Witam dziewczyny. Nie wiem od czego zacząć. Byłam w związku 5 letnim, ale chłopak mnie traktował źle, praktycznie cały ten związek przesiedzieliśmy w domu. Zawsze prosiłam o kwiaty (wystarczyłyby mi te z pola) albo żeby gdzieś mnie zabrał a on nic i tylko pretensje do mnie, tłumacząc że jest tylko zwykłym prostym chłopakiem i dla niego te kwiaty i te wyjazdy nie są ważne. Mimo że widział jaka radość mi sprawiał nawet wyjazd z domu chociaż 5 km (to już coś). Byłam cholernie nieszczęśliwa i zerwałam. Był strasznym mamisynkiem i mama była u niego na pierwszym miejscu i o wszystkim zawsze wiedziała co u nas się dzieje w związku, też traktowała go bardzo jak dziecko, a miał 27 lat. Na zerwanie miał również wpływ to że pisał z innymi dziewczynami (proponował im spanie w jednym łóżku i wiadomo co robienie na nim).
Po pół roku spotkałam kogoś zupełnie odwrotnego. Chłopak kupuje mi kwiaty cały czas, wszędzie zabiera, ma własne mieszkanie, dba o mnie, pisze cały czas, jest ogarnięty. Dla niego nie byłoby problemem jechać do mnie (ok 50 km) żeby zobaczyć mnie tylko na godzine. Jest trochę zazdrosny i często "mnie kontroluje" ale ogólnie jest idealny. Ma wszystko to czego mi w tamtym związku brakowało.
Ale po 2 miesiącach związku doszłam do wniosku, że nic do niego nie czuje. Że nie czekam aż on do mnie przyjedzie, że nie tęsknię a kiedy się nie widzimy to oddycham z ulgą. Ma kilka wad (jak każdy) i mu ciągle je wytykam (a jak ex miał milion wad to je akceptowałam). Nie wiem co ze mną jest nie tak. Przecież takiego faceta zawsze chciałam. Czy mam poczekać aż może uczucia Sid pojawią? Czy zerwać i 'nie oszukiwać go i dawać mu nadziei'? Nie wiem co robić, od jakiegoś czasu nie mogę przez to spać.
Dodam że nowy chłopak jest bardzo spokojny i małomówny. A ex był trochę gadułą i wszędzie mógł się odnaleźć w towarzystwie.
Ja chyba naprawdę jestem głupia. Znowu nie mogę przez to spać i płacze i proszę żebym coś poczuła, bo to dobry chłopak.