Oboje z narzeczonym mamy 28 lat, jesteśmy rok po zaręczynach.
Zaczęły mnie zastanawiać pewne kwestie, albo zaczęłam bardziej zwracać uwagę na niektóre sytuacje.
Mianowicie mój chłopak jest jedynakiem i jeździ do domu rodzinnego równo co dwa tygodnie, na 4 dni, twierdząc, że po prostu dobrze się tam czuje.
Za każdym razem dostaje od mamy wałówkę, nie tyle z gotowymi obiadami (które notabene bardziej by się przydały), a wozi te 100 km wszystko co mama mu zapakuje ze swojej lodówki. Jogurt, szynki, sery, kasze i makarony, wszystko co akurat ma.. nie ważne czy nam jest to potrzebne czy nie, czy czasem jeszcze nam nie zostało z ostatniego rzutu.
Prosiłam chłopaka żeby może zwrócił delikatnie uwagę rodzicom, że mamy też sklepy spożywcze zaraz pod nosem i takie produkty jesteśmy w stanie sobie kupić sami. Ale niestety na nic ta prośba się nie zdała, bo mojemu najwidoczniej nie przeszkadza taki stan rzeczy.
Trochę mnie to martwi, bo docelowo mój chłopak chce abyśmy mieszkali u niego w domu rodzinnym.
Boję się że tam też będzie nam wszystko wciskane, a ja będę czuła się jak doczepiona córka, a nie dorosła kobieta i żona.
Ponadto jego rodzice nigdzie sami nie jeżdżą, na żadne wakacje. Ostatnio wpadli na pomysł żebyśmy z nimi pojechali na Chorwację..
Nie ukrywam, że duszę się na samą myśl, że ktoś będzie w przyszłości tak ingerował w moje życie.
Ponadto chłopak nie chce myśleć o żadnych kredytach i może zgodzić się jedynie na dobudówkę, która i tak nie wiadomo kiedy zrobimy oszczędzając tylko z wypłaty.
Dla niego mija się z celem jakiekolwiek wydawanie pieniędzy na mieszkanie / czynsz / dom, bo on jest jedynakiem i ma swój pokój.
*kuchnia i łazienka jest jedna, miałaby być dzielona z rodzicami..
Dla niego ważniejsze jest odkładnie pieniędzy na Mercedesa, rowery i inne tego typu "gadżety".
Mam wrażenie, że żyjemy jakby osobno. Nie mamy wspólnych wydatków/ planów. Jak chcę mieć coś swojego , chociażby osobną kuchnie to czuje jakbym sama musiała się w to zaangażować i zarobić, bo on nie będzie dokładał do interesu.
Nie wspominając o tym, że docelowo aby mieszkać u niego w domu, na wsi, musiałabym zrezygnować z obecnej pracy i szukać czegoś nowego (z dojazdami). Póki co mam pracę, w której zarabiam więcej od chłopaka.
Jest mi trochę smutno, czuję się zdana sama na siebie i na fakt, że albo dostosuję całe swoje życie pod niego, albo się nie dogadamy..
Ostatnio wpadli na pomysł żebyśmy z nimi pojechali na Chorwację..
Ściana wschodnia jak widzę
Spoko, takie jest zachowanie niektórych rodziców. Tak wyrażają uczucie do dziecka. Jak jadę z żoną do jej rodziców to jest to samo. Wciskają co tylko mogą. Mamy niemalże po 40ści lat, od przeszło dekady razem, a i tak jest ciągle to samo. A tu macie kiełbasę, a boczek może weźcie, tu grzybki marynowane od sąsiadki dla ciebie, a tu ogórki małosolne od tatusia i człowiek wraca z 5kg wałówki. I żeby nie wiem jak się człowiek zapierał rękami i nogami, to i tak coś wcisną.
On zapewne nigdy w domu nie robił. Nie gotował, nie sprzątał łazienki, nie prał. Nie ogarnia dlaczego dzielenie tego na tak naprawdę dwie rodziny może być problematyczne.
Co do zachowania twojego narzeczonego, to ono się nie zmieni. NIGDY. Możesz się z tym albo pogodzić i nauczyć żyć, albo go zostawić jako infantylnego chłopca na wiecznym cycu. Rodzice go nie odłączą, a i on nigdy potrzeby odłączenia widział nie będzie, bo i po co, skoro mu to wygodne?
Czyli podsumowując:
z tym chłopem czeka Cię mieszkanie z teściami, wspólne wakacje z nimi, chłop nie ma planów na Was, tylko na siebie i Merca + musiałabyś rzucić dobrze płatną pracę i szukać czegoś na wsi?
Deal życia
Masz maminsynka, nie faceta
Porozmawiaj z nim na poważnie i nie słodź swoich obaw w konwersacji, bo jak zostaniesz taka bierna, to chyba nie będziesz 'szczęśliwa'.
4 2023-10-04 12:39:40 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-10-04 12:39:52)
Tu rozmowa nic nie da, niestety ale nie dasz rady tam mieszkać.
Mogą rodzice wciskać, ale jeśli on nie jest nic w stanie odmówić, to nie zna pewnie nawet pojęcia asertywności.
Masz słuszne obawy, nie da się żyć normalnie z jego rodzicami przy boku.
Będziesz tam żyła w trójkącie z jego mamą, bo tata to raczej nie jest taki nadopiekuńczy.
5 2023-10-04 13:12:47 Ostatnio edytowany przez Gosiawie (2023-10-04 13:13:14)
Tez mi sie tak wydaje, ze bedziesz sie meczyla w jakims trojkacie.
Sprobuj (mimo sugestii innych, ze to nic nie przyniesie) porozmawiac z narzeczonym i postawic sie, stanowczo powiedziec, co myslisz, ze na pewno nie zrezygnujesz z pracy itd.
Tez mi sie tak wydaje, ze bedziesz sie meczyla w jakims trojkacie.
Sprobuj (mimo sugestii innych, ze to nic nie przyniesie) porozmawiac z narzeczonym i postawic sie, stanowczo powiedziec, co myslisz, ze na pewno nie zrezygnujesz z pracy itd.
Najgorsze co moze zrobic kobieta to zrezygnowac z jakiekolwiek formy wyplacania jej pieniedzy na JEJ konto bankowe czy to w postaci wyplaty (praca),czy zasilkow, czy tez zarobkow z wlasnej dzialalnosci na rzecz zycia z wyplaty meza lub partnera... ja jestem na zasilkach i uwazam, ze bycie na utrzymaniu faceta jest duzo gorsze dla kobiety niz pobieranie zasilkow
Podsumujmy:
Dla chłopaka masz: rzucić pracę i szukać innej + jeszcze do niej dojeżdżać ze wsi, zamieszkać z teściami i dzielić z nimi kuchnię, łazienkę i przedpokój, do dyspozycji mając pewnie tylko pokój/dwa, jeździć z teściami na wakacje, sama zapracowywać na wszystkie udogodnienia, takie jak małżeńska, osobna kuchnia, bo chłop nie widzi potrzeby samodzielności we dwoje zamiast komuny z rodzicami
Co dostajesz w zamian: możliwość konkurowania z teściową, kto przerośniętemu niemowlakowi będzie robił pranie we wspólnej łazience
Brzmi kusząco.
Szybka rada: i tak w końcu to pieprznie, a im szybciej zrezygnujesz z tego układu, tym większe masz szanse, że nie zmarnujesz paru fajnych lat życia i utrzymasz dobrą pracę.
Jeśli kochasz tego cyca, to postaw sprawę na ostrzu noża: nigdy nie zamieszkacie na wsi z jego rodziną, kupicie wspólnie mieszkanie w mieście, będziecie samodzielni albo KONIEC. I trzymać się tego, co typ wybierze.
8 2023-10-04 14:59:34 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-10-04 15:00:49)
Też jestem za tym, żebyście kupili wspólnie mieszkanie w mieście, argument za, oprócz oczywistych jest taki, że w przyszłości któreś z waszych dzieci może będzie chciało zamieszkać na wsi, więc żadne lokum nie przepadnie, a zainwestujecie w swoje i będziesz się czuła jak u siebie, czego nie będziesz miała mieszkając u teściów, bo to najgorsza opcja.
Lepiej już mieszkać na wynajmie.
Ja też się duszę, jak myślę co Cię czeka przy tej rodzinie.
Dziękuję Wam za wszystkie odpowiedzi.
Każdy z moich znajomych/rodzeństwa potrafi jakoś zorganizować sobie życie.
Ja jako jedyna zgodziłam się przeprowadzić do chłopaka, do wynajmowanego pokoju. Reszta koleżanek wynajmuje całe mieszkania.
Tak wiec żyjemy we dwójkę w wynajętym pokoju, w mieszkaniu z 4 innymi osobami.
Ok, możemy dzięki temu odłożyć trochę kasy, ale jeśli docelowo mam się całe życie poświęcać i podporządkowywać dla wiecznego odkładania pieniędzy, to ja dziękuję..
A on próbuje mi wmówić, że dzięki temu za parę lat będę mu dziękowała, że inni żyją na kredytach i ledwo wiążą koniec z końcem.
Ale nie bierze pod uwagę że z takim podejściem to i w namiocie można by było zamieszkać.. I że prywatność, swoboda i intymność to rzeczy które ciężko przeliczyć na pieniądze.
10 2023-10-04 15:49:03 Ostatnio edytowany przez wieka (2023-10-04 16:21:21)
Dziękuję Wam za wszystkie odpowiedzi.
Każdy z moich znajomych/rodzeństwa potrafi jakoś zorganizować sobie życie.
Ja jako jedyna zgodziłam się przeprowadzić do chłopaka, do wynajmowanego pokoju. Reszta koleżanek wynajmuje całe mieszkania.
Tak wiec żyjemy we dwójkę w wynajętym pokoju, w mieszkaniu z 4 innymi osobami.
Ok, możemy dzięki temu odłożyć trochę kasy, ale jeśli docelowo mam się całe życie poświęcać i podporządkowywać dla wiecznego odkładania pieniędzy, to ja dziękuję..A on próbuje mi wmówić, że dzięki temu za parę lat będę mu dziękowała, że inni żyją na kredytach i ledwo wiążą koniec z końcem.
Ale nie bierze pod uwagę że z takim podejściem to i w namiocie można by było zamieszkać.. I że prywatność, swoboda i intymność to rzeczy które ciężko przeliczyć na pieniądze.
Nie da się z Tobą nie zgodzić.
Na początek zaproponuj wynajęcie mieszkania, jak się nie zgodzi, to zastanów się czy to dobry kandydat na męża.
Podporządkowujesz się bez szemrania, to tak masz, więc to po części Twój wybór...
Tak wygląda, że nie ma aż nic do powiedzenia w tym związku, on nie liczy się z Twoim zdaniem, więc jak sobie wyobrażasz z nim przyszłość?
Edit.
Powinnaś sama wynająć małe mieszkanie, niech zdecyduje czy się do Ciebie wprowadza czy zostaje w tamtym, co pokaże dobitnie czy wam po drodze.
Jezuuu następna naiwna ... dziewczyno takich wątków nawet tutaj na tym forum jest multum i wszystkie źle się kończą. Ile razy trzeba to powtarzać, że takie układy NIGDY się nie sprawdzają zwłaszcza gdy chłopak to maminsynek. Wyszukaj sobie te wątki i poczytaj, może coś do Ciebie dotrze
12 2023-10-05 10:32:33 Ostatnio edytowany przez 123qwerty123 (2023-10-05 10:37:58)
Tak wiec żyjemy we dwójkę w wynajętym pokoju, w mieszkaniu z 4 innymi osobami.
A on próbuje mi wmówić, że dzięki temu za parę lat będę mu dziękowała, że inni żyją na kredytach i ledwo wiążą koniec z końcem.
Serio on uwaza ze dzięki wynajmowaniu pokoju zaoszczedzi tyle kasy ze za pare lat bedzie mogl kupic za te zaoszczedzone pieniadze mieszkanie bez kredytu? Wątpie. Co najwyzej przez to ze nie wynajmujecie calego mieszkania a tylko pokoj zaoszczedzicie na wklad wlasny.
Kolejnym jego krokiem bedzie wmowienie tobie zeby za zaoszczedzone pieniadze zrobic dobudówke i zamieszkac z rodzicami bez kredytu. Bo dalej bedzie krytykowal branie kredytu na mieszkanie. I bedzie ci mowil ze inni ledwo wiaza koniec z koncem i zyja na kredytach a ty mu dziekuj bo dzieki mieszkaniu z rodzicami nie musicie brac kredytów
Widać, że on jest przesadnie oszczędny i jest szczęśliwy, że mama wciska mu nawet makarony, choć może nawet sam to sugeruje, żeby zaoszczedzić
Tylko czy on da się przekonać, że zbytnia oszczędność szkodzi związkowi, wątpię bo masz za małą siłę przebicia...
Do tego jak nie protestujesz, to on uważa, że go w pełni akceptujesz... trochę późno się obudziłaś.
O takich rzeczach trzeba na spokojnie rozmawiać.
A on próbuje mi wmówić, że dzięki temu za parę lat będę mu dziękowała, że inni żyją na kredytach i ledwo wiążą koniec z końcem.
Faktycznie w ten sposób można żyć na większym luzie, bez obaw po utracie dochodu, ale
Ale nie bierze pod uwagę że z takim podejściem to i w namiocie można by było zamieszkać.. I że prywatność, swoboda i intymność to rzeczy które ciężko przeliczyć na pieniądze.
I to trzeba mu wytłumaczyć. Ogólnie jeszcze co innego gdyby u rodziców były dwa osobne piętra, z osobnymi łazienkami i kuchniami. Z drugiej strony są osoby, co mieszkają w takiej powiedzmy przyczepie kempingowej, myją się pod nią, gotują i śpią, zwiedzając świat.
Taki problem to nie problem.
Po kolejnej wizycie chłopaka u rodziców wyrzucasz całą wałówkę do kosza i spokojnie idziesz na zakupy do pobliskiego marketu.
Jak chłopak to zobaczy z pewnością na drugi raz nie będzie wiózł zakupów spożywczych 100km.
Kilka lat mi zajęło, żeby mój mąż pojął, że od mamusi nie przywozi się połowy lodówki, że my też umiemy zrobić sobie zakupy i że gotować też nam nie trzeba.
Ciężka przeprawa przed Tobą. Ale żeby okazała się skuteczna to chłopak też musi dostrzec problem i po prostu nie przywozić zapasów z domu.
18 2023-10-07 15:07:26 Ostatnio edytowany przez Agnes76 (2023-10-07 15:08:06)
Kilka lat mi zajęło, żeby mój mąż pojął, że od mamusi nie przywozi się połowy lodówki, że my też umiemy zrobić sobie zakupy i że gotować też nam nie trzeba.
Ciężka przeprawa przed Tobą. Ale żeby okazała się skuteczna to chłopak też musi dostrzec problem i po prostu nie przywozić zapasów z domu.
Nie tyle chłopak, co rodzice powinni się dowiedzieć, że tak mieszają synowi w życiu.
Bo rodzice żyją w nieświadomości, myśląc, że pomagają młodym. A młodzi czują się niemal skrzywdzeni.
I po co to wszystko?
Niech wiedzą, że dla młodych to problem.
Rodzice powinni wydać te pieniądze na własne wyjście do restauracji w niedzielę albo na kino, zamiast mieszać w związku syna.
Ewe131 napisał/a:Kilka lat mi zajęło, żeby mój mąż pojął, że od mamusi nie przywozi się połowy lodówki, że my też umiemy zrobić sobie zakupy i że gotować też nam nie trzeba.
Ciężka przeprawa przed Tobą. Ale żeby okazała się skuteczna to chłopak też musi dostrzec problem i po prostu nie przywozić zapasów z domu.Nie tyle chłopak, co rodzice powinni się dowiedzieć, że tak mieszają synowi w życiu.
Bo rodzice żyją w nieświadomości, myśląc, że pomagają młodym. A młodzi czują się niemal skrzywdzeni.
I po co to wszystko?Niech wiedzą, że dla młodych to problem.
Rodzice powinni wydać te pieniądze na własne wyjście do restauracji w niedzielę albo na kino, zamiast mieszać w związku syna.
Rodzicom, mającym swoje lata, może być trudno to ogarnac. To chłopak powinien jasno komunikować do skutku. Moja teściowa po kilku latach zaakceptowala fakt, że nam się nie wciska połowy lodowki, ale widzę, że nie może do tej pory zrozumieć, dlaczego