Witam. Piszę do Was w takim temacie, a wiec jestem z chłopakiem ponad 6 lat. Były wzloty i upadki( w tym jego zdrada), ale pod wpływem nacisku ze strony rodziny oraz mojej niskiej pewności siebie( myślałam, ze już nigdy nikogo nie poznam) postanowiłam, ze dam mu jeszcze szansę, chociaż chyba do tej pory żałuje. Miało się poprawić w naszym związku, a jest coraz gorzej. Spotykamy się raz, gora 2 razu w tyg. Na 3 lub 4 godziny. Ja już jakiś czas temu zaproponowałam wspólne zamieszkanie, bo powiedzialam, ze ja dłużej nie chce mieć takiej relacji, typu spotkanie się na weekend i pisanie w tygodniu ze sobą na tel. Ja nie mam już 14 lat, tylko 26, on jest starszy o rok. On mówi, ze nie chce zamieszkać ze mną, bo nie ma pieniędzy, bo musi mieszkać z mama( jego mama kiedyś pila, ale to było 16 lat temu i wyszła z tego). No, ale wiadomo PrEcieZ, ze całe życie jej nie będzie pilnował. I teraz się zastanawiam, czy ja po prostu jestem mu zbędna i tylko mu się przydaje, jaki zapełniacz na weekend i jie mysli o mnie przyszłościowo, czy co moz być na rzeczy. Między nami nie ma żadnej czulosci, nie przytulamy się, pocałunki wychodzą tylko z jego strony, ja nie mam ochoty na nic więcej. Mimo to, on nie chxe zerwać. Czuje, ze trwam w błędnym kole, on nie chce zerwać tej relacji, mitaki nastoletni związek nie pasuje. Mnie on w ogóle nie pociąga, nie traktuje go jako mężczyznę, tylko bardziej jako chłopca nastolatka. Czasami mam mysli, ze on może kogoś ma na boku, skoro jemu to jie przezzkadza, ze nie ma między nami bliższej relacji. Najgorsze jest to, ze moja rodzina go uwielbia, bo jest zabawny, ale nie widza, ze mnie ten związek bardzo meczy, wiec pewnie jakbym ja chciała zakończyć te relacje z tego powodu, to cała moja rodzina by uważała, ze złe robie i już drugiego takiego nie trafie, a ja w tym wszystkim nie miałabym w nikim żadnego wsparcia. Aha i uzupełnię jeszcze z czego wynika to, ze się tak mało widujemy w tygodniu. A wiec, ja uprawiam dużo sportu, mam często treningi, on w sumie tez 2 razy w tygodniu coś tam trenuje, ale trenujemy zupełnie co innego i nasze pasje się nie pokrywają. A wy co o tym wszystkim myślicie?
1 2023-10-17 14:23:40 Ostatnio edytowany przez SaraRataj (2023-10-17 14:50:00)
Z tego co piszesz, to wy już nie jesteście razem. Nie ma tez związku emocjonalnego. Jeszcze tylko spotkacie się z przyzwyczajenia.
To po co to ciągnąć? Szkoda czasu.
co o tym wszystkim myślicie?
Że marnujesz najlepsze lata życia przepuszczając je prze palce w imię w sumie nie wiadomo czego.
Bo on nie chce zerwać? Bo co rodzice pomyślą? Bo może nie poznasz już nikogo?
On miał dość czasu, żeby się ogarnąć, ale widocznie ma to w dupie, podobnie jak i Ciebie. Pełnisz jedynie funkcję pojemnika do opróżniania jąder, dopóki nie pojawi się ktoś inny w jego życiu i wtedy kopnie Cię w dupę bez żalu, a Ty zostaniesz na lodzie, starsza o kolejne stracone bezpowrotnie lata.
Rodzice mają własne życie i nie przeżyją twojego za Ciebie, więc generalnie miej wyjebane na to co sobie pomyślą, masz robić tak, żeby Tobie było dobrze, a nie wszystkim innym dookoła poza Tobą samą. Nie musisz się przed nikim ani tłumaczyć, ani wstydzić, ani robić czegokolwiek, no serio Ci mówię.
Jesteś obecnie w swoim najlepszym momencie, nie za młoda, nie za stara, nie masz jeszcze dzieci, coś tam ćwiczysz, więc zakładam, że nie jesteś zapuszczonym wielorybem, dlaczego miałabyś nie poznać już nikogo? Z tego co tam wyżej napisałaś wnoszę, że myślisz już nieco poważniej o związkach i życiu w ogóle, zamiast co tydzień latać po baletach i puszczać się po pijaku z przygodnie poznanymi frajerami, chciałabyś mieć dojrzałego mężczyznę u boku z którym wspólnie zamieszkasz, faceta który kupi Ci prawdziwy pierścionek, klęknie i poprosi Cię o rękę, zamiast ściemniać i pierdolić kocopoły czy wpadać raz na tydzień żeby poruchać. Dopóki siedzisz z tym cymbałem, nic takiego się nie wydarzy, więc...
Dopóki siedzisz z tym cymbałem, nic takiego się nie wydarzy, więc...
A dlaczego ma się nie wydarzyć? Może nawinie się jakiś Zenek i kobicie będzie łatwiej skoczyć z gałęzi na gałąź, a może już ma kogoś na oku i tylko musi tutaj na forum uciszyć wyrzuty sumienia
Witam. Piszę do Was w takim temacie, a wiec jestem z chłopakiem ponad 6 lat. Były wzloty i upadki( w tym jego zdrada), ale pod wpływem nacisku ze strony rodziny oraz mojej niskiej pewności siebie( myślałam, ze już nigdy nikogo nie poznam) postanowiłam, ze dam mu jeszcze szansę, chociaż chyba do tej pory żałuje. Miało się poprawić w naszym związku, a jest coraz gorzej. Spotykamy się raz, gora 2 razu w tyg. Na 3 lub 4 godziny. Ja już jakiś czas temu zaproponowałam wspólne zamieszkanie, bo powiedzialam, ze ja dłużej nie chce mieć takiej relacji, typu spotkanie się na weekend i pisanie w tygodniu ze sobą na tel. Ja nie mam już 14 lat, tylko 26, on jest starszy o rok. On mówi, ze nie chce zamieszkać ze mną, bo nie ma pieniędzy, bo musi mieszkać z mama( jego mama kiedyś pila, ale to było 16 lat temu i wyszła z tego). No, ale wiadomo PrEcieZ, ze całe życie jej nie będzie pilnował. I teraz się zastanawiam, czy ja po prostu jestem mu zbędna i tylko mu się przydaje, jaki zapełniacz na weekend i jie mysli o mnie przyszłościowo, czy co moz być na rzeczy. Między nami nie ma żadnej czulosci, nie przytulamy się, pocałunki wychodzą tylko z jego strony, ja nie mam ochoty na nic więcej. Mimo to, on nie chxe zerwać. Czuje, ze trwam w błędnym kole, on nie chce zerwać tej relacji, mitaki nastoletni związek nie pasuje. Mnie on w ogóle nie pociąga, nie traktuje go jako mężczyznę, tylko bardziej jako chłopca nastolatka. Czasami mam mysli, ze on może kogoś ma na boku, skoro jemu to jie przezzkadza, ze nie ma między nami bliższej relacji. Najgorsze jest to, ze moja rodzina go uwielbia, bo jest zabawny, ale nie widza, ze mnie ten związek bardzo meczy, wiec pewnie jakbym ja chciała zakończyć te relacje z tego powodu, to cała moja rodzina by uważała, ze złe robie i już drugiego takiego nie trafie, a ja w tym wszystkim nie miałabym w nikim żadnego wsparcia. Aha i uzupełnię jeszcze z czego wynika to, ze się tak mało widujemy w tygodniu. A wiec, ja uprawiam dużo sportu, mam często treningi, on w sumie tez 2 razy w tygodniu coś tam trenuje, ale trenujemy zupełnie co innego i nasze pasje się nie pokrywają. A wy co o tym wszystkim myślicie?
Uważam że sama zachowujesz się jak nastolatka. Masz 26 lat a bycie z kimś uzależniasz od opinii rodziny? Przecież to Ty a nie rodzina będziesz się później albo męczyła albo żyła z tym kimś szczęśliwie. Z opisu wynika że z tym chłopakiem ewidentnie będzie to męczarnia. Do czego Ci wsparcie rodziny po ewentualnym zerwaniu? Z domu Cię wyrzucą, wyklną z rodziny ? Ty sama nie wiesz co jest dla Ciebie dobre tylko musi być to pobłogosławione przez rodzinę ? Bo jeśli tak to jesteś nie mniej uzależniona od tatusia i mamusi niż Twój chłopak.
Może też chodzić o niskie poczucie wartości które dodatkowo utwierdzają w Tobie członkowie rodziny tekstami typu: nie przesadzaj lepszego nie znajdziesz, nie wybrzydzaj, chłopak nie brzydki nie głupi a że nic nie czujesz do niego to olać. My Twoi rodzice, dziadkowie, ciotki i pociotki też nie mamy już motyli w brzuchu i jakoś z tym żyjemy. Tylko że Ty jesteś młoda, masz wciąż wybór i warto dokonać tego wyboru dobrowolnie i świadomie a nie na zasadzie strach zmieniać i lepiej się męczyć.
Wyobraź sobie że macie być ze soba przez kolejne lata. Że macie brać ślub, płodzić dzieci (gdzie nie masz do niego krzty pociągu) że jego matka ma być do końca życia waszym przyszywanym podopiecznym z którym będziesz musiała żyć albo i mieszkać. Chcesz tak ? Być w wieku 26 lat jak 70 latka której wystarczy już tylko to że on się myje, ma jakieś pieniądze i zrobi czasem herbatę albo poniesie siatki ze sklepu? Jeśli tak to spoko brnij w to. Jeśli jednak nie widzisz się w tym to działaj a rodzinie wytłumacz że może i dla nich jest super ale Ty go nie kochasz. Za wiele jest takich par które są ze soba z rozsądku a potem są dramaty, zdrady rozwody, szarpanie o dzieci. Ty nie musisz przeżywać tych dylematów a już się zachowujesz jakby wiązał Was 25 letni kredyt i 2 dzieci.
6 2023-10-20 15:12:17 Ostatnio edytowany przez bb8 (2023-10-20 15:12:59)
26 lat i boisz się że nikogo nie poznasz? Rzuć go i niech gnije z matką alkoholiczką. Polski Shuggie Bain