Spotykamy się miesiąc. Praktycznie codziennie każdą wolną chwilę. Wszystko się układa dobrze, mamy podobne wartości, dobrze się dogadujemy. Odwiedzamy się, chodzimy na randki. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Komunikacja jest dobra. Któregoś razu sam nie wiem czemu wyznaję jej miłość. Ona jest zaskoczona i nie wie jak się zachować, mówi że dla niej to za wcześnie. Jestem dosyć wrażliwą osobą i mnie to rani. Sam nie wiem dlaczego to powiedziałem chyba z braku lepszego określenia, bo jeśli chodzi o pełne znaczenie tego słowa to nie byłbym w stanie tego powiedzieć całkiem szczerze. Czuję się z tym żałośnie, jakbym próbował nią manipulować. Chciałem bliskości a poczułem, że się od niej oddalam. W swojej głowie czuję, że ją straciłem. Spotykamy się znowu i oboje chcemy to kontynuować. Tylko ja czuję, że się na nią zamykam, dystansuję się. Gdy ją całuję to nic nie czuję. Nie jest tak samo jak wcześniej. Jestem wkurwiony na to że wszystko popsułem i nie wiem jak to naprawić i czy w ogóle da się to naprawić. Co o tym myślicie? Czy powinienem poczekać aż emocje miną? Czy takie coś przekreśla dalsze szanse? Zachowałem się jak baran.
Jakby mi ktoś po miesiącu wyskoczył z czymś takim, to bym pomyślała, że jest niedojrzały, niestabilny i nie umie ogarnąć własnych emocji. Wielka czerwona flaga. No i wiałabym w podskokach, jednak miesiąc na takie wyznania to duuuzo za wcześnie imo. Chyba, że jest się nastolatkami.
3 2024-08-05 17:24:01 Ostatnio edytowany przez wieka (2024-08-05 17:24:47)
Spotykamy się miesiąc. Praktycznie codziennie każdą wolną chwilę. Wszystko się układa dobrze, mamy podobne wartości, dobrze się dogadujemy. Odwiedzamy się, chodzimy na randki. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Komunikacja jest dobra. Któregoś razu sam nie wiem czemu wyznaję jej miłość. Ona jest zaskoczona i nie wie jak się zachować, mówi że dla niej to za wcześnie. Jestem dosyć wrażliwą osobą i mnie to rani. Sam nie wiem dlaczego to powiedziałem chyba z braku lepszego określenia, bo jeśli chodzi o pełne znaczenie tego słowa to nie byłbym w stanie tego powiedzieć całkiem szczerze. Czuję się z tym żałośnie, jakbym próbował nią manipulować. Chciałem bliskości a poczułem, że się od niej oddalam. W swojej głowie czuję, że ją straciłem. Spotykamy się znowu i oboje chcemy to kontynuować. Tylko ja czuję, że się na nią zamykam, dystansuję się. Gdy ją całuję to nic nie czuję. Nie jest tak samo jak wcześniej. Jestem wkurwiony na to że wszystko popsułem i nie wiem jak to naprawić i czy w ogóle da się to naprawić. Co o tym myślicie? Czy powinienem poczekać aż emocje miną? Czy takie coś przekreśla dalsze szanse? Zachowałem się jak baran.
Powiedz jej, że wyskoczyłeś z tą miłością, źle się z tym czujesz, bo tak naprawdę bardziej to oznaczało zauroczenie.
Myślę, że jak wyjaśnicie sobie, poczujesz się lepiej, bo teraz masz widać jakąś blokadę.
Pamiętaj, żeby nie nadużywać słowa miłość, bo to się wie, bez mówienia, czyny się bardziej liczą niż słowa.
Niektorzy potrzebuja czasu na milosc proste.
W mojej opinii to wcale nie jest za wcześnie.Jeśli miesiąc były intensywne kontakty to jest oczywiste że można się zakochać.
Mąż też wyznał mi miłość po miesiącu (ja mu odpowiedziałam że ja też) i jesteśmy razem już 15 lat. Z tego co pamiętam, poprzedni faceci też wyznawali po około miesiącu.
Nie lubię określeń "za szybko". A ile jest dobrze? 3,5 miesiąca? 2 lata i 2 tygodnie?
Powiedziałeś tak, bo tak czułeś i niestety mam złe wieści - jeśli ona się zdystansowała, to nic z tego nie będzie.
Spotykamy się miesiąc. Praktycznie codziennie każdą wolną chwilę. Wszystko się układa dobrze, mamy podobne wartości, dobrze się dogadujemy. Odwiedzamy się, chodzimy na randki. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Komunikacja jest dobra. Któregoś razu sam nie wiem czemu wyznaję jej miłość. Ona jest zaskoczona i nie wie jak się zachować, mówi że dla niej to za wcześnie. Jestem dosyć wrażliwą osobą i mnie to rani. Sam nie wiem dlaczego to powiedziałem chyba z braku lepszego określenia, bo jeśli chodzi o pełne znaczenie tego słowa to nie byłbym w stanie tego powiedzieć całkiem szczerze. Czuję się z tym żałośnie, jakbym próbował nią manipulować. Chciałem bliskości a poczułem, że się od niej oddalam. W swojej głowie czuję, że ją straciłem. Spotykamy się znowu i oboje chcemy to kontynuować. Tylko ja czuję, że się na nią zamykam, dystansuję się. Gdy ją całuję to nic nie czuję. Nie jest tak samo jak wcześniej. Jestem wkurwiony na to że wszystko popsułem i nie wiem jak to naprawić i czy w ogóle da się to naprawić. Co o tym myślicie? Czy powinienem poczekać aż emocje miną? Czy takie coś przekreśla dalsze szanse? Zachowałem się jak baran.
Cały problem jest w Twojej głowie bo nie potrafisz sobie poradzić z brakiem całkowitej i bezkrytycznej akceptacji.
Dziewczyna zachowała się normalnie, powiedziała co myśli i nadal daje szansę tej relacji. To nie ona Cie rani, to Ty sam siebie ranisz. Nie musisz tego robić.
Nie ma niczego złego w fakcie, że zakochałeś się szybciej w niej niż ona w Tobie. Tak bywa po prostu, że ktoś bardziej i szybciej się zakocha.
Czy to czyni Cię mniej wartościowym w tej relacji? Absolutnie nie.
Nadal jesteś tym samym, wartościowym chłopcem co przed wyznaniem uczuć.
Jeśli cokolwiek musisz "naprawić" to zmień myślenie o tym co się stało. Kochać to nie wstyd.
W mojej opinii to wcale nie jest za wcześnie.Jeśli miesiąc były intensywne kontakty to jest oczywiste że można się zakochać.
Mąż też wyznał mi miłość po miesiącu (ja mu odpowiedziałam że ja też) i jesteśmy razem już 15 lat. Z tego co pamiętam, poprzedni faceci też wyznawali po około miesiącu.
Nie lubię określeń "za szybko". A ile jest dobrze? 3,5 miesiąca? 2 lata i 2 tygodnie?
Powiedziałeś tak, bo tak czułeś i niestety mam złe wieści - jeśli ona się zdystansowała, to nic z tego nie będzie.
Prędzej zauroczyć.
Tak z pół roku jest optymalnie. Min trzy miesiące.
Po miesiącu to ledwo człowieka znasz, skąd możesz wiedzieć, czy faktycznie go kochasz a nie tylko mocno cię zauroczył. Kocha się nie tylko za zalety ale też trzeba znac i akceptować wszystkie jego wady które cię denerwują. Dla mnie ludzie którzy wyznają miłość szybko są troche niepoważni. Albo nie wiedzą o czym mówią albo może za bardzo dają się ponosić silnym emocjom.
Wam akurat pyklo i się udało ale ile jest takich par co się później okazuje, że tak jak szybko przyszło, tak szybko poszło. Albo są totalnie niekompatybilni i później jest kwas, bo wyznali komuś miłość i się wkręcił.
Jesli dziewczyna daje Wam dalej szanse, to jest ok. Powiedz jej ze za szybko z tym wyskoczyles, ale naprawde ja lubisz, i chcesz zeby dalej sie Wasz zwiazek rozwijal. Obroc wszystko troche w zart . Jesli laska nie zwiala po takim wyznaniu to jest dobrze.
Co o tym myślicie? Czy powinienem poczekać aż emocje miną? Czy takie coś przekreśla dalsze szanse? Zachowałem się jak baran.
Czyli skłamałeś co do tej "miłości", więc nie ma się co dziwić, że wiele do niej nie czujesz.
No pokazałeś słabość. Ale nie ma się co przejmować i tak by wyszło.
11 2024-08-06 08:59:51 Ostatnio edytowany przez madoja (2024-08-06 09:35:33)
madoja napisał/a:W mojej opinii to wcale nie jest za wcześnie.Jeśli miesiąc były intensywne kontakty to jest oczywiste że można się zakochać.
Mąż też wyznał mi miłość po miesiącu (ja mu odpowiedziałam że ja też) i jesteśmy razem już 15 lat. Z tego co pamiętam, poprzedni faceci też wyznawali po około miesiącu.
Nie lubię określeń "za szybko". A ile jest dobrze? 3,5 miesiąca? 2 lata i 2 tygodnie?
Powiedziałeś tak, bo tak czułeś i niestety mam złe wieści - jeśli ona się zdystansowała, to nic z tego nie będzie.Prędzej zauroczyć.
Tak z pół roku jest optymalnie. Min trzy miesiące.
Po miesiącu to ledwo człowieka znasz, skąd możesz wiedzieć, czy faktycznie go kochasz a nie tylko mocno cię zauroczył. Kocha się nie tylko za zalety ale też trzeba znac i akceptować wszystkie jego wady które cię denerwują. Dla mnie ludzie którzy wyznają miłość szybko są troche niepoważni. Albo nie wiedzą o czym mówią albo może za bardzo dają się ponosić silnym emocjom.
Wam akurat pyklo i się udało ale ile jest takich par co się później okazuje, że tak jak szybko przyszło, tak szybko poszło. Albo są totalnie niekompatybilni i później jest kwas, bo wyznali komuś miłość i się wkręcił.
A widzisz, ja podchodzę inaczej. Gdybym miała czekać pół roku na takie wyznanie to uznałabym że facet jest niepoważny. Po takim czasie już się ze sobą sypia, czasami nawet mieszka razem lub pomieszkuje, a nadal nie byłoby "kocham cię"? Dawałabym facetowi dupy i prała jego gacie, a on mnie nie kocha?
Dziwnie się zrobiło na świecie, że wymienia się z kimś płyny ustrojowe i ryzykuje ciążę, ale na słowo "kocham " jest broń Boże za szybko.
Ja nie podchodzę do tego tak patetycznie, że "kocham" można powiedzieć tylko raz w życiu albo gdy się zjadło z kimś beczkę soli.
Nie uważam że Twoja definicja miłości jest właściwsza niż moja.
Dla mnie miłością jest właśnie to szaleństwo, porywy serca, gdy się wciąż o kimś myśli i pisze się jego imię na karteczce. To o tej miłości powstawały najważniejsze dzieła literackie i najpiękniejsze piosenki czy filmy.
Natomiast po kilku latach to jest inny rodzaj miłości i w mojej opinii powinien mieć inna nazwę.
Jak widać, ludzie są różni i ja z cała pewnością nie zdystansowałabym się po wyznaniu miłości po miesiącu, bo według mnie to odpowiedni czas.
No ale ja mam romantyczne podejście
Np. uważam że na pierwszej randce musi być pocałunek, jeśli ludzie się sobie podobają (nie mylić z seksem, bo akurat z seksem uważam że powinno się poczekać). Czasami czytałam że dziewczyny pisały że pocałunek dopiero po miesiącu czy dwóch. Dla mnie to kosmos. Uznałabym że facet jest gejem.
12 2024-08-06 12:16:35 Ostatnio edytowany przez Halina3.1 (2024-08-06 12:17:27)
Halina3.1 napisał/a:madoja napisał/a:W mojej opinii to wcale nie jest za wcześnie.Jeśli miesiąc były intensywne kontakty to jest oczywiste że można się zakochać.
Mąż też wyznał mi miłość po miesiącu (ja mu odpowiedziałam że ja też) i jesteśmy razem już 15 lat. Z tego co pamiętam, poprzedni faceci też wyznawali po około miesiącu.
Nie lubię określeń "za szybko". A ile jest dobrze? 3,5 miesiąca? 2 lata i 2 tygodnie?
Powiedziałeś tak, bo tak czułeś i niestety mam złe wieści - jeśli ona się zdystansowała, to nic z tego nie będzie.Prędzej zauroczyć.
Tak z pół roku jest optymalnie. Min trzy miesiące.
Po miesiącu to ledwo człowieka znasz, skąd możesz wiedzieć, czy faktycznie go kochasz a nie tylko mocno cię zauroczył. Kocha się nie tylko za zalety ale też trzeba znac i akceptować wszystkie jego wady które cię denerwują. Dla mnie ludzie którzy wyznają miłość szybko są troche niepoważni. Albo nie wiedzą o czym mówią albo może za bardzo dają się ponosić silnym emocjom.
Wam akurat pyklo i się udało ale ile jest takich par co się później okazuje, że tak jak szybko przyszło, tak szybko poszło. Albo są totalnie niekompatybilni i później jest kwas, bo wyznali komuś miłość i się wkręcił.A widzisz, ja podchodzę inaczej. Gdybym miała czekać pół roku na takie wyznanie to uznałabym że facet jest niepoważny. Po takim czasie już się ze sobą sypia, czasami nawet mieszka razem lub pomieszkuje, a nadal nie byłoby "kocham cię"? Dawałabym facetowi dupy i prała jego gacie, a on mnie nie kocha?
Dziwnie się zrobiło na świecie, że wymienia się z kimś płyny ustrojowe i ryzykuje ciążę, ale na słowo "kocham " jest broń Boże za szybko.Ja nie podchodzę do tego tak patetycznie, że "kocham" można powiedzieć tylko raz w życiu albo gdy się zjadło z kimś beczkę soli.
Nie uważam że Twoja definicja miłości jest właściwsza niż moja.
Dla mnie miłością jest właśnie to szaleństwo, porywy serca, gdy się wciąż o kimś myśli i pisze się jego imię na karteczce. To o tej miłości powstawały najważniejsze dzieła literackie i najpiękniejsze piosenki czy filmy.
Natomiast po kilku latach to jest inny rodzaj miłości i w mojej opinii powinien mieć inna nazwę.Jak widać, ludzie są różni i ja z cała pewnością nie zdystansowałabym się po wyznaniu miłości po miesiącu, bo według mnie to odpowiedni czas.
No ale ja mam romantyczne podejście
Np. uważam że na pierwszej randce musi być pocałunek, jeśli ludzie się sobie podobają (nie mylić z seksem, bo akurat z seksem uważam że powinno się poczekać). Czasami czytałam że dziewczyny pisały że pocałunek dopiero po miesiącu czy dwóch. Dla mnie to kosmos. Uznałabym że facet jest gejem.
Mamy zupelnie inne podejscie.
Ja nie daje dupy, uprawiam seks z osoba na ktorej mi zalezy i sie z ta osoba spotykam. Nie piore czyichs gaci, ale gdybym robila akurat pranie i ta osoba bylaby u mnie, to bym sie spytala czy tez potrzebuje cos uprac, bo jednak mi na niej zalezy a wiec tez na tym zeby chodzila u czystych ciuchach. Tego samego oczekuje w druga strone. Nie rozumiem, czyli narzucasz sobie szlone tempo, po miesiacu ma byc kocham cie, bo inaczej robisz za darmowa praczke i dupodajke ale jak ci facet powie kocham cie, to juz wporzasiu? No chyba nie. Jak masz do siebie takie podejscie to imo kiepsko, ja tego podejscia nie ogarniam. I tez nie zamieszkalabym z kims po pol roku, zawsze czekalam min rok.
Dla mnie seks to nie jest jakies nie wiadomo jakie tabu, owszem musze kogos dosc dobrze poznac i musi mi odpowiadac intelektualnie, zajmowalo to zawssze conajmniej kilka tygodni ale do wymiany plynow ustrojowych nie potrzebuje slow "kocham cie" tylko pakietu porobionych badan, ze nie dostane weneryka. Przed ciaza jest tyle zabezpieczen, ze nawet malpa by ogarnela, badzmy powazni.
Jak na osobe ktora nie podchodzi patetycznie, to wysmazylas bardzo patetyczny post lol Albo moze egzaltowany to lepsze okreslenie. Masz bardzo egzaltowane podejscie do zakochania, ja mam bardziej przyziemne. Wichry i porywy serca to dla mnie brzmi jak jakwiekszy koszmar. Dziel literackich na podstawie romantyzmu i rzewnych piosenek szczerze nieznosze xd
Tez nie podchodze do tego tak, ze kocham mozna powiedziec raz ale podchodze do tego tak, ze trzeba byc pewnym i odrozniac poczatkowe zauroczenie i motylki w brzuchu od faktycznego zakochania. Ja wlasciwie to chyba wole ta milosc po kilku latach, taka bardziej dojrzala i stabilna.
Faktycznie masz bardzo romantyczne podejscie i jak u ciebie sie sprawdza, to spoko. Ale dziewczyna autora watku chyba nie jest az taka romantyczna.
13 2024-08-06 15:41:41 Ostatnio edytowany przez problematyczny ben (2024-08-06 15:50:44)
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Gdybym skłamał to nie przejmowałbym się tym aż tak bardzo. A mną telepie przez ostatnie dni. Gówno wiecie o tym jak to jest kogoś kochać. Nie do końca rozumiem na czym polegała słabość ale czuję że coś w tym jest. Ogólnie ten pierwszy post niedokładnie opisał o co mi chodzi. Dlaczego mnie to w ogóle boli. Wcześniej każdy dzień był wesoły bo wiedziałem, że ją zobaczę. A teraz nie mogę się zebrać i czuję jakąś blokadę przed angażowaniem się dalej. Jakby czar prysł. Nie jest tak samo. Sam sobie strzeliłem w kolano. Nie zależało mi na seksie. Chciałem być kochany. Czy to minie? Mam ochotę coś rozjebać albo siebie. Wszędzie dookoła tępę dziwki co nie mogą się oderwać od telefonu a jak poznałem kogoś wartościowego to to zjebałem. O co chodzi w tym zjebanym życiu. I co ona może o tym myśleć? To jest dobra dziewczyna i jej też zależy.
14 2024-08-06 18:38:10 Ostatnio edytowany przez madoja (2024-08-06 18:39:04)
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Gdybym skłamał to nie przejmowałbym się tym aż tak bardzo. A mną telepie przez ostatnie dni. Gówno wiecie o tym jak to jest kogoś kochać. Nie do końca rozumiem na czym polegała słabość ale czuję że coś w tym jest. Ogólnie ten pierwszy post niedokładnie opisał o co mi chodzi. Dlaczego mnie to w ogóle boli. Wcześniej każdy dzień był wesoły bo wiedziałem, że ją zobaczę. A teraz nie mogę się zebrać i czuję jakąś blokadę przed angażowaniem się dalej. Jakby czar prysł. Nie jest tak samo. Sam sobie strzeliłem w kolano. Nie zależało mi na seksie. Chciałem być kochany. Czy to minie? Mam ochotę coś rozjebać albo siebie. Wszędzie dookoła tępę dziwki co nie mogą się oderwać od telefonu a jak poznałem kogoś wartościowego to to zjebałem. O co chodzi w tym zjebanym życiu. I co ona może o tym myśleć? To jest dobra dziewczyna i jej też zależy.
Powtórzę: w mojej opinii nie powiedziałeś za szybko! A nawet jeśli ona uważa inaczej, to pomyśl proszę: czy gdyby jej na Tobie bardzo zależało, byłbyś wg niej super kandydatem na chłopaka, może męża, to ochłodziłaby kontakty po takim wyznaniu?
Nie.
Powiedziałaby ewentualnie że jest jej miło, ale to trochę za wcześnie i ona jeszcze tego nie czuje.
A wewnątrz byłaby szczęśliwa. I na pewno chciałaby kontynuować.
No sam pomyśl - czy Ty nie byłbyś szczęśliwy, gdyby obiekt Twoich marzeń powiedział że Cię kocha? Nawet gdybyś sam jeszcze tego nie czuł?
Piszę to, bo nie chcę żebyś czuł się źle przez to co zrobiłeś. Powiedziałeś co czujesz, byłeś szczery z nią i sam ze sobą. Niczego nie zjebałeś.
Ja pamiętam że też ochłodziłam kontakty z facetem który szybko mówił o uczuciach, ale tylko dlatego, że jednak nie zależało mi na nim za bardzo a nie chciałam żeby robiło się poważniej. Pomyśl o tym. Bo moim zdaniem zbyt ją idealizujesz.
Jak najbardziej zgadam sie z madoja.
Nie odpowiadasz za jej uczucia czy odczucia.
Odpowiadasz tylko za to co sam czujesz, a skoro czujesz ze ja kochasz, to miałeś prawo to powiedzieć.
Pamiętam inna wypowiedzieć madoja że faceci maja naprawdę przejebana, bo jako inicjatorzy pewnych przemian w relacji, nigdy nie wiedza czy trafia na kobieta taka jak madoja czy taka jak Halina.
(chyba z Ela była to wymiana zdań)
Jak najbardziej zgadam sie z madoja.
Nie odpowiadasz za jej uczucia czy odczucia.
Odpowiadasz tylko za to co sam czujesz, a skoro czujesz ze ja kochasz, to miałeś prawo to powiedzieć.Pamiętam inna wypowiedzieć madoja że faceci maja naprawdę przejebana, bo jako inicjatorzy pewnych przemian w relacji, nigdy nie wiedza czy trafia na kobieta taka jak madoja czy taka jak Halina.
(chyba z Ela była to wymiana zdań)
Wlasnie po to jest okres randkowania zeby sie dowiedziec z jaka osoba masz doczynienia. Bo jak nie jestes w stanie stwierdzic jakie ta osoba ma podejscie i jak prawdopodobnie zareaguje, to znaczy, ze gowno o niej wiesz i na pewno to nie jest moment na wielkie wyznania, tylko na dalsze poznawanie sie. No ale to trzeba ruszyc glowa a nie tylko dawac sie ponosic wichrom namietnoscie xddd
Jak najbardziej zgadam sie z madoja.
Nie odpowiadasz za jej uczucia czy odczucia.
Odpowiadasz tylko za to co sam czujesz, a skoro czujesz ze ja kochasz, to miałeś prawo to powiedzieć.Pamiętam inna wypowiedzieć madoja że faceci maja naprawdę przejebana, bo jako inicjatorzy pewnych przemian w relacji, nigdy nie wiedza czy trafia na kobieta taka jak madoja czy taka jak Halina.
(chyba z Ela była to wymiana zdań)
Tak, pamiętam.
To były rozmowy chyba właśnie o pocałunkach na pierwszym spotkaniu.
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Gdybym skłamał to nie przejmowałbym się tym aż tak bardzo. A mną telepie przez ostatnie dni. Gówno wiecie o tym jak to jest kogoś kochać. Nie do końca rozumiem na czym polegała słabość ale czuję że coś w tym jest. Ogólnie ten pierwszy post niedokładnie opisał o co mi chodzi. Dlaczego mnie to w ogóle boli. Wcześniej każdy dzień był wesoły bo wiedziałem, że ją zobaczę. A teraz nie mogę się zebrać i czuję jakąś blokadę przed angażowaniem się dalej. Jakby czar prysł. Nie jest tak samo. Sam sobie strzeliłem w kolano. Nie zależało mi na seksie. Chciałem być kochany. Czy to minie? Mam ochotę coś rozjebać albo siebie. Wszędzie dookoła tępę dziwki co nie mogą się oderwać od telefonu a jak poznałem kogoś wartościowego to to zjebałem. O co chodzi w tym zjebanym życiu. I co ona może o tym myśleć? To jest dobra dziewczyna i jej też zależy.
Ten post sugeruje, że trollujesz lub
potrzebujesz pomocy psychiatryczno - psychologicznej.
problematyczny ben napisał/a:Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Gdybym skłamał to nie przejmowałbym się tym aż tak bardzo. A mną telepie przez ostatnie dni. Gówno wiecie o tym jak to jest kogoś kochać. Nie do końca rozumiem na czym polegała słabość ale czuję że coś w tym jest. Ogólnie ten pierwszy post niedokładnie opisał o co mi chodzi. Dlaczego mnie to w ogóle boli. Wcześniej każdy dzień był wesoły bo wiedziałem, że ją zobaczę. A teraz nie mogę się zebrać i czuję jakąś blokadę przed angażowaniem się dalej. Jakby czar prysł. Nie jest tak samo. Sam sobie strzeliłem w kolano. Nie zależało mi na seksie. Chciałem być kochany. Czy to minie? Mam ochotę coś rozjebać albo siebie. Wszędzie dookoła tępę dziwki co nie mogą się oderwać od telefonu a jak poznałem kogoś wartościowego to to zjebałem. O co chodzi w tym zjebanym życiu. I co ona może o tym myśleć? To jest dobra dziewczyna i jej też zależy.
Ten post sugeruje, że trollujesz lub
potrzebujesz pomocy psychiatryczno - psychologicznej.
Obstawiam to drugie.
Jak tej lasce wyznawal milosc w takim stylu jak napisal ten post, to nie dziwota, ze laska zwiala. Domyslila sie, ze albo koles zaburzony albo pato-mietek spod monopola.
problematyczny ben napisał/a:Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Gdybym skłamał to nie przejmowałbym się tym aż tak bardzo. A mną telepie przez ostatnie dni. Gówno wiecie o tym jak to jest kogoś kochać. Nie do końca rozumiem na czym polegała słabość ale czuję że coś w tym jest. Ogólnie ten pierwszy post niedokładnie opisał o co mi chodzi. Dlaczego mnie to w ogóle boli. Wcześniej każdy dzień był wesoły bo wiedziałem, że ją zobaczę. A teraz nie mogę się zebrać i czuję jakąś blokadę przed angażowaniem się dalej. Jakby czar prysł. Nie jest tak samo. Sam sobie strzeliłem w kolano. Nie zależało mi na seksie. Chciałem być kochany. Czy to minie? Mam ochotę coś rozjebać albo siebie. Wszędzie dookoła tępę dziwki co nie mogą się oderwać od telefonu a jak poznałem kogoś wartościowego to to zjebałem. O co chodzi w tym zjebanym życiu. I co ona może o tym myśleć? To jest dobra dziewczyna i jej też zależy.
Powtórzę: w mojej opinii nie powiedziałeś za szybko! A nawet jeśli ona uważa inaczej, to pomyśl proszę: czy gdyby jej na Tobie bardzo zależało, byłbyś wg niej super kandydatem na chłopaka, może męża, to ochłodziłaby kontakty po takim wyznaniu?
Nie.
Powiedziałaby ewentualnie że jest jej miło, ale to trochę za wcześnie i ona jeszcze tego nie czuje.
A wewnątrz byłaby szczęśliwa. I na pewno chciałaby kontynuować.
No sam pomyśl - czy Ty nie byłbyś szczęśliwy, gdyby obiekt Twoich marzeń powiedział że Cię kocha? Nawet gdybyś sam jeszcze tego nie czuł?Piszę to, bo nie chcę żebyś czuł się źle przez to co zrobiłeś. Powiedziałeś co czujesz, byłeś szczery z nią i sam ze sobą. Niczego nie zjebałeś.
Ja pamiętam że też ochłodziłam kontakty z facetem który szybko mówił o uczuciach, ale tylko dlatego, że jednak nie zależało mi na nim za bardzo a nie chciałam żeby robiło się poważniej. Pomyśl o tym. Bo moim zdaniem zbyt ją idealizujesz.
Pomogła mi ta wiadomość. W poprzednich wpisach może tego nie zaznaczyłem dokładnie ale ona nie ochłodziła w żaden sposób kontaktu. Stało się wręcz przeciwnie. I powiedziała dokładnie to co napisałaś. Nie mogłem sobie poradzić z własnymi uczuciami odrzucenia, które tak na prawdę odrzuceniem nie było. I to ja przez to odczuwałem w stosunku do niej dystans. Ale ona w gruncie rzeczy mnie nie odrzuciła tylko szczerze powiedziała co czuje i w sumie to wolę tę szczerość od udawania. Moja reakcja chyba wynikła z innych przeżyć niezwiązanych z nią.
Wiem wcześniejszy wpis był dosyć mocno nacechowany emocjonalnie ale jakoś nie miałem siły zbierać tego w sensowną wypowiedź, chciałem to wyrzucić z siebie w surowej wersji - piękno internetu. Dziękuję wszystkim za odpowiedzi.
wieka napisał/a:problematyczny ben napisał/a:Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Gdybym skłamał to nie przejmowałbym się tym aż tak bardzo. A mną telepie przez ostatnie dni. Gówno wiecie o tym jak to jest kogoś kochać. Nie do końca rozumiem na czym polegała słabość ale czuję że coś w tym jest. Ogólnie ten pierwszy post niedokładnie opisał o co mi chodzi. Dlaczego mnie to w ogóle boli. Wcześniej każdy dzień był wesoły bo wiedziałem, że ją zobaczę. A teraz nie mogę się zebrać i czuję jakąś blokadę przed angażowaniem się dalej. Jakby czar prysł. Nie jest tak samo. Sam sobie strzeliłem w kolano. Nie zależało mi na seksie. Chciałem być kochany. Czy to minie? Mam ochotę coś rozjebać albo siebie. Wszędzie dookoła tępę dziwki co nie mogą się oderwać od telefonu a jak poznałem kogoś wartościowego to to zjebałem. O co chodzi w tym zjebanym życiu. I co ona może o tym myśleć? To jest dobra dziewczyna i jej też zależy.
Ten post sugeruje, że trollujesz lub
potrzebujesz pomocy psychiatryczno - psychologicznej.Obstawiam to drugie.
Jak tej lasce wyznawal milosc w takim stylu jak napisal ten post, to nie dziwota, ze laska zwiala. Domyslila sie, ze albo koles zaburzony albo pato-mietek spod monopola.
Zdecydowanie to drugie.
Pomogła mi ta wiadomość. W poprzednich wpisach może tego nie zaznaczyłem dokładnie ale ona nie ochłodziła w żaden sposób kontaktu. Stało się wręcz przeciwnie. I powiedziała dokładnie to co napisałaś. Nie mogłem sobie poradzić z własnymi uczuciami odrzucenia, które tak na prawdę odrzuceniem nie było. I to ja przez to odczuwałem w stosunku do niej dystans. Ale ona w gruncie rzeczy mnie nie odrzuciła tylko szczerze powiedziała co czuje i w sumie to wolę tę szczerość od udawania. Moja reakcja chyba wynikła z innych przeżyć niezwiązanych z nią.
To ja już nic nie rozumiem. Wszyscy tu zrozumieliśmy, że ona się zdystansowała, a Ty piszesz że wręcz odwrotnie.
WTF?
Chodzi o to, że czujesz się żałośnie, bo powiedziałeś że ją kochasz, a ona nie odpowiedziała tym samym?
Jeśli tak, a niczego nie zmieniła w swoim stosunku do Ciebie, to po prostu poczekaj. W końcu to powie.
Chciałam podbić temat i zapytać panów. Ale Panie też. Co jeśli mężczyzna wyznaje miłość po miesiącu. Czy można takie wyznanie potraktować poważnie ?
Chciałam podbić temat i zapytać panów. Ale Panie też. Co jeśli mężczyzna wyznaje miłość po miesiącu. Czy można takie wyznanie potraktować poważnie ?
Tylko w przypadku gdybyście ten miesiąc spędzili razem 24/24h prawie
Gdzie byłaby prawdziwa intymność, poznalibyście się od naprawdę "wstydliwych stron". Raczej prawie niemożliwe w tak krótkim okresie.
W innym przypadku to po prostu słowo wypowiedziane pod wpływem silnych emocji. Tak samo ulotne.
Pamiętaj, żeby nie nadużywać słowa miłość, bo to się wie, bez mówienia, czyny się bardziej liczą niż słowa.
Oj, to zależy którym "językiem" miłości dana osoba mówi.
Dla jednego słowa są najważniejsze, nimi wyraża swoje uczucia i jeśli nie będzie 10x dziennie mówić "kocham cię" to będzie bać się, ze druga strona pomyśli sobie że on nie kocha (przykład - mój mąż).
Dla innego najważniejsze są czyny i nie potrzebuje słów. Bo "słowa to tylko słowa" które łatwo rzucić na wiatr a bardziej liczy się to co niewerbalne, bo miłość można pokazywać na milion sposobów (przykład - ja)
Do autora - najlepiej będzie jak po prostu szczerze pogadacie i sobie wyjaśnicie swoje uczucia i podejście. Bo komunikacja to absolutna podstawa i jeżeli faktycznie u Was rozwinie się to w związek to czeka Was jeszcze mnóstwo nieporozumień.
wieka napisał/a:Pamiętaj, żeby nie nadużywać słowa miłość, bo to się wie, bez mówienia, czyny się bardziej liczą niż słowa.
Oj, to zależy którym "językiem" miłości dana osoba mówi.
Dla jednego słowa są najważniejsze, nimi wyraża swoje uczucia i jeśli nie będzie 10x dziennie mówić "kocham cię" to będzie bać się, ze druga strona pomyśli sobie że on nie kocha (przykład - mój mąż).
Dla innego najważniejsze są czyny i nie potrzebuje słów. Bo "słowa to tylko słowa" które łatwo rzucić na wiatr a bardziej liczy się to co niewerbalne, bo miłość można pokazywać na milion sposobów (przykład - ja)Do autora - najlepiej będzie jak po prostu szczerze pogadacie i sobie wyjaśnicie swoje uczucia i podejście. Bo komunikacja to absolutna podstawa i jeżeli faktycznie u Was rozwinie się to w związek to czeka Was jeszcze mnóstwo nieporozumień.
Być może mąż uważa, że oczekujesz 10x dziennie, skoro nie wyprowadzasz go z błędu
Choć pewnie sam ma taką potrzebę, chce słyszeć Twoje potwierdzenie i tu jest pies pogrzebany ![]()
Być może mąż uważa, że oczekujesz 10x dziennie, skoro nie wyprowadzasz go z błędu
Jesteśmy razem prawie 20 lat. Od samego początku mówiłam żeby przystopował i do dzisiaj to powtarzam. Ale ponieważ na względnie wczesnym etapie przeczytaliśmy książkę traktującą o różnych, właśnie, językach miłości to mieliśmy dla siebie zrozumienie i nie było nieporozumień. Tacy po prostu jesteśmy. On rozumie skąd u mnie się to bierze (mój ojciec nie mówił "kocham" ale nigdy nie miałam najmniejszej wątpliwości, że nas kocha bo właśnie widziałam tę miłość w jego czynach i w taki sposób nauczyłam się ją dostrzegać i to właśnie jest dla mnie najważniejsze - widzieć, a nie słyszeć) i dlaczego ja mówię mu rzadziej (niż on mi) "kocham cię".
28 2024-12-12 01:02:11 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-12-12 01:02:37)
Dla jednego słowa są najważniejsze, nimi wyraża swoje uczucia i jeśli nie będzie 10x dziennie mówić "kocham cię" to będzie bać się, ze druga strona pomyśli sobie że on nie kocha (przykład - mój mąż).
W moim odczuciu wartość takich bądź co bądź ważnych, ale nagminnie powtarzanych słów w pewnym momencie się dewaluuje i nie przedstawiają już takiej wartości, jak wyznanie, które słyszy się w naprawdę wyjątkowych chwilach.
Mnie by to zresztą irytowało, gdyby mój partner po dziesięć razy dziennie wyznawał mi miłość, ja ją wolę widzieć w jego zachowaniu i czynach.
Chciałam podbić temat i zapytać panów. Ale Panie też. Co jeśli mężczyzna wyznaje miłość po miesiącu. Czy można takie wyznanie potraktować poważnie ?
Tak szczerze, to takie wyznanie po miesiącu znajomości świadczy o niskiej samoświadomości. Po miesiącu można czuć zauroczenie, fascynację, pożądanie, ale na pewno nie jest to jeszcze miłość.
Według mnie można to potraktować poważnie. Moje słowa znaczyły: nie potrzebuję już szukać, znalazłem to czego chciałem, czuję że będę z Tobą szczęśliwy i będę uparcie starał się o to żeby było ci jak najlepiej, więc nie bój się otworzyć bo chcę to wszystko poznać i zaakceptować. Czułem silne emocje i dobrze ale to była deklaracja. Więc nie, nie rzucałem słów na wiatr. Minęło trochę czasu, który spędziłem na niszczeniu siebie, teraz jest trochę lepiej ale dalej się łudzę, że ona się do mnie odezwie, praktycznie codziennie myślę o niej. Wątpię, że z drugiej strony jest to samo. Ja pomimo złych wyników nie mam zamiaru się zmieniać bo w końcu trafię na odpowiednią osobę i będziemy kochać się miłością szczęśliwą, w którą, jak pisała Szymborska z korzyścią dla nich, część użytkowników tego forum nie wierzy.
Zdania są podzielone.
Natomiast czytałam że Zbigniew Lew Starowicz powołuje się na badania gdzie jednak mężczyznom łatwiej wypowiedzieć słowo kocham, mniej go to kosztuje biologicznie i mniej inwestuje w związek. Dla kobiety to duże słowo,duże znaczenie ponieważ za duże obciążenie biologiczne na niej jest aby mogła szastać słowem.
Co do moich odczuć również uważam,że to zbyt wcześnie i nieco nieprzemyślane. Natomiast napewno sama odczuwam zakochanie a z atmosfery pozostaje się nam cieszyć i zobaczymy jak pójdzie dalej.
Według mnie można to potraktować poważnie. Moje słowa znaczyły: nie potrzebuję już szukać, znalazłem to czego chciałem, czuję że będę z Tobą szczęśliwy i będę uparcie starał się o to żeby było ci jak najlepiej, więc nie bój się otworzyć bo chcę to wszystko poznać i zaakceptować. Czułem silne emocje i dobrze ale to była deklaracja. Więc nie, nie rzucałem słów na wiatr. Minęło trochę czasu, który spędziłem na niszczeniu siebie, teraz jest trochę lepiej ale dalej się łudzę, że ona się do mnie odezwie, praktycznie codziennie myślę o niej. Wątpię, że z drugiej strony jest to samo. Ja pomimo złych wyników nie mam zamiaru się zmieniać bo w końcu trafię na odpowiednią osobę i będziemy kochać się miłością szczęśliwą, w którą, jak pisała Szymborska z korzyścią dla nich, część użytkowników tego forum nie wierzy.
Czyli po pieciu miesiacach od wyznania milosci nie jestescie "juz razem"?
No nie bo ona mnie nie chciała, co więcej mogę zrobić.
No nie bo ona mnie nie chciała, co więcej mogę zrobić.
Przykro mi
Ale dziękuję za Twoje wyjaśnienie dotyczące wyznania. Jego argumentacja była podobna. Nie wiem jak będzie dalej ale mnie nie wystraszył, mimo że zadaje to pytanie to ucieszyłam się i oczywiście nie mam 15 lat żeby wierzyć,że to jedyna miłość od teraz do grobowej deski ale napewno z moejj strony też są pozytywne emocje i zakochanie.
34 2024-12-12 12:57:41 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2024-12-12 12:58:14)
Utrudniasz sobie życie.
Powiedziałeś co poczułeś i dobrze.
Ona powiedziała co czuje i też dobrze.
Oczekiwałeś wzajemności, bo bez tego dla Ciebie ta relacja traci na wartości?
Jeśli tak, to błędna strategia.
Nawoja napisał/a:Dla jednego słowa są najważniejsze, nimi wyraża swoje uczucia i jeśli nie będzie 10x dziennie mówić "kocham cię" to będzie bać się, ze druga strona pomyśli sobie że on nie kocha (przykład - mój mąż).
W moim odczuciu wartość takich bądź co bądź ważnych, ale nagminnie powtarzanych słów w pewnym momencie się dewaluuje i nie przedstawiają już takiej wartości, jak wyznanie, które słyszy się w naprawdę wyjątkowych chwilach.
Mnie by to zresztą irytowało, gdyby mój partner po dziesięć razy dziennie wyznawał mi miłość, ja ją wolę widzieć w jego zachowaniu i czynach.She19891989 napisał/a:Chciałam podbić temat i zapytać panów. Ale Panie też. Co jeśli mężczyzna wyznaje miłość po miesiącu. Czy można takie wyznanie potraktować poważnie ?
Tak szczerze, to takie wyznanie po miesiącu znajomości świadczy o niskiej samoświadomości. Po miesiącu można czuć zauroczenie, fascynację, pożądanie, ale na pewno nie jest to jeszcze miłość.
Tak szczerze, to uważam ze masz bardzo niską świadomość własnych emocji, piszesz jak ktoś racjonalny, teoretyk od tych emocji odcięty.
Można hyc samoświadomym intelektualnie, ale zablokowanym w emocjach.
36 2024-12-12 13:39:13 Ostatnio edytowany przez Legat (2024-12-12 13:41:06)
Sytuacje są tak różne, że nie ma co się doszukiwać jednego standardu. Tutaj Autor by był jeszcze bujany przez tą dziewczynę. Ale postawił sprawę jasno i się skończyło.
Tak szczerze, to uważam ze masz bardzo niską świadomość własnych emocji, piszesz jak ktoś racjonalny, teoretyk od tych emocji odcięty.
Można hyc samoświadomym intelektualnie, ale zablokowanym w emocjach.
Przeciwnie, mam wysoki, patrząc na otoczenie wydaje się, że wręcz ponadprzeciętny wgląd we własne emocje i nie jest to tylko moja opinia, ale także po konsultacjach ze specjalistami. Oczywiście masz prawo do własnej, ale warto wziąć pod uwagę, że tu mamy tylko mały wycinek czyjejś osobowości, zwłaszcza że raczej nie rozpisuję się na swój temat. Ja w każdym razie bardzo świadomie uczyłam się siebie i nazywania tego, co się ze mną dzieje. Z drugiej strony chętnie poznam Twoją argumentację, która stoi za tym zdaniem. Piszę poważnie, bo mimo wszystko trochę mnie zaciekawiłaś.
Uczenie się nazywania emocji to nie to samo co ich dopuszczenie do siebie.
Gdybyś taki proces przeszla nie dziwiłabym się, że można spontanicznie wyrazić emocje, tak jak autor, bez rozkminiania ich.
To co tu piszesz pachnie coachingiem, a nie terapeutą.
39 2024-12-12 17:43:11 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-12-12 19:22:06)
Uczenie się nazywania emocji to nie to samo co ich dopuszczenie do siebie.
Nie da się dopuścić do siebie emocji, której nie potrafi się precyzyjnie nazwać.
Gdybyś taki proces przeszla nie dziwiłabym się, że można spontanicznie wyrazić emocje, tak jak autor, bez rozkminiania ich.
To co tu piszesz pachnie coachingiem, a nie terapeutą.
Czyli jednak mylisz się. Czym innym jest bowiem spontaniczne nazywanie emocji, które pojawiają się u kogoś, kto ich do końca nie rozumie, dlatego też ma problem z ich właściwym nazywaniem, a czym innym świadomość (trzymając się wiadomego przykładu), co jest miłością, a co ledwie zauroczeniem lub po prostu pożądaniem, o czymś takim, jak głód uczuć, nawet nie wspominając. Dlatego właśnie napisałam, że to nie może być miłość, pomimo że ktoś to uczucie, którego właśnie doświadcza, nazywa w taki szumny sposób.
Bo nie wiem, jak inaczej to określić, jeśli nie świadomością (lub jej brakiem) tego, co odczuwa się na poziomie emocjonalnym?
Na zasadzie analogii można dodać, że jest mnóstwo osób, głównie niestety mężczyzn, co zresztą potwierdzają specjaliści, a co obserwuję w otoczeniu, u których występuje ogromny problem z precyzyjnym nazywaniem swoich trudnych emocji. Najczęściej wszystkie wrzucają do jednego worka z napisem "gniew" bądź "złość", pomimo że właśnie doświadczają na przykład irytacji, rozczarowania, rozżalenia czyjąś postawą lub czegoś podobnego. Trzeba mieć duży wgląd w siebie i świadomość połączoną z pewną wiedzą, aby za każdym razem, kiedy się ich doświadcza, dokładnie wiedzieć, kiedy jest to złość, a kiedy jednak (na przykład) rozczarowanie. Jest to o tyle ważne, że dzięki temu samego siebie można łatwiej zrozumieć, jak również łatwiej jest znaleźć skuteczny sposób na pozbycie się emocjonalnego balastu.
P.S.
Konsultacja terapeutyczna to nie jest to samo co proces terapii.
Z kolei z coachingiem jest mi nie po drodze. Nie przekonują mnie, a nawet irytują te ich wydumane slogany, którymi usiłują nas bombardować.
40 2025-01-05 15:32:29 Ostatnio edytowany przez Lotus (2025-01-05 15:34:13)
"Tylko w przypadku gdybyście ten miesiąc spędzili razem 24/24h prawie
Gdzie byłaby prawdziwa intymność, poznalibyście się od naprawdę "wstydliwych stron". Raczej prawie niemożliwe w tak krótkim okresie.
W innym przypadku to po prostu słowo wypowiedziane pod wpływem silnych emocji. Tak samo ulotne."
W sedno. Zgadzam się z tobą. Autor wyznał swojej wybrance miłość po miesiącu znajomości będąc dopiero na etapie przytulania się , chodzenia za rączkę i nieśmiałych pocałunków. Nie zdziwiłoby mnie to gdyby był gimnazjalistą. Zakładam jednak, że jest on dojrzałym mężczyzną i powinien mieć już w tych sprawach pewne doświadczenie. Niestety zaliczył on falstart. Przecież nie ma nawet pewności czy oni jako para przetrwają do etapu poznawania się od tych" wstydliwych stron".
A ja ci powiem, że chuja wiesz o ulotności. I nawet nie przeczytałeś wszystkiego zanim napisałeś.
42 2025-01-05 18:50:23 Ostatnio edytowany przez Istotka6 (2025-01-05 18:51:47)
Chciałam podbić temat i zapytać panów. Ale Panie też. Co jeśli mężczyzna wyznaje miłość po miesiącu. Czy można takie wyznanie potraktować poważnie ?
To zależy.... Każdy związek jest inny. Czasem po prostu jest to pie*dolnięcie i czujesz to. Czasem jest coś takiego jak porozumienie dusz. Owszem, może nie jest to jeszcze miłość a zauroczenie, ale czujesz, że to jest to. Odnoszę wrażenie, że niektórzy, oczywiście na początku związku, też nie zdają sobie sprawy, że wyznając "miłość" w słowach "kocham" tak naprawdę upraszczają myśl "zależy mi na Tobie, czuję że może nam się udać, że może to być to", dlatego wyznanie miłości bym podzieliła na dwa ![]()
Z Miśkiem wyznalismy to sobie po trzeciej randce, wtedy też podjęliśmy decyzję by wspólnie zamieszkać. Więc czwartej randki już nie było. Szalone, co? Dziś na chłodno śmiejemy się z tego, że co mieliśmy w głowie i co nam wtedy odbiło... Po prostu to czuliśmy i tyle. Dalej jesteśmy razem, zaraz już 10 lat, w większości szczęśliwych ![]()
43 2025-01-06 03:17:23 Ostatnio edytowany przez gtx102 (2025-01-06 03:39:32)
Spotykamy się miesiąc.(...)Któregoś razu sam nie wiem czemu wyznaję jej miłość. Ona jest zaskoczona i nie wie jak się zachować, mówi że dla niej to za wcześnie. Jestem dosyć wrażliwą osobą i mnie to rani. (...). Czuję się z tym żałośnie, jakbym próbował nią manipulować. Chciałem bliskości a poczułem, że się od niej oddalam. W swojej głowie czuję, że ją straciłem. (....) Co o tym myślicie? Czy powinienem poczekać aż emocje miną? Czy takie coś przekreśla dalsze szanse? Zachowałem się jak baran.
Powiem ci tak. Jesteś normalnym, szczerym i wrażliwym gościem. Nie możesz się za to obwiniać, bo tak właśnie bywa jak się w kims zakochamy i nagle, chcąc, niechcąc, to z nas dosłownie samo się to wydostanie. Logicznym dla niej było, ze twoje kocham znaczyło zakochałem się w tobie. Kobiety zazwyczaj nie zakochują sie tak szybko jak faceci i się temu dziwią jak to jest mozliwe. Stary, ja zakochiwałem się zawsze od pierwszego wejrzenia. Tak zaczęły się dwa moje wieloletnie związki.
Ok. Wymsknęło ci się. Miałem identycznie i to jeszcze wcześniej niż ty, bo chyba po 2 tygodniach i to jak miałem 32 lata. Aż się zdziwiłem, że stałem się taki szczenięcy i od razu wiedziałem, że zrobiłem to za wcześnie. Że niepotrzebnie odkryłem karty, aż sam to jej od razu powiedziałem, że źle się stało. Tylko, że w przeciwieństwie do ciebie, nie przejąłem się tym za bardzo. Szczególnie jak zobaczyłem jak ty, że ona dalej chce się ze mną spotykać, chociaż była ekstremalnie tym moim wyznaniem zdziwiona. Róznica jest tylko, taka, że ja to od razu z nią wyjaśniłem. Fakt - odkryłem się, ale co było już zrobić.
Po co się obwiniać za coś, co jest normalne ? Jak ktoś bedzie chciał z toba być, to i tak będzie. Nic nie przekreśliłeś. Ktoś musiałby być strasznie podejrzliwy jakiś, żeby uwazac coś takiego za głupie, czy infantylne. U mnie potem było tak, że już wiecej nic nie powiedziałem i minęło ze 2 tygodnie, a ona sama zaczęła się dopominać, żebym powiedział, że ja kocham. Daj na luz, bo jak się tak tym stresujesz, to pokazuje, że jesteś bardzo niepewnym siebie, a żadna czegoś takiego nie lubi. Bym powiedział po męsku. Powiedziałeś ? No i uj z tym. Po mordzie jej nie dałeś.
W uczuciach nie ma reguł i bywało tak, że z kimś się spotykałem i chodziłem dookoła tej osoby przez dłuższy czas, a bywało i tak, że już na pierwszym spotkaniu, popatrzyłem i od razu brałem za rękę, bo miałem taką ochotę i widziałem, że ta osoba bez słów, też tego pragnie. Bądź bardziej pewny siebie, nawet jak popełnisz jakąś gafę. Zawsze można obrócić coś takiego w jakiś lekki żart. Gdyby ludzie byli tacy surowi w ocenie potencjalnych partnerów jak tobie się wydaje, to by mało kto się w pary dobrał. A jeśli którejś, by coś nie spasowało, to jaki jesteś, to wiedz, że taka osoba raczej i tak by nie byla dla ciebie. I tak na dłuższą metę nie ukryjemy przed nikim jacy naprawdę jesteśmy.
ps. i jak się rozwija znajomość ?
wyjebała się na mnie ale z innego powodu
Co za gówno jak ja mam ją wyjebać ze swojej głowy??
Co za gówno jak ja mam ją wyjebać ze swojej głowy??
Kto Ci wlazl do glowy? Robak jakis to jedz do lekarza, bo Ci jeszcze mozg zacznie zjadac i uszami wyjdzie
A według mnie po miesiącu to nie jest za wcześnie i jest to w 100% normalne.