Cześć
Czy to normalne, że mąż cieszy się że więcej zarabia ode mnie? Narzeka na wydatki, staramy się dzielić koszty po połowie a wychodzi że ja więcej płacę niż on a on i tak narzeka, nawet na podstawowe produkty skąpi a lubi luksusowy poziom życia. Przez takie wydatki ciężko mi odłożyć coś na czarną godzinę dla siebie z swojej pensji. Co robić?
Znaleźć lepszą pracę, aby zarabiać więcej od męża zamiast zaglądać mu do portfela i wyliczać na co skąpi, a na co nie.
Znaleźć lepszą pracę, aby zarabiać więcej od męża zamiast zaglądać mu do portfela i wyliczać na co skąpi, a na co nie.
Chyba się nie zrozumieliśmy, to ja wydaję więcej od męża a on mimo to że więcej zarabia to skąpi a ja nie mogę nic odłożyć.
To albo zmień męża, albo pracę. Tylko nie płacz z tak błahego powodu jak to, że mąż ma inne priorytety ekonomiczne od ciebie.
To albo zmień męża, albo pracę. Tylko nie płacz z tak błahego powodu jak to, że mąż ma inne priorytety ekonomiczne od ciebie.
Wnioskuję, że jego 'inne priorytety ekonomiczne' to pasożytowanie na żonie, np. ona robi zakupy spożywcze za 200 zł, a on nie kwapi się jej oddać połowę albo kupić za swoje następnym razem. A 'zaoszczędzoną' kasę on wydaje na swoje zachcianki.
Cóż, autorko, widziały gały co brały. Takie kwestie ustala się przed ślubem.
Chyba kiepsko wybrałaś męża. Normalny dopingowałby żonę w poprawianiu swoich kwalifikacji skutkujących perspektywą podwyżki/zmiany pracy. A on zamiast tego, CIESZY SIĘ że zarabiasz mniej. Widać ma niską samoocenę i tak ją sobie podbudowuje, twoim kosztem. Jak zaczniesz więcej zarabiać to dopiero może pokazać prawdziwą twarz, wtedy się zaczną chamskie odzywki, krytykowanie i takie tam.
Wnioskuję, że jego 'inne priorytety ekonomiczne' to pasożytowanie na żonie, np. ona robi zakupy spożywcze za 200 zł, a on nie kwapi się jej oddać połowę albo kupić za swoje następnym razem. A 'zaoszczędzoną' kasę on wydaje na swoje zachcianki.
Może tak - może nie. Dla większości facetów nie ma znaczenia jaką kiełbasę kupią, bo nie czytają składu. Więc im taniej - tym lepiej. Fryzjer/kosmetyczka? Powiedz dla zwykłego kolesia ile kosztują takie usługi średnio (nie za bieda obcięcie maszynką i podstawowe cieniowanie) to się zesra ze śmiechu i niedowierzania.
Facet skąpi wedle tego, co ona mówi. A wszyscy doskonale wiemy, że takie marudzenia w większości są bezpodstawne i wynikają z niezrozumienia wzajemnych priorytetów ekonomicznych. Facet może podcierać dupę papierem ściernym i zmiętą tekturą i ni chu chu nie zrozumie, że babka potrzebuje perfumowanego na rumiankowo papieru z 4-rema warstwami i wilgotnych chusteczek o działaniu antybakteryjnym z aloesem i wedle jej opinii - facet skąpi skoro nie chce tego kupować.
Niech zwyczajnie jak ludzie pogadają. Co kto kupuje i za co odpowiada. I niech pozwolą sobie na odrobinę indywidualności. A jak jej jednak nie będzie pasować, to niech się nauczy zarabiać więcej, albo niech zmieni męża jeśli jest faktycznym skąpcem, który próbuje oszczędzić jej kosztem.
Cześć
Czy to normalne, że mąż cieszy się że więcej zarabia ode mnie? Narzeka na wydatki, staramy się dzielić koszty po połowie a wychodzi że ja więcej płacę niż on a on i tak narzeka, nawet na podstawowe produkty skąpi a lubi luksusowy poziom życia. Przez takie wydatki ciężko mi odłożyć coś na czarną godzinę dla siebie z swojej pensji. Co robić?
Przestań wydawać na wspólne rzeczy więcej niż on. Skoro ma być na pół, to na pół. Jeżeli on chce luksusów, to musi się do nich dokładać. Narzeka? No to niech narzeka. Skąpi na podstawowe produkty? To nie będzie miał nawet podstawowych produktów.
Jeżeli wybraliście taki podział, to się go trzymajcie, a Ty nie wychodź przed szereg i nie płać za niego. To dorosły facet, nic mu nie będzie, jak nie dostanie czegoś, co ma ochotę mieć, ale niekoniecznie garnie się do zapłacenia za to.
8 2024-01-11 11:25:56 Ostatnio edytowany przez ABC50 (2024-01-11 11:26:03)
W jaki sposób okazuje to "cieszenie"?
9 2024-01-11 11:32:21 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2024-01-11 11:37:02)
Jack Sparrow napisał/a:To albo zmień męża, albo pracę. Tylko nie płacz z tak błahego powodu jak to, że mąż ma inne priorytety ekonomiczne od ciebie.
Wnioskuję, że jego 'inne priorytety ekonomiczne' to pasożytowanie na żonie, np. ona robi zakupy spożywcze za 200 zł, a on nie kwapi się jej oddać połowę albo kupić za swoje następnym razem. A 'zaoszczędzoną' kasę on wydaje na swoje zachcianki.
Cóż, autorko, widziały gały co brały. Takie kwestie ustala się przed ślubem.
Chyba kiepsko wybrałaś męża. Normalny dopingowałby żonę w poprawianiu swoich kwalifikacji skutkujących perspektywą podwyżki/zmiany pracy. A on zamiast tego, CIESZY SIĘ że zarabiasz mniej. Widać ma niską samoocenę i tak ją sobie podbudowuje, twoim kosztem. Jak zaczniesz więcej zarabiać to dopiero może pokazać prawdziwą twarz, wtedy się zaczną chamskie odzywki, krytykowanie i takie tam.
Albo wtedy ONA pokaże prawdziwą twarz, jak to wiele kobiet w takiej sytuacji robi. Na dwoje babka wróżyła.
To bardzo proste: wspólne konto na zakupy, zakupy raz w tygodniu, rachunki z tego konta a z resztą niech każdy robi co chce.
Hobby bym z tego wyłączyła.
Ale co do reszty to trzeba się jakoś dogadać.
Pytanie ci jest tym luksusem?
Bo co tanie to może być w rzeczywistości drogie.
Np buty.
Cześć
Czy to normalne, że mąż cieszy się że więcej zarabia ode mnie? Narzeka na wydatki, staramy się dzielić koszty po połowie a wychodzi że ja więcej płacę niż on a on i tak narzeka, nawet na podstawowe produkty skąpi a lubi luksusowy poziom życia. Przez takie wydatki ciężko mi odłożyć coś na czarną godzinę dla siebie z swojej pensji. Co robić?
Skoro dzielicie koszty po polowie, to dlaczego wydajesz wiecej? Chodzi o kosmetyki?
Luksusy takie jak markowe ubrania, samochód, akcesoria do samochodu, lotto czy kosztowne gadżety jak pióro za 180 zł.
Macie intercyzę?
Bestia1532 napisał/a:Cześć
Czy to normalne, że mąż cieszy się że więcej zarabia ode mnie? Narzeka na wydatki, staramy się dzielić koszty po połowie a wychodzi że ja więcej płacę niż on a on i tak narzeka, nawet na podstawowe produkty skąpi a lubi luksusowy poziom życia. Przez takie wydatki ciężko mi odłożyć coś na czarną godzinę dla siebie z swojej pensji. Co robić?Skoro dzielicie koszty po polowie, to dlaczego wydajesz wiecej? Chodzi o kosmetyki?
Ja robię więcej zakupów i nie skąpię na zakupach spożywczych.
W jaki sposób okazuje to "cieszenie"?
Ostatnio jak skarżyłam się na moją wypłatę to powiedział, że dobrze że on ma lepszą.
Luksusy takie jak markowe ubrania, samochód, akcesoria do samochodu, lotto czy kosztowne gadżety jak pióro za 180 zł.
Ależ rozpusta i luksusy
Macie intercyzę?
Nie, nie mamy.
ABC50 napisał/a:W jaki sposób okazuje to "cieszenie"?
Ostatnio jak skarżyłam się na moją wypłatę to powiedział, że dobrze że on ma lepszą.
I to dla ciebie jest cieszenie się, twoim kosztem?
Bestia1532 napisał/a:ABC50 napisał/a:W jaki sposób okazuje to "cieszenie"?
Ostatnio jak skarżyłam się na moją wypłatę to powiedział, że dobrze że on ma lepszą.
I to dla ciebie jest cieszenie się, twoim kosztem?
Nie powiedziałam, że moim kosztem tylko że cieszy się że ma lepszą pensję.
Skoro marudzisz na swoją, to dlaczego ma się nie cieszyć w takiej sytuacji,. że zarabia więcej?
A skoro zarabia więcej dla czego nie może sobie kupić jakiegoś markowego ciucha, albo czegoś do samochodu?
Bo wiesz, pióro za 180zł ciężko nazwać rozpustą i luksusem.
Gosiawie napisał/a:Bestia1532 napisał/a:Cześć
Czy to normalne, że mąż cieszy się że więcej zarabia ode mnie? Narzeka na wydatki, staramy się dzielić koszty po połowie a wychodzi że ja więcej płacę niż on a on i tak narzeka, nawet na podstawowe produkty skąpi a lubi luksusowy poziom życia. Przez takie wydatki ciężko mi odłożyć coś na czarną godzinę dla siebie z swojej pensji. Co robić?Skoro dzielicie koszty po polowie, to dlaczego wydajesz wiecej? Chodzi o kosmetyki?
Ja robię więcej zakupów i nie skąpię na zakupach spożywczych.
to nie rob wiecej, otworzcie wspolne konto, tak jak ktos wyzej napisal, ja mam tak samo z partnerm, wplacamy tam (w odpowiednich ustalonych proporcjach, ja wplacam wiecej, bo zarabiamy prawie tak samo i moja corka mieszka z nami, a on placi alimenty synowi). Wplacamy na czynsz i na zywnosc, i chemie. Wiadomo, ze czasem ktos cos kupi sam od siebie dodatkowo z "dobrych checi".
Bestia1532 napisał/a:Gosiawie napisał/a:Skoro dzielicie koszty po polowie, to dlaczego wydajesz wiecej? Chodzi o kosmetyki?
Ja robię więcej zakupów i nie skąpię na zakupach spożywczych.
to nie rob wiecej, otworzcie wspolne konto, tak jak ktos wyzej napisal, ja mam tak samo z partnerm, wplacamy tam (w odpowiednich ustalonych proporcjach, ja wplacam wiecej, bo zarabiamy prawie tak samo i moja corka mieszka z nami, a on placi alimenty synowi). Wplacamy na czynsz i na zywnosc, i chemie. Wiadomo, ze czasem ktos cos kupi sam od siebie dodatkowo z "dobrych checi".
Wspominałam o utworzeniu wspólnego konta ale temat z jego strony jest przemilczany.
Lady Loka napisał/a:Macie intercyzę?
Nie, nie mamy.
No to kasa jest wspólna. Po co się doliczać kto co kupił i ile na pół? Macie wspólnotę malżeńską.
Gosiawie napisał/a:Bestia1532 napisał/a:Ja robię więcej zakupów i nie skąpię na zakupach spożywczych.
to nie rob wiecej, otworzcie wspolne konto, tak jak ktos wyzej napisal, ja mam tak samo z partnerm, wplacamy tam (w odpowiednich ustalonych proporcjach, ja wplacam wiecej, bo zarabiamy prawie tak samo i moja corka mieszka z nami, a on placi alimenty synowi). Wplacamy na czynsz i na zywnosc, i chemie. Wiadomo, ze czasem ktos cos kupi sam od siebie dodatkowo z "dobrych checi".
Wspominałam o utworzeniu wspólnego konta ale temat z jego strony jest przemilczany.
Ty chyba świadomie pomijasz istotny niuans. Doradzano Ci utworzenie wspólnego konta NA ŻARCIE I WYDATKI DOMOWE, a nie wspólnego ogólnie. Ty piszesz ze "na żarcie nie skąpisz", a które z Was lubi sobie lepiej podjeść? Wiesz, ja też na jedzeniu nie życzę i zajmuje ono największy procent w moich wydatkach miesięcznych, ale mam tego świadomość. Nie zamierzam jeść mięsa z Biedry czy pić kawy marki kawa, ale nie ukrywam tego. Z kolei ktoś może być skłonny przeznaczać więcej kasy na "markowe ciuchy" kosztem jedzenia mięsa z Biedry i picia kawy marki kawa. A kto ponosi u Was opłaty za mieszkanie (czynsz, prąd itd.)?
Ty piszesz ze "na żarcie nie skąpisz", a które z Was lubi sobie lepiej podjeść?
O w mordę misia ludojada. Jakim kurwiem trzeba być, żeby wyliczać w związku małżeńskim pieniądze na jedzenie to ja nie wiem...skali zjebania brakuje.
Bestia1532 napisał/a:Gosiawie napisał/a:to nie rob wiecej, otworzcie wspolne konto, tak jak ktos wyzej napisal, ja mam tak samo z partnerm, wplacamy tam (w odpowiednich ustalonych proporcjach, ja wplacam wiecej, bo zarabiamy prawie tak samo i moja corka mieszka z nami, a on placi alimenty synowi). Wplacamy na czynsz i na zywnosc, i chemie. Wiadomo, ze czasem ktos cos kupi sam od siebie dodatkowo z "dobrych checi".
Wspominałam o utworzeniu wspólnego konta ale temat z jego strony jest przemilczany.
Ty chyba świadomie pomijasz istotny niuans. Doradzano Ci utworzenie wspólnego konta NA ŻARCIE I WYDATKI DOMOWE, a nie wspólnego ogólnie. Ty piszesz ze "na żarcie nie skąpisz", a które z Was lubi sobie lepiej podjeść? Wiesz, ja też na jedzeniu nie życzę i zajmuje ono największy procent w moich wydatkach miesięcznych, ale mam tego świadomość. Nie zamierzam jeść mięsa z Biedry czy pić kawy marki kawa, ale nie ukrywam tego. Z kolei ktoś może być skłonny przeznaczać więcej kasy na "markowe ciuchy" kosztem jedzenia mięsa z Biedry i picia kawy marki kawa. A kto ponosi u Was opłaty za mieszkanie (czynsz, prąd itd.)?
Tak jak był poruszany temat przez poprzednie osoby o założeniu wspólnego konta na wydatki, to o takie też mi chodziło. Przy uwzględnieniu 2 osobnych indywidualnych.
Nie da się dzielić wydatków na pół, mąż nie chce wspólnego konta, bo jest chytry, może też myśli mu się, że za dużo wydajesz
Dobrym rozwiązaniem jest ustalenie kto co kupuje i za co płaci, bez rozliczania się.
To, że cieszy się, że więcej zarabia od Ciebie, to dobrze, bo faceci lepiej się czują, jak tak jest, więc Ciebie też powinno cieszyć, bo w sumie macie więcej kasy.
Macie dzieci?
Nie da się dzielić wydatków na pół, mąż nie chce wspólnego konta, bo jest chytry, może też myśli mu się, że za dużo wydajesz
Dobrym rozwiązaniem jest ustalenie kto co kupuje i za co płaci, bez rozliczania się.
To, że cieszy się, że więcej zarabia od Ciebie, to dobrze, bo faceci lepiej się czują, jak tak jest, więc Ciebie też powinno cieszyć, bo w sumie macie więcej kasy.
Macie dzieci?
Nie, nie mamy.
29 2024-01-11 14:47:17 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2024-01-11 14:48:39)
Nowe_otwarcie napisał/a:Ty piszesz ze "na żarcie nie skąpisz", a które z Was lubi sobie lepiej podjeść?
O w mordę misia ludojada. Jakim kurwiem trzeba być, żeby wyliczać w związku małżeńskim pieniądze na jedzenie to ja nie wiem...skali zjebania brakuje.
Malutki, jak pewnie (mimo twojego zjebania) pamiętasz, dopiero co słusznie zauważyłeś że autorka przywala się do swojego męża o dość mało istotne pierdoły zakupowe. I zgadza sie: w normalnym wypadku nikomu nie wyliczam żarcia (co i córka i partnerka z czystym sumieniem potwierdzą), ale po takiej przypierdalance nie widzę powodu by delikwentki dokładnie nie prześwietlić by sprawdzić czy czasami nie ma ona czegoś na podobnym (lub wyzszym) poziomie za uszami po czym odbić jej piłeczkę. Jak się tak pogrywa, to trzeba być samemu czystym jak łza.
Cześć
Czy to normalne, że mąż cieszy się że więcej zarabia ode mnie? Narzeka na wydatki, staramy się dzielić koszty po połowie a wychodzi że ja więcej płacę niż on a on i tak narzeka, nawet na podstawowe produkty skąpi a lubi luksusowy poziom życia. Przez takie wydatki ciężko mi odłożyć coś na czarną godzinę dla siebie z swojej pensji. Co robić?
1. Zmień pracę na lepszą.
2. Naucz się zarządzać finansami.
Jeśli uważasz, że pióro za 180 zł jest drogie, to jesteś w błędzie.
Ale co to znaczy, ze on przemilczal temat wspolnego konta i tyle. Przeciez jestescie malzenstwem bez rozdzielnosci, wiec kasa jest wspolna, takze on do gadania ma dokladnie tyle samo co ty. Jak ci nie pasuje system ktory stosowaliscie do tej pory to pora to stanowczo zmienic a nie sie czaic, ze samo sie zmieni.
Na poczatek, oprocz bardziej stanowczego nieplacenia za niego, polecam arkusz w excelu i spisywac wydatki bardzo dokladnie przez przynajmniej miesiac. Najlepiej trzy. Zobaczysz wtedy gdzie wydajecie za duzo a gdzie za malo i latwiej wam bedzie porozmawiac o kompromisach. Moze faktycznie on chcialby oszczedzac na jedzeniu (co jest wg mnie najglupszym na czym mozna oszczedzac) i zadowolilby sie szynka z dyskontu. Ale moze sie okazac, ze wcale nie i po prostu on proboje sie ustawic tak zeby swoja kase wydawac na przyjemnosci a zebys ty go utrzymywala.
Ogolnie kiepska partie sobie wybralas na meza i musisz prowadzic to malzenstwo bardzo silna reka jesli nie chcesz doprowadzic swoich finansow i psychiki do calkowitego zrujnowania.
I nagle zmienił się po ślubie?... Przed ślubem od ust by sobie odjął i dał Tobie?...
A co będzie jak pojawi się dziecko i wyższe koszty życia? I konieczność brania opieki, gdy dziecko zacznie chorować po rozpoczęciu przygody z placówkami różnego typu?
Albo szybko wspólnie ustalicie sensowne reguły gry, albo z każdym kolejnym etapem życia będzie trudniej...
Jakim trzeba być imbecylem, żeby wyliczać pieniądze na wspólne życie w małżeństwie...?
Ale co to znaczy, ze on przemilczal temat wspolnego konta i tyle. Przeciez jestescie malzenstwem bez rozdzielnosci, wiec kasa jest wspolna, takze on do gadania ma dokladnie tyle samo co ty.
W praktyce oznacza to także że on może wziąć z tej kasy dowolną ilość (w skrajnym wypadku ogołocić konto do zera) i ona może mu nagwizdać, bo on też ma pełne prawo do tej kasy
A w kwestii tego że "on ma do gadania tyle samo co ona"... w praktyce wygląda to tak że jak dwie strony mają do gadania tyle samo i mają przeciwne zdania, to uzyskujemy sytuację patową
W praktyce oznacza to także że on może wziąć z tej kasy dowolną ilość (w skrajnym wypadku ogołocić konto do zera) i ona może mu nagwizdać, bo on też ma pełne prawo do tej kasy
A w kwestii tego że "on ma do gadania tyle samo co ona"... w praktyce wygląda to tak że jak dwie strony mają do gadania tyle samo i mają przeciwne zdania, to uzyskujemy sytuację patową
Czy to jest pospolity zlodziej czy jej maz?
Dlaczgo mialby zabrac cala kase ze wspolnego konta z ktorego maja oplacac rachunki i kupowac jedzenie xdddd
Jesli jest impas, to nie ma problemu, ona zaczyna kupowac jedynie dla siebie i niech se panicz zobaczy jakie sa ceny zarcia. Szybko mu rura zmieknie.
A tak serio, to nie zazdroszcze sytuacji, chociaz nie wierze zeby przed slubem bylo wszystko cacy a dopiero po slubie sie okazalo, ze macie calkiem inne podejscie do pieniedzy.
A Ty autorko chciałabyś ro,umiem by zostawało Ci trochę pieniędzy na Twoje cele, albo żeby poczuć się pewniej z odłożonymi na które masz wpływ?
To przedyskutuj z nim, że tak chcesz i odkładaj sobie od razu, a reszta na to wspólne konto.
W małżenstwie nie ma czegoś takiego jak MOJE i TWOJE pieniądze, sa tylko NASZE.
Macie jakąś sumę co miesiąc: Ustalacie ile pieniędzy z tej sumy idzie na bieżące wydatki, ile na oszczędności, a ile na inwestycje.
O tego podziału procentowego sie trzymacie.
Rozmawiacie o tym, co w ramach bieżących wydatków jest dla was sprawa priorytetową, co ważną a co najmniej ważną.
Dzieki temu unikniecie konfliktów ze kogoś zachcianki zostały zaspokojone, a kogoś nie.
Cześć
Czy to normalne, że mąż cieszy się że więcej zarabia ode mnie? Narzeka na wydatki, staramy się dzielić koszty po połowie a wychodzi że ja więcej płacę niż on a on i tak narzeka, nawet na podstawowe produkty skąpi a lubi luksusowy poziom życia. Przez takie wydatki ciężko mi odłożyć coś na czarną godzinę dla siebie z swojej pensji. Co robić?
Dlaczego wobec tego nie prowadzicie buchalterii ktora porówna kto ile i na co wydaje?
Jeśli mąż lubi luksusowy poziom życia, to niech na niego łoży. Np. mydło w łazience może kosztować 100 zł. Ciebie na nie nie stać ale możesz dołożyć 50 zł. To on musi dołożyć resztę, jeśli chce się nim myć. Przecież to proste jak budowa cepa.
A tak na marginesie: Nie licz na normalne życie z facetem, który ma problem z codziennymi wydatkami. Nie na tym związek polega, żeby sobie przedstawiać rachunki za mydło i podstawowe produkty. Nie jest tak czasami, że poświęcasz swój czas dla niego zamiast np. podwyższać swoje kwalifikacje w tym czasie i wspinać się po szczeblach kariery? Zastanów się.
38 2024-01-13 10:59:37 Ostatnio edytowany przez Nowe_otwarcie (2024-01-13 11:02:18)
Czy to jest pospolity zlodziej czy jej maz?
Dlaczgo mialby zabrac cala kase ze wspolnego konta z ktorego maja oplacac rachunki i kupowac jedzenie xdddd
Jesli jest impas, to nie ma problemu, ona zaczyna kupowac jedynie dla siebie i niech se panicz zobaczy jakie sa ceny zarcia. Szybko mu rura zmieknie.
A tak serio, to nie zazdroszcze sytuacji, chociaz nie wierze zeby przed slubem bylo wszystko cacy a dopiero po slubie sie okazalo, ze macie calkiem inne podejscie do pieniedzy.
Halina, ja jedynie podałem możliwe ryzyko wynikające z tego sposobu patrzenia; każdy kij ma dwa końce...
Takie kupowanie dla siebie przez jakiś czas może być całkiem dobrym pomysłem, bo wtedy oboje przede wszystkim będą wiedzieć ile rzeczywiście kosztują ICH potrzeby, a to powinno pomóc w formułowaniu wspólnego budżetu. Natomiast wypominane mężowi wydatki są wręcz śmieszne i świadczą o upierdliwym podejściu. Markowe ciuchy? No proszę, po całkiem przystępnych cenach można kupować w outlecie, sam to robię. Lotto? Też pozwalam sobie na pojedynczy zakład jak jest kumulacja (wychodzę z założenia, że jak mam wygrać to wygram, jak nie to nie; coś jak w kawale o Mosze i Bogu). Pióro za 180 złotych? Autorka chyba nie zdaje sobie sprawy jaka dziś jest wartość tych 180 złotych...
Na pierwszy rzut niech autorka wydzieli ze swojej pensji tyle ile minimalnie by chciała zachować na te swoje nieokreślone wydatki i niech resztę przeleje na wspólne konto, a mąż niech na to konto przeleje taką samą kwotę i niech za to spróbują utrzymać gospodarstwo domowe przez miesiąc. Jak zdołają, to wyjdzie że faktycznie może ona sobie pozwolić na odkładanie tej "swojej" kwoty; jeśli nie zdołają, to przyjdzie czas na kolejną rozmowę w kwestiach co komu nie odpowiada w jakości tego wspólnego budżetu (pewnie każde będzie chciało jakąś dziedzinę życia, szczególnie miłą jego sercu, dofinansować i wtedy niech dofinansuje: może być tak że mąż postanowi dosypać kasy do tego, tego i tego żeby mieć to na wyższym poziomie). Facet zarabia więcej od niej i w razie katastrofy mogą mieć wspólnie więcej kasy; ale też powinien on mieć jakieś drobne przyjemności (a ona widzę wylicza mu wszystkie pierdoły, aż staje się to irytujące przez skalę tych "przyjemności"!) jako premię za te wyższe zarobki i jako coś, co go do nich motywuje. Owszem, może jej coś z tej swojej nadwyżki odpalić, ale IMHO on też coś z tego powinien mieć. Bo jak człowiek nic z tego nie ma że więcej zarabia (nawet drobnostek), to po uja więcej zarabiać?
Halina, ja jedynie podałem możliwe ryzyko wynikające z tego sposobu patrzenia; każdy kij ma dwa końce...
Takie kupowanie dla siebie przez jakiś czas może być całkiem dobrym pomysłem, bo wtedy oboje przede wszystkim będą wiedzieć ile rzeczywiście kosztują ICH potrzeby, a to powinno pomóc w formułowaniu wspólnego budżetu. Natomiast wypominane mężowi wydatki są wręcz śmieszne i świadczą o upierdliwym podejściu. Markowe ciuchy? No proszę, po całkiem przystępnych cenach można kupować w outlecie, sam to robię. Lotto? Też pozwalam sobie na pojedynczy zakład jak jest kumulacja (wychodzę z założenia, że jak mam wygrać to wygram, jak nie to nie; coś jak w kawale o Mosze i Bogu). Pióro za 180 złotych? Autorka chyba nie zdaje sobie sprawy jaka dziś jest wartość tych 180 złotych...
Na pierwszy rzut niech autorka wydzieli ze swojej pensji tyle ile minimalnie by chciała zachować na te swoje nieokreślone wydatki i niech resztę przeleje na wspólne konto, a mąż niech na to konto przeleje taką samą kwotę i niech za to spróbują utrzymać gospodarstwo domowe przez miesiąc. Jak zdołają, to wyjdzie że faktycznie może ona sobie pozwolić na odkładanie tej "swojej" kwoty; jeśli nie zdołają, to przyjdzie czas na kolejną rozmowę w kwestiach co komu nie odpowiada w jakości tego wspólnego budżetu (pewnie każde będzie chciało jakąś dziedzinę życia, szczególnie miłą jego sercu, dofinansować i wtedy niech dofinansuje: może być tak że mąż postanowi dosypać kasy do tego, tego i tego żeby mieć to na wyższym poziomie).
Jak zakladasz z kims wspolne konto to wiadomo, ze jest takie ryzyko ale ja zakladam, ze koles jest jednak jako tako normalny.
Tak, dla mnie to, ze on sobie kupi jakiegos markowego ciucha czy drozsze pioro to nie sa bajeczne wydatki i prowadzenie arkusza polaczonego ze wspolnym kontem na wydatkie domowe byloby swietne do ustalenia ile kasy na co dokladnie idzie i jak to lepiej zorganizowac. To wbrew pozorom nie jest takie straszne i wpisywanie wydtkow szybko wchodzi w nawyk.
Facet zarabia więcej od niej i w razie katastrofy mogą mieć wspólnie więcej kasy; ale też powinien on mieć jakieś drobne przyjemności (a ona widzę wylicza mu wszystkie pierdoły, aż staje się to irytujące przez skalę tych "przyjemności"!) jako premię za te wyższe zarobki i jako coś, co go do nich motywuje. Owszem, może jej coś z tej swojej nadwyżki odpalić, ale IMHO on też coś z tego powinien mieć. Bo jak człowiek nic z tego nie ma że więcej zarabia (nawet drobnostek), to po uja więcej zarabiać?
Pewnie, ze powinien cos z tego miec, jednak zdecydowal sie tez na malzenstwo bez intercyzy z osoba ktora zarabia znacznie mniej z tego co jest tu napisane. Dlatego warto patrzec ile zarabia partner i wiazac sie z tymi na podobnym poziomie zarobkowym lub przynajmniej z bardziej hojnym podejsciem do wydatkow na prowadzenie domu i wsparcie drugiej strony.
Jak on chce cos miec z tego, ze wiecej zarabia, to niestety pierwszym krokiem i tak jest ogarniecie budzetu wydatkow na dom i wspolne potrzeby.