Jestem nauczycielką języka hiszpańskiego w szkole językowej. Od marca prowadzę zajęcia z pewną grupą, w tym 2 osoby to małżeństwo po 40. Ostatnio podszedł do mnie po zajęciach facet którego żona również uczęszcza na zajęcia i zapytał mi się czy nie chciałabym jechać z nim za 2 tygodnie do miasta położonego o 50 km od mojego jako tłumacz, bo on pracuje z Hiszpanami i będzie miał jakieś luźne spotkanie przy obiedzie z klientem ale się nie dogada. Twierdzi że ogólnie się po angielsku porozumiewają, ale bardziej w piśmie niż w mowie i mają blokadę żeby mówić po angielsku. Więc chciałby kogoś mieć do tłumaczenia. Czy zgodzilibyście się na takie coś, żeby jechać z obcym facetem, na dodatek żonatym 50 km ? Dodam, że czasami mam wrażenie, że ten facet podczas lekcji się często uśmiecha kiedy o coś go pytam i mam takie dziwne wrażenie, że może mu wpadłam w oko. Na dodatek wie że jestem singielką, bo kiedyś opowiedziałam o tym na zajęciach przy okazji tematu o stanie cywilnym. Powiedziałam że dam mu odpowiedź do przyszłego tygodnia, ale zastanawiam się mocno na tym.
2 2024-08-13 23:10:03 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-08-13 23:14:25)
Jak dla mnie to ściema.
Będzie miał luźne spotkanie przy obiedzie... z tą blokadą to też dobre
Jestem nauczycielką języka hiszpańskiego w szkole językowej. Od marca prowadzę zajęcia z pewną grupą, w tym 2 osoby to małżeństwo po 40. Ostatnio podszedł do mnie po zajęciach facet którego żona również uczęszcza na zajęcia i zapytał mi się czy nie chciałabym jechać z nim za 2 tygodnie do miasta położonego o 50 km od mojego jako tłumacz, bo on pracuje z Hiszpanami i będzie miał jakieś luźne spotkanie przy obiedzie z klientem ale się nie dogada. Twierdzi że ogólnie się po angielsku porozumiewają, ale bardziej w piśmie niż w mowie i mają blokadę żeby mówić po angielsku. Więc chciałby kogoś mieć do tłumaczenia. Czy zgodzilibyście się na takie coś, żeby jechać z obcym facetem, na dodatek żonatym 50 km ? Dodam, że czasami mam wrażenie, że ten facet podczas lekcji się często uśmiecha kiedy o coś go pytam i mam takie dziwne wrażenie, że może mu wpadłam w oko. Na dodatek wie że jestem singielką, bo kiedyś opowiedziałam o tym na zajęciach przy okazji tematu o stanie cywilnym. Powiedziałam że dam mu odpowiedź do przyszłego tygodnia, ale zastanawiam się mocno na tym.
No, tak, jedzie na spotkanie z Hiszpanami i się nie dogada z nimi
Opowiedz jego żonie o tej propozycji.
Mnie to nie specjalnie dziwi. Też zdarza nam się korzystać z pomocy tłumaczy, to zawsze w pierwszej kolejności udajemy się tam, gdzie kogoś już znamy.
Zapytaj o formę rozliczenia. Czy ty masz wystawić rachunek czy umowa o dzieło. Jako tłumacz w takiej sytuacji oczywiście nie płacisz za przejazd/nocleg itp, ale powinnaś dopytać o szczegóły techniczne - czy jedziecie razem, czy spotykacie się na miejscu itp. Jeśli to ma być luźna rozmowa, ale jednak biznesowa, to musi wiedzieć czy jesteś tłumaczem przysięgłym czy nie i ogólnie jakie masz uprawnienia w tym względzie (certyfikaty itp). Pewne ustalenia wymagają odpowiedniej podkładki.
Dopiero w przypadku jakiegoś zmieszania i konfabulacji możesz przypuszczać, że chodzi jednak o coś innego.
Zapytałabym o kwestię mojego wynagrodzenia i jeśli by mi pasowało to bym się zgodziła.
Odległość 50 km na spotkanie przy obiedzie to nie wymaga noclegu.
A gdyby wymagało bo to obiadokolacja to ustaliłabym szczegóły tego noclegu dla mnie _ osobny pokój w hotelu.
Lub możliwość powrotu do domu.
Nie rezygnowałabym bo to może mieć dalszy ciąg, kolejne spotkania i wynagrodzenie.
Zanim on się tego hiszpańskiego nauczy.
Dziękuję wam za wasze odpowiedzi. W sumie odmówiłam mu mówiąc że nie będzie mi akurat pasowało. Dziś spotkałam się z nim na lekcji i po lekcji powiedział że jakoś sobie poradzi, bo przetestował translatora google albo drugą opcją jest jakaś tłumaczka z miasta w którym odbędzie się spotkanie. Minęło około 50 minut po lekcji a on napisał że spotkanie jednam odbędzie się w niedzielę o 20. Czy jest taka możliwość że takie spotkania odbywają się w niedzielę? Niestety nie siedzę zbytnio w temacie korpo i nie wiem jak tam sprawy się mają. Do tego znów dziś zauważyłam na zajęciach że się we mnie wgapiał. Więc już sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć.
Dziękuję wam za wasze odpowiedzi. W sumie odmówiłam mu mówiąc że nie będzie mi akurat pasowało. Dziś spotkałam się z nim na lekcji i po lekcji powiedział że jakoś sobie poradzi, bo przetestował translatora google albo drugą opcją jest jakaś tłumaczka z miasta w którym odbędzie się spotkanie. Minęło około 50 minut po lekcji a on napisał że spotkanie jednam odbędzie się w niedzielę o 20. Czy jest taka możliwość że takie spotkania odbywają się w niedzielę? Niestety nie siedzę zbytnio w temacie korpo i nie wiem jak tam sprawy się mają. Do tego znów dziś zauważyłam na zajęciach że się we mnie wgapiał. Więc już sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć.
To z obiadu zrobiła się kolacja
Pytanie, po co Cię poinformował, że to będzie spotkanie w niedzielę o 20-tej, skoro odmówiłaś? Pewnie, żebyś się zadeklarowała, z jak o 20tej, to możesz być
Sciemnia gościu, potem by się okazało, że jednak klient nie dojechał... Zdystansuj się od niego, nie bądź miła, zbywaj go.
Jestem nauczycielką języka hiszpańskiego w szkole językowej. Od marca prowadzę zajęcia z pewną grupą, w tym 2 osoby to małżeństwo po 40. Ostatnio podszedł do mnie po zajęciach facet którego żona również uczęszcza na zajęcia i zapytał mi się czy nie chciałabym jechać z nim za 2 tygodnie do miasta położonego o 50 km od mojego jako tłumacz, bo on pracuje z Hiszpanami i będzie miał jakieś luźne spotkanie przy obiedzie z klientem ale się nie dogada. Twierdzi że ogólnie się po angielsku porozumiewają, ale bardziej w piśmie niż w mowie i mają blokadę żeby mówić po angielsku. Więc chciałby kogoś mieć do tłumaczenia. Czy zgodzilibyście się na takie coś, żeby jechać z obcym facetem, na dodatek żonatym 50 km ? Dodam, że czasami mam wrażenie, że ten facet podczas lekcji się często uśmiecha kiedy o coś go pytam i mam takie dziwne wrażenie, że może mu wpadłam w oko. Na dodatek wie że jestem singielką, bo kiedyś opowiedziałam o tym na zajęciach przy okazji tematu o stanie cywilnym. Powiedziałam że dam mu odpowiedź do przyszłego tygodnia, ale zastanawiam się mocno na tym.
Nie rozumiem w czym problem. Ktoś chce Cie zatrudnić na godzinę czy dwie, jako tłumacza i, w tej kategorii powinnaś to rozważać oraz ustalać szczegóły współpracy.
Jak będziesz się zachowywać profesjonalnie i nie pozwolisz na poufałość to nic nie niewłaściwego się nie stanie. Jeśli masz wątpliwości co do jego zamiarów powinnaś powiedzieć wprost, że chcesz całą sprawę omówić z jego żoną, aby nie było potem niejasności co do Twojej roli w tym spotkaniu. Przejazd 50 km z miasta do miasta to godzina jazdy na dobrą sprawę. Nie jesteś zobowiązana jechać tam razem z nim. Lepiej mieć własny środek transportu, prywatny lub publiczny, którego koszty powinnaś wliczyć do ceny usługi.
Normalni, zdrowi psychicznie ludzie potrafią uśmiechać się do innych ludzi z czystej ludzkiej sympatii. Nie ma w takim zachowaniu niczego podejrzanego.
Jeżeli uśmiech w sali lekcyjnej budzi obawy i podejrzenia, to ten świat zmierza ku zagładzie.
Jestem nauczycielką języka hiszpańskiego w szkole językowej. Od marca prowadzę zajęcia z pewną grupą, w tym 2 osoby to małżeństwo po 40. Ostatnio podszedł do mnie po zajęciach facet którego żona również uczęszcza na zajęcia i zapytał mi się czy nie chciałabym jechać z nim za 2 tygodnie do miasta położonego o 50 km od mojego jako tłumacz, bo on pracuje z Hiszpanami i będzie miał jakieś luźne spotkanie przy obiedzie z klientem ale się nie dogada. Twierdzi że ogólnie się po angielsku porozumiewają, ale bardziej w piśmie niż w mowie i mają blokadę żeby mówić po angielsku. Więc chciałby kogoś mieć do tłumaczenia. Czy zgodzilibyście się na takie coś, żeby jechać z obcym facetem, na dodatek żonatym 50 km ? Dodam, że czasami mam wrażenie, że ten facet podczas lekcji się często uśmiecha kiedy o coś go pytam i mam takie dziwne wrażenie, że może mu wpadłam w oko. Na dodatek wie że jestem singielką, bo kiedyś opowiedziałam o tym na zajęciach przy okazji tematu o stanie cywilnym. Powiedziałam że dam mu odpowiedź do przyszłego tygodnia, ale zastanawiam się mocno na tym.
Jest to oczywiście bardzo dziwne.
Czy jest taka możliwość że takie spotkania odbywają się w niedzielę?
Tak.
Do tego znów dziś zauważyłam na zajęciach że się we mnie wgapiał.
Prowadzisz zajęcia, a on jest twoim uczniem. Gdzie miał patrzeć - w sufit?
Nie rozumiem w czym problem. Ktoś chce Cie zatrudnić na godzinę czy dwie, jako tłumacza i, w tej kategorii powinnaś to rozważać oraz ustalać szczegóły współpracy.
Jak będziesz się zachowywać profesjonalnie i nie pozwolisz na poufałość to nic nie niewłaściwego się nie stanie. Jeśli masz wątpliwości co do jego zamiarów powinnaś powiedzieć wprost, że chcesz całą sprawę omówić z jego żoną, aby nie było potem niejasności co do Twojej roli w tym spotkaniu. Przejazd 50 km z miasta do miasta to godzina jazdy na dobrą sprawę. Nie jesteś zobowiązana jechać tam razem z nim. Lepiej mieć własny środek transportu, prywatny lub publiczny, którego koszty powinnaś wliczyć do ceny usługi.Normalni, zdrowi psychicznie ludzie potrafią uśmiechać się do innych ludzi z czystej ludzkiej sympatii. Nie ma w takim zachowaniu niczego podejrzanego.
Jeżeli uśmiech w sali lekcyjnej budzi obawy i podejrzenia, to ten świat zmierza ku zagładzie.
Dokładnie.
Wszystko pójdzie gładko, jeśli zachowasz profesjonalne zachowanie i powstrzymasz się od wkradania się poufałości. Jeśli masz wątpliwości co do jego intencji, powinnaś powiedzieć wprost, że chcesz omówić całą sprawę z jego żoną, aby nie było niejasności co do twojej roli w tym spotkaniu. Aby być uczciwym, przejechanie pięćdziesięciu kilometrów między miastami zajmuje godzinę. Podróż z nim tam nie jest obowiązkowa. Opłata za usługę powinna pokryć koszt preferowanego przez ciebie środka transportu, czy to prywatnego, czy publicznego.