Zafrapowało mnie to. Poznałam niedawno (nieromantycznie) młodego, ciekawego, inteligentnego człowieka, który otwarcie opowiada o swojej przeszłości, która okazuje się być bardzo bujna, szokująco wręcz. Jak miał 9 lat zaczął oglądać pornosy, wiadomo w jakim celu... potem szybko doszły wszelkie używki, od marihuany po twarde narkotyki, do tego oczywiście alkohol, papierosy no i kobiety i najbardziej wyuzdany seks, a na dokładkę oczywiście gry komputerowe (również na pieniądze). Trwało to ponad 14 lat, aż w końcu po ciężkich problemach zdrowotnych nawrócił się i został najwierniejszym z katolików. Zerwał ze wszystkim, żyje w celibacie, pracuje. Nie chodził nigdy na żadne terapie, AA czy tego typu rzeczy. Czy to jest możliwe, że wytrwa i ułoży sobie normalne życie? Czyżby zamienił tamte nałogi na nowy "nałóg" religijny?... Bardzo mu kibicuję, ale czy to w ogóle realne?
1 2024-03-01 19:48:59 Ostatnio edytowany przez szeptem (2024-03-01 20:39:52)
Jak to prawda to jest silny czlowiek. Rzadko.ktory wychodzi z nalogow sam bez pomocy specjalistow
Zafrapowało mnie to. Poznałam niedawno (nieromantycznie) młodego, ciekawego, inteligentnego człowieka, który otwarcie opowiada o swojej przeszłości, która okazuje się być bardzo bujna. Jak miał 9 lat zaczął oglądać pornosy, wiadomo w jakim celu... potem doszły wszelkie używki, od marihuany po twarde narkotyki, do tego oczywiście alkohol, papierosy no i najbardziej wyuzdany seks oraz oczywiście gry komputerowe. Trwało to ponad 14 lat, aż w końcu po ciężkich problemach zdrowotnych nawrócił się i został najwierniejszym z katolików. Zerwał ze wszystkim, żyje w celibacie, pracuje. Nie chodził nigdy na żadne terapie, AA cz tego typu rzeczy. Czy to jest możliwe, że wytrwa i ułoży sobie normalne życie? Bardzo mu kibicuję, ale czy to w ogóle realne?
Można przypuszczać, że u niego jeden nałóg jest zastępowany innym, przy czym mamy uzależnienia destrukcyjne i pozornie niewinne, ale wydaje się, że ów młody człowiek czego się nie dotknie, to będzie szedł w kierunku skrajności.
Zafrapowało mnie to. Poznałam niedawno (nieromantycznie) młodego, ciekawego, inteligentnego człowieka, który otwarcie opowiada o swojej przeszłości, która okazuje się być bardzo bujna, szokująco wręcz. Jak miał 9 lat zaczął oglądać pornosy, wiadomo w jakim celu... potem szybko doszły wszelkie używki, od marihuany po twarde narkotyki, do tego oczywiście alkohol, papierosy no i kobiety i najbardziej wyuzdany seks, a na dokładkę oczywiście gry komputerowe (również na pieniądze). Trwało to ponad 14 lat, aż w końcu po ciężkich problemach zdrowotnych nawrócił się i został najwierniejszym z katolików. Zerwał ze wszystkim, żyje w celibacie, pracuje. Nie chodził nigdy na żadne terapie, AA czy tego typu rzeczy. Czy to jest możliwe, że wytrwa i ułoży sobie normalne życie? Czyżby zamienił tamte nałogi na nowy "nałóg" religijny?... Bardzo mu kibicuję, ale czy to w ogóle realne?
Dopóki mu guma w gaciach nie pęknie. Chyba, paradoksalnie, jest słaby psychicznie, skoro przeskakuje z jednego w drugie oczywiście dopiero po ciężkim "bodźcu". Nie wiem, on może sobie życie układać, gorzej jeśli będzie się starać układać swojej żonie czy dzieciom gdyby je miał.
Oczywiście, że jest słaby psychicznie - inaczej nie wpakowałby się w takie bagno jak wcześniej...
Chyba że religia czy jakaś wspólnota religijna daje mu poczucie jakie dawały mu np. narkotyki. Podpytałabym się go, bo to ciekawy temat.
Popadanie w skrajności to objaw niestabilności psychicznej.
8 2024-03-01 22:51:08 Ostatnio edytowany przez szeptem (2024-03-01 22:52:50)
Zgadza się. Strach się z kimś takim związać... (mam na myśli jego ew. żonę, której ponoć intensywnie poszukuje, ale niestety - chyba jego przeszłość skutecznie wszystkie kandydatki zniechęca).
sa na grupie wierzace/religijne osoby. nie przyszloby mi do glowy, ze ktos mi wmowi nalog. gdyby to nie byl katolik, ale zyd to tez bys tak o nim pisala publicznie na forum? pokaz, chetnie to zobacze, tylko bez wykretow teraz.
sa na grupie wierzace/religijne osoby. nie przyszloby mi do glowy, ze ktos mi wmowi nalog. gdyby to nie byl katolik, ale zyd to tez bys tak o nim pisala publicznie na forum? pokaz, chetnie to zobacze, tylko bez wykretow teraz.
Ktoś tutaj usiłował wmówić Ci jakiś nałóg? W którym miejscu?
sa na grupie wierzace/religijne osoby. nie przyszloby mi do glowy, ze ktos mi wmowi nalog. gdyby to nie byl katolik, ale zyd to tez bys tak o nim pisala publicznie na forum? pokaz, chetnie to zobacze, tylko bez wykretow teraz.
Już Marks zauważył, że "Religia to opium dla ludu" i coś w tym jest. Ale nie określił, która - bo każda może się nim stać.Ten akurat facet z watku poszedł w katolicyzm, ale to obojętne, mógłby to być również judaizm, buddyzm czy płaskoziemizm. Każda z nich w nadmiarze i fanatyzmie stanowi ucieczkę i odskocznię od problemów jednostki. Jest zresztą pewien b. znany buddysta, niepijący od lat alkoholik który otwarcie mówi o tym, jak ta religia / filozofia go uratowała przed całkowitym stoczeniem się. Ja nikomu nic nie wmawiam, tylko przytaczam pewne znane fakty. Zresztą psychologia to zbadała - nałogowcy b. często wpadają z jednej zależności w inną. Nie znasz niepijących alkoholików, którzy biegają teraz maratony? Ja znam kilku. To ich nowy "nałóg" i chwała im za to.
Zresztą psychologia to zbadała - nałogowcy b. często wpadają z jednej zależności w inną. Nie znasz niepijących alkoholików, którzy biegają teraz maratony? Ja znam kilku. To ich nowy "nałóg" i chwała im za to.
To prawda. Chodzi o uruchamianie podobnych mechanizmów, przy czym - jak wcześniej wspomniałam - jedne nałogi są wprost destrukcyjne, inne nie, a przy tym uzależnić można się niemal od wszystkiego.
13 2024-03-02 09:55:02 Ostatnio edytowany przez Klaryssa (2024-03-02 09:59:22)
Zdarzają się takie przypadki i sama znam osobe, która nie pije już 10 lat bez terapii i wiem, ze się nie napije - dla niego alkohol nie istnieje ale ma inne uzależnienia tyle ze mniej szkodliwe i dla jego codzienności i dla jego zdrowia (ale tez myślę, ze do czasu). Czasami takie osoby przechodzą np. w uzaleznienie od kawy czy od jedzenia dlatego do czasu jest to mniej destrukcyjne niż np. alkohol czy narkotyki ...
Znam alkoholików, którzy zachowują trzeźwość i paradoksalnie uzależnili się od wspólnot AA.
Są osoby które są podatne na uzależnienia (ich mózg działa inaczej) i wyglada na to, ze opisywany mężczyzna uzależnil się od kościoła i religii.
Są osoby które są podatne na uzależnienia (ich mózg działa inaczej) i wyglada na to, ze opisywany mężczyzna uzależnil się od kościoła i religii.
Fałszywe wnioski.
Kościół, a bardziej wspólnota dała mu wsparcie, motywację.
Wiele osób zapomina, że spowiedź to pewnego rodzaju terapia (prawdziwa spowiedź, a nie formułki i odklepania zdrowaśki). Wcześniej nie było terapii, psychologów, to księża pełnili często taką rolę.
15 2024-03-02 10:32:07 Ostatnio edytowany przez Klaryssa (2024-03-02 10:36:17)
Farmer dlaczego moje wnioski są fałszywe a nie Twoje? znam tyle ludzi uzależnionych od kościoła i religii i niestety przez to podejrzewam, ze tak się stało i w przypadku opisywanego mezczyzny.
Poza tym oczywiście ze kościół pełnił w Polsce role społeczna i dawał wsparcie jak i poczucie przynależności/wspólnoty i robił dobra robotę (może i nadal robi ale pewnie już nie na taka skale jak kiedyś), ale to nie znaczy ze nie mamy masy uzależnionych od kościoła i religii ludzi.
Ten facet jest prawie codziennie na mszy św., poza tym uczestniczy w różnych spotkaniach na parafii, wyjazdach. Chyba wypełnia mu to cały wolny czas - co jakoś rozumiem, bo nie ma wtedy czasu na głupie pomysły.
To chłopak z mojej dalszej rodziny, którego widziałam ostatnio lata temu, jak miał 5 lat. Słyszałam czasem rozmaite opowieści o nim, ale nie myślałam, że miał aż takie przygody. Teraz przy okazji pogrzebu w rodzinie mieliśmy okazję się spotkać i porozmawiać, stąd wiem dużo. I się zdziwiłam.
Farmer dlaczego moje wnioski są fałszywe a nie Twoje? znam tyle ludzi uzależnionych od kościoła i religii i niestety przez to podejrzewam, ze tak się stało i w przypadku opisywanego mezczyzny.
Opis nie pasuje do typowego katola.
On się odnalazł we wspólnocie kościelnej.
Są osoby, które codziennie idą na siłownię, on potrzebuje wsparcia duchowego (problemy w domu za młodu?).
18 2024-03-02 16:20:57 Ostatnio edytowany przez szeptem (2024-03-02 16:24:08)
Jego ojciec zginął w głośnym swego czasu wypadku, i od wtedy zaczęły się problemy chłopaka (miał 9 lat). On przez katolicyzmem próbował przez jakiś czas być buddystą, ale poddał się. Kościół kat. lepiej mu przypasował. Pochodzi z rodziny ateistów, nie był nawet chrzczony za dziecka, sam przyjął chrzest niedawno.
Znacie przypadki takich "nawróceń", nawet nie religijnych, ale żeby chłop porzucił nałogi i już wytrwał?
Klaryssa napisał/a:Farmer dlaczego moje wnioski są fałszywe a nie Twoje? znam tyle ludzi uzależnionych od kościoła i religii i niestety przez to podejrzewam, ze tak się stało i w przypadku opisywanego mezczyzny.
Opis nie pasuje do typowego katola.
On się odnalazł we wspólnocie kościelnej.
Są osoby, które codziennie idą na siłownię, on potrzebuje wsparcia duchowego (problemy w domu za młodu?).
Znam osoby uzależnione, które właśnie siłownię traktują jak ratunek przed piciem, kiedy zaczyna ich łamać. Z jednej strony chodzi o zmęczenie, z drugiej o zajęcie głowy czymś, co odciągnie myśli o nałogu.
Kościół jak najbardziej może pełnić tę samą rolę.
Jego ojciec zginął w głośnym swego czasu wypadku, i od wtedy zaczęły się problemy chłopaka (miał 9 lat). On przez katolicyzmem próbował przez jakiś czas być buddystą, ale poddał się. Kościół kat. lepiej mu przypasował. Pochodzi z rodziny ateistów, nie był nawet chrzczony za dziecka, sam przyjął chrzest niedawno.
Znacie przypadki takich "nawróceń", nawet nie religijnych, ale żeby chłop porzucił nałogi i już wytrwał?
Tak, mam kuzyna, któremu alkohol zabrał wszystko, co miał, przede wszystkim rodzinę i przyjaciół. Teraz bardzo udziela się w różnego typu wolontariacie, jest blisko wspólnoty kościelnej, angażuje się w AA. Trwa to już wiele lat, więc wydaje się, że jest na dobrej drodze.
21 2024-03-02 16:31:19 Ostatnio edytowany przez GloriaSoul (2024-03-02 16:33:22)
Ja znam taką dziewczynę, właściwie kobietę bo ma 40 lat.
Była ochrzczona, I Komunia, Bierzmowanie bo tak wszyscy robili.
Od ostatnich lat podstawówki paliła, piła, coś tam wąchała, seks też jej nie był obcy.
Wychowywała się w rodzinie patologicznej od 2 pokoleń, nikt nie zwracał na nią uwagi, nikt nie zmuszał do nauki, pracy, chodzenia do kościoła.
Była jeszcze niepełnoletnia gdy zamieszkała z jakimś facetem, który ją utrzymywał.
Potem był następny i jeszcze następny.
W wieku tuż po 30 miała wypadek samochodowy. Jechała jako pasażerka ze swoim pijanym partnerem.
Kilka dni nieprzytomna, obrzęk mózgu, operacje.
Wyszła ze szpitala po kilku miesiącach odmieniona.
Zapisała się do jakiejś wspólnoty przy parafii, poszła do pracy, skończyła zaocznie liceum i studium policealne, jakieś dodatkowe kursy.
Twierdzi, że podczas wypadku widziała Jezusa, który wyciągał do niej rękę.
Gdy z nią rozmawiam to wydaje się być normalna.
Tylko ciągle zaczyna tematy religijne, zachęca do korzystania z sakramentów, chodzenia na nabożeństwa.
Pewnie poczucie wspólnoty i więzi z wiernymi oraz księżmi daje mu poczucie bezpieczeństwa jednocześnie nie czyni go samotnym. Duży wpływ na rozwój nałogów ma właśnie poczucie osamotnienia i wyobcowania.
Jego ojciec zginął w głośnym swego czasu wypadku, i od wtedy zaczęły się problemy chłopaka (miał 9 lat). On przez katolicyzmem próbował przez jakiś czas być buddystą, ale poddał się. Kościół kat. lepiej mu przypasował. Pochodzi z rodziny ateistów, nie był nawet chrzczony za dziecka, sam przyjął chrzest niedawno.
Znacie przypadki takich "nawróceń", nawet nie religijnych, ale żeby chłop porzucił nałogi i już wytrwał?
Ja mam taki w swojej rodzinie. Facet sam z siebie przestał pić nie zmieniając nawet środowiska, w którym żyje. Naprawdę podziwiam go. Zanim to się stało, to zdążył stracić pracę i nawet wystartować po pijaku z rekami do matki, za co zresztą dostał wpierdol od brata. Nie wiem dokładnie, co było powodem zmiany, to daleka rodzina i nie mam z nimi kontaktu na codzień, w każdym razie to już ponad 2 dekady, jak nie pije.
Znacie przypadki takich "nawróceń", nawet nie religijnych, ale żeby chłop porzucił nałogi i już wytrwał?
Historia zna takie przypadki....
"Szawle, Szawle, dlaczego Mnie prześladujesz?"
Oczywiście, że jest słaby psychicznie - inaczej nie wpakowałby się w takie bagno jak wcześniej...
Odważne stwierdzenie. Jesteś pewna że poradziłabyś sobie lepiej, niosąc jego bagaż?
Nałogi są odpowiedzią na emocje, z którymi sobie nie radzimy. Próbą ich zagłuszania, kojenia, itp.
Dlatego odpowiedź na Twoje pytanie:
Czy to jest możliwe, że wytrwa i ułoży sobie normalne życie? Czyżby zamienił tamte nałogi na nowy "nałóg" religijny?... Bardzo mu kibicuję, ale czy to w ogóle realne?
Brzmi: to zależy.
Jeśli religia pomogła mu, poprzez duchowość, zintegrować swoje traumy, zaakceptować życie, wybaczyć czyli odpuścić wewnętrzne napięcie, wypełnić braki, wtedy człowiek ma duże szanse na udane życie.
Jeśli jest to kolejna próba podczepiania się pod coś by ukoić swój ból, nie idzie za tym prawdziwa transformacja, wtedy to jest kolos na glinianych nogach.
Czy to jest możliwe, że wytrwa i ułoży sobie normalne życie?
Tak.
Czyżby zamienił tamte nałogi na nowy "nałóg" religijny?
Tak.
Znam jedną taką osobę. Obecnie facet ok 60tki. W wieku lat 20-30 uzależnienie od alkoholu, seksu i narkotyków. Potem doznał olśnienia w pijacko-narkotycznym widzie i jak się nawrócił, to teraz jest radykałem.
27 2024-03-04 11:48:36 Ostatnio edytowany przez szeptem (2024-03-04 11:51:10)
szeptem napisał/a:Oczywiście, że jest słaby psychicznie - inaczej nie wpakowałby się w takie bagno jak wcześniej...
Odważne stwierdzenie. Jesteś pewna że poradziłabyś sobie lepiej, niosąc jego bagaż?
Każdy człowiek jest inny i ma inny zestaw przeżyć, często od nas niezależnych. Ja też wiele przeszłam, ale pomimo tego nie popadłam w nałogi (a mogłabym, jak każdy, tym bardziej, że jestem dda). Wydaje mi się, że to jednak świadczy o pewnej sile psychicznej i odporności. Z alkoholem czy inną używką być może byłoby mi łatwiej, lżej (do czasu), ale nie poszłam tą drogą. I znam ludzi, którzy też w to nie weszli, więc można.
Z tego co mi wiadomo im młodziej się nałogi zacznie, tym trudniej z nimi potem skończyć. Dlatego podziwiam tego młodzieńca i liczę, ze wytrwa w trzeźwości.
Znam jedną taką osobę. Obecnie facet ok 60tki. W wieku lat 20-30 uzależnienie od alkoholu, seksu i narkotyków. Potem doznał olśnienia w pijacko-narkotycznym widzie i jak się nawrócił, to teraz jest radykałem.
No właśnie, interesujący jest ten nagły radykalizm, bohater wątku wydaje się też być właśnie taki. Może inaczej obaj nie daliby rady?...
No właśnie, interesujący jest ten nagły radykalizm, bohater wątku wydaje się też być właśnie taki. Może inaczej obaj nie daliby rady?...
Tamten typ był radykalny już wcześniej, tylko w innym temacie. Po zamianie nałogów na religię sumarycznie i tak ich sytuacja się niewiele zmieniła. Zycie rodzinne i zawodowe kulało, a każda wolna chwila (i wole fundusze) szły na nowy nałóg (kościół w tym wypadku).
Każdy człowiek jest inny i ma inny zestaw przeżyć, często od nas niezależnych. Ja też wiele przeszłam, ale pomimo tego nie popadłam w nałogi (a mogłabym, jak każdy, tym bardziej, że jestem dda).
Twoja wypowiedź jest nielogiczna.
Tak, każdy człowiek jest inny i ma inny zestaw przeżyć. Mimo, że da się wyodrębnić pewne mechanizmy.
Właśnie z powodu tych odmienności porównania tego typu są bez sensu. Nie możesz tego wiedzieć.
A sugestie, jakoby jemu zabrakło siły którą Ty posiadasz, to już tylko kwestia ego.
On też mógłby powiedziec- jestem silny, nie huśtnąłem się na gałęzi mimo że wielu tak zrobiło.
Co z tego wynika? Nic
Aż zazdroszczę ludziom takiej wiary. Wyjść z tyłu nałogów samodzielnie i trwać w tym, gość zasługuje na podziw. Czasami myślę, że te uzależnienia wręcz pomagają niektórym ludziom wyjść na lepsze.
31 2024-03-06 13:58:56 Ostatnio edytowany przez szeptem (2024-03-06 13:59:31)
Mnie się wydaje, że tu nie ma czego zazdrościć jednak.... to człowiek bardzo ciężko doświadczony i zapewne emocjonalnie niestabilny; pytanie jak długo wytrwa w wierze...
pytanie jak długo wytrwa w wierze...
blednie zakładasz, że to chodzi o wiarę
A o co chodzi?
szeptem napisał/a:pytanie jak długo wytrwa w wierze...
blednie zakładasz, że to chodzi o wiarę
Podpisuję się. W moim odczuciu jest to poszukiwanie alternatywy, która równocześnie ma zapewnić iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa.
Oczywiście, że jest słaby psychicznie - inaczej nie wpakowałby się w takie bagno jak wcześniej...
początków I końców ludzie nie mają podobnych a co dopiero ten okres pomiędzy...
wpływ otoczenia sporo zmienia
Wpaść w poślizg łatwo, dobrze jest wyjść, a kontrolować to już w ogóle sztuka
No przecież napisałam na początku, że wg mnie zastąpił tamte nałogi nowym - religijnym, w zastępstwie. Pytanie, jak długo uda mu się w tym wytrwać, czy juz na zawsze? ponoć to się zdarza, choć w wypadku tylu uzależnień jak u niego, ryzyko nawrotu jest chyba wielkie... Pamiętam, gdzieś czytałam, że jedynie ok. 10% osób skutecznie, trwale porzuca uzależnienia. Reszta niestety wraca...
Pamiętam, gdzieś czytałam, że jedynie ok. 10% osób skutecznie, trwale porzuca uzależnienia. Reszta niestety wraca...
prawda, dlatego on poszukuje wsparcia wspólnoty, a taką znalazł akurat w kościele.
On może odejść od kościoła, ale wtedy będzie potrzebował innego źródła wsparcia.
10% to strasznie niewiele... okropne to.
39 2024-03-07 23:50:11 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-03-07 23:52:15)
10% to strasznie niewiele... okropne to.
Sądzę, że bardzo ważne jest, żeby miał w sobie wystarczająco dużą motywację, a ta w równie dużym stopniu może zależeć od tego, co ogólnie dzieje się w jego życiu. Ludzie nałogami zabijają pustkę, brak celów, stres. Jeśli jest się samemu i bez celów na przyszłość, to jest trudno, a że tacy ludzie na trudności znajdują właściwie jedno uniwersalne rozwiązanie, to...
Dlatego sądzę, że wspólnota kościelna w założeniu ma mu dać wsparcie i to wspomniane wcześniej iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa. Iluzoryczne, bo często jest tak, że wystarczy, że obsunie mu się jeden kamień, a on wywoła całą lawinę. Nałóg to ciągła walka samego ze sobą, do tego dochodzą wyuczone mechanizmy, które tę trudność potęgują. Terapia pomaga przełamywać te mechanizmy, ale też w porę wychwytywać niebezpieczeństwo, żeby nie posunąć się krok za daleko.
Zafrapowało mnie to. Poznałam niedawno (nieromantycznie) młodego, ciekawego, inteligentnego człowieka, który otwarcie opowiada o swojej przeszłości, która okazuje się być bardzo bujna, szokująco wręcz. Jak miał 9 lat zaczął oglądać pornosy, wiadomo w jakim celu... potem szybko doszły wszelkie używki, od marihuany po twarde narkotyki, do tego oczywiście alkohol, papierosy no i kobiety i najbardziej wyuzdany seks, a na dokładkę oczywiście gry komputerowe (również na pieniądze). Trwało to ponad 14 lat, aż w końcu po ciężkich problemach zdrowotnych nawrócił się i został najwierniejszym z katolików. Zerwał ze wszystkim, żyje w celibacie, pracuje. Nie chodził nigdy na żadne terapie, AA czy tego typu rzeczy. Czy to jest możliwe, że wytrwa i ułoży sobie normalne życie? Czyżby zamienił tamte nałogi na nowy "nałóg" religijny?... Bardzo mu kibicuję, ale czy to w ogóle realne?
Moim zdaniem nigdy nie będzie tak na 100% normalny. Za długo to trwało. W okresie kiedy był uzależniony nie mial okazji uformować sobie w pełni osobowości. Jako nastolatek zamiast stwierdzić, że lubi komputery i trzymać się z koleżanką z klasy za ręke w kinie oglądal pewnie jakieś filmy z koniami i karłami i szukał kontaktu do dilera. Taki nastoletni okres eksperymentów jest bardzo wazny żeby odkryć kim się jest: czy jest pracowity, czy raczej leniwy, czy związki są dla niego ważne, czy raczej sam seks, czy lubi w wolnym czasie być sam, czy raczej imprezy. Przecież można imprezować lubić seks i mieć normalne życie i być szczesliwym.
On już sobie wskoczeniem w młodości w skrajość zamknął te droge. Przesadził z seksem i używkami więc do końca życia nie może sobie zaczas z nimi eksperymentowac i stwierdzić na ile ona są dla niego ważne i czy to własciwie lubi. On w wielu aspektach które decydują o naszych życiowych wyborach ma jedynie opcje na 0% i 100%. A można lubić seks na 60% i wybrać sobie życiowego partnera też pod tym kątem, albo lubić imprezy na 40% i na wakacje jechać na jakieś festiwale muzyczne i zaszaleć. On po takim rozrywkowym stylu życia nawet jak pojedzie na impreze bedzie sie nudził jak mops i siedział w koncie jak na abstynenta przystało. Bedzie musiał się pilnować żeby być na 0% bo będzie się bał że wskoczy w tryb 100% i wszystko mu jebnie. Dla kierowcy rajdowego przejazdzka w korku 20 letnim passatem nigdy nie będzie ciekawa i dla niego też pewne rzeczy już się przejadły i nie bedzie z nich szczesliwy.
Zyciwe decyzje też podejmowal bez zachowania ciągłości charakteru i integralności ze sobą więc pewnie mu odbije palma. Nie miał czasu na takie naturalne balansowanie życiowe i szukanie swojej ścieżki zgodnie z predyspozycjami, bo całe życie wypłeniły mu uzależnienia. Robi jakieś losowe rzeczy bez sensu i celu tylko żeby utrzymać się na powierzchni. W pewnym momencie dosięgnie go kryzys wartości. Nie ma miejsca na żadne hobby, przyjaźnie, pasje bo te role pełniły w jego zyciu używki.
Z doświadczenia dodam, ze wszystkie osoby, które znam i chętnie opowiadały o swoich uzależnieniach, potknięciach i jak to teraz się zmieniły miały mocny rys narcystyczno/psychopatyczny. Staram się unikać takich ludzi. Nawet z tobą nie rozmawiał o swoim życiu tu i teraz tylko cię wciagnal w bagienko swojej przeszłości. Przecież mogl normalnie opowiadać o pielgrzymkach na jasną góre i swoim ulubionym księdzu nie wciągając cię w szczegoly tego co robil X lat temu. Wolał sam stworzyć wokół siebie odpowiednią narracje osoby nawróconej, zamiast pozwolić tobie wyciągnąć takie wnioski jakie chcesz.
Ciekawie prawisz, Smutna. Też doszłam do podobnych wniosków - on na pewno jest narcyzem, bo uwielbia mówić o sobie, sam przyznał że zawsze lubił "czuć się lepszy" i być obiektem zazdrości innych. Być może jest też psychopatą, nie wiem, nie znam go dobrze. Może o tym świadczyć niestabilna osobowość i ekstremalne jazdy w jedną czy druga stronę. Masz rację w tym, że nie miał kiedy i jak poznać tak naprawdę siebie i tego, czego potrzebuje,, czego pragnie - a teraz odrobić się tego już absolutnie nie da, za późno. Jego skrzywienia położyły się cieniem na całej jego przyszłości, pomimo iż on oczywiście twierdzi inaczej, ale nawet jak mówisz, na imprezę nie pójdzie bo co, ma soczek popijać? naprawdę mu współczuję, ale... na pewno lepiej trzymać się od niego z daleka, zwłaszcza jeśli chodzi o związki - jego ewentualna kobieta będzie miała z nim wyjątkowo ciężki żywot. W ogóle wydaje mi się, że taka osoba powinna pozostać samotna, aby nikomu nie szkodzić. No ale zobaczymy, co się w jego życiu wydarzy jeszcze.
42 2024-03-11 00:21:38 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-03-11 00:22:01)
(...) Też doszłam do podobnych wniosków - on na pewno jest narcyzem, bo uwielbia mówić o sobie, sam przyznał że zawsze lubił "czuć się lepszy" i być obiektem zazdrości innych. Być może jest też psychopatą, nie wiem, nie znam go dobrze. Może o tym świadczyć niestabilna osobowość i ekstremalne jazdy w jedną czy druga stronę.
Nie można być równocześnie narcyzem i psychopatą, to się wzajemnie wyklucza.
43 2024-03-11 00:31:35 Ostatnio edytowany przez szeptem (2024-03-11 00:31:50)
Nieprawda, można być tzw. narcystycznym psychopatą, poczytaj o ciemnej triadzie. Ale oby rzeczony facet nim nie był...
Nieprawda, można być tzw. narcystycznym psychopatą, poczytaj o ciemnej triadzie. Ale oby rzeczony facet nim nie był...
Znam temat i nadal twierdzę, że można być albo narcyzem, albo psychopatą, bo za każdym z tych zaburzeń stoją zupełnie inne mechanizmy, a tym samym zupełnie innymi czynnikami determinowane są zachowania danej osoby.
No to załóżmy, że na pewno jest narcyzem, to i tak już wystarczająco wredny typ...
46 2024-03-11 03:08:14 Ostatnio edytowany przez Priscilla (2024-03-11 03:36:42)
No to załóżmy, że na pewno jest narcyzem, to i tak już wystarczająco wredny typ...
Zgadza się. Od takich ludzi najlepiej uciekać z daleka, bo jesteśmy dla nich wartościowi i interesujący tylko w takim zakresie, w jakim mogę nas poużywać do własnych celów, a przy tym manipulacja to oczywiście ich chleb powszedni.
47 2024-03-12 23:01:23 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-03-12 23:32:23)
szeptem napisał/a:(...) Też doszłam do podobnych wniosków - on na pewno jest narcyzem, bo uwielbia mówić o sobie, sam przyznał że zawsze lubił "czuć się lepszy" i być obiektem zazdrości innych. Być może jest też psychopatą, nie wiem, nie znam go dobrze. Może o tym świadczyć niestabilna osobowość i ekstremalne jazdy w jedną czy druga stronę.
Nie można być równocześnie narcyzem i psychopatą, to się wzajemnie wyklucza.
Chyba masz racje. Ja się na tym nie znam i używam tych określeń w sensie mowy potocznej.
Jest na pewno zapatrzony w siebie bo tworzy swoją legende i pilnuje odpowiedniego wizerunku(osoby nawróconej, religijnej, która wyszla z tragicznej sytuacji obronną ręką).
Jest też mało zorientowany na innych i empatyczny. Swiadczy o tym fakt ze z szeptem nie są zbyt blisko a wyciąga rzy niej najgorsze brudy. I to była jakaś uroczystość rodzinna (pogrzeb??) a on zamiast w niej uczestniczyć to ględzi o sobie. Tak jaby nie kumał że szeptem może mieć coś ciekawszego do roboty niż jego psychoanaliza.
jego ewentualna kobieta będzie miała z nim wyjątkowo ciężki żywot. W ogóle wydaje mi się, że taka osoba powinna pozostać samotna, aby nikomu nie szkodzić. No ale zobaczymy, co się w jego życiu wydarzy jeszcze.
Zależy od kobiety. Dla takiej która oczekuje ciepła, stabilizacji, jakiejś przyszłościowej relacji to na pewno kiepska sprawa. Ale są takie kobiety które są skrzywione i przesadnie empatyczne. Nawet seryjni mordercy mają fanki i biorą śluby za kratami. Myślę że idealnie wpasował się w środowisko kościelne, bo taka pobożna, zahukana, miła, wycofana, niezbyt wymagająca i doświadczona dziewczyna może się nim zafascynować. Niektórzy lubią żyć w cudzym cieniu.
taka dziewczyna jak z tego wątku: https://www.netkobiety.pl/t133066.html ma vibe osoby która by na coś takiego poszła. On ma kryzys wiary/nałogu/zły humor to ona rzuca wszystko w kąt i leci dbac o jego potrzeby emocjonalne. Jej sie nabijaja dobre uczynki i przeświadczenie o swojej wyższości emocjonalnej i wspaniałomyslności, jemu ego i własna legenda rośnie.
48 2024-03-13 00:25:05 Ostatnio edytowany przez szeptem (2024-03-13 00:26:22)
No, czy wyszedł obronną ręką to się dopiero okaże za kilka, kilkanaście lat, sądzę... a nasza rozmowa miała miejsce nie na samym pogrzebie, oczywiście, ale zaczęła się później, na stypie. Kontynuowana była w domu ciotki, u której nocowałam z racji tego, że działo się to daleko i wiele osób dojechało z różnych krańców kraju. On też. No i była posiadówa, impreza do późna, można powiedzieć. Ten chłopak opowiadał o sobie potem nie tylko mnie, ale szerszemu gronu odbiorców, bo pytali. Chyba lubi się przechwalać (ja bym takie rzeczy ze swojej przeszłości zostawiła dla siebie).
Masz rację Smutna że taka katolicka, skromna, cnotliwa dziewczyna która tylko czeka, by się poświęcić, byłaby dla niego idealna. Może taką spotka. A może spotyka, tylko takie są dla niego nudne?
49 2024-03-13 18:19:21 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-03-13 18:20:38)
A może spotyka, tylko takie są dla niego nudne?
Jako ex seksoholik pewnie każdą kobiete potraktuje rutynowo. Trudno i soebie wyobrazić co by ta kandydatka na partnerke musiała umieć żeby się nie nudził przy niej.
Nie rozuiem jako można traktowac kobiece ciało przez tyle lat jako narzedzie bezosobowej masturbacji, a potem "pyk" przelaczyć pstryczek w mózgu i nagle to ciało i bliskość staje się cementem spajającym 2 osoby. Może zadzwoń do niego i zapytaj w moim imieniu? z chęcią ci opowie a ja zaspokoje swoją ciekawość
Nie rozuiem jako można traktowac kobiece ciało przez tyle lat jako narzedzie bezosobowej masturbacj
A czym to się twoim zdaniem różni od ONS czy innych podobnego pokroju? Przecież tam też nie ma mowy o jakichkolwiek uczuciach wyższych. Jest zaspokajanie popędu i tyle.
Z czasem to się nudzi, bo każdy seks zaczyna wyglądać tak samo. Różnią się osoby i pozycje, ale nie doznania. Tz technikalia będą inne, bo jedna babka się wygina tak, a druga inaczej, ale na płaszczyźnie emocjonalnej można powiedzieć, że to taki flat line.
51 2024-03-13 21:03:57 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-03-13 21:09:50)
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:Nie rozuiem jako można traktowac kobiece ciało przez tyle lat jako narzedzie bezosobowej masturbacj
A czym to się twoim zdaniem różni od ONS czy innych podobnego pokroju? Przecież tam też nie ma mowy o jakichkolwiek uczuciach wyższych. Jest zaspokajanie popędu i tyle.
czym się różni uzależnienie od swobodnej relacji? eeee tym ze jedno jest uzależnienieniem...?
rozumiesz zw piwko z kolegami to co innego niż alkoholizm? ojj jacus. podszedlas mnie. juz zapomnaialam jakim jestes nudnym rozmówcą. ja odpadam. wole jak mój rozmówca rozumie co mowie i trzyma się tematu
fajny był wątek ale jacus juz ostrzy na niego kły ;_;
Nie rozuiem jako można traktowac kobiece ciało przez tyle lat jako narzedzie bezosobowej masturbacji, a potem "pyk" przelaczyć pstryczek w mózgu i nagle to ciało i bliskość staje się cementem spajającym 2 osoby. Może zadzwoń do niego i zapytaj w moim imieniu?
z chęcią ci opowie a ja zaspokoje swoją ciekawość
Hmmm też mnie to bardzo zdziwiło i , szczerze mówiąc, ciężko mi uwierzyć w tę przemianę seksualną... No ale ponoć cuda się zdarzają, może to jeden z nich?
Pytać go nie będę, bo pomyśli jeszcze że lecę na niego (do katolicyzmu mi daleko, więc i tak by nic z tego nie było...)
szkoda. mogła powstać terenowa grupa net kobiet i zbierać dla nas informacje IRL.
wydaje mi sie ze wiele osób nie docenia jaka skale może mieć seksoholizm. slyszalam o gościach którzy są w stanie uprawiać homo seks mimo ze są hetero, albo z kimś o aparycji kloszarda tak ich ciśnie.
Jejku, naprawdę aż tak można "chcieć"?...
czym się różni uzależnienie od swobodnej relacji? eeee tym ze jedno jest uzależnienieniem...?
rozumiesz zw piwko z kolegami to co innego niż alkoholizm?
Zapytałaś o płaszczyznę emocjonalną i etyczno-moralną. Jak można ciało kobiety traktować jak...przedmiot do de facto masturbacji. No to ci odpowiadam: można bez problemu, bo po prostu w grę nie wchodzą uczucia wyższe, a elementy kompulsywnego zaspokajania potrzeby nałogu. Nie ma tu mowy o bliskości, namiętności, zażyłości i emocjonalnej więzi. Jest zwierzęce rżnięcie. Dostarcza wrażeń na płaszczyźnie fizycznej - dotyk, smak, wrażenia sensoryczne, ale to wszystko. Prosta, fizyczna podnieta bez komponenty emocjonalnej.
Jak się ludzie umawiają na ONS to nie z powodu miłości, nie z poczucia potrzeby emocjonalnej bliskości, ale dlatego, że chcą się ruchać z kimś miłym dla oka. To wszystko. Raz, drugi, trzeci - fajnie - są wrażenia, jest różnorodność, ekscytacja i cała reszta. Ale jak jest to raz enty, to przestaje to bawić. Zmienia się twarz, ale to wszystko. Wrażenia sensoryczne bledną, bo granica przyjemności się przesuwa. Emocjonalnie > flat line.
Okazjonalnie pojawiają się wyrzuty sumienia czy obrzydzenie do siebie samego. Ale to nie zawsze i jest zależne od podłoża, motywów takiego postępowania.
Po odstawieniu i odwyku masz niejako sensoryczny i psychosomatyczny reset.
Czemu tak nie hojrakowałaś w tematach kiedy partnerka okazywała się eks-prostytutką lub utrzymanką? Bo jak facet uzależniony, to śmieć, ale kobieta to miała prawo robić co chce i facetowi nic do tego? Bo co było, a nie jest, to jest przeszłością, która nie ma znaczenia (ale tylko w przypadku kobiet) ?
Jejku, naprawdę aż tak można "chcieć"?...
Nie. Smutna tradycyjnie pierdoli swoje kocopoły. To tak nie działa. Tak samo jak nie jest prawdą, że jak seksoholik, to zaraz wielkie akrobacje w łóżku są odstawiane z biciem, gaszeniem kiepów i innymi dewiacjami.
Normalny człowiek czuje potrzebę seks. Seksoholik czuje przymus. I w skrajnych sytuacjach podporządkowuje swoje życie pod ten przymus. Ale seksoholizm nie zrobi z heteryka geja, ani nie sprawi, że z człowiek wyrucha kloszarda.
57 2024-03-13 22:04:12 Ostatnio edytowany przez SmutnaDziewczyna007 (2024-03-13 22:34:03)
Jejku, naprawdę aż tak można "chcieć"?...
była kiedys taka sprawa w UK ze jakiś znany aktor/piosenkarz został przyłapany jak robił loda bezdomnemu w kiblu i mu za to zapłacił. nie pamiętam dokładnie.
kilku gej celebrytow miało sprawy o nagabywanie do seksu za kase jakiś losowych ludzi w parkach, kiblach itp.
na reddicie był wątek gdzie facet pisał ze mimo ze jest hetero to chodzi do klubów dla gejów bo tam łatwiej o seks.
miałam kolegę który Jeszcze przed liceum chodził na prostytutki.
uzaleznienie to cos więcej niż częsty seks. u twojego znajomego mogło to nie miecc az takiej formy, a nawet gdyby to pewnie i tak się nie przyzna.
ps. jacus. reddit sex addiction worst thing you did for sex. wygoogluj, poczytaj , wróć jak ochloniesz...
tu przykład https://www.reddit.com/r/pornfree/comme … i_am_very/
gość pisze ze uprawiał sex z facetami mimo ze mu się nie podobają. pewnie jak pkkopuesz dojdziesz do gorszych reczy niż sex z menelem.
58 2024-03-14 11:32:32 Ostatnio edytowany przez Jack Sparrow (2024-03-14 13:45:42)
gość pisze ze uprawiał sex z facetami
Po pierwsze, to większość takich internetowych opowieści to są bujdy na resorach. Tu masz klasyczne wyparcie i to wszystko.
Sam fakt uzależnienia nie oznacza z automatu patologii. Ona może występować, owszem, ale nie jako skutek uzależnienia.
Nie każdy alkoholik to menel pod mostem. Wśród alkoholików masz też i noblistów jak Churchilla, który choć nie rozstawał się ze szklaneczką whiskey, którą sączył niemal non stop, to jednak nie nadużywał (w sensie nie upijał się). Co samo w sobie powoduje zgrzyt i kłótnie historyków czy można go uznać za alkoholika (pił codziennie i naprawdę dużo), czy jednak nie (bo właśnie nie upijał się). A teraz zobacz o jakich ilościach alkoholu tu mowa:
The point is that, for Churchill as an individual, his “limit of moderation” was quite high. The following (from Richard Langworth’s Winston Churchill, Myth and Reality) is a fair approximation of his minimum daily consumption of alcohol:
(1) Several whisky and sodas (less than an ounce of whisky) around 11am, teatime and bedtime and occasionally one other during the evening. (He never drank whisky neat.)
(2) An imperial pint (20 oz.) of champagne or wine at a 1pm lunch followed by a brandy, also likely an ounce.
(3) An imperial pint of champagne or wine at dinner followed by a brandy.
This translates into approximately six glasses (1½ 750 ml. bottles) of champagne or wine daily along with 5 to 6 ounces of whisky or brandy spread over a 12 to 15 hour period. By any standards, that’s a lot of alcohol.
Tak naprawdę większość współczesnej, zawansowanej technologii została opracowana przez osoby będące pod wpływem narkotyków, głównie psychodelików jak LSD czy grzyby.
https://web.swps.pl/strefa-psyche/blog/ … 0408347694
Przyzwyczailiśmy się postrzegać osoby uzależnione, np od dragów przez pryzmat takich produkcji jak 'Requiem dla snu' czy 'Dzieci z dworca zoo'. Ale tak naprawdę to rzadko bywa prawdą i właśnie ma większy związek z innymi zaburzeniami, które do uzależnienia doprowadziły, np bipolarke, schizofrenie, depresję maniakalną, OCD, PTSD i wiele, wiele innych.
Z seksem jest podobnie.
Jacek, napisałam: " slyszalam o gościach którzy są w stanie uprawiać homo seks mimo ze są hetero, albo z kimś o aparycji kloszarda tak ich ciśnie".
Ty obalasz teze: "kazdy seksoholik musi uprawiać seks homo, podrywac meneli i spaśc na samo dno drabiny społecznej".
reality check: jesteś głupi.
Jacek, napisałam: " slyszalam o gościach którzy są w stanie uprawiać homo seks mimo ze są hetero, albo z kimś o aparycji kloszarda tak ich ciśnie".
Ty obalasz teze: "kazdy seksoholik musi uprawiać seks homo, podrywac meneli i spaśc na samo dno drabiny społecznej".
reality check: jesteś głupi.
Jak najdzie ochota, to pies kota wyłomota.
Jacek, napisałam: " slyszalam o gościach którzy są w stanie uprawiać homo seks mimo ze są hetero, albo z kimś o aparycji kloszarda tak ich ciśnie".
Ty obalasz teze: "kazdy seksoholik musi uprawiać seks homo, podrywac meneli i spaśc na samo dno drabiny społecznej".
reality check: jesteś głupi.
Pierdolisz. Zachowania skrajne nie mają większego związku z samym nałogiem, a z innymi zaburzeniami, które do nałogu w ogóle doprowadziły.
SmutnaDziewczyna007 napisał/a:Jacek, napisałam: " slyszalam o gościach którzy są w stanie uprawiać homo seks mimo ze są hetero, albo z kimś o aparycji kloszarda tak ich ciśnie".
Ty obalasz teze: "kazdy seksoholik musi uprawiać seks homo, podrywac meneli i spaśc na samo dno drabiny społecznej".
reality check: jesteś głupi.Pierdolisz. Zachowania skrajne nie mają większego związku z samym nałogiem, a z innymi zaburzeniami, które do nałogu w ogóle doprowadziły.
po raz kolejny nie na temat XD Jak nie umiesz czytać to ja cie nie bede uczyc, mam ciekawcze rzeczy do roboty. bez odbioru.