Mam za sobą dwa długie związki, każdy z niewłaściwym facetem, a po tych związkach trójkę dzieci. Myślę, że okoliczności tych rozstań nie są ważne, po prostu źle ulokowałam swoje uczucia. Postanowiłam póki co mieszkać sama. Przy jednoczesnym układzie opartym tylko na seksie z moim eks. Tak nam obydwojgu pasuje, związek nam nie wyszedł, ale seks był ok, więc zamiast szukać przygód, zdecydowaliśmy się na coś takiego. I jest ok. A przynajmniej było, póki pewien mój znajomy nie zaczął mi proponować spotkań tylko we dwoje. Nie widzieliśmy się od lat, nigdy nas nic nie łączyło, a teraz mamy kontakt czysto wirtualny, a mimo to jest w nim coś takiego, co mnie pociąga. Może to dlatego, ze sam jest po rozstaniu z matką swojego dziecka - coś nas łączy. No i tak sobie flirtujemy w sieci, on nalega na spotkania, ja wmawiam i jemu i sobie, ze chce być sama, że jest tylko kolegą, ale coraz bardziej mi na tej znajomości zależy. Siłą powstrzymuję się od spotkania przy kawie, na które on tak nalega. No bo na co mi to? Po co komuś robić nadzieję? Chcę mieć go wśród bliskich znajomych i ale boję się tego, że jak się spotkamy, to naprawdę coś zaiskrzy, a ja nie chcę kolejnego związku, nie teraz... Nie napiszę, że jest dobrze jak jest, ale tak wybrałam i nie chcę żeby jakieś zauroczenie decydowało o moim życiu.
Co mam zrobić, żeby się nie zakochać? Czy w ogóle można na to wpłynąć? A może lepiej zaryzykować bliższe poznanie kogoś, żeby się przekonać, że to jednak wirtualna fikcja była
Ot błahostka, a spędza sen z powiek
Musisz naprawdę chcieć być sama i czuć się z tym dobrze, jeśli szukasz po necie kolegów, to znaczy, że nie chcesz być sama, tylko się oszukujesz. Tak naprawdę to wolisz się z nim nie spotykać, aby się nie wydało, że jest tylko wyidealizowanym obrazem, który nie istnieje.
Kochliwa chyba jesteś po prostu
Mam za sobą dwa długie związki, każdy z niewłaściwym facetem, a po tych związkach trójkę dzieci. Myślę, że okoliczności tych rozstań nie są ważne, po prostu źle ulokowałam swoje uczucia. Postanowiłam póki co mieszkać sama. Przy jednoczesnym układzie opartym tylko na seksie z moim eks. Tak nam obydwojgu pasuje, związek nam nie wyszedł, ale seks był ok, więc zamiast szukać przygód, zdecydowaliśmy się na coś takiego. I jest ok. A przynajmniej było, póki pewien mój znajomy nie zaczął mi proponować spotkań tylko we dwoje. Nie widzieliśmy się od lat, nigdy nas nic nie łączyło, a teraz mamy kontakt czysto wirtualny, a mimo to jest w nim coś takiego, co mnie pociąga. Może to dlatego, ze sam jest po rozstaniu z matką swojego dziecka - coś nas łączy. No i tak sobie flirtujemy w sieci, on nalega na spotkania, ja wmawiam i jemu i sobie, ze chce być sama, że jest tylko kolegą, ale coraz bardziej mi na tej znajomości zależy. Siłą powstrzymuję się od spotkania przy kawie, na które on tak nalega. No bo na co mi to? Po co komuś robić nadzieję? Chcę mieć go wśród bliskich znajomych i ale boję się tego, że jak się spotkamy, to naprawdę coś zaiskrzy, a ja nie chcę kolejnego związku, nie teraz... Nie napiszę, że jest dobrze jak jest, ale tak wybrałam i nie chcę żeby jakieś zauroczenie decydowało o moim życiu.
Co mam zrobić, żeby się nie zakochać? Czy w ogóle można na to wpłynąć? A może lepiej zaryzykować bliższe poznanie kogoś, żeby się przekonać, że to jednak wirtualna fikcja była
Ot błahostka, a spędza sen z powiek
Zaryzykuj, bo może to jest to czego w życiu szukałaś, może właśnie wasze przeznaczenie tak chce, po tylu latach spotkanie, odnowiony kontakt, coś Cię do niego ciągnie, nie tłum tego w sobie. Powodzenia.
Kochliwa chyba jesteś po prostu
Trochę racji masz Kiedyś byłam i to bardzo. Jednak przez ostatnie lata inni faceci mnie nie interesowali, mój mi wystarczał. Żadnych flirtów, zauroczeń, zdrad w trakcie związku. Jestem więc trochę zaskoczona, że znów mi się coś takiego przytrafia
Piotr74, Aż taką romantyczką nie jestem To był zwykły kolega, mieszkamy tylko kilka kilometrów od siebie, mamy wspólnych znajomych, bywamy w tych samych miejscach, wiec siłą rzeczy i tak byśmy na siebie wpadli. To nie przeznaczenie ha ha.
Taaak, Piotr to tutejszy książę na białym koniu
Ja bym zrobiła tak - spotkałabym się, ale nie na randkę, tylko żeby się zapoznać (czyli nie sztafiruj się 3 godziny, idź na luzie). Przecież nie szukasz chłopaka prawda?
Zobaczymy, może i skuszę się na coś niezobowiązującego O ile facet wcześniej nie stwierdzi, że nie ma co się narzucać, skoro i tak go nie chcę
Dam porównanie z jedzeniem. Jeśli ci coś smakuje, to na to czekasz. I będzie smakowało. Jeśli ten mężczyzna ma cechy które na ciebie działają (i je pokaże na spotkaniu) to się conajmniej zauroczysz.
Taaak, Piotr to tutejszy książę na białym koniu
Ja bym zrobiła tak - spotkałabym się, ale nie na randkę, tylko żeby się zapoznać (czyli nie sztafiruj się 3 godziny, idź na luzie). Przecież nie szukasz chłopaka prawda?
Wcale nie na białym tylko na karym
[
Wcale nie na białym tylko na karym
ach, przepraszam za to straszliwe pomówienie, ale jestem zryta przez Disney'a, a tam przystojni księciuniowie poruszali się na białych rumakach, karego miał zawsze jakiś szwarccharakter
do autorki: przemyślałam, nie chcesz być sama, ja chcę być sama, nie chodzę na randki, nie umawiam się, stronię od internetowych stron zapoznawczych, jak sobie pomyślę o nowym związku, to wymiotać mi się chce, bo wiem, że się do tego nie nadaję i i tak nic z tego nie będzie. Ty marzysz o wielkiej miłości, co jest wspaniałe i uważam, że zawsze należy jej dać szansę, zamiast stać się cynicznym trollem jak ja, który robi znak krzyża i apage satanas na samą myśl o jakimś samcu
do autorki: przemyślałam, nie chcesz być sama, ja chcę być sama, nie chodzę na randki, nie umawiam się, stronię od internetowych stron zapoznawczych, jak sobie pomyślę o nowym związku, to wymiotać mi się chce, bo wiem, że się do tego nie nadaję i i tak nic z tego nie będzie. Ty marzysz o wielkiej miłości, co jest wspaniałe i uważam, że zawsze należy jej dać szansę, zamiast stać się cynicznym trollem jak ja, który robi znak krzyża i apage satanas na samą myśl o jakimś samcu
Fakt, nie lubię być sama, aczkolwiek ludzi trzymam na dystans i mało ich mam wokół siebie, wręcz ich nie potrzebuję. Wystarczyła mi jedna osoba, domniemana wielka miłość, historia wręcz nieprawdopodobna, lecz prawdziwa Może kiedyś opowiem. Nie dostrzegam w facetach demonów, lubię męskie towarzystwo, ale z tymi marzeniami o miłości to przesada Po prostu schlebia mi to zainteresowanie, bycie w centrum uwagi, z naciskiem na coś poważnego (skowronki doniosły ) Oj, zła kobieta ze mnie
A to widzisz, ja mam wręcz odwrotnie, mam masę przyjaciół, znajomych, ciągle coś się dzieje i ktoś mnie odwiedza, jednak nie ma takiej opcji, żebym o kimś pomyślała romantycznie. A ja mam takie niejasne wrażenie, więc zapytam - a nie jest tak, że się po prostu trochę nudzisz?
Ja się nigdy nie nudzę Przy trójce dzieci, twórczym hobby, kilku znajomych do popisania, kumpeli traktującej mnie jak psychologa, wielkim ogródku do ogarnięcia - nie ma czasu na nudę Do tej pory to był taki zamknięty świat, w którym było mi dobrze. Teraz powoli wychodzę do ludzi, a ta absorbująca znajomość chyba jest jakimś skutkiem ubocznym. Czymś, czego nie przewidziałam, więc popadam w lekką paranoję
hm.. no to niestety, a może i stety, trzeba byłego puścić wolno, z alkoholikiem to jest tak, że on sam musi swoje dno znaleźć. A nowa znajomość może będzie na jakiejś płaszczyźnie satysfakcjonująca Trójka dzieci - podziwiam, ja mam jedno i ogród czeka na mnie, woła, chodź! a ja nie mam czasu ale dziś było prawie lato, więc trzeba!
Ja się nigdy nie nudzę Przy trójce dzieci, twórczym hobby, kilku znajomych do popisania, kumpeli traktującej mnie jak psychologa, wielkim ogródku do ogarnięcia - nie ma czasu na nudę Do tej pory to był taki zamknięty świat, w którym było mi dobrze. Teraz powoli wychodzę do ludzi, a ta absorbująca znajomość chyba jest jakimś skutkiem ubocznym. Czymś, czego nie przewidziałam, więc popadam w lekką paranoję
Ciekawe co by powiedział/pomyślał Twój znajomy, gdyby dowiedział się, że jest ..,,skutkiem ubocznym".. A teraz tak bardziej serio, jeżeli nie zależy Ci na tej relacji, to daj mu to jasno do zrozumienia, po co ma sobie ,,biedny" człowiek tworzyć we własnej wyobraźni jakieś dziwne scenariusze? Albo tak, albo siak, a nie jakieś dziwne gdybanie. Kurcze rumak mi zwiał, dalej muszę iść na piechotę
Haha, Piotr, biedny romantyk, taki zawsze ma gorzej A ja właśnie nie byłabym taka skora do grania w otwarte karty. Laska ma troje dzieci, ogród, pasjonujące hobby i nie ma czasu na branie odpowiedzialności za dobre samopoczucie absztyfikanta serio mówię. I fajnie, też bym chciała, żeby mnie ktoś zainteresował na tyle, abym była skłonna wyjść poza swoją strefę komfortu
16 2015-03-18 01:49:30 Ostatnio edytowany przez Colette1981 (2015-03-18 01:54:20)
Piotrze74, ja mu szczerze i bez ogródek powiedziałam, jakie mam zdanie na ten temat i jak wygląda moje życie, czemu nie chcę się spotykać. Niby dociera, ale tak nie do końca. A na relacji mi zależy, ale koleżeńskiej bardziej. Tylko ja jestem "sama" dosłownie chwilę i nie potrzebuję perspektyw na nowy związek. A on od 2 lat, więc w sumie się nie dziwię. Gdybać nie będziemy, czas pokaże.
Tylko ja nadal nie wiem, jak się nie zakochać Chyba tylko unikać można, ale mi szkoda
Haha, Piotr, biedny romantyk, taki zawsze ma gorzej A ja właśnie nie byłabym taka skora do grania w otwarte karty. Laska ma troje dzieci, ogród, pasjonujące hobby i nie ma czasu na branie odpowiedzialności za dobre samopoczucie absztyfikanta serio mówię. I fajnie, też bym chciała, żeby mnie ktoś zainteresował na tyle, abym była skłonna wyjść poza swoją strefę komfortu
Ja też troszkę jestem romantyczką i nawet Piotra rozumiem Szczera jestem, a jak faceta nie zraża mój eks, trójka dzieci, wielki ogród i kilka odmów, to chyba trzeba przychylniej na niego spojrzec
czytałam w jakimś poradniku dla korpoludków, że jeśli masz spotkanie z prezesem, to żeby się nie bać, można sobie go wyobrazić na kiblu na tak zwanej dwójce. Może w przypadku zakochiwania się też zadziała, ale nie próbowałam
czytałam w jakimś poradniku dla korpoludków, że jeśli masz spotkanie z prezesem, to żeby się nie bać, można sobie go wyobrazić na kiblu na tak zwanej dwójce. Może w przypadku zakochiwania się też zadziała, ale nie próbowałam
Aż mam ochotę dać lajka Ale wyobrażać sobie tego już nie mam ochoty
Piotrze74, ja mu szczerze i bez ogródek powiedziałam, jakie mam zdanie na ten temat i jak wygląda moje życie, czemu nie chcę się spotykać. Niby dociera, ale tak nie do końca. A na relacji mi zależy, ale koleżeńskiej bardziej. Tylko ja jestem "sama" dosłownie chwilę i nie potrzebuję perspektyw na nowy związek. A on od 2 lat, więc w sumie się nie dziwię. Gdybać nie będziemy, czas pokaże.
Tylko ja nadal nie wiem, jak się nie zakochać Chyba tylko unikać można, ale mi szkoda
Wiesz ja to widzę inaczej. Skoro uważasz, że nie chcesz bliższego kontaktu, spotkania na kawie, bo obawiasz się, że się z tego może narodzić uczucie, to on nie jest dla Ciebie zwykłym kolegą, czy nawet przyjacielem. Ty we własnej podświadomości czujesz, że może być z tego coś więcej, ale bronisz się przed tym ze względu na wcześniejsze doświadczenia. On to czuje i dla tego nie odpuszcza, w gruncie rzeczy ma chyba facet dobrą intuicję
Colette1981 napisał/a:Piotrze74, ja mu szczerze i bez ogródek powiedziałam, jakie mam zdanie na ten temat i jak wygląda moje życie, czemu nie chcę się spotykać. Niby dociera, ale tak nie do końca. A na relacji mi zależy, ale koleżeńskiej bardziej. Tylko ja jestem "sama" dosłownie chwilę i nie potrzebuję perspektyw na nowy związek. A on od 2 lat, więc w sumie się nie dziwię. Gdybać nie będziemy, czas pokaże.
Tylko ja nadal nie wiem, jak się nie zakochać Chyba tylko unikać można, ale mi szkodaWiesz ja to widzę inaczej. Skoro uważasz, że nie chcesz bliższego kontaktu, spotkania na kawie, bo obawiasz się, że się z tego może narodzić uczucie, to on nie jest dla Ciebie zwykłym kolegą, czy nawet przyjacielem. Ty we własnej podświadomości czujesz, że może być z tego coś więcej, ale bronisz się przed tym ze względu na wcześniejsze doświadczenia. On to czuje i dla tego nie odpuszcza, w gruncie rzeczy ma chyba facet dobrą intuicję
Nie mogę się nie zgodzić Piotrze Bronie się, bo sie boję, ze może coś wyjść. To chyba normalne. Nie mógłby poczekać z pół roku z tymi zaproszeniami ha ha. Tak to mam dylemat.
Haha, Piotr, biedny romantyk, taki zawsze ma gorzej A ja właśnie nie byłabym taka skora do grania w otwarte karty. Laska ma troje dzieci, ogród, pasjonujące hobby i nie ma czasu na branie odpowiedzialności za dobre samopoczucie absztyfikanta serio mówię. I fajnie, też bym chciała, żeby mnie ktoś zainteresował na tyle, abym była skłonna wyjść poza swoją strefę komfortu
Szkoda tylko, że z mojego karego nie był romantyk, a mówią, że kto z kim przestaje takim się staje, a ta bestia wzięła i nawiała, a ja muszę w tej mojej lśniącej zbroi iść z buta Przecież ja nie pisałem o braniu odpowiedzialności za jego dobre samopoczucie, tylko o uczciwym postawieniu sprawy. Czy to takie trudne? Po co sobie wzajemnie tzw. gitarę zawracać.
Piotr74 napisał/a:Colette1981 napisał/a:Piotrze74, ja mu szczerze i bez ogródek powiedziałam, jakie mam zdanie na ten temat i jak wygląda moje życie, czemu nie chcę się spotykać. Niby dociera, ale tak nie do końca. A na relacji mi zależy, ale koleżeńskiej bardziej. Tylko ja jestem "sama" dosłownie chwilę i nie potrzebuję perspektyw na nowy związek. A on od 2 lat, więc w sumie się nie dziwię. Gdybać nie będziemy, czas pokaże.
Tylko ja nadal nie wiem, jak się nie zakochać Chyba tylko unikać można, ale mi szkodaWiesz ja to widzę inaczej. Skoro uważasz, że nie chcesz bliższego kontaktu, spotkania na kawie, bo obawiasz się, że się z tego może narodzić uczucie, to on nie jest dla Ciebie zwykłym kolegą, czy nawet przyjacielem. Ty we własnej podświadomości czujesz, że może być z tego coś więcej, ale bronisz się przed tym ze względu na wcześniejsze doświadczenia. On to czuje i dla tego nie odpuszcza, w gruncie rzeczy ma chyba facet dobrą intuicję
Nie mogę się nie zgodzić Piotrze Bronie się, bo sie boję, ze może coś wyjść. To chyba normalne. Nie mógłby poczekać z pół roku z tymi zaproszeniami ha ha. Tak to mam dylemat.
A widzisz, jednak może i romantyk ze mnie, ale logicznie też potrafię myśleć Jak sobie poczytasz mój wątek, to tam przewija się od czasu do czasu temat mojej ex. Ja ją też parę razy na kawę zapraszałem, ale ona odmawiała. Broniła się jak diabeł swięconej wody, chociaż ja te spotkania traktowałem czysto koleżeńsko. I zawsze zastanawiałem się, dlaczego chociaż ona oficjalnie nie była w żadnym związku, choć ma faceta, ale wiem, że tam uczucia nie ma, odmawiała takiego spotkania. Myślę, że twoje wypowiedzi utwierdzają mnie w moich przypuszczeniach. W sumie, gdyby nie kilka istotnych faktów, to pomyślałbym, że to moja ex pisze
Mam za sobą dwa długie związki, każdy z niewłaściwym facetem, a po tych związkach trójkę dzieci. Myślę, że okoliczności tych rozstań nie są ważne, po prostu źle ulokowałam swoje uczucia. Postanowiłam póki co mieszkać sama. Przy jednoczesnym układzie opartym tylko na seksie z moim eks. Tak nam obydwojgu pasuje, związek nam nie wyszedł, ale seks był ok, więc zamiast szukać przygód, zdecydowaliśmy się na coś takiego. I jest ok. A przynajmniej było, póki pewien mój znajomy nie zaczął mi proponować spotkań tylko we dwoje
A nie jest tak, że decydując się na spotkanie "we dwoje" i rozwój relacji z "przyjacielem", obawiasz się utraty działającego dobrze "układu" z byłym? Zapewne i z nim chciałabyś utrzymać dobre relacje?
To może okazać się niemożliwe.
Nie wierzę bowiem, że nie czujecie do siebie niczego więcej, niż pożądanie fizyczne.
Klasyczny
związek, choć nieudany to jedno, ale uczucie do byłego partnera, to inna para kaloszy.
24 2015-03-18 17:21:32 Ostatnio edytowany przez maniek_z_maniek (2015-03-18 17:50:45)
Mam za sobą dwa długie związki, każdy z niewłaściwym facetem, a po tych związkach trójkę dzieci. Myślę, że okoliczności tych rozstań nie są ważne, po prostu źle ulokowałam swoje uczucia. Postanowiłam póki co mieszkać sama. Przy jednoczesnym układzie opartym tylko na seksie z moim eks. Tak nam obydwojgu pasuje, związek nam nie wyszedł, ale seks był ok, więc zamiast szukać przygód, zdecydowaliśmy się na coś takiego. I jest ok. A przynajmniej było, póki pewien mój znajomy nie zaczął mi proponować spotkań tylko we dwoje. Nie widzieliśmy się od lat, nigdy nas nic nie łączyło, a teraz mamy kontakt czysto wirtualny, a mimo to jest w nim coś takiego, co mnie pociąga. Może to dlatego, ze sam jest po rozstaniu z matką swojego dziecka - coś nas łączy. No i tak sobie flirtujemy w sieci, on nalega na spotkania, ja wmawiam i jemu i sobie, ze chce być sama, że jest tylko kolegą, ale coraz bardziej mi na tej znajomości zależy. Siłą powstrzymuję się od spotkania przy kawie, na które on tak nalega. No bo na co mi to? Po co komuś robić nadzieję? Chcę mieć go wśród bliskich znajomych i ale boję się tego, że jak się spotkamy, to naprawdę coś zaiskrzy, a ja nie chcę kolejnego związku, nie teraz... Nie napiszę, że jest dobrze jak jest, ale tak wybrałam i nie chcę żeby jakieś zauroczenie decydowało o moim życiu.
Co mam zrobić, żeby się nie zakochać? Czy w ogóle można na to wpłynąć? A może lepiej zaryzykować bliższe poznanie kogoś, żeby się przekonać, że to jednak wirtualna fikcja była
Ot błahostka, a spędza sen z powiek
Moim zdaniem wogle zle robisz, bo niszczysz wartosci uczuc w sobie przez seks z bylym. W takim ukladzie nie ma szans na stworzenie czegos na zewnatrz tego ukladu, gdyz nie da sie rownolegle tego ulozyc, a ew. jednoczesnosc bedzie sie ciagnela swoimi konsekwnecjami. Trzeba po prostu wybrac rodzaj zycia jaki chcesz prowadzic i nie wtedy jak sie nadarzy okazja, ale wczesniej bo tylko wtedy bedzie poziom wyjsciowy do mozliwosci zajscia czegokolwiek.
Colette1981 napisał/a:Mam za sobą dwa długie związki, każdy z niewłaściwym facetem, a po tych związkach trójkę dzieci. Myślę, że okoliczności tych rozstań nie są ważne, po prostu źle ulokowałam swoje uczucia. Postanowiłam póki co mieszkać sama. Przy jednoczesnym układzie opartym tylko na seksie z moim eks. Tak nam obydwojgu pasuje, związek nam nie wyszedł, ale seks był ok, więc zamiast szukać przygód, zdecydowaliśmy się na coś takiego. I jest ok. A przynajmniej było, póki pewien mój znajomy nie zaczął mi proponować spotkań tylko we dwoje
A nie jest tak, że decydując się na spotkanie "we dwoje" i rozwój relacji z "przyjacielem", obawiasz się utraty działającego dobrze "układu" z byłym? Zapewne i z nim chciałabyś utrzymać dobre relacje?
To może okazać się niemożliwe.
Nie wierzę bowiem, że nie czujecie do siebie niczego więcej, niż pożądanie fizyczne.
Klasyczny
związek, choć nieudany to jedno, ale uczucie do byłego partnera, to inna para kaloszy.
Excop pozdrawiam, dzieki za to ze mnie przywitales na liscie pare miechow temu. Wtedy nie odpowiedzialem ale sie tu ugruntowalem (niestety nie wiem na jak dlugo, bo koliduje to z praca) i teraz odpowiadam. Jakos jednak rzadziej Cie czytam ostatnio.
A nie jest tak, że decydując się na spotkanie "we dwoje" i rozwój relacji z "przyjacielem", obawiasz się utraty działającego dobrze "układu" z byłym? Zapewne i z nim chciałabyś utrzymać dobre relacje?
To może okazać się niemożliwe.
Nie wierzę bowiem, że nie czujecie do siebie niczego więcej, niż pożądanie fizyczne.
Klasyczny
związek, choć nieudany to jedno, ale uczucie do byłego partnera, to inna para kaloszy.
Masz rację. Były facet jest dla mnie ważny i chcę mieć z nim kontakt, nawet jeśli układ się skończy. Jeśli ktoś nowy stanie się ważniejszy, to raczej dobre kontakty z eks się popsują. Jednego z drugim nie da się pogodzić. Nie chcę nikogo ranić, ale i tak w końcu ktoś ucierpi. Póki co kolega się chyba wycofuje, więc może sprawa się rozejdzie po kościach, zanim na dobre się zacznie. Albo tylko sprawdza, czy ja będę szukała z nim kontaktu...z facetami nigdy nic nie wiadomo
26 2015-03-18 23:50:15 Ostatnio edytowany przez Excop (2015-03-18 23:52:09)
Excop napisał/a:A nie jest tak, że decydując się na spotkanie "we dwoje" i rozwój relacji z "przyjacielem", obawiasz się utraty działającego dobrze "układu" z byłym? Zapewne i z nim chciałabyś utrzymać dobre relacje?
To może okazać się niemożliwe.
Nie wierzę bowiem, że nie czujecie do siebie niczego więcej, niż pożądanie fizyczne.
Klasyczny
związek, choć nieudany to jedno, ale uczucie do byłego partnera, to inna para kaloszy.Masz rację. Były facet jest dla mnie ważny i chcę mieć z nim kontakt, nawet jeśli układ się skończy. Jeśli ktoś nowy stanie się ważniejszy, to raczej dobre kontakty z eks się popsują. Jednego z drugim nie da się pogodzić. Nie chcę nikogo ranić, ale i tak w końcu ktoś ucierpi. Póki co kolega się chyba wycofuje, więc może sprawa się rozejdzie po kościach, zanim na dobre się zacznie. Albo tylko sprawdza, czy ja będę szukała z nim kontaktu.Z facetami nigdy nic nie wiadomo
Jeżeli nie chcesz się z nikim obecnie wiązać, lepiej przyjmij za dobrą monetę tę pierwszą możliwość i trzymaj się jej nawet wtedy, gdy okaże się, że gość rzeczywiście sprawdza tylko stopień Twojego zaangażowania.
27 2015-03-25 12:51:04 Ostatnio edytowany przez Colette1981 (2015-03-25 12:51:40)
Jeżeli nie chcesz się z nikim obecnie wiązać, lepiej przyjmij za dobrą monetę tę pierwszą możliwość i trzymaj się jej nawet wtedy, gdy okaże się, że gość rzeczywiście sprawdza tylko stopień Twojego zaangażowania.
Kolega w końcu sam się wydał, że zaczął się z kimś umawiać i czeka co z tego wyjdzie, a mną chciał się spotkać, bo "spotkać zawsze się można". Od kilku dni nie piszemy ze sobą, widać że jednak opcja koleżeństwa mu nie odpowiada... No i ok. Przynajmniej nie będę opcją alternatywną albo "tą drugą", a skoro kolega nie chce przyjaźni, to tylko jego strata
Excop napisał/a:Jeżeli nie chcesz się z nikim obecnie wiązać, lepiej przyjmij za dobrą monetę tę pierwszą możliwość i trzymaj się jej nawet wtedy, gdy okaże się, że gość rzeczywiście sprawdza tylko stopień Twojego zaangażowania.
Kolega w końcu sam się wydał, że zaczął się z kimś umawiać i czeka co z tego wyjdzie, a mną chciał się spotkać, bo "spotkać zawsze się można". Od kilku dni nie piszemy ze sobą, widać że jednak opcja koleżeństwa mu nie odpowiada... No i ok. Przynajmniej nie będę opcją alternatywną albo "tą drugą", a skoro kolega nie chce przyjaźni, to tylko jego strata
Zuch dziewczyna!????
Colette1981 napisał/a:Excop napisał/a:Jeżeli nie chcesz się z nikim obecnie wiązać, lepiej przyjmij za dobrą monetę tę pierwszą możliwość i trzymaj się jej nawet wtedy, gdy okaże się, że gość rzeczywiście sprawdza tylko stopień Twojego zaangażowania.
Kolega w końcu sam się wydał, że zaczął się z kimś umawiać i czeka co z tego wyjdzie, a mną chciał się spotkać, bo "spotkać zawsze się można". Od kilku dni nie piszemy ze sobą, widać że jednak opcja koleżeństwa mu nie odpowiada... No i ok. Przynajmniej nie będę opcją alternatywną albo "tą drugą", a skoro kolega nie chce przyjaźni, to tylko jego strata
Zuch dziewczyna!????
Nie tak do końca Po tygodniu sam się odezwał, czy się pogniewałam. Zażartowałam, czy się stęsknił. On, że tak. Trochę popisaliśmy, całkiem miło. Potem tylko ja zaczynałam rozmowę, najpierw osobiste, potem na neutralne tematy, on odpisywał, ale nie wykazywał żadnego zainteresowania tym, co robię, myślę itp, nie zadawał pytań. Potem szybko ucinał konwersację, pod byle pretekstem... Sam pierwszy nie napisał. Przekonałam się, że nie tylko do mnie ma takie podejście, po prostu interesuje się spotykaniem z dziewczynami, ale bez zagłębiania się w ich sprawy. Jego wiedza ogranicza się do tego, że ktoś jest fajny i miły. Cóż, ja zajęłam się swoimi sprawami, poznaję nowych ludzi, z którymi łączą mnie wspólne pasje. Nie szukam kontaktu na siłę, szczególnie że on najwyraźniej mnie unika. Trochę to dziwne, gdy ktoś najpierw pisze, że też jest samotny, ze mu ciężko i doskonale rozumie moją samotność, że o tym pogadamy, a dzień później już się nie odzywa. Cisza w eterze od 2 tygodni... Ale nie będę w to wnikać. I tak się kiedyś spotkamy, bo mamy wspólny krąg znajomych i często bywam w okolicach jego miejsca zamieszkania. Wpadnę na niego z wózkiem pełnym zakupów i nawet nie poznam Tak to bywa
30 2015-04-23 08:40:40 Ostatnio edytowany przez Excop (2015-04-23 08:42:08)
Excop napisał/a:Colette1981 napisał/a:Kolega w końcu sam się wydał, że zaczął się z kimś umawiać i czeka co z tego wyjdzie, a mną chciał się spotkać, bo "spotkać zawsze się można". Od kilku dni nie piszemy ze sobą, widać że jednak opcja koleżeństwa mu nie odpowiada... No i ok. Przynajmniej nie będę opcją alternatywną albo "tą drugą", a skoro kolega nie chce przyjaźni, to tylko jego strata
Zuch dziewczyna!????
Nie tak do końca Po tygodniu sam się odezwał, czy się pogniewałam. Zażartowałam, czy się stęsknił. On, że tak. Trochę popisaliśmy, całkiem miło. Potem tylko ja zaczynałam rozmowę, najpierw osobiste, potem na neutralne tematy, on odpisywał, ale nie wykazywał żadnego zainteresowania tym, co robię, myślę itp, nie zadawał pytań. Potem szybko ucinał konwersację, pod byle pretekstem... Sam pierwszy nie napisał. Przekonałam się, że nie tylko do mnie ma takie podejście, po prostu interesuje się spotykaniem z dziewczynami, ale bez zagłębiania się w ich sprawy. Jego wiedza ogranicza się do tego, że ktoś jest fajny i miły. Cóż, ja zajęłam się swoimi sprawami, poznaję nowych ludzi, z którymi łączą mnie wspólne pasje. Nie szukam kontaktu na siłę, szczególnie że on najwyraźniej mnie unika. Trochę to dziwne, gdy ktoś najpierw pisze, że też jest samotny, ze mu ciężko i doskonale rozumie moją samotność, że o tym pogadamy, a dzień później już się nie odzywa. Cisza w eterze od 2 tygodni... Ale nie będę w to wnikać. I tak się kiedyś spotkamy, bo mamy wspólny krąg znajomych i często bywam w okolicach jego miejsca zamieszkania. Wpadnę na niego z wózkiem pełnym zakupów i nawet nie poznam Tak to bywa
Zdanie o nim już sobie wyrobiłaś.
Czas chyba zablokować go na komunikatorach, bo gość jest nieco dziwny, jakby oczekiwał zabiegów z Twojej strony,a od siebie nic. Jakiś dupkowaty narcyz.
Jak się nie zakochać? Serio takie pytanie? Nie ma takiej możliwości, jak jest chemia, to masz już pozamiatane... :-) możesz walczyć, możesz pisać sobie listy za i przeciw, możesz wymyślać same negatywy, a i tak próżny twój trud! Na to nie ma lekarstwa i nie ma co walczyć, nie łudź się dziewczyno:-)
32 2015-04-24 18:27:29 Ostatnio edytowany przez Colette1981 (2015-04-24 18:28:23)
Zdanie o nim już sobie wyrobiłaś.
Czas chyba zablokować go na komunikatorach, bo gość jest nieco dziwny, jakby oczekiwał zabiegów z Twojej strony,a od siebie nic. Jakiś dupkowaty narcyz.
A po co go blokować? Nie bawię się w takie dziecinady Może facet uważa, że jak go żona zdradzała, to wszystkie tak zrobią i nie ma co im poświęcać za wiele uwagi i się angażować. Jego problem, nie mój Nie zamierzam go wyprowadzać z błędu. Ja też byłam zdradzana przez męża, ale nie podejrzewam każdego faceta, że to samo będzie robił. Trzeba mieć trochę zaufania do ludzi.
Jak się nie zakochać? Serio takie pytanie? Nie ma takiej możliwości, jak jest chemia, to masz już pozamiatane... :-) możesz walczyć, możesz pisać sobie listy za i przeciw, możesz wymyślać same negatywy, a i tak próżny twój trud! Na to nie ma lekarstwa i nie ma co walczyć, nie łudź się dziewczyno:-)
A ja uważam, że trzeba do obiektu zauroczenia podejść z głową i trochę poczekać. Zauroczenie, czy zakochanie przechodzi. Szybciej, im szybciej obiekt pokaże swoje minusy, a niewiele plusów. A tu mamy dowód na ewidentny brak zainteresowania z jego strony. Szkoda mojego czasu