Witam wszystkich. Z rozpaczy postanowiłam założyć konto i napisać swoją historię. Przeczytałam wiele wątków, ale nie znalazłam takiego przypadku jak mój.( uzależnienie krzyżowe alkohol lekomania narkotyki ) Historia będzie dosyć długa, ale mam nadzieję, że ktoś ja przeczyta i mi odpowie.. aż nie wiem od czego zacząć.
Mam 31 lat (mój ojciec zmarł z powodu marskości wątroby ) on też… poznaliśmy się w wieku 13 lat i zostaliśmy parą. Zanim to się stało w szkole na korytarzu wyzywał mnie od pasztetów a ja jego jak to dzieci. Pewnego dnia zastraszył moich kolegów z klasy że mają mnie namówić na wyjście z nim bo on chce ze mną być i koniec. Na pierwszym spotkaniu ukradł mi telefon inuciekl na jakieś pół godziny żeby sprawdzić z kim mam kontakt. ( to chore ) Ogólnie związek był toksyczny od samego początku do dzisiaj nie wiem jak mogłam się w to wszystko wciągnąć. Rozstania powroty co 2dni co tydzień zazdrość o wszystko potrafił nie odzywać się do mnie 2tyg bo założyłam legginsy i inni się patrzą bo poszłam gdzieś z koleżanką bo ktoś do mnie napisał.. cała szkoła dzieciaków nawet obstawiała zakłady na której przerwie się pokłócimy byliśmy przebojem…
Później mieliśmy przerwę około roku w liceum ale się pogodziliśmy. Byliśmy strasznie za sobą taka miłość i nienawiść na zmianę. Zawsze mówił że się modli żebyśmy byli tą jedną parą na milion która wytrwa do końca życia. Byliśmy swoimi pierwszymi…On od zawsze zadawał się ze starszymi facetami że swojej wioski pił z nimi piwo wódkę ja byłam jako takie 5lkolo u wozu jak tam przyjeżdżałam do ich chlania. A przypomnę że miał ledwo 14 lat jak to widziałam na oczy. Rodzice zajmowali się gospodarstwem dzieci robiły co chciały. Byłam w szoku ale jak to małolata też jakieś jedno piwo wypiłam dla towarzystwa żeby też być fajna. I tak nasz burzliwy związek ciągnął się kupe lat non stop kłótnia miłość potrafił mnie szarpać obrażać od najgorszych a z czasem ja nauczyłam się tego od niego. Jego głównym problemem zawsze był alkohol codzień wieczorem a jak wolne to od rana każdy wyjazd urodziny wszystko wiecznie butelka. Później wpadł w towarzystwo cpunow i wtedy naprawdę mu odbijało. On wtedy pomieszkiwał u mnie i u mojej mamy. Traktował mnie okropnie miał takie napady i schizy że bałam się iść do pracy że przyjdzie i mi zrobi wstydu z zazdrości (potrafił znaleźć ogłoszenie towarzyskie i twierdzić że to ja ) po prostu szok doszło nawet do tego że złamał mi nos… ale oczywiście dalej z nim byłam. Później jakiś powrócił sam alkohol narkotyki bardzo rzadko. Żyłam w ciągłym stresie i wstydzie by nikt nie skyszal lub mama jak się awanturuje. Oświadczył mi się mimo tego jaki był bardzo go kochałam. Miał również całe życie problemy z pracą nigdzie nie pracował dłużej niż rok zawsze l4 melanże i tak się kończyła kariera w każdym zakładzie. Ale do rzeczy. Bardziej dorosłe życie ok 4lata temu postanowiłam wyremontować górne piętro domu przerobić je na mieszkanie dla nas a mama została na dole. Remont trwał ratami bardzo długo w tym czasie on spał u swoich rodziców ja u swojej mamy ale w większości ja spałam u niego. W tym czasie jego mama nie wiadomo skąd sprowadziła do domu tabletki nasenne (onirex , nasen) dała mu raz czy dwa bo ponoć nie mógł spać. I od tego zaczął się najgorszy koszmar życia. Uzależnił się. Brał więcej i więcej bo miał po tym po prostu banie. Omamy chodził jak mumia gadał bzdury wywracał się i jadł wszystko tonami… zdążyło się nawet dwa razy że się osikał.. później wprowadziliśmy się tabletki go nie opuszczały ale nie były codziennie. Później doszło do okropnych ilości i tracenia kolejnych prac. Miał wypadek bo wsiadł za kierowcę po nich i uderzył w tory kolejowe później znów to samo wjechał komuś w tył auta i przyjechała policja stracił prawo jazdy. Ile ja przeżyłam żeby to prawo jazdy pomóc mu odzyskać to na samą myśl chce mi się płakać. Rozbijał milion rzeczy wygadywał bzdury jadł tyle po tych tabletkach że w życiu czegoś takiego nie widziałam (teraz jego waga to jakieś 110kg 170cm) przytył strasznie w mózgu stało się spustoszenie depresja lęki brak chęci do życia obojętność na świat zero uczuć emocji sama złość nerwy nienawiść do wszystkich i wszystkiego. Przez te 4lata strasznie walczyłam o niego. Był 3 razy na detoksie był na terapii zamkniętej prawie 3miesiaxe w wigilię jechałam pół Polski do niego żeby zrobić mu niespodziankę czułam że będzie dobrze. Gdy po niego przyjechałam jak się później później okazało miał już receptę na tabletki w telefonie…. Później było tylko gorzej. Wyprowadził się do rodziców kazałam mu znikać z mojego życia byłam załamana wstyd przed wszystkimi przed moją mamą do której wysyłał okropne wiadomości jak do koleżanki. Ale po chwili się pogodziliśmy. Nic się nie zmieniło. W końcu nie pracował już nigdzie. Tylko leżał krzyczał żądał od wszystkich wszystkiego. 4 lata budzenia po nocach przemoc psychiczna w dzień jedź po piwo jedź po wódkę jedz po tabletki zawieź mnie to było straszne. Potrafił paczkę lub więcej zjeść w jeden dzień a do tego oczywiście pił. Dzień w dzień.. wstawał brał spał i tak w kółko nie mogłam żyć w spokoju jak wracałam z pracy nie wiedziałam co zastanę czasem się cieszyłam jak wchodziłam że śpi… i będzie spokój chodziłam jak na paluszkach. Strasznie się opuścił. Był facetem który lubi sprzątać gotować dbać o auto o siebie i to wszystko nagle zniknęło. Ponad miesiąc namawiałam go na terapię i detoks codziennie miałam tylko porcję krzyku i wyzwisk. Chodziłam z torebką wszędzie nawet do toalety bo od lat kradł mi kluczyki od auta pieniądze itp szok… w większości ja go utrzymywałam robiłam zakupy płaciłam raty długi oczywiście rodzice jego mu pomagali. Ale wszystkie wódki piwa papierosy tabletki recepty online.. przez co sama nie miałam dla siebie złotówki również naszego psa kupiłam mu nawet na kredyt motor bo to było jego marzenie…powiedziałam że jak wrócę z pracy i nie będzie spakowany na detoks to ma się wyprowadzić. Kiedy wróciłam miał spakowane reklamówki. Powiedział że mam go zawieźć do rodziców i nie chce mnie widzieć ani znać. Odwiozłam go bez słowa. Wiedziałam że to może być koniec. Że już mnie nie kocha i nie chce walczyć. Po 3 dniach dostałam wiadomości o tym że mam mu oddać pieniądze które włożyli w remont jego rodzice i za raty które płacił. Wtedy się załamałam wiedziałam że moja mama już go znienawidzi na zawsze. Że już więcej nie da mu szansy. Później zaś pisał żebym się wyprowadziła i wynajęła z nim mieszkanie bo on nie chce mieszkać z moją mamą pod spodem i jej partnerem. (Moja mama nigdy do nas nie przychodzi nawet nigdy ) przeszkadzało mu również to że mamy zaniedbany ogród podjazd ale oczywiście nigdy nie chciał nic z tym zrobić tylko najlepiej niech ktoś z nieba zapłaci 40tys i zrobi. Olałam to bo nie podjął nawet żadnej rozmowy o tym że ma problem i nie chce się leczyć. Kłóciliśmy się i żegnaliśmy na zmianę. Przez te dni przeszłam piekło do dziś płacze mam takie ataki wszystko mi się trzęsie nic mi się nie chce nie chce mi się z nikim rozmawiać non stop mam zawał w klatce taki lęk to jest okropne miłość mojego życia która okazała się chora toksyczna znuzalezjieniem się kończy a zawsze byłam taka dumna że jesteśmy od małego do dziś ze sobą… i nagle ta wizja mi pękła jak bańka mydlana. Jeszcze raz napisał że mnie kocha i zostawia bo nic mnie przy nim nie czeka że on jest dziadem że z niego nic nie będzie że on nie ma pieniędzy ani zdrowia że robi to dla mojego dobra i że mu kiedyś podziękuję. A później znowu pogróżki że mam mu oddać pieniądze natychmiast i również do mojej mamy. Dziś właśnie dostał przelew… mama wzięła mi kredyt żeby mu oddać… i poczułam że to koniec na zawsze… nie radzę sobie jeszcze nie zabrał wszystkiego wracam do pustego domu i łóżka… brakuje mi już nawet tego jak tylko spał ale wiedziałam że po prostu mimo wszystko zawsze był. Dodam że moja przyjaciółka jest żona jego brata a ich siostra moja przyjaciółka. Także ciężko będzie zapomnieć i o nim nie rozmawiać. Teraz jego siostra mi napisała że ponoć będzie jechał na terapię. Dobija mnie ta wizja że wziął te pieniądze że nie pojechał na terapię jak byliśmy razem czuję się teraz taka zeszmacona wykorzystana… i boli mnie też wizja że nagle się zmieni bo ze mną nie będzie … to boli całe życie i całą siebie poświęcałam dla niego a ja się czuje ze zostałam z niczym. Nawet tych okruszków miłości już nie dostawałam i nie dostanę… nie wiem co zrobić i jak sobie poradzić czy ktoś zna jakiegoś lekomana i może coś o tym powiedzieć? Co wam pomogło lub waszym bliskim czy są nadzieje na wyjście z tego?
1 2025-07-07 19:14:43 Ostatnio edytowany przez Kokos2908 (2025-07-07 21:51:18)
Nikt ???:(((
Daj ludziom czas, może ktoś zna.
Dobrze dziękuję.. po prostu wariuje. Jeszcze właśnie napisał do mnie czy mogę mu wybrać receptę przez internet bo on nie umie.. jakby nigdy nic pisze do mnie coś takiego.. odpisałam że to są chyba jakieś żarty i żeby się ze mną nie kontaktował:((
Nawet jak ktoś zna to ja na przykład nie wiem czego Autorka oczekuje od forumowiczów w związku z tym i swoją historią opisaną .
Znam pewnie kilkadziesiąt takich osób o ile nie lepiej,jak Twój były facet Kokos2908
tylko o co chodzi z tym ?
Nawet jak ktoś zna to ja na przykład nie wiem czego Autorka oczekuje od forumowiczów w związku z tym i swoją historią opisaną .
Znam pewnie kilkadziesiąt takich osób o ile nie lepiej,jak Twój były facet Kokos2908
tylko o co chodzi z tym ?
Może źle to napisałam z nerwów bardziej chodzi mi o to jak znaleźć pocieszenie czy mogę mieć jeszcze jakąś nadzieję na to że to się zmieni,że on się zmieni.. jak mu pomóc? Czy jest z tego wyjście ? Wszyscy lekarze i specjaliści uzależnien potrafili powiedzieć że jest w gownie po uszy i że raczej nie ma z tego wyjścia co wiele razy go zdołowało.. i co ze mną ? Z tego co wyczytałam jestem osobą współuzależniona właśnie chwilę temu do mnie pisał żebym załatwiła mu receptę online bo on nie umie.. odmówiłam ale oczywiście mam wyrzuty sumienia
I tak to jest jak kobiety wybierają złych chłopców większość kobiet wybiera właśnie takich facetów a potem się dziwią że cierpią szczerze żal mi ciebie dziewczyno naprawdę
Jesteś uzależniona dokładnie tak jak on. Tylko Ty od niego i ratowania go.
I jeszcze kupujesz mu motocykl, pomagasz z prawkiem...
A teraz, po rozstaniu, tęsknisz i płaczesz za nim.
Ty wymagasz poważnej, głębokiej terapii.
Tyle lat tkwiłaś w toksycznej relacji, że teraz jesteś w totalnej rozsypce. Forum nie jest w stanie ci pomóc, musisz korzystać z profesjonalnej pomocy dobrego psychoterapeuty.
Na początek powinnaś definitywnie się odciąć, zablokować wszystkie nośniki, żeby nie miał z tobą kontaktu. Zniszczył ci kawał życia, sama z tego nie wyjdziesz.
10 2025-07-08 16:06:09 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2025-07-08 16:23:52)
Może źle to napisałam z nerwów bardziej chodzi mi o to jak znaleźć pocieszenie czy mogę mieć jeszcze jakąś nadzieję na to że to się zmieni,że on się zmieni.. jak mu pomóc? Czy jest z tego wyjście ? Wszyscy lekarze i specjaliści uzależnien potrafili powiedzieć że jest w gownie po uszy i że raczej nie ma z tego wyjścia co wiele razy go zdołowało.. i co ze mną ? Z tego co wyczytałam jestem osobą współuzależniona właśnie chwilę temu do mnie pisał żebym załatwiła mu receptę online bo on nie umie.. odmówiłam ale oczywiście mam wyrzuty sumienia
Nie będzie pocieszenia, jeśli chcesz przeczytać, że ten związek ma szansę, bo ja tego tak nie widzę i musiałabym skłamać. Mogę Ci jednak napisać, że odcięcie się od toksycznego partnera pozwoli Ci na poukładanie sobie własnego życia. Na tym etapie, kiedy po uszy tkwisz we współuzależnieniu, łatwo nie będzie, ale im szybciej dotrze do Ciebie, że jeśli chcesz jeszcze żyć normalnie, to musisz o siebie zawalczyć, ale w oderwaniu od niego - tym szybciej staniesz w pionie.
Po 3 dniach dostałam wiadomości o tym że mam mu oddać pieniądze które włożyli w remont jego rodzice i za raty które płacił.
Biorąc pod uwagę, że go utrzymywałaś oraz kupiłaś na raty motocykl, a pewnie i wiele innych rzeczy, to jesteś kompletnie niepoważna ulegając temu żądaniu.
Na koniec dodam, że swoją ochronną postawą (np. w temacie utrzymywania go, kiedy z powodu uzależnienia tracił kolejne prace, odzyskiwania prawa jazdy czy choćby zakupu motocykla, pomimo że kompletnie się do tego nie nadawał i zwyczajnie stanowił niebezpieczeństwo na drodze) sama w pewien sposób przyczyniłaś się do tego, co ma miejsce obecnie.
Ja wiem, że to nie pomaga, ale musisz zdawać sobie sprawę, że swoją rolę też w tym odegrałaś i to wcale niemałą.
Tak macie rację… z biegiem czasu widzę ile rzeczy źle robiłam ale oczywiście robiłam wszystko żeby było jakoś lepiej ( tak wtedy myślałam ) to przykre, że życie tak się układa i nagle diametralnie zmienia. On do mnie pisze… ja jeszcze nie mam w sobie tyle siły żeby go zablokować.. jedzie póki co na detoks widzę że próbuje mnie zaczepiać i nie ma się komu wygadać ale o spotkanie czy jakąś szansę nie błaga. Ja dziś czuję się jakoś lepiej chodzę do pracy gdzie w małym Gronie się śmiejemy i nie myślę tak intensywnie gorzej jak wracam do domu. W czwartek w moim mieście jest spotkanie współuzależnionych na które idę ale nie wiem czego się spodziewać
Dziękuję oczywiście wszystkim za odpowiedzi. Nadal tylko martwię się czy on z tego wyjdzie. Czy ktoś znał osobę lub był taką osobą uzależnioną od leków?
Dziękuję oczywiście wszystkim za odpowiedzi. Nadal tylko martwię się czy on z tego wyjdzie. Czy ktoś znał osobę lub był taką osobą uzależnioną od leków?
Dziękuję oczywiście wszystkim za odpowiedzi. Nadal tylko martwię się czy on z tego wyjdzie. Czy ktoś znał osobę lub był taką osobą uzależnioną od leków?
Ja znam i znałem, nie ma tutaj miejsca na "prorokowanie"
czy akurat on wyjdzie z tego , tego nikt ci nie powie .
Kokos2908 napisał/a:Dziękuję oczywiście wszystkim za odpowiedzi. Nadal tylko martwię się czy on z tego wyjdzie. Czy ktoś znał osobę lub był taką osobą uzależnioną od leków?
Ja znam i znałem, nie ma tutaj miejsca na "prorokowanie"
czy akurat on wyjdzie z tego , tego nikt ci nie powie .
Rozumiem. Zastanawia mnie to dlaczego tylu lekarzy opowiada się, że to szambo po uszy i wyjście z tego jest mało realne. Znam tylko jeden przypadek ojca mojej przyjaciółki zażywa te tabletki jak i inne klonozepany od 20lat. Nigdy się nie leczył jedynie zmniejszył dawki i picie alkoholu po tym jak okazało się że ma tętniaka i miał operację.
16 2025-07-08 18:18:16 Ostatnio edytowany przez paslawek (2025-07-08 18:21:15)
paslawek napisał/a:Kokos2908 napisał/a:Dziękuję oczywiście wszystkim za odpowiedzi. Nadal tylko martwię się czy on z tego wyjdzie. Czy ktoś znał osobę lub był taką osobą uzależnioną od leków?
Ja znam i znałem, nie ma tutaj miejsca na "prorokowanie"
czy akurat on wyjdzie z tego , tego nikt ci nie powie .Rozumiem. Zastanawia mnie to dlaczego tylu lekarzy opowiada się, że to szambo po uszy i wyjście z tego jest mało realne. Znam tylko jeden przypadek ojca mojej przyjaciółki zażywa te tabletki jak i inne klonozepany od 20lat. Nigdy się nie leczył jedynie zmniejszył dawki i picie alkoholu po tym jak okazało się że ma tętniaka i miał operację.
Takie są fakty i statystyki jeżeli chodzi o zachowanie trwałej trzeźwości i abstynencji u osób uzależnionych od "chemi", a nawroty w chorobie uzależnienia to dość częsta sprawa jest.
Po drugie jakiekolwiek badania nad tym dotyczą 20% ludzi uzależnionych zdiagnozowanych z całej "puli"
17 2025-07-08 18:19:49 Ostatnio edytowany przez paslawek (2025-07-08 18:20:29)
.
Dziękuję oczywiście wszystkim za odpowiedzi. Nadal tylko martwię się czy on z tego wyjdzie. Czy ktoś znał osobę lub był taką osobą uzależnioną od leków?
Czas najwyższy, żebyś przestała się o niego martwić. Jest dorosły sam za siebie odpowiada.
Twoja troska jest szkodliwa dla ciebie i dla niego.
Rozumiem, że sobie szkodzę tym, że ciągle się nim przejmuje. Natomiast jemu tego już nie pokazuje. Muszę po prostu przyswoić to w swojej głowie. Ale na ten moment czuję taką porażkę chciałam być tą ciepłą osobą która go wspiera mimo wszystko, ale nie wyszło.
20 2025-07-08 19:20:43 Ostatnio edytowany przez madoja (2025-07-08 19:22:19)
Dziękuję oczywiście wszystkim za odpowiedzi. Nadal tylko martwię się czy on z tego wyjdzie. Czy ktoś znał osobę lub był taką osobą uzależnioną od leków?
Znam jedną lekomankę (benzodiazepiny), dwóch lekomano-narkomano-alkoholików (jeden dostał właśnie zakaz zbliżania się do własnej żony i dzieci, drugi natomiast jako tako żyje i pracuje), jednego alkoholika.
Każdy z nich korzystał z jakiejś formy terapii, odwyku, detoksu, spotkań AA, spotkań z psychologiem - i KAŻDY dalej ćpa/pije.
Oczywiście wymieniłam tylko osoby bardzo dobrze mi znajome, bo jakbym miała wymieniać dalszych znajomych czy sąsiadów, to by było tego mnóstwo.
Czasami oglądałam filmy dokumentalne o ćpunach. Wielu z nich szczęśliwych mówiło: "jestem po odwyku, zaczynam nowe życie, znalazłem pracę", a na końcu dokumentu były napisy "niestety Adam po miesiącu wrócił do nałogu, w tej chwili nie ma pracy". Czasami było gorzej, bo informacje, że bohater dokumentu się zaćpał i umarł.
Autorko. Twój były tyle razy ocierał się o śmierć, że w końcu do tego dojdzie... Wybacz że mówię o tym wprost, ale moim zdaniem on nie tyle nie przestanie ćpać, ale doprowadzi do swojej śmierci.
Naprawdę chcesz iść na dno razem z nim?
Kokos2908 napisał/a:Dziękuję oczywiście wszystkim za odpowiedzi. Nadal tylko martwię się czy on z tego wyjdzie. Czy ktoś znał osobę lub był taką osobą uzależnioną od leków?
Znam jedną lekomankę (benzodiazepiny), dwóch lekomano-narkomano-alkoholików (jeden dostał właśnie zakaz zbliżania się do własnej żony i dzieci, drugi natomiast jako tako żyje i pracuje), jednego alkoholika.
Każdy z nich korzystał z jakiejś formy terapii, odwyku, detoksu, spotkań AA, spotkań z psychologiem - i KAŻDY dalej ćpa/pije.
Oczywiście wymieniłam tylko osoby bardzo dobrze mi znajome, bo jakbym miała wymieniać dalszych znajomych czy sąsiadów, to by było tego mnóstwo.Czasami oglądałam filmy dokumentalne o ćpunach. Wielu z nich szczęśliwych mówiło: "jestem po odwyku, zaczynam nowe życie, znalazłem pracę", a na końcu dokumentu były napisy "niestety Adam po miesiącu wrócił do nałogu, w tej chwili nie ma pracy". Czasami było gorzej, bo informacje, że bohater dokumentu się zaćpał i umarł.
Autorko. Twój były tyle razy ocierał się o śmierć, że w końcu do tego dojdzie... Wybacz że mówię o tym wprost, ale moim zdaniem on nie tyle nie przestanie ćpać, ale doprowadzi do swojej śmierci.
Naprawdę chcesz iść na dno razem z nim?
To straszne… dziękuję za Twoją odpowiedź. Jest mi bardzo ciężko tyle z nim przeżyłam całe życie jakie pamiętam to on.. właśnie przyjechał po parę rzeczy bonjedzie na detoks. Przytulił mnie i zaczął się pakować panowała wielka cisza. W końcu przyszedł jeszcze raz mnie przytulił i zaczęliśmy oboje płakać. Powiedział że musiał tak postąpić bo się z nim tylko męczyłam serce pęka. Powiedział że jedzie chce się leczyć i musi się udać i czy jest opcja że jeszcze się zejdziemy. Powiedziałam twardo, że narazie w ogóle o tym nie myślę, żeby zajął się sobą a ja sobą. Jestem na takim rozstaju może po prostu potrzebuje pocieszenia
Najlepszą opcją dla Ciebie jest: ........
wyprowadzka do innego miasta/kraju i zerwanie wszelkich kontaktów z dawnym życiem
Nie jesteś jeszcze na etapie, by to zrozumieć, ale to najlepsze rozwiązanie.
Jemu już nie pomożesz, możesz ocalić wyłącznie siebie.
Ale no nic… odpocznę przewietrzę głowę i udam się na spotkania al anon
Najlepszą opcją dla Ciebie jest: ........
wyprowadzka do innego miasta/kraju i zerwanie wszelkich kontaktów z dawnym życiem
Nie jesteś jeszcze na etapie, by to zrozumieć, ale to najlepsze rozwiązanie.
Jemu już nie pomożesz, możesz ocalić wyłącznie siebie.
To zabrzmiało strasznie aż się przeraziłam
25 2025-07-08 22:56:37 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2025-07-08 22:57:59)
To straszne… dziękuję za Twoją odpowiedź. Jest mi bardzo ciężko tyle z nim przeżyłam całe życie jakie pamiętam to on.. właśnie przyjechał po parę rzeczy bonjedzie na detoks. Przytulił mnie i zaczął się pakować panowała wielka cisza. W końcu przyszedł jeszcze raz mnie przytulił i zaczęliśmy oboje płakać. Powiedział że musiał tak postąpić bo się z nim tylko męczyłam
serce pęka. Powiedział że jedzie chce się leczyć i musi się udać i czy jest opcja że jeszcze się zejdziemy. Powiedziałam twardo, że narazie w ogóle o tym nie myślę, żeby zajął się sobą a ja sobą. Jestem na takim rozstaju może po prostu potrzebuje pocieszenia
Osoby uzależnione doskonale potrafią manipulować, dlatego są w stanie wbijać innych w poczucie winy i/lub obiecywać wszystko, co wiedzą, że chce usłyszeć druga strona, byleby zachować status quo. Życie z kimś takim to jest niekończący się rollercoaster, dlatego dla własnego dobra najlepiej jest z takiego związku po prostu się ewakuować.
On musi zostać sam, bez pomocy, jakiegokolwiek wsparcia, dotknąć swojego dna - to jest jedyne światełko w tunelu (bardzo wątłe), że się ocknie i znajdzie motywację do zmiany. Niestety istnieje możliwość, że tego nie zrobi i pewnego dnia po prostu się nie obudzi.
Ja wiem jak to brzmi i że brzmi brutalnie, ale takie są fakty.
Zadzwoń na telefon zaufania. Może być dedykowany dla rodzin narkomanów, alkoholików, kobiet doświadczających przemocy.
Proszę cię. Zrób to dla siebie. Nie siedź z tym wszystkim sama w 4 ścianach.
aktualnie sytuacja wygląda tak, że dużo ze sobą pisaliśmy on pisał że kocha co ma zrobić żeby wrócić do mnie, chociaż mieszkać tutaj już nie chce. Później oburzył się gdy powiedziałam, że nie pójdę z nim na wynajem bo nie po to tworzyłam obecne mieszkanie, żeby stało puste a raty niestety trzeba płacić. W czwartek dzwonił o miejsce na detoks nie było i kazali zadzwonić dzisiaj w piątek - jego siostra mi powiedziała. Że nie pojechał a ja go znowu mijałam na mieście samochodem. Wczoraj jeszcze pisał że na Boga mnie chce że chce się przytulić żebym spędziła z nim weekend.. odmówiłam powiedziałam że nie zrobił nic w kierunku zmiany i po tym mnie zablokował napisał że się już nigdy nie odezwie. Ma zabrać jutro całkowicie wszystkie rzeczy do zera bo moja mama go o to upomniała . Jestem zdruzgotana nie chce mi się nic jeździłam autem bez celu 3godziny wróciłam do pustego domu okropieństwo
28 2025-07-11 20:44:29 Ostatnio edytowany przez wieka (2025-07-11 20:45:43)
Szkoda, że ignorujesz wszystkie nasze rady, które by ci pomogły i stoisz w miejscu.
Nie myślisz i nie wyciągasz wniosków, tym samym pisanie na Forum nic Ci nie daje. Nie chcesz sobie pomóc.
Ciekawe czy mu nie ulegniesz jak przyjedzie jutro po te rzeczy, bo on na to liczy, a tak właściwie to powinnaś zapakować je i wysłać mu kurierem. Jego słowa są nic nie warte.
Oczekujesz pomocy, a nie umiesz jej przyjąć.
Polecam ten tekst: https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci … escie.html
Tu nie chodzi o dylematy miłosne. Zaczynasz przekraczać granice gdzie jesteś bezpieczna.
30 2025-07-12 01:55:20 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2025-07-12 02:34:17)
Jestem zdruzgotana nie chce mi się nic jeździłam autem bez celu 3godziny wróciłam do pustego domu okropieństwo
Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale racjonalnie myśląc powinnaś odczuwać ulgę, że wracasz do mieszkania, w którym jego już na szczęście nie ma.
Smutna, mocny tekst! Jak coś takiego nie przemówi do Autorki, to już chyba nic nie przemówi.
Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale racjonalnie myśląc powinnaś odczuwać ulgę, że wracasz do mieszkania, w którym jego już na szczęście nie ma.
uzależnienie emocjonalne i syndrom sztokholmski
Priscilla napisał/a:Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale racjonalnie myśląc powinnaś odczuwać ulgę, że wracasz do mieszkania, w którym jego już na szczęście nie ma.
uzależnienie emocjonalne i syndrom sztokholmski
I tu właśnie racjonalnie się nie myśli
33 2025-07-12 11:53:10 Ostatnio edytowany przez wieka (2025-07-12 11:55:35)
.
Nie zastanawiaj się nad tym jak pomóc swojemu byłemu, zastanów się jak pomóc sobie. Przyjmij że zrobiłaś już wszystko aby pomóc.
Wrócę do początków Waszego związku i to co się działo zanim uzależnił się od leków. Czy kiedykolwiek zadałas sobie pytanie dlaczego jesteś w takim toksycznym związku? Jakie możesz mieć problemy ze sobą, skoro na to wszystko pozwalasz? Wróć myślami do swojego dzieciństwa, bo tu możesz odnaleźć odpowiedź. Poznanie i wyeliminowanie (terapia) przyczyny pomoże Ci na przyszłość, zaufaj. To raz. A dwa? Zajmij się swoim współuzależnieniem, bo tak - również jesteś uzależniona. Masz dużo do przepracowania, oj dużo. Dlatego najlepsze co możesz zrobić dla samej siebie to pójście na terapię po pomoc specjalisty. Żadne z Nas, tu na forum Ci nie pomoże, możemy dać tylko wskazówki i Cię wesprzeć, czy wysłuchać, natomiast pomoc możesz tylko sama sobie przede wszystkim terapią.
Ściskam i tulę mocno
Szkoda, że ignorujesz wszystkie nasze rady, które by ci pomogły i stoisz w miejscu.
Nie myślisz i nie wyciągasz wniosków, tym samym pisanie na Forum nic Ci nie daje. Nie chcesz sobie pomóc.
Ciekawe czy mu nie ulegniesz jak przyjedzie jutro po te rzeczy, bo on na to liczy, a tak właściwie to powinnaś zapakować je i wysłać mu kurierem. Jego słowa są nic nie warte.Oczekujesz pomocy, a nie umiesz jej przyjąć.
U osób jak Autorka to powszechne jest akurat .
niestety i zdaje się sięgniecie dna konieczne żeby doszło do jakiegoś działania na rzecz zmiany.
Może źle to napisałam z nerwów bardziej chodzi mi o to jak znaleźć pocieszenie czy mogę mieć jeszcze jakąś nadzieję na to że to się zmieni,że on się zmieni.. jak mu pomóc? Czy jest z tego wyjście ? Wszyscy lekarze i specjaliści uzależnien potrafili powiedzieć że jest w gownie po uszy i że raczej nie ma z tego wyjścia co wiele razy go zdołowało.. i co ze mną ? Z tego co wyczytałam jestem osobą współuzależniona właśnie chwilę temu do mnie pisał żebym załatwiła mu receptę online bo on nie umie.. odmówiłam ale oczywiście mam wyrzuty sumienia
Nie wiem, ale chyba nie ma jakiejś substytucji w przypadku leków benzodiazepinopodobnych, więc na pewno trudno z tego wyjść. Na twoim miejscu nie łudziłabym się, że mu się odmieni. W końcu to nie tylko leki, ale alkohol od młodzieńczych lat i to jak ciebie traktował. Idź na te terapię dla współuzależnionych, przynajmniej niech jednej osobie z was dwu terapia pomoże.
Polecam: