Hej. Dobijam właśnie pięćdziesiątki, jestem po długim, wspaniałym małżeństwie. Mój mąż zginął w wypadku, od tego czasu byłam sama. Gdy samotność bardzo mi już dopiekła, zarejestrowałam się na portalu randkowym. Kto korzystał ten wie, że to temat na osobną opowieść, ale po tych wszystkich świrach poznałam tam w końcu faceta, który wydawał się cud, miód, malina. Po jakimś czasie (znamy się pięć miesięcy w sumie, ale w realu krócej) okazało się, że miód i malina mimo słusznego wieku 50 lat mieszka nadal z mamą i jest bezrobotny.
Bez prawa do zasiłku co oznacza, że bodaj przez rok nie pracował, nie miał też firmy. I tu się rzecz komplikuje :-) Najpierw niby pracował, gdy zaczęło mnie zastanawiać, dlaczego ma ciągle czas mówił, że jest na urlopie. Potem, że ma dość pracy, jest wypalony i robi sobie przerwę, potem że właściwie to był na stażu, potem że to w sumie było z UP, ostatnia wersja jest już moją wina bo twierdzi że rzucił robotę, żeby mi pomóc w remoncie domu (faktycznie mam i faktycznie bardzo pomagał, ale chyba rzucanie pracy to nie po miesiącu znajomości w realu i bez przedyskutowania wcześniej ze mną).
Dodatkowo, facet jest jakby z kosmosu, bez żadnej przeszłości. Unika tematu przeszłości jak ognia, nie wiem nic o jego poprzednich związkach, pracach etc. Nie byłam nigdy u niego w domu. W sieci nie istnieje. Zasadniczo nie znam jego znajomych (poza jedną osobą chyba ich nie ma). Tak wiem, mnie też przyszło do głowy, że żonaty, ale to chyba nie to, bo za dużo czasu ze mną spędzał. A i dodajmy taki drobny szczególik, że ja płacę za wszystko: od ciastek przez kino po wszelkie zakupy. Pożyczał sobie mój samochód itp. Obrażał się o jakieś pierdoły, i to jest taka obraza na fest, jest dziwnie nadwrażliwy. Pogoniłam go w końcu w cholerę, ale coś czuję, że to może nie być koniec.
Chyba mi sprał mózg jednak, bo się zastanawiam co tu jest grane; tak bardzo potrzebowałam bliskości drugiego człowieka, że mogłam przegapić wiele rzeczy i widziałam tylko te, których się przegapić fizycznie nie dało. Wydaje mi się, że on się chciał załapać na wikt i opierunek for free, u miłej wdowy z dala od mamy i bez zniżania się do jakiejś pracy zarobkowej, a jak będę się za bardzo dopytywać to mi się naściemnia i tyle. Co o tym sądzicie?