Od razu zaznaczam, że jest to wątek, który spokojnie można - i chyba warto oraz należy - potraktować z przymrużeniem oka .
Stereotypy bywają krzywdzące, choć wciąż są wszechobecne w naszym myśleniu i postrzeganiu otaczającej rzeczywistości. Dziś skupmy się jednak wyłącznie na sterotypach dotyczących mężczyzn, a właściwie na ich obalaniu. Nie mężczyzn, sterotypów .
Tu pojawia się moje pytanie: jakim sterotypom przeczą Wasi partnerzy albo inni mężczyźni, których macie możliwość obserwować na co dzień?
-----------
Mój numer jeden to mój syn, który przeczy teorii, że mężczyźni rozróżniają tylko najważniejsze kolory.
Dla niego czerwień makowa i malinowa to są zupełnie inne kolory (słowo! ), zresztą limonki i seledynu też ze sobą nie pomyli, a fuksje, szafiry i turkusy nie są niczym zaskakującym. Spokojnie mogę więc prosić o jakąś przysługę, która wymaga dobrania właściwego odcienia i mam niemal pewność, że jego wybrór, w przeciwieństwie do wyboru taty-półdaltonisty
, będzie najlepszym z możliwych.
Kiedyś na przykład wręczyłam Juniorowi próbkę tkaniny (sporo szyję) i prosiłam, żeby przechodząc obok pasmanterii wybrał odpowiednie nici i satynową tasiemkę. Nici wybrał idealne, ale tasiemka zamiast w ecru wpadała bardziej w beż. Następnego dnia poszłam więc sama, ale okazało się, że typowego ecru rzeczywiście nie było, dlatego chcąc w jakiś sposób pomóc wybrał inną tasiemkę, przy czym ja spośród dostępnych wybrałabym dokładnie tę samą .
Mój numer dwa to mój mąż, który przeczy teorii, że mężczyźni nie zauważają naszych drobnych niedoskonałości.
I tak, kiedy kilka dni temu mąż oznajmił, że chyba mnie trochę przybyło (no fakt, przybyło – szalone półtora kilograma przy 173 cm wzrostu), to prawie mnie tym zabił
. Przy czym zauważa też (na szczęście niekoniecznie u mnie
) nierówno pomalowane powieki, źle dobraną do figury sukienkę, brzydkie buty czy kiczowaty pierścionek. Normalnie strach się bać
.