Cześć wam
Będzie długo.
Zwracam się z prośbą o poradę jak go odpuścić sobie i może ktoś z boku pomoże mi trochę zrozumieć sytuację
Mianowicie poznałam chłopaka na tinderze, zmatchowałam go totalnie na ślepo z moich lików. Ze względu na ogromną odległość nie zdecydowałabym się na to, żeby z nim rozmawiać.
Napisał do mnie, rozmawiało się bardzo przyjemnie bardzo inteligentny facet. Szybko przeszliśmy na inny komunikator
Szczerze mówiąc nie byłam nim zainteresowana od początku za bardzo po prostu świetny materiał na kumpla. Od początku sprawę postawiłam jasno - rozmowa od czasu do czasu, mieliśmy mnóstwo tematów, rozmowa się kleiła za każdym razem. Ale prosiłam żeby nie robił kroków w moja stronę jeśli chodzi o jakąkolwiek bliską relację. Mam złe doświadczenia i bardzo duże problemy z zaufaniem więc na odległość byłoby to destrukcyjne.
Czas mijał my rozmawialiśmy codziennie. On przyjął postawę - jeśli ja nie mogę być Twoim mężczyzną to chociaż pokażę Ci, że można im zaufać.
Każdy konflikt rozwiązywaliśmy rozmową, jeśli czegoś nie chciałam - on to szanował i zmieniał się. Bez żadnych problemów i pretensji mimo, że widziałam że mu na mnie zaczyna bardzo zależeć.
Z czasem rozmowy stały się bardzo głębokie, poczułam że coraz bardziej mnie pociąga jako mężczyzna. Czułam się zaopiekowana, czułam że moje emocje są w dobrych rękach, byliśmy sobą ja go akceptowałam kompletnie a on mnie.
Dawał mi mnóstwo uwagi, która ani trochę nie sprawiała wrażenia sztucznej. Interesował się moim życiem, był przy mnie (online) w każdej chwili wspierał i zawsze był obecny.
Kiedy zauważyłam, że to zaczyna się przeradzać w więcej, powiedziałam że musimy to uciąć bo to przyniesie tylko cierpienie. Chciałam odejść i zostawić to po rozmowie z nim. Wytłumaczyłam mu wszystko jednak on nie mógł się pogodzić z myślą że odejdę. Powiedział, że będzie się kontrolować w słowach żeby nic nie było dwuznaczne, prosił i przepraszał choć nawet nie miał za co.
Zgodziłam się zostać, nadal w tym tkwiliśmy przez jakiś czas było znów po koleżeńsku ale iskra się rozpalała na nowo po jakimś czasie i wtedy ja ucichłam bo wiedziałam, że on nie pozwoli mi odejść po rozmowie. Po 2 dniach napisał do mnie, że on nie jest w stanie pozwolić mi odejść. Żebym została nieważne na jakich warunkach tylko żebym była. Zmiękłam znów.
Pomyślałam, co ma być to będzie
Byłam zdystansowana ale można było odczuć, że mi zależy na nim.
Powtarzał, że nie może znieść myśli o utracie mnie, żebym go nauczyła jak odpuścić to on pozwoli mi odejść ale póki co nie może.
Wszystko zaczęło się zmieniać jakieś 3 tyg temu
On dość często wychodził z kumplami ale zawsze (z własnej inicjatywy) był ze mną w kontakcie. Aż do pewnego dnia gdzie zniknął na 6 godzin bez słowa, kiedy wrócił napisał tylko „przepraszam za milczenie miałem problemy w domu, dobranoc”
Na drugi dzień prosiłam żeby więcej tak nie robił a jeśli już to niech uprzedzi. Obiecał, że to zmieni i przeprosił
Wieczorem powiedział, że wychodzi ale nie będzie tak długo jak wczoraj i odezwie się w międzyczasie. Odezwał się po 5 godzinach, później po kolejnych 2 z pytaniem czy jestem. Napisałam, że nie mogę rozmawiać (byłam na koncercie) Na drugi dzień kiedy się o tym dowiedział zaczął być oschły, pod wieczór spytał czy kogoś mam nowego w życiu.
Nie miałam. Byłam ze znajomymi
Kiedy wieczorem kolejny raz zniknął ja na drugi dzień uprzedziłam, że ide na siłownię i obiad ze znajomymi. Nie miał nic przeciwko ale zaczął znów był wycofany
Wieczorem porozmawialiśmy niestety wyniknęła z tego kłótnia osadził mnie, że się skims spotykam i że kogoś poznałam a jego oszukuje. Wściekł się, miał w sobie ogrom żalu o złości, poprosiłam żeby się uspokoił i napisał później.
Przeprosił za swoje zachowanie i było wszystko dobrze.
Na następny dzień powiedział, że znów wychodzi więc ja odpisałam, że idę na pizzę. Dopytywał gdzie konkretnie, zdenerwował mnie tym i nie odpowiedziałam mu na to.
Od tamtej pory przestał się odzywać. Po 5 dniach w wigilię ją do niego napisałam, zarzucał mi kłamstwo i oszustwo ja wytłumaczyłam mu wszystko i jakoś się dogadaliśmy choć był wycofany nadal.
Powiedział, że tęskni za mną i nie chce mnie stracić, zaczął być taki jak wcześniej.
Aż do momentu, kiedy spytał co robię w sylwestra. Powiedziałam, ze wychodzę ze znajomymi popołudniu a przed północą wracam do domu i będę w domu. On powiedział, że wychodzi z kumplami i zauważyłam, że znów chyba mu się coś nie spodobało.
Odzywał się od czasu do czasu, rzedko, odpisywał po godzinie lub dwóch. Dzień przed sylwestrem rozmawialiśmy do później nocy, mówił jak wdzięczny jest że mnie ma, dziękował za to że ostatnie miesiące były lepsze niż cała reszta roku dzięki mnie, że jestem dla niego najważniejsza i ze mną czuję się jak w domu, w pełni akceptowany o że nigdy czegoś takiego nie czuł.
Aż do momentu kiedy spytał czy napewno wychodzę na Sylwestra. Odpowiedziałam, że tak i znów zmienił nastawienie.
Kolejny dzień to już tylko zdawkowe rozmowy, życzenie sobie wcześniej szczęśliwego nowego roku bo „później może nie być czasu” i faktycznie, odezwał się dopiero o 3 nad ranem napisał w ciągu nocy dwie wiadomości, że pięknie wyglądam i że naprawdę życzy mi wszystkiego dobrego w nowym roku i będzie myślał o mnie.
Następny dzień to była porażka, cały dzień miałam wrażenie, że muszę się dopominać o rozmowę, na pytanie jak było odpisał tylko że fajnie i na moją opowieść o tym jak było i kiedy wróciłam
odpowiedział tylko „ok”.
Reszta dnia tylko jedna wiadomość,
Popołudniu napisalam, czy wszystko wporzadku i czy chce ze mną jeszcze rozmawiać odpowiedział „czemu pytasz” i zniknął na 8 godzin.
Napisałam mu jeszcze jedną wiadomość że prosiłam, żeby się w ten sposób nie zachowywał bo to mnie boli. Nagrałam mu głodówkę, że przykro mi przez jego zachowanie.
Kiedy zobaczyłam te magiczne „dostarczono 8godz temu” coś we mnie pękło.
Ostatnie dni to był stres przez jego zimne zachowanie naprzemiennie z wybuchami czułości, byłam strzępkiem nerwów i niestety napisałam mu, ze jestem zawiedziona jego postawą i brak odpowiedzi z jego strony traktuje jako odpowiedź. I że ostatni czas odepchnął mnie od siebie.
Podziękowałam za wszytko, pożegnałam się.
Zablokowałam, żeby nie był w stanie mi nic odpisać bo miałam dość nerwów. Nie chciałam być może przeczytać prawdy. To był wpływ emocji i strachu
Po 2 dniach go odblokowałam (mógł się inaczej skontaktować gdyby chciał)
On wstawił zdjęcie na relację ze znajomymi stojąc obok jakiejś dziewczyny uśmiechnięty od ucha do ucha. Serce mi pękło bo zawiodłam się na nim tak bardzo.
Nie odzywamy się od 6 dni. Zero kontaktu a ja wariuję i nie mogę sobie go wybić z głowy.
Jestem kłębkiem nerwów bo zaufałam mu.
Wiem, że to koniec on się nie odzywa, może poznał tą dziewczynę w międzyczasie. Nie mam już czego tam szukać. On wydaje się niewzruszony, dodaje ciągle relacje ale nie oglądam ich. Nie chce. Wywaliłam go.
Jestem zła kolejny raz dałam się wciągnąć w grę miłych słówek. Usunęłam Tindera w cholere, mam dość.
Pomóżcie mi jak się uwolnić od tego uczucia odrzucenia, tego że kolejny facet okazał się tym samym oszustem.
A mógł po prostu dać mi odejść wcześniej.
Jak uwierzyć komukolwiek?