Moje dalsze losy - guz a nie borderline, ślub a nie rozstanie - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Moje dalsze losy - guz a nie borderline, ślub a nie rozstanie

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 10 ]

Temat: Moje dalsze losy - guz a nie borderline, ślub a nie rozstanie

Minęło pół roku od kiedy pojawił się tutaj mój post więc postanowiłam podzielić się z wami moimi dalszymi losami.

Byłam na konsultacji u psychologa jak i u psychiatry. Kolejni specjaliści wykluczyli borderline, więc moi drodzy, tak jak uważałam – nie mieliście racji.

Od lat zmagam się z zaburzeniami hormonalnymi, między innymi zespołem policystycznych jajników i hiperprolaktynemią. No właśnie, hiperprolaktynemią której przyczynę udało się odnaleźć – kolejne badania wykazały niegroźny guz przysadki, który nie dość że produkował prolaktynę jak szalony i sprawiał że przez ponad połowę miesiąca miałam obolałe, wielkie i nabrzmiałe piersi, to wpływał znacząco na moje zachowanie. Dzięki świetnym specjalistom w prywatnej klinice endykronologiczno-ginekologicznej udało mi się w końcu podjąć odpowiednie leczenie dzięki któremu nie dość że stałam się oazą spokoju to w końcu pojawiła się szansa że uda mi się zajść w upragnioną ciążę.

Tak moi drodzy. To co wy nazywacie „ryzykiem” dla nas jest prawdziwą miłością i staraniem o dziecko. To co dla was jest „wpadką” dla nas byłoby owocem tej wielkiej miłości i Bożym Błogosławieństwem. Tak jak pisałam nigdy się nie zabezpieczaliśmy i nigdy tego nie będziemy robić. Gdyby Bóg obdarzył nas nawet 10 dzieci bylibyśmy bardzo szczęśliwi a ja bez wahania zrezygnowałabym z dobrze płatnego, kierowniczego stanowiska na rzecz poświęcenia się rodzinie. Jak na razie jednak po kilku latach razem nie doczekaliśmy się jeszcze żadnego dziecka – ale teraz jest nadzieja że może się to w końcu zmienić.

A gdy już mowa o tych kilku latach, to muszę Wam jeszcze powiedzieć że jesteśmy już po ślubie. Tak bardzo doradzaliście nam rozstanie, bo według was byłam wariatką a on ponad dwadzieścia lat starszym alkoholikiem. Ale jak widać po raz kolejny nie mieliście racji. Przyczyna moich zachowań została odnaleziona i nie jestem już tym samym człowiekiem co kiedyś. Jestem bardzo wdzięczna mojemu mężowi za to że wytrzymał wszystkie kłótnie, nie mam żadnych wątpliwości co do tego jak bardzo mnie kocha. Każdego dnia dziękuję mu za to że bez względu na wszystko okazywał mi swoją miłość i nie zostawił pomimo trudnych momentów. Wspólnie pracujemy teraz nad jego problemem, przez kilka tygodni brał udział w terapii uzależnień, a ja wspieram go w abstynencji i wszystkich problemach. Jestem wdzięczna Bogu że postawił takiego dobrego człowieka na mojej drodze, cieszę się że to jego wybrałam na swojego pierwszego partnera – a teraz już męża.

To tyle z mojej strony, nie zamierzam się tutaj więcej udzielać. Piszę to bo chciałabym żebyście się nauczyli w końcu że nie warto oceniać pochopnie ludzi, szczególnie tych których w ogóle nie znacie. Bo tam gdzie wy widzicie wariatkę i alkoholika którzy powinni się jak najprędzej rozstać, tak naprawdę jest dwoje wykształconych ludzi z pewną różnicą wieku i chorobami o których nie macie pojęcia a które udaje się uleczyć. Tam jest miłość która okazuje się silniejsza niż można sobie wyobrazić, tam jest ciepło, troska i wspólna walka z problemami. Walka którą obojgu udało się wygrać. Tam jest naprawdę szczera, wielka miłość, wierność i oddanie które zostały w końcu sformalizowane. Tam są ludzie – małżeństwo – którzy zrobią dla siebie wszystko i wszystko wspólnie przezwyciężą. Prawda jest taka że wielu z was może tylko pomarzyć o takim uczuciu, dlatego jest w was tyle jadu. Jesteście nieszczęśliwi, jedyną waszą rozrywką jest spędzanie całego dnia na forum i odpowiadanie na setki kolejnych postów. Jesteście naprawdę nieszczęśliwi więc życzycie tego również innym. Ale w naszym przypadku się wam nie udało. Jestem szczęśliwa i tego również życzę wam. Każdy zasługuje na szczęście.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Moje dalsze losy - guz a nie borderline, ślub a nie rozstanie

Niepotrzebnie drugi raz wstawiłaś  ten sam post w nowym wątku, wystarczyło w starym.

3

Odp: Moje dalsze losy - guz a nie borderline, ślub a nie rozstanie

nie chwal sie tak,nie obrazaj tu użytkowników, którzy sa całkiem w porządku i dobrzze radzą,jak bedziesz miała juz czym pochwalić faktycznie,,wtedy pisz \;; )) NIE ma za co

4 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2023-10-23 16:34:06)

Odp: Moje dalsze losy - guz a nie borderline, ślub a nie rozstanie

Żadna spełniona, szczęśliwa, a przede wszystkim mądra osoba nie obrażałaby ludzi. Tym bardziej takich, którzy próbowali pomóc. Pomóc, a nie głaskać po głowie.

Jest takie bardzo mądre powiedzenie: „Gdy jesteśmy szczęśliwi, zawsze jesteśmy dobrzy…” A autorka pokazała tym postem nienajlepszą twarz.

Jak przeczytałam o tych wycieczkach w stronę użytkowników forum, przypomniało mi się inne powiedzenie: „Powodzenie głaszcze samo siebie, niepowodzenie rzuca błotem w innych”. Widać nie jest tak różowo, jak autorka to tu opisuje. Poza tym pół roku temu, jak się bardziej żaliła zamiast chwalić, nie była aż tak butna.

Niejedna znana mi osoba miała trudny dom i problemy hormonalne (w tym guz przysadki i problemu z tarczyca), a takich jazd nie było. Poza tym rozregulowania gospodarka hormonalna może powodować zmiany zachowania typu nerwowość, niepanowanie nad emocjami, ale toksycznych zachowań i cytuje: „strasznych rzeczy” już nie.

5

Odp: Moje dalsze losy - guz a nie borderline, ślub a nie rozstanie

Guz przysadki nie produkuje prolaktyny, prolaktynę produkuje przysadka.

6 Ostatnio edytowany przez Apogeum (2023-10-23 17:15:07)

Odp: Moje dalsze losy - guz a nie borderline, ślub a nie rozstanie
Apogeum napisał/a:

Spełniona, szczęśliwa osoba nie obrażałaby. Tym bardziej tych, którzy próbowali pomóc. Pomóc, a nie głaskać po głowie.

Jest takie bardzo mądre powiedzenie: „Gdy jesteśmy szczęśliwi, zawsze jesteśmy dobrzy…”. A autorka pokazała tym postem nienajlepszą twarz.

Jak przeczytałam o tych wycieczkach w stronę użytkowników forum, przypomniało mi się inne powiedzenie: „Powodzenie głaszcze samo siebie, niepowodzenie rzuca błotem w innych”. Widać nie jest tak różowo, jak autorka to przedstawia. Poza tym pół roku temu, jak się bardziej żaliła zamiast chwalić, nie była aż tak butna.

Niejedna znana mi osoba miała trudny dom i problemy hormonalne (w tym guz przysadki i problemy z tarczyca), a takich jazd nie było. Poza tym rozregulowana gospodarka hormonalna może powodować zmiany zachowania typu nerwowość, niepanowanie nad emocjami, ale toksycznych zachowań i cytuje: „złych, nienormalnych” już nie.

7 Ostatnio edytowany przez Tamiraa (2023-10-23 21:06:17)

Odp: Moje dalsze losy - guz a nie borderline, ślub a nie rozstanie
sabotazystka napisał/a:

Minęło pół roku od kiedy pojawił się tutaj mój post więc postanowiłam podzielić się z wami moimi dalszymi losami.

Byłam na konsultacji u psychologa jak i u psychiatry. Kolejni specjaliści wykluczyli borderline, więc moi drodzy, tak jak uważałam – nie mieliście racji.

Od lat zmagam się z zaburzeniami hormonalnymi, między innymi zespołem policystycznych jajników i hiperprolaktynemią. No właśnie, hiperprolaktynemią której przyczynę udało się odnaleźć – kolejne badania wykazały niegroźny guz przysadki, który nie dość że produkował prolaktynę jak szalony i sprawiał że przez ponad połowę miesiąca miałam obolałe, wielkie i nabrzmiałe piersi, to wpływał znacząco na moje zachowanie. Dzięki świetnym specjalistom w prywatnej klinice endykronologiczno-ginekologicznej udało mi się w końcu podjąć odpowiednie leczenie dzięki któremu nie dość że stałam się oazą spokoju to w końcu pojawiła się szansa że uda mi się zajść w upragnioną ciążę.

Tak moi drodzy. To co wy nazywacie „ryzykiem” dla nas jest prawdziwą miłością i staraniem o dziecko. To co dla was jest „wpadką” dla nas byłoby owocem tej wielkiej miłości i Bożym Błogosławieństwem. Tak jak pisałam nigdy się nie zabezpieczaliśmy i nigdy tego nie będziemy robić. Gdyby Bóg obdarzył nas nawet 10 dzieci bylibyśmy bardzo szczęśliwi a ja bez wahania zrezygnowałabym z dobrze płatnego, kierowniczego stanowiska na rzecz poświęcenia się rodzinie. Jak na razie jednak po kilku latach razem nie doczekaliśmy się jeszcze żadnego dziecka – ale teraz jest nadzieja że może się to w końcu zmienić.

A gdy już mowa o tych kilku latach, to muszę Wam jeszcze powiedzieć że jesteśmy już po ślubie. Tak bardzo doradzaliście nam rozstanie, bo według was byłam wariatką a on ponad dwadzieścia lat starszym alkoholikiem. Ale jak widać po raz kolejny nie mieliście racji. Przyczyna moich zachowań została odnaleziona i nie jestem już tym samym człowiekiem co kiedyś. Jestem bardzo wdzięczna mojemu mężowi za to że wytrzymał wszystkie kłótnie, nie mam żadnych wątpliwości co do tego jak bardzo mnie kocha. Każdego dnia dziękuję mu za to że bez względu na wszystko okazywał mi swoją miłość i nie zostawił pomimo trudnych momentów. Wspólnie pracujemy teraz nad jego problemem, przez kilka tygodni brał udział w terapii uzależnień, a ja wspieram go w abstynencji i wszystkich problemach. Jestem wdzięczna Bogu że postawił takiego dobrego człowieka na mojej drodze, cieszę się że to jego wybrałam na swojego pierwszego partnera – a teraz już męża.

To tyle z mojej strony, nie zamierzam się tutaj więcej udzielać. Piszę to bo chciałabym żebyście się nauczyli w końcu że nie warto oceniać pochopnie ludzi, szczególnie tych których w ogóle nie znacie. Bo tam gdzie wy widzicie wariatkę i alkoholika którzy powinni się jak najprędzej rozstać, tak naprawdę jest dwoje wykształconych ludzi z pewną różnicą wieku i chorobami o których nie macie pojęcia a które udaje się uleczyć. Tam jest miłość która okazuje się silniejsza niż można sobie wyobrazić, tam jest ciepło, troska i wspólna walka z problemami. Walka którą obojgu udało się wygrać. Tam jest naprawdę szczera, wielka miłość, wierność i oddanie które zostały w końcu sformalizowane. Tam są ludzie – małżeństwo – którzy zrobią dla siebie wszystko i wszystko wspólnie przezwyciężą. Prawda jest taka że wielu z was może tylko pomarzyć o takim uczuciu, dlatego jest w was tyle jadu. Jesteście nieszczęśliwi, jedyną waszą rozrywką jest spędzanie całego dnia na forum i odpowiadanie na setki kolejnych postów. Jesteście naprawdę nieszczęśliwi więc życzycie tego również innym. Ale w naszym przypadku się wam nie udało. Jestem szczęśliwa i tego również życzę wam. Każdy zasługuje na szczęście.


Powodzenia!

8 Ostatnio edytowany przez Noble (2023-10-24 10:56:58)

Odp: Moje dalsze losy - guz a nie borderline, ślub a nie rozstanie
sabotazystka napisał/a:

Minęło pół roku od kiedy pojawił się tutaj mój post więc postanowiłam podzielić się z wami moimi dalszymi losami.

Byłam na konsultacji u psychologa jak i u psychiatry. Kolejni specjaliści wykluczyli borderline, więc moi drodzy, tak jak uważałam – nie mieliście racji.

Od lat zmagam się z zaburzeniami hormonalnymi, między innymi zespołem policystycznych jajników i hiperprolaktynemią. No właśnie, hiperprolaktynemią której przyczynę udało się odnaleźć – kolejne badania wykazały niegroźny guz przysadki, który nie dość że produkował prolaktynę jak szalony i sprawiał że przez ponad połowę miesiąca miałam obolałe, wielkie i nabrzmiałe piersi, to wpływał znacząco na moje zachowanie. Dzięki świetnym specjalistom w prywatnej klinice endykronologiczno-ginekologicznej udało mi się w końcu podjąć odpowiednie leczenie dzięki któremu nie dość że stałam się oazą spokoju to w końcu pojawiła się szansa że uda mi się zajść w upragnioną ciążę.

Tak moi drodzy. To co wy nazywacie „ryzykiem” dla nas jest prawdziwą miłością i staraniem o dziecko. To co dla was jest „wpadką” dla nas byłoby owocem tej wielkiej miłości i Bożym Błogosławieństwem. Tak jak pisałam nigdy się nie zabezpieczaliśmy i nigdy tego nie będziemy robić. Gdyby Bóg obdarzył nas nawet 10 dzieci bylibyśmy bardzo szczęśliwi a ja bez wahania zrezygnowałabym z dobrze płatnego, kierowniczego stanowiska na rzecz poświęcenia się rodzinie. Jak na razie jednak po kilku latach razem nie doczekaliśmy się jeszcze żadnego dziecka – ale teraz jest nadzieja że może się to w końcu zmienić.

A gdy już mowa o tych kilku latach, to muszę Wam jeszcze powiedzieć że jesteśmy już po ślubie. Tak bardzo doradzaliście nam rozstanie, bo według was byłam wariatką a on ponad dwadzieścia lat starszym alkoholikiem. Ale jak widać po raz kolejny nie mieliście racji. Przyczyna moich zachowań została odnaleziona i nie jestem już tym samym człowiekiem co kiedyś. Jestem bardzo wdzięczna mojemu mężowi za to że wytrzymał wszystkie kłótnie, nie mam żadnych wątpliwości co do tego jak bardzo mnie kocha. Każdego dnia dziękuję mu za to że bez względu na wszystko okazywał mi swoją miłość i nie zostawił pomimo trudnych momentów. Wspólnie pracujemy teraz nad jego problemem, przez kilka tygodni brał udział w terapii uzależnień, a ja wspieram go w abstynencji i wszystkich problemach. Jestem wdzięczna Bogu że postawił takiego dobrego człowieka na mojej drodze, cieszę się że to jego wybrałam na swojego pierwszego partnera – a teraz już męża.

To tyle z mojej strony, nie zamierzam się tutaj więcej udzielać. Piszę to bo chciałabym żebyście się nauczyli w końcu że nie warto oceniać pochopnie ludzi, szczególnie tych których w ogóle nie znacie. Bo tam gdzie wy widzicie wariatkę i alkoholika którzy powinni się jak najprędzej rozstać, tak naprawdę jest dwoje wykształconych ludzi z pewną różnicą wieku i chorobami o których nie macie pojęcia a które udaje się uleczyć. Tam jest miłość która okazuje się silniejsza niż można sobie wyobrazić, tam jest ciepło, troska i wspólna walka z problemami. Walka którą obojgu udało się wygrać. Tam jest naprawdę szczera, wielka miłość, wierność i oddanie które zostały w końcu sformalizowane. Tam są ludzie – małżeństwo – którzy zrobią dla siebie wszystko i wszystko wspólnie przezwyciężą. Prawda jest taka że wielu z was może tylko pomarzyć o takim uczuciu, dlatego jest w was tyle jadu. Jesteście nieszczęśliwi, jedyną waszą rozrywką jest spędzanie całego dnia na forum i odpowiadanie na setki kolejnych postów. Jesteście naprawdę nieszczęśliwi więc życzycie tego również innym. Ale w naszym przypadku się wam nie udało. Jestem szczęśliwa i tego również życzę wam. Każdy zasługuje na szczęście.

Powodzenia i nie przejmuj się opiniami na forum, każdy się widzi w pozytywnym świetle i uważa, że jego porady są nacjenniejsze, nie ma też przyzwolenia tutaj na chodzenie w życiu własną drogą, tylko większość narzuciłaby innym własny punkt widzenia, chociaż sama nie dałaby sobą rządzić. Prawda jest taka, że nikt za Ciebie życia nie przeżyje, nikt za Ciebie nie odczuje skutków wlasnych decyzji, nawet błędnych,  więc podejmuj je sama i jeszcze raz powodzenia!

9 Ostatnio edytowany przez Kasssja (2023-10-26 10:07:04)

Odp: Moje dalsze losy - guz a nie borderline, ślub a nie rozstanie

Pierwszy raz widzę, żeby ktoś był taki dumny z guza (ಠ‸ಠ)
Serio specjalnie tu wróciłaś i wyprodukowałaś nowy, długi post tylko po to, żeby wyjaśnić obcym ludziom, którzy już dawno o tobie zapomnieli, że nie masz borderline? Jakie to... borderlinowe wink

10

Odp: Moje dalsze losy - guz a nie borderline, ślub a nie rozstanie
Dracarys napisał/a:

Guz przysadki nie produkuje prolaktyny, prolaktynę produkuje przysadka.

Nie masz racji.
Guz przysadki podobnie jak sama przysadka jak najbardziej może produkować prolaktynę jeśli jest guzem aktywnym hormonalnie. Może produkować również inne hormony np hormon tarczycowy. W zależności od rodzaju produkowanego hormonu inaczej ustawia się leczenie farmakologiczne guza.

Posty [ 10 ]

Strony 1

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Moje dalsze losy - guz a nie borderline, ślub a nie rozstanie

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024