Efekt Michała Anioła - doświadczyliście? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 31 ]

1

Temat: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

Pod terminem "efekt Michała Anioła" kryje się zjawisko zachodzące często w relacjach międzyludzkich, zwłaszcza w związkach romantycznych. Polega ono na wydobywaniu przez bliską osobę naszego potencjału, marzeń, pragnień itp. Sposób w który postrzega nas partner determinuje później nasze działania (lub ich brak). Działa to na zasadzie "jak mnie postrzegasz, taki mój obraz we mnie wzmacniasz". Podobny efekt może występować w relacji rodzic-dziecko, a także w relacjach szef-pracownik czy wykładowca-student.

A czy Wy zauważyliście efekt Michała Anioła w Waszych relacjach z otoczeniem (partnerem, rodzicami, szefem, wykładowcą)? Na ile sposób postrzegania Was przez bliskich wpływa na Wasze życie i przekłada się na późniejsze działania?

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Lucyfer666 (2016-01-12 14:48:09)

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

Dobry przyjaciel jest, że tak powiem "ofiarą" tego efektu. Był z jedną dziewczyną przez 8 lat i w tym czasie non stop się rozwijał i szedł do przodu.
Teraz od dwóch lat jest w stagnacji.

Jak dla mnie jest to mimo wszystko dosyć smutne, ale ciekawe zjawisko ... no cóż jak to mówili "miłość dodaje skrzydeł" tak ?

3

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

to może być równie dobrze manipulacja, świadoma czy też nie

osobiście w relacji szef-pracownik

"ograniczone myślenie" szefa, oraz pozycja
sprawiało że czułem się "skrzywdzony" mój potencjał był tłamszony, to już nie była stagnacja, tylko regress

na całe szczęście uwolniłem się od tego "romantyzmu" szefa big_smile

4 Ostatnio edytowany przez Excop (2016-01-12 18:29:47)

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

"Udręka i ekstaza"  Irvinga Stone'a.
Ta, historyczna w realiach,  będąca wszakże odzwierciedleniem starcia dwóch silnych osobowości powieść z tworzonym arcydziełem malarstwa naściennego - fresków sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej w tle, dobrze oddaje według mnie, tytułowe zagadnienie. Nie znam psychologii na tyle, by wiedzieć to, ale czy właśnie powieść ta nie była czasem źródłem określenia "efektu Michała Anioła"?
Pytam z czystej ciekawości. smile

5

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

Może w relacji wykładowca - student smile
Jedyna osoba na którą naprawdę mogę liczyć jeśli chodzi o jakiekolwiek dowartościowanie to chyba właśnie wykładowca smile

6

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

Czasem tak mam, ale był czas, gdy wiele osób dawało wsparcie, ale jednak było na tyle ciężko, że nie wydobyłam tego co bym chciała z siebie wydobyć. Niemniej nie ukrywam bliskie osoby ogólnie dają mi motywację samym tym jak o mnie myślą i staram się być silna sama w sobie, ale dzięki nim jest mi łatwiej. Właśnie ktoś bliski tak na mnie najbardziej działa smile

7 Ostatnio edytowany przez kammiś (2016-01-12 19:33:31)

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

Nie chcę nikogo dołować, ale ta cała motywacja jest przereklamowana. Albo ktoś się do czegoś nadaje albo nie.
Promotor mnie może dopingować ale efekt jest akurat tylko dlatego że mam ku temu zdolności. Jego doping daje tylko to że mi się bardziej chce, a nie samo to że może coś  "wydobyć".
W innym kierunku jestem do d*** więc można i dopingować i potem jest tylko rozczarowanie - siebie samego i innych.
Więc ten efekt działa chyba tylko kiedy ktoś się do czegoś i tak nadaje i ma predyspozycje.
Nie da się wydobyć czegoś co nie istnieje albo od początku jest denne.
Teraz - to NIE JEST przytyk do nikogo:
z tępaka geniusza się nie zrobi,
z zawodnika sumo lekkoatlety
z humanisty ścisłowca
Kończąc humorystycznie: za to z każdego można zrobić prawnika big_smile moje spostrzeżenie z dzisiejszego dnia big_smile

8

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?
kammiś napisał/a:

Nie chcę nikogo dołować, ale ta cała motywacja jest przereklamowana. Albo ktoś się do czegoś nadaje albo nie.
Promotor mnie może dopingować ale efekt jest akurat tylko dlatego że mam ku temu zdolności. Jego doping daje tylko to że mi się bardziej chce, a nie samo to że może coś  "wydobyć".
W innym kierunku jestem do d*** więc można i dopingować i potem jest tylko rozczarowanie - siebie samego i innych.
Więc ten efekt działa chyba tylko kiedy ktoś się do czegoś i tak nadaje i ma predyspozycje.
Nie da się wydobyć czegoś co nie istnieje albo od początku jest denne.
Teraz - to NIE JEST przytyk do nikogo:
z tępaka geniusza się nie zrobi,
z zawodnika sumo lekkoatlety
z humanisty ścisłowca
Kończąc humorystycznie: za to z każdego można zrobić prawnika big_smile moje spostrzeżenie z dzisiejszego dnia big_smile

Rozumiem, ale też nie piszę, że wszystko można wydobyć, tylko np to czego sami nie mieliśmy odwagi. Np sama bez motywacji czegoś nie robiłam, obawiałam się, a jak ktoś mnie zmotywuje, powie miłe słowo, to zdarzyło się jak najbardziej, że nabrałam odwagi i coś się udało. Potem zobaczyłam, że faktycznie mogę sobie dawać radę, no podbudowało mnie to i potem jest łatwiej widząc, że nie jest tak źle jak o sobie myśleliśmy. A dlatego, że miałam kiedyś niższą samoocenę. Obecność bliskich osób pomaga. Co oczywiście nie oznacza, że samo się zrobi, trzeba potem samemu, to wiem.

9

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?
truskaweczka19 napisał/a:
kammiś napisał/a:

Nie chcę nikogo dołować, ale ta cała motywacja jest przereklamowana. Albo ktoś się do czegoś nadaje albo nie.
Promotor mnie może dopingować ale efekt jest akurat tylko dlatego że mam ku temu zdolności. Jego doping daje tylko to że mi się bardziej chce, a nie samo to że może coś  "wydobyć".
W innym kierunku jestem do d*** więc można i dopingować i potem jest tylko rozczarowanie - siebie samego i innych.
Więc ten efekt działa chyba tylko kiedy ktoś się do czegoś i tak nadaje i ma predyspozycje.
Nie da się wydobyć czegoś co nie istnieje albo od początku jest denne.
Teraz - to NIE JEST przytyk do nikogo:
z tępaka geniusza się nie zrobi,
z zawodnika sumo lekkoatlety
z humanisty ścisłowca
Kończąc humorystycznie: za to z każdego można zrobić prawnika big_smile moje spostrzeżenie z dzisiejszego dnia big_smile

Rozumiem, ale też nie piszę, że wszystko można wydobyć, tylko np to czego sami nie mieliśmy odwagi. Np sama bez motywacji czegoś nie robiłam, obawiałam się, a jak ktoś mnie zmotywuje, powie miłe słowo, to zdarzyło się jak najbardziej, że nabrałam odwagi i coś się udało. Potem zobaczyłam, że faktycznie mogę sobie dawać radę, no podbudowało mnie to i potem jest łatwiej widząc, że nie jest tak źle jak o sobie myśleliśmy. A dlatego, że miałam kiedyś niższą samoocenę. Obecność bliskich osób pomaga. Co oczywiście nie oznacza, że samo się zrobi, trzeba potem samemu, to wiem.

Rozumiem smile no, to racja smile ja nigdy nie myślałam że mogę pisać do czasopism naukowych smile nieważne że one nie są powszechnie znane, ale te prawnicze chyba w ogóle nie są powszechnie znane big_smile dopiero mnie opiekun koła/promotor zmobilizował big_smile
Gorzej jak się człowiek na czymś przejedzie. Znaczy ma motywację, robi coś, robi długo i się naprawdę przykłada a ogólnego efektu brak. Niektórzy (akurat nie ja, ale wiem że ludzie tak mają) mają tak z językiem obcym. Nawkuwa się, zna bardzo dużo słówek, zna gramatykę, ale dwóch zdań nie zamieni. Nikt mi nie powie, że to nie zniechęca i że w takiej sytuacji warto dalej próbować, bo widocznie taka osoba, która np. przez 5 lat uczy się codziennie języka, a dalej się nie dogada, nie ma zdolności językowych i już.

10

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

Wydaje mi się, że to zjawisko jest niezwykle powszechne, ale rzadko to sobie uświadamiamy.

Mogę bazować choćby na własnym przykładzie. Zawsze bliższe mi były nauki humanistyczne niż przedmioty ścisłe, ale choć bardzo lubiłam język polski, to  jednak nie byłam pasjonatką historii. Mimo tego moja nauczycielka w szkole średniej była przekonana (do dziś nie wiem dlaczego, być może z powodu żywego udziału w dyskusjach), że jestem historią zafascynowana. Tak często i tak bardzo dawała mi to do zrozumienia, że w końcu naprawdę połknęłam bakcyla, a potem wybrałam historię na maturze, zarówno pisemnej, jak i ustnej. Z tej drugiej byłam zresztą ostatecznie zwolniona.

Jeśli ktoś w nas głęboko wierzy, to choć nasza wiara we własne siły i możliwości jest zaburzona, to w końcu sami o sobie zaczynamy myśleć w sposób pozytywny. Tuż za tym myśleniem zwykle idzie działanie.
W drugą stronę to działa zresztą tak samo - jeśli ktoś, na czyim zdaniu i opinii nam zależy, permanentnie wmawia nam, że jesteśmy do niczego i na pewno sobie nie poradzimy, to w ten sposób podcina nam skrzydła. Wtedy niezwykle często po prostu odpuszczamy.

11 Ostatnio edytowany przez in_ka (2016-01-12 22:17:29)

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?
Olinka napisał/a:

W drugą stronę to działa zresztą tak samo - jeśli ktoś, na czyim zdaniu i opinii nam zależy, permanentnie wmawia nam, że jesteśmy do niczego i na pewno sobie nie poradzimy, to w ten sposób podcina nam skrzydła. Wtedy niezwykle często po prostu odpuszczamy.

zgadza się, dlatego też, tak ważna jest motywacja pozytywna, wzmocnienie, skupienie uwagi na tym, co dobre, chwalenie i wiara w Nas,

ważne, w tym miejscu uświadomić sobie, rolę rodzica wink
mówmy, jak najczęściej - poradzisz sobie, dasz radę, potrafisz, itd.

12

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

Dobra, a co jeśli się komuś powie milion razy że sobie poradzi a jednak nie da rady?
Np. dziecku że zda klasówkę na którą się uczyło i mu zależało a jednak nie zda?
Albo nauczycielka, Olinko, jakby Ci powiedziała że super a byś oblała na przykład - 2 próbne matury z historii i to oblała tak żenująco?
Bo moim zdaniem to ma wtedy odwrotny efekt wink jeszcze bardziej dołuje, w dodatku można mieć podejrzenia że ta osoba nas pociesza z litości

13

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?
kammiś napisał/a:

Dobra, a co jeśli się komuś powie milion razy że sobie poradzi a jednak nie da rady?
Np. dziecku że zda klasówkę na którą się uczyło i mu zależało a jednak nie zda?

Jeśli się uczyło, a nie zdało, to widocznie uczyło się za mało albo nie tego, co trzeba wink.
Pozytywne wzmocnienie, o którym wspomniała Inka, ma na celu przede wszystkim wlać wiarę we własne możliwości u tych osób, które w siebie wątpią. Reszty nikt już za nas nie zrobi.

kammiś napisał/a:

Albo nauczycielka, Olinko, jakby Ci powiedziała że super a byś oblała na przykład - 2 próbne matury z historii i to oblała tak żenująco?

Nie przesadzajmy, przecież to ja ponosiłam odpowiedzialność za swoją decyzję. Podchodząc do matury czułam się na siłach zdać ten przedmiot, nauczycielka mnie w tym tylko upewniła.

14 Ostatnio edytowany przez kammiś (2016-01-12 22:49:07)

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?
Olinka napisał/a:
kammiś napisał/a:

Dobra, a co jeśli się komuś powie milion razy że sobie poradzi a jednak nie da rady?
Np. dziecku że zda klasówkę na którą się uczyło i mu zależało a jednak nie zda?

Jeśli się uczyło, a nie zdało, to widocznie uczyło się za mało albo nie tego, co trzeba wink.
Pozytywne wzmocnienie, o którym wspomniała Inka, ma na celu przede wszystkim wlać wiarę we własne możliwości u tych osób, które w siebie wątpią. Reszty nikt już za nas nie zrobi.

kammiś napisał/a:

Albo nauczycielka, Olinko, jakby Ci powiedziała że super a byś oblała na przykład - 2 próbne matury z historii i to oblała tak żenująco?

Nie przesadzajmy, przecież to ja ponosiłam odpowiedzialność za swoją decyzję. Podchodząc do matury czułam się na siłach zdać ten przedmiot, nauczycielka mnie w tym tylko upewniła.

No ja akurat nie miałam nigdy jednej z wyżej wymienionych sytuacji, więc nie wiem jak to jest.
Mmh... jakbym chciała wymyslić przykład. Może na przedmiotach ścisłych albo jakiś praktycznych będzie łatwiej.
Albo nie. Wyobraźcie sobie - jest dziecko które ma problem ze skoczeniem przez kozła. Wszyscy mu mówią że da radę, a nie daje rady(bo jest za małe albo coś tam). No i? Jak się ma czuć? Wszyscy mówili że da rade, a nie dało, lepiej chyba żeby już się wcale nie odzywali wink lepiej dla tego który nie podołał oczywiście.

Historia akurat jest pamieciowa, więc to co innego też smile

Chociaż nie! Dzieci którym nauka sprawia trudność. Są takie. Uczą się, uczą, a nie dają rady. I co takiemu powiedzieć?

15

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

Kammiś, mówienie dziecku, że da radę musi mieć jakieś realne uzasadnienie, jakieś podstawy. Dawanie komuś tak zwanej fałszywej nadziei jest krzywdzące. Nie można kogoś upewniać w czymś, co z góry skazane jest na porażkę. Jeśli czegoś nie jesteśmy pewni, to lepiej mówić: spróbuj, jeśli nie wyjdzie, to świat się przecież od tego nie zawali, a przynajmniej będziesz wiedział, że spróbowałeś; podjąłeś wyzwanie, a to też jest ważne.

16 Ostatnio edytowany przez in_ka (2016-01-12 22:55:09)

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?
kammiś napisał/a:

No ja akurat nie miałam nigdy jednej z wyżej wymienionych sytuacji, więc nie wiem jak to jest.
Mmh... jakbym chciała wymyslić przykład. Może na przedmiotach ścisłych albo jakiś praktycznych będzie łatwiej.
Albo nie. Wyobraźcie sobie - jest dziecko które ma problem ze skoczeniem przez kozła. Wszyscy mu mówią że da radę, a nie daje rady(bo jest za małe albo coś tam). No i? Jak się ma czuć? Wszyscy mówili że da rade, a nie dało, lepiej chyba żeby już się wcale nie odzywali wink lepiej dla tego który nie podołał oczywiście.

Historia akurat jest pamieciowa, więc to co innego też smile

Chociaż nie! Dzieci którym nauka sprawia trudność. Są takie. Uczą się, uczą, a nie dają rady. I co takiemu powiedzieć?

kammiś ale to nie tak, tzn. nie takie przelożenie
wiesz czym jest stopniowanie trudności?
no jak z tym kozłem np.
najpierw skaczesz przez kałużę, potem przez belkę, potem ...
rozumiesz?

17

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?
in_ka napisał/a:

wiesz czym jest stopniowanie trudności?
no jak z tym kozłem np.
najpierw skaczesz przez kałużę, potem przez belkę, potem ...
rozumiesz?

O właśnie, małymi kroczkami do celu. Zawsze lepiej jest stawiać przed kimś, czy też przed sobą samym, zadania realne do wykonania. To nie muszą być od razu wielkie rzeczy, ważne, żeby efekt końcowy nas zadowalał, a przede wszystkim był możliwy do osiągnięcia.

18

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

Excop, niczego nie wiadomo mi o tym, by książka Stone'a była źródłem określenia "efekt Michała Anioła". Raczej chodzi tutaj o zwykłą metaforę dotyczącą tego, że rzeźbiarz pracując z kawałkiem kamienia, wydobywa jego potencjał, tj. postać ukrytą w materiale poddawanym obróbce. Analogicznie bliskie nam osoby wydobywają nasz potencjał i w ogromnym stopniu nas kształtują, mają wpływ na to, jacy jesteśmy i jak postrzegamy samych siebie.

Na związkach romantycznych najlepiej to widać, nawet potocznie mówi się o tym, że ktoś przy kimś rozkwita, że komuś miłość służy itp. Nawet jeśli druga połówka trochę nas idealizuje, to chcemy być takim człowiekiem, którego ona w nas widzi (dostrzega nasz potencjał).

kammiś napisał/a:

Nawkuwa się, zna bardzo dużo słówek, zna gramatykę, ale dwóch zdań nie zamieni. Nikt mi nie powie, że to nie zniechęca i że w takiej sytuacji warto dalej próbować, bo widocznie taka osoba, która np. przez 5 lat uczy się codziennie języka, a dalej się nie dogada, nie ma zdolności językowych i już.

To nie świadczy o tym, że nie masz zdolności, a jedynie o tym, że źle się uczysz. Języki to nie jest po prostu pamięciówka, że siadasz, wkuwasz i już umiesz. Pierwszym krokiem do sensownej nauki języków powinno być odnalezienie metody, która działa konkretnie na nas. Jeśli wybierzemy złą, to ciężko się czegoś nauczyć. Można powiedzieć, że obecnie mam łatwość w nauce kolejnych języków, a mimo tego istnieje wiele metod nauki, które nie są dla mnie i z którymi szłoby mi opornie. Każdy poliglota Ci powie, że nie ma czegoś takiego jak talent do języków (np. na wykładach TEDu świetnie to tłumaczyli). Jest tylko wybór metody dopasowanej idealnie do nas + systematyczność, systematyczność i jeszcze raz systematyczność. Jakiś nauczyciel może zobaczyć w Tobie potencjał, np. że szybko łapiesz fonetykę, ale przecież on się tego za Ciebie nie nauczy. U mnie nauka jakichkolwiek języków zaczęła się od tego, że nauczyciele dojrzeli mój potencjał, co dało mi motywację i tak jak napisała Olinka, dzięki temu połknęłam bakcyla. Jednak to nie wyglądało tak, że oni odkryli jakieś moje magiczne zdolności, bo musiałam wszystko zdobyć ciężką pracą. Po drodze spotkałam jeszcze wiele osób, które zarażały zamiłowaniem do języków i również miały nastawienie, że mogę wszystko, no więc sama w to uwierzyłam, choć oczywiście miałam też takie chwile, gdy myślałam, że do niczego się nie nadaję. Według mnie to jest zupełnie normalne i rozczarowanie sobą/ swoimi umiejętnościami też jest normalne, bo ciągle chcemy więcej i nie zadowalamy się byle czym. Jednak to tylko od Ciebie zależy czy zamkniesz się w tym marazmie, czy też ponarzekasz chwilę, a potem wrócisz do roboty.

Olinka napisał/a:

Kammiś, mówienie dziecku, że da radę musi mieć jakieś realne uzasadnienie, jakieś podstawy. Dawanie komuś tak zwanej fałszywej nadziei jest krzywdzące. Nie można kogoś upewniać w czymś, co z góry skazane jest na porażkę. Jeśli czegoś nie jesteśmy pewni, to lepiej mówić: spróbuj, jeśli nie wyjdzie, to świat się przecież od tego nie zawali, a przynajmniej będziesz wiedział, że spróbowałeś; podjąłeś wyzwanie, a to też jest ważne.

Pod tym mogę się podpisać. Motywowanie nas przez bliskich i ich wiara w nasze siły nigdy nie może polegać na okłamywaniu. Jeśli mężczyzna mojego życia powie mi, że dam radę teraz wszystko zmienić i zostać astrofizykiem, to nie ma takich klapek na oczy, które by sprawiły, że wzięłabym te słowa na poważnie. Jednak jeśli mi powie, że mogę się nauczyć podstaw programowania albo mogę opanować całki, no to niby dlaczego mam tego nie móc zrobić? big_smile Tak samo nie powiesz mężczyźnie, który nie ma większych zawodowych ambicji, że przecież on może zarabiać 40 tys. miesięcznie, bo Ty w niego wierzysz. No teoretycznie może, tak samo jak ja teoretycznie mogę zostać astrofizykiem. Jednak czy to byłaby dobra motywacja? Nie sądzę. Jak już napisano - małe kroczki.

19 Ostatnio edytowany przez in_ka (2016-01-12 23:14:48)

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?
cslady napisał/a:

Raczej chodzi tutaj o zwykłą metaforę dotyczącą tego, że rzeźbiarz pracując z kawałkiem kamienia, wydobywa jego potencjał, tj. postać ukrytą w materiale poddawanym obróbce.

znam taka osobę, moja przyjaciółka, wyrzeźbiona przez mistrza, mistrz jej mąż, a w realu rzeczywiście mistrz plastyk, rzeźbiarz, psor ASP,
ona lat 25 on 50, jak się poznali, obserwowałam "powstawanie dzieła", na serio ...
chociaż, może bardziej, jednak Pigmalion hmm

20

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?
cslady napisał/a:

Excop, niczego nie wiadomo mi o tym, by książka Stone'a była źródłem określenia "efekt Michała Anioła". Raczej chodzi tutaj o zwykłą metaforę dotyczącą tego, że rzeźbiarz pracując z kawałkiem kamienia, wydobywa jego potencjał, tj. postać ukrytą w materiale poddawanym obróbce. Analogicznie bliskie nam osoby wydobywają nasz potencjał i w ogromnym stopniu nas kształtują, mają wpływ na to, jacy jesteśmy i jak postrzegamy samych siebie.

Na związkach romantycznych najlepiej to widać, nawet potocznie mówi się o tym, że ktoś przy kimś rozkwita, że komuś miłość służy itp. Nawet jeśli druga połówka trochę nas idealizuje, to chcemy być takim człowiekiem, którego ona w nas widzi (dostrzega nasz potencjał).

kammiś napisał/a:

Nawkuwa się, zna bardzo dużo słówek, zna gramatykę, ale dwóch zdań nie zamieni. Nikt mi nie powie, że to nie zniechęca i że w takiej sytuacji warto dalej próbować, bo widocznie taka osoba, która np. przez 5 lat uczy się codziennie języka, a dalej się nie dogada, nie ma zdolności językowych i już.

To nie świadczy o tym, że nie masz zdolności, a jedynie o tym, że źle się uczysz. Języki to nie jest po prostu pamięciówka, że siadasz, wkuwasz i już umiesz. Pierwszym krokiem do sensownej nauki języków powinno być odnalezienie metody, która działa konkretnie na nas. Jeśli wybierzemy złą, to ciężko się czegoś nauczyć. Można powiedzieć, że obecnie mam łatwość w nauce kolejnych języków, a mimo tego istnieje wiele metod nauki, które nie są dla mnie i z którymi szłoby mi opornie. Każdy poliglota Ci powie, że nie ma czegoś takiego jak talent do języków (np. na wykładach TEDu świetnie to tłumaczyli). Jest tylko wybór metody dopasowanej idealnie do nas + systematyczność, systematyczność i jeszcze raz systematyczność. Jakiś nauczyciel może zobaczyć w Tobie potencjał, np. że szybko łapiesz fonetykę, ale przecież on się tego za Ciebie nie nauczy. U mnie nauka jakichkolwiek języków zaczęła się od tego, że nauczyciele dojrzeli mój potencjał, co dało mi motywację i tak jak napisała Olinka, dzięki temu połknęłam bakcyla. Jednak to nie wyglądało tak, że oni odkryli jakieś moje magiczne zdolności, bo musiałam wszystko zdobyć ciężką pracą. Po drodze spotkałam jeszcze wiele osób, które zarażały zamiłowaniem do języków i również miały nastawienie, że mogę wszystko, no więc sama w to uwierzyłam, choć oczywiście miałam też takie chwile, gdy myślałam, że do niczego się nie nadaję. Według mnie to jest zupełnie normalne i rozczarowanie sobą/ swoimi umiejętnościami też jest normalne, bo ciągle chcemy więcej i nie zadowalamy się byle czym. Jednak to tylko od Ciebie zależy czy zamkniesz się w tym marazmie, czy też ponarzekasz chwilę, a potem wrócisz do roboty.

Olinka napisał/a:

Kammiś, mówienie dziecku, że da radę musi mieć jakieś realne uzasadnienie, jakieś podstawy. Dawanie komuś tak zwanej fałszywej nadziei jest krzywdzące. Nie można kogoś upewniać w czymś, co z góry skazane jest na porażkę. Jeśli czegoś nie jesteśmy pewni, to lepiej mówić: spróbuj, jeśli nie wyjdzie, to świat się przecież od tego nie zawali, a przynajmniej będziesz wiedział, że spróbowałeś; podjąłeś wyzwanie, a to też jest ważne.

Pod tym mogę się podpisać. Motywowanie nas przez bliskich i ich wiara w nasze siły nigdy nie może polegać na okłamywaniu. Jeśli mężczyzna mojego życia powie mi, że dam radę teraz wszystko zmienić i zostać astrofizykiem, to nie ma takich klapek na oczy, które by sprawiły, że wzięłabym te słowa na poważnie. Jednak jeśli mi powie, że mogę się nauczyć podstaw programowania albo mogę opanować całki, no to niby dlaczego mam tego nie móc zrobić? big_smile Tak samo nie powiesz mężczyźnie, który nie ma większych zawodowych ambicji, że przecież on może zarabiać 40 tys. miesięcznie, bo Ty w niego wierzysz. No teoretycznie może, tak samo jak ja teoretycznie mogę zostać astrofizykiem. Jednak czy to byłaby dobra motywacja? Nie sądzę. Jak już napisano - małe kroczki.

To nie o mnie chodziło z tymi językami wink angielski przyszedł mi bardzo łatwo, a de facto tylko on jest mi potrzebny (muszę tylko nauczyć się prawniczego - ale to juz tylko słownictwo), ale znam osobę, która twierdzi, że nie potrafi, ma lat chyba 26 czy jakoś tak, kolega, ale nie mamy kontaktu. Nie potrafi nawet powiedzieć prostego zdania "I want to order one beer" tongue Musieliśmy za niego tongue

21

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?
kammiś napisał/a:

...z tępaka geniusza się nie zrobi,
z zawodnika sumo lekkoatlety...

Jedno i drugie sie do mnie odnosi, mialem problemy z przechodzeniem z klasy do klasy kiedys dzieki pewnym osoba stalem sie najlepszym uczniem w szkole, osiagnalem rozne sukcesy na poziomie narodowym w mojej dziedzinie oraz moja szkola miala malo uczniow po naszym sukcesie jest bardzo popularna szkola, nie uwarzam sie za nie wiadomo kogo raczej ty pokazujesz tutaj jaka to ty jestes oh ah a inni to fe, bo za gruby itd.
Tak bylem bardzo gruby, tak jak ty to nazywasz zarlem z podwodu sytuacji panujecej u mnie w domu(mniejsza o nia), ale udalo mi sie schudnac wyniki czy to w bieganiu byly jedne z tych lepszych niestety tego talenu nie mam, ale cwiczylem tez inne sporty i w nich tez mialem bardzo dobre wyniki(to wszystko przez motywacje ludzi ktorym mnie otaczali).
Nie rozumie twojego braku zrozumienia dla ludzi, nie wszyscy sa az tak silni zeby sobie ze wszystkim poradzic.

22

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?
cslady napisał/a:

Działa to na zasadzie "jak mnie postrzegasz, taki mój obraz we mnie wzmacniasz".

Moja siostrzenica postrzega mnie w sposób wyjątkowo wyidealizowany. Mam świadomość, że ten zachwyt jest zdecydowanie przesadzony... ale może właśnie dlatego,  staram się na to uznanie w jej oczach zasłużyć i wciąż nad sobą pracuję. Bardzo chciałabym być taką jaką ona mnie widzi... smile

23

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?
Volver napisał/a:

Moja siostrzenica postrzega mnie w sposób wyjątkowo wyidealizowany. Mam świadomość, że ten zachwyt jest zdecydowanie przesadzony... ale może właśnie dlatego,  staram się na to uznanie w jej oczach zasłużyć i wciąż nad sobą pracuję. Bardzo chciałabym być taką jaką ona mnie widzi... smile

Również tak mam, że kiedy widzę w czyichś oczach podziw, to mnie to tylko motywuje, żeby stawać się coraz lepszą.

24

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

Osobiście mi taki podziw przeszkadza i zaczynam robić wszystko, żeby demonizować swoją osobę. Idealizowanie osób nigdy (moim zdaniem) nie wychodzi za dobrze, bo prędzej czy później dochodzi do momentu, w którym pojawia się zawód

25

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

U mnie sie to objawia troche inaczej - podziw bliskich na mnie nie wplywa w zaden sposob, raczej odcinam ich od siebie, zeby za bardzo nie wnikali w to, co robie, za to jezeli zalezy mi na jakims facecie, to sama swiadomosc, ze istnieje dodaje mi skrzydel i moge wtedy dzialac na 120% moich mozliwosci tongue
Przy czym on wcale nawet nie musi o tym wiedziec - po prostu staje sie nieswiadomie moja muzą i inspiracja do dzialania.
Jak dodatkowa para skrzydel

26

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?
Teo Mat napisał/a:
kammiś napisał/a:

...z tępaka geniusza się nie zrobi,
z zawodnika sumo lekkoatlety...

Jedno i drugie sie do mnie odnosi, mialem problemy z przechodzeniem z klasy do klasy kiedys dzieki pewnym osoba stalem sie najlepszym uczniem w szkole, osiagnalem rozne sukcesy na poziomie narodowym w mojej dziedzinie oraz moja szkola miala malo uczniow po naszym sukcesie jest bardzo popularna szkola, nie uwarzam sie za nie wiadomo kogo raczej ty pokazujesz tutaj jaka to ty jestes oh ah a inni to fe, bo za gruby itd.
Tak bylem bardzo gruby, tak jak ty to nazywasz zarlem z podwodu sytuacji panujecej u mnie w domu(mniejsza o nia), ale udalo mi sie schudnac wyniki czy to w bieganiu byly jedne z tych lepszych niestety tego talenu nie mam, ale cwiczylem tez inne sporty i w nich tez mialem bardzo dobre wyniki(to wszystko przez motywacje ludzi ktorym mnie otaczali).
Nie rozumie twojego braku zrozumienia dla ludzi, nie wszyscy sa az tak silni zeby sobie ze wszystkim poradzic.

Jak widać mnie nie znasz i mało moich wypowiedzi czytałeś, jeżeli uważasz że ja jestem oh ah.
Odczep się, proszę grzecznie. 
Jedyne czego nie rozumiem to braku znajomości zasad ortografii z równoczesną niechęcią do korzystania ze słownika.
Pa.

27

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

Kammiś, też znam ludzi, którzy twierdzili, że oni nie są w stanie nauczyć się języka. Przez jakiś czas udzielałam korepetycji i trafiały do mnie ciężkie przypadki, np. moja siostra. Dopasowywałam na bieżąco metodę do ucznia. Nauczyłam nawet tych najbardziej opornych, bo nie miałam podejścia typu "jesteś matołkiem, na pewno niczego się nie nauczysz". Mój facet pasjonuje się fizyką i dużo mi o tej fizyce opowiada. Nawet ja, totalna ignorantka, zaczęłam w końcu łapać i mogę z nim w miarę sensownie podyskutować, choć nie powiem, że na jego poziomie. A ta fizyka zawsze była moją piętą Achillesa, bo od podstawówki byłam w jakichś klasach humanistycznych i mówiono nam, że nie warto nas uczyć fizyki, bo jesteśmy humanistami, więc i tak niczego nie załapiemy. A wystarczyło, by ktoś uwierzył, że jednak się da. Niestety większość moich znajomych z klasy nadal sądzi, że oni nigdy w życiu nie nauczyliby się nawet podstaw fizyki, bo są humanistami. A to wina nauczycieli, że takie bzdury powbijali im do głów. Tak samo jak ścisłowcom powtarzają, że nie muszą być dobrzy z polskiego czy historii, bo przecież są ścisłowcami. To takie stereotypy, które nauczyciele podtrzymują, a potem kolejne pokolenia uznają je za prawdę objawioną, podczas gdy to tylko wymówka, by mniej się uczyć.

Volver, dzieci moich kuzynów też postrzegają mnie jako fajną ciocię, a wyszło to zupełnie przypadkiem i nie było nawet moją zasługą, bo po prostu kiedyś nas odwiedzili i dzieciaki ucieszyły się, że mogą pogłaskać psy i poskakać na trampolinie. No i stałam się ciocią numer 1. A jednak to wpłynęło na moje późniejsze zachowanie, bo chciałam rzeczywiście być taką super ciocią, więc zaczęłam się starać i robić różne rzeczy, których normalnie bym nie zrobiła. Oczywiście robienie ich - jak się później okazało - sprawiało mi ogromną przyjemność.

28 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2016-01-14 19:57:26)

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?
Iceni napisał/a:

U mnie sie to objawia troche inaczej - podziw bliskich na mnie nie wplywa w zaden sposob, raczej odcinam ich od siebie, zeby za bardzo nie wnikali w to, co robie, za to jezeli zalezy mi na jakims facecie, to sama swiadomosc, ze istnieje dodaje mi skrzydel i moge wtedy dzialac na 120% moich mozliwosci tongue
Przy czym on wcale nawet nie musi o tym wiedziec - po prostu staje sie nieswiadomie moja muzą i inspiracja do dzialania.
Jak dodatkowa para skrzydel

O to widzisz, u mnie inaczej, bo jak mi na kimś zależało, to jeszcze nie, musiało to być odwzajemnione, związek to daje motywację, starać się razem, inaczej taka osoba nie była dla mnie za bardzo inspiracją. No chyba, że imponowałyby i tak mi pewne jego cechy, to mogłoby tak być, ale tutaj też inspiracją może być ktoś, kim nie jest się zauroczonym, tylko posiada cechy, które podziwiamy.

Cslady, to prawda, jeżeli się myśli, że i tak nie da się z czymś rady, to czasem tak jest, ale bardziej przez nasze myślenie. Jak chcemy, to możemy dać radę nawet z tym, z czego ogólnie jesteśmy średni. Ja byłam słaba z matematyki, nie zdałam też raz z niej poprawki (zabrakło mi jednego punktu), potem byłam w liceum wieczorowym, nie straciłam roku, dzięki dyrektorowi, który tam się zgodził. No i to było dobre, bo dyrektor równocześnie uczył matematyki i mimo niepowtarzania klasy nauczyłam się znacznie więcej niż wcześniej w liceum. Umiał przekazać wiedzę i ok, nie stałam się "piątkowa" z matematyki tak to nie, ale choćby "trójkowa", co jest przecież już dużo skoro wcześniej miałam często 1, 2. Zaczęłam więcej z niej rozumieć, zawsze coś. Może u Ciebie podobnie z fizyki, może nie będziesz i tak świetna z niej, ale coś rozumiesz i więcej niż w szkole i jak się chce, to się da smile Tak myślę, a przecież lepiej choćby średnio umieć niż słabo. Te umiejętności w życiu też się przydają. Właśnie o to chodzi, by dobrze przekazywać wiedzę i dobrać metodę do ucznia. Ten pan z tego wieczorowego liceum to umiał i w końcu praktycznie przestałam się obawiać lekcji matematyki. Na maturze otrzymałam 60 % z matematyki, co i tak może nie jest bardzo dużo jak na to, że była łatwa i sporo odpowiedzi zamkniętych, ale jak dla osoby, która była z matematyki słaba, to jest osiągnięcie, prawda? No i na pewno ten nauczyciel miał duży wpływ, uwierzyłam, że coś mogę zrozumieć i coś zawsze zrozumiałam.

29

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

A to ciekawe. Moze ten Lukasz nauczylby sie wreszcie angielskiego choc na podstawowym poziomie. Choc jemu chyba nie zalezy za bardzo.

30 Ostatnio edytowany przez Volver (2016-01-14 21:11:56)

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?
cslady napisał/a:

dzieci moich kuzynów też postrzegają mnie jako fajną ciocię, a wyszło to zupełnie przypadkiem i nie było nawet moją zasługą, bo po prostu kiedyś nas odwiedzili i dzieciaki ucieszyły się, że mogą pogłaskać psy i poskakać na trampolinie. No i stałam się ciocią numer 1. A jednak to wpłynęło na moje późniejsze zachowanie, bo chciałam rzeczywiście być taką super ciocią, więc zaczęłam się starać i robić różne rzeczy, których normalnie bym nie zrobiła. Oczywiście robienie ich - jak się później okazało - sprawiało mi ogromną przyjemność.

Czasami błysk w dziecięcym oku lub jedno niewinne "pochlebstwo" potrafi niesamowicie zdopingować... smile

Z bliżej nieznanych mi względów jestem kimś wyjątkowo istotnym w życiu mojej siostrzenicy. Tak jest "od zawsze".  Nigdy jakoś specjalnie nie zabiegałam o jej względy... byłam zwyczajną ciotką, a  ona mimo tego pokochała mnie "psią" miłością. Jako, że nigdy wcześniej ze strony drugiego człowieka nie doświadczyłam tak bezwarunkowej akceptacji, jej stawianie mnie na piedestale oraz czynienie ze mnie autorytetu od wszystkiego, wywoływało u mnie spory dyskomfort.  Może to śmieszne zabrzmi ale uważałam, że na ten nadmiar dziecięcego uznania, zwyczajnie nie zasługuję. Z czasem poczułam, że nie mogę być przecież takim "farbowanym" autorytetem i wypadałoby to i owo trochę podszlifować... wink

Dzisiaj jesteśmy siebie i swoich światów bardzo ciekawe. Ona wprowadza mnie w  zawiłości mangi, a ja powoli zaznajamiam ją z Szekspirem, którego tak na marginesie musiałam sobie w niektórych tematach odświeżyć, żeby nie dać plamy przy jakimś bardziej szczegółowym pytaniu smile Ponowne zetknięcie się z wybitnym dramaturgiem było bardzo przyjemne, ale nie sądzę abym ponownie po niego sięgnęła gdyby nie chęć  Młodszej, do jego odkrywania. Nie ma co ukrywać, że zostałam autorytetem zdecydowanie na kredyt, co mnie akurat bardzo mobilizuje do pracy nad odpowiednią jakością naszego wspólnego czasu. Nie jestem pewna, czy chciałoby mi się tak starać, gdyby ona nie obdarzała mnie takim uznaniem już na początku naszej przygody... smile Ona sprawia, że staję się lepszą wersją siebie.

31

Odp: Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

Volver, dlatego uważam, że bycie rodzicem to najtrudniejsza rola. Z jednej strony trzeba dążyć do tego, by zbliżać się do ideału, który widzi w nas dziecko, a z drugiej strony trzeba tak mądrze je wychować, by samo czuło się uskrzydlone i widziało w sobie te wszystkie dobre rzeczy, które my w nim widzimy.

Truskaweczko19, z tą przydatnością matematyki to prawda. Pamiętam, że kilku wykładowców na moich studiach wypisywało nam na kolokwiach liczbę punktów, którą każdy z nas zdobył oraz całkowitą liczbę punktów, którą można było zdobyć. A potem podawali skalę ocen, gdzie napisali od ilu procent do ilu jest konkretna ocena. A że zaliczenie było zwykle od 60%, to nagle zapanowywał popłoch i pytania: "jak to policzyć?", "policz mi, co dostałam". big_smile

Posty [ 31 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » PSYCHOLOGIA » Efekt Michała Anioła - doświadczyliście?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024