Łezka05 napisał/a:Witam, musze się wygadać i może usłyszeć jakąś opinię osoby która nie jest bezpośrednio zaangażowana....
sprawa wygląda następująco, pół roku temu zmarła moja mama, tato został sam w domu... Dom 3 pokoje (w tym 1 bardzo mały), kuchnia i łazienka... W moim domu zawsze był problem z alkoholem, z tego powodu wyprowadziłam się w ciągu jednego dnia - zarówno mama jak i ojciec pili, urządzali awantury. Wyprowadziłam się do miasta oddalonego 20 km... Dzisiaj zadzwonił mój brat - młodszy dodam - z pytaniem co robimy z tatą (brat mieszka kilka ulic od niego, niedawno się ożenił)?? Zaczął że tata kupił przez internet antywirusa czy jakąś usługę która kosztuje 70 euro żeby naprawić komputer i czeka na niego jeszcze kilka transakcji - mój brat się dowiedział bo ma otwarty dostęp do konta taty... Sam tata tak postanowił... Wydaje się że to naciąganie, ale mój brat otwarcie zaatakował tatę, a on uniósł się honorem.. Potem powiedział że ojciec ma problem alkoholowy ( tak jakbym nie wiedziała) - ja sama nie piję alkoholu, a brat czasami nawet pił z tatą ehhhh bez komentarza. No to powiedziałam że możemy porozmawiać, powiedzieć że się martwimy i żeby poszedł na terapię(kiedyś nawet miał taki plan ale nie zrealizował)... Mój brat sugeruje, raczej chyba wymaga żebym zamieszkała z tatą i się nim zaopiekowała... Ja mam męża, małego synka, który chodzi do przedszkola, korzysta z rehabilitacji (ma problemy i orzeczenie o niepełnosprawności) - mamy tutaj ośrodek... Wkurza mnie to, że wzbudza we mnie poczucie winy, nadmierną odpowiedzialność... Odwiedzam tatę parę razy w miesiącu, dzwonię parę razy w tygodniu... Nie mam gwarancji że ojciec przestanie pić, boję się że mogą być znów awantury, nie chcę kolejny raz wchodzić w to... A po drugie jaką mam gwarancję że ojciec nie wyleje mnie z domu... Nie chcę z nim mieszkać... Czy naprawdę jestem taką egoistką??
W sobotę mamy zamiar porozmawiać z ojcem o tych sprawach (prawdopodobnego naciągania i alkoholu), no nie wiem jak mam z bratem rozmawiać ehhh... Do niego nie docierają argumenty... On mówi że on nie zamieszka bo ma wyremontowane mieszkanie - a ja nawet tego od niego nie wymagam, bo nie chcę by ryzykował swoim szczęściem.. Ja też raz zaryzykowałam wyprowadzając się a teraz mam niby kolejny raz zaryzykować wg mojego braciszka....
najbardziej mnie wkurzył tekst, że musimy coś z tatą zrobić bo z domu nic nie zostanie- tak jakby mu najbardziej na kasie zależało....
Witaj Łezka! Nigdy, ale to nigdy nie zgadzaj się na zamieszkanie z ojcem alkoholikiem. Masz męża i dziecko i to na nich powinna skupiać się twoja uwaga zwłaszcza, że dziecko musi mieć dostęp do rehabilitacji.
Bronisz sie przed zamieszkaniem z ojcem, bo dobrze wiesz, że życie z alkoholikiem w jednym domu to jedna wielka huśtawka emocjonalna, życie w niepewności i strachu kiedy wybuchnie awantura i jaki będzie jej przebieg.
Zajmowanie się alkoholikiem bardzo często prowadzi do współuzależnienia, co to jest to na pewno wiesz a jeżeli nie to poczytaj na ten temat. Twój mąż, a zwłaszcza dziecko nie znają takiego życia, może im być bardzo ciężko funkcjonować w takim domu. Nie funduj im tego. Ojciec jest alkoholikiem i jeżeli nawet teraz zmniejszył częstotliwość picia to nie masz pewności co będzie za kilka dni, tygodni czy miesięcy.
Podobny temat przerabiałam z moimi braćmi jakieś siedem lat temu, po śmierci matki. Nasz ojciec był alkoholikiem, awanturnikiem wręcz psycholem. Każdy z nas uciekł z takiego domu jak najdalej, ale matka nie chciała od niego odejść, pomimo, że co jakiś czas lądowała w szpitalu z ciężkim uszkodzeniem ciała, nie odeszła bo uznała, że Bóg zsyła na nią krzyż bo ja kocha i wybrał ja na męczennicę podobnie zresztą jak wcześniej wybrał swojego syna i skazał go na ukrzyżowanie (takie zdanie usłyszała od proboszcza w swojej parafii i przyjęła to do wiadomości, a nawet jej się to chyba spodobało, bo była usprawiedliwiona i nie musiała z tym nic robić), u niej tak własnie przebiegało uzależnienie od ojca alkoholika.
Sama nie odeszła od niego i nas tam trzymała psychiczni, bo nie mogliśmy się odciąć od cierpiącej wiecznie matki. Po jej śmierci ojciec zmniejszył picie, nawiązał z nami kontakt, na który wcześniej nie miał w ogóle ochoty. Przez całe życie nie miałam tyle rozmów z ojcem co przez kilka miesięcy po śmierci matki. Nawet cieszyłam się, że mogę z nim pogadać telefonicznie (mieszkałam od niego około 600 km). Za każdym razem jak kończył rozmowę to dopytywał się kiedy znowu zadzwonię i o której godzinie. Jak czasami spóźniłam się z telefonem do niego to sam dzwonił z zapytaniem czy coś się stało bo martwi się dlaczego nie dzwonię. Podobnie zachowywał się w stosunku do moich braci. Rozmawiał o mamie i mówił jak to jej jemu brakuje, nie raz myślałam sobie w duchu, ze może teraz doceni że ja miał, że przy nim trwała i przynajmniej jakieś wyrzuty sumienia go pomęczą.
Ale prawda była inna. On nie pragnął z nami kontaktu bo byliśmy jego rodzina on nas potrzebował bo brakowało mu pieniędzy, musiał robić opłaty i kupować sobie jedzenie, a zjeść zawsze lubił dużo i dobrze i na alkohol (pił jakieś nalewki) brakowało mu pieniędzy. Zawsze opłaty i zakup jedzenia finansowane były przez matkę, a jego pieniądze wydawał na alkohol. Brakowało mu i zaczął pożyczać pieniądze, bo pic się chciało, zadłużył się i ludzie nie chcieli mu już pożyczać, bo oddawać nie miał z czego. To wydzwanianie o wcześniej ustalonych porach związane było z jego piciem, nie chciał abyśmy się dowiedzieli, ze dalej pije na umór. Kiedyś dostał zapaści alkoholowej i trafił do szpitala z podejrzeniem wylewu. Jak opuścił szpital to wezwał nas do siebie i zażądał opieki. Powiedział, że nie interesuje go kto się nim będzie opiekował tylko ze opieka musi być i dodał również, że do żadnego ośrodka opiekuńczego nie pójdzie. Nie pójdzie też do żadnego z nas, tylko ktoś musi przyjść mieszkać do niego. Uzasadnił to stwierdzeniem, że starych drzew się nie przesadza. To jego żądanie wzbudziło we mnie niepokój i zaczęłam się wycofywać z kontaktów z ojcem.
Jednak jeden z braci nabrał się, pytałam się jego i jego żony czy zdają sobie sprawę kim jest ojciec i że z nim będą mieszkać na codzień na co dostałam odpowiedź, że on już tak nie pije. Przeprowadzili się do niego, wynajęli swoje mieszkanie lokatorom, zaciągnęli kredyt na remont domu ojca. Remont trochę przeciągał się bo dużo robili własną pracą, ojciec denerwował się że to tak długo trwa i ich popędzał. Oni myśleli że to z samotności a on chciał mieć znowu komfort życie jak za matki, tz. utrzymujecie mnie, robicie opłaty a ja za swoje pije. Pił do upadłego, przestał się myć, załatwiał się do łóżka lub w spodnie, żądał opierunku i kompania go. Jak brat mu zwracał uwagę, ze jest w pełni sił i sam może się umyć to słyszał, że to jest ich psi obowiązek, a jak nie to fora ze dwora. Dochodziło do awantur i bijatyk. Policja była codziennie u nich bo co dzień były awantury. Brat i jego żona zaczęli chorować na serce (bratowa jest po operacji serca). Ojciec sprowadzał do domu kumpli od nalewek i razem rozstawiali rodzinę brata po kątach. Syn brata, jak podrósł to popijał z dziadkiem i pomału również uzależnił się od alkoholu. Miedzy bratem, a jego żoną zaczęło również dochodzić do awantur, bo żyli w ciągłym napięciu.Rodzina im zaczęła się rozsypywać. Brałam udział w godzeniu ich, byłam znowu zmęczona tymi problemami. Praktycznie dzień w dzień telefony. Ojciec zapił się na śmierć trzy lata temu i powiem, że Bogu dziękuje, że go już nie ma. Dlatego nie niszcz sobie życia i nie miej wyrzutów sumienia, ojciec jak urządzał awantury to też ich nie miał. Bratu odmów zdecydowanie i koniec, jak chce to niech idzie i sam się nim zajmie jeżeli ma odwagę, a innych niech do tego nie namawia. Nie pozwól bratu manipulować sobą, bo zaczyna grać na twoich uczuciach.
To twoje życie i masz prawo do własnego zdania. Rozmowa z ojcem nic nie da, on nawet może obiecać ci, że pójdzie na terapię, ale gdyby tak na prawdę chciał przestać pić to bez rozmowy i namawiania sam by poszedł, Terapia też nie zawsze jest skuteczna i wcześniej czy później alkoholicy wracają do nałogu. Zaryzykujesz? Ten dom nie jest wart tego, aby ci się rodzina rozsypała. Trzymam kciuki za dobrze podjętą decyzję.