? Jesli Ona nie widzi ze sie staram że żaluje, że sie zmieniłem i tego jak bardzo za Nia tesknie. Ja juz rozpaczam od października.
Odnosze wrażeie ze nigdy nie wyjde z tego bagna które zrujnowało mi życie, juz było dobrze, bo wierzyłem w sens terapii. Teraz straciłem cel i motywację.
Nie rozumiesz.
Gówno będzie z terapii póki motywacją będzie odzyskanie Dziuńki (tej czy innej). Motywacja ma być TWOJA i tylko Twoja.
Przestań się płaszczyć przed nią, bo niedobrze mi się robi. Jej i jej facetowi do tego wszystkiego.. To jest apogeum żenady, chyba to widzisz?
Skończ z tym, to nie zadziała.
Jedyne co kiedykolwiek mogłoby zadziałać to Twoja rzeczywista zmiana --> SILNY, pewny siebie facet. Płaczek jest dobry do pogłaskania po główce jak młodszego brata, ale nie wzbudza żadnych emocji damsko- męskich, raczej odwrotnie - odrzuca. A więc w kwestii obrzydzenia jej siebie zrobiłeś już wszystko - 5 z plusem Teraz zmień podejście i 'taktykę'.
A to, że kobiety (czy raczej ludzie ogólnie) zostawiają jednostki słabe psychicznie i emocjonalnie to akurat żadna nowość czy kuriozum. Tak działa instynkt samozachowawczy.
Związek nie polega na holowaniu partnera tylko na 'partnerstwie' jak sama nazwa wskazuje. Ty partnerem nie byłeś.
Ale to nie znaczy, że nie będziesz nim tyle że dla kogoś innego.
Dziuńka teraz galopuje na innym łonie Wybacz dosadność, ale tak to wygląda.
Chcesz po nim "spijać nektar"? Proszę Cię..trochę godności.
NA TERAPIĘ - już, jutro! Reszta z czasem się zacznie prostować.
Niestety okrutne jest to co piszesz i Twoje słowa jakoś nie mogą odnaleźć sie zmoim małym rozumkiem wiem ze kobiety wolą samców Alfa, wiem ze czas leczy rany. Ja mam juz 33 lata, dlugo nie docierał do mnie mój problem, trudno mi było zacząc chodznie tam ale chciałe. Bo chciałem ... ble ble.
Pytanie jest jednoa jesli to była ta jedna jedyna "big love"? Ja chyba nie potrafie tam chodzic dla siebie, nie widze celu, nie widze powodu. Teraz gdy Jej juz nie ma.
Od zawsze podchodzilem do psychologów z dystansem i niedowierzaniem, tzn wiem (starsza siostra która tez chodziła po DDA uświadomiła mnie że nie ma sensu kłamac, lepiej powiedziec ze nie jest sie gotowy na taka rozmowe, ale ona nie dokonczyła terapii) ze powienienem to zrobic dla siebie ale nie umiem.
Byliśmy 7 lat, mieliśmy duze plane, jedyne co mam Jej do zarzucenia ze nie umowiła mnie sama i nie zaprowadziła za rekę do psychologa. Tylko poszla na łatwiznę odstawiając na boczny tor. Każde jej zdanie analizowalem na 10 sposób az znalazłem w nim na siłe szanse. To ze nie chce mnie widziec nie chce nawet porozmawiac, nie odsyła mi moich rzeczy które u niej zostały ani nic tezupatruje jako szanse. Moze dzis zadzwonił kolega ktorego poprasiła o pomoc. Może odciena sie tak drastycznie zebym cos zrozumiał, zebym sam w sobie cos znalazł. Moze wie ze gdybysmy sie na chwile spotkali pogadali, wyczułbym sznase na przyszłość i zaburzyloby to celowośc terapii?
Tylko to trwa juz pół roku, poł roku gdzie kazda godzina to wieczność. Nie potrafie sie zmotywowac do zrobienia czegokolwiek. Chodze do pracy i śpię i leze jak kłoda. Błem raczej wysportowanym facetem, siłownia, rower itp. Przez ten czas nic juz tego faceta nie zostało
Tak użalam sie nad sobą, biczuje sie, bo mam wiele do zarzucenia sobie apropo tego zwiazku ;(
6 2016-03-11 06:22:33 Ostatnio edytowany przez Lenar (2016-03-11 06:35:56)
Zrobiłem bardzo duża droge, kiedys nawet Jej nie potrafiłem powiedziec ze Ja kocham. Teraz nie tylko pisze to tu, gdzie jestem anonimowy. Mowiłem to znajomym, siostrze która była w szoku bo pierwszy raz to z moich ust usłyszała. Obcym ludziom opowiadam różone dziwne rzeczy z dzieciństwa, rozklejam się przed psychologiem, mowie o swoich uczuciach. To duza zmiana w porównaniu z tym co był rok temu. czemu ona tego nie widzi
7 2016-03-11 06:35:42 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-03-11 06:43:32)
Ona, ona, ona.. Mnie ona nie interesuje. Nie chcę o niej czytać. Pisz o sobie albo w dupę z tym. I znikam.
Clue ma być Twoja terapia i wstanie z kolan, o Dziuńce możesz wiersze pisać, ale przynajmniej niech to jedno miejsce będzie o czymś tylko dla Ciebie i o Tobie, Twoim problemie, OK?
"Dlaczego ona tego nie widzi.." Pisałam - dlatego, że podskakuje na innym bolcu, z tego co pisałeś ten bolec jest przyczepiony do Samca Alfa, a na takich się podskakuje najfajniej
Wybacz, jestem po prostu szczera.
Masz 33 lata ?! ..Ty stary dziadu.. A piszesz jakbyś miał z 6 dych spokojnie i poruszał się z wózkiem z przodu.
Nie rób sobie jaj..
Powtarzam: Póki nie zrozumiesz po co Ci terapia i że nie dla Dziuńki, to będziesz taką kłodą całymi miesiącami.
Łaski jej, ani nikomu nie robisz, że się za siebie weźmiesz Robisz to dla SIEBIE.
Piszesz, że nie widzisz sensu w robieniu niczego, bo "baby nie ma przy Tobie".. i dziwisz się, że kobita wymiękła?
Tamten facet pewnie mówi najpierw czego ON chce - zresztą piękną akcję zaserwował Ci z tym telefonem i kilkoma słowami do Ojca prowadzącego - żebyś się od ich ustosunkował No nie powiesz mi, że gość nie ma jaj i poczucia humoru. Dla mnie prawidłowa reakcja - znaczy swoje terytorium, ale ma dystans do tego, wie, że nie zagrażasz mu, ale pokazówka dla Bejbe dobra
Gość dobry jest. Ucz się od niego, serio.
Teraz wyobraź sobie siebie w miejscu tego gościa i jego na swoim - jak się płaszczy, błaga i czołga.. seksi no nie?
Rusz głową!
8 2016-03-11 06:44:02 Ostatnio edytowany przez Lenar (2016-03-11 06:46:03)
Mogłas to odrobine delikatniej napisac, bo chyba nie chodzi o to aby mi ja obrzydzic i abym Ja znienawidził wiesz jak człowiek jest zakochany, zrozumiał swoje błedy to cieżko to wszystko połapac i uwierzyc w koniec "big love"
juz było dobrze, juz wierzyłem ze moge wszystko, ze jestem cos wart i cołnałem sie do miejsca gdzie 6 m-c temu stalem nad Wisła, wróciłem do 6 tabletek hydroxyzyny dziennie. Jesli to trwa juz pól rok i nie widac oznak konca
to wszystko jest chyba zbyt brutalne jak dla mnie, moze nie kazdy musi byc Samcem Alfa, zwlaszcza ze Samicy Beta juz nie ma
Życie to nie komedia romatyczna, to raczej dramat Smarzowskiego
Próbowałeś się zabić? <olaboga>
Słuchaj, jesteś kochanym Misiem i jakbym mogła to bym Cię teraz przytuliła.. ale sam wiesz, że nie mogę (nie ma jak itp. )
Próbuję Ci oczy otworzyć na inną perspektywę. JEDYNĄ PRAWDZIWĄ, a polega ona na tym, że człowiek nieszczęśliwy sam ze sobą nie jest w stanie zbudować szczęśliwego związku (jakąkolwiek miałby on przybrać formę w sensie preferencji). Ty podświadomie poszukujesz opieki, nie Kobiety.
Wyjdź z DDA, poczujesz gruntowną różnicę w podejściu.
To będzie ciężka orka - nastawiaj się raczej na miesiące i lata pracy niż tygodnie.
A kobitę zostaw, niech bolcuje. Serio.
Ona jest teraz w stanie amoku, bo trafił się facet, który traktuje ją jak kobietę - bo jest polaryzacja: on zachowuje się po męsku, ona może być przy nim sobą (kobieca) nie musi go holować, ani mówić co ma robić żeby sam siebie ogarnąć.
Płacz i rozpaczaj, to naturalne na tym etapie, ale stawiaj chociaż tiptopki do przodu - mam na myśli poszerzanie świadomości, wiedzy n/t swojego problemu i szukaj rozwiązań, bo one SĄ. Ograniczenia są w Twojej głowie.
Elle88, Elle88 (mam nadzieje ze to 88 w nicku to nie Twoj wiek bo sie załamie, za 5 lat młodsza kobieta daje mi rady ) umówmy sie ja postaram sie ograniczyc użalanie nad sobą i biczowanie sie a Ty nie bedziesz juz pisac o o bolcowaniu itp alcjach z moją Ex, ok?
Szukam rozwiązan, duzo czytam, duzo staram sie myslec i analizowac moje dotychczasowe życie i zachowania. Chodze raz w tygodniu prywatnie do psychologa. I trafiłem tez tu, staram sie cos zmienic w swoim zyciu
11 2016-03-11 07:31:23 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-03-11 07:31:51)
Otóż nie, jestem dokładnie tak samo stara jak Ty. Jesteśmy jak Babcia i Dziadek
Nie jestem najlepsza w "rysowaniu słoneczek wokół odbytu", wolę nazywać rzeczy po imieniu -taka już jestem..
Może ktoś inny będzie miał więcej gracji i taktu.
Wiele osób tutaj ma na koncie (co najmniej) jedno rozstanie, to daje dystans i szerszą perspektywę, której Tobie brakuje.
To co dla Ciebie jest "końcem świata", dla nas jest epizodem, 'etapem' - totalnie do zaakceptowania, przeżycia i przejścia. Za jakiś rok też jej być może nabierzesz.
Wiesz może bym do tego podchodził jak do epizodu gdyby to tyle nie trwało, gdybym nie czuł że Ona jest właśnie Ta jedyną. Patrząc z perspektywy czasu za dużo mam sobie do zarzucenia, apropo tego zwiazku. Widzę olbrzymią zmianę w swoich zacjowaniu i postrzeganiu świata, fakt duża droga jeszcze, fakt może motywcja nie do końca wlasciwa. Ale zacząłem i to się liczy, i będę tam chodził bo widzę zmiany na plus.
Elle88 nie zgodzę się z tym że potrzebuję opikenki i nie chce glasakania a już napewno nie po głowie Byłem samcem Alfa, potrafiłem wiele dla Niej zrobuc jak i Ona dla mnie. Uzupelnialismy się w każdym aspekcie, dogadywalismy. Jednego dnia potrafiłem z Nią konstruktywnie pogadać o remoncie, szukać mebli, proponować zmiany, a kolejnego na wzmiankę o remoncie obruszalem się i mówiłem planuj to Twoje mieszkanie. Poprosiłem Ja o miesiąc przerwy, po dwóch tygodniach już nie mogłem bez Niej wytrzymać, jyz planowałem wyjazd na weekend tam gdzie zawsze chciała, na wyjeździe chciałem podjąć większe kroki apropo Nas. Ale nie potrafiłem się pierwszy odezwać, jak się po miesiącu odezwała to Ja zwyzywalem że niewiadomo co robiła bo się miesiąc nie odzywala. A przecież Ona tylko spełniła moja prośbę.
Mam ogromne poczucie winy.
To była złota moja Kobieta, dlatego proszę nie wypowiadaj się o Niej źle, ani tak zebymja Ja źle odebrał, bo mimoiz nie jest już moja to będę Jej bronił. Wiem jaka była te 7lat.
Heh wiem że jak to wszystko czytasz nie wierzysz że mam aż 33 lata. Cholera gdtbym poyrafil cofnąć czas poszedł bym na terapię wiele lat wcześniej.
Może zna ktoś jakąś książkę która pomoże w poznaniu siebie i zrozumieniu DDA. Tylko nie jakiś bełkot w którym jak mantra jest powtarzane jedno zdanie, tylko taka która naprawdę pomoże zrozumieć.
Mam spoko Panią psycholog, lubię z nią rozmawiać Czasemjej wspolczuje że musi tego wszystkiego wysluchiwac jako kobieta, ale obawiamsie że sama terapia nue wystarczy, cgce zrobić coś więcej, żeby zdjąć te klapki DDA w końcu, bo zaraz życie mi ucieknie.
DDA...., sredea.. . Tego się nawet czytać nie da. Facet, ty zrób coś z tą mamałygą co masz w mózgu, bo jak szczeniak się zachowujesz. Tableteczki, płaczki, diagnozka, ale ze sobą w miejscu się stoi, bo tak najłatwiej
. Dziwisz się, że ludzie nie chcą z tobą być, a życie ci się nie układa. Na własne życzenie. Ogarnij się proszę, bo tego nie da się czytać
.
14 2016-03-11 08:39:07 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-03-11 08:39:18)
To kilka mądrych książek (kolejność przypadkowa):
* Ewa Woydyłło, Zgoda na siebie
* Janet Woititz, Lęk przed bliskością
* Janet Wojtitz, Dorosłe dzieci alkoholików
* Anna Dodziuk, Pokochać siebie
* Alice Miller, Gdy runą mury milczenia
* Pia Melody, Toksyczna miłość
* John Bradshaw, Toksyczny wstyd
* J.C. Dobson, Miłość potrzebuje stanowczości
* Tommy Hellsten, Wsparcie dla dorosłych dzieci alkoholików
Garance_30 - dzieki za rade teraz przynajmniej jestem pewny ze jestem na forum kobiet
Wielokropek dziekuje za te tytuły, jak wstane to poczytam opinie, jestem mocno zmotywowany, zeby sam tez popracowac a nie tylko 45 min raz w tygodnu
p.s.
Świetny tekst jako podpis pod postami, wrecz czuje jakby był skierowany personalnie do mnie
Lenar, aż mną potrzepało po Twoich wpisach. Nie wiem na ile pomaga Ci ten Twój terapeuta i jakie postępy poczyniłeś, ale przy Twoim "big love" i "samiec alfa " to jakieś olbrzymie nieporozumienie. Twoja zawiedziona miłość to jedno, fakt, że wynika z dda, ale to osobny problem. Masz odczucia jak większość ludzi po opuszczeniu przez kogoś wydawałoby się bliskiego. Tyle że pogłębione przez dda. Przecież Ty masz w ogóle problemy z relacjami z ludźmi. Jak znam temat to z rodziną, znajomymi, w pracy też się cuda u Ciebie dzieją. A Ty obłędnie tkwisz w big love!
Aby coś naprawić najpierw szukasz przyczyny awarii. Cieknie Ci pralka, to nie pchasz następnych ciuchów w złoma, tylko go naprawiasz. Nie umiesz to wołasz mechanika. Faceta od pralek, nie od śmigłowców. Prywatni terapeuci są bardzo uniwersalni w swoich terapiach. Zajmują się wszystkim jak leci. Tych wyspecjalizowanych i z zacięciem na daną tematykę jest naprawdę mało. Tych z darem i nastawionych na pacjenta jeszcze mniej. Nie chcę niczego ująć Twojemu terapeucie, zwłaszcza gdy wyrobiłeś sobie zaufanie. ALE zastanów się też nad leczeniem stricte kierunkowym ,głównie Dda/ddd. Czym takim zajmują się głównie w przychodniach leczących alkoholizm. Nie dość, że terapię będziesz miał z NFZ, to robią to ludzie skupieni właśnie na tym problemie. Są skuteczni, wiedzą gdzie popchnąć Cię dalej. Choćby na grupy terapeutyczne bądź samopomocowe. Są też konkretne fora tylko z dda. Ale to osobna historia.
Po dobrej terapii dda będziesz miał gdzieś wszystkich alfa, będziesz umiał znaleźć normalną kobietę, która pokocha Cię takim jakim jesteś. I zmienisz w sobie to co powinieneś. Nie co musisz by przygruchać byłą czy jakiś jej zamiennik, bo to ani prawdziwe, ani dobre dla Ciebie nie może być.
Ty wiesz co chłopie. Jak jestem DDA tak się tego czytać nie da.
Terapia jest dla Ciebie a nie dla niuni. Ona ma Cię w tyle. Ty masz stanąć na własnych nogach tak mocno, żeby udźwignąć nowy związek.
Pewnych rzeczy w życiu nie naprawisz i zrozum to. Jest taka opowieść - zrzuc talerz. Rozbije się w drobny mak. Powiedz przepraszam. Pomoże?
Pracuj nad sobą, jak już pisałam, żeby móc iść do przodu. Tylko ten żyje, który żyje teraźniejszością.
Big love to mit. Prawdziwa miłość zdarza się w życiu więcej niż jeden raz. Uwierz :-)
19 2016-03-11 10:00:32 Ostatnio edytowany przez mrd (2016-03-11 10:05:30)
Swoją drogą zastanawiające że masz jeszcze jakiekolwiek złudzenia po tym jak ona Cię poniżyła.
Miała dość, odeszła, okey, jej prawo.
To zrozumiałe że jak kończy się uczucie nie ma sensu ciągnąć związku.
Ale te akcje z pokazywaniem sms`ów nowemu facetowi to chwyt poniżej pasa.
To nie tylko jest nie fair, to po prostu chamstwo.
Pewnie miała mokro w majtkach słuchając jak typ do Ciebie dzwoni.
Ona nie tylko już Cię nie kocha, ona nie ma dla Ciebie nawet resztek szacunku.
Więc posłuchaj rad jakich Ci tu udzielają mądrzy ludzie, bo oni chcą Ci pomóc, tymczasem Twoja ex ma Cię gdzieś.
Przestań żyć jej tematem.
Weź się za SIEBIE i zacznij żyć dla SIEBIE.
I nie galopuj tak z tym samcem alfa. Nie musisz być twardzielem. Wystarczy, że będziesz stanowczy w swoich zachowaniach i decyzjach życiowych. Siła charakteru, a nie stroszenie piórek.
Wszystko to prawda, co napisaliście tutaj do Lenara, ale dajmy mu już spokój z dobijaniem go, że się nie da czytać, że bełkocze, że nie ma godności, poniża się, przecież on to wszystko dobrze wie. Dotknął dna, pogrzebie tam i zacznie się odbijać. Sporo przeszedł, nie dokładajmy mu, chociaż wiem, że w dobrej wierze, żeby się otrząsnął, ale hasło "facet, jesteś beznadziejny, ogarnij się" nie działa jak włącznik światła, pstryk i jest. Może ma depresję? Może to go tylko wbić w głębsze poczucie winy. Ja się zgadzam ze wszystkim, co napisaliście co do meritum, żeby była jasność, po prostu myślę, że jakbym była na miejscu Lenara, to by mnie to po prostu dotknęło.
--> Lenar
Weź sobie do serca to co tu napisali do Ciebie forumowicze: zajmij się sobą, pogrzeb w sobie i postaraj rozwiązać problemy ze sobą z pomocą terapeuty. O dziewczynie zapomnij, to, że pokazała Twoje smsy swojemu nowemu partnerowi, który jeszcze zrobił z tego użytek, żeby Cię obśmiać - to jest dno den. Tak się po prostu nie robi. Zgadzam się z tym, co napisała Rezolutna: w życia można przeżyć kilka "big love" Tego się trzymaj. I dwie prawdy, które kwestionujesz niesłusznie: czas LECZY rany i nie wszystkie kobiety wybierają samców alfa. Zresztą inaczej to trochę wygląda w zoologii a inaczej w socjologii. Nie przekładaj tego jeden do jednego, zajmij się sobą, żeby być jednostką gotową do partnerskiego związku, jak napisała tu Elle88. A od siebie polecam wywiady Agnieszki Jucewicz z psychologami i terapeutami, publikowane w Wysokich Obcasach. Wyszło też kilka publikacji książkowych, naprawdę warto.
--> Elle88
Bardzo cenię Twoje posty, przeczytałam ich wiele w innych wątkach i masz trafne celne uwagi (i dobitnie je wyrażasz:). Mam pytanie z trochę innej beczki niż Autor tego wątku, ale wciąż w temacie pozbierania się kupy. Sama jestem po rozstaniu i staję na nogi, pracuję nad sobą, żeby nie popełniać tych samych błędów, być szczęśliwą i spełnioną osobą, w zgodzie ze sobą. Czy poczucie samotności, pustka emocjonalna w postaci braku bliskości z drugą osobą (partnerem, nie mówię tu o rodzinie czy przyjaciołach) to jest normalne czy też trzeba nad tym pracować? Czy da się nie odczuwać samotności? Czy jak wejdę w nowy związek to będzie to dlatego, że brakuje mi kogoś u boku? Bynajmniej nie do wiszenia na nim, ani oparcia. Zastanawiam się nad tym od jakiegoś czasu: dążę do tego, żeby się ze sobą poukładać, nie winić za rzeczy na które nie mam wpływu, pracować nad wadami, które mam, mieć swoje pasje, swoje życie itd. W tym wszystkim odczuwam dużą samotność (samotność w tłumie, bo mam krąg znajomych i kilku przyjaciół). Czy to norma czy też trzeba się z tym zmierzyć??
Nie zamierzam obrzydzać ci byłej, Lenar, bo raz - nie sądzę, że ci to pomoże - a dwa - nie bardzo widzę powód do potępiania jak przeczytałam, co opisujesz tu:
Odbijało sie to Niej. Moja niska samoocena, ciagłe bezpodstawne sceny zazdrości i związane z tym wyzwiska.
Jednego dnia potrafiłem z Nią konstruktywnie pogadać o remoncie, szukać mebli, proponować zmiany, a kolejnego na wzmiankę o remoncie obruszalem się i mówiłem planuj to Twoje mieszkanie. Poprosiłem Ja o miesiąc przerwy, po dwóch tygodniach już nie mogłem bez Niej wytrzymać, jyz planowałem wyjazd na weekend tam gdzie zawsze chciała, na wyjeździe chciałem podjąć większe kroki apropo Nas. Ale nie potrafiłem się pierwszy odezwać, jak się po miesiącu odezwała to Ja zwyzywalem że niewiadomo co robiła bo się miesiąc nie odzywala. A przecież Ona tylko spełniła moja prośbę.
Po 7 latach takiego związku - nie codziennie, bo na pewno były i świetne okresy, ale regularnie - dziewczyna pękła i wywaliła cię ze swojego życia. Ale wierz mi, że miłości do ciebie nie było w niej już wcześniej, bo zabijałeś ją przez te 7 lat każdą swoją jazdą i w dodatku nie chciałeś się leczyć - a prosiła. Postawiła na tobie krzyżyk, odcięła się raz a dobrze. Czy obiecywała przy rozstaniu, że jak się ogarniesz, to będziesz miał do czego wracać? Jeśli tak, to przyznaję - skrewiła, powinna postawić sprawę jasno od początku. W ciągu pół roku znalazła sobie faceta. Wiem, że ty się z niej nie wyleczyłeś, więc nie możesz przyjąć do wiadomości, że ona "tak szybko" o tobie zapomniała. Tyle że pół roku to nie jest bardzo szybko. Jakby sobie znalazła gościa po tygodniu, to bym się oburzyła, ale nie każdy latami opłakuje zakończony związek. W tym przypadku ciężko mi o hipokryzję:
Próbowałem w tym czasie spotykac sie z innymi dziewczynami ale to nie to. Żadna z nich nie była Nią.
Ty masz być biednym misiem, bo nie wyszło ci z nowymi dziewczynami i wróciłeś do byłej jak bumerang? A ona straszna franca, bo udało jej się znaleźć faceta? A te sms?
Na moich 10 smsów z wyznaniem miłości, ze skrucha, z przeprosinami i zapewnieniami ze dorosłem i sie zmieniłem, jeden sms od Niej ze to koniec i ma juz kogoś nowego. Dzis zadzwonil do mnie ten typ. Powiedzial ze na poczatku jak czytał moje smsy to go to bawiło i mobilizowal zeby sie bardziej starac, ale żeby juz dał sobie spokój
Powiedzmy sobie jasno - ona nie miała obowiązku przyjąć cię z powrotem jak Faceta Marnotrawnego. Odpisała ci raz, że to koniec. Ty nie przyjąłeś tego do wiadomości, ale to twój problem. Nie będę obwiniać dziewczyny, że widząc, że sama się ciebie ostatecznie nie pozbędzie ze swojego życia, poprosiła o pomoc swojego faceta. A że poczułeś się upokorzony? Bo jego słowa faktycznie są upokarzające. I może to ona mu je podsunęła - sucz.
Najważniejsze - przyjmij, że to koniec. Definitywny, ostateczny i nieodwracalny. Wasz związek nie istnieje od pół roku i już nie wróci. Jak łatwiej ci to zaakceptować obwiniając byłą, że ma cię teraz w dupie i skacze radośnie na bolcu, to spoko - mnie generalnie zwisa, co sobie o niej myślisz. Tylko przestań się łudzić, że jeszcze to naprawisz. Bo nie ma czego naprawiać. A tak długo, jak się okłamujesz, sam sobie blokujesz szansę na zmianę życia.
Masz 33 lata, sporo życia wciąż przed Tobą. Jak nie chcesz go sobie pieprzyć jak do tej pory, to się lecz. Dla samego siebie, jak ci tu słusznie mówi wielu. Weź wreszcie odpowiedzialność za własne życie, nie obarczaj nikogo obowiązkiem nadawania mu sensu tylko sam to zrób. Poszukaj sobie wyspecjalizowanej terapii, jakiejś grupy wsparcia DDA - bo faktycznie potrzebujesz wyspecjalizowanej pomocy. Poczytaj te książki co Wielokropek poleca, część czytałam sama, faktycznie są dobre.
23 2016-03-11 14:41:17 Ostatnio edytowany przez Lenar (2016-03-11 14:45:33)
Ciężko to wszystko co tu piszecie sie czyta. Floavril, Ty chyba troche mnie rozumiesz i to co piszesz ma wiele prawdy i jest najblizsze mojej osoby i moich odczuc. Ja wiem ze facet powinien byc silny i twardy ale troche mocno kopiecie.
Prosze nie podważajcie tego czy ja kochałem, bo tego jestem pewny, wiem co chciałem i wiem co planowałem, tylko nie potrafiłem sie przelamac i wyciagnać pierwszy reki. Planowałem z Nią wspólna przyszłość, dlatego jestem teraz w takim stanie, bo moje zycie runęło, za duzo wspolnych wspomnien za duzo planów
i nawet nie wiem teraz od czego zaczac, chodze na ta terapie ale czuje ze to troche za mało.
Nie potrafie przestac o Niej myslec, nie potrafie wybic sobie Jej z głowy.
Tylko prosze bez kolejny prob obrazania i opissywania co i z kim robi.
P.s.
Dziękuje za taki odzew
24 2016-03-11 15:14:18 Ostatnio edytowany przez madoja (2016-03-11 15:18:36)
Jest mi bardzo przykro i mocno przytulam. Złamane serce boli o wiele bardziej niż np. złamana noga.
Jednak szczerze mówiąc nie możesz nic zrobić, bo próbowałeś wszystkiego. Nie zmusisz jej. Ona już naprawdę nie chce.
Musisz chyba się po prostu poddać tej kolejności wydarzeń.
A od października tak naprawdę minęło niewiele czasu, raptem kilka miesięcy.
A z drugiej strony - czy naprawdę robiłeś jej tak straszne rzeczy, że ona nie chce Cię widzieć? Bo wydaje mi się, że trochę za bardzo ją idealizujesz, obwiniasz tylko siebie.
Gdyby naprawdę Cię kochała, dałaby jednak Ci szansę. Nie mogłaby być z innym facetem, bo wciąż kochałaby Ciebie. Nie pokazywałaby mu Twoich intymnych SMSów.
Zastanów się troszkę. Czy nie idealizujesz Waszego związku?
Moze nie traktowałem Jej jak szmate, ale dokładałem i dokladałem co jakis czas, az krople wydrążyły skale. Wiem jak bylo, wiem jak sie zachowywała wobec mnie, ile razy płakała bo ja nie potrafilem sie przelamac, bo sie bałem podjąć ważne kroki, podjac decyzje życiowe.
Naprawde staram sie zyc swoim życiem, próbowałem o niej zapomniec ale nie potrafie
miec swoja godność? mam ale w stosunku do Niej byłem gotów na wiele tak jak Ona w stosunku do mnie. Tu nie chodzi o godność tu chodzi o poczucie winy
Nie tak miało być. Rozumiem. Rozumiem, że nie pogodziłeś się (jeszcze) z jej decyzją.
Napisałeś, że nie wiesz od czego zacząć. Nie zaczynaj. Zobacz, że mimo swych dramatycznych słów, żyjesz nadal, że stoisz na własnych nogach.
Podjąłeś terapię, świetnie. Upłynie trochę czasu, trochę pracy włożysz i odrobinę potu wylejesz i zobaczysz jej efekty. Jeśli jesteś zdeterminowany by walczyć z sobą o siebie, dasz radę.
Napiszę prozaiczne, ale moim zdaniem istotne, słowa.
Żyjesz. Masz jedno życie (pomińmy sprawę reinkarnacji ) i od Ciebie zależy to, w jaki sposób będziesz żył: czy będziesz widział szklankę do połowy pełną, czy od połowy pustą. Od ciebie zależy to, czy będziesz samodzielnym psychicznie czy z zewnątrzsterownym.
Pamiętaj też, że:
Przeszłość jest po to, by się z niej uczyć, nie po to, by nią żyć.
28 2016-03-11 15:30:28 Ostatnio edytowany przez madoja (2016-03-11 15:32:02)
Byłoby dziwne gdybyś po 6 letnim związku potrafił ją sobie tak nagle wybić z głowy i z serca.
Rozumiem, że dla Ciebie teraz życie nie ma sensu, przeżywasz depresję i pewnie czasami myślisz że lepiej byłoby umrzeć. Nawet sobie nie wyobrażam jak to Cię boli, zwłaszcza że ona ma już kogoś.
Ale uwierz mi, pół roku to niewiele by się odkochać w kimś o kim myślałeś że będzie "na zawsze". Możesz być pewien, że za jakiś czas Ci przejdzie, a myśleć będziesz o niej z obojętnością. Sprawdź to, żyj sobie dalej. Umrzeć zawsze zdążysz.
Proponuję żebyś po prostu zaakceptował stan w jakim teraz jesteś zamiast z nim walczyć. Jest Ci źle i wszystko jest szare - to normalne i naturalne, po co "próbować zapomnieć"? I tak nie zapomnisz na razie. Z biegiem czasu będą coraz częściej pojawiały się chwile gdy nie będziesz o niej myślał, potem będą to całe godziny, aż w końcu dni, tygodnie.
W tym samym czasie przestań pisać do niej. To mija się z celem, bo ona ma do Ciebie coraz większą odrazę. Poza tym Twoje teksty czyta także on, to powinno Cię skutecznie zniechęcić.
Czy w ogóle macie jakiś kontakt ze sobą poza Twoimi SMSami? Tzn. czy macie wspólnych znajomych, wiecie nawzajem co dzieje się w Waszych życiach?
To ze żyje to tylko kolejny przykład na to ze jestem słaby i ne potrafie podejmowac ciezkich decyzji, bo w październiku było juz blisko.
Dzieki Wielokropek, chyba bardziej do mnie trafia spokojne i racjonlane tłumaczenie jak do 7 latka, niz terapia wstrzasowa na która sie przyjmuje pozycje obronna, dzis popatrze na ksiażki zaproponowane przez Ciebie.
Chce życ nnormalnie, chociaz soebie tego teraz nie wyobrażam
Madoja, nie. Mamy ale Oni byli albo z mojej strony albo z Jej.
Ona sie całkowicie odcieła, gdy pisałem do jej kolegi z którym sie dobrze znam czy naprawde jest z kims to odpisał mi ze nie bedzie sie w to mieszał żebysmy to miedzy soba załatwili.
Dziwi mnie i boli to że tak potrafiła mnie wyrzucic ze swojego życia z dnia na dzien, bez szansy.
Lenar, nie podważam twojej miłości do dziewczyny. I oczywiste, że jeśli przez 7 lat była centralnym punktem twojego życia, budowałeś wokół tej relacji wszystkie plany, dla ciebie miało to być na całe życie, to teraz nie wymażesz jej z głowy. Ale czym innym jest myśleć o byłej, żałować nieudanego związku - a czym innym łudzić się, że tego trupa da się wskrzesić. Nie da się zresetować życia. Wasze decyzje doprowadziły was do tego punktu, związku już nie ma i nie będzie, a ty masz wpływ jedynie na siebie i swoje decyzje. Możesz do końca życia się okłamywać, możesz dalej nagabywać dziewczynę (i znosić kolejne upokorzenia) albo możesz pójść swoją drogą.
Zgodzę się z madoją, że idealizujesz dziewczynę. Na pewno to nie jest "ta jedyna" w sensie, że drugiej kobiety, którą pokochasz z wzajemnością nie znajdziesz. Jak wyleczysz swoją psychikę i dojdziesz do momentu, że jesteś w stanie funkcjonować w normalnym, zdrowym związku (hint - poprzedni taki nie był), to będziesz miał szansę na szczęście.
Jesteś słaby? A co to znaczy i co tą słabością usprawiedliwiasz? Co "musiałbyś" zrobić, gdybyś o sobie pomyślał, że jesteś silnym?
Niezależnie od tego wszystkiego jesteś odpowiedzialny za siebie, a brak decyzji też jest decyzją.
Chcesz żyć normalnie, to tak żyj. I... zajmij się swoim zachowaniem, swoim sposobem myślenia, swoimi decyzjami, nie kogokolwiek innego (w tym Twej byłej). Dlaczego? Bo analizowanie zachowań innych osób skutecznie oddala od tego, na co masz wpływ - na siebie, swe myślenie, swoje decyzje.
Ja nie mam idealistycznego poglądu o dwóch połówkach jabłka, przeznaczeniu czy "Tej Jedynej". Wszystko jest kwestią chęci obojga, pracy włożonej w związek. Według tej teorii każdy jest w stanie związać się z każdym - jeśli tylko się wzajemnie pokochają i będą wciąż chcieć pracować nad związkiem.
Twoje obecne uczucia są wynikiem długiego czasu jaki spędziliście (czyli zbudowałeś z nią wiele wspomnień), tego że ona była obecna w każdym aspekcie Twojego życia (więc wszystko Ci o niej przypomina) oraz tego, że mieliście wspólne plany.
Żadna z tych rzeczy nie świadczy o tym że ona była Jedyna.
Może spróbuj popatrzeć na to właśnie w taki racjonalny sposób.
34 2016-03-11 15:50:40 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-03-11 15:58:23)
A czego Ci tak najbardziej brakuje - seksu ?
Weź pod uwagę, że emocje + ciśnienie w jajkach to dla faceta zabójcze combo i najbardziej w głowie miesza. Problem w tym, że "rozładowanie" kojarzy Ci się na tym etapie jeszcze głównie z nią i masz wyrzuty sumienia jakbyś miał to zrobić z kimś innym, a ręka odpada pewnie, no bo jak tu się podniecić skoro "ukochanej" nie ma
Wyluzuj trochę, uśmiechnij się i znajdź trochę humoru w tej sytuacji, a zapewniam Cię, że on jest.
--> Elle88
Bardzo cenię Twoje posty, przeczytałam ich wiele w innych wątkach i masz trafne celne uwagi (i dobitnie je wyrażasz:). Mam pytanie z trochę innej beczki niż Autor tego wątku, ale wciąż w temacie pozbierania się kupy. Sama jestem po rozstaniu i staję na nogi, pracuję nad sobą, żeby nie popełniać tych samych błędów, być szczęśliwą i spełnioną osobą, w zgodzie ze sobą. Czy poczucie samotności, pustka emocjonalna w postaci braku bliskości z drugą osobą (partnerem, nie mówię tu o rodzinie czy przyjaciołach) to jest normalne czy też trzeba nad tym pracować? Czy da się nie odczuwać samotności? Czy jak wejdę w nowy związek to będzie to dlatego, że brakuje mi kogoś u boku? Bynajmniej nie do wiszenia na nim, ani oparcia. Zastanawiam się nad tym od jakiegoś czasu: dążę do tego, żeby się ze sobą poukładać, nie winić za rzeczy na które nie mam wpływu, pracować nad wadami, które mam, mieć swoje pasje, swoje życie itd. W tym wszystkim odczuwam dużą samotność (samotność w tłumie, bo mam krąg znajomych i kilku przyjaciół). Czy to norma czy też trzeba się z tym zmierzyć??
Każdy czuje czasem samotność i rodzaj 'pustki' - to jest całkowicie naturalne. To tylko media i lansowany wzorzec tego co powinniśmy czuć i jacy być powoduje to pomieszanie w głowie, jakoby człowiek powinien przeżywać tylko jeden stan emocji = wieczny uśmiech 24/24h i żadnych dołków.
Jesteśmy SAMI zawsze - taka jest prawda o Człowieku. Sami, ale nie samotni Możemy (i powinniśmy) nawiązywać interakcje z innymi ludźmi, na różnych poziomach, ale najpierw sami musimy też mieć im coś do zaproponowania, czego oni by chcieli od nas.
A na pewno nikt nie chce desperacji i poczucia "uwieszania się" na nim ze swoimi problemami.
Człowiek żyjący w zgodzie ze sobą zawsze do siebie ludzi przyciąga, a to "bycie sobą" może być różne. Sama jestem dość specyficzna, a myślę, że ludzie mnie dość lubią. Nie odczuwam pustki będąc sama, bo samotność lubię - zawsze lubiłam.
Jeśli inni mogą czuć swobodę przy Tobie, bo nie czują się jak lekarstwo i terapeuta na Twoje bolączki i gorzkie maryjne żale do życia to zawsze jest ok.
a ręka odpada pewnie, no bo jak tu się podniecić skoro "ukochanej" nie ma
Nie no, bez żartów. Chyba nie wierzysz że pół roku żył bez masturbacji.
Elle88 napisał/a:a ręka odpada pewnie, no bo jak tu się podniecić skoro "ukochanej" nie ma
Nie no, bez żartów.
Chyba nie wierzysz że pół roku żył bez masturbacji.
Jak czytam jak pisze o lejdi to wierzę
Elle88 to byloby nie zdrowe seksu z nia tez mi brakuje, ale brakuje mi jej na codzien, jej zapaczu wzroku, smiechu, tego jak razem potrafilismy sie nudzic.
po nowym roku zaczałem sie spotykac z dziewaczyna o 10 lat młodsza, do ktorej myslałem ze cos czuje, naprawde probowalem, ale Jej cien ciagle był nademna. Dziewczyna młoda, zakochana we mnie, zalezało jej na mnie, w łóżku była zawsze otwarta na propozycje , ale to nie było to
"Cień byłej" ehehe, jakbym czytała wynurzenia byłego sprzed kilku lat
Ależ on mi krwi napsuł, ale tylko do momentu jak zobaczyłam za kim on tak tęskni.. Takiej Królowej Bagien, leśnej rusałki z wyglądu to próżno szukać - uroda dla konesera, jak to się mówi.
Ale obrabiała mu kiełbaskę na różne sposoby, a miał dość nietypowe (delikatnie mówiąc) potrzeby, które z tradycyjnym pożyciem prawie nic nie miały wspólnego. No i potem ona też "cieniem" mu się rzucała, he.
Mam nadzieję, że ta Twoja to chociaż ładna, bo wstyd
A tak bardziej serio.. Po prostu tak jak napisałeś "pierwsza love" -dla faceta pierwsze "bryknięcie" i kobitka która mu się z tym kojarzy to niemal święta się jawi, no szał ciał. Choćby inne przerastały ją na łeb pod innymi względami, to mała główka sobie koduje co lubiła i z tą osobą kojarzy.
Spoko, chemia i ciśnienie zejdzie zaczniesz myśleć.
Po prostu tak jak napisałeś "pierwsza love" -dla faceta pierwsze "bryknięcie" i kobitka która mu się z tym kojarzy to niemal święta się jawi, no szał ciał. Choćby inne przerastały ją na łeb pod innymi względami, to mała główka sobie koduje co lubiła i z tą osobą kojarzy.
.
To nie była jego pierwsza miłośc. Napisał że pierwszą miłość rzuciła właśnie dla tej.
Dokładnie Madoja, pierwsza love, porzucilem na rzecz big love. I chyba prawda jest ze nie buduje się swego szczęścia na nieszczęściu innych (czyt. pierwsza miłość) i trochę to wszystko udowadnia że jest coś takiego jak karma. Chociaż mam nadzieję że nie bo Big Love zasługuje na wszystko co najlepsze i tego jej życzę mimo iż tak mnie zawiodła.
Karma powiadasz. Hm... . Proste i łatwe wytłumaczenie; ile oszczędza czasu i pracy.
Twoja była Cię zawiodła? Ty jej wcale?
o wiele bardziej niz Ona mnie, i o wiele czesciej, ale zrozumiełem fakt ze pozno, ale zrozumiałem i głupio wierzyłem
Dalej użalasz się nad sobą. Rozumiem, że uważasz to za dobry sposób na, jak to nazwałeś, normalne życie.
Nie uzalam się, bo to że mój przypadek jest beznadziejny już załapałem, raczej staram się Ją zrozumieć. Jeśli zrozumiem czemu tak postapila, pomimo tylu wspólnych lat, tylu planów i tego ile zrobiłem żeby się zmienić, może.łatwiej o Niej zapomnę.
Ja pisałam o "pierwszej love" właśnie w rozumieniu tego amoku jaki miał z tą, bo poprzedniej nie kochał skoro ją porzucił dla obecnej. A obecna jego dla nowego.
Porzucony zawsze wpada w obsesję na punkcie "Obiektu", nic nowego. Trzeba tylko zdać sobie z tego sprawa. To działa na zasadzie "topienia się" - porzuconemu wydaje się jakby mu tlen odcięli po odejściu kogoś w kim był zakochany. To tylko chemia mózgu i konsekwencje wykoślawionego obrazu poprzez stan emocjonalny.
7 lat z kimś to kupa czasu, więc detox trochę potrwa. Ile? Zależy jak bardzo będzie ją idealizował. Na razie jest 10/10. Ale tak działa nagłe odcięcie od seksu
Dlatego tak mnie ciągnie do facetów niesterowalnych z pozycji fiuta, bo taki facet podejmuje decyzje z innego pułapu i jest po prostu silny, ogarnia swoje emocje.
Tamten nowy ładnie ją sobie 'ustawił' w sensie pokazał swoją siłę psychiczną i ogarnięcie, więc dla niej to jak woda na pustyni po tylu latach z jego przeciwieństwem.
Uważam, że każdy facet powinien być Alfa. Ba! Każdy człowiek. Stać nas na to. Trzeba być swoją najlepszą wersją, mieć swoje życie, swoje zainteresowania.
Nie ma nic bardziej aseksualnego jak "płaczek" bez swojego życia, który po odejściu kobiety nie wie jak się po tyłku podrapać, bo żył jej życiem i planami jak ją przy sobie przytrzymać.
Atrakcyjna Kobieta zawsze wybierze faceta z fajnym życiem, do którego może dołączyć i dodać coś od siebie, a nie budować czyjeś życie i jego sens za kogoś.
Elle88 prawda boli w ch..., wiem że piszesz dla mojego dobra, patrząc na to wszystko z perspektywy, ale i tak Cię nie lubię
Lenar, a co niby zmieniłeś, jak się starałeś?
Boli? To dobrze, musi boleć żebyś dobrze zrozumiał i zapamiętał.
Polubisz mnie jak dojdziesz do siebie
49 2016-03-11 19:16:25 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-03-11 19:17:12)
Poluźnij szelki i zacznij używać rozumu zgodnie z przeznaczeniem. Dzięki temu przestaniesz się mazgaić (nie ma to nic wspólnego ze smutkiem, płaczem i odreagowaniem trudnych sytuacji), użalać, ciosać kołki na swej/jej głowie. Te zachowania często wyzwalają u innych niezbyt przyjemne uczucia.
Szukasz tutaj pomocy, wsparcia czy towarzyszenia w pluskaniu się w bagnie?
I jedno jeszcze. Stawianie sobie nierealnych celów (nie zapomnisz o niej, chyba że dopadnie Cię amnezja), to prosta droga do frustracji.
Przytomności życzę.
Co zmieniłem? Zrozumiałem co fo Niej czuje, zrozumiałem że chce z Nią zamieszkać i być z Nią cały czas. Zrozumiałem że nie miałem podstaw do tych scen zazdrości, bo one wynikały tylko z mojej niskiej samooceny i kompleksów. Poszedłem na terapię, to uważam za swoje największe życiowe osiągnięcie, bo nie było łatwo. Zrozumiałem że Ona też może mieć życie prywatne i że przeszłość nie ma znaczenia. Chciała spokoju dałem Jej to na długie tygodnie. Jak że mną zrywala, powiedziala że nie wie jak będzie za pół roku i w tym szukałem nadzieji
51 2016-03-11 19:23:48 Ostatnio edytowany przez Elle88 (2016-03-11 19:25:35)
Ta.. "zrozumiałeś".
Gdybyś cokolwiek zrozumiał nie piesiowałbyś już tylko poczuł złość i żal do siebie, że stawiasz kogoś nad siebie. To byłyby pierwsze - konstruktywne, choć niższych lotów emocje.
Narazie jesteś na etapie gaga gugu i łaszenia się do stópek pani, a pani piesia wyrzuciła do lasu. Ale piesio trafił po zapachu i drapie pazurkami w drzwi i skomple i torsji dostał: "pańciu, proszę OTWÓRZ!"
Dramat.
Włóż jaja..
Miłego męczenia buły
Co z kontrolą, zazdrością, życiem za nią?
Nie ma nic bardziej aseksualnego jak "płaczek" bez swojego życia, który po odejściu kobiety nie wie jak się po tyłku podrapać, bo żył jej życiem i planami jak ją przy sobie przytrzymać.
Nie bądź taka surowa.
Kochał ją, cierpi. Każdy z nas przez to przechodził. U niektórych trwa to dłużej, u niektórych krócej.
Ja go rozumiem.
Apologises zrozumiałem i zalapalem że nie mogę być jej całym światem, bo się zmeczy, że musi mieć też coś z życia poza mną. I wydaje mi się że byłem gotów spróbować tak żyć, bo pierwszy raz w życiu wiedziałem czego chce i byłem zdeterminowany żeby to osiągnąć
Odnoszę dość mieszane uczucia co do Ciebie. Nie bym szukał jakiegoś diabła w Tobie. Znam koszmar dda, znam też skutki życia z dda. Sam wychowałem się w domu z alkoholem, poszedłem nawet dużo dalej i w tej chwili jestem trzeźwym alkoholikiem.
Dda potrafi mieć różne oblicza. Wydaje mi się, że u Ciebie umiejętność życia w związku jest identyczna z rolą jaką pełniłeś w domu rodzinnym. Nieustanna kontrola i sterowanie do granic wytrzymałości przyszło z czasem, nawet nie na początku związku. Nie przejąłeś roli matki? Przypatrz się temu. Nawet jeśli tego nie planowałeś, tak się stało. Życie z Twoją matką było pewnie niezwykle męczące, nie zawsze nadążałeś za jej wymaganiami. Dokładnie w ten sam sposób w jaki dziś widzisz swoją matkę, odbierała Cię Twoja ex.
Nie obraź się za szczerość. Linia między byciem ofiarą, a sprawcą przemocy jest dość cienka. Ty tę linię w pewnym momencie przekroczyłeś. Nawet po rozstaniu Twoje smsy, próby kontaktu noszą charakter bardziej toksyczny. Nie przeczę, że od Twojej strony jest to nieszczęście, trauma. Taki przeciwległy ogląd na to samo zachowanie daje Ci możliwość spojrzenia w siebie. Nie bez powodu też pytałem jak widzisz swoją kontrolę, zazdrość, sterowanie, uwalnianie emocji.
Sam dolewasz paliwa do ognia, który się w Tobie pali. Powstrzymaj jakiekolwiek próby kontaktu z byłą, szukania jej po fb itp. Nie tylko dla jej dobra, ale też i Twojego. Być może przyjdzie czas ,gdy sobie parę spraw poukładasz, rozliczysz najpierw w sobie, by spokojnie z ex rozmówić się. Przeprosić się nawzajem i zacząć w spokoju nowe życie na osobny rachunek.
Wow apologise chyba trafiłeś w sedno, z tą matka, która ciągle robi wyrzuty i wypomina mi rzeczy sprzed kilku lat. Która po tym jak zginął ojciec nie ma już na Kim się wylądować, dlatego staram się do niej nie jeździć, staram się odciac. Ale muszę przyznać że to dość mądre forum, zwłaszcza patrząc na jego nazwy
Bo tak kontrolowalem moja Ex na każdym kroku, ale ta terapia wydaje mi się że coś pod tym względem we mnie zmienila
Tylko ze z każdym Waszym wpisem uswiadamiam sobie coraz bardziej jakim tyranem byłem, obiecałem sobie ze nie będę jak ojciec a byłem jeszcze gorszy. I to poczucie winy mnie troszkę doluje. To jest to z czym sobie nie mogę poradzic
Skoro zmieniła, to idziesz w dobrą stronę. To znaczy, że możesz wyrwać się z toksycznych schematów, które do tej pory tobą sterowały. A wtedy, jak pisze apologises, będziesz mógł zamknąć rozdział z byłą i zacząć nowe życie.
60 2016-03-11 21:29:48 Ostatnio edytowany przez apologises (2016-03-11 21:31:20)
Poruszamy się między dość powszechnymi zjawiskami w psychologii. Przeniesienie zachowań właśnie takim przypadkiem jest i tylko unaocznia kierunek Twojej terapii. Problem w tym, że ja nie jestem terapeutą, terapii nie przerabia się na forum, tym bardziej publicznie. Plusem jest to, że mogę walić prosto z mostu, psycholodzy trzymają zasady.
Twoje schematy to czyste dda, nawet dzisiejsze uczucia, żałoba po związku której nie umiesz zacząć i jeszcze wiele innych jest do pracy głównie z psychologiem od Dda. Pisałem zresztą już o tym.
Nieumiejętność skończenia z byłą to najprawdopodobniej skutek poczucia winy i poczucia krzywda. Poruszasz się zamiennie między tymi uczuciami. Z pozoru skrajne, ale Ty nie umiesz ich oddzielić.
Zaraz zaraz próbujesz mi powiedzieć że ja Jej nie kochałem przez te wszystkie lata i mie kocham.
Apropo terapii, nie mam w tym doświadczenia. Dobrze mi się rozmawia z tą terapeutka, nie ma z tym problemu, kobieta jest w moim wieku i z każdą kolejną wizyta łatwiej mi się otwierać i opowiadać. Tylko martwi mnie jedno, to że Ona nie podaje tematów, nie mowow co trzeba omówić, co poruszyć. Jak ja zacznę jakiś temat to już Oki idzie do przodu. Ale skąd ja mogę wiedzieć co jest normalne a co skrzywieniem dda skoro tyle lat żyłem w nieświadomości? Czy to normalne?
(...) Tylko martwi mnie jedno, to że Ona nie podaje tematów, nie mowow co trzeba omówić, co poruszyć. Jak ja zacznę jakiś temat to już Oki idzie do przodu. Ale skąd ja mogę wiedzieć co jest normalne a co skrzywieniem dda skoro tyle lat żyłem w nieświadomości? Czy to normalne?
Porozmawiaj o swych wątpliwościach z terapeutką.
63 2016-03-11 22:00:33 Ostatnio edytowany przez waldi28 (2016-03-11 22:03:12)
Jezeli naprawdę ją kochasz uważasz że to ta jedna jedyna to walcz o nią !!! A jak walcz ? Ja też ostatnio naodwalałem pokazałem sie ze slabej psychicznie strony. Moja kobieta z ktora bylem 6 lat odeszla.. Zalamalem sie, poznalem jakaś nową...i co moja eks wrocila i jestesmy bardzo szczesliwi teraz. Pomogly mi w tym ksiażki Marcina Szabelskiego. Nie robie tu krypto reklamy ale naprawde to madry facet i umie doradzić co i jak z kobietami.Ja kupilem sobie jego ksiażke mjak odzyskać byla kobiete i ,,druga szansa'' wydalem prawie 250 zl ale nie załuję ani zlotowki. Opisuje dokladnie co faceci walą w zwiazkach itp. Klucz to nie robienie z siebie misia [ tak tez robilem na poczatku ] ale pewnego siebie faceta ktory jest atrakcyjny rownież dla innych kobiet nie tylko dla eks. To jest klucz do sukcesu. Badz meżczyzna a nie cipką ! I nie zgadzaj sie na uklady typu najpierw kolega a pozniej zobaczymy. Albo chce byc Twoja kobieta albo do widzenia. I znajdz sobie inną nawet kolezanke. Zazdrosć to poteżny motywator dla kobiet. I nie popelniaj starych bledow w związku. Byliście razem 7 lat to kupa czasu. Moja też zapoznala sobie jakiegos gacha na necie ale sie z nim nie spotkala. Wiedzialem o tym i powiedzialem jej krzyż na droge bo ja poznalem inna. I podzialalo wrocila sama z siebie niemalże po tygodniu
Wiesz taka książka za 250!!! Podchodzę do tego jak do pigułek na powiększenie Freda nie mówię że nie działa bo mię czytałem, ale jeśli ktoś chce pomóc człowiekowi naprawdę to nie wali ceny z kosmosu
Plan na najbliższy czas że staram się zapombiec, biorę się za siebie fizycznie psychicznie. Wracam do swoich pasi swoich hobby. A kiedyś kiedyś, może zaproponuje gdzieś kawkę, jak mamy być razem to będziemy, nauczyłem się że w pewnych sprawach nie ważne kto pierwszy ale kto ostatni, dlatego nie warto rozliczać Kogoś za przeszłość.