do czego mam prawo? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 149 ]

Temat: do czego mam prawo?

Cześć wink (Będzie długo)
Przeglądam swojemu facetowi telefon - czy korzysta z incognito oraz jakie ma podpowiedzi grup na fb. Tak, mam na tym punkcie obsesję już.
Jesteśmy razem prawie 5 lat, jest moim pierwszym facetem. Pierwotnie był bardzo zakochany, szybko powiedział że kocha, ja byłam bardziej zdystansowana, ale też to przyznałam po czasie. Seks na początku był trudny, bo mnie bolało, a jego penis nie stawał (od tego czasu leczy się na zapalenie prostaty). Ale po kilku udanych razach stwierdził, że jestem aseksualna, bo nie chcę na górze ani nie krzyczę na cały blok. Dla mnie seks był wtedy nowością i bardzo trudno było się przełamać.
Po czasie przeprowadziliśmy się do mojego domu rodzinnego, aby móc wyremontować mój inny dom. Z domu miałam wyniesione wzorce cichych dni, kpin, wyśmiewania, nienawiści. Tak zaczęłam traktować też swojego faceta - bo nie potrafi tak wiele fizycznie co ja. On przestał mówić że mnie kocha, tak sobie 'wegetowaliśmy' - po zdalnej pracy zawodowej, na remontach, przy których nieco pomagał. Seksu nie było, czasami miesiącami, nawet jak byliśmy sami, bo jemu się nie chciało. Po czasie przestałam inicjować, wierzyłam, że to przez chorobę.
Od czasu do czasu wyjeżdżał na leczenie, momentami nie było go miesiąc ze mną. Po jednym takim wypadzie znalazłam, przypadkiem, link do roksa. Od tamtego czasu zaczęła się moja podejrzliwość. On wtedy powiedział, że to była chwila zwątpienia, ale nie zdradził mnie. Bez słowa przeprosin mu wybaczyłam, bo wiedziałam że jest mu trudno i z chorobą i ze mną i brakiem swobody w domu.
Pytałam później czy mnie zdradza, zawsze zaprzeczał, ale czułam że coś jest nie tak. I po kolejnym wypadzie, długo później i kiedy już mieszkaliśmy sami (w lipcu zeszłego roku) sprawdziłam mu tel i znalazłam dowody zdrady. Długo i chyba szczerze póżniej rozmawialiśmy, powiedział że od prawie 2 lat pisze z innymi, z kilkoma się spotkał, z żadną nie uprawiał seksu. Poszliśmy do seksuologa, z którego zrezygnował po 3x - nie odpowiadał mu. Ale widziałam, że stara się zmienić, bardzo też go prosiłam aby więcej mnie nie okłamywał, dlatego próbowałam ponownie zaufać. Przestał się masturbować, seks jest w porządku, zdecydowanie częściej. Jednak założyłam konto na tych portalach, byłam ostrożna.
w grudniu pojawiła się aktywność na jednym z tych kont, po analizie stwierdziłam że to nie on, a błąd aplikacji. On też powiedział, że to nie on, że myslał że usunął to konto. I w tym samym dniu usunął. Od tamtego czasu sprawdzam codziennie czy wchodzi w incognito. I codziennie wchodzi, po parę razy.
Tłumaczę sobie, że gra (i boi się mi powiedzieć, bo mamy dużo do zrobienia i byłabym zła że w ten sposób spędza czas). Ale nawet kiedy mnie zdradzał, to gral w gry w normalnym trybie, nie incognito.
Wczoraj przypadkiem weszłam do warsztatu, w którym nie ma toalety (zazwyczaj incognito ogląda w toalecie). Wystraszył się, odłożył tel, wstał i widziałam że jego penis stoi. Sprawdziłam, że korzystał z incognito. Więc to chyba nie była gra.
Wiele razy wcześniej próbowałam komunikować, że chciałabym żeby dał mi poczucie stabilności, żeby był uczciwy, żeby mówił, że mnie kocha. Jego stanowisko jest zawsze takie, że on się bardzo stara, że tyle dla mnie robi (zbiera kwiatki, kupuje słodycze, próbuje nie oglądać się za innymi dziewczynami), a ja zawsze mam tylko pretensje. Po czym zamyka się w sobie i przestaje odzywać, przez co ja praktycznie przepraszam za podjęcie tematu.
W czerwcu byłam sama u tego seksuologa, bo już traciłam siłę. Polecił przestać sprawdzać mu tel, cieszyć się że go mam i żyć bardziej dla siebie. I od tego czasu nie mowię nic, nie proszę o nic, nic nie oczekuję, żyję dniem i staram się mieć pozytywne nastawienie. Ale sprawdzam mu ten telefon codziennie. Jeśli zdarzy się dzień, że nie odwiedza incognio, to czuję że fruwam, jest to wspaniałe uczucie.
Bardzo staram się właśnie wytłumić to wszystko i nie mieć o nic pretensji i zaakceptować jego "prywatność". Za miesiąc jedzie znów do lekarza, nie będzie go dzień. Nie zaproponował żebym jechała, ale "jak chcę to mogę".
Mam ogromny mętlik w głowie. Bo z jednej strony nie chcę stracić szans na dobry związek tylko dlatego, że facet ogląda w necie inne laski czy porno. A z drugiej mam poczucie, że bez tego by ze mną nie był, że jest mu ze mną wygodnie bo ma wszystko, a może sobie i tak pooglądać. Ja sama szpachluję, układam płytki czy kostkę. On ma wtedy czas na swoje rzeczy. Więc po pracy zawodowej zdalnej, przebieramy się w swoje robocze ciuchy i idziemy do swoich obowiązków. Ale on tego chciał - miec czas dla siebie.
Marzę, aby ktoś spojrzał na to z perspektywy i powiedział co mam robić. A mam świadomość, że nie jestem obiektywna i to co opisałam to tylko moje odczucia. Nie wiem, czy mam prawo wymagać aby nic przede mną nie ukrywał, bo przecież ma prawo do prywatności. A z drugiej strony obiecał uczciwość. A z trzeciej to co z tego, że nawet mnie może i zdradza skoro ze mną jest.
Na pewno nie chcę się mścić, ani grać w gry pt "zrób coś żeby też poczuł się zazdrosny". To nie dla mnie, jestem prostą i bezpośrednia osobą. I na prawdę trudno mi już te 2 ostatnie miesiące udawać że nie mam gorszych dni (zwłaszcza przed okresem)

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Legat (2024-08-30 10:27:41)

Odp: do czego mam prawo?

Bardzo ciekawy tytuł. Przyjęło się, że kobieta ma prawo. Kobieta może wymagać. Facet ma podołać tym wymaganiom. Ma przynosić kwiaty. Zadowalać kobietę.
A gdyby tak popatrzeć od strony mężczyzny? Do czego on ma prawo? Co on z tego związku dostaje? Kobietę w ubraniu roboczym. Pomoc przy remoncie twojego mieszkania. Niezadowolenie, bo nie jest taki jaki ci się wymarzyło.
Dla wielu kobiet męska seksualność jest tematem tabu. Ma służyć tylko zaspokojeniu potrzeb kobiety. Jest zdziwienie, że mężczyzna szuka kobiecości poza związkiem, bo związku ma kobietę robotnika w stroju roboczym.
Ty masz prawo do gorszych dni. Mężczyzna ma takie prawo?

3

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

Po czasie przestałam inicjować, wierzyłam, że to przez chorobę.

Nie, to przez twoje ultra toksyczne zachowanie.


jestem prostą i bezpośrednia osobą

Nie jesteś ani prosta, ani bezpośrednia.




Na jaką cholerę jesteście razem? Tz wiem jakie mogą być jego motywy, bo to częściowo opisał Legat, ale twoje? Jesteś z kolesiem, na którego narzekasz, nie doceniasz i którego sumarycznie wykastrowałaś psychicznie. Więc.....po co?

Odp: do czego mam prawo?

Tak, ma prawo do gorszych dni.
Dostaje: dom, w którym może robić co chce (przez długi czas nawet nie musiał za rachunki płacić); pomoc mojej rodziny w jego prywatnych tematach; moje ogarnianie obiadów, rachunków, przetworów itp.
Tak, ma też kobietę w roboczych spodniach - nie wyobrażam sobie szpachlować w szpilkach, a ktoś musi to zrobić.
Nie wymagam prezentów, bo nie lubię wydawania pieniędzy na rzeczy zbędne. I doceniam że organizuje wypady, ale ja też to robię, też kupuję jego ulubione słodycze, czy gotuję co lubi.
Czyli rozumiem, że on ma prawo, wg Ciebie, szukać innej kobiety, będąc ze mną?

5

Odp: do czego mam prawo?

Dostaje: dom, w którym może robić co chce (przez długi czas nawet nie musiał za rachunki płacić); pomoc mojej rodziny w jego prywatnych tematach; moje ogarnianie obiadów, rachunków, przetworów itp.


LOL.

Nie.

To mu się zwyczajnie NALEŻY. Jako istocie ludzkiej. Twojemu partnerowi. Twojej rodzinie. Jak do mnie obcy ludzie w gości przychodzą to też im nie każę płacić za herbatę/kawę/poczęstunek. Jak znajomi przyjeżdżają na kilka dni, to też im rachunku nie wystawiam. To wynika z zasad społecznego współżycia. Kultury w jej pierwotnej, czystej postaci. Pytanie było co on z tego związku DOSTAJE, a nie jakie minimum mu się należy jako istocie ludzkiej w cywilizowanym kraju XXI wieku.

Odp: do czego mam prawo?

Na jaką cholerę jesteście razem? Tz wiem jakie mogą być jego motywy, bo to częściowo opisał Legat, ale twoje? Jesteś z kolesiem, na którego narzekasz, nie doceniasz i którego sumarycznie wykastrowałaś psychicznie. Więc.....po co?

Nie wiem, jest mi z nim dobrze, jak jest dobrze. Czy możesz podpowiedzieć co mogę zrobić aby go odbudować? Czy dobrze myśle, że po prostu mam odpuścić kontrolę, pozwolić na oglądanie tego co ogląda, może nawet zdradę, a jednocześnie zacząć go bardziej chwalić? Staram się go komplementować, nie włączam w obowiązki, których nie chce robić. Jestem świadoma, że mogę "nie umieć w związek" dlatego też proszę o radę co robić dobrze

Odp: do czego mam prawo?
Jack Sparrow napisał/a:

To mu się zwyczajnie NALEŻY. Jako istocie ludzkiej. Twojemu partnerowi. Twojej rodzinie. Jak do mnie obcy ludzie w gości przychodzą to też im nie każę płacić za herbatę/kawę/poczęstunek. Jak znajomi przyjeżdżają na kilka dni, to też im rachunku nie wystawiam. To wynika z zasad społecznego współżycia. Kultury w jej pierwotnej, czystej postaci. Pytanie było co on z tego związku DOSTAJE, a nie jakie minimum mu się należy jako istocie ludzkiej w cywilizowanym kraju XXI wieku.

Jasne, ale czy to kobieta ma w takim razie to mężczyźnie zapewnić?

8

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

Nie wiem, jest mi z nim dobrze, jak jest dobrze. Czy możesz podpowiedzieć co mogę zrobić aby go odbudować? Czy dobrze myśle, że po prostu mam odpuścić kontrolę, pozwolić na oglądanie tego co ogląda, może nawet zdradę, a jednocześnie zacząć go bardziej chwalić? Staram się go komplementować, nie włączam w obowiązki, których nie chce robić. Jestem świadoma, że mogę "nie umieć w związek" dlatego też proszę o radę co robić dobrze

Może napiszę co powinien zrobić ten facet. Przepraszam będzie mocno. Powinien kopnąć cię w tyłek i to twoje remontowane mieszkanie i tą twoją rodzinę. Może wtedy byś zrozumiała, że powielasz popitolone schematy. Ale niestety facet jest słaby (zgodnie ze schematem pewnie taki miał być), woli sobie na boku poruchać, czy pooglądać panny i siedzieć cicho.
Zakończ ten związek. Przemyśl sobie to i owo. A potem poszukaj partnera. Normalnego faceta i nie rób z niego beciaka. Z resztą normalny facet ci na to nie pozwoli.

9 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-08-30 11:04:34)

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

Czy możesz podpowiedzieć co mogę zrobić aby go odbudować?

Nie, bo go nie znam. A jego zachowanie również pozostawia wiele do życzenia. Bo jak mu źle, to powinien odejść (pytanie za 100 ptk - czy w ogóle ma gdzie skoro był na utrzymaniu twojej rodziny?), a nie bawić się w kurwy. Dopiero uczycie się seksu tak naprawdę, a wasze ciała (i umysły) na przestrzeni tych lat razem dopiero kończyły proces dojrzewania.


Czy dobrze myśle, że po prostu mam odpuścić kontrolę, pozwolić na oglądanie tego co ogląda, może nawet zdradę, a jednocześnie zacząć go bardziej chwalić?

Źle myślisz. To nie jest system 0-1. W życiu potrzebne są zdrowe granice, samodzielność (dojrzałość) i zaufanie. Z obu stron.


Jasne, ale czy to kobieta ma w takim razie to mężczyźnie zapewnić?


Ty dalej nie kumasz, co? Wymieniłaś kilka podstawowych rzeczy jakie sumarycznie należą się każdemu człowiekowi, a cześć z nich jest wręcz wymieniona w stosownych ustawach (np konieczność zapewnienia bytu dzieciom), a minimum wkładu nawet nie twojego, a twojej rodziny wymieniasz jako niebywałe zasługi. To są zwykłe, ludzkie odruchy co wymieniłaś. Choć skoro z tak patologicznego domu wychodzisz, to możesz tego nawet nie wiedzieć.....



Jesteście młodymi ludźmi na dorobku, a oczekiwania masz takie, że koleś już będąc nastolatkiem miał ci zapewnić ekonomiczną samodzielność i stabilizację, a skoro był na początku na utrzymaniu twojej rodziny (mając ile - 19 lat? ) to traktujesz go jak śmiecia i oczekujesz czołobitnych pokłonów z jego strony.

10

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

Cześć wink (Będzie długo)
Przeglądam swojemu facetowi telefon - czy korzysta z incognito oraz jakie ma podpowiedzi grup na fb. Tak, mam na tym punkcie obsesję już.
Jesteśmy razem prawie 5 lat, jest moim pierwszym facetem. Pierwotnie był bardzo zakochany, szybko powiedział że kocha, ja byłam bardziej zdystansowana, ale też to przyznałam po czasie. Seks na początku był trudny, bo mnie bolało, a jego penis nie stawał (od tego czasu leczy się na zapalenie prostaty). Ale po kilku udanych razach stwierdził, że jestem aseksualna, bo nie chcę na górze ani nie krzyczę na cały blok. Dla mnie seks był wtedy nowością i bardzo trudno było się przełamać.
Po czasie przeprowadziliśmy się do mojego domu rodzinnego, aby móc wyremontować mój inny dom. Z domu miałam wyniesione wzorce cichych dni, kpin, wyśmiewania, nienawiści. Tak zaczęłam traktować też swojego faceta - bo nie potrafi tak wiele fizycznie co ja. On przestał mówić że mnie kocha, tak sobie 'wegetowaliśmy' - po zdalnej pracy zawodowej, na remontach, przy których nieco pomagał. Seksu nie było, czasami miesiącami, nawet jak byliśmy sami, bo jemu się nie chciało. Po czasie przestałam inicjować, wierzyłam, że to przez chorobę.
Od czasu do czasu wyjeżdżał na leczenie, momentami nie było go miesiąc ze mną. Po jednym takim wypadzie znalazłam, przypadkiem, link do roksa. Od tamtego czasu zaczęła się moja podejrzliwość. On wtedy powiedział, że to była chwila zwątpienia, ale nie zdradził mnie. Bez słowa przeprosin mu wybaczyłam, bo wiedziałam że jest mu trudno i z chorobą i ze mną i brakiem swobody w domu.
Pytałam później czy mnie zdradza, zawsze zaprzeczał, ale czułam że coś jest nie tak. I po kolejnym wypadzie, długo później i kiedy już mieszkaliśmy sami (w lipcu zeszłego roku) sprawdziłam mu tel i znalazłam dowody zdrady. Długo i chyba szczerze póżniej rozmawialiśmy, powiedział że od prawie 2 lat pisze z innymi, z kilkoma się spotkał, z żadną nie uprawiał seksu. Poszliśmy do seksuologa, z którego zrezygnował po 3x - nie odpowiadał mu. Ale widziałam, że stara się zmienić, bardzo też go prosiłam aby więcej mnie nie okłamywał, dlatego próbowałam ponownie zaufać. Przestał się masturbować, seks jest w porządku, zdecydowanie częściej. Jednak założyłam konto na tych portalach, byłam ostrożna.
w grudniu pojawiła się aktywność na jednym z tych kont, po analizie stwierdziłam że to nie on, a błąd aplikacji. On też powiedział, że to nie on, że myslał że usunął to konto. I w tym samym dniu usunął. Od tamtego czasu sprawdzam codziennie czy wchodzi w incognito. I codziennie wchodzi, po parę razy.
Tłumaczę sobie, że gra (i boi się mi powiedzieć, bo mamy dużo do zrobienia i byłabym zła że w ten sposób spędza czas). Ale nawet kiedy mnie zdradzał, to gral w gry w normalnym trybie, nie incognito.
Wczoraj przypadkiem weszłam do warsztatu, w którym nie ma toalety (zazwyczaj incognito ogląda w toalecie). Wystraszył się, odłożył tel, wstał i widziałam że jego penis stoi. Sprawdziłam, że korzystał z incognito. Więc to chyba nie była gra.
Wiele razy wcześniej próbowałam komunikować, że chciałabym żeby dał mi poczucie stabilności, żeby był uczciwy, żeby mówił, że mnie kocha. Jego stanowisko jest zawsze takie, że on się bardzo stara, że tyle dla mnie robi (zbiera kwiatki, kupuje słodycze, próbuje nie oglądać się za innymi dziewczynami), a ja zawsze mam tylko pretensje. Po czym zamyka się w sobie i przestaje odzywać, przez co ja praktycznie przepraszam za podjęcie tematu.
W czerwcu byłam sama u tego seksuologa, bo już traciłam siłę. Polecił przestać sprawdzać mu tel, cieszyć się że go mam i żyć bardziej dla siebie. I od tego czasu nie mowię nic, nie proszę o nic, nic nie oczekuję, żyję dniem i staram się mieć pozytywne nastawienie. Ale sprawdzam mu ten telefon codziennie. Jeśli zdarzy się dzień, że nie odwiedza incognio, to czuję że fruwam, jest to wspaniałe uczucie.
Bardzo staram się właśnie wytłumić to wszystko i nie mieć o nic pretensji i zaakceptować jego "prywatność". Za miesiąc jedzie znów do lekarza, nie będzie go dzień. Nie zaproponował żebym jechała, ale "jak chcę to mogę".
Mam ogromny mętlik w głowie. Bo z jednej strony nie chcę stracić szans na dobry związek tylko dlatego, że facet ogląda w necie inne laski czy porno. A z drugiej mam poczucie, że bez tego by ze mną nie był, że jest mu ze mną wygodnie bo ma wszystko, a może sobie i tak pooglądać. Ja sama szpachluję, układam płytki czy kostkę. On ma wtedy czas na swoje rzeczy. Więc po pracy zawodowej zdalnej, przebieramy się w swoje robocze ciuchy i idziemy do swoich obowiązków. Ale on tego chciał - miec czas dla siebie.
Marzę, aby ktoś spojrzał na to z perspektywy i powiedział co mam robić. A mam świadomość, że nie jestem obiektywna i to co opisałam to tylko moje odczucia. Nie wiem, czy mam prawo wymagać aby nic przede mną nie ukrywał, bo przecież ma prawo do prywatności. A z drugiej strony obiecał uczciwość. A z trzeciej to co z tego, że nawet mnie może i zdradza skoro ze mną jest.
Na pewno nie chcę się mścić, ani grać w gry pt "zrób coś żeby też poczuł się zazdrosny". To nie dla mnie, jestem prostą i bezpośrednia osobą. I na prawdę trudno mi już te 2 ostatnie miesiące udawać że nie mam gorszych dni (zwłaszcza przed okresem)

Hey, przeciez incognito sie nie dowiesz co przegladal, chyba, ze masz specjalny program do sledzenia.

Moj maz siedzial w necie i ogladal pornole i tym podobne, rozwiodlam sie.

Odp: do czego mam prawo?
Legat napisał/a:

Może napiszę co powinien zrobić ten facet. Przepraszam będzie mocno. Powinien kopnąć cię w tyłek i to twoje remontowane mieszkanie i tą twoją rodzinę. Może wtedy byś zrozumiała, że powielasz popitolone schematy. Ale niestety facet jest słaby (zgodnie ze schematem pewnie taki miał być), woli sobie na boku poruchać, czy pooglądać panny i siedzieć cicho.
Zakończ ten związek. Przemyśl sobie to i owo. A potem poszukaj partnera. Normalnego faceta i nie rób z niego beciaka. Z resztą normalny facet ci na to nie pozwoli.

Myślę już bardzo długo. Rozmawiam z nim, jeśli przychodzi z problemem. Nie uciekam. Doceniam, że jest dobrym człowiekiem. Nie wiem w jaki sposób mam się zmienić, żeby jednak spróbować uratować ten związek

Odp: do czego mam prawo?
Jack Sparrow napisał/a:

Jesteście młodymi ludźmi na dorobku, a oczekiwania masz takie, że koleś już będąc nastolatkiem miał ci zapewnić ekonomiczną samodzielność i stabilizację, a skoro był na początku na utrzymaniu twojej rodziny (mając ile - 19 lat? ) to traktujesz go jak śmiecia i oczekujesz czołobitnych pokłonów z jego strony.

Wiem, że moje zachowanie było nieakceptowalne, dlatego zrozumiałam, skąd ta zdrada i zmieniłam się, mieszkamy też teraz sami. Oboje mamy ponad 30 lat i tak, ma gdzie pójść. Nie traktuję go jak śmiecia, daję mu przestrzeń, mówię że jest ważny, słucham, wspieram. Już bardzo dużo zmieniłam w swoim zachowaniu

Odp: do czego mam prawo?
Gosiawie napisał/a:

Hey, przeciez incognito sie nie dowiesz co przegladal, chyba, ze masz specjalny program do sledzenia.

Moj maz siedzial w necie i ogladal pornole i tym podobne, rozwiodlam sie.

Nie mam programu i nie wiem co przeglądał. Wiem tylko, że robi to codziennie kilka razy, zazwyczaj z toalety.
Możesz powiedzieć dlaczego podjęłaś taką decyzję? Próbowałaś jakoś ratować małżeństwo?

14

Odp: do czego mam prawo?

Dlatego, ze juz mialam dosyc. Rozwiedlismy sie 12 lat temu. Podejrzewalam go o zdrady i sie nie mylilam, przyznal sie do tego juz po rozwodzie. Teraz jestesmy w normalnych kontaktach.

Odp: do czego mam prawo?
Gosiawie napisał/a:

Dlatego, ze juz mialam dosyc. Rozwiedlismy sie 12 lat temu. Podejrzewalam go o zdrady i sie nie mylilam, przyznal sie do tego juz po rozwodzie. Teraz jestesmy w normalnych kontaktach.

Rozumiem, czy w Twoim zachowaniu też było coś do poprawy? Czy wyciągnęłaś jakąś lekcję na przyszłość? Bo ja widzę, że mam chyba nadal sporo do zmiany, ale nie wiem o co się zahaczyć i jak te elementy zidentyfikować

16

Odp: do czego mam prawo?

Na pewno by sie cos znalazlo, nie jestem idealem, ale rozwiodlam sie dlatego, ze mnie zdradzal, nie szanowal, byl niedobry dla dzieci. Krzysiek to ty, ze sie tak wypytujesz akurat mnie? big_smile

Odp: do czego mam prawo?
Gosiawie napisał/a:

Na pewno by sie cos znalazlo, nie jestem idealem, ale rozwiodlam sie dlatego, ze mnie zdradzal, nie szanowal, byl niedobry dla dzieci. Krzysiek to ty, ze sie tak wypytujesz akurat mnie? big_smile

big_smile nie, po prostu odpisałaś big_smile szukam dla siebie nadziei żeby jednak nauczyć się na cudzych błędach i samej ich nie popełniać.

18

Odp: do czego mam prawo?

Autorko po pierwsz, nie słuchaj Jacka i Legata, to są forumowi frustraci, hipokryci, nikt ich poważnie nie traktuje. Nie wiem jakim cudem temu facetowi coś się należy, ma wszystko za darmo u ciebie a jest bezużyteczny jako człowiek i partner.

Poczekaj aż się wypowie jakiś mądry facet albo babka z tego forum. Ale tych dwóch nie bierz pod uwagę. Ogarniętych mam na myśli, Foxterier, czasem Szeptuch, to z facetów z babek Madoja, Agnes, Display, SamotnaWilczyca zresztą po wpisachw ich poznasz. Tych dwóch nie słuchaj bo wpędza cię w poczucie winy (do tego farmer też bezużyteczny)

19

Odp: do czego mam prawo?

Oglądanie porno, a gadanie z dziewczynami czy nieistniejąca już Roksa, to kompletnie dwie różne rzeczy.
I tak jak nie rozumiem dziewczyn robiących awantury o porno, to też nie rozumiem dziewczyn tolerujących gdy ich facet siedzi na czatach z realnymi kobietami i z nimi gada.
Twój facet ma za dobrze. Zrobisz obiad, przetwory na zimę, zapłacisz rachunki, ułożysz płytki i dasz dupy.
A co on daje od siebie?

Ja chyba bym się przyznała że wiem i ma pokazać gdzie wchodzi. Jeśli zwykłe porno to machnęłabym ręką. Ale jeśli znów zdrada emocjonalna, to pogoń go w końcu raz a dobrze. Bez problemu znajdziesz innego faceta.

PS. Samo to, że obrażał się że się nie darłaś i nie skakałaś na kutasie, a przecież byłaś dziewicą, pokazuje, jak ma sprany mózg przez pornografię.

20

Odp: do czego mam prawo?
Karmaniewraca napisał/a:

Autorko po pierwsz, nie słuchaj Jacka i Legata, to są forumowi frustraci, hipokryci, nikt ich poważnie nie traktuje. Nie wiem jakim cudem temu facetowi coś się należy, ma wszystko za darmo u ciebie a jest bezużyteczny jako człowiek i partner.

Poczekaj aż się wypowie jakiś mądry facet albo babka z tego forum. Ale tych dwóch nie bierz pod uwagę. Ogarniętych mam na myśli, Foxterier, czasem Szeptuch, to z facetów z babek Madoja, Agnes, Display, SamotnaWilczyca zresztą po wpisachw ich poznasz. Tych dwóch nie słuchaj bo wpędza cię w poczucie winy (do tego farmer też bezużyteczny)

O, haha. Dziękuję. A jak przewidziałaś jakie będę miała zdanie. big_smile
No tak, facet jest bezużyteczny.

Odp: do czego mam prawo?
Karmaniewraca napisał/a:

Autorko po pierwsz, nie słuchaj Jacka i Legata, to są forumowi frustraci, hipokryci, nikt ich poważnie nie traktuje. Nie wiem jakim cudem temu facetowi coś się należy, ma wszystko za darmo u ciebie a jest bezużyteczny jako człowiek i partner.

Poczekaj aż się wypowie jakiś mądry facet albo babka z tego forum. Ale tych dwóch nie bierz pod uwagę. Ogarniętych mam na myśli, Foxterier, czasem Szeptuch, to z facetów z babek Madoja, Agnes, Display, SamotnaWilczyca zresztą po wpisachw ich poznasz. Tych dwóch nie słuchaj bo wpędza cię w poczucie winy (do tego farmer też bezużyteczny)

Cześć, dziękuję za podpowiedź. Jednak zdaje się, że oni mają nieco racji. Nie byłam w porządku i bardzo staram się już więcej tego nie robić, tzn nie traktować go źle. Sprawdzanie mu telefonu nadal jest kwestią do poprawy, jest toksyczne. Też to wiem i biorę na klatę. Nie wiem jak mam przestać to robić, skoro codziennie mam podstawy aby nadal mu nie ufać.
Nie ma już za darmo, już dzielimy rachunki i zakupy. I nie jest bezużyteczny, choć większość jest na mojej głowie. Ale on ma masę swoich tematów też. Jako partner jest dobry, czuły. Więc wlaściwie jeśli zajmę się sama swoim życiem i domem (bez żadnych oczekiwań i polegania na nim) oraz nie będe mówiła wprost co mi nie pasuje, a może bardziej zacznę chwalić za dobre rzeczy, to mam idealne życie. W sumie byłoby to zdrowe. Ale męczy mnie, że tak łatwo przychodzi mu dalsze ukrywanie przede mną czegoś (już sama nie wiem czego, może jednak nie ogląda porno, a rzeczywiście sobie gra), że kłamie jak o to pytam (choć już nie pytam więcej) i że muszę tłumić swoje uczucia, żeby mu nie przypiminać że mnie zdradził, bo on stara się o tym zapomnieć.

Odp: do czego mam prawo?
madoja napisał/a:

Oglądanie porno, a gadanie z dziewczynami czy nieistniejąca już Roksa, to kompletnie dwie różne rzeczy.
I tak jak nie rozumiem dziewczyn robiących awantury o porno, to też nie rozumiem dziewczyn tolerujących gdy ich facet siedzi na czatach z realnymi kobietami i z nimi gada.
Twój facet ma za dobrze. Zrobisz obiad, przetwory na zimę, zapłacisz rachunki, ułożysz płytki i dasz dupy.
A co on daje od siebie?

Ja chyba bym się przyznała że wiem i ma pokazać gdzie wchodzi. Jeśli zwykłe porno to machnęłabym ręką. Ale jeśli znów zdrada emocjonalna, to pogoń go w końcu raz a dobrze. Bez problemu znajdziesz innego faceta.

Wiem, że nie powie mi prawdy. Skłamie, że gra, czy cokolwiek, a ja nie mam podstaw by nie uwierzyć.
Mimo że już mu powiedziałam, że nie mam problemu z porno, z grami, z niczym, tylko żeby mnie nie okłamywał, to wiem że nie przyzna się do tego gdzie wchodzi. Jak odkryłam zdradę, to kłamał do samego końca, dopóki nie pokazałam mu jego profilu. Mówił, że gadał o górach, czy o pierdołach, bo ze mną nie mógł.

PS. Samo to, że obrażał się że się nie darłaś i nie skakałaś na kutasie, a przecież byłaś dziewicą, pokazuje, jak ma sprany mózg przez pornografię.

Od tamtego czasu minęło ponad 4 lata, i choć 2 z nich mnie zdradzał, już chyba by tak nie powiedział teraz. A ja sama już jestem bardziej śmiała

23

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

Wiem, że moje zachowanie było nieakceptowalne, dlatego zrozumiałam, skąd ta zdrada i zmieniłam się, mieszkamy też teraz sami. Oboje mamy ponad 30 lat i tak, ma gdzie pójść.

Zdrada może mieć wyjaśnienie, ale nie usprawiedliwienie. To są dwie, kompletnie różne sprawy.


Mam takie wrażenie, że mieszasz dwie fazy waszego związku. Jakieś tam początki z różnymi problemami, w tym z mieszkaniem w twoim domu rodzinnym z obecną chwilą, kiedy mieszkacie już sami.

O ile jakieś tam dziwne zachowania i problemy wynikające z pierwszych doświadczeń (twoich) i jego problemów zdrowotnych z prostatą były do wytłumaczenia i zaakceptowania (z dużym przymrużeniem oka) na początku, o tyle nie powinny być przez ciebie tolerowane obecnie. Twoje toksyczne wzorce wyniesione z domu to jedna strona medalu (która przy okazji tłumaczy czemu takiego tumana sobie wzięłaś na partnera), ale druga to ich świadomość i chęć wprowadzenia zmian.

W pierwszej kolejności zmiany musisz zastosować do siebie. Ściśle wytyczone i nieprzekraczalne granice oraz jasno określone cele (związkowe).

Jeśli godzisz się na związek fasadowy, który tylko ma wyglądać z zewnątrz to OK. Pozwól mu robić co chce, o ile nie obnosi się z tym. I sama też zacznij robić co chcesz. Tylko zachowaj pozory. Bo tylko one mają znaczenie w takich układach.


Jeśli chcesz prawdziwego związku opartego na wzajemnym zaufaniu, wsparciu, aby realnie iść przez życie z tą jedną osobą, to musisz pożegnać się z obecnym partnerem, bo to niedojrzały smarkacz, który będzie ślizgał się jak piskorz, aby tylko nie robić nic waląc gruchę przy kolejnych internetowych romansach z okazjonalnymi wizytami w burdelu.


Każdy wybór ma swoje konsekwencje i zanim podejmiesz decyzję to upewnij się, że twój partner (obecny czy przyszły) chce tego samego. Pamiętaj jednak, że z takimi ludźmi jak twój obecny facet to daleko w życiu nie zajdziesz.

Odp: do czego mam prawo?
madoja napisał/a:

Ja chyba bym się przyznała że wiem i ma pokazać gdzie wchodzi. Jeśli zwykłe porno to machnęłabym ręką. Ale jeśli znów zdrada emocjonalna, to pogoń go w końcu raz a dobrze. Bez problemu znajdziesz innego faceta.

Czy w ogóle można wchodzić w porno tylko po to żeby pooglądać? Wczoraj był w miejscu, do którego w każdej chwili ktoś mógł wejść, więc wiem, że nie miał jak się masturbować. Plus też wiem, że tego nie robi, bo zawsze dochodzi ze mną. Wcześniej praktycznie nigdy, co tłumaczył chorobą, a w mojej opinii było kwestią masturbacji. Dlatego, czy oglądanie porno dla samego oglądania, jest realne? Wg mnie, jeśli nie założył konta na zbiorniku, to wchodzi w mini zbiornik pooglądać codzienne zdjęcia, może tego typu rzeczy.
Jakiś czas temu powiedział, że z nikim nie pisze - że już nawet nie pisze z kumplem i do swojego domu jeździ rzadziej, żeby ze mną spędzać czas. (I doszło do tego, że go namawiam na wjście z tym kumplem, albo zaproszenie go do nas, ale zawsze są, wg niego, pilniejsze rzeczy, nigdy nie ma czasu.) Ale nie wiem czy wierzyć w to

25

Odp: do czego mam prawo?
madoja napisał/a:

PS. Samo to, że obrażał się że się nie darłaś i nie skakałaś na kutasie, a przecież byłaś dziewicą, pokazuje, jak ma sprany mózg przez pornografię.

To akurat nie ma żadnego związku z porno, bo ten motyw jest sprzedawany w każdym filmie czy serialu.


Maria Maria 1990 napisał/a:

Jako partner jest dobry, czuły.


Nie jest.


Jest niedojrzałym, zakłamanym egoistą. To, że od czasu do czasu rzuci jakimiś czułymi słówkami albo zrobi coś, od czego tobie serduszko topnieje to jedynie wykalkulowana manipulacja.

26

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

Plus też wiem, że tego nie robi, bo zawsze dochodzi ze mną.


Oj boziu. Widzisz i nie grzmisz.....


Czy ty aby na pewno masz te 30 lat?



Wg mnie, jeśli nie założył konta na zbiorniku, to wchodzi w mini zbiornik pooglądać codzienne zdjęcia, może tego typu rzeczy.


Zbiornik nie jest typowym pornoportalem. To chyba najstarszy polski portal do umawiania się na niezobowiązujący seks.

Odp: do czego mam prawo?
Jack Sparrow napisał/a:
Maria Maria 1990 napisał/a:

Wiem, że moje zachowanie było nieakceptowalne, dlatego zrozumiałam, skąd ta zdrada i zmieniłam się, mieszkamy też teraz sami. Oboje mamy ponad 30 lat i tak, ma gdzie pójść.

Zdrada może mieć wyjaśnienie, ale nie usprawiedliwienie. To są dwie, kompletnie różne sprawy.


Mam takie wrażenie, że mieszasz dwie fazy waszego związku. Jakieś tam początki z różnymi problemami, w tym z mieszkaniem w twoim domu rodzinnym z obecną chwilą, kiedy mieszkacie już sami.

O ile jakieś tam dziwne zachowania i problemy wynikające z pierwszych doświadczeń (twoich) i jego problemów zdrowotnych z prostatą były do wytłumaczenia i zaakceptowania (z dużym przymrużeniem oka) na początku, o tyle nie powinny być przez ciebie tolerowane obecnie. Twoje toksyczne wzorce wyniesione z domu to jedna strona medalu (która przy okazji tłumaczy czemu takiego tumana sobie wzięłaś na partnera), ale druga to ich świadomość i chęć wprowadzenia zmian.

W pierwszej kolejności zmiany musisz zastosować do siebie. Ściśle wytyczone i nieprzekraczalne granice oraz jasno określone cele (związkowe).

Jeśli godzisz się na związek fasadowy, który tylko ma wyglądać z zewnątrz to OK. Pozwól mu robić co chce, o ile nie obnosi się z tym. I sama też zacznij robić co chcesz. Tylko zachowaj pozory. Bo tylko one mają znaczenie w takich układach.


Jeśli chcesz prawdziwego związku opartego na wzajemnym zaufaniu, wsparciu, aby realnie iść przez życie z tą jedną osobą, to musisz pożegnać się z obecnym partnerem, bo to niedojrzały smarkacz, który będzie ślizgał się jak piskorz, aby tylko nie robić nic waląc gruchę przy kolejnych internetowych romansach z okazjonalnymi wizytami w burdelu.


Każdy wybór ma swoje konsekwencje i zanim podejmiesz decyzję to upewnij się, że twój partner (obecny czy przyszły) chce tego samego. Pamiętaj jednak, że z takimi ludźmi jak twój obecny facet to daleko w życiu nie zajdziesz.

Co sprawiło, że zmieniłeś nastawienie? Jeszcze pare wypowiedzi wstecz było naturanle, że szuka kobiecości na boku.

Jeszcze jedno, aby to wybrzmiało - nie mam pewności co teraz ogląda, wiem jedynie że używa incognito. Może wszystie moje wypowiedzi rzuciły na niego zbyt ciemne światło, mimo że bardzo chciałam do tego nie dopuścić.

Nie wiem jakiego związku chcę bo nie wiem jak to powinno wyglądać tak na prawdę. Właśnie w tym rzecz, nie wiem czy wszyscy faceci tak robią i to jest normalne i ja się za bardzo czepiam. Na prawdę tego nie wiem

28

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

Co sprawiło, że zmieniłeś nastawienie?

Nie zmieniłem.

Jeszcze pare wypowiedzi wstecz było naturanle, że szuka kobiecości na boku.

Bo to jest naturalne. Bo każde zachowanie ma swoje wytłumaczenie. Ale wytłumaczenie (logiczny ciąg przyczynowo skutkowy) nie jest tożsame z usprawiedliwieniem.


Nie wiem jakiego związku chcę bo nie wiem jak to powinno wyglądać tak na prawdę. Właśnie w tym rzecz, nie wiem czy wszyscy faceci tak robią i to jest normalne i ja się za bardzo czepiam

Jak ci to legat wcześniej pisał - normalni faceci tak nie robią. I też to podtrzymuję.

Ale też twoje szpiegowanie, kontrola i wyśpiewanie, kpiny czy ciche dni zdecydowanie normalnie nie są i żaden szanujący się facet sobie na takie zachowanie nie pozwoli. Podobnie żadna szanująca się kobieta nie pozwoli sobie na zachowania, jakie widzisz u swojego partnera.

Odp: do czego mam prawo?
Jack Sparrow napisał/a:

Oj boziu. Widzisz i nie grzmisz.....


Czy ty aby na pewno masz te 30 lat?

Nie rozumiem - co źle napisałam?



Zbiornik nie jest typowym pornoportalem. To chyba najstarszy polski portal do umawiania się na niezobowiązujący seks.

tak wiem, miał tam konto ale usunał, dlatego wspomniałam o mini zbiorniku, tam nie trzeba mieć konta żeby zdjęcia pooglądać

Odp: do czego mam prawo?
Jack Sparrow napisał/a:

Jak ci to legat wcześniej pisał - normalni faceci tak nie robią. I też to podtrzymuję.

Ale też twoje szpiegowanie, kontrola i wyśpiewanie, kpiny czy ciche dni zdecydowanie normalnie nie są i żaden szanujący się facet sobie na takie zachowanie nie pozwoli. Podobnie żadna szanująca się kobieta nie pozwoli sobie na zachowania, jakie widzisz u swojego partnera.

Wyśmiewanie i kpiny - do tego się przyznaję za czasów mieszkania w rodzinnym domu. Tam sama atmosfera sprawia że nie wolno się uśmiechnąć. Nie robię tak już, staram się tłumaczyć czego nie wie, albo nie podejmować współpracy w ogóle.
Szpiegowanie i kontrola - też tego nie robiłam długo po tym jak byliśmy u tego seksuologa i zdawało się, że idzie w dobrym kierunku. I nie chcę tego robić bo jest to wysysające ogrom energii, bardzo chciałabym zacząć żyć bez tego. Ale ja nie ukrywam przed nim nic codziennie (poza właśnie tym szpiegowaniem). Jak nawet pomyślę czy jest cokolwiek co miałabym tak codziennie robić i specjalnie to ukrywać - nie ma. Dlatego też mnie nakręca myśl, że nie rozumiem co robi i bardzo chcę potwierdzenia, że to nie jakieś panienki znów

31

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:
Jack Sparrow napisał/a:

Oj boziu. Widzisz i nie grzmisz.....


Czy ty aby na pewno masz te 30 lat?

Nie rozumiem - co źle napisałam?


Jedno nie ma związku z drugim po prostu. Żadnego. Statystyczny facet może mieć bez problemu kilka orgazmów dziennie. Więc nawet jeśli uprawiacie seks każdego dnia, to nie wyklucza tego, ze on kolejnych kilka razy może się zadowalać samemu.




Zbiornik nie jest typowym pornoportalem. To chyba najstarszy polski portal do umawiania się na niezobowiązujący seks.

tak wiem, miał tam konto ale usunał, dlatego wspomniałam o mini zbiorniku, tam nie trzeba mieć konta żeby zdjęcia pooglądać

A jednak to tolerujesz.

Jak sama siebie nie szanujesz, to jak ma ciebie szanować partner?

32

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

Wyśmiewanie i kpiny - do tego się przyznaję za czasów mieszkania w rodzinnym domu. Tam sama atmosfera sprawia że nie wolno się uśmiechnąć. Nie robię tak już,

Ale zachowywałaś się tak i przez to taką ustaliłaś kolejność dziobania. Nie szanowałaś jego - więc on przestał szanować ciebie. Przyczyna - skutek. Zabrnęliście w tym za daleko i to jest ten etap, w którym należałoby powiedzieć "dość". Ty chcesz się z tego uwolnić - on w tym trwać, bo ma zaspokojone wszystkie swoje potrzeby i pragnienia. Dlatego ci pisałem, że to nie jest typ człowieka, z którym da się iść wspólnie przez życie.


Dlatego też mnie nakręca myśl, że nie rozumiem co robi i bardzo chcę potwierdzenia, że to nie jakieś panienki znów

Daj se siana z kolesiem to i lżej na psyche ci się zrobi. Tak nie da się żyć. Dlatego pisałem ci, że w grę wchodzi albo rozstanie, albo związek fasadowy. Tu nie ma innej opcji.

Odp: do czego mam prawo?
Jack Sparrow napisał/a:

Zbiornik nie jest typowym pornoportalem. To chyba najstarszy polski portal do umawiania się na niezobowiązujący seks.

tak wiem, miał tam konto ale usunał, dlatego wspomniałam o mini zbiorniku, tam nie trzeba mieć konta żeby zdjęcia pooglądać

A jednak to tolerujesz.

Jak sama siebie nie szanujesz, to jak ma ciebie szanować partner?

usunął konto na zbiorniku. właśnie chcę się dowiedzieć czym jest oglądanie np mini zbiornika, bez rozmów z tamtymi laskami. W mojej mocno konserwatywnej opinii, jeśli ludzie decydują się być razem, to porzucają wszystkie bodźce erotyczne dookoła. Czyli zero porno, wibratorów, masturbacji. Ale to myślenie ze średniowiecza i też chciałabym je zaktualizować i dostosować do realiów. Seks jest obecny wszędzie, większość zdjęć na insta to panienki z cyckami na wierzchu. Nie jestem w stanie go przed tym uchronić, choć bardzo bym chciała (w głębi duszy uważam, że tego nie powinno być). I też, jeśli porno jest normalne, to czy taki mini.zbiornik (który w telefonie ładuje zdjęcia bez konieczności zakładania konta) jest normalny? Czy to już brak szacunku do siebie?

Odp: do czego mam prawo?

podsumowując - czy to że codziennie COŚ ogląda w incognito jest ok i nie powinnam się martwić?
On poza tym jest na prawdę dobry. Jak ma czas, to też gotuje, nie robi mi pretensji jeśli sama nic w domu nie ogarnę.
Lubi moje zwierzęta, choć jest nerwowy i czasem na nie krzyczy.
Czy jeśli zajmę się tylko sobą i swoim życiem, to przestanę obsesyjnie go sprawdzać? Stanie się to dla mnie obojętne?

35 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-08-30 16:48:52)

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

W mojej mocno konserwatywnej opinii, jeśli ludzie decydują się być razem, to porzucają wszystkie bodźce erotyczne dookoła.

W czasach kiedy babki noszą leginsy dopasowane niczym druga skóra, że nawet umiejscowienie każdego pieprzyka na pośladku widać i do kompletu tank topy bez staników, to jest ułuda. Co sama słusznie zauważyłaś.


Ale to myślenie ze średniowiecza i też chciałabym je zaktualizować i dostosować do realiów.

I to jest spoko, ale nie może to oznaczać przyzwolenia na zdradę.

zy taki mini.zbiornik (który w telefonie ładuje zdjęcia bez konieczności zakładania konta) jest normalny? Czy to już brak szacunku do siebie?

To zależy od motywacji. Jeśli szuka natchnienia do wprowadzenia urozmaicenia w łóżku - ok, od czasu do czasu nie zaszkodzi. Jeśli z jakiegoś powodu jest mało seksu, masz okres akurat, chorujesz czy coś, a jego nosi - jakieś tam porno dla spuszczenia nadmiaru ciśnienia to nic nadzwyczajnego. Ale jeśli jego ciągłe przeglądanie porno jest niezbędne do tego, aby czuł podniecenie i ochotę na ciebie, to zdrowe to nie jest. Jeśli jego wyobrażenie seksu jest spaczone (wspomniane anse, że jesteś aseksualna, bo nie fikasz na nim jak na rodeo i nie drzesz się wniebogłosy) to jest to raczej objaw zaburzenia lub uzależnienia.

36

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

czy to że codziennie COŚ ogląda w incognito jest ok i nie powinnam się martwić?

Zależy co to jest. Też używam trybu incognito często oraz pierdyliona innych dodatków jak vpn, adblockery itp. Każdy względnie świadomy użytkownik internetu tak robi.

Jeśli nie potrafi nawet jednego dnia wytrzymać bez treści erotycznych to jest to objaw zaburzenia.


Czy jeśli zajmę się tylko sobą i swoim życiem, to przestanę obsesyjnie go sprawdzać?

Niepewność zostanie w tobie już zawsze. Bo wybaczyć można. Zapomnieć - nigdy.


Stanie się to dla mnie obojętne?

Z takim partnerem najwyżej staniesz się zgorzkniała, cyniczna i zapewne rozwiniesz niezłą depresję po latach.

Odp: do czego mam prawo?
Jack Sparrow napisał/a:

To zależy od motywacji. Jeśli szuka natchnienia do wprowadzenia urozmaicenia w łóżku - ok, od czasu do czasu nie zaszkodzi. Jeśli z jakiegoś powodu jest mało seksu, masz okres akurat, chorujesz czy coś, a jego nosi - jakieś tam porno dla spuszczenia nadmiaru ciśnienia to nic nadzwyczajnego. Ale jeśli jego ciągłe przeglądanie porno jest niezbędne do tego, aby czuł podniecenie i ochotę do ciebie, to zdrowe to nie jest. Jeśli jego wyobrażenie seksu jest spaczone (wspomniane anse, że jesteś aseksualna, bo nie fikasz na nim jak na rodeo i nie drzesz się wniebogłosy) to jest to raczej objaw zaburzenia lub uzależnienia.

też tak właśnie myślałam, ale nie wiem jak mam zrozumieć jaki jest jego cel, nie wiem jak poprowadzić rozmowę aby powiedział prawdę, bo jestem pewna że nie przyzna się do oglądania treści erotycznych. A ja nie mam pewności że to robi. 
Jak już pisałam - o tej aseksualności mówił na początku, myślę że sam był wtedy sfrustrowany że nie może dojść i próbował szukać winy we mnie

38

Odp: do czego mam prawo?

nie wiem jak poprowadzić rozmowę aby powiedział prawdę, bo jestem pewna że nie przyzna się do oglądania treści erotycznych. A ja nie mam pewności że to robi.

Na 99,99% robi to, o co go podejrzewasz.


Ogólnie rozmowy mijają się z celem. Ty się zamęczysz tak czy siak, a on albo będzie mataczył, albo w końcu pęknie i zrobi karczemną awanturę obwiniając cię o wszystko. Bez sensu się tak męczyć.

Odp: do czego mam prawo?
Jack Sparrow napisał/a:

Zależy co to jest. Też używam trybu incognito często oraz pierdyliona innych dodatków jak vpn, adblockery itp. Każdy względnie świadomy użytkownik internetu tak robi.

Jestem związana z branżą IT, ale nie używam incognito w ogóle, dopóki nie potrzebuję zupełnie czystej sesji. Na codzień nie przeglądam internetu tak, aby musieć się o swoje bezpieczeństwo obawiać, bo kogo interesuje że potrzebuję przepisu na ogórki czy aktualnych przepisów ruchu drogowego. To są normalne rzeczy. I że w podpowiedziach później dostaję reklame słoików - cóż, nie potrzebuję to nie wchodzę. A jak potrzebuję to wiem gdzie znaleźć sklep ze słoikami

40

Odp: do czego mam prawo?

kogo interesuje że potrzebuję przepisu na ogórki czy aktualnych przepisów ruchu drogowego.

Takie śmieciowe witryny (podobnie do tego forum) to główna droga wykradania danych.

Odp: do czego mam prawo?

czy mogę zrobić coś aby uratować ten związek? coś zupełnie zależnego ode mnie i mojego zachowania. Mogę się zmienić, poczekać, sprawdzić czy pomogło

Odp: do czego mam prawo?
Jack Sparrow napisał/a:

kogo interesuje że potrzebuję przepisu na ogórki czy aktualnych przepisów ruchu drogowego.

Takie śmieciowe witryny (podobnie do tego forum) to główna droga wykradania danych.

podobnie jak fb zainstalowany w telefonie, którego nie używamy w incognito, większość nie ma vpn

Odp: do czego mam prawo?

Wiem, że męczę, ale to co tu napisałam, to ułamek tego, co się dzieje w mojej głowie. Bo co, jeśli on jest niewinny i używa tego incognito tylko żeby pograć rzeczywiście? Bo ciągle ma poczucie presji pracy przeze mnie wywoływane i boi się otwarcie sobie odpocząć. I przez swoją głupotę i zazdrość stracę fajnego kolesia i związek

44

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

czy mogę zrobić coś aby uratować ten związek?

Nie.


podobnie jak fb zainstalowany w telefonie, którego nie używamy w incognito


Z IT to ty nie masz za wiele wspólnego, co?

45

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

o co, jeśli on jest niewinny i używa tego incognito tylko żeby pograć rzeczywiście?

Tryb incognito w przeglądarce nie służy do grania i nie słyszałem, aby ktokolwiek go używał w takim celu.


A na telefonie po prostu odpalasz gierke. Nie przeglądarke w trybie incognito.

Odp: do czego mam prawo?
Jack Sparrow napisał/a:

Z IT to ty nie masz za wiele wspólnego, co?

czyli sugerujesz, że jednak czasami używa normalnego trybu, a czasami prywatnego, żeby poczytać o samochodach / piłce itp? Bo sama 'bezpieczniejsza' przeglądarka i vpn nie wystarcza? potrzebne jest też incognito?

47

Odp: do czego mam prawo?

Witki opadają.


Przestań się oszukiwać, ok?

Był twoim pierwszym - nie ma obowiązku, aby był ostatnim.



Twój facet wali cię w kakałko romansując na boku i zapewne od czasu do czasu dalej cię zdradzając. A ty rżniesz głupszą niż jesteś.

Odp: do czego mam prawo?
Jack Sparrow napisał/a:

Witki opadają.


Przestań się oszukiwać, ok?

Był twoim pierwszym - nie ma obowiązku, aby był ostatnim.



Twój facet wali cię w kakałko romansując na boku i zapewne od czasu do czasu dalej cię zdradzając. A ty rżniesz głupszą niż jesteś.

Dzięki, generalnie serio szczerze dziękuję, bo wiele Twoich wypowiedzi dało mi do myślenia, nawet jeśli jesteś tylko sfrustrowanym użytkownikiem forum. Nie będę bazowała na Twojej opinii tylko i wyłącznie, bo może ktoś będzie miał pomysł co mogę zrobić, ale dziękuję za każdą odpowiedź

49

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

Wiem, że męczę, ale to co tu napisałam, to ułamek tego, co się dzieje w mojej głowie. Bo co, jeśli on jest niewinny i używa tego incognito tylko żeby pograć rzeczywiście? Bo ciągle ma poczucie presji pracy przeze mnie wywoływane i boi się otwarcie sobie odpocząć. I przez swoją głupotę i zazdrość stracę fajnego kolesia i związek

Autorko, moim zdaniem na nowo ustalcie podział obowiązków. Nie obraź się, traktujesz go trochę jak dziecko - sprawdzanie telefonu. Za grosz nie masz do niego zaufania. Szpachelkę panu do ręki i niech zajmie się remontem, bo wyraźnie się się nudzi. I nie będzie poszukiwał wrażeń. On też musi mieć wkład w dom, we wspólne gospodarowanie. Wspólnie ustalajcie, to nie znaczy, że musi być tak jak ty chcesz.
W tym momencie jesteś ciągle zapatrzona w niego. Szkoda życia. A to czy on szuka czy nie szuka, zagląda na porno czy nie - takie ważne? Ważniejsze od ciebie? A gdzie ty jesteś w tym wszystkim? Stracisz znów parę lat na takim rozmyślaniu. Jak go nie obchodzisz, to kwiaty i czekoladki, to wiesz co. A jak go obchodzisz, porozmawiajcie w końcu poważnie.

Odp: do czego mam prawo?
Tamiraa napisał/a:
Maria Maria 1990 napisał/a:

Wiem, że męczę, ale to co tu napisałam, to ułamek tego, co się dzieje w mojej głowie. Bo co, jeśli on jest niewinny i używa tego incognito tylko żeby pograć rzeczywiście? Bo ciągle ma poczucie presji pracy przeze mnie wywoływane i boi się otwarcie sobie odpocząć. I przez swoją głupotę i zazdrość stracę fajnego kolesia i związek

Autorko, moim zdaniem na nowo ustalcie podział obowiązków. Nie obraź się, traktujesz go trochę jak dziecko - sprawdzanie telefonu. Za grosz nie masz do niego zaufania. Szpachelkę panu do ręki i niech zajmie się remontem, bo wyraźnie się się nudzi. I nie będzie poszukiwał wrażeń. On też musi mieć wkład w dom, we wspólne gospodarowanie. Wspólnie ustalajcie, to nie znaczy, że musi być tak jak ty chcesz.
W tym momencie jesteś ciągle zapatrzona w niego. Szkoda życia. A to czy on szuka czy nie szuka, zagląda na porno czy nie - takie ważne? Ważniejsze od ciebie? A gdzie ty jesteś w tym wszystkim? Stracisz znów parę lat na takim rozmyślaniu. Jak go nie obchodzisz, to kwiaty i czekoladki, to wiesz co. A jak go obchodzisz, porozmawiajcie w końcu poważnie.

Jestesmy po ustaleniu nowych zasad. Remont jest moj, bo on sie na tym nie zna. I w sumie dom jest moj, wiec nie musi brac udzialu. Jego samochody powinien naprawiac we wlasnym zakresie ale do tej pory wiekszosc naprawial moj brat - bo ogarnia.
Gdybym wredy nie sprawdzila mu tel, to bym sie nie dowiedziala o zdradzie i dalej zyla w klamstwie. Mimo ze to zenujace, to nie potrafie przestac tego robic. A moze wlasnie on uzywa incognito do normalnych rzeczy.

51

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

Jestesmy po ustaleniu nowych zasad. Remont jest moj, bo on sie na tym nie zna. I w sumie dom jest moj, wiec nie musi brac udzialu. Jego samochody powinien naprawiac we wlasnym zakresie ale do tej pory wiekszosc naprawial moj brat - bo ogarnia.
Gdybym wredy nie sprawdzila mu tel, to bym sie nie dowiedziala o zdradzie i dalej zyla w klamstwie. Mimo ze to zenujace, to nie potrafie przestac tego robic. A moze wlasnie on uzywa incognito do normalnych rzeczy.

A teraz czujesz się dobrze z ciągłym kontrolowaniem jego telefonu? Może ma drugi po twoim "odkryciu"? Partner zdradził, a ty dalej przeglądasz jego telefon? A jak się dowiesz o następnej, to, co zrobisz? Awanturę?

Odp: do czego mam prawo?
Tamiraa napisał/a:
Maria Maria 1990 napisał/a:

Jestesmy po ustaleniu nowych zasad. Remont jest moj, bo on sie na tym nie zna. I w sumie dom jest moj, wiec nie musi brac udzialu. Jego samochody powinien naprawiac we wlasnym zakresie ale do tej pory wiekszosc naprawial moj brat - bo ogarnia.
Gdybym wredy nie sprawdzila mu tel, to bym sie nie dowiedziala o zdradzie i dalej zyla w klamstwie. Mimo ze to zenujace, to nie potrafie przestac tego robic. A moze wlasnie on uzywa incognito do normalnych rzeczy.

A teraz czujesz się dobrze z ciągłym kontrolowaniem jego telefonu? Może ma drugi po twoim "odkryciu"? Partner zdradził, a ty dalej przeglądasz jego telefon? A jak się dowiesz o następnej, to, co zrobisz? Awanturę?

Jak sie dowiem to zerwe. Probuje odbudowac zaufanie doszukujac sie ze skonczyl ze zdradami i klamstwami. Przeciez jakbym widziala, przez dluzszy czas, ze nie ma nic niepokojacego, to bym nie miala powodu nadal to robic

53 Ostatnio edytowany przez blueangel (2024-08-30 20:06:16)

Odp: do czego mam prawo?

hahhaha

gostek cie zdradzil, ty sie dowiedzialas, dlatego teraz cie zdradza, ale lepiej sie kryje. ty sie pytasz jak to poukladac: doladuj mu konto, bo widocznie lubisz jak ktos cie robi w bambuko. ty jestes mu tylko potrzebna, zeby mial lokum. gdzie on znajdzie druga taka glupia?

54

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

Jestesmy po ustaleniu nowych zasad. Remont jest moj, bo on sie na tym nie zna. I w sumie dom jest moj, wiec nie musi brac udzialu. Jego samochody powinien naprawiac we wlasnym zakresie ale do tej pory wiekszosc naprawial moj brat - bo ogarnia.
Gdybym wredy nie sprawdzila mu tel, to bym sie nie dowiedziala o zdradzie i dalej zyla w klamstwie. Mimo ze to zenujace, to nie potrafie przestac tego robic. A moze wlasnie on uzywa incognito do normalnych rzeczy.



pelny serwis jak widze. i jeszcze po.uchac moze na boku. zyc, nie umierac. ten to sie ustawil. xD

Odp: do czego mam prawo?
blueangel napisał/a:

hahhaha

gostek cie zdradzil, ty sie dowiedzialas, dlatego teraz cie zdradza, ale lepiej sie kryje. ty sie pytasz jak to poukladac: doladuj mu konto, bo widocznie lubisz jak ktos cie robi w bambuko. ty jestes mu tylko potrzebna, zeby mial lokum. gdzie on znajdzie druga taka glupia?

Ma swoje lokum, ma swoj pelen sprzet do zycia i przez jakis czas mieszkal sam. To nie kwestia lokum

56

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:
Tamiraa napisał/a:
Maria Maria 1990 napisał/a:

Jestesmy po ustaleniu nowych zasad. Remont jest moj, bo on sie na tym nie zna. I w sumie dom jest moj, wiec nie musi brac udzialu. Jego samochody powinien naprawiac we wlasnym zakresie ale do tej pory wiekszosc naprawial moj brat - bo ogarnia.
Gdybym wredy nie sprawdzila mu tel, to bym sie nie dowiedziala o zdradzie i dalej zyla w klamstwie. Mimo ze to zenujace, to nie potrafie przestac tego robic. A moze wlasnie on uzywa incognito do normalnych rzeczy.

A teraz czujesz się dobrze z ciągłym kontrolowaniem jego telefonu? Może ma drugi po twoim "odkryciu"? Partner zdradził, a ty dalej przeglądasz jego telefon? A jak się dowiesz o następnej, to, co zrobisz? Awanturę?

Jak sie dowiem to zerwe. Probuje odbudowac zaufanie doszukujac sie ze skonczyl ze zdradami i klamstwami. Przeciez jakbym widziala, przez dluzszy czas, ze nie ma nic niepokojacego, to bym nie miala powodu nadal to robic

To znaczy, że niby mu uwierzyłaś, a jednak kontrolujesz, bo twierdzisz, że są  przesłanki ku temu. Mam pytanie dlaczego wybaczyłaś mu zdradę? Naprawdę myślisz, że on teraz się zmienił?

Uważasz, że jak zaczniesz wokół niego tańczyć, to zachowa się uczciwie w stosunku do ciebie?

57

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

Seks na początku był trudny, bo mnie bolało, a jego penis nie stawał (od tego czasu leczy się na zapalenie prostaty). Ale po kilku udanych razach stwierdził, że jestem aseksualna, bo nie chcę na górze ani nie krzyczę na cały blok. Dla mnie seks był wtedy nowością i bardzo trudno było się przełamać.

To nie jest normalne. Gdy ludzie się kochają, albo gdy tylko im na sobie naprawdę zależy, to nie traktują partnera/partnerki jako środka do zaspokojenia tylko własnych potrzeb.



Wiele razy wcześniej próbowałam komunikować, że chciałabym żeby dał mi poczucie stabilności, żeby był uczciwy, żeby mówił, że mnie kocha. Jego stanowisko jest zawsze takie, że on się bardzo stara, że tyle dla mnie robi (zbiera kwiatki, kupuje słodycze, próbuje nie oglądać się za innymi dziewczynami), a ja zawsze mam tylko pretensje. Po czym zamyka się w sobie i przestaje odzywać, przez co ja praktycznie przepraszam za podjęcie tematu.


Takich rzeczy jak uczciwość czy poczucie stabilności nie trzeba komunikować, to się rozumie samo przez się gdy ludzie chcą tworzyć związek. Jego odpowiedź przypomina mi słynne " proszę pani ale ja się naprawdę uczyłem" gdy się szuka wymówek dla własnych czynów.




Mam ogromny mętlik w głowie. Bo z jednej strony nie chcę stracić szans na dobry związek tylko dlatego, że facet ogląda w necie inne laski czy porno.


Czy naprawdę chodzi tylko o oglądanie lasek w necie i porno? Nic więcej nie wzbudza Twoich obaw? Bądź ze sobą uczciwa.



Nie wiem, czy mam prawo wymagać aby nic przede mną nie ukrywał, bo przecież ma prawo do prywatności. A z drugiej strony obiecał uczciwość.

Czyli ma prawo ukrywać wszystko, cokolwiek chce, bo ma prawo do prywatności?




A z trzeciej to co z tego, że nawet mnie może i zdradza skoro ze mną jest.

Pytasz w temacie do czego masz prawo. Odpowiem Ci - masz prawo do szczęścia.

Czy ten związek daje Ci szczęście? Czy widzisz szansę na szczęście gdy nadal tak będziecie żyć jak obecnie?
Człowieka się bierze takim jaki jest. Nie zmienia, nie poprawia, nie zmusza by spełniał nasze oczekiwania i prośby. Jeśli on sam nie czuje takiej potrzeby by się zmienić, a od 5 lat nie ma, to dlaczego nagle miałby cokolwiek poprawiać? Jaką on ma motywację do zmian?
Zmiana to ciężka praca by poświęcić własną wygodę i korzyści dla czyjegoś dobra. Po co on miałby tą pracę podejmować? Odpowiedz sobie na to pytanie.

Odp: do czego mam prawo?
Tamiraa napisał/a:
Maria Maria 1990 napisał/a:
Tamiraa napisał/a:

A teraz czujesz się dobrze z ciągłym kontrolowaniem jego telefonu? Może ma drugi po twoim "odkryciu"? Partner zdradził, a ty dalej przeglądasz jego telefon? A jak się dowiesz o następnej, to, co zrobisz? Awanturę?

Jak sie dowiem to zerwe. Probuje odbudowac zaufanie doszukujac sie ze skonczyl ze zdradami i klamstwami. Przeciez jakbym widziala, przez dluzszy czas, ze nie ma nic niepokojacego, to bym nie miala powodu nadal to robic

To znaczy, że niby mu uwierzyłaś, a jednak kontrolujesz, bo twierdzisz, że są  przesłanki ku temu. Mam pytanie dlaczego wybaczyłaś mu zdradę? Naprawdę myślisz, że on teraz się zmienił?

Uważasz, że jak zaczniesz wokół niego tańczyć, to zachowa się uczciwie w stosunku do ciebie?

Na prawde myslalam ze sie zmieni, bo ja sie zmienilam. Nie traktuje go chlodno, widze go, doceniam, slucham. Dalam mu tez przestrzen dla siebie. I im wiecej ma tej przestrzeni, tym czesciej wchodzi w incognito.
Juz tak duzo przeszlismy tych wszystkich rozmow, ze mysle ze sie udalo. Jak spytalam czy mnie zdradza, powiedzil zebym racjonalnie pomyslala - przeciez nie ma gdzie, bo wczesniej zdradzal jak mnie nie bylo obok.
No i w sumie to tak myslac logicznie, chyba bez sensu byloby takie pisanie z kims 3x dziennie

59

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

Na prawde myslalam ze sie zmieni

Kolejny wątek o tym samym.

60

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

Na prawde myslalam ze sie zmieni, bo ja sie zmienilam. Nie traktuje go chlodno, widze go, doceniam, slucham. Dalam mu tez przestrzen dla siebie. I im wiecej ma tej przestrzeni, tym czesciej wchodzi w incognito.
Juz tak duzo przeszlismy tych wszystkich rozmow, ze mysle ze sie udalo. Jak spytalam czy mnie zdradza, powiedzil zebym racjonalnie pomyslala - przeciez nie ma gdzie, bo wczesniej zdradzal jak mnie nie bylo obok.
No i w sumie to tak myslac logicznie, chyba bez sensu byloby takie pisanie z kims 3x dziennie

Dziwne mam wrażenie po tym, co napisałaś.
Najpierw byłaś dla niego chłodna, nie słuchałaś go, nie dawałaś mu własnej przestrzeni, a potem to zmieniłaś? A teraz o nim: zdradzał, bo nie było ciebie obok?
Kojarzy mi z nadopiekuńczością, nadmierną kontrolą, a z jego strony wygodnictwo i brak odpowiedzialności za siebie.
Ja bym nazwała to układem, a nie związkiem. Jeśli funkcjonuje, to ok. Pytanie, jak długo?

Odp: do czego mam prawo?
Agnes76 napisał/a:

Takich rzeczy jak uczciwość czy poczucie stabilności nie trzeba komunikować, to się rozumie samo przez się gdy ludzie chcą tworzyć związek. Jego odpowiedź przypomina mi słynne " proszę pani ale ja się naprawdę uczyłem" gdy się szuka wymówek dla własnych czynów.

Tak, ale może to ja chce za wiele. Tak jak wcześniej ktoś napisał - może mam tylko wymagania i oczekiwania, że zachowa się tak jak ja chcę. A te drobne gesty, o których mi wspomniał; przytulanie; pocieszanie, jak tygodniami ryczałam gdy się dowiedziałam o zdradzie; rzadsze wizyty w jego domu, żeby więcej czasu spędzić ze mną - to wszystko też ma znaczenie, a racji złych wzorców mogę mieć zaburzone ich dostrzeganie. "Nie muszę mówić, że cię kocham, bo z tobą jestem, więc to naturalne"

Czyli ma prawo ukrywać wszystko, cokolwiek chce, bo ma prawo do prywatności?

Nie, ale jak te granice znaleźć?

Pytasz w temacie do czego masz prawo. Odpowiem Ci - masz prawo do szczęścia.

Czy ten związek daje Ci szczęście? Czy widzisz szansę na szczęście gdy nadal tak będziecie żyć jak obecnie?
Człowieka się bierze takim jaki jest. Nie zmienia, nie poprawia, nie zmusza by spełniał nasze oczekiwania i prośby. Jeśli on sam nie czuje takiej potrzeby by się zmienić, a od 5 lat nie ma, to dlaczego nagle miałby cokolwiek poprawiać? Jaką on ma motywację do zmian?
Zmiana to ciężka praca by poświęcić własną wygodę i korzyści dla czyjegoś dobra. Po co on miałby tą pracę podejmować? Odpowiedz sobie na to pytanie.

Jestem szczęśliwa, kiedy widzę że danego dnia nie odwiedził incognito. Albo gdy zrobił to tylko raz. Gdy spędzamy razem czas (bardzo mało). Generalnie tak, jestem czasami szczęśliwa. Ale za swoje szczęście odpowiadam ja a nie on ani związek. Dochodzę do wniosku, że muszę chyba bardziej go doceniać i częściej się uśmiechać i mówić że to jego zasługa. Czyli brać jakim jest, tak jak mówisz, ale z nastawieniem na zalety.
Nie chcę wspominać nawet czasów przed tym związkiem. Nigdy nie miałam żadnego powodzenia, nie umiem 'kokietować', a on własnie jest ze mną te 5 lat, nawet kiedy codziennie wracałam do domu w dziurawych i brudnych od gruzu spodniach

62 Ostatnio edytowany przez Maria Maria 1990 (2024-08-30 21:52:41)

Odp: do czego mam prawo?
Tamiraa napisał/a:
Maria Maria 1990 napisał/a:

Na prawde myslalam ze sie zmieni, bo ja sie zmienilam. Nie traktuje go chlodno, widze go, doceniam, slucham. Dalam mu tez przestrzen dla siebie. I im wiecej ma tej przestrzeni, tym czesciej wchodzi w incognito.
Juz tak duzo przeszlismy tych wszystkich rozmow, ze mysle ze sie udalo. Jak spytalam czy mnie zdradza, powiedzil zebym racjonalnie pomyslala - przeciez nie ma gdzie, bo wczesniej zdradzal jak mnie nie bylo obok.
No i w sumie to tak myslac logicznie, chyba bez sensu byloby takie pisanie z kims 3x dziennie

Dziwne mam wrażenie po tym, co napisałaś.
Najpierw byłaś dla niego chłodna, nie słuchałaś go, nie dawałaś mu własnej przestrzeni, a potem to zmieniłaś? A teraz o nim: zdradzał, bo nie było ciebie obok?
Kojarzy mi z nadopiekuńczością, nadmierną kontrolą, a z jego strony wygodnictwo i brak odpowiedzialności za siebie.
Ja bym nazwała to układem, a nie związkiem. Jeśli funkcjonuje, to ok. Pytanie, jak długo?

byłam chłodna, tak jak pisałam, źle go traktowałam, chyba nawet umniejszałam bo nie umiał technicznie wiele - kiedy byliśmy w moim domu. Bo tam panują takie zasady i trudno się z tego wyplątać. Jak mieszkaliśmy chwilę sami, wcześniej, to jedynie byłam zła że po powrocie z pracy, po 10 godzinach, musiałam gotować, podczas gdy on pracowal zdalnie. Poza tym nie miałam pretensji o nic, dobrze nam się żyło.
Ale tak, przyznałam że tak było, zmieniłam to. Zaczęłam mówić kiedy miałam gorszy nastrój albo coś było nie tak. Tylko wtedy on zaczął brać to jako atak zawsze. Więc na komunikat że np brakuje mi przytulania, dostawałam milczenie przez jakiś czas, bo znów mam pretensje. Więc od ok 2 mcy znów nie mówię co mi nie pasuje. Ale też staram się szybko to tłumić i uśmiechać i sama się przytulać wink Czyli chyba w sumie tak powinno być

63 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2024-08-30 22:10:51)

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:

Ale tak, przyznałam że tak było, zmieniłam to. Zaczęłam mówić kiedy miałam gorszy nastrój albo coś było nie tak. Tylko wtedy on zaczął brać to jako atak zawsze. Więc na komunikat że np brakuje mi przytulania, dostawałam milczenie przez jakiś czas, bo znów mam pretensje. Więc od ok 2 mcy znów nie mówię co mi nie pasuje. Ale też staram się szybko to tłumić i uśmiechać i sama się przytulać wink Czyli chyba w sumie tak powinno być

Myślisz, że nauczyłaś się tłumić własne emocje, żeby uzyskać przytulenie? Bo chyba te pretensje jednak były ważne?  Nie obraź się, jak dla mnie przestałaś być sobą, bo on nie chciał cię wysłuchać. Normalnie to by była rozmowa, że ty mówisz, co ci nie odpowiada, a on słucha, tymczasem on nie słucha, a wszystko jest dla niego niepotrzebnymi pretensjami, którego efektem jest milczenie. Uważasz, że to ci wystarczy?

64

Odp: do czego mam prawo?
Maria Maria 1990 napisał/a:
Agnes76 napisał/a:

Takich rzeczy jak uczciwość czy poczucie stabilności nie trzeba komunikować, to się rozumie samo przez się gdy ludzie chcą tworzyć związek. Jego odpowiedź przypomina mi słynne " proszę pani ale ja się naprawdę uczyłem" gdy się szuka wymówek dla własnych czynów.

Tak, ale może to ja chce za wiele. Tak jak wcześniej ktoś napisał - może mam tylko wymagania i oczekiwania, że zachowa się tak jak ja chcę. A te drobne gesty, o których mi wspomniał; przytulanie; pocieszanie, jak tygodniami ryczałam gdy się dowiedziałam o zdradzie; rzadsze wizyty w jego domu, żeby więcej czasu spędzić ze mną - to wszystko też ma znaczenie, a racji złych wzorców mogę mieć zaburzone ich dostrzeganie. "Nie muszę mówić, że cię kocham, bo z tobą jestem, więc to naturalne"

Wszystko jest względne. Jeden będzie widział, że tygodniami ryczałaś gdy dowiedziałaś się o zdradzie, bo taki ból Ci zadał, Ty widzisz jego wielką miłość, bo tygodniami Cię pociesza gdy ryczysz. Można widzieć co się wybierze i każdy ma prawo sam wybierać. Ciekawa jestem tylko, czy sama wpadłaś na tą jego dobroć w opisanym przypadku, czy ktoś Ci to podsunął.
Jeśli sobie nawzajem czegoś nie mówić, np. kocham cię, równie dobrze można uznać, że tego już nie ma. To nie są rzeczy stałe, to nie torebka, że raz wręczona już zawsze będzie w szafie. Ludzie mówią sobie takie rzeczy, bo stałość w miłości  wcale nie jest czymś naturalnym.

Mam wrażenie, że Twój partner jest od Ciebie dużo starszy, to Ty masz  około 30 lat, a on jakieś 10-15 więcej. On jest biegły w sztuce wpędzania Cię w poczucie winy gdy robisz coś, co jemu się nie podoba. Pod płaszczykiem opanowanego i spokojnego mężczyzny kryje się cwaniaczek, który dobrze się ustawił w życiu z młodą i dość naiwną dziewczynką.




Jestem szczęśliwa, kiedy widzę że danego dnia nie odwiedził incognito. Albo gdy zrobił to tylko raz. Gdy spędzamy razem czas (bardzo mało). Generalnie tak, jestem czasami szczęśliwa. Ale za swoje szczęście odpowiadam ja a nie on ani związek. Dochodzę do wniosku, że muszę chyba bardziej go doceniać i częściej się uśmiechać i mówić że to jego zasługa. Czyli brać jakim jest, tak jak mówisz, ale z nastawieniem na zalety.
Nie chcę wspominać nawet czasów przed tym związkiem. Nigdy nie miałam żadnego powodzenia, nie umiem 'kokietować', a on własnie jest ze mną te 5 lat, nawet kiedy codziennie wracałam do domu w dziurawych i brudnych od gruzu spodniach

Masz potrzebę bycia kochaną, to naturalne, a tego chyba nie dostałaś w domu. Trafił Ci się spokojny, starszy mężczyzna, widzisz jego zalety i za wszelką cenę chcesz nadal z nim być. Starasz się być szczęśliwa, bo nie potrafisz być szczęśliwa bez mężczyzny.

Każdy z nas dokonuje wyborów, co jest dla niego najważniejsze, jaką cenę jest w stanie płacić za coś, na czym mu zależy.
Tobie zależy na związku, na byciu z kimś. Jesteś gotowa za to płacić wyrozumiałością, przymykaniem oczu na jego zdrady i rezygnacją z własnego, satysfakcjonującego seksu z nim. Bo tak naprawdę on się zaspokaja poza Waszymi zbliżeniami.
Masz prawo do takich wyborów. Jak się rozglądnąć po świecie to wygodnickich mężczyzn jest zatrzęsienie, niemal każdy kombinuje jak się wymiksować z domowych obowiązków, więc być może kolejny nie będzie lepszy w tym względzie. Jeśli możesz przymykać oczy na jego zdrady skoro z Tobą jest, to też Twoje prawo, tylko po co, na Boga, sprawdzasz jego telefon? Jesteś masochistką?
Chcesz się godzić na jego zdrady fizyczne czy emocjonalne pod warunkiem, że wszystko będziesz wiedzieć? Co Ci ma ta wiedza dać?
Zdecyduj na co się godzisz , co możesz tolerować a co nie, a potem  dostosuj własne zachowanie do tych wyborów. Bo jak na razie to strasznie się miotasz, wpadasz ze skrajności w skrajność, z nadmiernej kontroli przechodzisz do nadmiernej wyrozumiałości. Nic dziwnego że nie potrafisz zachować spokoju, że buzują w Tobie tłumione emocje i potrzeby.
I jeszcze jedna ważna rzecz - nie pozwól się umniejszać, swojej pracowitości, dobroci i wyrozumiałości. Nie każda będzie się przebierać w robocze ciuchy by całymi dniami remontować dom, w którym mieszkacie oboje, więc tak naprawdę robisz wygodę i jemu. Nie każda będzie przymykać oczy na notoryczne, niemal codzienne oglądanie porno, nie każda wybaczy zdradę.  To są rzeczy wielkie. Jeśli je dajesz to masz prawo czuć, że Ty robisz naprawdę dużo dla związku. Robisz z własnej woli bo tak świadomie wybrałaś. Jeśli tak wybierasz to nie możesz po latach powiedzieć, że ktoś zabrał Ci młodość i szansę na ułożenie sobie dobrego życia.

65

Odp: do czego mam prawo?

Zaznaczam że przeczytałem tylko pierwszy post autorki..
Gościu jest chory.
Miec pretensje do, co dopiero, rozdziewiczonej kobiety, że ta nie ujeżdża go na jeźdźca i nie orze paznokciami jego pleców, świadczy o tym, że porno juz miesza mu sie z rzeczywistością.
Zamiast cieszyć sie ze wspólnego odkrywania tej spaniałem strefy wraz z swoja miłością, to on postanowił na to wszystko napluć.
Będąc jednocześnie, tak naprawdę, impotentem, bo najprawdopodobniej staje mu tylko przy porno i prostytutkach, bo łeb ma juz tak przeżarty przez te krótkie wyrzuty dopaminy.
wiec nie licz z nim na jakikolwiek satysfakcjonujący seks, bo jemu przy normalnej kobiecie nie stanie, dlatego tak unika stosunków z tobą.

Oczywiście ty tez jesteś daleka od ideału, bo powiedzmy sobie szczerze, znęcasz/znęcałaś sie na nim psychicznie.
I to w tak okrutny sposób, ktory doszczętnie niszczy człowieka, to że "wyniosłaś to z domu" nie jest dla ciebie żadnym usprawiedliwieniem.

Skrzywdziliście sie bardzo, ty jego i on ciebie.
Od was zależy czy będziecie chcieli dalej ten wózek ciągnąc.
moim zdaniem zdrada jest niewybaczalna, a on bez wątpienia zdradzał/zdradza cie z prostytutkami 
Ale decyzja należy do ciebie
Bez terapii wspólnej i indywidualnej, ale przede wszystkim bez wzajemnej miłości i szacunku nic z tego nie będzie

taka rada, nie sypiaj z nim, ani nawet nie używaj ręcznika dopóki nie zrobi kompleksu badan.
Nie wiadomo co ci może sprzedać

Posty [ 1 do 65 z 149 ]

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024