Zastanawiam się...mieliście kiedyś problem ze sobą na tyle duży, że myśli samobojcze staja sie częścią was samych? Osiągają apogeum, przychodzi juz nawet refleksja, że jest to wbrew pozorom bardzo proste. Ot, kolejne auto na drzewie, jedno z wielu w Polsce. Nikt postronny nie zginie, nikt się nie dowie, co targało umysłem kierowcy. A on osiągnie wreszcie upragniony spokój. I nie. Nie jest tak, że to impuls chwili. To powraca i nasila się. Uporczywie krąży jak komar w nocy. Sięgałem już po pomóc, ale z doswiadczen i obecnych przemyśleń psychoterapia to bzdura, wyciąganie kasy od naiwnych, w zamian otrzymuje sie ułudę i kilka ogolnych frazesów. Psychiatra? Podchodzi sztampowo, seryjnie, ot nastepny pacjent do nafaszerowania czymś standardowym, Może pomoże. Może. A może proces doboru leków i samego lekarza będzie znowu trwał wieki. A to siedzi gdzies glebiej. Rozmowy z kimś bliskim? Człowiek w takim stanie jak ja albo stwarza przepiękne pozory i nikt nie wie co naprawdę jest w jego umysle, potrafi się ślicznie uśmiechać podczas rozmowy, albo nie ma tak naprawdę do kogo się zgłosić. Nikt nie rozumie, nie zatrzyma się. Ludzie z resztą nie muszą rozumieć, nikt ich nie przygotował na to, jak można tego od nich wymagać Mają swoje problemy, rozterki. Po co ich jeszcze obciazac? Telefon zaufania? Tam też są ogolne frazesy. Pierwsze lepsze opracowanie zawierające zagadnienia z interwencji kryzysowej ma ich całe mnóstwo. Ale czego można od odbierającego telefon wymagać? To też człowiek, nie cudotwórca. Ma w kilka chwil odwocić proces, który trwa już nie kilka chwil i staje się integralną częścią myśli?
A w umysle pustka. Ciemność. Brak nadziei. Kolejna nieprzespana noc. Natlok myśli.
I nie zapukał nikt na czas...
Ale czy to źle? Może takie jest przeznaczenie?
1 2025-08-17 04:25:19 Ostatnio edytowany przez Tobezznaczeniajuz (2025-08-17 04:44:20)
Dlaczego masz myśli samobojcze? Czy chcesz sie zabic?
3 2025-08-17 10:36:22 Ostatnio edytowany przez wieka (2025-08-17 10:37:45)
Zastanawiam się...mieliście kiedyś problem ze sobą na tyle duży, że myśli samobojcze staja sie częścią was samych? Osiągają apogeum, przychodzi juz nawet refleksja, że jest to wbrew pozorom bardzo proste. Ot, kolejne auto na drzewie, jedno z wielu w Polsce. Nikt postronny nie zginie, nikt się nie dowie, co targało umysłem kierowcy. A on osiągnie wreszcie upragniony spokój. I nie. Nie jest tak, że to impuls chwili. To powraca i nasila się. Uporczywie krąży jak komar w nocy. Sięgałem już po pomóc, ale z doswiadczen i obecnych przemyśleń psychoterapia to bzdura, wyciąganie kasy od naiwnych, w zamian otrzymuje sie ułudę i kilka ogolnych frazesów. Psychiatra? Podchodzi sztampowo, seryjnie, ot nastepny pacjent do nafaszerowania czymś standardowym, Może pomoże. Może. A może proces doboru leków i samego lekarza będzie znowu trwał wieki. A to siedzi gdzies glebiej. Rozmowy z kimś bliskim? Człowiek w takim stanie jak ja albo stwarza przepiękne pozory i nikt nie wie co naprawdę jest w jego umysle, potrafi się ślicznie uśmiechać podczas rozmowy, albo nie ma tak naprawdę do kogo się zgłosić. Nikt nie rozumie, nie zatrzyma się. Ludzie z resztą nie muszą rozumieć, nikt ich nie przygotował na to, jak można tego od nich wymagać Mają swoje problemy, rozterki. Po co ich jeszcze obciazac? Telefon zaufania? Tam też są ogolne frazesy. Pierwsze lepsze opracowanie zawierające zagadnienia z interwencji kryzysowej ma ich całe mnóstwo. Ale czego można od odbierającego telefon wymagać? To też człowiek, nie cudotwórca. Ma w kilka chwil odwocić proces, który trwa już nie kilka chwil i staje się integralną częścią myśli?
A w umysle pustka. Ciemność. Brak nadziei. Kolejna nieprzespana noc. Natlok myśli.
I nie zapukał nikt na czas...
Ale czy to źle? Może takie jest przeznaczenie?
To jest duża zagadka dlaczego ludzie popełniają samobójstwa, a nawet dzieci to jest tak niezrozumiałe, dlatego ja uważam, że temu musi towarzyszyć głęboka depresja, bo tak przy pełnej zdrowej świadomości to chyba nikt nie targnął się na własne życie.
My też nie za bardzo umiemy pomóc takiemu człowiekowi, bo nawet jakby powiedział jakie mam myśli to nikt by nie wiedział co z tym zrobić, jedynie kierować do psychiatry i psychoterapeuty.
Taka osoba też nie wie jak sobie pomóc jak może pomóc jej ktoś inny i koło się zamyka.
Ty wiesz co cię do tego skłania do takich myśli, czy doszukujesz się przyczyn w dzieciństwie, w genach czy bieżące życie tak cię przycisnęło do ziemi kolokwialnie mówiąc.
Czy może pomóc rozmowa? Może jedynie w takim przypadku, gdy ktoś znalazł się w ślepym zaułku i znajdzie pomoc jak z niego wyjść?
zagadka dlaczego ludzie popełniają samobójstwa, a nawet dzieci to jest tak niezrozumiałe, dlatego ja uważam, że temu musi towarzyszyć głęboka depresja, bo tak przy pełnej zdrowej świadomości to chyba nikt nie targnął się na własne życie.
Kiedyś wydawało mi sie to również niemożliwe. Kiedys. Ale teraz, jest to łatwe i proste, w zasadzie decyzja o tym wydaje się pozbawiona jakichś wątpliwości, może przyjść łatwo i bez wysiłku. Bez patrzenia w przeszłość, bez myśli powstrzymujących. To samo w sobie jest fascynujące, już rozumiem ludzi odbierających sobie życie. Tak bardzo rozumiem.
My też nie za bardzo umiemy pomóc takiemu człowiekowi, bo nawet jakby powiedział jakie mam myśli to nikt by nie wiedział co z tym zrobić, jedynie kierować do psychiatry i psychoterapeuty.
Taka osoba też nie wie jak sobie pomóc jak może pomóc jej ktoś inny i koło się zamyka.
Psychiatria i szczególnie psycholog to śmieszność. Psycholog ciągnie tylko kasę, taki jego model biznesowy żeby mieć pacjeta jak najdłużej i niekoniecznie najszybciej wyleczyc, bo i po co? Wyleczy i pacjent sobie pójdzie, nie będzie wpływów. Tak, pisze to na podstawie doświadczeń, nie są to wnioski płynące z obserwacji sytuacji mnie nie dotyczącej. Psychiatra podobnie. Trafić na osobę twórczą, a nie mechanicznie odtwórczą to zapewne podobnie, a ja nie mam już po ludzku sił na dalsze próby. Iskierka jeszcze się tli, ale zasoby energii na jej podtrzymanie są na ukończeniu. Tak po prostu, po ludzku.
Ty wiesz co cię do tego skłania do takich myśli, czy doszukujesz się przyczyn w dzieciństwie, w genach czy bieżące życie tak cię przycisnęło do ziemi kolokwialnie mówiąc
Wiem co mnie sklania. Widze to, ale zdolnosc widzenia wcale nie pomaga, jest kulą u nogi, powoduje dalsze myśli. A jak zawsze w przypadku osobowości ludzkiej czynników mających wpływ jest sporo. Geny nie, nikt u mnie nie popełnił samobójstwa. Bieżące życie tak, daje popalić. Ale daje popalić także zapewne każdemu, nikt nie ma go różowego. Tylko tutaj pada to na podatniejszy grunt i ten grunt reaguje szybsza zapaścią. Brak jest jakiejś struktury utrzymującej go na miejscu.
5 2025-08-17 12:02:55 Ostatnio edytowany przez wieka (2025-08-17 12:04:10)
Zgadzam się z twoją opinią, pozostaje pomóc sobie samemu, tylko jak… Albo trafić na profesjonalistę.
Wygląda jakbyś był świadomy takiego kroku, a może tak tylko ci się wydaje?
Takie myśli fascynują? Dla mnie to jest irracjonalne, ale skoro tak piszesz to znaczy, że tak czujesz.
Psychika ludzka jest tak skomplikowana, nieodgadniona, więc ta pomoc specjalistów nie zawsze się sprawdza, choć często pomaga ją bo ludzie wychodzą z depresji choć nie wszyscy, bo to też nie jest takie proste.
Uważasz, że ty nie masz depresji?
Masz jakieś inne objawy oprócz tych myśli?
Pomóż zrozumieć ludzi, którzy odbierają sobie życie.
Nikt nie rozumie, nie zatrzyma się.
I nie zapukał nikt na czas...
Typowy egocentryzm. Ja, ja i tylko ja. Bo to MNIE nikt nie rozumie, bo to MI nikt nie poświęci uwagi, bo to do MNIE nikt nie podejdzie indywidualnie i wyjątkowo.....
Borderline się kłania. To się leczy. Właśnie dobrze dobranymi lekami i odpowiednią psychoterapią, a nie skakaniem od jednego do drugiego robiąc z siebie męczennika.
dlatego ja uważam, że temu musi towarzyszyć głęboka depresja
W niektórych krajach to też aspekt kulturowy. W innych wypadkach to jest wpisane w różne zaburzenia psychiczne, nie tylko w depresję. Z doświadczenia z obcowania z takimi ludźmi - nie ma większego sensu wchodzić w głębsze czy dłuższe rozmowy z nimi, bo tak poświęcona im uwaga tylko ich napędza. Tu potrzeba odpowiedniego specjalisty i dobrze dobranych leków.
7 2025-08-17 12:43:48 Ostatnio edytowany przez madoja (2025-08-17 12:44:14)
Zastanawiam się...mieliście kiedyś problem ze sobą na tyle duży, że myśli samobojcze staja sie częścią was samych? Osiągają apogeum, przychodzi juz nawet refleksja, że jest to wbrew pozorom bardzo proste. Ot, kolejne auto na drzewie, jedno z wielu w Polsce. Nikt postronny nie zginie, nikt się nie dowie, co targało umysłem kierowcy. A on osiągnie wreszcie upragniony spokój. I nie. Nie jest tak, że to impuls chwili. To powraca i nasila się. Uporczywie krąży jak komar w nocy. Sięgałem już po pomóc, ale z doswiadczen i obecnych przemyśleń psychoterapia to bzdura, wyciąganie kasy od naiwnych, w zamian otrzymuje sie ułudę i kilka ogolnych frazesów. Psychiatra? Podchodzi sztampowo, seryjnie, ot nastepny pacjent do nafaszerowania czymś standardowym, Może pomoże. Może. A może proces doboru leków i samego lekarza będzie znowu trwał wieki. A to siedzi gdzies glebiej. Rozmowy z kimś bliskim? Człowiek w takim stanie jak ja albo stwarza przepiękne pozory i nikt nie wie co naprawdę jest w jego umysle, potrafi się ślicznie uśmiechać podczas rozmowy, albo nie ma tak naprawdę do kogo się zgłosić. Nikt nie rozumie, nie zatrzyma się. Ludzie z resztą nie muszą rozumieć, nikt ich nie przygotował na to, jak można tego od nich wymagać Mają swoje problemy, rozterki. Po co ich jeszcze obciazac? Telefon zaufania? Tam też są ogolne frazesy. Pierwsze lepsze opracowanie zawierające zagadnienia z interwencji kryzysowej ma ich całe mnóstwo. Ale czego można od odbierającego telefon wymagać? To też człowiek, nie cudotwórca. Ma w kilka chwil odwocić proces, który trwa już nie kilka chwil i staje się integralną częścią myśli?
A w umysle pustka. Ciemność. Brak nadziei. Kolejna nieprzespana noc. Natlok myśli.
I nie zapukał nikt na czas...
Ale czy to źle? Może takie jest przeznaczenie?
Moje pierwsze myśli, takie nieoszlifowane:
1. Skoro chcesz z kimś pogadać, a nie masz z kim, pogadaj nawet z Chatem GPT.
2. Co do psychologów i terapeutów - zgadzam się i pisałam o tym nie raz na forum.
3. Ja sama przeszłam załamanie po traumatycznym doświadczeniu (jakieś 10 lat temu) i postanowiłam wyjść z tego bez tabletek i bez psychologów (byłam u 2 ale byli beznadziejni) i wyszłam z tego naprawdę już po roku (mnóstwo książek, nagrań itd). Każdy jest najlepszym psychologiem dla siebie samego.
4. Ale też nie chcę namawiać na odmowę leczenia jeśli to faktycznie depresja. Depresja to rzeczywiste zmiany w mózgu (zaburzenia w przekazywaniu neuroprzekaźników; zmniejszone lub nadaktywne pewne rejony mózgu) - i tylko leki w tym pomogą. Jeśli naprawdę masz depresję, to fizycznie Twój mózg jest zmieniony i dlatego tak się czujesz. To jest bardzo ważne by to zrozumieć. Bo być może dobre samopoczucie leży na wyciągnięcie ręki, musisz tylko się leczyć.
5. Miałam koleżankę z depresję, po dwóch próbach samobójczych - pomogła jej zmiana środowiska jeśli chodzi o przyjaciół, znalazła wtedy miłość itd. Po prostu minęło jak ręką odjął już parę lat temu. Czy jest możliwe, ze Twoje złe samopoczucie jest spowodowane samotnością?
Na pewno każdemu w takiej sytuacji towarzyszy co innego.
To, że takie osoby wymagają atencji, to dobrze.
Ja bym chciała chociaż małym stopniu zrozumieć, co taka osoba myśli, bo my to odbieramy jaką wielką krzywdę robi sobie i bliskim. Chociaż pewnie sama siebie do końca nie rozumie.
A wygląda, że taka osoba nie widzi, że sobie robię krzywdę, wręcz odwrotnie.
Autorze, polecam ci przeczytać wątek Motocyklistki, która chyba nigdy nie pogodzi się ze stratą brata, którego bardzo kochała i właśnie odbiera to jako wielką swoją krzywdę.
Spojrzysz wtedy z innej perspektywy i porównasz odczucia jednej i drugiej strony.
Bo z tego co piszesz, to rodzina odbierającego sobie życie powinna się cieszyć , że osoba bliska uwolniła się z kleszczy życia i szczęśliwa zakończyła żywot? Tylko jak to zrobić, to jest chyba trudniejsze niż decyzja samobójcy.
Generalnie jest taki odbiór, jak on nam mógł to zrobić, w ogóle o nas nie myślał jak my będziemy cierpieć, jak to ogarnąć?
9 2025-08-17 14:22:28 Ostatnio edytowany przez Tobezznaczeniajuz (2025-08-17 14:25:07)
Madoja i wieka dziękuję.
Madoja
Punkt 3 - Owszem, jest to możliwe jak najbardziej i było nawet przeze mnie stosowane. Stąd i wysoka świadomość tego, co się ze mną dzieje. Z jednym ale, to wymaga silnej i przede wszystkim trwałej woli walki. Widzenia tego światełka gdzieś przed nami, celu, który nas napędza. A u mnie tego po prostu już nie ma w tej chwili. Była wola, był upór, było stwierdzenie, że dam radę. Już go nie ma, nie mam sił i energii.
1 i 5 – nie jestem samotny, chociaż jestem teraz sam. Obecnie nie mam partnerki, rozstałem się 3 miesiące temu, ale ja się tej sytuacji naprawdę nie dziwię biorąc pod uwagę stan, w którym się znajduję i znajdowałem, a to była bardzo wartościowa dziewczyna, szczerze życzę Jej niech znajdzie szczęście gdzieś indziej. Poprzednio nie było problemów z zawiązywaniem znajomości lub z wchodzeniem w bliższe relacje, było ich kilka w życiu. Madoja ja mam się komu zwierzyć, mam z kim porozmawiać, mam kolegów i przyjaciół, z którymi można się umówić. Wystarczy jeden telefon i przybędzie kawaleria z whiskaczem. I oby tylko jednym, co zdarza się wybitnie rzadko. Koleżanki z którymi mam kontakt. Ale ja już nie chcę. W pewnym momencie następuje myśl, że jednak zwalanie swoich problemów na innych nie jest w porządku. Oni mają swoje życia i nie jest ok obarczać ich nadmiernie tym, co mam w u siebie tym bardziej, że to tylko zwykli ludzie. Jak pisałem wyżej, wymaganie od nich pomocy nie jest w porządku, nie są do tego stworzeni. Przyjaciel może pomóc tylko w ograniczonym zakresie.
A ludzie teoretycznie stworzeni, czyli specjaliści nie pomagają.
4 – to również było sprawdzane, ale zasugerowano mi, że to nie depresja. Tam musi wystąpić kilka czynników, aby to zdiagnozować. Nie występują.
Wieka
Mnie to fascynuje, ponieważ myśl o zakończeniu w ten sposób przychodzi mi w tej chwili bardzo lekko. Bez patrzenia wstecz, bez myślenia. Ot rozpędzić się i nie zatrzymać i wtedy będzie w końcu spokój.
Wątek Motocyklistki przeczytałem, współczuję Jej, widzę Jej olbrzymi ból, także po latach. I przyznam, ja też mam dla kogo żyć, mam osoby, które mnie kochają. I to dotychczas był jeden z głównych powodów, dla których nie skończyło się to jakiś czas temu. Ale to w pewnym momencie to nie wystarcza, w pewnym momencie przychodzi myśl, że jednak to co widzą te osoby to fasada, maska przybierana na ich widok tak, żeby nie poczuły się gorzej, żeby nie uczestniczyły w tym bólu, nie widziały go. Że jak zdejmiesz tą maskę to co zauważą? I że może lepiej będzie ją utrzymywać do końca, a koniec rozwiąże ten problem. Ponieważ brakuje już sił, aby to wszystko kontynuować. Tak po prostu po ludzku brakuje sił. A rozwiązanie jest proste, skuteczne i na wyciągnięcie ręki. Jedyne które się pojawia po wyczerpaniu innych opcji.
Tak, ja już rozumiem tych ludzi. Może mniej takich, dla których był to impuls chwili. Ale w pewnym momencie już nie ma nadziei, człowiek przestaje ją widzieć i następuje decyzja. Może jeszcze odkładana, może jeszcze się tli iskierka. Ale to kwestia czasu jak zgaśnie.
Tylko jak może fascynować taki krok, widać świadomy w twoim przypadku?
Generalnie tak jest, że mamy satysfakcję jak sobie radzimy z trudnościami, a ty się poddajesz.
Może daj sobie czas bo często tak jest, że jutro widzi się inaczej… Odsuwaj te myśli, z nadzieją, że same odejdą.
W każdym razie coś złego dzieje się w twojej
psychice i tylko sam możesz sobie pomóc… Tylko co dla ciebie będzie pomocą?
Miałeś w ogóle postawioną diagnozę psychiatryczną?
Tylko jak może fascynować taki krok, widać świadomy w twoim przypadku?
Normalnie. Polecam, fajne :
Ja Cię rozumiem że w pewnym momencie nie jest ważne, że bliscy będą cierpieć.
Wydaje mi się że żaden samobójca nie pragnie śmierci. On po prostu nie chce dłużej cierpieć. On chciałby żyć, ale szczęśliwy.
I też umiem sobie wyobrazić, że podjęcie decyzji w jakiś sposób koi. Że teraz jest Ci trochę lżej, bo wewnętrznie oswoiłeś się z tym rozwiązaniem.
Mam pytanie.
Ponoć zazwyczaj depresję wywołuje jakieś konkretne wydarzenie/sytuacja życiowa. Czy u Ciebie było takie wydarzenie?
wieka napisał/a:Tylko jak może fascynować taki krok, widać świadomy w twoim przypadku?
Normalnie. Polecam, fajne :
Nie wchodzę, bo wyskakuje mi ostrzeżenie. Boję się że będą zdjęcia trupów.
Tobezznaczeniajuz, posiadasz jakiś cel w życiu czy tylko skaczesz z jednej przypadkowej fali na inną przypadkową falę - czy nie układasz sam sobie życia, a za ciebie układa je przypadek?
15 2025-08-17 20:22:50 Ostatnio edytowany przez wieka (2025-08-17 20:24:37)
Jack Sparrow napisał/a:wieka napisał/a:Tylko jak może fascynować taki krok, widać świadomy w twoim przypadku?
Normalnie. Polecam, fajne :
Nie wchodzę, bo wyskakuje mi ostrzeżenie. Boję się że będą zdjęcia trupów.
Też nie chcę tak głęboko się zagłębiać w ten temat, choć takich zdjęć raczej nie ma ,bo niby po co.
16 2025-08-17 21:18:33 Ostatnio edytowany przez NoName666 (2025-08-17 21:20:16)
Coraz więcej badań wskazuje, że zdrowie psychiczne ma silny związek ze zdrowiem jelit. Jelita nazywane są „drugim mózgiem”, ponieważ posiadają własny układ nerwowy i produkują neuroprzekaźniki, m.in. serotoninę odpowiedzialną za nastrój. Dysbioza, czyli zaburzenie równowagi mikroflory jelitowej, może prowadzić do stanów zapalnych i osłabienia funkcji kognitywnych. Dieta bogata w przetworzone produkty, cukry proste i sztuczne dodatki sprzyja rozwojowi tej dysbiozy. Koncerny spożywcze produkują żywność wysoko przetworzoną, tanio i masowo, kosztem naszego zdrowia. Już są badania i teorie jak celowo od lat 70 niszczy się nasze funkcje kognitywne i jak chcą, byśmy chorowali. To które uzależnia i osłabia samokontrolę. Nadmiar cukru i tłuszczów zwiększa ryzyko depresji, lęków i otępienia. Przewlekły stan zapalny w organizmie może wpływać na neuroprzekaźniki i nasilać myśli samobójcze. 3/4 rzeczy, które spożywamy niszczy równowagę biochemiczną organizmu. Branże wykorzystują psychologię konsumenta i nas niszczą.
Są badania i potwierdzone tezy o ile procent spadły nasze funkcje kognitywne w perspektywie 30-40 lat.
Są potwierdzone źródła, że te same koncerny, które sponsorują fastfoody sponsorują koncerny farmaceutyczne.
Statyny? Kraje bogato rozwinięte wycofują się z nich, z jako największego świństwa i zbrodni na organizmie, a w Polsce obniża się normy, by jak najwięcej ludzi je brało.
Jest coraz więcej badań na temat autyzmu i neuroróżnorodności w kontekście diety matek- przed zajściem w ciąże i w ciąży. TŁUSZCZ JEST NIEZBĘDNY DO PRAWIDŁOWEGO ROZWOJU MÓZGU, tymczasem każe nam się jesć sałaty i zieleninę albo tłuszcze rośline. Podczas gdy dobrej jakości tłuszcze roślinne nie są dla nas dostępne, bo rynek oszukuje na składach oliw, olejów i tak dalej. Kraje mniej rozwinięte gdzie dalej dieta oparta jest na mięsie i tłuszczu zwierzęcym nie odnotowuje takiego stopnia depresji i autyzmu i to nie wina metodologii badań. Nie mówiąc o modzie na produkty light. Dietetycy mający wyprane mózgi zamiast myśleć o zdrowiu pacjentów, myślą o kaloryce, a produkty light to szit, bo w procesie obróbki traci praktycznie wszystkie właściwości i kazdy mądry powie- lepiej zjeść odrobinę pełnotłustego twarogu niż 3x tyle twarogu light. Bo to nie jest jedzenie i odżywianie organizmu. Dużo wrzucamy do żołądka, ale my nie jemy i nie nawozimy orgnizmu. A lekarze nie leczą tylko zaleczają. Serwowane na potęgę słodziki są gorsze niż trochę cukru.
TRUDNE CZASY TWORZĄ SILNYCH LUDZI, DOBRE CZASY TWORZĄ SŁABYCH LUDZI.
Problemem ludzi teraz jest to, że zamiast żyć rozmawiają o tym jak żyć. Recepty na wszystko, nawet na to pod jakim kątem trzymać nogi do robienia kupy, wszystko etykietowane- toksyczność, zaburzenia, problemy, wtłaczane chore ideologie. Wiecznie mało, nie wystarczająco.
Mamy być sami i samotni bo świat na tym więcej zarabia. Wmawia nam się sztuczne potrzeby i sztuczne cele. Steruje się nami i truje. Napuszcza na siebie i szerzy nienawiść.
I stąd problem i myśli samobójcze. Bo człowiek nie słucha siebie, swojej intuicji, bo nie je a przyjmuje rzeczy jedzenio podobne.
Wyleczyłem się ze stanów lękowych i depresyjnych jak zacząłem jeść tylko kilka naturalnych podstawowych produktów celem odżywiania organizmu. Wróciła prawidłowa biochemia mózgu, prawidłowa praca jelit a wysiłek wynikający z konieczności wyhodowania wielu rzeczy samodzielnie i przygotowania samodzielnie daje satysfakcje.
Słyszeliście o aferze wokół "regionalnego i polskiego smalcu" do kupienia w markecie? Małym druczkiem okazało się, że tłuszcz pochodzi ze świń z terenu Europy- więc to nawet nie musiało być obwarowane normami UE, a cebula to w ogóle z jakiś Chin czy nie wiadomo skąd. Już samo mięso było wspomagane azotynem ale do samego smalcu także azotyn dodało.
Wszystko co się da robię sam. Smalec robię sam, masło robię sam, mleka i przetworów mlecznych nie spożywam bo dorosły ssak tego nie potrzebuje, warzywa i owoce w miarę możliwości przyjmuję w postaci surowej, po miód jeżdżę do zaprzyjaźnionego pszczelarza, nie mam warunków by hodować kury na swoje jajka ale mocno analizowałem skąd je pozyskuję, nie wlewam w siebie litrów wody dziennie celem rozepchania żołądka by czuć głód ciągle, piję jak dawniej lekkie ciepłe herbaty i zioła, mięso biorę tylko z dwóch źródeł wiedząc, że jest jakościowe. Minęły stany lękowe, minęły stany depresyjne, minęły napady agresji. Wprowadziłem minimalizm- nie mam już na telefonie aplikacji jak FB, messenger, telefon używam do 30 minut dziennie. Nie czuję gonitwy i potrzeby pędu za światem, bo on się toczy niezależnie ode mnie, a ja żyję niezależnie od niego. TAK, MIAŁEM MYŚLI SAMOBÓJCZE. Już nie mam.
Światu na nas nie zalezy a psychologia to kolejny biznes. Dawniej była religia i przyćmiewała mózgi, teraz jest psychologia.
Coraz więcej badań wskazuje, że zdrowie psychiczne ma silny związek ze zdrowiem jelit. Jelita nazywane są „drugim mózgiem”, ponieważ posiadają własny układ nerwowy i produkują neuroprzekaźniki, m.in. serotoninę odpowiedzialną za nastrój. Dysbioza, czyli zaburzenie równowagi mikroflory jelitowej, może prowadzić do stanów zapalnych i osłabienia funkcji kognitywnych. Dieta bogata w przetworzone produkty, cukry proste i sztuczne dodatki sprzyja rozwojowi tej dysbiozy. Koncerny spożywcze produkują żywność wysoko przetworzoną, tanio i masowo, kosztem naszego zdrowia. Już są badania i teorie jak celowo od lat 70 niszczy się nasze funkcje kognitywne i jak chcą, byśmy chorowali. To które uzależnia i osłabia samokontrolę. Nadmiar cukru i tłuszczów zwiększa ryzyko depresji, lęków i otępienia. Przewlekły stan zapalny w organizmie może wpływać na neuroprzekaźniki i nasilać myśli samobójcze. 3/4 rzeczy, które spoczywamy niszczy równowagę biochemiczną organizmu. Branże wykorzystują psychologię konsumenta i nas niszczą.
Są badania i potwierdzone tezy o ile procent spadły nasze funkcje kognitywne w perspektywie 30-40 lat.
Są potwierdzone źródła, że te same koncerny, które sponsorują fastfoody sponsorują koncerny farmaceutyczne.
Statyny? Kraje bogato rozwinięte wycofują się z nich, z jako największego świństwa i zbrodni na organizmie, a w Polsce obniża się normy, by jak najwięcej ludzi je brało.
Jest coraz więcej badań na temat autyzmu i neuroróżnorodności w kontekście diety matek- przed zajściem w ciąże i w ciąży. TŁUSZCZ JEST NIEZBĘDNY DO PRAWIDŁOWEGO ROZWOJU MÓZGU, tymczasem każe nam się jesć sałaty i zieleninę albo tłuszcze rośline. Podczas gdy dobrej jakości tłuszcze roślinne nie są dla nas dostępne, bo rynek oszukuje na składach oliw, olejów i tak dalej. Kraje mniej rozwinięte gdzie dalej dieta oparta jest na mięsie i tłuszczu zwierzęcym nie odnotowuje takiego stopnia depresji i autyzmu i to nie wina metodologii badań. Nie mówiąc o modzie na produkty light. Dietetycy mający wyprane mózgi zamiast myśleć o zdrowiu pacjentów, myślą o kaloryce, a produkty light to szit, bo w procesie obróbki traci praktycznie wszystkie właściwości i kazdy mądry powie- lepiej zjeść odrobinę pełnotłustego twarogu niż 3x tyle twarogu light. Bo to nie jest jedzenie i odżywianie organizmu. Dużo wrzucamy do żołądka, ale my nie jemy i nie nawozimy orgnizmu. A lekarze nie leczą tylko zaleczają. Serwowane na potęgę słodziki są gorsze niż trochę cukru.TRUDNE CZASY TWORZĄ SILNYCH LUDZI, DOBRE CZASY TWORZĄ SŁABYCH LUDZI.
Problemem ludzi teraz jest to, że zamiast żyć rozmawiają o tym jak żyć. Recepty na wszystko, nawet na to pod jakim kątem trzymać nogi do robienia kupy, wszystko etykietowane- toksyczność, zaburzenia, problemy, wtłaczane chore ideologie. Wiecznie mało, nie wystarczająco.
Mamy być sami i samotni bo świat na tym więcej zarabia. Wmawia nam się sztuczne potrzeby i sztuczne cele. Steruje się nami i truje. Napuszcza na siebie i szerzy nienawiść.
I stąd problem i myśli samobójcze. Bo człowiek nie słucha siebie, swojej intuicji, bo nie je a przyjmuje rzeczy jedzenio podobne.Wyleczyłem się ze stanów lękowych i depresyjnych jak zacząłem jeść tylko kilka naturalnych podstawowych produktów celem odżywiania organizmu. Wróciła prawidłowa biochemia mózgu, prawidłowa praca jelit a wysiłek wynikający z konieczności wyhodowania wielu rzeczy samodzielnie i przygotowania samodzielnie daje satysfakcje.
Słyszeliście o aferze wokół "regionalnego i polskiego smalcu" do kupienia w markecie? Małym druczkiem okazało się, że tłuszcz pochodzi ze świń z terenu Europy- więc to nawet nie musiało być obwarowane normami UE, a cebula to w ogóle z jakiś Chin czy nie wiadomo skąd. Już samo mięso było wspomagane azotynem ale do samego smalcu także azotyn dodało.
Wszystko co się da robię sam. Smalec robię sam, masło robię sam, mleka i przetworów mlecznych nie spożywam bo dorosły ssak tego nie potrzebuje, warzywa i owoce w miarę możliwości przyjmuję w postaci surowej, po miód jeżdżę do zaprzyjaźnionego pszczelarza, nie mam warunków by hodować kury na swoje jajka ale mocno analizowałem skąd je pozyskuję, nie wlewam w siebie litrów wody dziennie celem rozepchania żołądka by czuć głód ciągle, piję jak dawniej lekkie ciepłe herbaty i zioła, mięso biorę tylko z dwóch źródeł wiedząc, że jest jakościowe. Minęły stany lękowe, minęły stany depresyjne, minęły napady agresji. Wprowadziłem minimalizm- nie mam już na telefonie aplikacji jak FB, messenger, telefon używam do 30 minut dziennie. Nie czuję gonitwy i potrzeby pędu za światem, bo on się toczy niezależnie ode mnie, a ja żyję niezależnie od niego. TAK, MIAŁEM MYŚLI SAMOBÓJCZE. Już nie mam.
Światu na nas nie zalezy a psychologia to kolejny biznes. Dawniej była religia i przyćmiewała mózgi, teraz jest psychologia.
Fuj jeść tluszcz smalec od swiniaka. Pan Bog zakazal jeść swiniakow, a sam to promujesz bo masz nick diabelski... wogole nikt nie wyleczy depresji ani choroby psychicznej tłuszczem
Julka odstaw kościół, bo przedawkowałaś. 666 to wyraz gematrii (systemu przypisywania liczb literom) w starożytności, który pozwalała interpretować 666 jako odniesienie do cesarza Nerona. Nie chodziło więc o "demoniczne" znaczenie, ale raczej o zaszyfrowany polityczny komentarz. To także „liczba palindromiczna” w pewnych systemach zapisu. W numerologii niektórzy redukują 666 → 6+6+6 = 18 → 1+8 = 9, co kojarzy się z mądrością, zakończeniem cykli czy humanitaryzmem. W Chinach liczba 666 jest pozytywna – brzmi podobnie do frazy „wszystko idzie gładko”. Bo wiesz, swastyka to też był kiedyś pozytywny symbol.
Julka odstaw kościół, bo przedawkowałaś. 666 to wyraz gematrii (systemu przypisywania liczb literom) w starożytności, który pozwalała interpretować 666 jako odniesienie do cesarza Nerona. Nie chodziło więc o "demoniczne" znaczenie, ale raczej o zaszyfrowany polityczny komentarz. To także „liczba palindromiczna” w pewnych systemach zapisu. W numerologii niektórzy redukują 666 → 6+6+6 = 18 → 1+8 = 9, co kojarzy się z mądrością, zakończeniem cykli czy humanitaryzmem. W Chinach liczba 666 jest pozytywna – brzmi podobnie do frazy „wszystko idzie gładko”. Bo wiesz, swastyka to też był kiedyś pozytywny symbol.
To jest w Chinach tam jest inna religia i duzo rzeczy na odwrot u nich ... a o tym cesarzu juz dawno tak czytalam
Wieka
Mnie nie fascynuje sam krok ale lekkość, z jaką można go zrobić, gdy usunie się bariery w umyśle. Tak, już tego doświadczyłem, już leciałem ku temu.
Zapewne człowiek jest sam sobie w stanie pomóc, wyprowadzić się jakoś na prosta, albo przynajmniej próbować. Ale do tego trzeba mieć wolę walki, a u mnie nie ma już jej, tak po prostu.
Madoja
Nie wiem czy to depresja. Raczej nie, na sesjach nie było o tym mowy, a ja potrafię funkcjonować normalnie na co dzień, trudno otoczeniu coś wychwycić. Ale u mnie taki stan ja obecnie nie wywołało jedno duże zdarzenie, a cała seria mniejszych, która się skumulowała i została okraszona przemyśleniami.
Samba:
Cele, a owszem były. Realne, mierzalne, osiągalne. I osiągnięte. Były. Teraz płynę. Cel jest związany z pewnymi ramami czasowymi, umiejscowionymi w przyszłości. A tej ostatniej obecnie nie widzę już.
„everything will be lost like tears in the rain”
21 2025-08-18 08:26:31 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2025-08-18 08:38:14)
Zastanawiam się...mieliście kiedyś problem ze sobą na tyle duży, że myśli samobojcze staja sie częścią was samych? Osiągają apogeum, przychodzi juz nawet refleksja, że jest to wbrew pozorom bardzo proste. Ot, kolejne auto na drzewie, jedno z wielu w Polsce. Nikt postronny nie zginie, nikt się nie dowie, co targało umysłem kierowcy. A on osiągnie wreszcie upragniony spokój. I nie. Nie jest tak, że to impuls chwili. To powraca i nasila się. Uporczywie krąży jak komar w nocy. Sięgałem już po pomóc, ale z doswiadczen i obecnych przemyśleń psychoterapia to bzdura, wyciąganie kasy od naiwnych, w zamian otrzymuje sie ułudę i kilka ogolnych frazesów. Psychiatra? Podchodzi sztampowo, seryjnie, ot nastepny pacjent do nafaszerowania czymś standardowym, Może pomoże. Może. A może proces doboru leków i samego lekarza będzie znowu trwał wieki. A to siedzi gdzies glebiej. Rozmowy z kimś bliskim? Człowiek w takim stanie jak ja albo stwarza przepiękne pozory i nikt nie wie co naprawdę jest w jego umysle, potrafi się ślicznie uśmiechać podczas rozmowy, albo nie ma tak naprawdę do kogo się zgłosić. Nikt nie rozumie, nie zatrzyma się. Ludzie z resztą nie muszą rozumieć, nikt ich nie przygotował na to, jak można tego od nich wymagać Mają swoje problemy, rozterki. Po co ich jeszcze obciazac? Telefon zaufania? Tam też są ogolne frazesy. Pierwsze lepsze opracowanie zawierające zagadnienia z interwencji kryzysowej ma ich całe mnóstwo. Ale czego można od odbierającego telefon wymagać? To też człowiek, nie cudotwórca. Ma w kilka chwil odwocić proces, który trwa już nie kilka chwil i staje się integralną częścią myśli?
A w umysle pustka. Ciemność. Brak nadziei. Kolejna nieprzespana noc. Natlok myśli.
I nie zapukał nikt na czas...
Ale czy to źle? Może takie jest przeznaczenie?
Ja nie miałam ale słyszałam o tym. To nie jest przeznaczenie tylko poszukiwanie nowych wrażeń w złym kierunku. Psychoterapia nie, psychiatra raczej (początek). Niektórzy odnaleźli się w dziwnych współczesnych kościołach, nie religii, a wierze w Boga. Inni - w swoich pasjach: pisaniu, malowaniu i.t.p. Pewnie każdy przypadek jest inny.
O nie, niee, nieee..Żadne przeznaczenie do ciężkiej cholery! Ale jeśli się uprzesz jak baran, nikt Cię nie powstrzyma i to jest prawda.
Nie rob tego sobie. Nie rób tego tym, których kochasz. Łatwiej jest odejść, to tylko chwila na decyzję. Pomyśl o tych, którzy zostaną i będą musieli z tym żyć. Każdego dnia. Egoisto. Nie skupiaj się tak na sobie i swoim cierpieniu, bo tylko wpadasz w większy syf. To może być jakiś emocjonalny masochizm. Przekieruj uwagę z siebie na inne rzeczy. Nie czekaj, aż doprowadzisz się do stanu, gdzie będziesz już głownie leżeć i patrzeć w sufit.
Jeśli nie wydarzyła się w Twoim życiu żadna tragedia, która mogłaby tłumaczyć Twój stan to naprawdę idź do psychiatry. Może coś tam Ci w głowie nie styka, neuroprzekaźniki szwankują, czasem tak bywa. Na to są ukierunkowane leki. Pomogą Ci inaczej spojrzeć na wszystko, wyjść trochę z tego defetyzmu.
Cytujesz słowa Roya z Blade Runnera a on chciał bardzo żyć, chciał więcej życia! Znał jego wartość. Czas, życie to jest dar. Marnotrawisz go na użalanie się nad sobą.
Żyj. Życie ma znaczenie. Nie ciekawi Cię, co jest za zakrętem? Umrzeć zawsze zdążysz
Przypomnij sobie coś fajnego, co sprawiło Ci radość i napisz tu o tym.
Jack Sparrow napisał/a:wieka napisał/a:Tylko jak może fascynować taki krok, widać świadomy w twoim przypadku?
Normalnie. Polecam, fajne :
Nie wchodzę, bo wyskakuje mi ostrzeżenie. Boję się że będą zdjęcia trupów.
Zwykłe uczelniane repozytorium. Polskie Forum Psychologiczne, 2009, tom 14, numer 1. "Skala lęku i fascynacji śmiercią".
Cytujesz słowa Roya z Blade Runnera a on chciał bardzo żyć, chciał więcej życia! Znał jego wartość. Czas, życie to jest dar. Marnotrawisz go na użalanie się nad sobą.
To nie kwestia życia, ale uznania androida za człowieka i tego co definiuje człowieczeństwo - tożsamość, unikalność, wspomnienia i emocje. Ta scena to tragizm ulotności życia.
25 2025-08-18 11:24:26 Ostatnio edytowany przez Solaris (2025-08-18 11:34:58)
Wiem czym jest ta scena, nie chodziło mi o tę scenę tylko w ogóle o podejście jego i Roya. Roy miał wiele kwestii z których jasno wynika, jak bardzo chciał żyć. Jego pragnienie życia było wręcz ludzkie. Co, zważywszy, że nie był człowiekiem, robi wrażenie. Dlatego chciałam, żeby autor wziął z niego przykład w tej kwestii, zamiast cytować smuty, które mu pasują do jego stanu, bo tak bardziej dramatycznie
Zaimponowaliście mi wiedzą o Łowcy androidów.
A wracając do tematu. Gdy ktoś mający raka, decyduje się przerwać leczenie, umrzeć z godnością - należy to uszanować, prawda?
Czy taki sam punkt jest u osoby chcącej popełnić samobójstwo? Powinniśmy w jakimś momencie to uszanować?
Nic nie da gadanie "żyj! Życie jest piękne!" -bo dla niego nie jest.
Jednak uważam że to, że tu napisał, znaczy że nie wszystko stracone.
Autorze, spróbuj wybrać się do jeszcze jednego psychiatry, co Ci szkodzi. Zrób to ostatni raz. Może tamta diagnoza była błędna. Może masz jednak depresję, a depresję się LECZY.
I mam pytanie do Ciebie - czy wyobrażasz sobie choć jedną rzecz która musiałaby się stać, byś chciał żyć?
Zaimponowaliście mi wiedzą o Łowcy androidów.
A wracając do tematu. Gdy ktoś mający raka, decyduje się przerwać leczenie, umrzeć z godnością - należy to uszanować, prawda?
Czy taki sam punkt jest u osoby chcącej popełnić samobójstwo? Powinniśmy w jakimś momencie to uszanować?Nic nie da gadanie "żyj! Życie jest piękne!" -bo dla niego nie jest.
Jednak uważam że to, że tu napisał, znaczy że nie wszystko stracone.
Autorze, spróbuj wybrać się do jeszcze jednego psychiatry, co Ci szkodzi. Zrób to ostatni raz. Może tamta diagnoza była błędna. Może masz jednak depresję, a depresję się LECZY.
I mam pytanie do Ciebie - czy wyobrażasz sobie choć jedną rzecz która musiałaby się stać, byś chciał żyć?
Jest jednak chyba różnica między nieuleczalną chorobą, gdzie człowiek nie chce przedłużać agonii i decyduje się przeżyć ostatnie dni na swoich warunkach a samobójstwem bo "nie chce mi się żyć"?
Tak szczerze to nie mam nic do samobójców, ich problem, nie mój, ale jednak to głupie. Jak ktoś się uprze i będzie podsycał codziennie w sobie tę niechęć do życia to nikt go nie uratuje. Ci, co naprawdę i nieodwołalnie chcą odejść z tego świata, robią to krotko i po cichu. Ci, co piszą o tym, wołają o pomoc, choć im się wydaje, że nikt nie jest w stanie im pomóc, bo klamka juz zapadła, że oni nie chcą żyć. Autor chce żyć. Dlatego widzę szansę.
Jak przestanie utulać się w swoim cierpieniu i przekieruje uwagę na inne rzeczy, coś zaskoczy? Może niech pomoże komuś? Np. pójdzie do schroniska, przytuli, pogłaszcze jakiegoś biednego psa, weźmie go na spacer, spojrzy mu w oczy i i zobaczy w nich nadzieję, wdzięczność, silną wolę życia... to poczuje, że jego życie ma sens? Nigdy nie wiadomo, co będzie tym impulsem, który zmienia perspektywę. Dlatego trzeba próbować. Może niech się modli, jak wierzy w Boga?
Jego pragnienie życia było wręcz ludzkie. Co, zważywszy, że nie był człowiekiem, robi wrażenie.
Moja ulubiona scena
A wracając do tematu. Gdy ktoś mający raka, decyduje się przerwać leczenie, umrzeć z godnością - należy to uszanować, prawda?
To zależy od etapu choroby i konsekwencji leczenia.
Czy taki sam punkt jest u osoby chcącej popełnić samobójstwo? Powinniśmy w jakimś momencie to uszanować?
I tak i nie. Choć ja jestem za legalnym, wspomaganym samobójstwem.
Solaris napisał/a:Jego pragnienie życia było wręcz ludzkie. Co, zważywszy, że nie był człowiekiem, robi wrażenie.
Moja ulubiona scena
madoja napisał/a:A wracając do tematu. Gdy ktoś mający raka, decyduje się przerwać leczenie, umrzeć z godnością - należy to uszanować, prawda?
To zależy od etapu choroby i konsekwencji leczenia.
Czy taki sam punkt jest u osoby chcącej popełnić samobójstwo? Powinniśmy w jakimś momencie to uszanować?
I tak i nie. Choć ja jestem za legalnym, wspomaganym samobójstwem.
To sie eutanazja nazywa
Mnie nie fascynuje sam krok ale lekkość, z jaką można go zrobić, gdy usunie się bariery w umyśle. Tak, już tego doświadczyłem, już leciałem ku temu.
Samba:
Cele, a owszem były. Realne, mierzalne, osiągalne. I osiągnięte. Były. Teraz płynę. Cel jest związany z pewnymi ramami czasowymi, umiejscowionymi w przyszłości. A tej ostatniej obecnie nie widzę już.„everything will be lost like tears in the rain”
Nie byłabym taka pewna co do lekkości, z jaką można to zrobić. Na samym końcu odezwie się pewnie instynkt przetrwania i wtedy możesz się spocić. Poza tym znaleźć konkretny sposób na samobójstwo - przynajmniej wśród kobiet dominują sposoby zupełnie nieskuteczne jak napchanie się opakowaniem leków uspokajających; żeby dostać cyjanek trzeba mieć co najmniej papiery chemika, choć śmierć po nim nie należy do najprzyjemniejszych, chociaż jest pewna.
Co do celów. Może warto włożyć trochę wysiłku by znaleźć nowe - krótko- czy długoterminowy. Sama miałam depresję (stwierdzoną przez lekarza) gdy właśnie jedne sprawy były już zakończone ale nie było na ich miejsce na razie nowych. Wszystko się uprościło, gdy zaczęłam w końcu mieć pomysły. Te jednak nie pojawiły się z księżyca, a raczej były pochodną przypadku, spotkania na swojej drodze różnych ludzi jak i własnych poszukiwań, tak że chwilę to zajęło.
Tobezznaczeniajuz napisał/a:Mnie nie fascynuje sam krok ale lekkość, z jaką można go zrobić, gdy usunie się bariery w umyśle. Tak, już tego doświadczyłem, już leciałem ku temu.
Samba:
Cele, a owszem były. Realne, mierzalne, osiągalne. I osiągnięte. Były. Teraz płynę. Cel jest związany z pewnymi ramami czasowymi, umiejscowionymi w przyszłości. A tej ostatniej obecnie nie widzę już.„everything will be lost like tears in the rain”
Nie byłabym taka pewna co do lekkości, z jaką można to zrobić. Na samym końcu odezwie się pewnie instynkt przetrwania i wtedy możesz się spocić. Poza tym znaleźć konkretny sposób na samobójstwo - przynajmniej wśród kobiet dominują sposoby zupełnie nieskuteczne jak napchanie się opakowaniem leków uspokajających; żeby dostać cyjanek trzeba mieć co najmniej papiery chemika, choć śmierć po nim nie należy do najprzyjemniejszych, chociaż jest pewna.
Co do celów. Może warto włożyć trochę wysiłku by znaleźć nowe - krótko- czy długoterminowy. Sama miałam depresję (stwierdzoną przez lekarza) gdy właśnie jedne sprawy były już zakończone ale nie było na ich miejsce na razie nowych. Wszystko się uprościło, gdy zaczęłam w końcu mieć pomysły. Te jednak nie pojawiły się z księżyca, a raczej były pochodną przypadku, spotkania na swojej drodze różnych ludzi jak i własnych poszukiwań, tak że chwilę to zajęło.
Ja bym w życiu nie popełniła samobójstwa choćby niewiem jaka tragedia się wydarzyła
Żyjesz?
Chcesz popełnić samobójstwo, czy NIE chcesz,ale masz natrętne myśli,zeby to zrobić? Bo to jest ogromna różnica