Wczoraj, po ponad 10 latach związku zrozumiałam w jak wielkim kłamstwie żyje. Poznaliśmy sie gdy byliśmy jeszcze nastolatkami, wiedliśmy nie zawsze łatwe życie, bo byliśmy jakby z dwóch światów. Ja z dobrego i ułożonego, on na granicy prawa. Dzieliło nas ok 300km. Po chyba 3 latach zamieszkaliśmy w tym samym miescie aż w końcu zamieszkaliśmy razem. Uporządkowaliśmy swoje życie, on sporządniał, ja wyluzowałam i znaleźlismy się w optymalnym punkcie. Bywało różnie. największe kryzysy były gdy byłam w pierwszej i drugiej ciąży. W pierwszej przyznał mi się, że jest dziewczyna, która go zauroczyła. W drugiej wypierał się choć doskonale wiem, że był ktoś w jego życiu.W międzyczasie zdarzało sie znajdywałam jego ogłoszenia w Internecie że szuka dzewczyny, raz nawet że szuka chłopaka bo dziewczyny go znudziły... Zawsze mówił, że to zabawa bo lubi popisać i z nikim sie nie spotyka. Zaręczał mi wielokrotnie patrząc mi w oczy że nigdy mnie nie zdradził (tak wiem, to pewnie nic nadzwyczajnego). Ufałam mu, chciałam ufać. Kochałam. Nadal kocham. Po ostatnim ciężkim bardzo kryzysie jaki miał miejsce w maju 2015 wiele w sobie zmieniłam, nie tyle że wbrew sobie, ale naprawde ogromnie starałam sie o ten związek zgodnie z jego i swoimi wyobrażeniami. Urodziłam dziecko i wydawało mi się, że jesteśmy związkiem idealnym. Nie miałam najmniejszych powodów by cokolwiek podejrzewać. W tamtym tyogdniu zobaczyłam znów ogłoszenie (przeglądaliśmy jego skrzynkę mailową razem), że szuka "młodej, szczupłej itd....". Znów były wymówki, że to z nudów, że chciał się atrakcyjny poczuć, że mnie kocha itd. Spędziliśmy weekend w górach. Cudownie było. Podczas gdy wczoraj znów odkryłam, że pisze z jakąś dziewczyną (niby lat 18) i ma jej pokój wynająć wzamian za miłe spotkania... Załamałam sie. Nie wiedziałam, że można być tak dwulicowym. Naprawdę wydawało mi się, że się kochamy i jesteśmy szczęśliwi. Wiem co z siebie daję i nie podejrzewam by brakowało mu seksu, miłości, troski, wsparcia... Może jedynie adrenaliny mu brakuje. Tak wiem. Powinnam odejść i sie nie zastanawiać. Tylko jak mam to zrobić skoro po pierwsze ja go naprawde kocham a po drugie i znacznie trudniejsze co z dziećmi... Wiem, że on będzie próbował mi je zabrać. Wiem, że mówi sie, że sądy są zawsze po stronie matek, ale ja jestem nikim podczas gdy on ma pieniądze i duże znajomości. Myślę, że z łatwością mógłby mnie oskarżyć np o alkoholizm, znaleźć swiadków i mnie zniszczyć. Teraz myślę w ilu sytuacjach byłam okłamywana, a zawsze gdy coś wypływało na wierzch to wierzyłam jemu. O ilu rzeczach nie miałam pojęcia nie chce nawet myśleć. A najlepsze, że w maju mamy zarezerwowany termin ślubu. On wyznaje mi miłość i planuje wszystko, zresztą ja też jeszcze pare dni temu to robiłam. Wiem, popełniłam dwa zasadnicze błędy. Kocham za bardzo i za dużo wybaczyłam. Teraz mam za swoje. Mam 30 lat i czuje że przegrałam swoje życie.
2 2016-01-20 10:52:57 Ostatnio edytowany przez rojka (2016-01-20 10:55:13)
Weź ślub.
Po ślubie rozwód i alimenty . Już nie będziesz z niczym.
Dlaczego tak napisałam?
Dlatego,że skoro on nie miał skrupułów i okłamywał Cię przez tyle lat to nic nie stoi na przeszkodzie zrobić dokładnie to samo a dodatkowo jeszcze obawiasz się jego dalszych perfidnych kroków wobec Ciebie.
On udawał, oszukiwał , grał Ty też możesz sie tego nauczyć.
I już teraz zacznij się ogarniać . Musi do Ciebie dotrzeć to,że Twój przyszły mąż ma od lat za uszami.
To co wydaje Ci się nie możliwe jest jak najbardziej realne.
Związek jej się sypie i ma wziąć ślub, żeby się zemścić?! Bez komentarza.. Nie bierz żadnego ślubu, to będzie więcej formalności, więcej stresów i latania po sądach. Jeżeli nie widzisz szansy na ratowanie związku, to zacznij działać w kierunku jego zakończenia.
Ale alimenty na dzieci należą się jej i bez ślubu - do tego potrzebne jest po prostu uznanie ojcostwa. Poza tym, jeśli on ma kasę a ona nie - to on sobie wynajmie dobrego adwokata, a jej nie będzie stać. I cały misterny plan odarcia gościa z kasy skończy się tym, że to on jej odbierze dzieci. Albo tym, że w ogóle rozwodu nie dostanie, bo - wbrew pozorom - to nie jest orzekane z automatu "jest pozew/jest rozwód". Dobry prawnik udowodni jej, że o zdradach wiedziała przed ślubem, a ślub wzięła tylko po to, by uzyskać alimenty na siebie - w takiej sytuacji sąd może rozwodu odmówić.
Pieniądze to jedno, ale on zna ludzi którzy mu pomogą. tak samo teraz jak i po ewentualnym ślubie. nie wiem czy mogłabym jakkolwiek z nimi wygrać. zaczynam myśleć, ze nie mam wyjścia i będę udawać jakby sie nic nie działo.
Nie rozumiem dlaczego on tak sie zachowuje, może to kwestia jakiegoś uzależnienia.... Nie, nie chce go tłumaczyć. Po prostu, wiem, mam wady jak każdy ale wydawało mi się, że jestem atrakcyjną kobietą. Że w łóżku nam świetnie. poza nim też. Dzieci. Plany. Niedawno otworzył firmę, więc pomagałam jak umiałam na 200%. Nie wiem czego on szuka u innej.
No to nie pozostaje Ci nic innego tylko poszukać wsparcia w rodzinie, iść do pracy, stanąć na własnych nogach.
Wówczas jak nic się nie zmieni możesz rozpatrywać w sądzie Wasze rozstanie, pobyt dzieci przy Tobie i alimenty.
A jeśli ma jakieś podstawy co do tego alkoholu to musisz ten problem rozwiązać.
U innej on może po prostu szukać nowości - bo u ciebie już tego nie znajdzie. Albo testuje, czy wciąż potrafi zdobyć - ty już jesteś zdobyta. Albo pociąga go sama zdrada, tajemnica, ukradkowe przyjemności. Normalny, stabilny związek może nie pasować ludziom z wielu powodów - i partner (w tym wypadku ty) nie ma tu znaczenia. Mogłabyś być najlepszą kobietą świata, demonem seksu i boginią domowego ogniska w jednym, ale jak twój facet nie umie żyć w stabilizacji, to będzie skakał na boki. W każdym razie zachowanie twojego faceta to jest kwestia tego, co siedzi w jego głowie - w żadnym wybadku to nie jest twoja wina, ani twoje braki.
Ewentualnie - on należy do grupy idiotów (niestety, wciąż licznej), którzy uważają, że kobiety nadające się na żony nie nadają się na kochanki (albo wręcz nie powinny się nadawać). I może z jego perspektywy z waszym życiem seksualnym nie jest tak dobrze, jak ci się wydaje. Może on od początku wychodził z założenia, że ty się świetnie nadajesz na matkę i żonę-gospodynię, a erotyczną ekscytację on sobie zapewni na boku. I seks z tobą wcale nie musi być przykrym obowiązkiem - przeciwnie, może być naprawdę fajny. Ale on chce czegoś więcej i po to więcej biega na zewnątrz (bo wie, albo ubzdurał sobie, że z tobą mieć tego nie będzie).
Na czym opierasz przekonanie, że on ma znajomych, którzy realnie są mu w stanie pomóc w odebraniu ci dzieci? Kim są ci ludzie?
W rodzinie raczej wsparcia nie znajdę. Nie mówię, ze nie mam bliskich ale nie wydaje mi sie by mogli mi zaoferować jakiekolwiek wsparcie.
Co do pracy to formalnie jestem zatrudniona tylko przebywam na macierzyńskim. Mam złożony wniosek o żłobek dla dziecka ale dopiero za pół roku. Moje pieniądze są mi w stanie wystarczyć na kiepską egzystencję.
W ogole piszę tutaj bo wstyd mi że znalazłam się w takiej sytuacji i nie umiałabym chyba sie w realu nikomu do tego przyznać.
Problem z alkoholem? nie raczej mnie nie dotyczy, napisałam tak bo kiedyś, już kilka lat temu w jakiejs kłótni wykrzyczał mi, że może tak zrobić by osiągnąć swój cel. On w ogole jest strasznym cholerykiem, potrafi mówić wiele rzeczy a za 5 minut być do rany przyłóż.
Kto może mu pomóc? Jego przyjaciel zna najlepszych prawników w kraju. A on sam zresztą umie kombinować dobrze.
Nie wiem, myślę o tym już tyle czasu i chyba naprawde nie pozostanie mi nic innego jak w tym tkwić. Przyzwyczaić się. Nie wyobrażam sobie życia bez moich dzieci. Może sama powinnam sobie kogoś znaleźć, może będzie mi łatwiej jak poczuje że odpłacam mu tym samym. Może w tym czasie próbować zbierać dowody jego kłamstw by w razie czego je mieć. Czuje, że sie pogubiłam. Wybaczcie bo pewnie z Waszej perspektywy wygląda to jak totalne farmazony. Normalnie przypominam sobie wpólne chwile, rozmowy, nawet te sprzed tygodnia i wierzyć mi sie nie chce że można tak kłamać, tak udawać.
Na pewno nie pakuj się w kolejne zobowiązania z nim, kredyty itp. Przeczekaj ten okres kiedy oddasz dziecko do żłobka i wtedy zacznij odkładać swoje pieniądze. Jak będziesz mieć środki to będzie ci łatwiej podjąć decyzję co dalej.
10 2016-01-20 15:28:20 Ostatnio edytowany przez madoja (2016-01-20 15:29:07)
Ja tylko tak wtrącę, że nie rozumiem takich kobiet. Od początku wiedziałaś jaki to człowiek. Kryminalista, szemrane znajomości, zdrady od dawna, parę lat temu nastraszył Cię że Cię zniszczy, a Ty sobie radośnie zachodzisz z nim w ciążę raz za razem.
Coś mi się wydaje że tak go kochasz z powodu super seksu (bo przecież z bad boy'ami seks jest taaaaki ekscytujący) i jego pieniędzy.
Chciałoby się napisać: masz za swoje.
Chciałoby się napisać: masz za swoje.
Nie bądź taka butna, bo jeszcze nie wiadomo co tobie pisane. Nie chciej, żeby ktoś o twoim problemie powiedział "masz za swoje", bo to jest poprostu chamskie.
On to robi, ponieważ może.
Ponieważ NIGDY, PRZENIGDY nie spotkały go żadne konsekwencje z Twojej strony autorko z powodu jego jawnych i ewidentnych zdrad.
Co najwyżej kiedy odkrywasz kolejne zdrady - jedziecie sobie na romantyczny i cudowny weekend w góry, a Ty wybaczasz.
Więc co facet sobie o takim stanie rzeczy ma myśleć ?
No jak to - znowu łyknęła wszystkie moje kłamstwa jak pelikan, dobra nasza, teraz zobaczę sobie jak to jest z rudą (brunetką, blondynką, szczupłą, puszystą, niską, wysoką etc.)
On tak głęboko w dupiu ma Ciebie, że nawet nie zadaje sobie trudu, żeby ze skrzynki usunąć kompromitujące dowody ...
Nie to wszystko absolutnie nie tak. Jego jak on mówi wychowała ulica, stąc jakieś wybryki za małolata, jak sie poznaliśmy wszystko sie unormowało i nie zaszłam w ciąże z kryminalistą. Seks owszem jest fajny, nie będę z siebie świętej robić, ale zdecydowanie nigdy nie był i nie jest najważniejszy. Możecie mieć mnie za głupią, to nie jest ważne. Ja naprawde go kochałam i kocham dalej. W tym wszystkim owszem, gada czasem rzeczy różne, ale na gadaniu się kończy. Zawsze mogłam na niego liczyć. Naiwna jedynie jestem bo myślałam że na jego gadaniu się kończy, w sensie że puści jakieś ogłoszenie.... (tym bardziej absurdalne że faceta szuka) i tyle. Nidgy nie natknęłąm się na ewidentny dowód że z kimś romansuje. NIe nakryłam go na gorącym uczynku. Wierzyłam, bo kocham. W tym mój błąd. Ale widzę, że macie mnie za małolatę co łobuza pokochała i ma za swoje. Uciekam stąd. Miejcie o mnie dobre myśli, cokolwiek będzie dalej, są mi teraz potrzebne.
madoja napisał/a:Chciałoby się napisać: masz za swoje.
Nie bądź taka butna, bo jeszcze nie wiadomo co tobie pisane. Nie chciej, żeby ktoś o twoim problemie powiedział "masz za swoje", bo to jest poprostu chamskie.
Ale wrażliwe i delikatne się to towarzystwo zrobiło.
Autorka obrażona uciekła.
Na tym forum nie takie rzeczy sie czytało.
Teraz to najlepiej przytakiwać, zgadzać sie a najlepiej nie mieć własnego zdania.
BłękitnyPacyfik napisał/a:madoja napisał/a:Chciałoby się napisać: masz za swoje.
Nie bądź taka butna, bo jeszcze nie wiadomo co tobie pisane. Nie chciej, żeby ktoś o twoim problemie powiedział "masz za swoje", bo to jest poprostu chamskie.
Ale wrażliwe i delikatne się to towarzystwo zrobiło.
Autorka obrażona uciekła.Na tym forum nie takie rzeczy sie czytało.
Teraz to najlepiej przytakiwać, zgadzać sie a najlepiej nie mieć własnego zdania.
Ale bez przesady Rojka. Mnie też (chociaż potrafię być niekiedy ostrzejsza w wypowiedziach) drażnią podobne stwierdzenia. Sama taka byłam ("głupie baby mają za swoje"), dopóki sama się nie stałam taką "głupią babą". Swoje zdanie to jedno, a pseudo-mundrość to drugie.
16 2016-01-21 08:36:32 Ostatnio edytowany przez rojka (2016-01-21 08:38:30)
rojka napisał/a:BłękitnyPacyfik napisał/a:Nie bądź taka butna, bo jeszcze nie wiadomo co tobie pisane. Nie chciej, żeby ktoś o twoim problemie powiedział "masz za swoje", bo to jest poprostu chamskie.
Ale wrażliwe i delikatne się to towarzystwo zrobiło.
Autorka obrażona uciekła.Na tym forum nie takie rzeczy sie czytało.
Teraz to najlepiej przytakiwać, zgadzać sie a najlepiej nie mieć własnego zdania.Ale bez przesady Rojka. Mnie też (chociaż potrafię być niekiedy ostrzejsza w wypowiedziach) drażnią podobne stwierdzenia. Sama taka byłam ("głupie baby mają za swoje"), dopóki sama się nie stałam taką "głupią babą". Swoje zdanie to jedno, a pseudo-mundrość to drugie.
Czasami też są potrzebne ostrzejsze słowa bo napisane w delikatny sposób nie trafiają.
Te pseudo wynika z doświadczenia a to,że akurat zostało napisane w taki a nie inny sposób to już zależy od tego jaki ktoś ma styl wypowiedzi
i do jakiego stopnia napisze prosto z mostu.
" Kocham za bardzo i za dużo wybaczyłam. Teraz mam za swoje." to są słowa autorki z pierwszego postu.
Autorka zdaje sobie sprawę z tego w czym tkwi ale , tak przypuszczam, napisała tutaj ,żeby ją wyprowadzić z błędu, żeby się pocieszyć,że może nie jest aż tak źle ,że ON nic nie robi złego , tylko tak sobie zamieszcza różnej treści ogłoszenia dla zabawy.
A jednak może być gorzej niż myśli.
Wiele osób nie dopuszcza do siebie prawdy . Trwanie w kłamstwie i zamykanie oczu jest wygodniejsze bo nie trzeba nic zmieniać.
Miała być rodzina i będzie - za wszelką cenę.
17 2016-01-21 17:31:54 Ostatnio edytowany przez BłękitnyPacyfik (2016-01-21 17:42:23)
Wiesz co rojka, forum nie nie jest po to, żeby linczować tylko pomagać. To, że ty czytałaś gorsze rzeczy i tobie to nie przeszkadza to twój problem. Może ciebie zhejtujemy, bo to takie normalne. Nic dziwnego, że autorzy uciekają po kilku postach jak ktoś po nich jeździ. Ludzie przychodzą tutaj po pomoc, a nie żeby ktoś wyładował swoje frustracje na nich.
Może się z ciebie pośmiejemy, że parę postów wyżej miałaś genialny pomysł, żeby autorka wzięła ślub z tym facetem, a teraz mądralujesz. Na przyszłość dwa razy się zastanów co chcesz napisać. Teraz to każdy ma neta, tylko nie każdemu z rozumem po drodze.
Lola przede wszystkim nie poddawaj się.
Łatwo się komuś pisze, że on nie poniósł konsekwencji. Tylko niby co miałaś zrobić...
Czasem zanim wykona się jakiś drastyczny ruch warto rozważyć co dalej. Nie jesteś wcale aż w tak beznadziejnej znowu sytuacji.
Oprócz tego, że rozwiały się twoje wyobrażenia nic się nie dzieje. Możesz sobie na spokojnie planować przyszłość i realizować plany.
Myśleć o sobie, a mniej skupiać się na "miłości" Ustawić się.
To już twoja sprawa czy za niego wyjdziesz czy nie. Jako jego żona masz chyba trochę lepszą pozycję - w razie rozstania.
Facet może być seksoholikiem albo mieć jakieś inne problemy.
Wiele osób czasem żałuje, że nie zachowało sobie pewnej wiedzy dla siebie.
Nie chodzi o to, żeby udawać przed sobą, że czegoś nie ma. Tylko na spokojnie sobie zaplanować swoje dalsze życie i się do niego przygotować.
I nie martw się tak, czasem życie wychodzi nam na przeciw i pewne sprawy same się rozwiązują.
No dobrze, ale podkreślasz ze tak go kochasz ze go nie zostawisz, to zostaje ci się pogodzić ze czasem wystuka ciebie a czasem inną w wynajmowanych mieszkaniu. Jak dajesz sobą pomiatac od 10 lat to co ci teraz zaczęło przeszkadzac bardziej?
Jestem głupią po przejściach wiec mogę juz śmiało to napisać - przecież lubisz ze raz cię zwyzywa, zeszmaci, zdradzi a zaraz potem weźmie góry. I tak od 10 lat.
Jakby lubiła to nie pisałaby na forum i nie myślała o odejściu.
Chyba nie chodzi o to, żeby autorkę oceniać tylko, żeby pomóc jej wyjść z tego co jej nie pasuje. Przedstawić jakieś rozwiązania, podtrzymać na duchu.
21 2016-01-21 19:37:38 Ostatnio edytowany przez kitkaoskara (2016-01-21 20:41:06)
Ja tylko tak wtrącę, że nie rozumiem takich kobiet. Od początku wiedziałaś jaki to człowiek. Kryminalista, szemrane znajomości, zdrady od dawna, parę lat temu nastraszył Cię że Cię zniszczy, a Ty sobie radośnie zachodzisz z nim w ciążę raz za razem.
Coś mi się wydaje że tak go kochasz z powodu super seksu (bo przecież z bad boy'ami seks jest taaaaki ekscytujący) i jego pieniędzy.
Chciałoby się napisać: masz za swoje.
Mam podobnie.
Nic się nie dzieje bez przyczyny. Wybrałaś człowieka z nieciekawymi korzeniami i wzorcami nie wiem na co licząc.
Ale rozumiem nawet, że zaślepienie, zauroczenie i to, że popłynęłaś.
Ale dzisiaj, gdy już wiesz z kim masz do czynienia, dla mnie to zwykle sprzedawanie siebie. Przykro mi, ale nie szanując siebie, skazujesz się na bycie pomiataną i nieszanowaną.
Wybrałaś człowieka z nieciekawymi korzeniami i wzorcami nie wiem na co licząc.
To, że ktoś pochodzi z nieciekawej rodziny i miał ciężko w życiu nie oznacza, że nie wyjdzie na prostą. Autorki partnerowi jak sama napisała to się udało. A to, że lubi sobie poużywać to zupełnie inna kwestia, przecież wiele facetów z tzw. "dobrych domów" też tak robi.
Autorko nie bój się zostawić tego człowieka, nikt nie zabierze Ci dzieci z powodu braku stabilności finansowej. Najlepiej zbieraj jak najwięcej dowodów jego zdrad. Wydrukuj sobie jego ogłoszenia, zrób mu o to awanturę i zagroź, że odejdziesz. Nagraj tą rozmowę, bo skoro jest cholerykiem to być może pod wpływem emocji przyzna się do zdrad, lub znowu Ci zagrozi, że zrobi z Ciebie alkoholiczkę. Wątpię, aby sąd zdecydował się powierzyć dzieci komuś takiemu, bo będzie patrzył przede wszystkim na ich dobro. A osoba, która nie potrafi stworzyć stabilnego związku z drugą osobą, nie jest dla nich dobrym przykładem. Nie pozwól mu się zdominować, chcesz, aby Twoje dzieci wychowywały się w domu gdzie tata szuka sobie przygód na boku, a mama jest ciągle nieszczęśliwa z tego powodu ?
Lola tak nie jest. Nawet jeśli pomyliłaś się w życiu to nie znaczy, że się nie szanujesz i skazujesz na bycie pomiataną.
Jesteś teraz już świadoma, że to co słyszysz niekoniecznie jest prawdą. Jesteś młoda, jeszcze wiele w swoim życiu możesz zmienić na lepsze. I na pewno ci się uda jeśli będziesz do tego dążyć i sobie nie odpuścisz.
Znajdzie się sposób.
24 2016-01-21 20:48:31 Ostatnio edytowany przez kitkaoskara (2016-01-21 20:50:48)
Też uważam, że autorka może wiele. Pytanie, czy chce zobaczyć rozwiązanie, czy woli użalać się nad sobą.
Ona weszła w rolę ofiary i jej tak dobrze, gdy tworzy swoją tożsamość z dramatu, który stał się jej udziałem.
Wystarczy przeczytać jak autorka pisze o swojej miłości do kogoś, kto ją zdradza, poniża. To oznacza, że ona LUBI być tak traktowana, to oznacza, że ona CHCE być poniżana, to oznacza, że ona WYBIERA bycie podnóżkiem.
Ta kobieta potrzebuje interwencji terapeuty, żeby się podnieść z kolan i zacząć siebie szanować, stając się niezależnym człowiekiem.
25 2016-01-21 20:58:14 Ostatnio edytowany przez zbytdelikatna (2016-01-21 21:00:57)
Lola poczytaj bloga moje dwie głowy, to coś o kobietach takich jak my - kochających za bardzo.
Ale tak na marginesie - ja osobiście nie znam ani jednego związku tzw nietoksycznego. Zawsze coś tam się dzieje, a to ze strony faceta, a to kobiety. Bardzo, ale to baaardzo chciałabym poznać choć jedną długoletnią parę, gdzie jest wszystko okej. Gdzie jest tak książkowo, niekonfliktowo, przyjacielsko, poukładane jak w pudełeczku. Chyba takie pary to tylko w książkach. Piszą tu kobiety, które były 20-30 lat w związku i uważały, że to udany związek, a raptem - ryp, mąż odchodzi, zakłada nową rodzinę, a żonie robi największe świństwa. Dlatego uważam, że warto zawsze liczyć przede wszystkim na siebie, właśnie swoje dochody, swoich bliskich, przyjaciół, żeby nie zostać całkiem z ręką w nocniku, gdy partnerowi odbije.
I jeszcze jedno - przestań mu tak pomagać i niańczyć, niech poczuje, że ty masz potrzeby, że tobie należy się też jego uwaga, nie matkuj mu, jesteś jego partnerką nie nianią.
Też uważam, że autorka może wiele. Pytanie, czy chce zobaczyć rozwiązanie, czy woli użalać się nad sobą.
Ona weszła w rolę ofiary i jej tak dobrze, gdy tworzy swoją tożsamość z dramatu, który stał się jej udziałem.Wystarczy przeczytać jak autorka pisze o swojej miłości do kogoś, kto ją zdradza, poniża. To oznacza, że ona LUBI być tak traktowana, to oznacza, że ona CHCE być poniżana, to oznacza, że ona WYBIERA bycie podnóżkiem.
Ta kobieta potrzebuje interwencji terapeuty, żeby się podnieść z kolan i zacząć siebie szanować, stając się niezależnym człowiekiem.
Kitkaoskara jestem pewna, że ona tego NIE LUBI. Ale kocha się pomimo, nie za coś.
27 2016-01-21 21:03:43 Ostatnio edytowany przez kitkaoskara (2016-01-21 21:04:28)
kitkaoskara napisał/a:Też uważam, że autorka może wiele. Pytanie, czy chce zobaczyć rozwiązanie, czy woli użalać się nad sobą.
Ona weszła w rolę ofiary i jej tak dobrze, gdy tworzy swoją tożsamość z dramatu, który stał się jej udziałem.Wystarczy przeczytać jak autorka pisze o swojej miłości do kogoś, kto ją zdradza, poniża. To oznacza, że ona LUBI być tak traktowana, to oznacza, że ona CHCE być poniżana, to oznacza, że ona WYBIERA bycie podnóżkiem.
Ta kobieta potrzebuje interwencji terapeuty, żeby się podnieść z kolan i zacząć siebie szanować, stając się niezależnym człowiekiem.
Kitkaoskara jestem pewna, że ona tego NIE LUBI. Ale kocha się pomimo, nie za coś.
Czyli czym wg ciebie jest miłość, zbytdelikatna?
Co to za miłość pomimo zdrad, poniżania itp?
Mam to samo pytanie do ciebie .
Mam to samo pytanie do ciebie .
Odpowiem, jeśli zachowasz kolejność odpowiedzi
Myślę ponadto, że autorka ma nieco sama za uszami
Myślę, że z łatwością mógłby mnie oskarżyć np o alkoholizm, znaleźć swiadków i mnie zniszczyć.
Ludzie są różni, nie każdy potrafi walczyć o swoje. Krzyczeć gdy jest mu źle. Zauważ, że autorce wydawało się że żyję w szczęśliwym związku, dopiero zaczyna otwierać oczy, które wciąż są zaślepione miłością. Mąż był według nie prawie idealny, w końcu zawsze mogła na niego liczyć, dlatego tak trudno jej w to uwierzyć, przez co podświadomie wypiera wszystkie fakty, bo przecież "za rękę go nie złapała".
Ludzie są różni, nie każdy potrafi walczyć o swoje. Krzyczeć gdy jest mu źle. Zauważ, że autorce wydawało się że żyję w szczęśliwym związku, dopiero zaczyna otwierać oczy, które wciąż są zaślepione miłością. Mąż był według nie prawie idealny, w końcu zawsze mogła na niego liczyć, dlatego tak trudno jej w to uwierzyć, przez co podświadomie wypiera wszystkie fakty, bo przecież "za rękę go nie złapała".
Autorka jest uzaleźnioną "niemotą", mylącą emocje, będące pochodną strachu z miłością.
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
«« 1 Kor 13 »»
Uważam, że to jest najtrafniejsza definicja miłości, choć tak bardzo niepopularna w dzisiejszych czasach. Ale miłość właśnie tak wygląda, jeśli wygląda inaczej, to nie jest to miłość.
33 2016-01-21 21:21:47 Ostatnio edytowany przez kitkaoskara (2016-01-21 21:22:59)
Miłość cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.«« 1 Kor 13 »»
Uważam, że to jest najtrafniejsza definicja miłości, choć tak bardzo niepopularna w dzisiejszych czasach. Ale miłość właśnie tak wygląda, jeśli wygląda inaczej, to nie jest to miłość.
Po pierwsze poszłaś na łatwiznę, korzystając ze sprawdzonego uniwersalnego wzorca, a nie pisząc z serca, co ci w duszy gra
Po drugie nie znalazłam w przytoczonym liście św Pawła (chyba?) nic o miłości POMIMO ZDRAD, NOTORYCZNYCH KŁAMSTW, NIELOJALNOŚCI, ZASTRASZANIA,...
Chyba że "wszystko znosi"?
Miłość znosi wszystko ludzie nie koniecznie.
35 2016-01-21 21:34:19 Ostatnio edytowany przez kitkaoskara (2016-01-21 21:34:54)
Miłość znosi wszystko ludzie nie koniecznie.
Widzisz cornella,
Ludzie sobie racjonalizują swoje działania tzn. szukają usprawiedliwienia dla swoich czynów.
Nawet zbytdelikatna podsyłając fragment listu do Koryntian zapomniała o PRZYKAZANIU MIŁOŚCI:
Kochaj bliźniego swego JAK siebie samego
Zauważ, że w przykazaniu nie ma kochaj bliźniego swego ZAMIAST siebie samego.
36 2016-01-21 21:49:35 Ostatnio edytowany przez cornella (2016-01-21 21:52:47)
Widzisz cornella,
Ludzie sobie racjonalizują swoje działania tzn. szukają usprawiedliwienia dla swoich czynów.
Nawet zbytdelikatna podsyłając fragment listu do Koryntian zapomniała o PRZYKAZANIU MIŁOŚCI:
Kochaj bliźniego swego JAK siebie samegoZauważ, że w przykazaniu nie ma kochaj bliźniego swego ZAMIAST siebie samego.
Akurat ani jedno, ani drugie nie ma dla mnie wartości, bo nie uznaję żadnej religii. Napisałaś, że myli miłość z uzależnieniem, a to nie musi być wcale tak, miłość jest bezkrytyczna i świadoma, kochamy kogoś mimo iż zdajemy sobie sprawę z jego wad, które wcale nie muszą nam pasować. Jest to uczucie nad który nie możemy panować, nie możesz zdecydować czy będziesz kochać tą osobę, czy tą, oraz jak długo. Autorka jest tego doskonałym przykładem. Zobacz jak wiele kobiet na tym forum wybacza zdradę i próbuję naprawić swoje związki mimo, że zostały upokorzone i zranione. Robią to ponieważ, uważają, że uczucie jakie żywią do partnera jest silniejsze od bólu jakim im zadał. Nie oznacza to, że jednocześnie nie kochają i nie szanują siebie.
kitkaoskara napisał/a:Widzisz cornella,
Ludzie sobie racjonalizują swoje działania tzn. szukają usprawiedliwienia dla swoich czynów.
Nawet zbytdelikatna podsyłając fragment listu do Koryntian zapomniała o PRZYKAZANIU MIŁOŚCI:
Kochaj bliźniego swego JAK siebie samegoZauważ, że w przykazaniu nie ma kochaj bliźniego swego ZAMIAST siebie samego.
Akurat ani jedno, ani drugie nie ma dla mnie wartości, bo nie uznaję żadnej religii. Napisałaś, że myli miłość z uzależnieniem, a to nie musi być wcale tak, miłość jest bezkrytyczna i świadoma, kochamy kogoś mimo iż zdajemy sobie sprawę z jego wad, które wcale nie muszą nam pasować. Jest to uczucie nad który nie możemy panować, nie możesz zdecydować czy będziesz kochać tą osobę, czy tą, oraz jak długo. Autorka jest tego doskonałym przykładem.
Masz wpojony bardzo idealistyczny wzór miłości, takiej romantycznej, ale pamiętaj to tylko wzorzec, który jest zgodny z TWOIMI przekonaniami. Nie musisz się dla nikogo poświęcać, deptać swoją godność, aby bronić swoich przekonań, które są tylko w twojej głowie.
Miłość to szacunek.
Miłość to bezpieczeństwo
Miłość to troska
Miłość to wzajemność w braniu i dawaniu
Miłość to odrzucenie masek
Miłość to poznawanie
Miłość to pielęgnowanie
38 2016-01-21 22:30:06 Ostatnio edytowany przez cornella (2016-01-21 22:49:49)
Miłość to szacunek.
Miłość to bezpieczeństwo
Miłość to troska
Miłość to wzajemność w braniu i dawaniu
Miłość to odrzucenie masek
Miłość to poznawanie
Miłość to pielęgnowanie
Dokładnie i z jej strony to wszystko jest. Z jego no cóż ... nie oznacza to, że ona nie może kochać jego, gdy on nie zachowuje tych samych wartości, jak sama napisałaś każdy ma inny wzorzec.
Romantyczny? nie powiedziałabym ... miłość jest uczuciem, a w nich nie ma miejsca na racjonalizm, od trzeźwego osądu jest umysł.
I tak można kochać "POMIMO ZDRAD, NOTORYCZNYCH KŁAMSTW, NIELOJALNOŚCI, ZASTRASZANIA". Rozumiem, że nie kochasz mamy, bo przecież nie raz straszyła Cię jak byłaś mała, że np. jak zjesz to to będzie bolał, Cię brzuch, albo pożałujesz jak to zrobisz, okłamywała Cię, co prawda to były niewinne kłamstewka, no ale przecież kłamstwo to kłamstwo, no i na pewno nie raz krzyczała na Ciebie. Była wobec Ciebie nie lojalna, gdy nie stawała po Twojej stronie. Czy można kochać osobę która tak Cię traktuję ?
A ona to z pewnością Cię nie kocha, bo miłość przecież nie polega na tym, aby się dla Ciebie poświęcała, tym bardziej, że ty pyskując jej deptałaś jej godność.
Poczucie godności nie ma z tym nic wspólnego i jest sprawą indywidualną. Jedni uważają, że tracą ją wraz ze spadkiem statusu materialnego, a innym można napluć publicznie w twarz, i wcale nie tracą przy tym poczucia własnej wartości, mimo że okazano im brak szacunku i upokorzono.
39 2016-01-21 22:49:06 Ostatnio edytowany przez kitkaoskara (2016-01-21 22:56:34)
miłość jest uczuciem, a w nich nie ma miejsca na racjonalizm, od trzeźwego osądu jest umysł.
I tak, i nie
Uczucie jest emocją, a emocja jest myślą, a myśl jest pochodną umysłu jego części świadomej lub nieświadomej.
Niedojrzała miłość to zakochanie, jest pierwotne, pochodzi z nieświadomej części umysłu, wynika z procesów biologicznych. W niedojrzałej miłości nie wiemy dlaczego kochamy - po prostu ktoś na nas działa
Miłość dojrzała to miłość prawdziwa, która pochodzi z emocji świadomych i przejawia się tym, że obojgu partnerom CHCE się robić wszystko, aby było jak na początku. Prawdziwa miłość jest wówczas, gdy nie ustajesz w odkrywaniu nowych możliwości jej wyrażania i rozbudzania emocji. W miłości prawdziwej już nie oczekujesz, że wszystko samo będzie się kręciło jak w zakochaniu, ale dbasz, troszczysz się, pielęgnujesz uczucia - emocje - myśli.
Rozumiesz cornella?
Uczucie jest emocją, a emocja jest myślą, a myśl jest pochodną umysłu jego części świadomej lub nieświadomej.
Odwrotnie, emocja pojawia się pierwsza i to ona kreuje myśl, dlatego czasami najpierw reagujemy, a potem myślimy
Miłość dojrzała to miłość prawdziwa, która pochodzi z emocji świadomych i przejawia się tym, że obojgu partnerom CHCE się robić wszystko, aby było jak na początku.
Nie rozumiem dlaczego się upierasz, że miłość jest zależna, nie musi nas ktoś kochać, żebyśmy kochali kogoś.
W miłości prawdziwej już nie oczekujesz, że wszystko samo będzie się kręciło jak w zakochaniu, ale dbasz, troszczysz się, pielęgnujesz uczucia - emocje - myśli.
I to właśnie robiła autorka, próbowała naprawić swój związek, nie oczekiwała że samo się jakoś ułoży, a Ty wyskakujesz z teorią, że jest niemota mylącą uczucia. Sama sobie zaprzeczasz
41 2016-01-21 23:09:58 Ostatnio edytowany przez kitkaoskara (2016-01-21 23:12:59)
Nic nie rozumiesz cornella.
Cóż do miłości się dojrzewa.
Proponuję tobie przeczytać coś klasycznego i podstawowego na początek np "psychologię miłości" B. Wojciszke.
Bywaj
A autorce radzę się zastanowić skąd u ciebie zamiłowanie do bycia udręczoną, niekochaną, oszukiwaną i zdradzaną.
Co czerpiesz z takiej relacjii?
Bo są w tym emocje, których chcesz. Dowiedz się jakie, postaraj się je nazwać.
Nic nie rozumiesz cornella.
Jak mam rozumieć coś co nie ma sensu logicznego ? Piszesz jedno, a później zaprzeczasz drugim.
Piszesz, że autorka na pewno nie kocha swojego partnera, bo nie można kochać kogoś kto zdradza, okłamuję i poniża.
Zarzucasz jej, że lubi być źle traktowana, bo nie ma wystarczająco odwagi, aby odejść. To tak jakbyś powiedziała dziecku, że lubi być bite przez kolegów ze szkoły, bo nie ma odwagi oddać.
Ale masz rację nie dogadamy się
43 2016-01-21 23:25:58 Ostatnio edytowany przez kitkaoskara (2016-01-21 23:32:47)
kitkaoskara napisał/a:Nic nie rozumiesz cornella.
Jak mam rozumieć coś co nie ma sensu logicznego ? Piszesz jedno, a później zaprzeczasz drugim.
Piszesz, że autorka na pewno nie kocha swojego partnera, bo nie można kochać kogoś kto zdradza, okłamuję i poniża.
Rzuciłam okiem na twój wątek i już rozumiem dlaczego nie miałaś szansy na zbudowanie związku satysfakcjonującego, gdzie prawdziwa miłość przekłada się na codzienną dbałość i troskę o druga osobę, jej samopoczucie i poczucie własnej atrakcyjności i bycie pożądanym. Ty byłaś mierna i bierna. Ale pracuj nad sobą, nad umiejętnością otwarcia się przed bliską osobą i budowaniem intymnej atmosfery między ludźmi.
44 2016-01-21 23:48:59 Ostatnio edytowany przez cornella (2016-01-21 23:55:26)
Rzuciłam okiem na twój wątek i już rozumiem dlaczego nie miałaś szansy na zbudowanie związku satysfakcjonującego, gdzie prawdziwa miłość przekłada się na codzienną dbałość i troskę o druga osobę, jej samopoczucie i poczucie własnej atrakcyjności i bycie pożądanym. Ty byłaś mierna i bierna. Ale pracuj nad sobą, nad umiejętnością otwarcia się przed bliską osobą i budowaniem intymnej atmosfery między ludźmi.
Haha widzę, ze wbiłam szpilę
Spoko nie jesteś dla mnie żadnym autorytetem, bo już pokazałaś że z logiką u Ciebie dość ciężko, może zacznij w końcu sama myśleć zanim opierać się na książkowych poglądach ? w jednym wątku jedziesz po dziewczynie, bo mąż ją zdradza, a ona od niego nie odchodzi, a w innym życzysz kobiecie szczęścia, która stwierdziła, że spróbuje naprawić swój związek po zdradzie. Mimo, że w jednym jak i w drugim wypadku historię są bardzo podobne, i w obu autorki "poświęcają się i depczą swoją godność" w imię miłości, która według Ciebie nie na tym polega. Rozumiem, że chcesz być fajna i dopasować się do ogółu. Skoro wszyscy wytykają błędy to ja też, skoro większość, życzy powodzenia to ja też. Ale tu nie o to chodzi, chodzi o to aby mieć własne zdanie.
A mierny to jest Twój sposób udowadniania tez, na które nie masz poparcia
Kończmy to zrobiła się z tego niepotrzebna przepychanka
A ja muszę rano wstać, bo będą na mnie czekać ludzie tacy jak Ty, którym się wydaję, że są ekspertami w życiu
45 2016-01-22 00:03:57 Ostatnio edytowany przez kitkaoskara (2016-01-22 00:20:17)
w jednym wątku jedziesz po dziewczynie, bo mąż ją zdradza, a ona od niego nie odchodzi, a w innym życzysz kobiecie szczęścia, która stwierdziła, że spróbuje naprawić swój związek po zdradzie.
Widzę, że panienka z tych, co potrzeba bardziej łopatologicznie, że się tak wyrażę
Otóż różnica między dwoma wskazanymi przez ciebie przypadkami może polegać (bo nie wiem o których konkretnie wątkach piszesz), że w jednym przypadku autorka opisuje przypadek, w którym ona jak bluszcz opłata faceta, który bardzo obrazowo poprzez zdradę, ciągle kłamstwa i oszustwa pokazuje, co dla niego znaczy, a w drugim przypadku była zdrada, bo się dwoje ludzi zupełnie pogubiło i rozminęło w życiu, ale zrozumieli, że chcą OBOJE odbudować związek.
Ta pierwsza kobieta nużą się w bagnie, wchodzi w nie coraz głębiej, a druga osuszyła teren i sadzi kwiaty.
Pierwszej kobiety postawy nie rozumiem i nie szanuję, drugą wspieram w decyzji.
Zobacz, obie skrzywdzone, a jakże inna ich postawa. Jedna sie szanuje, a druga użala nad sobą, jedna wychodzi zwycięsko mocniejsza ze zderzenia z niechcianą rzeczywistością, druga buduje swoją wartości na kimś, kto ją ma w d..., jedna buduje zdrową relację, druga tkwi w toksycznym układzie, jedna wie, jakiego związku już nie chce i do jakiego dąży, druga wisi przy boku niewiernego, licząc,mźe kiedyś się zmieni, jedna działa konstruktywnie dla siebie, druga destruktywnie, jedna sama o siebie zadbała, druga czeka aż ktoś ją uratuje. I tak można wymieniać.
Za eksperta się nie uważam, ale za człowieka, który ma swoją ocenę sytuacji owszem
Tak cię dziwi, że przy tak skrajnie róznych postawach, ja mam różna ocenę. Nie żartuj
Wiesz co rojka, forum nie nie jest po to, żeby linczować tylko pomagać. To, że ty czytałaś gorsze rzeczy i tobie to nie przeszkadza to twój problem. Może ciebie zhejtujemy, bo to takie normalne
Jak ma Ci to pomóc, to ja przeżyję.
Nic dziwnego, że autorzy uciekają po kilku postach jak ktoś po nich jeździ. Ludzie przychodzą tutaj po pomoc, a nie żeby ktoś wyładował swoje frustracje na nich.
A co oznacza "pomoc": pogłaskanie po głowie, przytakiwanie i pisanie o sprawiedliwości , którą znajdzie w Sadzie.
O tym jak powinna postąpić wg utartych poglądów.
Nie zawsze tak się da życie wiele weryfikuje. Ludzie z jakimi przebywamy w realu!!!! są ludźmi z krwi i kości czasami zdolnymi do wszystkiego.
Nie przeczytałam tutaj nic co byłoby wyładowywaniem swoich emocji.
To Ty masz problem bo się pieklisz od początku ,napisanie swojego zdania nazywasz hejtem
Może się z ciebie pośmiejemy, że parę postów wyżej miałaś genialny pomysł, żeby autorka wzięła ślub z tym facetem, a teraz mądralujesz. Na przyszłość dwa razy się zastanów co chcesz napisać. Teraz to każdy ma neta, tylko nie każdemu z rozumem po drodze.
Jak masz taki kaprys to się pośmiej.
Widzisz to jest forum , tutaj wypowiadają się różni ludzie w różny sposób, a to jak ktoś postąpi w realu to już jego sprawa.
Trzeba odróżniać porady internetowe od realnego życia a nie trzymać się pazurami tego co ktoś napisał.
Nie muszę się zastanawiać co chcę napisać. To jest właśnie to co chcę.
A jeżeli Tobie się to nie podoba to nikt Ci nie każe tego czytać, nie musisz w ogóle zwracać na to uwagi, komentować i brać sobie do serca, możesz to olać i przejść nad tym do porządku dziennego.
Tyle w temacie pouczania mnie co powinnam a czego nie powinnam.
Ja też pod wpływem forum ( nie oszukujmy się, słowo pisane też ma na nas wpływ i to w realu ),takim kobietom jak autorka radziłam - dbaj o siebie, najważniejsza jesteś ty itd. Owszem, jeśli ktoś jest wobec nas nielojalny, powinniśmy wytknąć mu to i nie zgadzać się na takie traktowanie. Ale też rozumiem, że ktoś pomimo wszystko może kochać. I tu mamy przykład niemalże nadający się do tematu - religia . Cornella pod której postami podpisuję się całkowicie, osoba nie wierząca, ale jest w stanie zrozumieć sedno miłości. Bo miłość taka jest. Oczywiście wygodniej jest odejść, niż żyć.I każdy ma prawo tego dokonać. Znam jednak kobiety, które naprawdę miały ciężkie związki, ale nie odeszły, trwały, nie dlatego, że się bały, że sobie nie poradzą, tylko dlatego, że tego a nie innego człowieka wybrały na swojego partnera życiowego i chociaż "w praniu" się zepsuł, nie zmieniły swojego postanowienia i decyzji. Te kobiety zasługują na mój podziw i szacunek. I te kobiety uważam za twardzielki.
Co do religii, jest też "napisane", że nie ma większej miłości niż ta, gdzie oddaje się życie za przyjaciół swoich. Więc czym w końcu jest miłość. Może jednak czasami poświęceniem.
48 2016-01-22 17:37:00 Ostatnio edytowany przez kitkaoskara (2016-01-22 17:39:50)
Więc czym w końcu jest miłość. Może jednak czasami poświęceniem.
No przecież!
I wszystko jasne
Juź zacznynam się ćwiczyć w racjonalizowaniu jej/jego świństw, kłamstw i zdrad - to miłość.
Obiecuję każdego dnia tłumaczyć sobie obojętność mojego partnera w imię miłości;
Będę ćwiczyć w sobie cnotę posłuszeństwa, aby być dobrym podnóżkiem - to miłość
Im bardziej on/ona będzie odgradzać się ode mnie murem, tym mocniej będę walić w ten mur głową aż do krwi - a co tam - to oznaka tego, że prawdziwie kocham;
Będę każdego dnia jak narkotyku wyczekiwała kolejnego poniżenia, zranienia, skrzywdzenia - wtedy to dopiero będę kochać.
Tak, poświęcenie to miłość
Otóż różnica między dwoma wskazanymi przez ciebie przypadkami może polegać (bo nie wiem o których konkretnie wątkach piszesz)
nie wiesz o co chodzi, ale sama dopisujesz sobie scenariusz i się z nich tłumaczysz, u psychiatry może już byłaś z tym problemem ?
Wybrałaś człowieka z nieciekawymi korzeniami i wzorcami nie wiem na co licząc.
rozumiem, że wiesz to z doświadczenia skoro wydajesz takie osądy
Cóż do miłości się dojrzewa.
Proponuję tobie przeczytać coś klasycznego i podstawowego na początek np "psychologię miłości" B. Wojciszke.
to, że ty musisz dojrzeć i przeczytać książki na temat uczuć, aby wiedzieć czym one są nie znaczy, że każdy jest tak upośledzony, nie osądzaj innych swoją miarą
Kochaj bliźniego swego JAK siebie samego
Zauważ, że w przykazaniu nie ma kochaj bliźniego swego ZAMIAST siebie samego.
co to ma niby być? nie stać cię na własne argumenty ? ok może jak będę stara to też będę mocherem który pozwala sobie aby coś nie udowodnionego naukowo narzucało mi jak mam żyć kto wie
Rzuciłam okiem na twój wątek i już rozumiem dlaczego nie miałaś szansy na zbudowanie związku satysfakcjonującego, gdzie prawdziwa miłość przekłada się na codzienną dbałość i troskę o druga osobę, jej samopoczucie i poczucie własnej atrakcyjności i bycie pożądanym. Ty byłaś mierna i bierna. Ale pracuj nad sobą, nad umiejętnością otwarcia się przed bliską osobą i budowaniem intymnej atmosfery między ludźmi.
nie rozumiem po co podejmujesz dyskusję skoro nie umiesz sobie w niej poradzić? cornella do ciebie jak do człowieka, pewnie wkurzyło cię to że potrafiła podważyć każde twoje zdanie, a ty nie umiałaś sobie poradzić, więc doczepiłaś się do jej postu, pod wątkiem inne autorki i wyraziłaś o nim zdanie, aby tylko pokazać, że jesteś najmądrzejsza, a tak naprawdę pokazałaś tylko jaki reprezentujesz poziom dno totalne!
czepiasz się ciągle godności i wartości, bo pewnie sama masz z tym problem, ludzie cię pewnie nie szanują i wcale im się nie dziwię skoro na forum, po zastanowieniu piszesz takie rzeczy, to jakie bzdety musisz mówić w realu ... a mierną i beznadzieją to ty jesteś matką skoro nie masz w sobie empatii! sorry, ale naprawdę nie lubię głupio mądrych ludzi !
50 2016-01-24 15:22:29 Ostatnio edytowany przez kitkaoskara (2016-01-24 15:23:38)
stek bzdur, z których kipie agresja
Witaj cornella !
Związek jej się sypie i ma wziąć ślub, żeby się zemścić?! Bez komentarza.. Nie bierz żadnego ślubu, to będzie więcej formalności, więcej stresów i latania po sądach. Jeżeli nie widzisz szansy na ratowanie związku, to zacznij działać w kierunku jego zakończenia.
Co Ty za bzdety piszesz.
Niech weźmie ślub i wynajmnie dedektywa.
Niech zbiera dowody.
Bo po ślubie w przypadku rozwodu dostanie alimanty na dzieci i siebie.
W obecnym jej stanie prawnym byłoby to bardzo trudne.
Ponadto sprawy o uznanie ojcostwa są długie i kosztowne.
A tak na marginesie to BłękitnyPacyfiku gdzie Ty widzisz tu zemstę , ja jej nie widzę.
Ma partnera łajdaka i to ją smuci.
Chcialabyś mieć takiego partnera
rojka i Lexpar dobrze napisali, wez slub, zeby w razie czego miec szanse na alimenty dla siebie, gdy Twoj ukochany poplynie...Milosc miloscia, ale czasem trzeba sentymenty odlozyc na bok i rozsadnie pomyslec o sytuacji, bo nie sama miloscia czlowiek zyje. Z tego co napisalas, masz bardzo nieciekawego partnera, wiec trzymaj reke na pulsie, bo przy takim to niepewny kazdy dzien.
53 2016-01-30 11:29:44 Ostatnio edytowany przez Lilka787 (2016-01-30 12:03:29)
Lola
Wiedz, że są też osoby które Cię wspierają duchowo i rozumieją.
Do niedawna zastanawiałam się jak to możliwe, że kobieta mimo tylu ran, nadal kocha.
Kiedy przeczytałam cały wątek Bet zrozumiałam, że to uzależnienie. Uzależnienie od miłości.
Bet nie miej mi za złe, że nawiązuję do Twojej historii.
Łatwo jest dywagować, że zrobiłabym to czy tamto, ale tak naprawdę możemy się o tym przekonać dopiero będąc w takiej sytuacji.
Lola, dobrze, że zwróciłaś się o pomoc. Samemu jest ciężko obiektywnie spojrzeć na daną sytuację.
Ja myślę, że właśnie osoby z doświadczeniem w tym względzie powinny się wypowiedzieć, jak Ci pomóc.
Zaproponować kilka rozwiązań, przedstawić swoje punkty widzenia, poprzeć przykładami, tak żebyś mogła wybrać coś dla siebie.
Chodzi o pomoc, o konkretne rozwiązania, a nie o ocenianie czy obrażanie.
Nie dywagujmy nad tym co było, ale skupmy się na tym jak pomóc młodej kobiecie z dziećmi, której właśnie runął świat.
A to co było autorka może "przerobić" tylko z terapeutą, przecież my nie jesteśmy kompetentni, żeby udzielić jej fachowej pomocy w tym względzie.
Lola, po tym jak opisałaś swoją sytuację ja uważam, że:
- nie możesz ufać partnerowi, okłamał Cię wielokrotnie, (pisze to bo to jest trudne dla osób które same nie kłamią, po prostu z automatu wierzą w to co słyszą), ale teraz wypracuj sobie takie myślenie, on zaprzecza a ty myśl:" kłamał za każdy razem więc teraz też kłami";
to ważne bo on Tobą manipuluje
Przeczytałam wiele historii zdradzony kobiet, zdradzacz kłamie do końca, że nie było sexu tylko słowa, słowa, słowa..., to schemat zawsze tak kłamią
- zabezpiecz dowody zdrady, nie wiadomo czy Ci się przydadzą , ale lepiej mieć choćby po to by nie zabrał dzieci, wszystko skopiuj jaki sąd dałby dzieci ojcu który chce wynająć mieszkanie na bzykanko z 18-stką?
- w ślub się nie pakuj, jak by to miało wyglądać wiesz że Cię zdradza, przynajmniej szuka chętną do tego, a jak szuka to jak ma nie znaleźć, dziewczyn do sponsoringu nie brakuje przecież, to co Ty go chcesz za męża, jaki to sygnał dla niego byłby: mogę zrobić wszystko a ona i tak będzie mnie chcieć
(chociaż dla pewności idź na poradę prawną, ale na pewno nie kościelny ślub, zresztą jak będziesz przysięgać, musisz wszystko rozważyć)
- zadbaj o siebie, odkładaj pieniądze jak ci ktoś wcześniej radził, załóż sobie konto, nie miej skrupułów, on nie będzie ich miał jeśli chodzi o kasę na panienki,
zadbaj o rozwój zawodowy, może się dokształcisz jakiś język, co ci tam do pracy potrzeba, to bardzo ważne;
-idź do psychologa lub na terapię, to bardzo ważne bo zdobędziesz tam wiedzę o sobie, o nim , o was, jak sobie na co dzień radzić z emocjami
- musisz stać się silna i niezależna, zbuduj siebie od nowa, dla siebie i twoich dzieci, jesteś młoda i całe życie przed tobą, a że masz dzieci to dobrze, kiedy niby miałabyś je mieć, przecież nie na starość, dzieci szybko rosną, ani się obejrzysz jak będą odchowane
- kiedy będziesz już silna i poczujesz, że to ten czas to odejdziesz i będziesz szczęśliwa, znajdziesz swoje szczęście, bo każdy chce być kochany i kochać, a po terapii będziesz zdolna do zdrowej miłości
silna i szczęśliwa matka to szczęśliwe dzieci, wiem że chciałabyś żeby miały pełną rodziną, ale nie można zrobić czegoś na siłę
- jestem zawsze za budowaniem związku, ale kiedy obie strony chcą i potrafią (a on jak widać nie potrafi )
- przykro mi Lola, ale myślę, że Twój partner nigdy się nie zmieni, on nawet nie widzi że cię krzywdzi, nie widzi że źle robi, po tym co pisał, ja myślę że ma problemy w dziedzinie seksualności, a z tego ciężko wyjść, a może nawet to nie możliwe, w każdy razie musiałby długo, długo się leczyć, a to nie nastąpi, bo musiałby widzieć problem i chcieć go rozwiązać
tak więc będzie tylko gorzej, te jego ciągoty same mu nie przejdą, takie problemy się tylko nasilają
- chciałabyś przeczekać i nic nie robić, ale tego nie wytrzymasz, to będzie cię stopniowo niszczyć aż w końcu pękniesz, stracisz tylko zdrowie i cenny czas,
- lepiej wziąć się za siebie, być z dziećmi które są teraz małe i cię potrzebują, pewnie że będziesz cierpieć bo go kochasz, ale gdy przejdziesz ten trudny czas i się od niego uwolnisz, będziesz szczęśliwa i twoje dzieci będą
- i jeszcze kwestia sexu, jeśli bzyka się z łatwymi panienkami, to uważaj żeby Cię nie zaraził jakimś świństwem lub nieuleczalnym wirusem, nie śmiem ci tu doradzać, ale zwyczajnie to może być groźne dla ciebie
Lola, ja piszę tylko swój punkt widzenia, patrząc z perspektywy doświadczenia wielu kobiet, oczywiste jest że Ty masz prawo decydować bo to twoje życie, a nasza rola to tylko przedstawiać szerszy obraz sprawy, bo człowiek zaślepiony bólem, go po prostu nie dostrzega, nie widzi konsekwencji, schematów, możliwych dróg rozwiązań.
Myślę, że Mussuka pisząca w wątku "Kobiety na zakręcie" mogłaby dać jakiś trzeźwy osąd sprawy.
Może napiszesz do niej. Moim zdaniem daje konkretne pomysły.
Trzymaj się Lola