Dzien dobry wszystkim, pisze ten post z racji tego ze nie chce jeszcze isc do psychologa a czuje ze muszę to w jakiś sposób wyrzucić z siebie. Przechodząc od razu do tematu, mam 25 lat i mimo dosyc młodego wieku troche się pogubiłem i zatraciłem. Popadłem w jakąś taką obsesje i chęć tego żebym miał dobre zycie. Non stop o tym myśle a wręcz panicznie się boje tego ze nie uda mi się odnieść sukcesu i będę takim szarakiem. Pracuje po 12 godzin w pracy której nienawidzę a jestem tam tylko dlatego ze zarabiam tutaj 2,5 razy średnia krajowa do tego szkole się w kierunku cyberbezpieczeństwa i jeszcze studiuje wiec możecie sobie wyobrazic jak wyglada moje zycie poza praca - nie ma go. Jestem w związku 3 lata i niestety nasz związek dobiega konca. Lekceważyłem moją dziewczyne jak mowila ze nie poświęcam jej czasu i taka jest prawda jestem jakoś zaślepiony tym żeby cos mieć, żeby mieć spokojne zycie. Powiedziałem jej kiedys ze jeśli nie będę w stanie zapewnić dziecku zycia na wysokim poziomie to nie zdecyduje się na nie. Moja dziewczyna zaczyna szukac drugiego mieszkania i powoli to do mnie dociera ze każdego po kolei tracę. Moi znajomi z którymi kiedys widywałem sie codziennie praktycznie aktualnie widze sie z nimi raz na miesiąc to maks. Kiedys byłem taki pełen zycia, wychodziłem nad Wisle, na rower, ćwiczyłem na siłowni, byłem towarzyski. Nic z tego nie zostało tylko praca nauka i rozmyślanie o przyszłości. Zastanawia mnie dlaczego tak jest. Nigdy nic mi nie brakowało, nie pochodzę z biednej rodziny jedyne co to moi rodzice rozstali sie jak miałem 10 lat ale z mama i z tata mam bardzo dobry kontakt i kompletnie niczego mi od nich nie brakowało. Czekam na wasz Feedback
Dzien dobry wszystkim, pisze ten post z racji tego ze nie chce jeszcze isc do psychologa a czuje ze muszę to w jakiś sposób wyrzucić z siebie. Przechodząc od razu do tematu, mam 25 lat i mimo dosyc młodego wieku troche się pogubiłem i zatraciłem. Popadłem w jakąś taką obsesje i chęć tego żebym miał dobre zycie. Non stop o tym myśle a wręcz panicznie się boje tego ze nie uda mi się odnieść sukcesu i będę takim szarakiem. Pracuje po 12 godzin w pracy której nienawidzę a jestem tam tylko dlatego ze zarabiam tutaj 2,5 razy średnia krajowa do tego szkole się w kierunku cyberbezpieczeństwa i jeszcze studiuje wiec możecie sobie wyobrazic jak wyglada moje zycie poza praca - nie ma go. Jestem w związku 3 lata i niestety nasz związek dobiega konca. Lekceważyłem moją dziewczyne jak mowila ze nie poświęcam jej czasu i taka jest prawda jestem jakoś zaślepiony tym żeby cos mieć, żeby mieć spokojne zycie. Powiedziałem jej kiedys ze jeśli nie będę w stanie zapewnić dziecku zycia na wysokim poziomie to nie zdecyduje się na nie. Moja dziewczyna zaczyna szukac drugiego mieszkania i powoli to do mnie dociera ze każdego po kolei tracę. Moi znajomi z którymi kiedys widywałem sie codziennie praktycznie aktualnie widze sie z nimi raz na miesiąc to maks. Kiedys byłem taki pełen zycia, wychodziłem nad Wisle, na rower, ćwiczyłem na siłowni, byłem towarzyski. Nic z tego nie zostało tylko praca nauka i rozmyślanie o przyszłości. Zastanawia mnie dlaczego tak jest. Nigdy nic mi nie brakowało, nie pochodzę z biednej rodziny jedyne co to moi rodzice rozstali sie jak miałem 10 lat ale z mama i z tata mam bardzo dobry kontakt i kompletnie niczego mi od nich nie brakowało. Czekam na wasz Feedback
Kiedyś skończysz te studia i szkolenia.
Będziesz miał więcej czasu dla siebie.
Posiadając dyplomy będziesz mógł zmienić pracę.
To kwestia czasu, jakoś to musisz przetrwać bo warto.
A co sadzisz o mojej sytuacji związkowej? Uwazasz ze dziewczyba powinna to zrozumiec? Czy ona tez ma prawo do chęci innego zycia i po prostu nasze cele życiowe sie mijają? Ona ma 22 lata i cały czAs sie kłócimy o to ze ona chce teraz podróżować, spedzac czas na wyjazdach itp a dla mnie jak mam w skali roku wydac kilka czy kilkanaście tysiecy na wyjazdy to wole to w cos zainwestować co może mi przynieść jakiś zysk. Nie mowie tutaj o dziadowaniu bo byliśmy na majowce, na wakacjach rok temu na ferie ale ona np z kolezankami potrafi dwa razy w miesiącu pojechac sobie na dzien czy dwa nad morze No a ja taki nie jestem po prostu
4 2024-05-12 11:49:41 Ostatnio edytowany przez madoja (2024-05-12 11:50:32)
Ja uważam że dobrze robisz. Jesteś ambitny i przesz do przodu. To odpowiedni wiek na to. Gdy już osiągniesz dużo, nie tylko kobiety będą do Ciebie lgnęły, ale też będziesz mógł sobie bezproblemowo pozwolić na dzieci. Masz dopiero 25 lat.
A co do dziewczyny - też popieram Ciebie. O ile robicie i tak jakieś tam wakacje, to chore jest że ona tupie nogą i chce więcej i więcej.
Problem jest taki, że dla 22-latki Twoje podejście jest głupie, stetryczałe (no w sumie ma prawo mieć takie podejście - jest młoda i chce szaleć). Tylko starsza dziewczyna je doceni. A wręcz będzie zachwycona, że jesteś taki młody a taki rozsądny.
Jeśli twoja dziewczyna nie rozumie twojej motywacji, to krzyżyk jej na drogę. Nie trać czasu na osoby, które cię ograniczają w twoim dążeniu do spełnienia marzeń. Za kolejne 5-10 lat znajdziesz taką, co to doceni.
Sukces wymaga ciężkiej pracy i poświęcenia. Minie kolejnych kilka lat i ty będziesz odcinał kupony i cieszył się życiem, a twoi znajomi będą narzekać, że nie mają za co na wakacje pojechać, albo że utrzymanie dziecka pochłania im wszystkie pieniądze i nie mają oszczędności, albo....wstaw cokolwiek.
Popatrz na to w ten sposób: jest coś takiego jak FIRE (Financial Independence, Retire Early). Ona sobie teraz będzie szaleć, a potem będzie zapitalać do końca życia (chyba, że znajdzie sponsora). A ty teraz zapitalasz, a mając 40stkę będziesz mógł przejść na emeryturkę i cieszyć się pasywnym przychodem będąc rentierem podróżującym po świecie i żyjącym w spokoju do końca swoich dni.
Jesteśmy wlasnie po długiej rozmowie i troche ją rozumiem. W ważnym i bardzo stresującym okresie dla niej po prostu mnie przy niej nie było musiała radzic sovie ze wszystkim sama bo ja byłem pochłonięty praca. Powiedziała mi ze była u psychologa jakiś czas temu czego tez nie wiedziałem i nawet nie zauważyłem ze ma potrzebe do tego psychologa isc. Zaniedbałem ją i taka jest prawda. Dochodzę do wniosku ze po prostu się troche nie dobraliśmy. Ona bardziej typ romantyczki z takim podejściem do zycia ze trzeba chwytać każdy dzien i żyć jego pełnią, również pracuje, również studiuje ale napewno spokojniej niż ja. Ja jestem raczej twarda stąpający po ziemi i dla mnie jest albo białe albo czarne
Jeśli twoja dziewczyna nie rozumie twojej motywacji, to krzyżyk jej na drogę. Nie trać czasu na osoby, które cię ograniczają w twoim dążeniu do spełnienia marzeń. Za kolejne 5-10 lat znajdziesz taką, co to doceni.
Sukces wymaga ciężkiej pracy i poświęcenia. Minie kolejnych kilka lat i ty będziesz odcinał kupony i cieszył się życiem, a twoi znajomi będą narzekać, że nie mają za co na wakacje pojechać, albo że utrzymanie dziecka pochłania im wszystkie pieniądze i nie mają oszczędności, albo....wstaw cokolwiek.
Popatrz na to w ten sposób: jest coś takiego jak FIRE (Financial Independence, Retire Early). Ona sobie teraz będzie szaleć, a potem będzie zapitalać do końca życia (chyba, że znajdzie sponsora). A ty teraz zapitalasz, a mając 40stkę będziesz mógł przejść na emeryturkę i cieszyć się pasywnym przychodem będąc rentierem podróżującym po świecie i żyjącym w spokoju do końca swoich dni.
Nie zgadzam się z taką opinią, nie samą pracą człowiek żyje, a po 40 - sce, można żywot zakończyć
W spokoju to nie da nigdy się żyć, nie mówiąc o dolegliwościach zdrowotnych, zawsze trzeba mieć jakieś zajęcie, dla obowiązku i satysfakcji. Z wiekiem zmienia się myślenie.
We wszystkim wskazana jest równowaga.
Dobra pisze na bierząco. Pare minut temu wyprowadziła się, zabrała swoje rzeczy i powiem wam ze takiego dziwnego uczucia jak teraz chyba jeszcze nigdy nie mialem. Prawie jakbym za chwile miał dostac ataku panik. Był to mój pierwszy tak długi związek ale przecież nie można trzymac kogos siłą albo zamknac w klatce
wieka przecież facet normalnie korzysta z życia. Korzysta z urlopów, długich weekendów itp. To jego dupa jest posrana, jak sobie urlopuje 2x w miesiącu.
Wiesz, ze można łączyć przyjemne z pożytecznym? Ja też bardzo dużo pracuje. Ale praca jest moją pasją. Moim stylem życia. A przy okazji korzystam z przewagi ADHD - nawet po 12h 'pracy' mam wciąż chęć i energię spotykać się ze znajomymi.
Autor jest młody i inwestuje w siebie. Im więcej w siebie zainwestuje tym większe profity i korzyści z tego osiągnie.
Teraz też pracuję. Od rana. I w przerwach, dla zresetowania mózgownicy, udzielam się na forum.
wieka przecież facet normalnie korzysta z życia. Korzysta z urlopów, długich weekendów itp. To jego dupa jest posrana, jak sobie urlopuje 2x w miesiącu.
Wiesz, ze można łączyć przyjemne z pożytecznym? Ja też bardzo dużo pracuje. Ale praca jest moją pasją. Moim stylem życia. A przy okazji korzystam z przewagi ADHD - nawet po 12h 'pracy' mam wciąż chęć i energię spotykać się ze znajomymi.
Autor jest młody i inwestuje w siebie. Im więcej w siebie zainwestuje tym większe profity i korzyści z tego osiągnie.
Teraz też pracuję. Od rana. I w przerwach, dla zresetowania mózgownicy, udzielam się na forum.
Też się nie zgadzam, bo autor zatraca się w niesatysfakcjonującej pracy, a bardziej w mnożenieu kasy, co odbija się na jego psychice.
Są tacy, co zawsze mają mało, a im mają więcej kasy tym bardziej chytrzą na przyjemności /relaks, a na stare lata, jak dożyją, to te plany biorą w łep, bo już im się nie chce... I zawsze lepiej mieć/trzymać kasę, dla lepszego samopoczucia.
Ale każdy jest jaki jest.
Dzien dobry wszystkim, pisze ten post z racji tego ze nie chce jeszcze isc do psychologa a czuje ze muszę to w jakiś sposób wyrzucić z siebie. Przechodząc od razu do tematu, mam 25 lat i mimo dosyc młodego wieku troche się pogubiłem i zatraciłem. Popadłem w jakąś taką obsesje i chęć tego żebym miał dobre zycie. Non stop o tym myśle a wręcz panicznie się boje tego ze nie uda mi się odnieść sukcesu i będę takim szarakiem. Pracuje po 12 godzin w pracy której nienawidzę a jestem tam tylko dlatego ze zarabiam tutaj 2,5 razy średnia krajowa do tego szkole się w kierunku cyberbezpieczeństwa i jeszcze studiuje wiec możecie sobie wyobrazic jak wyglada moje zycie poza praca - nie ma go. Jestem w związku 3 lata i niestety nasz związek dobiega konca. Lekceważyłem moją dziewczyne jak mowila ze nie poświęcam jej czasu i taka jest prawda jestem jakoś zaślepiony tym żeby cos mieć, żeby mieć spokojne zycie. Powiedziałem jej kiedys ze jeśli nie będę w stanie zapewnić dziecku zycia na wysokim poziomie to nie zdecyduje się na nie. Moja dziewczyna zaczyna szukac drugiego mieszkania i powoli to do mnie dociera ze każdego po kolei tracę. Moi znajomi z którymi kiedys widywałem sie codziennie praktycznie aktualnie widze sie z nimi raz na miesiąc to maks. Kiedys byłem taki pełen zycia, wychodziłem nad Wisle, na rower, ćwiczyłem na siłowni, byłem towarzyski. Nic z tego nie zostało tylko praca nauka i rozmyślanie o przyszłości. Zastanawia mnie dlaczego tak jest. Nigdy nic mi nie brakowało, nie pochodzę z biednej rodziny jedyne co to moi rodzice rozstali sie jak miałem 10 lat ale z mama i z tata mam bardzo dobry kontakt i kompletnie niczego mi od nich nie brakowało. Czekam na wasz Feedback
Zajmij się sobą i swoja przyszłością, to najlepsze co możesz zrobić, Ty w swoim życiu jesteś najwazniejszą osobą, zabezpeiecz sobie finanse, miej dobry zawód, zdobywaj wiedzę i umiejętności, ucz sie języków : angielski i niemiecki, tylko biegle a nie po łebkach, wiedzy nikt Ci nie odbierze, dziewczyna i znajomi dzisiaj sa jutro ich nie ma , takie życie, nie przejmuj sie takimi bzdurami
Znam takich jak Ty, Autorze. Faceci, którzy mówią, ze rodzina dopiero jak oni zainwestują w siebie, będą odpowiednio zarabiac na odpowiednim stanowisku.
Nie mają rodziny.
Znam takich jak Ty, Autorze. Faceci, którzy mówią, ze rodzina dopiero jak oni zainwestują w siebie, będą odpowiednio zarabiac na odpowiednim stanowisku.
Nie mają rodziny.
Czyli lepiej zakłądać rodzinę jak jest się gołodupcem i liczyć na wygrana w eurojackpota? życzę powodzenia w takim przedsięwzięciu, szczególnie dzieciom , które się urodza w takiej rodzinie....
Dobra pisze na bierząco. Pare minut temu wyprowadziła się, zabrała swoje rzeczy i powiem wam ze takiego dziwnego uczucia jak teraz chyba jeszcze nigdy nie mialem. Prawie jakbym za chwile miał dostac ataku panik. Był to mój pierwszy tak długi związek ale przecież nie można trzymac kogos siłą albo zamknac w klatce
Uważam że dobrze się stało.
Sama jestem pracoholiczką z jakimś wewnętrznym lękiem że będę jednym z szaraków.
I wkurzałoby mnie gdyby facet nie myślał podobnie jak ja.
Spotkaj podobną sobie kobietę, a dojdziecie wysoko.
Lady Loka napisał/a:Znam takich jak Ty, Autorze. Faceci, którzy mówią, ze rodzina dopiero jak oni zainwestują w siebie, będą odpowiednio zarabiac na odpowiednim stanowisku.
Nie mają rodziny.
Czyli lepiej zakłądać rodzinę jak jest się gołodupcem i liczyć na wygrana w eurojackpota? życzę powodzenia w takim przedsięwzięciu, szczególnie dzieciom , które się urodza w takiej rodzinie....
Nic takiego nie napisałam.
Jesteśmy wlasnie po długiej rozmowie i troche ją rozumiem. W ważnym i bardzo stresującym okresie dla niej po prostu mnie przy niej nie było musiała radzic sovie ze wszystkim sama bo ja byłem pochłonięty praca. Powiedziała mi ze była u psychologa jakiś czas temu czego tez nie wiedziałem i nawet nie zauważyłem ze ma potrzebe do tego psychologa isc. Zaniedbałem ją i taka jest prawda. Dochodzę do wniosku ze po prostu się troche nie dobraliśmy. Ona bardziej typ romantyczki z takim podejściem do zycia ze trzeba chwytać każdy dzien i żyć jego pełnią, również pracuje, również studiuje ale napewno spokojniej niż ja. Ja jestem raczej twarda stąpający po ziemi i dla mnie jest albo białe albo czarne
Naprawdę uważasz, że to Ty jesteś osobą twardo stąpajacą po ziemi?
Jeśli zarabiasz 2,5 średnie krajowej i nie stać Cię na wyjazd nad morze na 2 dni, by zapłacić za pokój w pensjonacie jakieś 350 zł za dwie osoby ze śniadaniem, to trochę odleciałeś.
Pracujesz po 12 godzin dziennie w pracy, której nienawidzisz, i nie potrafisz zadbać o odpoczynek i relaks dla podładowanie życiowej energii chociaż raz w miesiącu? Przecież Ty się wypalisz przed trzydziestką.
Prawdziwy życiowy sukces to osiągnięcie życiowego zadowolenia i równowagi. Praca jest równie ważna w życiu jak odpoczynek i dobre relacje z ludźmi. Jeśli nie zaczniesz dbać o równowagę to możesz się zapędzić w niebezpieczne rejony i skupić na rzeczach które nie dadzą Ci szczęścia.
A ty uwazasz ze jestes osobą czytająca ze zrozumieniem? Gdzie napisałem ze nie stac mnie na taki wyjazd? Mnie stac na to żeby z nia za granice jechac raz w miesiącu a nie do gdanska. Tylko po prostu jestem osoba która nie czuje potrzeby takiego wyjeżdżania ciągłego
18 2024-05-12 20:56:23 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2024-05-12 20:58:55)
A co sadzisz o mojej sytuacji związkowej? Uwazasz ze dziewczyba powinna to zrozumiec? Czy ona tez ma prawo do chęci innego zycia i po prostu nasze cele życiowe sie mijają? Ona ma 22 lata i cały czAs sie kłócimy o to ze ona chce teraz podróżować, spedzac czas na wyjazdach itp a dla mnie jak mam w skali roku wydac kilka czy kilkanaście tysiecy na wyjazdy to wole to w cos zainwestować co może mi przynieść jakiś zysk. Nie mowie tutaj o dziadowaniu bo byliśmy na majowce, na wakacjach rok temu na ferie ale ona np z kolezankami potrafi dwa razy w miesiącu pojechac sobie na dzien czy dwa nad morze No a ja taki nie jestem po prostu
Pewnie Cie stać ale i tak Ci szkoda.
Poza tym łapiiesz 3 sroki za ogon, nie ma miejsca w Twoim życiu na związek.
Co i gdzie studiujesz, skoro codziennie pracujesz 12 godz, to gdzie czas na naukę i wypoczynek?
Lepiej bo najpierw skończyć porządne studia, a potem myśleć o zarabianiu i to najlepiej w swoje firmie.
To jest chore to Twoje obsesyjne myślenie... jak masz głowę na karku to zawsze sobie w życiu poradzisz, nie musisz dzisiaj się tak przemęczać, kosztem zdrowia i szczęścia w sumie.