Cześć, witajcie !
Mam pewien problem, a w zasadzie cały szereg dylematów z tym związanych a to wszystko pod nazwą "chłopak". Początek tej historii jest jakby wzięty z jakiegoś filmu, ale faktycznie zdarzyło się naprawdę. Otóż we wrześniu zamieściłam anonimowy post na zacnym portalu FB na jednej z lokalnych grup o poszukiwaniu partnera na kurs tańca. Dodałam w nim wszelkie wytyczne i dane dotyczące zajęć. Odzew męski był spory. Ja odezwałam się do połowy m.in. do tego "mojego problemu". Ku mojemu zdziwieniu odpisał i tak zaczęliśmy nawiązywać relację. Dowiedziałam się co robi, czym interesuje oraz że jest sam. Po jakimś czasie dostałam informację, że zajęcia, na które mieliśmy chodzić nie ruszą. Jednocześnie nasz kontakt też jakby się rozluźnił. Może poniekąd dzięki mnie z uwagi na to, że mam dość dociekliwy charakter (studia i zainteresowania psychologiczno - terapeutyczne) może nazbyt chcialam wniknąć w jego prywatność. Wiadomo było, że nie dane nam będzie się już spotkać....
Pod koniec października byłam na szkoleniu w innym mieście. Wracałam z niego dość późno więc postanowiłam pojechać z blacarem czy jak kto woli okazją bądź autostopem. Jechałam z rozgadanym kierowcą i dwiema innymi osobami. W trakcie jazdy rozmawiając z kierowcą, który dość sporo o sobie mówił stwierdziłam, że jego historia jest mi jakby skądś znajoma. Zbyt dużo wątków się zgadza. Postanowiłam sprawdzić dane ze strony bla i fb. "Tak to jest on na 99%" - pomyślałam. Dojechaliśmy do miasta, on porozwoził pasażerów, mnie na końcu. Przy wysiadaniu nieśmiało zapytałam czy nie jesteśmy znajomymi na FB i czy on przypadkiem nie chciał chodzić na kurs tańca. Możecie sobie wyobrazić jego minę w tym momencie On odwrócił się do mnie speszony - "tak to ja, wybacz nie poznałem cię, jak wpadłas na to że to ja, chyba za dużo o sobie mówię". Dodał także, że koniecznie musimy iść na ten kurs może w innym mieście, jeśli ja się przeprowadzę, bo on już jest w trakcie wynoszenia się do swojego mieszkania. Po wejściu do domu dostałam od niego smsa, który był początkiem przełomu mojego zaangażowania "to jakieś przeznaczenie
". Później udało nam się spotkać regularnie kilka razy, zazwyczaj ja aranżowałam i proponowałam te spotkania. Na jednym z nich zastanawiałam się dlaczego jest sam, ale od razu dodałam mu, że chyba to dlatego, że stanowi "za wysokie progi jak na damskie nogi", jego to strasznie denerwuje bo twierdzi, że jest normalnym facetem. Ja jednak twierdzę, że onieśmiela sobą...Kilka razy on oferował spotkania, w tym jedno, kiedy widziałam, że wyraźnie mnie zaczepia, obejmuje, czuje się swobodnie. Jednak coś pękło kiedy pojechałam z nim w jednodniową delegację. Nurtował go wówczas pewien problem odnośnie mieszkania. W sumie nie było rozmowy o niczym innym tylko o tym. Starałam się go zrozumieć, uspokoić, pocieszać ale w drodze powrotnej już bardziej milczeliśmy niż rozmawialiśmy. Ja się męczyłam z nim a on chyba ze mną. Kilka dni później on wyjechał na sylwestra w góry, nie odzywał się ani wtedy ani po nowym roku. Na początku stycznia postanowiłam zadzwonić, dzwoniłam raz drugi trzeci - nie odbierał. Spróbowałam z innego nr, odebrał poznał mnie po głosie i przepraszał, ale po tym wyjeździe miał problemy w domu i teraz też je ma dlatego się nie odzywał. Pomyślałam, że może kogoś sobie znalazł. Nie widzieliśmy się przez dłuższy czas.... Około połowy stycznia idąc przez miasto przypadkiem zobaczyłam plakat odnośnie kursu tańca w weekend. Zrobiłam fotkę, wysłałam mu i czekałam na reakcję. On na to, że "można byłoby iść, że chce". Zbliżał się termin kursu i ja co drugi dzień przypominałam mu, żeby dał mi znać na 100%. Nadszedł ten dzień i zero reakcji z jego strony. W południe napisałam mu pociskającego smsa coś w stylu że nie mam zamiaru mu wchodzić w d i się narzucać, jeśli nie chce iść to ok, ale mógł to wczesniej przekazać. Na co on, że "chce iść, idźmy". Poszliśmy. I tak dwa zajecia nam przepadły. Nie ukrywam zaczęłam tęsknić. W międzyczasie wiedziałam, że będzie przejazdem w rodzinnym mieście dlatego spytałam smsem czy "jeśli znajdzie godzinę to byśmy się nie spotkali" na co on "zgadamy sie napewno" i dodał buziaka. Rzadko wstawia emotki w smsach dlatego byłam zdziwiona i od razu spytałam a za co ten buziak, na co on "a za nic". Oczywiście do spotkania nie doszło, bo zeszło mu z wlasnymi obowiązkami.
Na obecną chwilę kurs zaraz nam się kończy tzw. pierwszy cykl. Ja z chęcią poszłabym na kolejny, ale on nie jest pewny czy chce mu się zjeżdżać specjalnie jak to było ostatnio. Za co podziękowałam mu smsem na co on wysłał mi znów buziaka.
Akurat kurs mamy w walentynki i zastanawiam się nad jakąś niespodzianką dla niego. Wiem, że od niego nic nie dostanę, ale chciałabym poniekąd coś mu ofiarować. Tylko czy jest sens i co w takim razie?
Dodam, że przed tym nieszczęsnym przełomem on pisał mi sporo smsów, niekiedy podrywających "Już Cię lubię", "pomyśl kto nie ryzykuje", albo po jakiejś zakrapianej imprezie "jeśli będziesz mądra to koniecznie zostaniesz moją żoną". Na kursie widzę, że przygląda nam sie w lustrach na sali. Był taki moment na jednych z zajeć, że nasze spojrzenia się spotkały i widziałam, w nich taką głębię aż mnie to onieśmieliło.
Czasem się zastanawiam, czy on nie myśli, że ja kogoś mam, albo nie wiem... Ja dodam, że on nikogo obecnie nie ma, choć znajomych od groma i koleżanek posiada całą masę.
Wiem, że warto byłoby go zapytać wprost, ale po pierwsze jak zadać pytanie a po drugie w jaki sposób, żeby nie wyjść na głupią.
Naprawdę jestem na jakimś rozstaju dróg. Mam kolegów, którzy z chęcią poszliby ze mną na te tańce, ale ja nie ukrywam wolę z nim. Wiem, że jest zajęty pracą, wyprowadzką i problemami zdrowotnymi chcę mu pomóc, bo czuję że jest tego wart. Poza tym czuję, że to nie przypadek, że się poznaliśmy. Nie wierzę w nie. Poza tym jest tu ich za dużo. Zresztą sami oceńcie czy nie - po pierwsze ten post na FB, jak sam mi powiedział później to był jego pierwszy anonimowy post który kiedykolwiek polubił i się na niego odezwał, po drugie powrót tym samym samochodem blacarem, po trzecie plakat z kursu tańca, który wyłonił mi się przypadkiem kiedy pędziłam do pracy, po czwarte oboje jesteśmy z tego samego miesiąca i w dodatku mamy troszkę podobne problemy z przeszłości.
Tylko czy jest sens angażowania się w związek z tak trudnym facetem, bardzo wymagającym i trudno dostępnym. Dodam, że mam obok chłopaka, który chciałaby ze mną być, ale ja nie mogę się przed nim otworzyć, bo w głowie wciąż mam tamtego, który skutecznie mi mąci