MaciejO0o.. napisał/a:Czy możesz konkretnie napisać co jedno z drugiego wynika/ łączy się ściśle? Przykład jakiś? Bo nie widzę związku.
Przecież to zostało wszystko napisane, wystarczy uważnie przeczytać - moje posty i posty innych osób.
Jeśli człowiek w imię miłości poświęca się dla drugiej osoby, która jest uzależniona i w ten sposób siłą rzeczy niszczy życie obojga, w tym niszczy relację, która razem stworzyli, to to drugie, nieuzależnione, jest przez narkomana/alkoholika/hazardzistę/seksoholika (wpisz dowolne) ściągane na dno. Współuzależnienie, brak poczucia bezpieczeństwa, permanentny stres, stale obecne w relacji napięcie, ogrom trudnych emocji, z których po czasie wynikają choroby somatyczne - to jest efekt życia z taką osobą. Nie wiem jak to inaczej nazwać, jeśli nie ciągnącą w dół toksyczną, chorą relacją?
I bez względu na to, jak wzniosłą teorię sobie do tego dorobimy, to nie mieści się to w pojęciu "dobry związek", a przy tym jest zwyczajnie krzywdzące.
Generalnie sporo jest w swojej wypowiedzi (zacytuję dla pewności) niezrozumienia tego, co zostało wcześniej powiedziane:
Nic z tych rzeczy, które piszesz (o jakimś ściąganiu na dno drugiej osoby, o braku szacunku, o wbijaniu w poczucie winy itd itp) nie wynikają z tego co napisałem. Nadinterpretujesz.
Oczywiście, że wynikają.
Brak szacunku, bo przecież nie ma o nim mowy, jeśli partner nie dba o dobrostan i emocje drugiej osoby, nie liczy się z jej uczuciami, nie troszczy o poczucie stabilności i bezpieczeństwa.
Idąc dalej - jeżeli głosisz teorię, że w imię miłości należy się spalać, bo na tym to wszystko polega, to przecież nigdy nie wiesz na kogo trafisz i czy nie zacznie się zastanawiać, że dbając o swoje własne zdrowie emocjonalne nie zachowuje się egoistycznie, łamiąc przy tym narzucane z zewnątrz zasady. To jest właśnie wspomniane przeze mnie wbijanie w poczucie winy, nawet jeśli niekoniecznie dokonywane z premedytacją.
Uprzedzam, że na tym kończę wyjaśnienia, bo to jest proste, trzeba tylko chcieć do siebie dopuścić, że nie wszyscy mamy tak samo i o ile Ty skłonny jesteś się poświęcać, to się poświęcaj, ale nie oczekuj, że inni będą iść tą samą drogą, a do tego w gruncie rzeczy to zmierza.