Witam, mój problem polega na tym że dla miłości mojego życia całkowicie nic nie znaczę. Byliśmy razem blisko 5 lat. Nie jesteśmy troszkę wiecej niż rok, ale nie dużo. Nasz związek nie należał do idealnych, nie byłam jego pierwszą miłością, ale pierwszym dłuższym związkiem, mimo wszystko kochałam go bardzo, co niestety nie zawsze okazywałam, czego bardzo żałuje. Od 3 miesięcy jest z inną, do mnie nie czuje nic kompletnie nic. W jego oczach zobaczyłam obojętność, nawet przyznał że dopiero teraz jest zakochany, świata poza nią nie widzi. A jeszcze na krótko przed nią umiał mówić że zawsze będzie kochał, chociaż wtedy już też pisał do innych. Boli mnie że stałam się nikim po tych latach, że nawet nutki zazdrości w nim nie ma, nawet gdy przy nim przez tel rozmawiałam z przyjacielem miał to gdzieś tylko ona się liczyła. Moje pytanie brzmi czy kiedyś tak mieliście że na początku nowej znajomości miłości, całkowicie zapomnieliście o ex zero uczuć, a z czasem miesięcy, lat jakieś wspomnienia jednak wróciły, czy jakieś ukłucie na jej/jego widok, drobna nutka zazdrości?
Czy pomyśli o tobie? Zależy w jakich relacjach się rozstaliście.
A co do drugiego pytania. Raczej człowiek nie myśli o byłej czy byłym partnerze jeżeli mamy innego.
Czujesz cos do niego wiec to normalne, że teraz jesteś zazdrosna o jego nową kobietę. Na początku mojego związku pomyślałam o byłym ale nie jako o partnerze tylko cieszyłam się ze nie musze się z nim męczyć. nie sądze, by osoba kochająca drugą osobę, myślała o byłym w taki sposób jaki Ty oczekujesz od swojego byłego. Jeżeli twierdzi, że kocha obecną to nie możesz oczekiwać, że wróci do Ciebie. Daj sobie czas, odpuść, zrób cos dla siebie.
Tylko czemu ja nie potrafie? Nie potrafię o nim zapomnieć, nie być o nią zazdrosna, ona jest idealna (gdyby była gorsza może było mi lżej ), tak naprawdę ja go "szlifowałam'' większość jego czułych tekstów to te wyuczone ode mnie, jego styl, wszystko zmieniało się podczas naszego związku...
Dlaczego ja nie mogę się w nikim zakochać, w każdych nowych znajomościach wycofuje się, przychodzi jakiś moment ja zawracam, myślę o nim, a on przeciwnie przy innej całkowicie zapomniał, czasem jak czytam że ludzie mimo szczęśliwych związków nie zapominają pierwszej miłości marze żeby on tak czasem poczuł, ale to nie możliwe nawet nie byłam tą pierwszą miłością.
Dlaczego ja nie mogę się w nikim zakochać, w każdych nowych znajomościach wycofuje się, przychodzi jakiś moment ja zawracam, myślę o nim, a on przeciwnie przy innej całkowicie zapomniał, czasem jak czytam że ludzie mimo szczęśliwych związków nie zapominają pierwszej miłości marze żeby on tak czasem poczuł, ale to nie możliwe nawet nie byłam tą pierwszą miłością.
Właśnie dlatego nie możesz zacząć nowego związku, bo nie zamknęłaś tamtego rozdziału.
Nie napisałaś z czyjej inicjatywy nastąpiło rozstanie, ale z tego co piszesz wynika, że raczej z jego, bo to Ty bardziej przeżywasz, tęsknisz i cierpisz.
W dość naiwny sposób próbujesz wzbudzać w nim zazdrość, czym tylko prowokujesz niemiłe dla siebie sytuacje z których jasno wynika, że on Cię nie kocha, od dawna mu na Tobie nie zależy.
Taki jest efekt bezsensownego utrzymywania kontaktu po rozstaniu, gdy jedna ze stron (w tym wypadku Ty), ciągle łudzi się i ma nadzieję na ponowne zejście się.
Rozstaliście się ponad rok temu, a Ty ciągle drepczesz w miejscu.
Zobacz ile czasu zmarnowałaś i nie chodzi tu o wspomnienia, one zawsze będą i nie masz na to wpływu, chodzi jednak o emocje, które on ciągle w Tobie wzbudza.
Przyjacielskie stosunki bez szkody dla żadnej ze stron, mogą utrzymywać ludzie, którzy rozstali się w absolutnej zgodzie, za obopólnym porozumieniem, bez wzajemnych pretensji, bez traumatycznych przeżyć i wspomnień - to raczej nie zdarza się często.
W Waszym przypadku nie sprawdza się, bo Ty ciągle coś do niego czujesz.
On też nie ułatwia Ci tego "nawet przyznał że dopiero teraz jest zakochany", taki tekst nie świadczy o nim dobrze, nawet jeśli to prawda, to nie mówi się takich rzeczy byłej dziewczynie z którą spędziło się 5 lat!
Jedynym sposobem na powrót do życia, jest wycofanie się z jakichkolwiek kontaktów z nim, całkowite odcięcie się od informacji o nim i jego życiu.
Ponieważ, jak widać spotykacie się mimo rozstania, zacznij wycofywać się z tego, nie dzwoń do niego, nie pisz, na jego wiadomości nie odpowiadaj, ewentualnie zdawkowo i po długim czasie, lub w ogóle, nie umawiaj się na spotkania, nie szukaj okazji by miał Ci w czymś pomagać, nie wypytuj znajomych o niego itd.
To tylko kwestia Twojej silnej woli, ale warto, zrób to dla siebie.
Właśnie sęk w tym że decyzję o rozstaniu podjęłam ja, mieliśmy różny światopogląd, on nie potrafił wyrosnąć z szaleńczego życia, wejść w doroslejsze, jest osoba dość wulgarna, co często mi przeszkadzało, lecz potrafił być kochający, troskliwy, opiekuńczy,po prostu do rany przyłożyć. Co do kontaktu niestety mamy jeszcze kilka wspólnych spraw, nie pisze, bynajmniej staram się nie pisać. Tylko rak mnie męczy ze po tym czasie jestem nikim, że nigdy nie wspomni, że ja nigdy nie zapomnę, jakie to wszystko bez sensu.
Właśnie sęk w tym że decyzję o rozstaniu podjęłam ja, mieliśmy różny światopogląd, on nie potrafił wyrosnąć z szaleńczego życia, wejść w doroslejsze, jest osoba dość wulgarna, co często mi przeszkadzało, lecz potrafił być kochający, troskliwy, opiekuńczy,po prostu do rany przyłożyć. Co do kontaktu niestety mamy jeszcze kilka wspólnych spraw, nie pisze, bynajmniej staram się nie pisać. Tylko rak mnie męczy ze po tym czasie jestem nikim, że nigdy nie wspomni, że ja nigdy nie zapomnę, jakie to wszystko bez sensu.
Po co ty dziewczyno się obwiniasz. Zerwałaś z nim, tzn. miałaś poważny powód. Więc nie powinnaś wzdychać za kimś, kto w sumie Ci nie pasował. To raczej on powinien pochlipiać, ale szybko stanął na nogi a może po prostu do tego dążył.
Wcale nie jesteś nikim , jesteś wolną kobietą, która może spokojnie poznać innego faceta. NIe umniejszaj się , lepiej zadbać o siebie z klasą. Pewnie powracasz do wspaniałych wspomnień ale to zły kierunek.
Nie jesteście razem rok, cóż to jest , u mnie zaraz stuknie 6 jak jestem sam i jakoś żyje.
Właśnie sęk w tym że decyzję o rozstaniu podjęłam ja, mieliśmy różny światopogląd, on nie potrafił wyrosnąć z szaleńczego życia, wejść w doroslejsze, jest osoba dość wulgarna, co często mi przeszkadzało, lecz potrafił być kochający, troskliwy, opiekuńczy,po prostu do rany przyłożyć. Co do kontaktu niestety mamy jeszcze kilka wspólnych spraw, nie pisze, bynajmniej staram się nie pisać. Tylko rak mnie męczy ze po tym czasie jestem nikim, że nigdy nie wspomni, że ja nigdy nie zapomnę, jakie to wszystko bez sensu.
Powtórzę jeszcze raz, nie zamknęłaś tego rozdziału życia. Jeżeli nadal wzdychasz, to chyba żałujesz swojej decyzji, liczyłaś może, że on się szybko ogarnie, zmieni się na lepsze (dla Ciebie), zacznie walczyć...
Nic takiego się niestety nie stało, spotkał Cię zawód, a teraz, gdy on znalazł dziewczynę, zaczęło boleć.
Brakuje Ci konsekwencji, zerwałaś - kończysz relację, a Ty tymczasem przedłużasz agonię, męczysz się na własne życzenie, gdy on od dawna jest wolny.
Nie wierzę, że po ponad roku łączą Was jeszcze jakieś ważne sprawy, to nawet małżeństwa w takim czasie zdążą się rozwieść, ogarnąć kredyty itd
Trzymasz się go, bo chcesz, bo nadal łudzisz się nadzieją.
Chyba tak było ,że liczyłam że się zmieni że zrozumie, wiem wiem powinnam być konsekwentna, przeszłość zostaje w przeszłości, tylko ja nie wiem czy on kiedyś stanie się nią dla mnie całkowicie.
Czy ważny powód tak wtedy myślałam, drażniły mnie teksty na początku dziennym "Ty chyba chora jesteś" jak coś nie tak, klęty co drugie słowo, nie stroił od bójek , kiedyś z początków lubiliśmy nocą gdzieś wyskoczyć, pobawić się, pojeździć, spotkać ze znajomymi (głównie jego), ale chciałam już normalnego życia, Ci ludzie to troszkę tacy marginesy, więc wolałam się trzymać zdala, niestety on nie.
Ale poza tym był chyba najwspanialszym mężczyzną na świecie, coś kazałam zrobić robił to, czasem umiał pięknie przepraszać, umiał pięknie pisać, a teraz ona ma jego czułość są jak jedność, jak się nie widzą to piszą nieustannie, jest dla niego całym światem, którym ja niestety nie byłam
Jeszcze to ze klamal- klamal czesto, ale dlatego ze myslal ze to lepsze ze sie bede czepiać ale zawsze powtarzalam ze lepiej poznac prawde nawet jak troszke pogadam, bo klamstwo niszczy wszystko, ale rozumiem to byla moja wina. Jej moze powiedziec wszystko, ma z nia mnustwo planow, wczoraj sylwestra spedzili zapewne strasznie szczesliwie, a ja patrzac na fajerwerki myslalam o nim, widzialam jego usmiech. To dla niej bedzie teraz taki dobry, a ja tak cudownego juz nie znajde, przez wlasna glupote. A naprawde umial byc kochany, a jak juz cos przeskrobal mocnego to na rekach nosil, doslownie...
Co o tym sądzicie?Mam co chciałam, na co zasłużyłam, a ja teraz siedzę i się nad sobą rozczulam?
Co o tym sądzicie?Mam co chciałam, na co zasłużyłam, a ja teraz siedzę i się nad sobą rozczulam?
Tak właśnie jest, mało tego, nie chcesz niczego zmieniać.
Może idź do niego, błagaj o przebaczenie, przekup go czymś, pokajaj się i przyrzeknij, że odtąd będziesz akceptować wszystkie jego wady, obrzydź mu jego dziewczynę...
w ostateczności zostań jego (upierdliwą) przyjaciółką, dzwoń, pisz, proś o spotkania, bądź na każde zawołanie zawsze gotowa by usłużyć..
co prawda musisz się liczyć nadal z samotnymi świętami, sylwestrem, wakacjami podczas gdy oni będą się świetnie bawić, może nawet w przypływie słabości, gdy oni się pokłócą, on Cię przeleci, by sobie ulżyć...
Zrób w domu ołtarzyk na jego cześć..........można i tak.
Masz dwa wyjścia; jedno j.w., drugie, odciąć się całkowicie i zacząć układać sobie życie bez niego.
Wiesz co, mam bardzo podobną sytuację do Twojej. Tyle, że to on ze mną zerwał po 4 latach i stało się to miesiąc temu. Tutaj ludzie dają Ci bardzo dobre rady. U mnie wyglądało to wszystko identycznie, również chciałam, by wydoroślał, zmienił się trochę dla mnie. Tyle, że mnie oszukiwał, obiecywał, dopóki nie pojawiła się na horyzoncie inna dziewczyna, mniej wymagająca, pocieszycielka, bo wiadomo: "twoja dziewczyna cię nie szanuje, ja będę lepsza". Tak też się stało, cała winę zwalił na mnie, wyjawił, że każda moja prośba o wyrośnięcie z pieluch kończyła się coraz większą (cytuję) wyjebką na mnie, że teraz po prostu pojawił się ktoś inny, mamy wspólne pasje, ty jesteś mi teraz całkowicie obojętna. Pierwszy mój odruch był taki sam jak Twój, zaczęłam mówić, że dam mu czas, by się zastanowił, przepraszałam, obiecywałam, płakałam. Obiecał, że to zrobi, w tym czasie cały czas usilnie trzymałam z nim kontakt mimo, że ewidentnie było widać, jak bardzo ma wywalone. Wiesz ile mi zajęło otrząśnięcie się z samego zabiegania o kontakt z jego strony? 3 dni. Dlatego, że ja nie mogłam wytrzymać zmiany jego nastawienia do mnie o 180 stopni. Też był w związku kochany, czuły, umiał być troskliwy i opiekuńczy. Ale uwierz mi, choćbyś stanęła nawet na głowie i próbowała to załatać, trzymając z nim kontakt i katując się psychicznie, to i tak jedyne co osiągniesz, to odwrotny efekt. Wyobraź sobie, że osoba, która jest Ci totalnie obojętna, "chodzi" za Tobą tak, jak Ty za nim. Jedyne co musisz zrobić, to powyrzucać albo pooddawać wszystko, co kojarzy Ci się z nim, musisz się od niego odciąć, ale tak całkowicie. To jest jedyna recepta na to, byś się nie męczyła i jedyna na to, jeśli nie chcesz go zniechęcić do siebie całkowicie. Uwierz naprawdę, że on teraz, na ten czas o Tobie nie myśli. Odetnij się od niego, to jest ten moment i zdaj sobie sprawę, że to już zakończona historia inaczej będziesz zamknięta na wszystkich wokół. Pokochasz jeszcze kogoś, nawet sto razy mocniej ale do tego trzeba czasu bez niego.
Ja bym nie chciała błagać, chociaż owszem teraz wiem ze wiele rzeczy powinnam zrobić inaczej. A Cathartique,jak to robisz ze nie czujesz tego bólu zazdrości. Ja najgorzej jak wiem jaki jest dla niej wspaniały, to ze ona nie jest taka jak ja. Josz wiem ze tu dramatyzuje to z oltarzykiem nie taki zły Pomysł nie no oczywiście żartuje, ale w tej chwili nie czuję złości co przy rozstaniu, tylko widzę go idealnego, mojego, ukochanego. on pewnie wiedząc ze może mieć taka kobietę wcale by się mnie nie trzymał.
O widzę, że komuś się włączył pies ogrodnika. Trochę konsekwencji w decyzjach.
Chyba tak, a raczej świadomość ze odeszlam a tak to nie były powody do tego, to ze był taki mój A to już przeszłość bo ja nic nie znacze dla niego. Kurcze chcę zapomnieć, już nie śledzę ale za to myślę
Oj Młodzi, Młodzi... :-)
Dziewczyno, zagrałaś va bank i...teraz cierpisz, bo okazało się, że Twój związek nie był związkiem.
Nie będę dawać dobrych rad, bo i tak z nich nie skorzystasz. Ty chcesz się podzielić z kimś swoim cierpieniem, co jest jak najbardziej zrozumiałe :-)
Zrozumcie wreszcie, że nikt nigdy nie zmieni się na Wasz obraz i podobieństwo. To nie "stworzenie świata" a stworzenie związku, w którym idzie się na kompromisy.
Skoro związałaś się z nim gdy był "wulgarny" i jakiś tam jeszcze inny, to chyba wiedziałaś z kim się wiążesz? No chyba, ze przy Tobie zaczął kląć ? :-)
Nie sądzę...
Twój problem polega na tym, że...stałaś się zazdrosna :-) Że boli Cie Twoje nadszarpnięte EGO.
Wybacz szczerość, ale nie będę głaskać.
Musisz odpuścić, przeboleć, przeżyć ileś tam nieprzespanych nocy z jedną myślą - to ja zerwałam, mnie nie było dobrze z tym człowiekiem, mnie przeszkadzało to, to i tamto...bo ja nie chciałam sobie życia marnować :-)
Mówił, że kocha? A bo to jeden tak mówi, bo mówi, i kompletnie nie wie co mówi?
Nie wiem po ile macie lat, ale myślę, ze takich "kochań" jeszcze trochę przed Wami :-)
Dlaczego jestem taka "mądra"?
Bo onegdaj mnie rzucił facet, w którym byłam po uszy zakochana. Sytuacja odwrotna, ale analogiczna.
Cierpiałam jak cholera...nie do opisania... Uratowało mnie moje hobby i jakiś palec boży - poznałam ludzi, dzięki którym zaczęłam realizować swój "talent", i pochłonęło mnie to całkowicie :-)
Zaczęłam znów być szczęśliwa :-)
A wtedy on zaczął być zazdrosny...
Ale ja...zmadrzałam :-)
I Tobie tego zyczę :-)
Chyba tak, a raczej świadomość ze odeszlam a tak to nie były powody do tego, to ze był taki mój A to już przeszłość bo ja nic nie znacze dla niego. Kurcze chcę zapomnieć, już nie śledzę ale za to myślę
Gratuluję, zrobiłaś pierwszy mały krok do przodu, drugi większy, zrobisz, gdy przestaniesz się z nim spotykać i kontaktować.
Podejrzewam, że inicjatywa wychodzi raczej od Ciebie, a jeśli nie - odmawiasz, zawsze możesz wymyślić jakiś powód.
świadomość ze odeszlam a tak to nie były powody do tego, to ze był taki mój
Odeszłaś, bo miałaś konkretne powody. Liczyłaś, co prawda, że on się zmieni i odnowiony wróci do Ciebie, ale tak się nie stało, co także jest dowodem na to, że mu nie zależało.
Z upływem czasu idealizujesz go coraz bardziej, a jednocześnie wyrzucasz z pamięci wszystkie te złe momenty, które doprowadziły do rozstania.
Piszesz, że ciągle myślisz o nim, fakt, nad myślami trudno zapanować, ale w pewnym sensie można.
Ludzie różnie sobie radzą, sprzątają, biegają, tańczą, balują (wysiłek fizyczny jest dobrym lekiem na takie rozterki), czytają itd.
dzisnie.wiemnic, wybacz, ale masz jakiś problem z sobą, jeżeli tkwisz w takim stanie ponad rok.
Czy pomyślałaś o wizycie u psychologa?
dzisnie.wiemnic, kochana ależ to wcale nie jest tak, że ja nie czuje bólu zazdrości. TO jest właśnie jedyne co teraz czuję. Bo już nie odczuwam tego co jeszcze chwilę wcześniej (że wszystko bym dała by wrócił) tylko właśnie ból i zazdrość. Jestem przepełniona żalem, że całuje ją tak jak mnie, że mnie wymienił, że dotyka jej tak jak mnie itp. ale wiesz, ja to sobie tłumacze tym sposobem, że naprawdę na to już nie mam wpływu. Jakbym się nie zadręczała tymi myślami, to przecież i tak tego nie zmienię. Bo co, zadzwonię do człowieka, który ma mnie całkowicie w d*pie i powiem mu: zerwij z tą dla której mnie zostawiłeś, przestań ją całować, bo ja tak bardzo cierpię? Dziewczyno, na takie coś nie mamy wpływu i choćbyśmy się wywinęły na lewą stronę to i tak nic z tym nie zrobimy. To ogromnie boli, nawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumiem. Tylko pozostało nam naprawdę jedno, zdać sobie sprawę, że bez względu na to co kiedyś było, związek ten jest już historią, tego NIE MA i nie masz wpływu na to, że jest z inną, te Twoje myśli i wspomnienia niszczą tylko Ciebie, bo on naprawdę ma to gdzieś..
Rozeszli się, albo po prostu jakąś kłótnia, ale co Z tego jak tylko się okazało że po takim czasie to za nią czuję ból, ja kocha, wspomina nie mnie, gdzie byliśmy tyle lat razem. Dlaczego tak jest że to ona jest jego miłością? A ja nic nie znacząca osoba? Kimś kto nie robi na nim najmniejszego znaCzenia , jak by nasza "historia" nigdy się nie wydarzyła. To boli, bo naprawdę chciała bym by czasem mimo wszystko była bym kimś więcej, chociaż wspomnieniem, a ona nawet po wszystkim jest Wielka miłością
Ja mam dość, wrócili kocha ją nad życie, jego znajomi ją uwielbiają. NIGDY jej do pięt nie dorównam w niczym, jest IDEALNA, a ja straciłam przez głupotę, nigdy nic wspanialszy niż on mnie nie pokocha, ona będzie jego księżniczką, będzie traktował ją idealnie. Żałuję nieziemsko ;(
Żałujesz, że gdy miałaś jasny umysł, a nie przepełniony silnymi emocjami odrzucenia, zostawiłaś kolesia, myśląc logicznie? Pogadaj ze "starą" sobą. Zapytaj siebie, dlaczego tak postąpiłaś, ale na chłodno. Wyobraź sobie, że jesteś swoją przyjaciółką, która do Ciebie przyszła z takim właśnie problemem i Ci się zwierza. Co byś jej powiedziała? Czasem wystarczy tylko spojrzeć na pewne sprawy z dystansu! Nic dziwnego, że tylko takie są Twoje myśli, teraz żyjesz w oku cyklonu. Zastanów się też tak hipotetycznie, gdyby nagle rzucił ją i przyszedł, przeprosił Cię i chciał być razem na nowo. Fajny byłby pierwszy dzień, pogadałby setki miłych rzeczy, może by się popłakał, pokajał. Lecz potem co? Naprawdę chciałabyś żyć z nim i być z nim do końca, mieć ten związek, spędzać razem czas, stawiać czoła problemom? Czy to tylko ten konkretny ból odrzucenia sprawia, że pragniesz by wrócił, powiedział, że żałuje, przeprosił, a Ty i tak za parę miesięcy, może za rok kopnęłabyś go w dupę, bo jego zachowanie by się nie zmieniło. Weź pod uwagę to, że to zazdrość Cię pali i wyrywa Ci serce. Może oni po prostu do siebie pasują? Nie dla każdego słowo "kocham, związek, miłość" znaczy to samo. Może ona jest płytsza emocjonalnie niż Ty, a jemu po prostu to odpowiada. Moja jedyna rada, spójrz na to, jakby to był problem przyjaciela. Postaraj się choć na chwilę spojrzeć na to z dystansu, a przekonasz się, jakie będą Twoje przemyślenia!
A skąd Ty to wszystko wiesz? Że się rozstali, że wrócili, że ją kocha, że znajomi ją uwielbiają? Czyżby jakiś stalking? Ja rozumiem rozpacz, żal i tęsknotę, ale byliście razem ponad rok temu już powinnaś się z tym pogodzić... Nie mówię, że zapomnieć, ale chociaż przyjąć to do świadomości. A co do idealnych związków- nie ma takich, skoro po tak krótkim czasie się rozeszli to znak, że wcale nie jest tak kolorowo. A Ty przestań się użalać nad sobą i ich śledzić tylko zajmij się sobą i czymś konstruktywnym.
Przeczytałam Wasze ostatnie posty, pomyślałam macie rację, dało to mi pozytywnego kopa, przecież nie chciała bym spędzić z tym człowiekiem reszty życia, ale właśnie jest to ale. Dopadł mnie taki dół jakiego chyba jeszcze nie miałam, ja sobie chyba naprawdę nie wyobrażałam że w mojej przyszłości go nie będzie. Wierzyłam że to co było pomiędzy nami miało sens. A teraz wszystko legło w gruzach. Poza tym boję się że nigdy nie wyjdę za mąż, nie będzie dzieci, a on tak u niego będzie wszystko to o czym ja marzyłam. Wiem miałam nie wiedzieć co u niego, ale nawet wiem, że poznał jej matkę. Płaczę po prostu czuję się taka bez siły, mogła bym leżeć i leżeć a łzy same ciekną. NIe ja nie mogę, dlatego że ktoś kto jest dla mnie wszystkim ja jestem dla niego nikim. Jak po tylu latach można dla kogoś nic nie znaczyć. Nie chcę jego nie obecności nie mogę znieść że ze mną było coś nie tak skoro mnie nie kochał.
Witaj ja też stracilem milosć mojego życia przez wlasna glupote mozesz poczytać sobie w moim temacie. Moja miłosć też nie ozywa sie już 3 tydzień mimo iż prosiłem aby nie dawała mi zludnych nadziei to napisala 16 stycznia nie wiem czy jeszcze bedziemy razem odezwe sie sama, i jak pozniej napisalem do niej 17 stycznia to dalej napisala moilam nie pisz że sie sama odezwe. Najgorsza jest zludna nadzieja