Witam. Zwracam się głownie do pań, bo kto inny lepiej zrozumie drugą kobiete?
Podczas naszego związku mielismy jeden duży problem. Pewne osoby naopowiadały moim rodzicom niestworzonych rzeczy na temat mojej dziewczyny. No i zaczęła się ofensywa moich rodzicow. Miałem przez to ciągłe awantury w domu, wieczne kłótnie. Raz nawet doszło do tego, że kazali mi z nią zerwać. Wszystko to znosiłem, rozstanie nie przeszło mi przez mysl. Jednak popełniłem jeden duży błąd. Mówiłem o tym wszystkim mojej dziewczynie. Przez pewien czas wszystko to znosilismy, aż ona powiedziała dosc. Że tp wszystko ją przerasta. Stwierdziła, że nie chce byc niechciana, nie chce się z tym ciągle męczyć. Wiem o tym, że mnie kocha, że jestem (byłem) jej całym swiatem. Nie mogłem tego tak zostawić. Nie odpuciłem i walczyłem, nadal o nią walczę. Wiem, że warto.
Dzień po rozstaniu zacząłem ją przekonywać, że teraz już wszystko będzie dobrze, że wytłumaczylem juz moim rodzicom, że zrozumieli, że zrobili źle i nic do niej nie mają. Jednak bez skutku. Ciągle odpowiadała, że chce spokoju. Przez pierwsze dni ciągle probowalem z nią rozmawiać, tłumaczyć, przekonywać. Jednak znowu z fatalnym skutkiem. Stwierdziła, że potrzebuje czasu. Uszanowałem to, odezwałem się za jakis czas. To tylko pogorszyło sprawę. Twierdzi, że nie chce być w związku, że samej jest jej dobrze. Że nawet nie teskni. Że nie moze zapomniec o tym co było. Nie wiem czy to prawda, gdyż jeszcze 2-3 tyg wstecz byłem dla niej kims najwazniejszym, pare dni rozłąki było dla nas trudne. A teraz tak nagle nie chce miec ze mną nic wspólnego i ma mnie gdzies? Tak wnioskuje po jej zachowaniu i stosunku do mnie. Między nami było bardzo dobrze, dogadywalismy sie super, rozumielismy, wspieralismy, szanowalimy, mowilismy sobie o wszystkim.
Nie wiem już co zrobić, nie mogę jej stracić. Odpowiem na wszelkie pytania. Z góry dziekuje za przeczytanie