Witam, mam pytanie...dręczy mnie pewna sprawa.Czy ktoś może był w takiej sytuacji i może cos poradzić???....
Chodzi o to, ze jakis czas temu byłam w spowiedzi..wyspowiadałam się ze zdrady męża.Trafiłam na cudownego księdza,porozmawialiśmy fajnie.Wyszłam stamtąd uskrzydlona...ksiądz spytał mnie czy mąż wie-odpowiedziałam że nie ale nie drążył tej kwestii.Ja tez nie pomyślałam o tym żeby zapytać o to czy powinnam sie przyznać przed mężem...Jak myślicie czy żeby spowiedź była ważna, powinnam się przyznać???
2 2016-03-09 21:52:56 Ostatnio edytowany przez Excop (2016-03-09 21:57:23)
Witam, mam pytanie...dręczy mnie pewna sprawa.Czy ktoś może był w takiej sytuacji i może cos poradzić???....
Chodzi o to, ze jakis czas temu byłam w spowiedzi..wyspowiadałam się ze zdrady męża.Trafiłam na cudownego księdza,porozmawialiśmy fajnie.Wyszłam stamtąd uskrzydlona...ksiądz spytał mnie czy mąż wie-odpowiedziałam że nie ale nie drążył tej kwestii.Ja tez nie pomyślałam o tym żeby zapytać o to czy powinnam sie przyznać przed mężem...Jak myślicie czy żeby spowiedź była ważna, powinnam się przyznać???
Spowiedź, w tym ludzkim wymiarze oczywiście, jest od tego według mnie, by zrzucić z siebie przynajmniej część ciężaru związanego ze sprawą zdrady. Grzechu ciężkiego, podobnego innym, związanym z lub nie z seksualnością, grzechom z szerokiego wachlarzu przewinień wobec Dekalogu.
Natomiast ważność spowiedzi (czyli uzyskanie boskiego rozgrzeszenia za pośrednictwem kapłana), jeśli dobrze pamiętam, opiera się na "mocnym postanowieniu poprawy", czyli nie zdradzi się więcej i odprawieniu pokuty określonej przez spowiednika.
Kapłan moim zdaniem, nie jest od tego, by nakazywać lub nakłaniać do wyjawieniu zdrady. Po to człowiek został obdarzony wolną wolą, by rozstrzygnął tę kwestię sam i przyjął odpowiedzialność za konsekwencje decyzji - powiedzieć i narazić związek na rozpad, czy milczeć i neść tę resztę ciężaru na sobie.
Witam, mam pytanie...dręczy mnie pewna sprawa.Czy ktoś może był w takiej sytuacji i może cos poradzić???....
Chodzi o to, ze jakis czas temu byłam w spowiedzi..wyspowiadałam się ze zdrady męża.Trafiłam na cudownego księdza,porozmawialiśmy fajnie.Wyszłam stamtąd uskrzydlona...ksiądz spytał mnie czy mąż wie-odpowiedziałam że nie ale nie drążył tej kwestii.Ja tez nie pomyślałam o tym żeby zapytać o to czy powinnam sie przyznać przed mężem...Jak myślicie czy żeby spowiedź była ważna, powinnam się przyznać???
Chyba raczej wyspowiadałaś się, że zdradziłaś Męża, a nie ze zdrady Męża.
O ile się nie mylę, to spowiedź jest ważna, jak się szczerze żałuje za grzechy i nie popełnia się tych samych grzechów.
[...] O ile się nie mylę, to spowiedź jest ważna, jak się szczerze żałuje za grzechy [...].
O tym zapomniałem, Krejzolko.
Ot, skleroza...
O ile się nie mylę, to spowiedź jest ważna, jak się szczerze żałuje za grzechy i nie popełnia się tych samych grzechów.
No tak, więc spowiedź może i jest ważna, ale nie zapominajmy, że ona przyrzekała "wierność i uczciwość"...
Naprawdę umiesz z tym tak żyć i się nie przyznać?
Krejzolka82 napisał/a:O ile się nie mylę, to spowiedź jest ważna, jak się szczerze żałuje za grzechy i nie popełnia się tych samych grzechów.
No tak, więc spowiedź może i jest ważna, ale nie zapominajmy, że ona przyrzekała "wierność i uczciwość"...
Naprawdę umiesz z tym tak żyć i się nie przyznać?
Ja tylko ustosunkowałam się do spowiedzi, nie do Jej sumienia... .
7 2016-03-09 23:02:22 Ostatnio edytowany przez JestemSobą (2016-03-09 23:03:01)
Jak myślicie czy żeby spowiedź była ważna, powinnam się przyznać???
To dla Ciebie co jest ważniejsze, ważność spowiedzi czy własny mąż? Nie no przepraszam, skoro zdradziłaś to mąż nie jest ważny, dlatego odmów ze 3 zdrowaśki i będzie okej.
Głupio Ci tu radzą. Absolutnie się nie przyznawaj. Czytałam kiedyś wywiad z jakimś księdzem, który był podobnego zdania co ja. O zdradzie lepiej nie mówić, to nic dobrego nie wniesie. Męcz się sama ze swoimi wyrzutami sumienia. Nie obarczaj nimi męża. I więcej nie zdradzaj.
Głupio Ci tu radzą. Absolutnie się nie przyznawaj. Czytałam kiedyś wywiad z jakimś księdzem, który był podobnego zdania co ja. O zdradzie lepiej nie mówić, to nic dobrego nie wniesie. Męcz się sama ze swoimi wyrzutami sumienia. Nie obarczaj nimi męża. I więcej nie zdradzaj.
A może Twoja rada jest głupia, nie przyszło Ci to do głowy?
Może następnym razem skup się na meritum, a nie na osądach, kogo rady są mądre a kogo głupie.
10 2016-03-09 23:15:42 Ostatnio edytowany przez JestemSobą (2016-03-09 23:17:03)
Głupio Ci tu radzą. Absolutnie się nie przyznawaj. Czytałam kiedyś wywiad z jakimś księdzem, który był podobnego zdania co ja. O zdradzie lepiej nie mówić, to nic dobrego nie wniesie. Męcz się sama ze swoimi wyrzutami sumienia. Nie obarczaj nimi męża. I więcej nie zdradzaj.
A cóż tam księżulo może wiedzieć na ten temat. Mąż powinien wiedzieć z kim dzieli łoże i z kim się ożenił.
Jak zdradziła raz to zrobi to prawdopodobnie następny raz, no ale to sobie najwyżej znowu pójdzie do spowiedzi. Po którymś razie będzie już tak uskrzydlona, że pofrunie prosto z kościoła do kochanka.
rezolutna napisał/a:Głupio Ci tu radzą. Absolutnie się nie przyznawaj. Czytałam kiedyś wywiad z jakimś księdzem, który był podobnego zdania co ja. O zdradzie lepiej nie mówić, to nic dobrego nie wniesie. Męcz się sama ze swoimi wyrzutami sumienia. Nie obarczaj nimi męża. I więcej nie zdradzaj.
A cóż tam księżulo może wiedzieć na ten temat. Mąż powinien wiedzieć z kim dzieli łoże i z kim się ożenił.
Jak zdradziła raz to zrobi to prawdopodobnie następny raz, no ale to sobie najwyżej znowu pójdzie do spowiedzi. Po którymś razie będzie już tak uskrzydlona, że pofrunie prosto z kościoła do kochanka.
Bingo.
Link do artykułu, o którym wspomniałam.http://m.se.pl/mezczyzna/wszystko-o-kobietach/brat-ksawery-radzi-nie-przyznawaj-sie-zonie-ze-ja-zdradzies_184273.html
Odnośnie przyznania się - po co? Większość ludzi nie jest w stanie wybaczyć zdrady. A już na pewno o niej zapomnieć. Jeśli ktoś zdradził w głupi sposób, bez specjalnego namysłu (np. po pijaku na wyjeździe integracyjnym) to taka przygoda nic nie znaczy. Co innego długotrwały romans. Tu bym się zastanawiała. Choć jeśli zdradzacz jednak uzna, że kocha współmałżonka i tamto było błędem, zrobi wszystko by naprawić swoje błędy, to lepiej żeby się nie przyznawać.
I jeszcze dodam - ja wolałabym nie wiedzieć. Gdyby mąż mnie zdradził, to lepiej niech zatrzyma to dla siebie. Po co mi ta wiedza? Do czego?
I jeszcze dodam - ja wolałabym nie wiedzieć. Gdyby mąż mnie zdradził, to lepiej niech zatrzyma to dla siebie. Po co mi ta wiedza? Do czego?
A gdyby tak cię zdradził wielokrotnie to też byś nie chciała wiedzieć? Ja bym znowu chciał wiedzieć.
Jak się chciało skakać po innym bolcu to trzeba ponieść konsekwencje. Nawet za chwile słabości się płaci, bo życie to nie jest bajka.
I jeszcze dodam - ja wolałabym nie wiedzieć. Gdyby mąż mnie zdradził, to lepiej niech zatrzyma to dla siebie. Po co mi ta wiedza? Do czego?
No ja jestem ciekawa,czy wolałabyś nie wiedzieć,jakby Cię szanowny małżonek,poczęstował jakimś choróbskiem.Bo sobie właził na wszystko co ma puls,dla sportu.
Poważnie uważasz,że zdrada po pijaku,czy na wyjeździe nic nie znaczy?
Ale gdyby wrócił do mnie, uznał, że jednak tamto to był błąd, to po co miałby mi o tym opowiadać? Tu nie chodzi tylko o mnie, ale mamy też dzieci. Uważasz, że lepiej rozwalić rodzinę, bo tak będzie sprawiedliwie? Ja tak nie uważam. Rozumiem jednak, że większość osób, która pisze tu na forum, została kiedyś zdradzona. Więc rozumiem też ich punkt widzenia. A do autorki wątku - jeśli szczerze żałujesz tego, co zrobiłaś spowiedź jest jak najbardziej ważna. Mówienie o tym mężowi nic tu nie zmienia. Po prostu nie rób tego więcej i staraj się mu wynagrodzić to zło, które popełniłas. I tyle w temacie.
Tylko,że jak ktoś łazi na lewo,to powinien wiedzieć,jakie mogą być tego konsekwencje.To ten ktoś podejmuje decyzję "być,albo nie być",jeżeli chodzi o trwałość związku czy rodziny.
Jedni potrafią wybaczyć, inni nie...to fakt,ale odrobina uczciwości by się przydała.
To byłaby prawdziwa spowiedź.
rezolutna napisał/a:I jeszcze dodam - ja wolałabym nie wiedzieć. Gdyby mąż mnie zdradził, to lepiej niech zatrzyma to dla siebie. Po co mi ta wiedza? Do czego?
No ja jestem ciekawa,czy wolałabyś nie wiedzieć,jakby Cię szanowny małżonek,poczęstował jakimś choróbskiem.Bo sobie właził na wszystko co ma puls,dla sportu.
Poważnie uważasz,że zdrada po pijaku,czy na wyjeździe nic nie znaczy?
Naprawde tak uwazam.
A odnosnie chorob - wierze, ze moj maz ma na tyle przytomnosci, zeby w razie czego sie zabezpieczyc. Na ile go znam nie zaryzykowalby bez prezerwatywy.
Tylko,że jak ktoś łazi na lewo,to powinien wiedzieć,jakie mogą być tego konsekwencje.To ten ktoś podejmuje decyzję "być,albo nie być",jeżeli chodzi o trwałość związku czy rodziny.
Jedni potrafią wybaczyć, inni nie...to fakt,ale odrobina uczciwości by się przydała.
To byłaby prawdziwa spowiedź.
Niewielu potrafi naprawde wybaczyc, bardzo niewielu. To gdzies zawsze bedzie sie odzywac, w gorszych chwilach. Po co fundowac swojemu zwiazkowi takie rzeczy? Oczywiscie, najlepiej byloby nie zdradzac w ogole. Ale jesli juz ktos zbladzil, niech naprawia to i wezmie odpowiedzialnosc na siebie.
Hej
Nie musisz sie przyznawać. Spowiedż jest ważna.
Musisz żałowac i zadośćuczynić.
To są warunki spowiedzi.
Głupio Ci tu radzą. Absolutnie się nie przyznawaj. Czytałam kiedyś wywiad z jakimś księdzem, który był podobnego zdania co ja. O zdradzie lepiej nie mówić, to nic dobrego nie wniesie. Męcz się sama ze swoimi wyrzutami sumienia. Nie obarczaj nimi męża. I więcej nie zdradzaj.
Też tak uważam.\
Każdy błądzi
Nie przyznawaj się bo rozwalisz małżeństwo.
Link do artykułu, o którym wspomniałam.http://m.se.pl/mezczyzna/wszystko-o-kobietach/brat-ksawery-radzi-nie-przyznawaj-sie-zonie-ze-ja-zdradzies_184273.html
Odnośnie przyznania się - po co? Większość ludzi nie jest w stanie wybaczyć zdrady. A już na pewno o niej zapomnieć. Jeśli ktoś zdradził w głupi sposób, bez specjalnego namysłu (np. po pijaku na wyjeździe integracyjnym) to taka przygoda nic nie znaczy. Co innego długotrwały romans. Tu bym się zastanawiała. Choć jeśli zdradzacz jednak uzna, że kocha współmałżonka i tamto było błędem, zrobi wszystko by naprawić swoje błędy, to lepiej żeby się nie przyznawać.
Rezolutna, ja mysle podobnie jak Ty. Nie mnie oceniać stan cudzego sumienia i nie ośmieliłabym sie mowic Autorce, ze ma to wyznawać mężowi. Skoro zaluje, wie ze popełniła blad i wiecej tego nie zrobi i chce byc z mężem - po co obarczać męża taka wiedza? Do czego ? Jestem pewna ze wiadomość o zdradzie nikomu nie pomoże, bo kto chce byc zdradzony? Nikt. A taka wiedza tylko przysporzy cierpienia drugiej osobie. Mysle ze większym pożytkiem dla męża bedzie jesli Autorka bedzie niosła ten swoj grzech (juz wyznany) w milczeniu, starając sie mężowi wynagrodzić ten blad, byc dobra, kochać go. Zrobiła źle, wiadomo, ale moze lepiej by sama sobie radziła z tym. Wiadomością o zdradzie tylko go zrani.
rezolutna napisał/a:Głupio Ci tu radzą. Absolutnie się nie przyznawaj. Czytałam kiedyś wywiad z jakimś księdzem, który był podobnego zdania co ja. O zdradzie lepiej nie mówić, to nic dobrego nie wniesie. Męcz się sama ze swoimi wyrzutami sumienia. Nie obarczaj nimi męża. I więcej nie zdradzaj.
A cóż tam księżulo może wiedzieć na ten temat. Mąż powinien wiedzieć z kim dzieli łoże i z kim się ożenił.
Jak zdradziła raz to zrobi to prawdopodobnie następny raz, no ale to sobie najwyżej znowu pójdzie do spowiedzi. Po którymś razie będzie już tak uskrzydlona, że pofrunie prosto z kościoła do kochanka.
Wtedy jednak, przyjęcie sakramentu ciała Chrystusa (bo chyba o to chodzi, by oczyścić się przed nim) będzie świętokradztwem. Autorka chyba o tym wie.
Chyba, że spowiedź służy jedynie temu, by ulżyć własnemu sumieniu i wygadać się przed kimś, komu wiara i prawo kanoniczne nakazują dotrzymania tajemnicy spowiedzi.
Nie sądzę jednak, by Autorka tym kierowała się, przystępując do spowiedzi.
A odnosząc się do wywiadu z jakimś księdzem, który jest za tym, by nie obarczać męza/żony (bo chyba chodziło mu wyłącznie o związki sakramentalne) wiadomością o przyprawieniu rogów uważam, że jest on świadomy, że w przeciwnym wypadku, statystyka rozwodów "ludzkich", czyli tych, w których obyło się bez opłacenia się Watykanowi, wzrośnie.
Co nie zmienia faktu, że decyzja, co z tym zrobić jest z pewnością trudna.
Spowiednik Autorki postąpił, jak powinien. Dał jej wybór, choć nie wprost.
Hehe... Wychodzi na to, ze ksieza bywaja bardziej poblazliwi dla zdrady niz co niektorzy forumowicze. A potem szok, bo gdzies tam ukaienowano kobiete za zdrade. Rozni nas tylko egzekwowanie prawa - bo mentalne kamienowanie trwa nadal...
Hehe... Wychodzi na to, ze ksieza bywaja bardziej poblazliwi dla zdrady niz co niektorzy forumowicze. A potem szok, bo gdzies tam ukaienowano kobiete za zdrade. Rozni nas tylko egzekwowanie prawa - bo mentalne kamienowanie trwa nadal...
Nie, Iceni. Bo oni także (a nawet lepiej niż my - z racji profesji), znają skalę dorabiania rogów partnerowi/partnerce i z tego względu powstrzymują się od nakazania wyjawienia zdrady.
Bo znają też skutki. Jakie to skutki, wskazałem wyżej.
Dziękuje za wypowiedzi.próbowałam odnieść się jakoś do tych wpisów ale właściwie wszystko zostało powiedziane..
Milos,wiernosc i uczciwosc malzenska ......
Jezeli ktos zdradzil fizycznie popelnil grzech i poszedl / poszla sie wyspowiadac to nie zalatwia sprawy?
A gdzie jest tutaj uczciwosc malzenska? Wpadacie w nastepny grzech itd.
Popelniles/popelnilas blad-zdarza sie niestety ale to nie zwalnia nas od odpowiedzialnosci .
Jezeli nie macie potrzeby i ochoty „wyspowiadac „ sie takze przed malzonkiem/malzonka to albo zabiliscie juz swoje sumienie albo kochacie tylko siebie samych.
Ksieza,stare kawalery i stare panny nie powinni sie wogole wypowiadac na te tematy bo zyja ( w przypadku ksiezy nie wszyscy) w celibacie lub samotnie.
Tlumaczenia,ze stalo sie cos po pijaku lub na jakims wyjezdzie integracyjnym nic tu nie zmienia.
Pozdrawiam. Klimek