Witam serdecznie ,
nie wiem w sumie od czego zacząć
Jestem z facetem od 14 lat , 6 lat po ślubie na stanie 2 cudownych chłopców. Ostatnie tyg sa dla mnie dośc ciezkie . Słabo dogaduje się ze swoim męzem , mamy bardzo ograniczony kontakt , zero rozmów praktycznie bo ciagle w pracy maja full roboty itp ..
Opowiem Wam ostanią sytułacje z weekendu choc ich wiele jest przez te lata ... Mąz aktualnie za granicą , przyjechal tesc na weekend .. prosil mnie abym zakupila mu leki na kolano ... Kupilam , zakupiłam ulubione piwo , słodkosci oraz upiekłam jego ulubiona szarlotke . dostarczylam tesciowi , aby przekazł. W niedziele wieczorem dostaje wiadomosc " po co piwo ? po co slodkoci ? ". Poczułam sie urażona , moze przesadzam ale bylo mi potwornie przykro . Nastepnego dnia , zapytalam czy ciasto dojechalo czy zjedzone w drodze " tesc tez uwielbia szarlotke " . Napisal ... " nie pytalas "I teraz tu ndachodzi mnie mysl , naprawde musze az jego pytac czy smakowalo ? Poczulam zero wdziecznosci za tak male gesty .. zero radosci tylko pretensja . Jestem zmeczona , staram sie cokolwiek zrobic w nowym domu . Przyjezdza, otwiera lodowke i ciagle jest to samo " nic nie ma w lodowce do jedzenia ". jest ale nie kupuje duzo .
Nie mamy wspolzycia tez tak czesto jak kiedys , ciagle zmeczenie obowiazki brak wspolnych rozmow . Marudzenie z jego strony , ze nie nosze sukienek jak on jest tylko wtedt gdy Go nie ma w Polsce...
Czyżbym z narcyzem mieszkala ?
Czy moze ja za bardzo chce dobrze w tym wszystkim ?
p.s - przepraszam ze tak chaotycznie ;/ , ale to moj pierwszy post .
Licze tu na jakąs odpowiedz , wspracie , opiernicz cokolwiek
Dziękuje