hej dziewczyny, toszke mnie juz tu nie bylo, ale mam do was pytanko.....
2 tygodnie temu poglebila mi sie depresja i nie wychodzilam z łózka, w pracy sie nie stawilam, bo na tamta chwile mialam to gdzies (straszne ale prawdziwe), w koncu w moim mieszkanu stawili sie rodzice bynigdzie nie poszlam (jesli ktos ma poglebiajaca sie depresje wie o czym mowie), lezalam po prostu w lozku i tyle....z pracy nie odbieralam zadnych telefonow, jak juz odebralam powiedzialam,ze jestem chora.Mama chciala mnie umówic na wizyte z moim rodzinnym, wyciagnac mnie z lozka, zawiezli mnie na pogotowie, gdzie lekarz dal mi skierowanie do szpitala psychiatrycznego, stawilam sie w szpitalu jednak nie chcialam sie "polozyc", a lekarz dyzurny stwierdil, ze jak nie to nie, cos tam pozapisywal dal mi recepte i kazal przyjsc na drugi dzien do kliniki, oczywscie nie bylo miejsc na drugi dzien, wiec sie nie zalapalam, trzeba czekac. Moj psyciatra przyjmuje tylko raz w tygodniu, wiec w klinice stawilam sie u innego lekarza, chodzilo mi o zwolnienie, zeby usprawiedliwic te dni, książeczkę mam zawaloną wpisami o "poradach specjalistycznych", skierowanie do szpitala tez mu pokazalam, a on mi na to,ze nie da mi zwolnienia, w pracy mam kociol i tylko czekam teraz na listonosza z dyscyplinarka.
co mam zrobic, czy ktos kiedys byl w takiej sytuacji? od dlugiego czsu jestem odsylana od lekarza do lekarza i nikt mi nie dal zwolnienia.Jutro mam dopiero mam wizyte i u ogolnego i u mojego psychiatry, to jakis istny kociaol, co mam powiedziec, wiem,ze nie wystawia sie zwolnienia wstecz a juz na bank nie na 2 tygodnie wstecz, wiec chyba sie ugotowalam?
myslicie,ze jest jakis sposob zeby jakos z tego wyjsc?
dzieki za odp z gory