Media są już do znudzenia zalane artykułami o tym, jak to młodzi mężczyźni chcą głosować na Konfederację, a młode kobiety na Lewicę. Dla mnie obie opcje są obce i już chyba prędzej zagłosowałbym na PiS lub PO, choć i tych nie lubię ... ale zastanawiam się, czy "Retoryka Konfederatów i Razemitek" nie jest sprawdzalna tylko i wyłącznie dla ściany wschodniej, a na resztę kraju jest projektowana.
No bo tam jest to zjawisko powszechne - jest sobie taka prowincja lubelska, podkarpacka czy podlaska. Dziewczynę wysyła się na jakieś tam studia do Wielkiego Interneszynal Siti łorsoł - za to chłopaka zatrzymuje się na konserwatywnej ojcowiznie. W efekcie po pięciu latach, owa dziewczyna chodzi na radykalnie lewicowe spędy, za to chłopak by chciał żyć jak 150 lat temu. Ia tu, faktyczne się pojawia problem nadreprezentacyjny.
Ośrodki medialne, dla których warszafka to Interneszynal world, zdają się nie zauważać, że pisząc o "Konfederatach i Razemitkach", w praktyce ograniczają się jedynie do Warszawy i jej okolic - i paradoksalnie, chcąc się postrzegać jako otwarte, wolnomyślicielskie, stołeczne społeczeństwo nie są w stanie poszerzyć horyzontów i zauważyć, że ubóstwiane przez nich zjawisko, w Polsce zachodniej, praktycznie nie istnieje.
U nas, w Szczecinie trudno dostrzec, żeby była jakaś asymetria postaw konserwatywnych/lewicowych względem płci a spotkanie "lewatywki", albo "seby z Konfy" nie jest zadaniem łatwym. I w całym pasie zachodnim jest podobnie.
Jak uważacie, czy szerzej rozumiana "lewicowość i postępowość" Warszawy to w istocie kompleksy wynikające z przaśnego pochodzenia?