Potrzebuje motywacji, przyslowiowego "kopa w d..." 3 lata temu wyprowadzilam sie z domu rodzinnego, rozpoczelam studia dzienne. Niestety rok temu z przyczyn nie zaleznych musialam zmienic ich tryb na zaoczne. Pomyslalam tym lepiej, bede studiowac zaocznie a w tygodniu znajde jakas prace. Niestety na gadaniu sie skonczylo... Planowalam poszukac czegos od pazdziernika, potem od grudnia, a teraz od lutego i niestety odkladam to do dzis. Skonczylo sie na tym ze siedze w domu kolejny rok z rzedu. Opetalo mnie straszne lenistwo, nic mi sie nie chce robic w ciagu dnia. Mam problem z tym zeby wyprowadzic psa na spacer (bo przeciez wtedy trzeba wstac, ubrac sie, zejsc po schodach..), nie chce mi sie isc do sklepub(mimo ze mam go pod nosem), nie chce mi sie chodzic na uczelnie mimo ze bardzo lubie te zajecia ale problemem jest sam fakt ze bede musiala zmarznac, isc na autobus, potem z niej wrocic. Po prostu mi sie nie chce. Tak samo jak nie czuje juz potrzeby zeby ugotowac cos dla siebie i swojego chlopaka, coraz czesciej zamawiam cos z dowozem... Wiem ze go tez meczy ta sytuacja, potrafi powiedziec ze nic nie robie, ze tylko siedze w domu... Najgorsze jest to ze ma racje. Chce cos zmienic, znalezc jakis sens tego wszystkiego, wstac pelna energii, pojsc z rana pobiegac, ugotowac obiad, znalezc jakas prace. To nie jest tak ze mam jakas fobie spoleczna, nie boje sie ludzi, nie mam problemu z nawiazywaniem nowych kontaktow, z wyjazdami gdzies, wyjsciami. Chodzi mi tylko o takie codzienne dni.. Co mam zrobic zeby sie zmotywowac, zeby czuc sie lepiej i zaczac cos robic ze swoim zyciem? Coraz czesciej lapie mnie uczucie beznadziejnosci, co odbija sie na moim zwiazku... Nie wiem juz jak sie zmobilizowac do dzialania. Musze zmienic swoje zycie bo oszaleje! Dlaczego takie najprostsze rzeczy sprawiaja mi tyle trudu?
Rozleniwiłaś się dziewczyno na amen Skoro sama dostrzegasz problem, a nawet zaczyna Ci on przeszkadzać, to może czas na konkretne działanie ? Niestety na tym etapie "zapuszczenia" pozostaje już tylko przymus. Zacznij od drobniejszych zadań, typu porządny spacer z psem od rana i codzienne wyjście z domu choćby tylko po świeże bułki. Powoli się rozkręcisz. Weź się w garść, bo na własne życzenie, życie ucieka Ci między palcami...
Wiele rzeczy samych się nie zrobi. Pomyśl sobie np. co fajnego kupisz za pierwszą wypłatę - to niezła motywacja do szukania pracy. Chyba nie chcesz być ciągle na czyimś garnuszku? I jak Ci się nie chce, to co robisz najczęściej?
Nie ma lepszej motywacji do szukania pracy jak puste konto...
Co prawda nie jestem leniem, ale gdy mam gorszy dzień i szukam wymówek, by nie iść na trening, myślę o niepełnosprawnych sportowcach, czy ludziach, którzy mają ogromne ograniczenia ciała, a mimo to żyją aktywnie, uprawiają sport. Wtedy czuję wstyd i podnoszę tyłek do działania !
5 2016-02-09 23:20:36 Ostatnio edytowany przez madziarekeh (2016-02-09 23:35:42)
heh, mialam kiedys takie jazdy na studiach, potrafilam lezec w lozku, ogladac seriale i wstawac tylko po chleb z nutella. Albo gralam w ninja, po czym ocknelam sie po paru dniach obsypana okruchami od ciastek i pooblewana cola Straszne lenistwo. Do sklepu nie, bo musze sie szykowac, a gdzies dalej podjechac, powiedzmy autobusem to juz wyprawa na koniec swiata. Sama nie wiem ile czasu przez to sobie zmarnowalam.
Moja rada, zmotywuj sie dobrze na poczatku dnia, wstan, wez psine na spacer, i nie ma ze milion wymowek. Zaloze sie, ze jak sie juz ruszysz to sie z tego cieszysz Codziennie znajdz sobie jakas misje, czy to sprzatanie, czy obiad z zakupami, jak wpadniesz w rytm robienia, to sie przyzwyczaisz.
I nawet jak nie masz pracy czy stalych obowiazkow, wypracuj sobie rytm dnia. Chyba ludzie jednak tego potrzebuja
6 2016-02-10 12:56:07 Ostatnio edytowany przez adiafora (2016-02-10 13:12:25)
to jest jakis paradoks, ze im czlowiek wiecej ma czasu, tym bardziej mu go brakuje, w sensie, ze nic nie robi, bo przecieka mu przez palce. A potem popada w marazm.
Gdy mialam urlop i siedzialam w domu (postawilam na totalne lenistwo) to nie robilam nic, bo nie musialam. Wstawalam w poludnie, dwie godziny sie snulam dochodzac do siebie. Na obiad zamawialam chinszczyzne albo innego kebaba....Obejrzalam sobie film, poczytalam ksiazke, posiedzialam przy kompie...Zakupy robil maz wracajac z pracy. Nawet pranie robilam rzadziej, niz wtedy, gdy pracowalam. Nie chcialo mi sie wlaczac pralki.
Z psem wyszlam, bo to juz mus, wiadomo. Ale reszta, tyle o ile. Po 2 tygodniach czulam sie zmeczona, znuzona i bez energii. Najchetniej nie wstawalabym z lozka. Kiedy wreszcie wrocilam do pracy, odzylam. Wpadlam w rytm obowiazkow, nie dosc, ze ze wszystkim sie wyrabialam, to mialam energie.
Jestem chyba typem, ktory musi miec jakis staly rytm dnia, wychodzic na zewnatrz, ogladac swiat, kontaktowac sie z ludzmi, bo jak wypadnie z tego rytmu to czuje sie pogubiony.
Moze Ty masz podobnie.
Nie wiem co Cie moze zmotywowac w tym przypadku. Jestes w apatii z powodu tego nicnierobienia. Zrobilas sie rozlazła, jak ja to nazywam. Nie chce Ci sie nic robic, bo nie musisz a skoro nie musisz to nie robisz, koleczko sie zamyka. I coraz bardziej gnusniejesz, bo nic sie nie dzieje, jest nudno, jednostajnie i nie ma emocji w tym, ze lezysz na kanapie cale dnie i zbijasz bąki.
Na uczelnie chodzisz, bo to obowiazek na tyle silny, ze sie mobilizujesz, bo musisz i juz.
Znajdz te prace koniecznie, jakakolwiek, poszukaj w necie, jest duzo ogloszen. Jak juz zaczniesz wychodzic z domu czesciej i miec wiecej obowiazkow, to przestawisz sie z trybu kanapowego na aktywny. Poczujesz przyplyw energii a wtedy nabierzesz ochoty na inne zmiany.
Zgadzam się z Adiaphorą w 100 %. Gnuśniejesz moja Droga a czas leci - Ty z kolei młodsza się nie robisz a energii ubywa. Ostatnio czułam to co Ty, wiem o czym mówisz. Tyle że ja pracuję. Czas chyba na porządnego kopniaka w tyłek i do roboty Znajdź jakąkolwiek pracę chociażby dorywczą po kilka godzin tygodniowo.. zapisz się na basen, biegaj, wyjdź na dłuuuuugi spacer z psiakiem COKOLWIEK.
Ja też zgadzam się z Adiaphorą mogłabym dorzucić od siebie, że dla mnie - jest to przejaw stresu.
Czasem mam takie sytuacje - powinnam coś zrobić (nieprzyjemnego) no i wtedy... wejdę na forum i coś napiszę, włączę TV i coś obejrzę, aż robi się taka pora, że czas spać, może jutro to zrobię. Innym przejawem stresu jest jak szukam pretekstu, by nie robić swoich obowiązków/stałych elementów dnia np. nie iść na jogę, no bo w końcu to dość męczące ćwiczenia i zabierają czas, który mogłabym poświęcić na zrobienie tego nieprzyjemnego obowiązku, no ale jakoś tak czas ucieka.
Pegutka - wpadasz w błędne koło. Im bardziej ci się nie chce, tym bardziej ogarnia cię taki lekko depresyjny stan, myślę, że nie jesteś zadowolona z tego, że nic się nie dzieje w twoim życiu.
Spróbuj zrobić coś przyjemnego dla siebie, spróbuj organizować sobie czas z wyprzedzeniem kup np. bilety do kina, czy teatru - będziesz musiała się ruszyć - bo przecież masz już bilety, albo zaproś znajomych na sobotni wieczór - w sobotę w południe poczujesz naturalną presję, by sprzątnąć mieszkanie i coś kupić na imprezkę. Idź z psem - nie tylko po to, by nie narobił w pokoju, ale by się z nim pobawić, idź na plac gdzie będziesz mogła swobodnie porzucać mu kijek, albo zabierz ze sobą aparat i spróbuj zrobić przy okazji zdjęcia artystyczne Pomyśl o takich rzeczach, które dodadzą ci pozytywnej energii.
Kilka sposobów w jaki można pokonać lenistwo to:
1. Opracuj plan działania
2. Ustal pomniejsze cele
3. Staraj się nie zniechęcać
4. Unikaj rozpraszania się
5. Wykorzystaj swoje zalety
6. Pamiętaj, żeby twoje zadania były łatwo osiągalne
7. Poproś kogoś o pomoc
8. Nie musisz być perfekcjonistą
więcej można dowiedzieć się tutaj:
fabrykacv
10 2022-07-17 12:47:41 Ostatnio edytowany przez JamesWebber (2022-07-17 12:48:08)
Ostatnio przeczytałaś fajny artykuł, który polecam twojepoz.pl/o-lenistwie-i-sposobach-jego-pokonywania
Dowiedziałam się z niego, że istnieją rózne rodzaje lenistwa i na każdy trzeba reagować indywidualnie