The End - dla ciekawskich
Przeczytałem wszystkie posty z tego wątku i właściwie wiedziałem, że nic z tego nie będzie, więc na nic się nie nastawiałem, ale pchany czystą ciekawością jak to się skończy, (nie wiem, może licząc na jakiś cud, że może nie jest taka do końca zła z niej dziewczyna) postanowiłem poczekać na rozwój wydarzeń żeby zweryfikować ten stan i utwierdzić się w przekonaniu bądź miło zaskoczyć. Trochę od ostatniego posta z 26.08 się "zadziało", bowiem ta pojechała z rodziną na zaplanowany wcześniej wyjazd, kontakt z nią jakoś się wyraźnie zmniejszył w tym czasie. Postanowiłem poobserwować jej zachowanie, dałem sobie czas maksymalnie do dwóch tygodni. Pomyślałem po prostu, że choć to, co mi opowiedziała o sobie to jedna wielka czerwona flaga, to może jednak się gdzieś mylę, źle ją oceniam czy coś.
Piątek, koniec sierpnia:
Nie chciałem za bardzo do niej wydzwaniać czy pisać, zwłaszcza, że była już w tej niechcianej ciąży, która przecież miała być dla niej wielką traumą i problemem. Pod koniec pierwszego tygodnia, jeszcze jak była poza miastem zapytałem się jej delikatnie, czy znajdzie czas/ochotę na jakieś spotkanie itp. Ponieważ nie odpisywała dłużej, a była w międzyczasie dostępna na komunikatorze, to zapytałem się, czy doczekam się od niej jakieś odpowiedzi. Odpisała, że "chce być teraz sama" - na co ja skomentowałem, że to takie "pierd...e" i że za dobrze znam te teksty. Zareagowała oburzeniem, że jak to, czy ja nie rozumiem w jak ciężkiej sytuacji się znalazła? Że to dla niej jest zaj... trudne a ja "na nią naciskam". Tiaaa... Jakoś tylko dziwnym trafem odległość w wiadomej aplikacji się zmieniała, co znaczy, że (będąc w ciąży) z niej korzystała, przeglądając profile. Fakt, sam nie skasowałem swojego, ale mam na tyle przyzwoitości, że jak z kimś się spotykam, to nie prowadzę z żadną inną dziewczyną rozmów, nie umawiam się na spotkania itp. Napisałem olewająco, że ok, jak będzie chciała pogadać czy coś to wie gdzie mnie znaleźć, że nie naciskam na nią i rozumiem ją, jednakże zastanawiał mnie ten brak kontaktu z jej strony. W sobotę wymieniliśmy kilka wiadomości, chwilę pogadaliśmy, sama w zasadzie zainicjowała rozmowę.
Niedziela, początek września
W niedzielę wróciła, napisałem jej tylko, żeby dała znać czy dotarła bezpiecznie do domu. Odpisała właściwie natychmiast (ja się od ostatniej wiadomości w sobotę się nie odzywałem), zdzwoniliśmy się, poopowiadała co i jak i kontakt jakoś "wrócił do normy".
Kończący się właśnie tydzień
Dalej rzadziej inicjowała go sama, bardziej to było na zasadzie odpisywania, ale też dzwoniliśmy do siebie, raz ona do mnie, raz ja do niej i sobie rozmawialiśmy. Dopytywałem się jej jak się czuje, w jakim jest stanie psychicznym i fizycznym, miała już nudności i inne objawy ciąży. I robiłem to naprawdę z sympatii do niej i troski, krótko ją znałem, ale jednak zdążyłem polubić.
W środę przyszły środki na które czekała, od razu zażyła je, jednak kolejne miała wziąć po upływie 24h. Zdecydowała się, że weźmie je w piątek jak odwiezie dziecko do przedszkola (tak, zdaję sobie sprawę o czym tu mówimy ale cóż...).
W czwartek się z nią umówiłem, najpierw w ciągu dnia się spotkaliśmy w parku na krótki spacer, trochę pogadaliśmy, było ogólnie miło. Pod wieczór tego dnia skądś wracałem, zgadałem się z nią i okazało się, że wychodzi z dzieckiem na spacer żeby je uśpić w wózku. Zapytałem czy mogę dołączyć, ona chętnie się zgodziła. Spacerowaliśmy sobie godzinę rozmawiając o różnych przeżyciach i doświadczeniach, kiedy nagle podczas spaceru na cichym osiedlu rozległ się znany zapewne tu większości dźwięk wiadomości najpopularniejszej aplikacji randkowej. Myślę sobie "o-ho, ciekawe". Niby nic wielkiego ale jednak był to sygnał dla mnie, że dalej szuka, jakieś tam pary ma potworzone i ewidentnie musi z kimś pisać.
W piątek nastąpił efekt tabletek, narzekała, że się źle czuje fizycznie, więc się nie widzieliśmy, zapytałem tylko czy ma jakieś plany na weekend, powiedziała, że narazie kompletnie żadnych. W sobotę rano się zdzwoniliśmy, powiedziała, że pojedzie do rodziców, którzy mieszkają w innym mieście, bo ma trochę pracy do skończenia i może babcia się zaopiekuje wnukiem. Chwilę pogadaliśmy, stwierdziłem, że skoro się pakuje na wyjazd to nie będę przeszkadzać, miała się odezwać później. Wyjechała gdzieś po 10-tej, nie była dostępna na komunikatorach ale... lokalizacja w "T" się zmieniła na 75 km (a to o 25 za mało do celu, czyli w trakcie jazdy samochodem odczytywała wiadomości). Po dotarciu do rodziców była już właściwa (około 100 km).
No i co z tą sobotą, czyli dzień już wczorajszy.
Odkąd dotarła na miejsce, większość dnia spędziła na komunikatorze, miała status "aktywny", przy czym do mnie ani słowem się nie odzywała. Postanowiłem, że pociągnę ją za język wieczorem, żeby ostatecznie przekonać się "na czym stoję" i jakoś to ewentualnie ostatecznie zakończyć. Trochę olewała moje wiadomości, jednocześnie z kimś intensywnie pisząc, bo ciągle miała status "aktywny". Napisałem wiadomość, czy znajdzie dla mnie czas, bo chciałem zadzwonić i pogadać z nią. Znalazła po 21, wracając do domu spacerem zadzwoniła do mnie, opowiadając jak to baaardzo zajęta była przez cały dzień, matka ją zagoniła do pomocy przy sprzątaniu wielu rzeczy, jeździła na zakupy itp. Może bym uwierzył, gdyby nie fakt, że obserwowałem jej aktywność przez cały dzień żeby się zorientować co ona kombinuje i była praktycznie non stop aktywna pisząc z kimś. Zapytałem się celowo pod koniec rozmowy "jak ona widzi naszą znaność, czy chce się spotykać ze mną dalej i się poznawać", znamy się już w sumie z 4 tygodnie, trochę się wydarzyło w tym czasie w jej życiu, ale po miesiącu mniej więcej już każdy wie, czy chce kontynuować znajomość czy nie. Odpowiedziała, że.. "w ogóle nie myślała o tym", "zadałem jej trudne pytanie, na które nie zna odpowiedzi"... pitu pitu pitu. Wyczułem po głosie, że zaskoczyłem ją tym pytaniem i nie wiedziała co mi odpowiedzieć, więc walnęła ściemę. Rozmowa z nią trwała jakieś 15-20 min ogólnie, po tym jak ją zakończyłem z nią... weszła znowu na komunikator i z kimś pisała. Obserwowałem sobie z ciekawości jej aktywność, praktycznie nieprzerwanie pisała do 2 godzin po rozmowie ze mną.
Skąd wiem, że ściemnia? Łącząc kropki
- ciągle siedziała na aplikacji randkowej, w czasie naszego spotkania dostała wiadomość, a tego dźwięku nie da się pomylić z innym, a poza tym z tego co zdążyłem się zorientować - ona nie siedzi na komunikatorach non stop, bardzo rzadko ogólnie wchodząc. Wyjątek był kiedy się poznaliśmy, wtedy jak zaproponowała przejście na komunikator (ona, nie ja), to do momentu, w którym dowiedziała się, że jest w ciąży pisaliśmy bardzo intensywnie, niemal całymi dniami ze sobą. Była i zainteresowana, wyrażała troskę pytając czy dotarłem z trasy do domu już itp. Powiedziałem jej na tamtym spacerze, że choć jestem tolerancyjny w wielu wymiarach i potrafię zrozumieć czyjeś motywacje (trochę przez zawód, jaki wykonuję), to jednak mam też swoje granice, które jak ktoś przekroczy to koniec. Na jej fejsbuczku w znajomych pojawił się w zakładce "ostatnio dodani" nowy kolega, nawet jeszcze starszy ode mnie, a ona gustuje w sporo starszych od siebie facetach. I choć może gość nie być w żaden sposób poznany przez "T", to jednak mam swoje podejrzenie, że może coś być na rzeczy.
Podsumowując drogie Panie, drodzy Panowie, serio - nigdy nie spotkałem tak popieprzonej w dekiel kobiety, która ruch... się z kolegą, zaszła z nim w ciążę, w międzyczasie poznała mnie i zaczęła się w jakiś sposób spotykać, usunęła ciążę i jednocześnie jak gdyby nigdy nic poznaje sobie kolejnych facetów, waląc ściemę za ściemą (przy czym etap poszukiwań przypadał na czas, kiedy doskonale wiedziała, że w ciąży jest). No normalnie czyste zło. Po mojej ostatniej relacji myślałem, że już gorszej nie poznam, a tu proszę, da się jeszcze przebić dno i grzebać w mule.
Nie mam nic przeciwko relacji z samotną matką, nawet matką bardzo małego dziecka jak tamtej. Sam mam jedno swoje, więc wiem co to znaczy być rodzicem. Nie stawiałbym się w roli ojca, ale wspierałbym moją partnerkę w wychowaniu, bo we dwoje jest zawsze raźniej i łatwiej. Ale ten "przypadek" na jaki trafiłem to coś, co wywołuje awersję nie tylko do samotnych matek, ale randkowania w ogóle. Cóż - założyłem sobie dwa tygodnie, chciałem spróbować znaleźć jakiś dowód, że się mylę ja, mylą inni, nie skreślać od razu właśnie z uwagi na jej szczerość - to się ostatecznie przekonałem. Nie było warto 