Tym razem temat nie o mnie - rzecz tyczy się mojego bliskiego przyjaciela. Sam tutaj nie napisze, więc robię to za niego, głównie po to, by usłyszał inny punkt widzenia, niż mój. Oczywiście przekręcę (nieistotne dla sprawy) fakty tak, by nie dało się poznać, że to on.
Na wstępie - przyjaciel mój jest (podobno) niezbyt atrakcyjnym facetem. Z pewnością nie posiada tych cech, których atawistycznie pożądają kobiety - jest niski, trochę łysiejący, o bladej skórze i cieniach pod oczami. W związku z tym został wielokrotnie spławiony przez Panie, do których się "dostawiał". Nie zawsze były to wyjątkowe piękności, ale zwykle atrakcyjne panie. Facet jest przyjazny, zabawny, wierny (przynajmiej mi, jako przyjaciel), bardzo inteligentny, ma wiele zainteresowań. Moim zdaniem - byłby to ideał dla wielu Pań. Niestety, przez wygląd dostał wiele koszy w życiu.
Oczywiście, przekłada się to na jego niską samoocenę, chociaż konsekwentnie ja i inni jego przyjaciele staraliśmy się ją podnosić.
Wreszcie, jakiś czas temu, spotkał dziewczynę, która nie odrzuciła jego zalotów i jednocześnie podobała się jemu. muszę tutaj uczciwie przyznać, że to prawdziwa piękność. studentka. Chłopak szybko się zadurzył, ale dziewczyna od początku, mimo okazywanego zainteresowania, była dla niego bardzo chłodna. W końcu przyznała się, że ma problemy emocjonalne, że "nie umie kochać", że nie wie, czy obdarzy go uczuciem, ale "rozumem wybiera jego". Spotykali się w takim wybrakowanym związku, ale mój przyjaciel nie wytrzymał i poprosił o czas, błagał ją wręcz, by poszła do terapeuty, by coś zrobiła ze sobą, zapewniając ją, że nikogo w życiu tak nie pragnął jak jej. Ona odebrała to jako ... pewien rodzaj zdrady. W ciągu bardzo krótkiego czasu znalazła "nowego chłopaka", a jemu podziękowała.
Po blisko dwóch latach nowy chłopak okazał się niewypałem: taki "ksionrze" (celowy błąd oczywiście), trubadur pod oknem niejednej kobiety. Miał kilka związków jednocześnie i w końcu się to wydało, a jego kobiety spotkały się ze sobą i wspólnie go objechały karma is a bitch.
Wtedy, piękna pani przypomniała sobie o biednym misiu, który "ją porzucił" i zaczęła czynić sugestie, że tęskniła za nim, że tamto (tzn. jej reakcja, czyli związanie się z kimś nowym w odpowiedzi na "porzucenie") było błędem. Najpewiej chętnie by do niego wróciła... oprócz tego, że facet czuje się przez to beznadziejnie. nie tylko nigdy nie chciał jej "porzucać", ale też boleśnie odczuł jej chłód. Z drugiej strony jak mantrę powtarza, że "nigdy już nie pozna dziewczyny tak pięknej, tak delikatnej, tak artystycznej - która go będzie chcieć". Facet jest w moim wieku, mniej więcej. Ona ma dwadzieścia parę lat.
Osobiście doradzam mu oczywiście zapomnieć o niej jak najszybciej, bo jest kołem zapasowym po nieudanym rycerzu. Ale on twierdzi, że to jego wina, że ona odebrała to jego zachowanie jako porzucenie, że to nie była zdrada, że ona go pokocha kiedyś.
Tia.
Chętnie usłyszę wasze opinie na ten temat