Witam Was wszystkich serdecznie ....
Chciałabym podjąć temat - jak utrzymać "zdrową" równowagę w związku. Chodzi mi dokładniej o to, jak zrobić, żeby obie strony chciały tak samo, kochały tak samo mocno, były zaangażowane w tym samym stopniu.. Czy to w ogóle jest możliwe? Czy zawsze ktoś musi kochać bardziej - a przez to skazać się na przegraną pozycję?
Z mojego doświadczenia wynika, że o tą równowagę bardzo trudno. Zawsze miałam tak, ze albo ktoś za mną "biegał", albo ja za kimś, a nigdy jednocześnie i w równym stopniu.
Teraz akurat mam tak, że to ja zabiegam i widzę, ze prowadzi mnie to do nikąd. Wiadomo - facet lubi zdobywać. Tylko, że czasem jest tak, że nie wiadomo kiedy, to my kobiety przejmujemy inicjatywę, bo wcześniej i bardziej się zaangażowałyśmy i bardziej nam zależy... a w konsekwencji przegrywamy ... Jak tego uniknąć?
Co o tym sądzicie?